Czując
ogromną, wręcz nie do opisania ulgę. Opuszczam duszną i
nagromadzoną w głównej mierze negatywnymi emocjami salę rozpraw,
gdzie przed kilkunastoma minutami Niklas został skazany na dwa lata
pozbawienia wolności, ku jego ogromnym protestom i niedowierzaniu
całej rodziny Wallerów. Doskonale wiedziałam, że jako jedyna
byłam przez nich obwiniana o tak niekorzystne rozstrzygnięcie
wydane przez sąd. O czym świadczyły, chociażby ich pełne
nienawiści spojrzenia, skierowane w moim kierunku podczas
odczytywania wyroku, przeszywające niemal na wskroś.
Starałam się je wszystkie zignorować, choć nie było to
najłatwiejsze. Zwłaszcza, że poza pogardliwymi spojrzeniami pan
Waller nie szczędził sobie, także bardzo niesprawiedliwych i
krzywdzących komentarzy na temat mojej osoby, które usłyszałam
podczas kierowania się do wyjścia z sali.
Nie
potrafiłam zrozumieć, jak mogli być tak okrutnymi i pozbawionymi, nawet odrobiny współczucia ludźmi. Nie zauważającymi żadnych z
licznych błędów popełnianych przez ich syna, na które od
niepamiętnych lat przymykali oko, próbując zawsze zamiatać je pod
dywan, aby tylko nie zniszczyły idealnego obrazu
rodziny, jaką starali się grać przed wszystkimi.
Niklas
nie mógł uwierzyć, że naprawdę poniesie karę za swoje haniebne
czyny, których dopuścił się na przestrzeni ostatnich miesięcy.
Jego szok był jeszcze większy szczególnie dlatego, że praktycznie
do samego końca był przekonany, iż zostanie uniewinniony, ponieważ
w jego mniemaniu nie zrobił nic, co mogłoby stać się podstawą do
osadzenia go w zakładzie karnym na kilkanaście miesięcy.
Uparcie brnął
w swoją urojoną teorię, że miał pełne prawo udostępnić te
kompromitujące mnie zdjęcia, bo były jego własnością, a
wszystkich innych rzeczy takich jak nękania, szantażowania czy
zniszczenia mienia bezczelnie się wypierał, choć prokuratura
przedstawiła na nie jednoznaczne dowody.
Grał
pokrzywdzonego starając się wszystkich przekonać, że próbuję
się na nim zemścić za nasze zaszłości z przeszłości.
Wysnuwając teraz wobec niego bezpodstawne
oskarżenia, mające na celu zniszczenie mu całego życia.
Dopiero
podczas ogłoszenia wyroku, którym był poruszony do granic
możliwości, nie potrafiąc w żadnym stopniu zaakceptować jego
treści. Po raz pierwszy podczas trwania całego procesu, stracił
nad sobą panowanie. Ukazując swoje prawdziwe i bezwzględne
oblicze, pełne egoizmu i przekonania o wyższości nad innymi.
Utwierdzając tym samym sąd w słuszności podjęcia przez niego
takiej, a nie innej decyzji.
Wątpiłam
jednak, czy zastosowana wobec Niklasa kara czegokolwiek go
nauczy. Z każdym następnym dniem, wyglądał na coraz bardziej
pozbawionego moralności czy uczuć. Będąc zupełnie
zdemoralizowanym i gotowym posunąć się do nawet najbardziej
perfidnych czynów.
Najgorsze
było jednak to, że on chyba naprawdę nie zdawał sobie sprawy z
tego, że źle robi, a jego czyny krzywdzą i w bardzo okrutny sposób
ranią inne osoby. Uświadomienie mu tego, należało jednakże do
innych osób. Ja na szczęście, właśnie ostatecznie
zamknęłam rozdział z nim związany.
Cieszyłam
się, że mimo moich początkowych obaw czy sporych wątpliwości
odnośnie działalności służb. Koszmar związany z Niklasem i jego
groźbami oraz szantażem, nareszcie dobiegł końca.
W
końcu mogłam zaznać uczucia spokoju i pełnego bezpieczeństwa.
Bez obawiania się, czy któregoś dnia nie spotka mnie kolejna,
bardzo niemiła niespodzianka ze strony mojego byłego chłopaka.
Choć
te kilkadziesiąt minut spędzonych na sali, wśród często zupełnie
obcych mi osób, żądających bardzo dokładnych i szczegółowych
odpowiedzi na wyjątkowo krępujące dla mnie pytania. Było bardzo
wymagające, gdyż po raz kolejny musiałam przełamać swoje bariery
wstydu i w jakiś składany sposób opowiedzieć o swojej burzliwej i
skomplikowanej relacji z Niklasem. Mającej swój finał przed sądem.
Powrót
do kompromitujących dla mnie wspomnień, o których starałam się
zapomnieć, a przede wszystkim mówienie o tym przed taką liczbą
osób, do których nie miałam żadnego zaufania, kosztowało mnie
wiele stresu i nerwów. Zwłaszcza, że obrońca Niklasa za wszelką
cenę, próbował wyprowadzić mnie z równowagi różnymi
insynuacjami i chęcią przedstawienia mnie w jak najgorszym świetle.
Jako niezbyt szanującej się dziewczyny. Dobrowolnie godzącej się
na rzeczy gorszące dla większości społeczeństwa.
W
podobnym zresztą tonie, wypowiadał się o mnie także sam Niklas i
jego rodzice, co było dla mnie wyjątkowo bolesne. W końcu nigdy
nie dałam im nawet najmniejszych podstaw do tak krzywdzącej opinii.
Próba
skutecznej obrony ich syna, była jednak najważniejsza. Ślepa
miłość pani Waller do syna, sprawiła że bez żadnego mrugnięcia
okiem, czy najmniejszego zawahania potrafiła zeznać przed sądem
między innymi, że nigdy na niego nie zasługiwałam i od zawsze
sprowadzałam go na złą drogę poprzez nakłanianie do niemoralnych
rzeczy, a nawet sięgania po nielegalne używki. Nie mogłam
uwierzyć, że słyszę z jej ust te wszystkie brednie.
Szczególnie, że to Niklas wielokrotnie nakłaniał mnie do takich
rzeczy.
Na
szczęście sędzia dał większą wiarę moim zeznaniom, a także
Inge i Halvora. Którzy nie przedstawili Niklasa w korzystnym
świetle, ku dezaprobacie wynajętego przez państwa Wallerów
adwokata. Zarzucającego im stronniczość ze względu na stosunki
łączące mnie z nimi.
Przez
chwilę byłam nawet przerażona, że sędzia przychyli się do jego
wniosku o wyłączenie z materiału dowodowego ich zeznań. Co
wytrąciłoby prokuraturze kilka ważnych argumentów. Sędzia
prowadzący rozprawę postanowił jednak na to nie przystać. Dzięki
czemu sprawiedliwości, stało się tym razem zadość.
-
Nie myśl sobie, że wygrałaś. My tego tak nie zostawimy. Złożymy
apelację, która na pewno zostanie pozytywnie rozpatrzona. Niklas
nie zmarnuje sobie przez ciebie życia - czekając na korytarzu na
Inge. Zostaję zaatakowana przez państwa Wallerów. Nadal byli
wyraźnie wstrząśnięci wyrokiem. Mężczyzna patrzył na mnie z
jawną pogardą, natomiast jego żona łkała cicho w jego ramionach.
Pogrążona w ogromnej rozpaczy.
