wtorek, 4 grudnia 2018

Rozdział 24










Czując ogromną, wręcz nie do opisania ulgę. Opuszczam duszną i nagromadzoną w głównej mierze negatywnymi emocjami salę rozpraw, gdzie przed kilkunastoma minutami Niklas został skazany na dwa lata pozbawienia wolności, ku jego ogromnym protestom i niedowierzaniu całej rodziny Wallerów. Doskonale wiedziałam, że jako jedyna byłam przez nich obwiniana o tak niekorzystne rozstrzygnięcie wydane przez sąd. O czym świadczyły, chociażby ich pełne nienawiści spojrzenia, skierowane w moim kierunku podczas odczytywania wyroku, przeszywające niemal na wskroś. Starałam się je wszystkie zignorować, choć nie było to najłatwiejsze. Zwłaszcza, że poza pogardliwymi spojrzeniami pan Waller nie szczędził sobie, także bardzo niesprawiedliwych i krzywdzących komentarzy na temat mojej osoby, które usłyszałam podczas kierowania się do wyjścia z sali.
Nie potrafiłam zrozumieć, jak mogli być tak okrutnymi i pozbawionymi, nawet odrobiny współczucia ludźmi. Nie zauważającymi żadnych z licznych błędów popełnianych przez ich syna, na które od niepamiętnych lat przymykali oko, próbując zawsze zamiatać je pod dywan, aby tylko nie zniszczyły idealnego obrazu rodziny, jaką starali się grać przed wszystkimi.




Niklas nie mógł uwierzyć, że naprawdę poniesie karę za swoje haniebne czyny, których dopuścił się na przestrzeni ostatnich miesięcy. Jego szok był jeszcze większy szczególnie dlatego, że praktycznie do samego końca był przekonany, iż zostanie uniewinniony, ponieważ w jego mniemaniu nie zrobił nic, co mogłoby stać się podstawą do osadzenia go w zakładzie karnym na kilkanaście miesięcy.
Uparcie brnął w swoją urojoną teorię, że miał pełne prawo udostępnić te kompromitujące mnie zdjęcia, bo były jego własnością, a wszystkich innych rzeczy takich jak nękania, szantażowania czy zniszczenia mienia bezczelnie się wypierał, choć prokuratura przedstawiła na nie jednoznaczne dowody.
Grał pokrzywdzonego starając się wszystkich przekonać, że próbuję się na nim zemścić za nasze zaszłości z przeszłości. Wysnuwając teraz wobec niego bezpodstawne oskarżenia, mające na celu zniszczenie mu całego życia.





Dopiero podczas ogłoszenia wyroku, którym był poruszony do granic możliwości, nie potrafiąc w żadnym stopniu zaakceptować jego treści. Po raz pierwszy podczas trwania całego procesu, stracił nad sobą panowanie. Ukazując swoje prawdziwe i bezwzględne oblicze, pełne egoizmu i przekonania o wyższości nad innymi. Utwierdzając tym samym sąd w słuszności podjęcia przez niego takiej, a nie innej decyzji.
Wątpiłam jednak, czy zastosowana wobec Niklasa kara czegokolwiek go nauczy. Z każdym następnym dniem, wyglądał na coraz bardziej pozbawionego moralności czy uczuć. Będąc zupełnie zdemoralizowanym i gotowym posunąć się do nawet najbardziej perfidnych czynów.
Najgorsze było jednak to, że on chyba naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, że źle robi, a jego czyny krzywdzą i w bardzo okrutny sposób ranią inne osoby. Uświadomienie mu tego, należało jednakże do innych osób. Ja na szczęście, właśnie ostatecznie zamknęłam rozdział z nim związany.






Cieszyłam się, że mimo moich początkowych obaw czy sporych wątpliwości odnośnie działalności służb. Koszmar związany z Niklasem i jego groźbami oraz szantażem, nareszcie dobiegł końca.
W końcu mogłam zaznać uczucia spokoju i pełnego bezpieczeństwa. Bez obawiania się, czy któregoś dnia nie spotka mnie kolejna, bardzo niemiła niespodzianka ze strony mojego byłego chłopaka.
Choć te kilkadziesiąt minut spędzonych na sali, wśród często zupełnie obcych mi osób, żądających bardzo dokładnych i szczegółowych odpowiedzi na wyjątkowo krępujące dla mnie pytania. Było bardzo wymagające, gdyż po raz kolejny musiałam przełamać swoje bariery wstydu i w jakiś składany sposób opowiedzieć o swojej burzliwej i skomplikowanej relacji z Niklasem. Mającej swój finał przed sądem.






Powrót do kompromitujących dla mnie wspomnień, o których starałam się zapomnieć, a przede wszystkim mówienie o tym przed taką liczbą osób, do których nie miałam żadnego zaufania, kosztowało mnie wiele stresu i nerwów. Zwłaszcza, że obrońca Niklasa za wszelką cenę, próbował wyprowadzić mnie z równowagi różnymi insynuacjami i chęcią przedstawienia mnie w jak najgorszym świetle. Jako niezbyt szanującej się dziewczyny. Dobrowolnie godzącej się na rzeczy gorszące dla większości społeczeństwa.






W podobnym zresztą tonie, wypowiadał się o mnie także sam Niklas i jego rodzice, co było dla mnie wyjątkowo bolesne. W końcu nigdy nie dałam im nawet najmniejszych podstaw do tak krzywdzącej opinii.
Próba skutecznej obrony ich syna, była jednak najważniejsza. Ślepa miłość pani Waller do syna, sprawiła że bez żadnego mrugnięcia okiem, czy najmniejszego zawahania potrafiła zeznać przed sądem między innymi, że nigdy na niego nie zasługiwałam i od zawsze sprowadzałam go na złą drogę poprzez nakłanianie do niemoralnych rzeczy, a nawet sięgania po nielegalne używki. Nie mogłam uwierzyć, że słyszę z jej ust te wszystkie brednie. Szczególnie, że to Niklas wielokrotnie nakłaniał mnie do takich rzeczy.






Na szczęście sędzia dał większą wiarę moim zeznaniom, a także Inge i Halvora. Którzy nie przedstawili Niklasa w korzystnym świetle, ku dezaprobacie wynajętego przez państwa Wallerów adwokata. Zarzucającego im stronniczość ze względu na stosunki łączące mnie z nimi.
Przez chwilę byłam nawet przerażona, że sędzia przychyli się do jego wniosku o wyłączenie z materiału dowodowego ich zeznań. Co wytrąciłoby prokuraturze kilka ważnych argumentów. Sędzia prowadzący rozprawę postanowił jednak na to nie przystać. Dzięki czemu sprawiedliwości, stało się tym razem zadość.