-
Naprawdę myślą państwo, że chciałam aby do tego doszło? Niklas
jednak nie pozostawił mi wyboru. Wielokrotnie go prosiłam, żeby
zostawił mnie w spokoju, ale do niego nic nie docierało. Musiałam
to zgłosić na policję, inaczej doszłoby w końcu do jakiejś
tragedii - bronię się. Czując fatalnie z tym, że próbują
wzbudzić u mnie poczucie winy.
-
On tylko chciał do ciebie wrócić. To miłość popchnęła go do
tego wszystkiego, a teraz przez ciebie mój ukochany synek trafi
do więzienia. Jak mogłaś, Sophie? Zapomniałaś już ile
razem przeżyliście? To naprawdę się dla ciebie nie liczy? - mama
Niklasa spogląda na mnie pełnymi łez oczami. Wyraźnie i bez grama
zawahania oskarżając o przykre wydarzenia, jakie spotkały jej
rodzinę. Zaczynam się nerwowo rozglądać po korytarzu w
poszukiwaniu Inge, która miała tylko skorzystać z łazienki.
Ogromie potrzebowałam w tym momencie jej wsparcia. Nie radząc sobie
najlepiej z coraz ostrzejszymi oskarżeniami rodziców Niklasa.
Śmiało sobie poczynali, a ja byłam za słaba, aby umieć się im
przeciwstawić.
-
Naprawdę mieli by państwo, choć odrobinę przyzwoitości i
zostawili Sophie w spokoju. Wystarczająco dużo się już
wycierpiała przez całą waszą rodzinę. Jedynym winnym
tutaj jest wasz syn, który chciał zniszczyć jej życie. Za co
teraz poniesie w pełni zasłużoną karą - nieoczekiwanie do naszej
rozmowy wtrąca się Halvor, który musiał przysłuchiwać się jej
od jakiejś już chwili. Staje kilka centymetrów przede mną,
jakby instynktownie próbował mnie zasłonić. Chroniąc
tym samym przed atakującym mnie słownie małżeństwem. Mimo że
nadal miałam do niego ogromny żal. Teraz byłam mu najzwyczajniej w
świecie wdzięczna, że postanowił mi pomóc.
-
Chłopcze, to nie dotyczy ciebie, więc się nie wtrącaj. Kultura
tego wymaga - pana Wallera niespodziewana interwencja Halvora,
jeszcze mocniej wyprowadza z równowagi.
-
Kultura? Może najpierw nauczycie znaczenia tego słowa swojego syna?
Tak się składa, że ja doskonale wiem, co ono znaczy. Dlatego też
nikomu nie pozwolę obrażać Sophie w mojej obecności, bo ona na to
niczym sobie nie zasłużyła. Jest wspaniałą dziewczyną, czego
praktycznie nikt nie potrafi docenić, a już na pewno nie Niklas.
Żegnam państwa - po wypowiedzeniu tych słów stanowczym głosem.
Przesiąkniętym złością i niechęcią. Łapie mnie za rękę,
łącząc nasze dłonie. Pociągając za sobą w stronę
wyjścia. Byłam tak zaskoczona obrotem sytuacji, że nie wyrywam od
razu swojej dłoni. Pozwalając samej sobie, choć przez chwilę
nacieszyć się namiastką jego namacalnej bliskości. Wypełniającej
w jakimś stopniu nieustanną pustkę, jaką odczuwałam po naszym
rozstaniu.
Przez
te kilkanaście sekund miałam wrażenie, że znowu wszystko jest w
porządku, a my jesteśmy ze sobą razem szczęśliwi. To złudne
uczucie znika jednak od razu, gdy tylko przypominam sobie jego widok
z Astrid stający mi niespodziewanie przed
oczyma. Wywołując tym samym, kolejne pokłady bólu i
niezrozumienia, dlaczego Halvor postanowił zranić mnie w tak
okrutny sposób.
-
Wszystko w porządku? -pyta, gdy opuszczamy budynek.
-
Tak. Dziękuję za pomoc. Sama powinnam od nich odejść, ale ich
wyrzuty mnie po prostu sparaliżowały - zaczynam się mimowolnie
tłumaczyć. Sama nie wiedząc, po co.
-
Sophie, nie próbuj się tylko teraz zacząć obwiniać. Niklas sam
się o to prosił. Nie jesteś niczemu winna, słyszysz? - Halvor
zmusza mnie do spojrzenia na niego. Sprawdzając tym samym, czy na
pewno nie zaczęłam myśleć inaczej.
-
Wiem o tym. Jednak mimo wszystko na jakiś sposób współczuję pani
Waller. To w końcu jej jedyny syn. Matka zawsze będzie kochała
swoje dziecko, jakie ono by nie było i nigdy nie pogodzi się z tym,
że może dziać się mu jakaś krzywda. To musi być dla niej
ogromnie trudne - opieram się o ścianę budynku. Starając się
wyrzucić z głowy jej pełne bólu spojrzenie. To wszystko było
ogromnie trudne i wolałabym, aby zostało nam oszczędzone. Niestety
upartość Niklasa nam to uniemożliwiła.
-
Poradzi sobie. Niklas w końcu kiedyś wyjdzie. Poza tym, będzie
miała z nim cały czas kontakt. Przestań się tym zadręczać.
Najlepiej będzie, jak zapomnisz o całym tym koszmarze, a przede
wszystkim o tych ludziach. Podrzucić cię do restauracji? -
proponuje z widoczną nadzieją w oczach, że się na to zgodzę.
-
Nie trzeba. Inge ma mnie odwieźć - odpowiadam, zaczynając się
czuć niezręcznie w jego towarzystwie. Nasze rozstanie było, zbyt
świeże. Abym była w stanie zacząć traktować go zwyczajnie.
-
W porządku. Ale nasze wieczorne spotkanie nadal jest aktualne? -
chce się upewnić. Ogromnie mu na nim zależało w przeciwieństwie
do mnie. Ja nie widziałam w tym wszystkim najmniejszego sensu.
-
Tak, nic się nie zmieniło. Idę poszukać Inge. Pewnie zastanawia
się, gdzie zniknęłam. Do zobaczenia - nie silę się na większe
pożegnanie. Wchodzę z powrotem do wnętrza budynku. Pokonując
po raz kolejny korytarze sądu, zaczynam się bardzo obawiać naszej
rozmowy. Nie miałam pojęcia, czy starczy mi siły, aby ostatecznie
wszystko między nami zakończyć. Jednakże inna opcja nie wchodziła
po prostu w grę.
Kochałam
Halvora, ale nie mogłam mu wybaczyć. Życie w nieustannym strachu i
podejrzeniach, że jego zdrada może się powtórzyć nie miało
żadnej racji bytu. Lepiej było to wszystko skończyć teraz
niż męczyć się przez jakiś czas, a potem dojść do podobnego
wniosku. Najwyższy czas było się pogodzić z tym, że nam nie
wyszło i ruszyć dalej. Już osobno i z innymi planami na życie.
-
Sophie, jesteś pewna, że to dobra decyzja, aby się z nim zobaczyć?
Wiesz, że będzie robił wszystko, abyś tylko do niego wróciła?
Proszę cię, tylko nie daj się nabrać na jego puste obietnice -
Malcolm był wyraźnie niezadowolony z mojego spotkania z Halvorem, o
którym dowiedział się przed kilkunastoma minutami, gdy
poprosiłam go o zostanie z Therese trochę dłużej i pomoc kobiecie
z zamknięciem restauracji. Moja nieodzowna powiernica w
przeciwieństwie do niego był bardzo zadowolona z takiego
obrotu sytuacji. Gdy tylko zwierzyłam się jej po powrocie
z sądu z planów na najbliższy wieczór w pełni je poparła.
Therese, wciąż miała nadzieję, że pogodzę się z Halvorem.
Zresztą tak samo jak Inge. Niestety tym razem będę musiała je
rozczarować. Dla
nich wszystko wyglądało na
proste, ale to nie one znajdowały się na moim miejscu i nie
doznawały rozczarowania za rozczarowaniem.
-
To nie ma znaczenia, co będzie robił. Ja już podjęłam decyzję i
jej nie zmienię. To definitywny koniec między nami. Jedyne czego
teraz chcę, to zamknąć wszystkie nasze sprawy. Zakończyć
ten rozdział i ruszyć dalej - moje zapewnienia chyba go
przekonują, ponieważ przestaje drążyć temat, uśmiechając się
do mnie z błyskiem w oku.
-
Myślałem jednak, że spędzimy ten wieczór razem. Miałem już
nawet pewne plany - był niepocieszony z powodu takiego obrotu
wydarzeń.
-
Cokolwiek zaplanowałeś, będzie do tego jeszcze nie jedna okazja.
Zresztą trochę ode mnie odpoczniesz. Ostatnio poświęcasz mi
większość swojego czasu, a masz także innych znajomych, których
zaniedbujesz - nie chciałam być traktowana przez niego w wyjątkowy
sposób. Kolejne komplikacje nie były mi do niczego potrzebne.
-
Inni mnie nie obchodzą. Twoje towarzystwo jest dla mnie w pełni
wystarczające. Każda chwila z tobą jest wyjątkowa. Mógłbym
spędzać z tobą każdą sekundę, a i tak by mi się to nie
znudziło - na twarzy Malcolma pojawia się niepokojący wyraz
rozmarzenia. Przeczuwałam, że wielkimi krokami zbliżała się
między nami poważna rozmowa, która może go niestety skrzywdzić.
Obawiałam się jego uczuć, które podejrzewałam, że żywi w
stosunku do mnie. Przede wszystkim dlatego, że mogły
zniszczyć one naszą dotychczasową relację. Czego za nic bym
nie chciała.
-
Muszę już iść. Do jutra - żegnam się z nim w pośpiechu,
zakładając na siebie ciepły szalik. Nie próbując dłużej
przeciągać naszej rozmowy. Sprawdzam przy okazji zawartość
swojej torebki i czy nie zapomniałam przypadkiem czegoś ze
sobą zabrać.
Rozglądam
się po znajomych wnętrzach mieszkania Halvora. Przywołujących wspomnienia naszych wspólnie spędzonych w nim chwil. Kiedy byliśmy
ze sobą szczęśliwi, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Po
odkryciu jego romansu z Astrid, wcale nie byłam już przekonana, czy
nie były one wyłącznie jeszcze jednym aktem, granego
przez niego przedstawienia.
-
Spodziewasz się kogoś? Może przeszkadzam? - pytam, wskazując na
elegancko nakryty stół, nad którym musiał się na pewno sporo
napracować. Czuję ukłucie zazdrości i żalu na samą myśl, że
mógłby spędzić ten wieczór w towarzystwie jakiejś innej
dziewczyny. Mimo że miał do tego pełne prawo. Był w końcu wolny.
-
Przygotowałem to dla nas. Chciałem, abyśmy porozmawiali w miłej
atmosferze - podchodzi do mnie bliżej. Uśmiechając się
nieznacznie. Doskonale widziałam w jego oczach nadzieję na nasze
pogodzenie, która za kilka minut, miała mu zostać brutalnie
odebrana.
-
Nie potrzebnie się fatygowałeś. Wpadłam właściwie tylko
na chwilę. W głównej mierze, aby ci to oddać - wyciągam z
torebki kopertę z pieniędzmi i pudełeczkiem, które zawierało mój
świąteczny prezent otrzymany od niego. Zadośćuczynienie za
krzywdy wyrządzone przez Niklasa, przynajmniej na coś się
przydało. Dzięki czemu bez żadnych przeszkód, mogłam w całości
spłacić zaciągnięty dług u Halvora. Zwrot którego był dla mnie
sprawą honoru.
-
Sophie, co ty robisz? Nie przyjmę tego od ciebie. To był
przecież prezent, a kwestię pieniędzy też sobie wyjaśniliśmy.
Miałaś mi niczego nie oddawać - patrzy z niezrozumieniem na
trzymane w mojej dłoni przedmioty. Kręcąc z niezadowoleniem głową,
że w ogóle wpadłam na pomysł jakiegokolwiek zwrotu.
-
W obecnej sytuacji te kolczyki to zbyt drogi podarunek, abym mogła
go zatrzymać. Co do pieniędzy, nie chcę być ci nic winna. Nie
jesteś zmuszony, aby czegokolwiek mi bezpowrotnie ofiarowywać. Poza
tym, pieniądze na pewno ci się przydadzą. Możesz sprawić za nie
jakiś elegancki i drogi prezent dla Astrid. Pewnie bardzo się
ucieszy - nie potrafię odmówić sobie tej drobnej złośliwości.
Następnie odkładam rzeczy na pobliski stolik, gdy nie udaje mi się
wręczyć ich mu do rąk.
-
Astrid to dla mnie zakończony rozdział od bardzo dawna. Możesz mi
nie wierzyć, ale przysięgam ci, że nigdy cię nie zdradziłem. Ani
z Astrid, ani z żadną inną. Tylko ty się dla mnie liczysz. Ona to
wszystko wtedy ukartowała, a ja dałem się naiwnie podejść i
nabrać na jej potrzebę wsparcia czy pomocy od drugiej osoby.
Sophie, naprawdę kocham tylko ciebie. Niczego nie udaję. Błagam
cię, wybacz mi moją głupotę i daj ostatnią szansę. Tęsknię za
tobą i bardzo potrzebuję - patrzy na mnie błagalnym spojrzeniem.
Zdesperowany i na granicy wytrzymałości. Sprawiał wrażenie równie
załamanego i cierpiącego, jak ja. Sama już nie wiedziałam, w
co mam wierzyć. Kłamstwa mieszały się z prawdą, wywołując
zupełny mętlik w głowie.
-
Załóżmy, że to co mówisz jest prawdą. W co i tak szczerze
wątpię. Nie zmienia to jednak faktu, że z premedytacją przez
kilka tygodni mnie okłamywałeś. Zatajając tak istotną
sprawę, jak wasze spotkania. Tyle razy pytałam, co się dzieje, a
ty zamiast powiedzieć prawdę, wymyślałeś coraz to nowsze wymówki
- jego kłamstwa mimo upływu czasu, nadal bolały tak samo. Nie
pozwalając mi zaryzykować i przynajmniej spróbować uwierzyć w
jego zapewnienia o miłości do mnie.
-
Chciałem ci powiedzieć, ale po prostu się bałem twojej reakcji.
Tego, że nie uwierzysz mi, że chciałem tylko pomóc Astrid.
Byliśmy na samym początku naszego związku i nie chciałem
wystawiać go na taką poważną próbę. Wywoływać w
tobie niepotrzebnej zazdrości czy podejrzeń, że łączy mnie z
Astrid coś więcej. Jestem pewien, że pojawiły by się u ciebie
takie wątpliwości - tłumaczy mi, ale zupełnie to do mnie nie
trafia.