- Nie myśl sobie, że wygrałaś. My tego tak nie zostawimy. Złożymy apelację, która na pewno zostanie pozytywnie rozpatrzona. Niklas nie zmarnuje sobie przez ciebie życia - czekając na korytarzu na Inge. Zostaję zaatakowana przez państwa Wallerów. Nadal byli wyraźnie wstrząśnięci wyrokiem. Mężczyzna patrzył na mnie z jawną pogardą, natomiast jego żona łkała cicho w jego ramionach. Pogrążona w ogromnej rozpaczy.
- Naprawdę myślą państwo, że chciałam aby do tego doszło? Niklas jednak nie pozostawił mi wyboru. Wielokrotnie go prosiłam, żeby zostawił mnie w spokoju, ale do niego nic nie docierało. Musiałam to zgłosić na policję, inaczej doszłoby w końcu do jakiejś tragedii - bronię się. Czując fatalnie z tym, że próbują wzbudzić u mnie poczucie winy.
- On tylko chciał do ciebie wrócić. To miłość popchnęła go do tego wszystkiego, a teraz przez ciebie mój ukochany synek trafi do więzienia. Jak mogłaś, Sophie? Zapomniałaś już ile razem przeżyliście? To naprawdę się dla ciebie nie liczy? - mama Niklasa spogląda na mnie pełnymi łez oczami. Wyraźnie i bez grama zawahania oskarżając o przykre wydarzenia, jakie spotkały jej rodzinę. Zaczynam się nerwowo rozglądać po korytarzu w poszukiwaniu Inge, która miała tylko skorzystać z łazienki. Ogromie potrzebowałam w tym momencie jej wsparcia. Nie radząc sobie najlepiej z coraz ostrzejszymi oskarżeniami rodziców Niklasa. Śmiało sobie poczynali, a ja byłam za słaba, aby umieć się im przeciwstawić.






- Naprawdę mieli by państwo, choć odrobinę przyzwoitości i zostawili Sophie w spokoju. Wystarczająco dużo się już wycierpiała przez całą waszą rodzinę. Jedynym winnym tutaj jest wasz syn, który chciał zniszczyć jej życie. Za co teraz poniesie w pełni zasłużoną karą - nieoczekiwanie do naszej rozmowy wtrąca się Halvor, który musiał przysłuchiwać się jej od jakiejś już chwili. Staje kilka centymetrów przede mną, jakby instynktownie próbował mnie zasłonić. Chroniąc tym samym przed atakującym mnie słownie małżeństwem. Mimo że nadal miałam do niego ogromny żal. Teraz byłam mu najzwyczajniej w świecie wdzięczna, że postanowił mi pomóc.
- Chłopcze, to nie dotyczy ciebie, więc się nie wtrącaj. Kultura tego wymaga - pana Wallera niespodziewana interwencja Halvora, jeszcze mocniej wyprowadza z równowagi.
- Kultura? Może najpierw nauczycie znaczenia tego słowa swojego syna? Tak się składa, że ja doskonale wiem, co ono znaczy. Dlatego też nikomu nie pozwolę obrażać Sophie w mojej obecności, bo ona na to niczym sobie nie zasłużyła. Jest wspaniałą dziewczyną, czego praktycznie nikt nie potrafi docenić, a już na pewno nie Niklas. Żegnam państwa - po wypowiedzeniu tych słów stanowczym głosem. Przesiąkniętym złością i niechęcią. Łapie mnie za rękę, łącząc nasze dłonie. Pociągając za sobą w stronę wyjścia. Byłam tak zaskoczona obrotem sytuacji, że nie wyrywam od razu swojej dłoni. Pozwalając samej sobie, choć przez chwilę nacieszyć się namiastką jego namacalnej bliskości. Wypełniającej w jakimś stopniu nieustanną pustkę, jaką odczuwałam po naszym rozstaniu.
Przez te kilkanaście sekund miałam wrażenie, że znowu wszystko jest w porządku, a my jesteśmy ze sobą razem szczęśliwi. To złudne uczucie znika jednak od razu, gdy tylko przypominam sobie jego widok z Astrid stający mi niespodziewanie przed oczyma. Wywołując tym samym, kolejne pokłady bólu i niezrozumienia, dlaczego Halvor postanowił zranić mnie w tak okrutny sposób.





- Wszystko w porządku? -pyta, gdy opuszczamy budynek.
- Tak. Dziękuję za pomoc. Sama powinnam od nich odejść, ale ich wyrzuty mnie po prostu sparaliżowały - zaczynam się mimowolnie tłumaczyć. Sama nie wiedząc, po co.
- Sophie, nie próbuj się tylko teraz zacząć obwiniać. Niklas sam się o to prosił. Nie jesteś niczemu winna, słyszysz? - Halvor zmusza mnie do spojrzenia na niego. Sprawdzając tym samym, czy na pewno nie zaczęłam myśleć inaczej.
- Wiem o tym. Jednak mimo wszystko na jakiś sposób współczuję pani Waller. To w końcu jej jedyny syn. Matka zawsze będzie kochała swoje dziecko, jakie ono by nie było i nigdy nie pogodzi się z tym, że może dziać się mu jakaś krzywda. To musi być dla niej ogromnie trudne - opieram się o ścianę budynku. Starając się wyrzucić z głowy jej pełne bólu spojrzenie. To wszystko było ogromnie trudne i wolałabym, aby zostało nam oszczędzone. Niestety upartość Niklasa nam to uniemożliwiła.
- Poradzi sobie. Niklas w końcu kiedyś wyjdzie. Poza tym, będzie miała z nim cały czas kontakt. Przestań się tym zadręczać. Najlepiej będzie, jak zapomnisz o całym tym koszmarze, a przede wszystkim o tych ludziach. Podrzucić cię do restauracji? - proponuje z widoczną nadzieją w oczach, że się na to zgodzę.
- Nie trzeba. Inge ma mnie odwieźć - odpowiadam, zaczynając się czuć niezręcznie w jego towarzystwie. Nasze rozstanie było, zbyt świeże. Abym była w stanie zacząć traktować go zwyczajnie.
- W porządku. Ale nasze wieczorne spotkanie nadal jest aktualne? - chce się upewnić. Ogromnie mu na nim zależało w przeciwieństwie do mnie. Ja nie widziałam w tym wszystkim najmniejszego sensu.
- Tak, nic się nie zmieniło. Idę poszukać Inge. Pewnie zastanawia się, gdzie zniknęłam. Do zobaczenia - nie silę się na większe pożegnanie. Wchodzę z powrotem do wnętrza budynku. Pokonując po raz kolejny korytarze sądu, zaczynam się bardzo obawiać naszej rozmowy. Nie miałam pojęcia, czy starczy mi siły, aby ostatecznie wszystko między nami zakończyć. Jednakże inna opcja nie wchodziła po prostu w grę.
Kochałam Halvora, ale nie mogłam mu wybaczyć. Życie w nieustannym strachu i podejrzeniach, że jego zdrada może się powtórzyć nie miało żadnej racji bytu. Lepiej było to wszystko skończyć teraz niż męczyć się przez jakiś czas, a potem dojść do podobnego wniosku. Najwyższy czas było się pogodzić z tym, że nam nie wyszło i ruszyć dalej. Już osobno i z innymi planami na życie.