-
Gdybyś naprawdę miał szczere intencje od razu byś mi o
wszystkim powiedział. W związku nie ma się przed sobą tajemnic, a
już na pewno nie takich. Poza tym, próbowałabym to zrozumieć. Nie
byłoby to łatwe, ale starałabym się zaakceptować wasze
spotkania. Wierząc, że naprawdę chcesz jej tylko pomóc. Na tym w
końcu polega zaufanie, które teraz już niestety nie
istnieje. Już nigdy w nic ci nie uwierzę - odsuwam się
gwałtownie, gdy próbuje złapać moją dłoń.
-
Sophie, co mam zrobić, aby to wszystko naprawić? Ja nie mogę cię
stracić. Jesteś dla mnie wszystkim. Nie potrafię bez ciebie żyć
- Halvor był na tyle zdesperowany, że łapał się dosłownie
wszystkiego, przez co wszystko mi jeszcze dodatkowo utrudniał.
-
Jest za późno na cokolwiek. Halvor, to koniec. Nie potrafię
zapomnieć o tym, co się stało. Tak samo, jak nie jestem w stanie
ponownie ci zaufać. To trudne, ale tak będzie dla
nas najlepiej. Czasami związki nie wychodzą. Zwłaszcza
takim osobom po przejściach jak my. Mimo wszystko życzę ci
szczęścia. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie i wiele
osiągniesz. Powodzenia - wypowiadam te słowa drżącym głosem,
starając się powstrzymać ze wszystkich sił od płaczu. Następnie
podchodzę do niego. Całując delikatnie w policzek. Ten ostatni
raz, pozwalając sobie na czuły gest w stosunku do jego osoby. Po
czym nie zważając na jego wołania wybiegam z mieszkania. Dopiero
na zewnątrz pozwalając sobie na gorzkie łzy rozpaczy za utraconą
szansą na szczęśliwe życie u boku ukochanej osoby. To wszystko
było jeszcze trudniejsze niż przypuszczałam.
💓💓💓💓💓💓💓💓💓
Ostre,
słoneczne światło dnia, przedzierające się niespodziewanie przez
zasłonięte dotąd szczelnie okna. Drażnią boleśnie moje oczy. Z
rozdrażnieniem nakrywam swoją twarz poduszką, przekręcając się
na łóżku w stronę ściany. Marząc wyłącznie o dobiegnięciu
końca tego dnia, jak i następnych. Będącymi pozbawionymi dla
mnie jakiegokolwiek sensu.
-
Karoline, zaciągnij te cholerne rolety. Chcę spać - żądam od
swojej siostry, która zgodnie ze swoją nową rutyną. Przyszła
skontrolować mój stan i samopoczucie, które od czasu ostatniego
spotkania z Sophie i jej stanowczemu zapewnieniu, że między nami
nastąpił definitywny koniec, znajdowało się w opłakanym stanie.
-
Nie ma mowy. Dość tego użalania się nad sobą. Nie spędzisz
kolejnego dnia w łóżku. W taki sposób na pewno nie odzyskasz
Sophie. Masz pięć minut na doprowadzenie się do porządku i
znalezienie kluczyków od samochodu w tym bałaganie. Czekam na
ciebie w kuchni - nie rozumiałem do czego były jej one potrzebne.
Ja nie zamierzałem się stąd nigdzie ruszać. Dlatego też ignoruję
jej polecenie. Starając się ponownie zasnąć. Sen jak jedyny
w ostatnim czasie przynosił mi ukojenie. Pozwalając przynajmniej, choć przez kilka godzin nie myśleć, jak koncertowo znowu wszystko
zniszczyłem.
-
Halvor! Została ci jeszcze minuta. Jeśli w tej chwili nie
wstaniesz, osobiście ściągnę cię z tego łóżka, ale zapewniam,
że to nie będzie dla ciebie przyjemne - krzyk Karoline dobiegający
z dalszej części mieszkania. Jasno sugerował, że tym razem mi nie
odpuści. Dlatego też z głośnym westchnieniem niezadowolenia,
podnoszę się z łóżka. Podążając posłusznie w wyznaczone
przez siostrę miejsce.
-
Wytłumaczysz mi, co ty takiego znowu kombinujesz? - pytam, biorąc
od niej kubek ze świeżo zaparzoną kawą. Mającą w założeniu
postawić mnie na nogi.
-
Próbuję pomóc ci odzyskać twoją ukochaną, którą straciłeś
na własne życzenie. Jak można było być tak głupim? Ty na pewno
jesteś moim bratem? Inteligencja raczej na to nie wskazuje - kręci
z dezaprobatą głową. Co zapewne było wstępem do jej kolejnego
wykładu na temat mojego nieodpowiedzialnego postępowania. Od kiedy
tylko wróciła z Austrii i dowiedziała się o moim rozstaniu z
Sophie. Niemal codziennie wytyka mi wszystkie błędy, jakie
popełniłem. Wcale się przy tym ze mną nie patyczkując. Jedyną
pocieszającą rzeczą było, że złość na mnie stopniowo jej
mijała. Do końca życia jednak nie zapomnę o piekle jakie mi
urządziła, gdy przyszła do mnie po spotkaniu z Sophie,
podczas którego dziewczyna podobno przypominała cień dawnej
siebie. Obwiniała mnie wtedy dosłownie o całe zło tego
świata, grożąc że jeśli tego nie naprawię to się
mnie wyrzeknie.
-
Błagam cię, tylko znowu nie zaczynaj. Mam już dość słuchania o
swojej beznadziejności. Sam zdaję sobie z niej świetnie
sprawę. Powiedz mi lepiej, jaki masz pomysł, bo ja już
próbowałem wszystkiego - stopniowo traciłem nadzieję, że mogę
jeszcze cokolwiek zdziałać w kwestii przekonania Sophie, że nigdy
jej nie zdradziłem.
-
To proste. Złożymy małą wizytę Astrid i choćby siłą
zmuszę ją do spotkania z Sophie i opowiedzenia, jak było naprawdę.
Ja uwierzyłam ci na słowo, bo znam cię od dziecka i jestem
twoją siostrą, ale ona potrzebuje dowodów twojej niewinności, a
tylko jedna osoba może je przedstawić - patrzę z niezrozumieniem
na Karoline. Uznając, że to jakiś kiepski żart.
-
To niemożliwe. Ja nawet nie wiem, gdzie mam jej szukać. Zresztą
Astrid na pewno w niczym mi nie pomoże. Jest na to, zbyt egoistyczna
- z góry skazuję ten pomysł na porażkę. Nie mając zamiaru,
podejmować się jego realizacji. To nie miało najmniejszego sensu.
-
Mam adres jej brata, wczoraj wyciągnęłam go od ich rodziców.
Przecież podobno się u niego zatrzymała. To wcale nie jest
daleko. Pojedźmy tam i przynajmniej spróbujmy. Jeśli
Astrid tam przebywa to resztą się nie przejmuj. Ja już
się nią zajmę. Tak jej nawtykam, że w podskokach poleci na
spotkanie z Sophie i będzie ją przepraszać i błagać o
wybaczenie. Nie traćmy czasu, zbieraj się - widząc determinację
na twarzy siostry. Postanawiam ten ostatni raz spróbować zawalczyć.
Nie miałem w końcu nic do stracenia. Mogłem jedynie zyskać.
Droga
do Sarpsborga, gdzie od kilku już lat zamieszkiwał brat Astrid wraz
z rodziną. Upływa nam na snuciu możliwych scenariuszy przebiegu
spotkania z moją byłą dziewczyną. Karoline wprost kipiała ze
złości na nią. Określając ją, coraz mocniejszymi
epitetami. Przez co, zaczynałem się powoli obawiać
ich możliwej konfrontacji. Doskonale wiedziałem, że moja siostra,
gdy znajdowała się w takim stanie, stawała się nieobliczalna i
lepiej było schodzić jej z drogi.
-
Co z przyszłotygodniowymi zawodami? Masz zamiar się na nich
pojawić? - nieoczekiwanie zmienia temat na taki, którego wolałem
uniknąć.
-
Raczej sobie odpuszczę. To tylko Puchar Kontynentalny, w którym i
tak nie mam szans walczyć o coś poważnego. Wszyscy i tak skupiają
się na trwających Igrzyskach. Poza tym, kazano mi odpocząć i nie
przeciążać kostki. Mam być gotowy na następne zawody Pucharu
Świata - odpowiadam po dłuższej chwili. Co Karoline kwituje
karcącym spojrzeniem.
-
Nie mam pojęcia, jak ktokolwiek mógł nabrać się na tą twoją
żałosną symulację kontuzji. Czy wasz sztab medyczny jest ślepy?
- przekręcam oczami słuchając kolejnych słów potępiających
moje zachowanie.
-
Zaliczyłem upadek na treningu, prawda? Woleli więc nie ryzykować,
słysząc że nadal odczuwam ból. Zresztą trochę odpoczynku mi nie
zaszkodzi. Muszę się jakoś pozbierać, a to wcale nie jest takie
łatwe - choć próbowałem, nie potrafiłem wrócić do normalności.
Nauka życia bez Sophie, stanowiła dla mnie nie lada wyzwanie.
Szczególnie, że nie chciałem wieść go bez niej. Bez jej
osoby traciło ono cały swój urok i koloryt.
-
Ja z tobą po prostu nie wytrzymam. Jesteś nieznośny i
nieodpowiedzialny - odwraca się obrażona w stronę bocznego
okna. Wydymając zabawnie policzki niczym w ten sam sposób, co w
dzieciństwie, kiedy nie dostawała czegoś, co sobie zamarzyła.
Dzięki czemu, po raz pierwszy od dawna wybucham szczerym i głośnym
śmiechem. Nie mogąc się opanować.
Pukam
z narastającym zdenerwowaniem w drzwi od domu Davida, brata Astrid.
Czekając, aż ktoś raczy nam otworzyć. Po trwającym wieki
oczekiwaniu, starszy o kilka lat ode mnie mężczyzna otwiera w końcu
drzwi. Wpatrując się w nas z nieukrywanym zaskoczeniem.
-
Halvor? Co ty tutaj robisz? - pyta zszokowany. Zapewne byłem
ostatnią osobą, którą spodziewał się ujrzeć.
-
Muszę zobaczyć się z Astrid. To bardzo pilne. Jest w domu? -
miałem nadzieję, że usłyszę pozytywną
odpowiedź. Dalsze oczekiwanie na nią, byłoby niezwykle
uciążliwe. Miałem dość tego towarzyszącego mi napięcia,
które odczuwałem od kiedy tylko wyjechaliśmy z miasta.
-
Przykro mi, ale ona już tutaj nie mieszka od ponad tygodnia. Rzuciła
pracę, twierdząc że to nie dla niej, a potem spakowała swoje
rzeczy i bez żadnego słowa wyjaśnień odeszła. Zresztą, jak
zawsze. Tym razem straciłem już do niej ostatnie pokłady
cierpliwości - wyglądało na to, że moja była dziewczyna, nadal
niczego się nie nauczyła i wciąż uważała, że życie lekkoducha
do czegokolwiek ją zaprowadzi.
-
Wiesz może dokąd się udała? Naprawdę musimy ją znaleźć - do
rozmowy dołącza Karoline, która tak samo jak ja, była ogromnie
rozczarowana takim obrotem sprawy.
-
Przykro mi, ale nie powiedziała mi, gdzie się wybiera. Za jakiś
czas pewnie wróci z podkulonym ogonem i kolejną porażką na
koncie. Udając, że tym razem naprawdę zrozumiała swoje błędy i
to się już nigdy nie powtórzy - David wyraźnie był już zmęczony
postępowaniem Astrid. Choć zawsze stał murem za swoją młodszą
siostrą, tym razem chyba nawet już on zrozumiał, że ona nie
zasługuje na jakiekolwiek zaufanie czy pomoc z niczyjej strony.
-
Rozumiem. Gdyby jednak się z tobą skontaktowała przekaż jej,
aby zadzwoniła pod ten numer. Twoja siostra bardzo namieszała po
raz kolejny w życiu Halvora i tylko ona może to teraz odkręcić -
Karoline podaje mu małą kartkę ze swoim numerem telefonu. To
jedyne, co mogła zrobić.
-
Co znowu zrobiła? - pyta, zapraszając nas do środka. Jakby
przeczuwał dłuższą rozmowę. Mnie było już wszystko jedno,
dlatego zajmuję miejsce na kanapie w jego salonie i przez
następne minuty opowiadam mu o wszystkim, coraz mocniej go szokując.
-
Mogę jedynie za nią przeprosić. Nie wiem, co Astrid sobie myślała.
W przeszłości wyrządziła ci już i tak, zbyt wiele krzywd.
Naprawdę bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że wszystko się jeszcze
jakoś poukłada. Zasługujesz na to. Jesteś naprawdę w porządku
chłopakiem - zaskakują mnie usłyszane od niego słowa. Zwłaszcza,
że w przeszłości nie mieliśmy ze sobą, jakiś nadzwyczaj dobrych
stosunków.
-
Nie przejmuj się. Nie udało się, ale to jeszcze nie koniec. Będę
tak długo przekonywała Sophie, że mówisz prawdę, aż w końcu
uwierzy. Nie odpuszczę, dopóki się nie pogodzicie i nie będziecie
znowu szczęśliwi - po opuszczeniu domu Davida. Siostra stara się
mnie pocieszyć, co nie odnosi jednak żadnych rezultatów.
-
Daj spokój. Czas się pogodzić z tym, że to koniec i
uszanować decyzję Sophie. Usunę się z jej życia, tak jak mnie o
to poprosiła - musiałem pozwolić jej o mnie zapomnieć i dać
szansę, aby przynajmniej ona zaznała szczęścia, które się jej
należało.
-
Halvor, nie rób tego. Przecież się kochacie - prosi mnie, ale
kręcę przecząco głową. Nie mając zamiaru dać się przekonać.
-
Sophie mnie nienawidzi. Próbując ochronić ją przed niepotrzebnymi
zmartwieniami. Mimowolnie zraniłem ją w niewybaczalny dla niej
sposób. Ona mi już nigdy nie zaufa. Straciłem ją na zawsze -
spoglądam w dal. Starając się oswoić z porażającą
prawdziwością wypowiedzianych przez siebie słów.
- Odwiozę cię
do domu - zwracam się do Karoline, gdy ponownie znajdujemy się w
Asker. Po chwilowej nadziei, że uda mi się odzyskać Sophie. Po raz
kolejny, pogrążałem się w poczuciu smutku i rozczarowania z powodu
utraconej szansy na szczęście u boku kochanej do szaleństwa przeze
mnie dziewczyny.