- Sophie, jesteś pewna, że to dobra decyzja, aby się z nim zobaczyć? Wiesz, że będzie robił wszystko, abyś tylko do niego wróciła? Proszę cię, tylko nie daj się nabrać na jego puste obietnice - Malcolm był wyraźnie niezadowolony z mojego spotkania z Halvorem, o którym dowiedział się przed kilkunastoma minutami, gdy poprosiłam go o zostanie z Therese trochę dłużej i pomoc kobiecie z zamknięciem restauracji. Moja nieodzowna powiernica w przeciwieństwie do niego był bardzo zadowolona z takiego obrotu sytuacji. Gdy tylko zwierzyłam się jej po powrocie z sądu z planów na najbliższy wieczór w pełni je poparła. Therese, wciąż miała nadzieję, że pogodzę się z Halvorem. Zresztą tak samo jak Inge. Niestety tym razem będę musiała je rozczarować. Dla nich wszystko wyglądało na proste, ale to nie one znajdowały się na moim miejscu i nie doznawały rozczarowania za rozczarowaniem.
- To nie ma znaczenia, co będzie robił. Ja już podjęłam decyzję i jej nie zmienię. To definitywny koniec między nami. Jedyne czego teraz chcę, to zamknąć wszystkie nasze sprawy. Zakończyć ten rozdział i ruszyć dalej - moje zapewnienia chyba go przekonują, ponieważ przestaje drążyć temat, uśmiechając się do mnie z błyskiem w oku.
- Myślałem jednak, że spędzimy ten wieczór razem. Miałem już nawet pewne plany - był niepocieszony z powodu takiego obrotu wydarzeń.
- Cokolwiek zaplanowałeś, będzie do tego jeszcze nie jedna okazja. Zresztą trochę ode mnie odpoczniesz. Ostatnio poświęcasz mi większość swojego czasu, a masz także innych znajomych, których zaniedbujesz - nie chciałam być traktowana przez niego w wyjątkowy sposób. Kolejne komplikacje nie były mi do niczego potrzebne.
- Inni mnie nie obchodzą. Twoje towarzystwo jest dla mnie w pełni wystarczające. Każda chwila z tobą jest wyjątkowa. Mógłbym spędzać z tobą każdą sekundę, a i tak by mi się to nie znudziło - na twarzy Malcolma pojawia się niepokojący wyraz rozmarzenia. Przeczuwałam, że wielkimi krokami zbliżała się między nami poważna rozmowa, która może go niestety skrzywdzić. Obawiałam się jego uczuć, które podejrzewałam, że żywi w stosunku do mnie. Przede wszystkim dlatego, że mogły zniszczyć one naszą dotychczasową relację. Czego za nic bym nie chciała. 
- Muszę już iść. Do jutra - żegnam się z nim w pośpiechu, zakładając na siebie ciepły szalik. Nie próbując dłużej przeciągać naszej rozmowy. Sprawdzam przy okazji zawartość swojej torebki i czy nie zapomniałam przypadkiem czegoś ze sobą zabrać.






Rozglądam się po znajomych wnętrzach mieszkania Halvora. Przywołujących wspomnienia naszych wspólnie spędzonych w nim chwil. Kiedy byliśmy ze sobą szczęśliwi, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Po odkryciu jego romansu z Astrid, wcale nie byłam już przekonana, czy nie były one wyłącznie jeszcze jednym aktem, granego przez niego przedstawienia. 





- Spodziewasz się kogoś? Może przeszkadzam? - pytam, wskazując na elegancko nakryty stół, nad którym musiał się na pewno sporo napracować. Czuję ukłucie zazdrości i żalu na samą myśl, że mógłby spędzić ten wieczór w towarzystwie jakiejś innej dziewczyny. Mimo że miał do tego pełne prawo. Był w końcu wolny.
- Przygotowałem to dla nas. Chciałem, abyśmy porozmawiali w miłej atmosferze - podchodzi do mnie bliżej. Uśmiechając się nieznacznie. Doskonale widziałam w jego oczach nadzieję na nasze pogodzenie, która za kilka minut, miała mu zostać brutalnie odebrana.
- Nie potrzebnie się fatygowałeś. Wpadłam właściwie tylko na chwilę. W głównej mierze, aby ci to oddać - wyciągam z torebki kopertę z pieniędzmi i pudełeczkiem, które zawierało mój świąteczny prezent otrzymany od niego. Zadośćuczynienie za krzywdy wyrządzone przez Niklasa, przynajmniej na coś się przydało. Dzięki czemu bez żadnych przeszkód, mogłam w całości spłacić zaciągnięty dług u Halvora. Zwrot którego był dla mnie sprawą honoru.
- Sophie, co ty robisz? Nie przyjmę tego od ciebie. To był przecież prezent, a kwestię pieniędzy też sobie wyjaśniliśmy. Miałaś mi niczego nie oddawać - patrzy z niezrozumieniem na trzymane w mojej dłoni przedmioty. Kręcąc z niezadowoleniem głową, że w ogóle wpadłam na pomysł jakiegokolwiek zwrotu.
- W obecnej sytuacji te kolczyki to zbyt drogi podarunek, abym mogła go zatrzymać. Co do pieniędzy, nie chcę być ci nic winna. Nie jesteś zmuszony, aby czegokolwiek mi bezpowrotnie ofiarowywać. Poza tym, pieniądze na pewno ci się przydadzą. Możesz sprawić za nie jakiś elegancki i drogi prezent dla Astrid. Pewnie bardzo się ucieszy - nie potrafię odmówić sobie tej drobnej złośliwości. Następnie odkładam rzeczy na pobliski stolik, gdy nie udaje mi się wręczyć ich mu do rąk.
- Astrid to dla mnie zakończony rozdział od bardzo dawna. Możesz mi nie wierzyć, ale przysięgam ci, że nigdy cię nie zdradziłem. Ani z Astrid, ani z żadną inną. Tylko ty się dla mnie liczysz. Ona to wszystko wtedy ukartowała, a ja dałem się naiwnie podejść i nabrać na jej potrzebę wsparcia czy pomocy od drugiej osoby. Sophie, naprawdę kocham tylko ciebie. Niczego nie udaję. Błagam cię, wybacz mi moją głupotę i daj ostatnią szansę. Tęsknię za tobą i bardzo potrzebuję - patrzy na mnie błagalnym spojrzeniem. Zdesperowany i na granicy wytrzymałości. Sprawiał wrażenie równie załamanego i cierpiącego, jak ja. Sama już nie wiedziałam, w co mam wierzyć. Kłamstwa mieszały się z prawdą, wywołując zupełny mętlik w głowie.
- Załóżmy, że to co mówisz jest prawdą. W co i tak szczerze wątpię. Nie zmienia to jednak faktu, że z premedytacją przez kilka tygodni mnie okłamywałeś. Zatajając tak istotną sprawę, jak wasze spotkania. Tyle razy pytałam, co się dzieje, a ty zamiast powiedzieć prawdę, wymyślałeś coraz to nowsze wymówki - jego kłamstwa mimo upływu czasu, nadal bolały tak samo. Nie pozwalając mi zaryzykować i przynajmniej spróbować uwierzyć w jego zapewnienia o miłości do mnie.
- Chciałem ci powiedzieć, ale po prostu się bałem twojej reakcji. Tego, że nie uwierzysz mi, że chciałem tylko pomóc Astrid. Byliśmy na samym początku naszego związku i nie chciałem wystawiać go na taką poważną próbę. Wywoływać w tobie niepotrzebnej zazdrości czy podejrzeń, że łączy mnie z Astrid coś więcej. Jestem pewien, że pojawiły by się u ciebie takie wątpliwości - tłumaczy mi, ale zupełnie to do mnie nie trafia.
- Gdybyś naprawdę miał szczere intencje od razu byś mi o wszystkim powiedział. W związku nie ma się przed sobą tajemnic, a już na pewno nie takich. Poza tym, próbowałabym to zrozumieć. Nie byłoby to łatwe, ale starałabym się zaakceptować wasze spotkania. Wierząc, że naprawdę chcesz jej tylko pomóc. Na tym w końcu polega zaufanie, które teraz już niestety nie istnieje. Już nigdy w nic ci nie uwierzę - odsuwam się gwałtownie, gdy próbuje złapać moją dłoń.
- Sophie, co mam zrobić, aby to wszystko naprawić? Ja nie mogę cię stracić. Jesteś dla mnie wszystkim. Nie potrafię bez ciebie żyć - Halvor był na tyle zdesperowany, że łapał się dosłownie wszystkiego, przez co wszystko mi jeszcze dodatkowo utrudniał.
- Jest za późno na cokolwiek. Halvor, to koniec. Nie potrafię zapomnieć o tym, co się stało. Tak samo, jak nie jestem w stanie ponownie ci zaufać. To trudne, ale tak będzie dla nas najlepiej. Czasami związki nie wychodzą. Zwłaszcza takim osobom po przejściach jak my. Mimo wszystko życzę ci szczęścia. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie i wiele osiągniesz. Powodzenia - wypowiadam te słowa drżącym głosem, starając się powstrzymać ze wszystkich sił od płaczu. Następnie podchodzę do niego. Całując delikatnie w policzek. Ten ostatni raz, pozwalając sobie na czuły gest w stosunku do jego osoby. Po czym nie zważając na jego wołania wybiegam z mieszkania. Dopiero na zewnątrz pozwalając sobie na gorzkie łzy rozpaczy za utraconą szansą na szczęśliwe życie u boku ukochanej osoby. To wszystko było jeszcze trudniejsze niż przypuszczałam.