-
W porządku, ale najpierw wrócimy do ciebie i zabierzesz kilka
rzeczy. Przeniesiesz się na jakiś czas do domu. Twój
pokój już czeka - patrzę na nią z niezrozumieniem.
-
Co takiego? To zupełnie niepotrzebne. Lepiej będzie, jak zostanę u
siebie - protestuję, nie mając zamiaru ponownie zamieszkać w
rodzinnym domu.
-
Nie pozwolę ci na to. Jak nigdy potrzebujesz teraz naszego wsparcia.
Halvor, nie możesz pogrążyć się w samotności. Prędzej czy
później, to źle się skończy. Już raz popełniłam ten błąd i
zostawiłam cię samemu sobie. Teraz do tego nie dopuszczę.
Zwłaszcza, że niedawno co odzyskałam twoją normalną wersję -
byłem przekonany, że bała się o to, iż powrócę do trybu życia,
jaki prowadziłem po rozstaniu z Astrid.
-
Nie martw się. Nie zacznę znowu imprezować i sypiać z każdą,
która stanie na mojej drodze. Tym razem to by nie pomogło, bo żadna
nie byłaby w stanie zastąpić mi Sophie - uspokajam ją.
-
To nie o to chodzi. Proszę cię, zgódź się. Mama na pewno by się
ucieszyła - nadal mnie namawia z błagalnym wyrazem twarzy.
-
Dobrze, niech już ci będzie. Ale tylko na kilka dni - ustępuje w
końcu, ku jej dużej radości. Dochodząc do wniosku, że to wcale
nie jest taki najgorszy pomysł, a towarzystwo rodziny może okazać
się zbawienne w tym wyjątkowo trudnym dla mnie momencie.
💓💓💓💓💓💓💓💓💓
Korzystając
z wolnego i słonecznego niedzielnego popołudnia. Podczas którego,
temperatura nareszcie podskoczyła o kilka kresek powyżej zera.
Rozglądam się z delikatnym uśmiechem na ustach po znajomej
okolicy. Wystawiając twarz w stronę słońca, ogrzewając się w
świetle jego promieni. Chcąc tym samym, jak najwięcej skorzystać
z ładnej pogody.
Po
długim spacerze, na który dałam się namówić Malcolmowi
po niezliczonych i nieprzerwanych prośbach z jego strony.
Dotarliśmy w końcu nad jezioro Semsvannet. Jednej z nielicznych
turystycznych atrakcji Asker. Podziwiając uroki natury, jakie za
sobą niosło, mimo wciąż panującej dookoła zimowej aury.
Nie
byliśmy zresztą jedyni, którzy wpadli na podobny pomysł. Dookoła
spacerowało sporo osób. Często szczęśliwe rodziny z dziećmi,
próbujące nadrobić wspólnie spędzony czas, co w tygodniu
było niemożliwe. Czy też zakochane pary, widok których
nieustannie przypominał o moim niedawno co zakończonym związku, a
zwłaszcza o Halvorze. Który kilkukrotnie obiecywał mi, że latem
wybierzmy się tutaj razem i spędzimy cały dzień tylko we dwoje.
Wygrzewając się w słońcu albo kąpiąc w jeziorze. Zabrakło nam
jednak czasu na realizację jego obietnicy. Zresztą nie
jedynej. Było tysiące rzeczy, których nie uda się nam już
razem zrobić, mimo planów i zapewnień.
Spoglądając
na spokojną i niemal przezroczystą taflę wody. Uświadamiam sobie,
że nie byłam tutaj od bardzo dawna. Zapominając, jak odprężająco
działał na mnie pobyt w tym miejscu.
W
przeszłości z Inge bardzo często odwiedzałyśmy to miejsce.
Spędzając nad jeziorem większość letnich i wakacyjnych dni.
Pełnych beztroski i śmiechu. Mimo że nie była to jakaś bardzo
odległa przeszłość. Czułam się, jakby od tamtych chwil minęła
cała wieczność. Nic nie było już, takie jak kiedyś. Przede
wszystkim, ja była zupełnie inną osobą.
Po
tych wszystkich bolesnych i często trudnych do zaakceptowania
przejściach. Inaczej patrzyłam na życie. Nie podchodziłam już do
niego z takim optymizmem, jak przed laty. Kiedy myślałam, że
wszystko jest proste i osiągnę, co tylko sobie wymarzę. W
ostatnich latach spotkało mnie, aż nazbyt złego, aby patrzeć z
optymizmem w przyszłość.
-
Czym się znowu tak zamartwiasz? - z rozmyślań o przeszłości,
wyrywa mnie pytanie stojącego obok Malcolma. Przypatrującego mi się
z nieukrywaną troską. Ostatnio często widywałam na jego twarzy
ten wyraz, co dobitnie podkreślało, że jestem dla niego ważna.
-
Niczym. Po prostu się zamyśliłam. Niektóre miejsca przywołują
sporo wspomnień - odwracam wzrok od jeziora. Skupiając swoją uwagę
na moim towarzyszu.
-
Mam tylko nadzieję, że pozytywnych. Chciałbym, aby na twojej
twarzy gościł tylko uśmiech. Zasługujesz na wyłącznie szczęśliwe
momenty - dotyka delikatnie dłonią mojego policzka. Gładząc go
pieszczotliwie. Ten czuły gest z jego strony, nie wywołuje u mnie
jednak, żadnych większych odczuć. Choć przez ułamek sekundy
chciałabym, aby było inaczej. Może wtedy łatwiej byłoby mi
zapomnieć o Halvorze?
-
Chodźmy zobaczyć wodospad. To niedaleko stąd. Przekonamy się, czy
nadal jest taki wspaniały jak kiedyś. Ostatni raz widziałam go,
jak jeszcze chodziłam do szkoły - ruszam ochoczo w dalszą drogę,
wąską ścieżką wznoszącą się delikatnie w górę. Próbując
tym samym oczyścić niekomfortową atmosferę, jaka zapanowała
między mną a Malcolmem.
Opieram
się delikatnie o balustradę mającego swoje lata i podniszczonemu,
acz urokliwego drewnianego mostka. Przyglądając z zachwytem
niewielkiemu wodospadowi, który prawie w połowie pokryty był
soplami lodu. Wywołującymi na mnie oszałamiające wrażenie.
Zamykam
na chwilę oczy, wsłuchując się w głośny szum wody. Starając
się wyciszyć swój umysł i nabrać nowej energii na poradzenie
sobie z dość trudnym okresem czasu, jaki obecnie przechodziłam.
-
Pięknie tutaj. Tak przyjemnie i spokojnie. Tylko my i natura.
Dziękuję, że mnie namówiłeś na ten spacer. Potrzebowałam tego
- Malcolm w ostatnich dniach był bardzo pomocny. Dzięki niemu
łatwiej mi było nie myśleć o rozstaniu z Halvorem. Poprzez
spotkania z przyjacielem w wolnym czasie. Miałam zdecydowanie mniej
momentów na zadręczanie się tym, że po raz kolejny obdarzyłam
uczuciem niewłaściwą osobę.
-
Mówiłem ci, że nie pożałujesz. Znam cię i wiem, co dla ciebie
dobre. Powinnaś się mnie częściej słuchać - zupełnie
niespodziewanie Malcolm odkręca mnie w swoją stronę. Wpatrując
intensywnie w moje oczy. Tak samo, jak kilka tygodni temu między
nami pojawia się dziwne przyciąganie, którego nie potrafię
przerwać. Mimo że doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że
powinnam.