💓💓💓💓💓💓💓💓💓





Ostre, słoneczne światło dnia, przedzierające się niespodziewanie przez zasłonięte dotąd szczelnie okna. Drażnią boleśnie moje oczy. Z rozdrażnieniem nakrywam swoją twarz poduszką, przekręcając się na łóżku w stronę ściany. Marząc wyłącznie o dobiegnięciu końca tego dnia, jak i następnych. Będącymi pozbawionymi dla mnie jakiegokolwiek sensu.
- Karoline, zaciągnij te cholerne rolety. Chcę spać - żądam od swojej siostry, która zgodnie ze swoją nową rutyną. Przyszła skontrolować mój stan i samopoczucie, które od czasu ostatniego spotkania z Sophie i jej stanowczemu zapewnieniu, że między nami nastąpił definitywny koniec, znajdowało się w opłakanym stanie.
- Nie ma mowy. Dość tego użalania się nad sobą. Nie spędzisz kolejnego dnia w łóżku. W taki sposób na pewno nie odzyskasz Sophie. Masz pięć minut na doprowadzenie się do porządku i znalezienie kluczyków od samochodu w tym bałaganie. Czekam na ciebie w kuchni - nie rozumiałem do czego były jej one potrzebne. Ja nie zamierzałem się stąd nigdzie ruszać. Dlatego też ignoruję jej polecenie. Starając się ponownie zasnąć. Sen jak jedyny w ostatnim czasie przynosił mi ukojenie. Pozwalając przynajmniej, choć przez kilka godzin nie myśleć, jak koncertowo znowu wszystko zniszczyłem.
- Halvor! Została ci jeszcze minuta. Jeśli w tej chwili nie wstaniesz, osobiście ściągnę cię z tego łóżka, ale zapewniam, że to nie będzie dla ciebie przyjemne - krzyk Karoline dobiegający z dalszej części mieszkania. Jasno sugerował, że tym razem mi nie odpuści. Dlatego też z głośnym westchnieniem niezadowolenia, podnoszę się z łóżka. Podążając posłusznie w wyznaczone przez siostrę miejsce.
- Wytłumaczysz mi, co ty takiego znowu kombinujesz? - pytam, biorąc od niej kubek ze świeżo zaparzoną kawą. Mającą w założeniu postawić mnie na nogi.
- Próbuję pomóc ci odzyskać twoją ukochaną, którą straciłeś na własne życzenie. Jak można było być tak głupim? Ty na pewno jesteś moim bratem? Inteligencja raczej na to nie wskazuje - kręci z dezaprobatą głową. Co zapewne było wstępem do jej kolejnego wykładu na temat mojego nieodpowiedzialnego postępowania. Od kiedy tylko wróciła z Austrii i dowiedziała się o moim rozstaniu z Sophie. Niemal codziennie wytyka mi wszystkie błędy, jakie popełniłem. Wcale się przy tym ze mną nie patyczkując. Jedyną pocieszającą rzeczą było, że złość na mnie stopniowo jej mijała. Do końca życia jednak nie zapomnę o piekle jakie mi urządziła, gdy przyszła do mnie po spotkaniu z Sophie, podczas którego dziewczyna podobno przypominała cień dawnej siebie. Obwiniała mnie wtedy dosłownie o całe zło tego świata, grożąc że jeśli tego nie naprawię to się mnie wyrzeknie. 
- Błagam cię, tylko znowu nie zaczynaj. Mam już dość słuchania o swojej beznadziejności. Sam zdaję sobie z niej świetnie sprawę. Powiedz mi lepiej, jaki masz pomysł, bo ja już próbowałem wszystkiego - stopniowo traciłem nadzieję, że mogę jeszcze cokolwiek zdziałać w kwestii przekonania Sophie, że nigdy jej nie zdradziłem.
- To proste. Złożymy małą wizytę Astrid i choćby siłą zmuszę ją do spotkania z Sophie i opowiedzenia, jak było naprawdę. Ja uwierzyłam ci na słowo, bo znam cię od dziecka i jestem twoją siostrą, ale ona potrzebuje dowodów twojej niewinności, a tylko jedna osoba może je przedstawić - patrzę z niezrozumieniem na Karoline. Uznając, że to jakiś kiepski żart.
- To niemożliwe. Ja nawet nie wiem, gdzie mam jej szukać. Zresztą Astrid na pewno w niczym mi nie pomoże. Jest na to, zbyt egoistyczna - z góry skazuję ten pomysł na porażkę. Nie mając zamiaru, podejmować się jego realizacji. To nie miało najmniejszego sensu.
- Mam adres jej brata, wczoraj wyciągnęłam go od ich rodziców. Przecież podobno się u niego zatrzymała. To wcale nie jest daleko. Pojedźmy tam i przynajmniej spróbujmy. Jeśli Astrid tam przebywa to resztą się nie przejmuj. Ja już się nią zajmę. Tak jej nawtykam, że w podskokach poleci na spotkanie z Sophie i będzie ją przepraszać i błagać o wybaczenie. Nie traćmy czasu, zbieraj się - widząc determinację na twarzy siostry. Postanawiam ten ostatni raz spróbować zawalczyć. Nie miałem w końcu nic do stracenia. Mogłem jedynie zyskać.





Droga do Sarpsborga, gdzie od kilku już lat zamieszkiwał brat Astrid wraz z rodziną. Upływa nam na snuciu możliwych scenariuszy przebiegu spotkania z moją byłą dziewczyną. Karoline wprost kipiała ze złości na nią. Określając ją, coraz mocniejszymi epitetami. Przez co, zaczynałem się powoli obawiać ich możliwej konfrontacji. Doskonale wiedziałem, że moja siostra, gdy znajdowała się w takim stanie, stawała się nieobliczalna i lepiej było schodzić jej z drogi.





- Co z przyszłotygodniowymi zawodami? Masz zamiar się na nich pojawić? - nieoczekiwanie zmienia temat na taki, którego wolałem uniknąć.
- Raczej sobie odpuszczę. To tylko Puchar Kontynentalny, w którym i tak nie mam szans walczyć o coś poważnego. Wszyscy i tak skupiają się na trwających Igrzyskach. Poza tym, kazano mi odpocząć i nie przeciążać kostki. Mam być gotowy na następne zawody Pucharu Świata - odpowiadam po dłuższej chwili. Co Karoline kwituje karcącym spojrzeniem.
- Nie mam pojęcia, jak ktokolwiek mógł nabrać się na tą twoją żałosną symulację kontuzji. Czy wasz sztab medyczny jest ślepy? - przekręcam oczami słuchając kolejnych słów potępiających moje zachowanie.
- Zaliczyłem upadek na treningu, prawda? Woleli więc nie ryzykować, słysząc że nadal odczuwam ból. Zresztą trochę odpoczynku mi nie zaszkodzi. Muszę się jakoś pozbierać, a to wcale nie jest takie łatwe - choć próbowałem, nie potrafiłem wrócić do normalności. Nauka życia bez Sophie, stanowiła dla mnie nie lada wyzwanie. Szczególnie, że nie chciałem wieść go bez niej. Bez jej osoby traciło ono cały swój urok i koloryt. 
- Ja z tobą po prostu nie wytrzymam. Jesteś nieznośny i nieodpowiedzialny - odwraca się obrażona w stronę bocznego okna. Wydymając zabawnie policzki niczym w ten sam sposób, co w dzieciństwie, kiedy nie dostawała czegoś, co sobie zamarzyła. Dzięki czemu, po raz pierwszy od dawna wybucham szczerym i głośnym śmiechem. Nie mogąc się opanować.






Pukam z narastającym zdenerwowaniem w drzwi od domu Davida, brata Astrid. Czekając, aż ktoś raczy nam otworzyć. Po trwającym wieki oczekiwaniu, starszy o kilka lat ode mnie mężczyzna otwiera w końcu drzwi. Wpatrując się w nas z nieukrywanym zaskoczeniem.
- Halvor? Co ty tutaj robisz? - pyta zszokowany. Zapewne byłem ostatnią osobą, którą spodziewał się ujrzeć.
- Muszę zobaczyć się z Astrid. To bardzo pilne. Jest w domu? - miałem nadzieję, że usłyszę pozytywną odpowiedź. Dalsze oczekiwanie na nią, byłoby niezwykle uciążliwe. Miałem dość tego towarzyszącego mi napięcia, które odczuwałem od kiedy tylko wyjechaliśmy z miasta. 
- Przykro mi, ale ona już tutaj nie mieszka od ponad tygodnia. Rzuciła pracę, twierdząc że to nie dla niej, a potem spakowała swoje rzeczy i bez żadnego słowa wyjaśnień odeszła. Zresztą, jak zawsze. Tym razem straciłem już do niej ostatnie pokłady cierpliwości - wyglądało na to, że moja była dziewczyna, nadal niczego się nie nauczyła i wciąż uważała, że życie lekkoducha do czegokolwiek ją zaprowadzi.
- Wiesz może dokąd się udała? Naprawdę musimy ją znaleźć - do rozmowy dołącza Karoline, która tak samo jak ja, była ogromnie rozczarowana takim obrotem sprawy.
- Przykro mi, ale nie powiedziała mi, gdzie się wybiera. Za jakiś czas pewnie wróci z podkulonym ogonem i kolejną porażką na koncie. Udając, że tym razem naprawdę zrozumiała swoje błędy i to się już nigdy nie powtórzy - David wyraźnie był już zmęczony postępowaniem Astrid. Choć zawsze stał murem za swoją młodszą siostrą, tym razem chyba nawet już on zrozumiał, że ona nie zasługuje na jakiekolwiek zaufanie czy pomoc z niczyjej strony.
- Rozumiem. Gdyby jednak się z tobą skontaktowała przekaż jej, aby zadzwoniła pod ten numer. Twoja siostra bardzo namieszała po raz kolejny w życiu Halvora i tylko ona może to teraz odkręcić - Karoline podaje mu małą kartkę ze swoim numerem telefonu. To jedyne, co mogła zrobić.
- Co znowu zrobiła? - pyta, zapraszając nas do środka. Jakby przeczuwał dłuższą rozmowę. Mnie było już wszystko jedno, dlatego zajmuję miejsce na kanapie w jego salonie i przez następne minuty opowiadam mu o wszystkim, coraz mocniej go szokując.





- Mogę jedynie za nią przeprosić. Nie wiem, co Astrid sobie myślała. W przeszłości wyrządziła ci już i tak, zbyt wiele krzywd. Naprawdę bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że wszystko się jeszcze jakoś poukłada. Zasługujesz na to. Jesteś naprawdę w porządku chłopakiem - zaskakują mnie usłyszane od niego słowa. Zwłaszcza, że w przeszłości nie mieliśmy ze sobą, jakiś nadzwyczaj dobrych stosunków.






- Nie przejmuj się. Nie udało się, ale to jeszcze nie koniec. Będę tak długo przekonywała Sophie, że mówisz prawdę, aż w końcu uwierzy. Nie odpuszczę, dopóki się nie pogodzicie i nie będziecie znowu szczęśliwi - po opuszczeniu domu Davida. Siostra stara się mnie pocieszyć, co nie odnosi jednak żadnych rezultatów.
- Daj spokój. Czas się pogodzić z tym, że to koniec i uszanować decyzję Sophie. Usunę się z jej życia, tak jak mnie o to poprosiła - musiałem pozwolić jej o mnie zapomnieć i dać szansę, aby przynajmniej ona zaznała szczęścia, które się jej należało. 
- Halvor, nie rób tego. Przecież się kochacie - prosi mnie, ale kręcę przecząco głową. Nie mając zamiaru dać się przekonać.
- Sophie mnie nienawidzi. Próbując ochronić ją przed niepotrzebnymi zmartwieniami. Mimowolnie zraniłem ją w niewybaczalny dla niej sposób. Ona mi już nigdy nie zaufa. Straciłem ją na zawsze - spoglądam w dal. Starając się oswoić z porażającą prawdziwością wypowiedzianych przez siebie słów.