-
Malcolm, nie powinniśmy... - nie daje mi dokończyć. Przykładając
delikatnie palec do ust. Przy okazji obrysowując nim ich zarys.
-
Sophie, ja już dłużej nie potrafię się powstrzymywać. Zakochuję
się w tobie z każdym dniem, coraz bardziej. Im bliżej
cię poznaję, tym to uczucie jest głębsze. Jeszcze nigdy nie
czułem czegoś takiego w stosunku do żadnej innej dziewczyny.
Teraz już nic nie stoi mi na przeszkodzie, aby o ciebie zawalczyć.
Zresztą mam wrażenie, że obydwoje tego chcemy - nie dając mi
szans na jakąkolwiek reakcję. Łączy ze sobą nasze usta w czułym,
ale zarazem stanowczym pocałunku. Na początku próbuję się nawet
poddać chwili i spróbować go odwzajemnić. Jednak po kilku
sekundach wiedziałam już, że nie ma to najmniejszego sensu.
Dosłownie nic nie czułam. Nasz pocałunek nie sprawiał mi żadnej
przyjemności, ani nie wywoływał żadnych uczuć. Jakby tego
było mało, nie potrafiliśmy się ze sobą zgrać. Wyczuć tego, co
sprawia tej drugiej osobie przyjemność. A przede wszystkim, to nie
te usta chciałam całować. To nie ich właściciela kochałam.
-
Przepraszam, ale nie mogę - odsuwam się gwałtownie od Malcolma.
Żałując, że w ogóle dopuściłam do tego pocałunku. To był
ogromny błąd, który może mnie drogo kosztować.
-
Rozumiem. Potrzebujesz więcej czasu po ostatnich przejściach.
Poczekam, ile tylko będziesz chciała - błędnie odczytuje moją
reakcję. Wiedziałam, że tym razem nie uniknę poważnej rozmowy
między nami.
-
To nie o to chodzi. Malcolm, będę z tobą szczera, bo na to
zasługujesz i nie mam prawa cię dłużej zwodzić. Prawda jest
taka, że ja nigdy nie będę w stanie zaproponować ci czegoś
więcej niż przyjaźni. Nie potrafiłabym obdarzyć cię jakimś
głębszym uczuciem, przykro mi - wiedziałam, że zraniłam go tymi
słowami. Jednak to w końcu musiało nastąpić i tak bardzo długo
odciągałam to w czasie.
-
Myślałem, że teraz, gdy znowu jesteś wolna. Mam jakieś szanse u
ciebie. To przez Halvora? Nadal go kochasz, prawda? - pyta, choć
jego ton głosu sugerował, że był o tym niemal przekonany.
-
Nie będę zaprzeczać. Jednak to nic nie zmienia. Jesteś
dla mnie świetnym przyjacielem, ale nic poza tym. Nie potrafiłabym
cię pokochać. Naprawdę przepraszam, ogromnie mi przykro
- ściszam swój głos niemal do szeptu. Nie czując się najlepiej z
tym, że musiał to ode mnie usłyszeć. Zwłaszcza,
że ostatnio bardzo mi pomagał i starał się, jak tylko
mógł, abym pogodziła się z rozstaniem z Halvorem.
-
Nie przepraszaj, bo nie masz za co. Nie zmusisz się przecież do
miłości. Przynajmniej stawiasz sprawę jasno i niepotrzebnie mnie
nie zwodzisz. Ostatnio zacząłem sobie, zbyt dużo
wyobrażać. Mam więc za swoje - uśmiecha się do mnie nikle, ale
ja doskonale wiedziałam, że był to wymuszony gest.
-
To też moja wina. Dawałam ci nie potrzebną nadzieję. Jeszcze raz
przepraszam - odwracam od niego wzrok. Bojąc się, że
nieodwracalnie zniszczyłam naszą relację. Nie chciałam go
stracić. Zbyt wiele już bliskich osób, ostatnio zniknęło z
mojego życia, aby pozwolić sobie na kolejną.
-
Sophie, nie musisz się o nic obwiniać. Nie zrobiłaś przecież
niczego złego. Nie martw się, jakoś sobie z tym poradzę. Musi
minąć tylko trochę czasu - jego słowa napawały mnie delikatną
nutką nadziei.
-
Mogę więc nadal na ciebie liczyć? Nie odejdziesz też
z pracy? - staram się upewnić.
-
Oczywiście, że zostanę. Gdzie znalazłbym lepszą posadę? Poza
tym, wciąż możesz przyjść do mnie z każdym problem. Na pewno
zawsze pomogę znaleźć ci jakieś rozwiązanie - zapewnia.
Obejmując mnie delikatnie swoim ramieniem. Trwamy tak przez chwilę
w milczeniu, pogrążeni we własnych myślach.
-
Jestem pewna, że zajdziesz jeszcze kogoś, kto cię uszczęśliwi.
Zasługujesz na to. Gdzieś tam na świecie na pewno chodzi
twoja druga połówka, która jest ci pisana - uważałam Malcolma za
dobrego człowieka, zasługującego na beztroskie życie. Dlatego też
chciałam, aby wiodło się mu, jak najlepiej.
-
Pamiętaj, że to tyczy się także ciebie. Rozglądaj się więc
uważnie. Wracamy? Robi się późno, a przed nami daleka droga -
kiwam głową na znak zgody. Po czym podążam za Malcolmem w drogę
powrotną. Z pojawiająca się właściwe znikąd wiarą w
to, że wszystko się jeszcze jakoś ułoży i będę w stanie
ponownie witać z uśmiechem każdy nowy dzień.
____________
Na
wstępie chciałam przeprosić za tak długi odstęp czasu między
poprzednim rozdziałem, a tym. Jednak ze względu na drobny remont,
dopiero wczoraj udało mi się odkopać laptopa spod sterty innych
rzeczy i dokończyć pisanie tego rozdziału. :D
Do
zakończenia pozostał, jeszcze jeden + epilog.
Mam
nadzieję, że pojawią się one trochę szybciej niż ten. :)
Jeszcze jeden rozdział i epilog? Kiedy to się stało? ;o
OdpowiedzUsuńPrzypadek Niklasa udowadnia, że Karma jednak istnieje. To oczywiste, że jego występki musiały doczekać się kary. Biedaczysko myślało, że uda mu się wywinąć z tego wszystkiego. Ale to dlatego, że rodzice zawsze zamiatali jego problemy pod dywan. Nie nauczyli go, że za błędy się płaci, a wręcz robili wszystko, aby wyszedł z kolejnych problemów bez skazy. Sądzę, że cała rodzinka miała szok wymalowany na twarzach gdy odczytano wyrok. Mam jedynie nadzieję, że to go czegokolwiek nauczy. I choć staram się zrozumieć jego matkę, w końcu to jej dziecko i działała pod wpływem negatywnych emocji, uważam że powinna zachować się lepiej, skoro uważa się za "lepszą". Jej oskarżenia w stronę Sophie były kompletnie bezsensowne, w końcu nic i tak by nie zmieniły. Na całe szczęście pojawił się Halvor i odciągnął dziewczynę od tych przykrych słów. Sophie ma taki charakter, że nie ucieka i chce za wszelką cenę coś naprawić bądź wyjaśnić. Jednak w tym przypadku to nie ona powinna otworzyć oczy matce Niklasa.