- Odwiozę cię do domu - zwracam się do Karoline, gdy ponownie znajdujemy się w Asker. Po chwilowej nadziei, że uda mi się odzyskać Sophie. Po raz kolejny, pogrążałem się w poczuciu smutku i rozczarowania z powodu utraconej szansy na szczęście u boku kochanej do szaleństwa przeze mnie dziewczyny.
- W porządku, ale najpierw wrócimy do ciebie i zabierzesz kilka rzeczy. Przeniesiesz się na jakiś czas do domu. Twój pokój już czeka - patrzę na nią z niezrozumieniem.
- Co takiego? To zupełnie niepotrzebne. Lepiej będzie, jak zostanę u siebie - protestuję, nie mając zamiaru ponownie zamieszkać w rodzinnym domu.
- Nie pozwolę ci na to. Jak nigdy potrzebujesz teraz naszego wsparcia. Halvor, nie możesz pogrążyć się w samotności. Prędzej czy później, to źle się skończy. Już raz popełniłam ten błąd i zostawiłam cię samemu sobie. Teraz do tego nie dopuszczę. Zwłaszcza, że niedawno co odzyskałam twoją normalną wersję - byłem przekonany, że bała się o to, iż powrócę do trybu życia, jaki prowadziłem po rozstaniu z Astrid.
- Nie martw się. Nie zacznę znowu imprezować i sypiać z każdą, która stanie na mojej drodze. Tym razem to by nie pomogło, bo żadna nie byłaby w stanie zastąpić mi Sophie - uspokajam ją.
- To nie o to chodzi. Proszę cię, zgódź się. Mama na pewno by się ucieszyła - nadal mnie namawia z błagalnym wyrazem twarzy.
- Dobrze, niech już ci będzie. Ale tylko na kilka dni - ustępuje w końcu, ku jej dużej radości. Dochodząc do wniosku, że to wcale nie jest taki najgorszy pomysł, a towarzystwo rodziny może okazać się zbawienne w tym wyjątkowo trudnym dla mnie momencie.






💓💓💓💓💓💓💓💓💓





Korzystając z wolnego i słonecznego niedzielnego popołudnia. Podczas którego, temperatura nareszcie podskoczyła o kilka kresek powyżej zera. Rozglądam się z delikatnym uśmiechem na ustach po znajomej okolicy. Wystawiając twarz w stronę słońca, ogrzewając się w świetle jego promieni. Chcąc tym samym, jak najwięcej skorzystać z ładnej pogody.





Po długim spacerze, na który dałam się namówić Malcolmowi po niezliczonych i nieprzerwanych prośbach z jego strony. Dotarliśmy w końcu nad jezioro Semsvannet. Jednej z nielicznych turystycznych atrakcji Asker. Podziwiając uroki natury, jakie za sobą niosło, mimo wciąż panującej dookoła zimowej aury.
Nie byliśmy zresztą jedyni, którzy wpadli na podobny pomysł. Dookoła spacerowało sporo osób. Często szczęśliwe rodziny z dziećmi, próbujące nadrobić wspólnie spędzony czas, co w tygodniu było niemożliwe. Czy też zakochane pary, widok których nieustannie przypominał o moim niedawno co zakończonym związku, a zwłaszcza o Halvorze. Który kilkukrotnie obiecywał mi, że latem wybierzmy się tutaj razem i spędzimy cały dzień tylko we dwoje. Wygrzewając się w słońcu albo kąpiąc w jeziorze. Zabrakło nam jednak czasu na realizację jego obietnicy. Zresztą nie jedynej. Było tysiące rzeczy, których nie uda się nam już razem zrobić, mimo planów i zapewnień.






Spoglądając na spokojną i niemal przezroczystą taflę wody. Uświadamiam sobie, że nie byłam tutaj od bardzo dawna. Zapominając, jak odprężająco działał na mnie pobyt w tym miejscu.
W przeszłości z Inge bardzo często odwiedzałyśmy to miejsce. Spędzając nad jeziorem większość letnich i wakacyjnych dni. Pełnych beztroski i śmiechu. Mimo że nie była to jakaś bardzo odległa przeszłość. Czułam się, jakby od tamtych chwil minęła cała wieczność. Nic nie było już, takie jak kiedyś. Przede wszystkim, ja była zupełnie inną osobą.
Po tych wszystkich bolesnych i często trudnych do zaakceptowania przejściach. Inaczej patrzyłam na życie. Nie podchodziłam już do niego z takim optymizmem, jak przed laty. Kiedy myślałam, że wszystko jest proste i osiągnę, co tylko sobie wymarzę. W ostatnich latach spotkało mnie, aż nazbyt złego, aby patrzeć z optymizmem w przyszłość.






- Czym się znowu tak zamartwiasz? - z rozmyślań o przeszłości, wyrywa mnie pytanie stojącego obok Malcolma. Przypatrującego mi się z nieukrywaną troską. Ostatnio często widywałam na jego twarzy ten wyraz, co dobitnie podkreślało, że jestem dla niego ważna.
- Niczym. Po prostu się zamyśliłam. Niektóre miejsca przywołują sporo wspomnień - odwracam wzrok od jeziora. Skupiając swoją uwagę na moim towarzyszu.
- Mam tylko nadzieję, że pozytywnych. Chciałbym, aby na twojej twarzy gościł tylko uśmiech. Zasługujesz na wyłącznie szczęśliwe momenty - dotyka delikatnie dłonią mojego policzka. Gładząc go pieszczotliwie. Ten czuły gest z jego strony, nie wywołuje u mnie jednak, żadnych większych odczuć. Choć przez ułamek sekundy chciałabym, aby było inaczej. Może wtedy łatwiej byłoby mi zapomnieć o Halvorze?
- Chodźmy zobaczyć wodospad. To niedaleko stąd. Przekonamy się, czy nadal jest taki wspaniały jak kiedyś. Ostatni raz widziałam go, jak jeszcze chodziłam do szkoły - ruszam ochoczo w dalszą drogę, wąską ścieżką wznoszącą się delikatnie w górę. Próbując tym samym oczyścić niekomfortową atmosferę, jaka zapanowała między mną a Malcolmem.





Opieram się delikatnie o balustradę mającego swoje lata i podniszczonemu, acz urokliwego drewnianego mostka. Przyglądając z zachwytem niewielkiemu wodospadowi, który prawie w połowie pokryty był soplami lodu. Wywołującymi na mnie oszałamiające wrażenie.
Zamykam na chwilę oczy, wsłuchując się w głośny szum wody. Starając się wyciszyć swój umysł i nabrać nowej energii na poradzenie sobie z dość trudnym okresem czasu, jaki obecnie przechodziłam.





- Pięknie tutaj. Tak przyjemnie i spokojnie. Tylko my i natura. Dziękuję, że mnie namówiłeś na ten spacer. Potrzebowałam tego - Malcolm w ostatnich dniach był bardzo pomocny. Dzięki niemu łatwiej mi było nie myśleć o rozstaniu z Halvorem. Poprzez spotkania z przyjacielem w wolnym czasie. Miałam zdecydowanie mniej momentów na zadręczanie się tym, że po raz kolejny obdarzyłam uczuciem niewłaściwą osobę.
- Mówiłem ci, że nie pożałujesz. Znam cię i wiem, co dla ciebie dobre. Powinnaś się mnie częściej słuchać - zupełnie niespodziewanie Malcolm odkręca mnie w swoją stronę. Wpatrując intensywnie w moje oczy. Tak samo, jak kilka tygodni temu między nami pojawia się dziwne przyciąganie, którego nie potrafię przerwać. Mimo że doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że powinnam.
- Malcolm, nie powinniśmy... - nie daje mi dokończyć. Przykładając delikatnie palec do ust. Przy okazji obrysowując nim ich zarys.
- Sophie, ja już dłużej nie potrafię się powstrzymywać. Zakochuję się w tobie z każdym dniem, coraz bardziej. Im bliżej cię poznaję, tym to uczucie jest głębsze. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego w stosunku do żadnej innej dziewczyny. Teraz już nic nie stoi mi na przeszkodzie, aby o ciebie zawalczyć. Zresztą mam wrażenie, że obydwoje tego chcemy - nie dając mi szans na jakąkolwiek reakcję. Łączy ze sobą nasze usta w czułym, ale zarazem stanowczym pocałunku. Na początku próbuję się nawet poddać chwili i spróbować go odwzajemnić. Jednak po kilku sekundach wiedziałam już, że nie ma to najmniejszego sensu. Dosłownie nic nie czułam. Nasz pocałunek nie sprawiał mi żadnej przyjemności, ani nie wywoływał żadnych uczuć. Jakby tego było mało, nie potrafiliśmy się ze sobą zgrać. Wyczuć tego, co sprawia tej drugiej osobie przyjemność. A przede wszystkim, to nie te usta chciałam całować. To nie ich właściciela kochałam.





- Przepraszam, ale nie mogę - odsuwam się gwałtownie od Malcolma. Żałując, że w ogóle dopuściłam do tego pocałunku. To był ogromny błąd, który może mnie drogo kosztować.
- Rozumiem. Potrzebujesz więcej czasu po ostatnich przejściach. Poczekam, ile tylko będziesz chciała - błędnie odczytuje moją reakcję. Wiedziałam, że tym razem nie uniknę poważnej rozmowy między nami.
- To nie o to chodzi. Malcolm, będę z tobą szczera, bo na to zasługujesz i nie mam prawa cię dłużej zwodzić. Prawda jest taka, że ja nigdy nie będę w stanie zaproponować ci czegoś więcej niż przyjaźni. Nie potrafiłabym obdarzyć cię jakimś głębszym uczuciem, przykro mi - wiedziałam, że zraniłam go tymi słowami. Jednak to w końcu musiało nastąpić i tak bardzo długo odciągałam to w czasie.
- Myślałem, że teraz, gdy znowu jesteś wolna. Mam jakieś szanse u ciebie. To przez Halvora? Nadal go kochasz, prawda? - pyta, choć jego ton głosu sugerował, że był o tym niemal przekonany.
- Nie będę zaprzeczać. Jednak to nic nie zmienia. Jesteś dla mnie świetnym przyjacielem, ale nic poza tym. Nie potrafiłabym cię pokochać. Naprawdę przepraszam, ogromnie mi przykro - ściszam swój głos niemal do szeptu. Nie czując się najlepiej z tym, że musiał to ode mnie usłyszeć. Zwłaszcza, że ostatnio bardzo mi pomagał i starał się, jak tylko mógł, abym pogodziła się z rozstaniem z Halvorem.
- Nie przepraszaj, bo nie masz za co. Nie zmusisz się przecież do miłości. Przynajmniej stawiasz sprawę jasno i niepotrzebnie mnie nie zwodzisz. Ostatnio zacząłem sobie, zbyt dużo wyobrażać. Mam więc za swoje - uśmiecha się do mnie nikle, ale ja doskonale wiedziałam, że był to wymuszony gest.
- To też moja wina. Dawałam ci nie potrzebną nadzieję. Jeszcze raz przepraszam - odwracam od niego wzrok. Bojąc się, że nieodwracalnie zniszczyłam naszą relację. Nie chciałam go stracić. Zbyt wiele już bliskich osób, ostatnio zniknęło z mojego życia, aby pozwolić sobie na kolejną.
- Sophie, nie musisz się o nic obwiniać. Nie zrobiłaś przecież niczego złego. Nie martw się, jakoś sobie z tym poradzę. Musi minąć tylko trochę czasu - jego słowa napawały mnie delikatną nutką nadziei.
- Mogę więc nadal na ciebie liczyć? Nie odejdziesz też z pracy? - staram się upewnić.
- Oczywiście, że zostanę. Gdzie znalazłbym lepszą posadę? Poza tym, wciąż możesz przyjść do mnie z każdym problem. Na pewno zawsze pomogę znaleźć ci jakieś rozwiązanie - zapewnia. Obejmując mnie delikatnie swoim ramieniem. Trwamy tak przez chwilę w milczeniu, pogrążeni we własnych myślach.
- Jestem pewna, że zajdziesz jeszcze kogoś, kto cię uszczęśliwi. Zasługujesz na to. Gdzieś tam na świecie na pewno chodzi twoja druga połówka, która jest ci pisana - uważałam Malcolma za dobrego człowieka, zasługującego na beztroskie życie. Dlatego też chciałam, aby wiodło się mu, jak najlepiej.
- Pamiętaj, że to tyczy się także ciebie. Rozglądaj się więc uważnie. Wracamy? Robi się późno, a przed nami daleka droga - kiwam głową na znak zgody. Po czym podążam za Malcolmem w drogę powrotną. Z pojawiająca się właściwe znikąd wiarą w to, że wszystko się jeszcze jakoś ułoży i będę w stanie ponownie witać z uśmiechem każdy nowy dzień.


____________
Na wstępie chciałam przeprosić za tak długi odstęp czasu między poprzednim rozdziałem, a tym. Jednak ze względu na drobny remont, dopiero wczoraj udało mi się odkopać laptopa spod sterty innych rzeczy i dokończyć pisanie tego rozdziału. :D 
Do zakończenia pozostał, jeszcze jeden + epilog. 
Mam nadzieję, że pojawią się one trochę szybciej niż ten. :)


5 komentarzy:

  1. Jeszcze jeden rozdział i epilog? Kiedy to się stało? ;o
    Przypadek Niklasa udowadnia, że Karma jednak istnieje. To oczywiste, że jego występki musiały doczekać się kary. Biedaczysko myślało, że uda mu się wywinąć z tego wszystkiego. Ale to dlatego, że rodzice zawsze zamiatali jego problemy pod dywan. Nie nauczyli go, że za błędy się płaci, a wręcz robili wszystko, aby wyszedł z kolejnych problemów bez skazy. Sądzę, że cała rodzinka miała szok wymalowany na twarzach gdy odczytano wyrok. Mam jedynie nadzieję, że to go czegokolwiek nauczy. I choć staram się zrozumieć jego matkę, w końcu to jej dziecko i działała pod wpływem negatywnych emocji, uważam że powinna zachować się lepiej, skoro uważa się za "lepszą". Jej oskarżenia w stronę Sophie były kompletnie bezsensowne, w końcu nic i tak by nie zmieniły. Na całe szczęście pojawił się Halvor i odciągnął dziewczynę od tych przykrych słów. Sophie ma taki charakter, że nie ucieka i chce za wszelką cenę coś naprawić bądź wyjaśnić. Jednak w tym przypadku to nie ona powinna otworzyć oczy matce Niklasa.
    Podejrzewałam, że rozmowa Halvora i Sophie nie zakończy się pogodzeniem. Sophie potrzebuje mocnych dowodów na to, że chłopak jest niewinny. Na nic jego słowa o miłości i zapewnienia, że nie zrobił nic złego. Widziała co widziała i wyciągnęła wnioski, jakie wyciągnęłaby każda kobieta. Dlatego cieszę się, że wróciła Karoline i wzięła sprawy w swoje ręce. Halvor jest załamany i nie myśli logicznie, więc potrzebuje kogoś takiego obok siebie. Oczywiście pomysł ze znalezieniem Astrid jest idealny, ale obawiam się, że dziewczyna tak łatwo nie zgodzi się na wyznanie prawdy. Nie ona! Karoline musiałaby mieć solidny argument, aby ją do tego zmusić. Jak widać nawet brat stracił do Astrid cierpliwość. Bo ileż można! Chciałby jej pomóc, ale takiej egoistce nie przetłumaczysz. Mam nadzieję, że i ją dopadnie Karma!
    To chyba pierwszy rozdział z Malcolmem gdzie mnie nie zirytował do granic możliwości :D Byłam pewna, że chłopak zacznie działać i trochę denerwowała mnie jego bezpośredniość. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Sophie cierpi z powodu rozstania i to wykorzystywał. Rozumiem, że ucieszył go taki obrót wydarzeń, jednak powinien być bardziej taktowny. W końcu nie wytrzymał tych podchodów i ją pocałował. Na całe szczęście Sophie nie wpadła w jego ramiona, a jedynie się odsunęła i wyjaśniła mu swoje uczucia względem jego osoby. I o dziwo, ku mojemu zaskoczeniu, przyjął je dobrze. Chyba się polubimy Malcolm :P
    Tyle emocji, tyle niedomówień ... a historia się kończy! Czuję, że kolejny rozdział wręcz połknę :D Czekam z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko mi się czyta ostatnie rozdziały. Okej, byłam zła na Halvora za to, że ukrywał prawdę o Astrid, ale nie aż tak. Serio, smutno mi się robi na sercu, gdy czytam o tym, jak chłopak cierpi. Przecież on naprawdę kocha Sophie i teraz, gdy ona go nienawidzi, przezywa prawdziwe katusze. Wizyta u brata Astrid, zapaliła na moment światełko nadziei, ale niestety równie szybko je zgasiła. Mam jednak nadzieję, że to się zmieni i Halvor jeszcze coś wymyśli. Przecież on i Sophie są sobie po prostu pisani.
    Bardzo za to cieszy mnie fakt, że w końcu Niklas dostał za swoje. Nie wyobrażałam sobie, że mogliby go uniewinnić. Zbyt wiele złego uczynił. Oczywiście po części rozumiem zachowanie jego matki, która po prostu chce chronić swojego jedynego syna, ale jednak mogłaby spróbować spojrzeć na sytuacje oczami Sophie. Mam nadzieję, że apelacja zostanie oddalona, a pobyt w więzieniu da Niklasow ido myślenia.
    Sophie za to w końcu może odetchnąć z ulgą. Przynajmniej pozbyła się jednego problemów. Może znów starać się ułożyć swoje życie.
    Tylko dlaczego ona nie widzi starań Halvora? Dlaczego nie widzi jak bardzo chłopak ją kocha? Przecież przygotował kolacje, błagał o wybaczenie. Wiem, że Sophie wiele w życiu przeszła, ale skoro nadal kocha Halvora to znak, że powinna dać mu drugą szansę.
    Duży plus ma u mnie Malcolm. Bałam się, że nadal będzie narzucał się Sophie, ale on na szczęście przyjął do wiadomości, że będzie co najwyżej przyjacielem. Dobrze, że Sophie będzie miała kolejną osobę, której może zaufać. No i może Malcolm jakoś pomoże Halvorowi? Bo dlaczego by nie.
    To tyle ode mnie. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nawet nie chce o tym myśleć że zaraz koniec. Nie zgadzam się po prostu 😭😭
    Nareszcie Niklas poniósł zasłużoną karę. Choć nie ukrywam mogła być wyższa. Należało mu się.
    Bardzo ale to bardzo żal mi Halvora. Wiem byłam na niego wściekła. Ale co z zrobić jak on jest taki kochany. I zagubiony bez Sophie.
    Jejku ja tak bardzo liczyłam na ta rozmowę. Że wszystko już będzie dobrze.
    A tu nic. Biedny musi cierpieć nadal. No może mu się należało. Ale nie aż tak. Zlituj się Sophie. Błagam 😉
    Jestem po prostu w szoku jeśli chodzi o Malcolma. Myślałam że będzie mieszał j ciągle będzie chciał poderwać Sophie. A on odpuszcza?
    No nie spodziewałam się tego. Naprawdę zapunktowal u mnie.
    Fajnie że Halvor ma wsparcie w siostrze. Niech go pilnuje żeby nic glupiego nie wpadlo mu do głowy. Choć mam wrażenie że on jest już ponad to. I nic takiego się nie stanie.
    Pozdrawiam cieplutko i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale, jak to jeden rozdział plus epilog? :(
    Uff! Niklas w końcu dostał za swoje! Obawiałam się tej rozprawy oraz rodziców Niklasa, bowiem zdawałam sobie sprawę, że są zdolni do wszystkiego... I oczywiście musieli dać popis, ale na całe szczęście sąd nie dał się na to nabrać! Niklas dostał zasłużoną karę i odsiedzi swoje. Może pobyt w więzieniu sprawi, że zmądrzeje, choć jednak w to wątpię. Tacy, jak on chyba nigdy się nie zmieniają...
    Rodzice chłopaka mieli tupet, by po rozprawie osaczać Sophie! Dziewczyna nie jest niczemu winna, co udowodniła w sądzie, a ci dalej swoje. Nie dostrzegają tego złego, co zrobił ich syn, tylko obwiniają wszystkich dookoła. Masakra! Dobrze, że w samą porę zjawił się Halvor i uwolnił dziewczynę od ich towarzystwa.
    Kurcze, jak mi jest go szkoda :( Zawalił i to totalnie, ale żałuje tego z każdym dniem... Myślałam, że jego spotkanie z Sophie przebiegnie trochę inaczej, jednak dziewczyna pozostała nieugięta i pomimo tego, że go kocha nie dała się, tylko uparcie brnęła ku końcowi. Tak mi ich żal :( Sophie też się męczy, bo dalej go kocha, jednak boi się ponownie mu zaufać, co ze względu na jej przeszłość doskonale rozumiem. Karoline wzięła sprawy w swoje ręce i zaczęła przywracać Halvora do porządku. Ja wiedziałam, że ona jest w stanie zdziałać cuda :D Wielka szkoda, że wizyta u brata Astrid okazała się bezowocna, ale może jeszcze nie wszystko stracone... Ich miłość nie może się tak zakończyć! Mam wielką nadzieję, że mimo wszystko Sophie da Halvorowi jeszcze jedną szansę :)
    Jeśli chodzi o Malcolma to pozytywnie mnie zaskoczył! Serio, nie spodziewałam się po nim czegoś takiego. Myślałam, że do uporu będzie walczył o Sophie, a jednak potrafił zrozumieć i uszanować jej decyzję. Wielki plus za to! :)
    Teraz, za każdym razem, gdy widzę skok Halvora to myślę o nim i o Sophie haha :D
    Czekam z niecierpliwością na nowość i przy okazji zapraszam do siebie, na nowe rozdziały - http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ i https://te-entregare-mi-vida.blogspot.com/ :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://niewlasciwy-wybor.blogspot.com zapraszam na rozdział dziewiąty ;*

      Usuń