Podejrzewałam, że rozmowa Halvora i Sophie nie zakończy się pogodzeniem. Sophie potrzebuje mocnych dowodów na to, że chłopak jest niewinny. Na nic jego słowa o miłości i zapewnienia, że nie zrobił nic złego. Widziała co widziała i wyciągnęła wnioski, jakie wyciągnęłaby każda kobieta. Dlatego cieszę się, że wróciła Karoline i wzięła sprawy w swoje ręce. Halvor jest załamany i nie myśli logicznie, więc potrzebuje kogoś takiego obok siebie. Oczywiście pomysł ze znalezieniem Astrid jest idealny, ale obawiam się, że dziewczyna tak łatwo nie zgodzi się na wyznanie prawdy. Nie ona! Karoline musiałaby mieć solidny argument, aby ją do tego zmusić. Jak widać nawet brat stracił do Astrid cierpliwość. Bo ileż można! Chciałby jej pomóc, ale takiej egoistce nie przetłumaczysz. Mam nadzieję, że i ją dopadnie Karma!
To chyba pierwszy rozdział z Malcolmem gdzie mnie nie zirytował do granic możliwości :D Byłam pewna, że chłopak zacznie działać i trochę denerwowała mnie jego bezpośredniość. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Sophie cierpi z powodu rozstania i to wykorzystywał. Rozumiem, że ucieszył go taki obrót wydarzeń, jednak powinien być bardziej taktowny. W końcu nie wytrzymał tych podchodów i ją pocałował. Na całe szczęście Sophie nie wpadła w jego ramiona, a jedynie się odsunęła i wyjaśniła mu swoje uczucia względem jego osoby. I o dziwo, ku mojemu zaskoczeniu, przyjął je dobrze. Chyba się polubimy Malcolm :P
Tyle emocji, tyle niedomówień ... a historia się kończy! Czuję, że kolejny rozdział wręcz połknę :D Czekam z niecierpliwością!
Ciężko mi się czyta ostatnie rozdziały. Okej, byłam zła na Halvora za to, że ukrywał prawdę o Astrid, ale nie aż tak. Serio, smutno mi się robi na sercu, gdy czytam o tym, jak chłopak cierpi. Przecież on naprawdę kocha Sophie i teraz, gdy ona go nienawidzi, przezywa prawdziwe katusze. Wizyta u brata Astrid, zapaliła na moment światełko nadziei, ale niestety równie szybko je zgasiła. Mam jednak nadzieję, że to się zmieni i Halvor jeszcze coś wymyśli. Przecież on i Sophie są sobie po prostu pisani.
OdpowiedzUsuńBardzo za to cieszy mnie fakt, że w końcu Niklas dostał za swoje. Nie wyobrażałam sobie, że mogliby go uniewinnić. Zbyt wiele złego uczynił. Oczywiście po części rozumiem zachowanie jego matki, która po prostu chce chronić swojego jedynego syna, ale jednak mogłaby spróbować spojrzeć na sytuacje oczami Sophie. Mam nadzieję, że apelacja zostanie oddalona, a pobyt w więzieniu da Niklasow ido myślenia.
Sophie za to w końcu może odetchnąć z ulgą. Przynajmniej pozbyła się jednego problemów. Może znów starać się ułożyć swoje życie.
Tylko dlaczego ona nie widzi starań Halvora? Dlaczego nie widzi jak bardzo chłopak ją kocha? Przecież przygotował kolacje, błagał o wybaczenie. Wiem, że Sophie wiele w życiu przeszła, ale skoro nadal kocha Halvora to znak, że powinna dać mu drugą szansę.
Duży plus ma u mnie Malcolm. Bałam się, że nadal będzie narzucał się Sophie, ale on na szczęście przyjął do wiadomości, że będzie co najwyżej przyjacielem. Dobrze, że Sophie będzie miała kolejną osobę, której może zaufać. No i może Malcolm jakoś pomoże Halvorowi? Bo dlaczego by nie.
To tyle ode mnie. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ja nawet nie chce o tym myśleć że zaraz koniec. Nie zgadzam się po prostu 😭😭
OdpowiedzUsuńNareszcie Niklas poniósł zasłużoną karę. Choć nie ukrywam mogła być wyższa. Należało mu się.
Bardzo ale to bardzo żal mi Halvora. Wiem byłam na niego wściekła. Ale co z zrobić jak on jest taki kochany. I zagubiony bez Sophie.
Jejku ja tak bardzo liczyłam na ta rozmowę. Że wszystko już będzie dobrze.
A tu nic. Biedny musi cierpieć nadal. No może mu się należało. Ale nie aż tak. Zlituj się Sophie. Błagam 😉
Jestem po prostu w szoku jeśli chodzi o Malcolma. Myślałam że będzie mieszał j ciągle będzie chciał poderwać Sophie. A on odpuszcza?
No nie spodziewałam się tego. Naprawdę zapunktowal u mnie.
Fajnie że Halvor ma wsparcie w siostrze. Niech go pilnuje żeby nic glupiego nie wpadlo mu do głowy. Choć mam wrażenie że on jest już ponad to. I nic takiego się nie stanie.
Pozdrawiam cieplutko i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
Ale, jak to jeden rozdział plus epilog? :(
OdpowiedzUsuńUff! Niklas w końcu dostał za swoje! Obawiałam się tej rozprawy oraz rodziców Niklasa, bowiem zdawałam sobie sprawę, że są zdolni do wszystkiego... I oczywiście musieli dać popis, ale na całe szczęście sąd nie dał się na to nabrać! Niklas dostał zasłużoną karę i odsiedzi swoje. Może pobyt w więzieniu sprawi, że zmądrzeje, choć jednak w to wątpię. Tacy, jak on chyba nigdy się nie zmieniają...
Rodzice chłopaka mieli tupet, by po rozprawie osaczać Sophie! Dziewczyna nie jest niczemu winna, co udowodniła w sądzie, a ci dalej swoje. Nie dostrzegają tego złego, co zrobił ich syn, tylko obwiniają wszystkich dookoła. Masakra! Dobrze, że w samą porę zjawił się Halvor i uwolnił dziewczynę od ich towarzystwa.
Kurcze, jak mi jest go szkoda :( Zawalił i to totalnie, ale żałuje tego z każdym dniem... Myślałam, że jego spotkanie z Sophie przebiegnie trochę inaczej, jednak dziewczyna pozostała nieugięta i pomimo tego, że go kocha nie dała się, tylko uparcie brnęła ku końcowi. Tak mi ich żal :( Sophie też się męczy, bo dalej go kocha, jednak boi się ponownie mu zaufać, co ze względu na jej przeszłość doskonale rozumiem. Karoline wzięła sprawy w swoje ręce i zaczęła przywracać Halvora do porządku. Ja wiedziałam, że ona jest w stanie zdziałać cuda :D Wielka szkoda, że wizyta u brata Astrid okazała się bezowocna, ale może jeszcze nie wszystko stracone... Ich miłość nie może się tak zakończyć! Mam wielką nadzieję, że mimo wszystko Sophie da Halvorowi jeszcze jedną szansę :)
Jeśli chodzi o Malcolma to pozytywnie mnie zaskoczył! Serio, nie spodziewałam się po nim czegoś takiego. Myślałam, że do uporu będzie walczył o Sophie, a jednak potrafił zrozumieć i uszanować jej decyzję. Wielki plus za to! :)
Teraz, za każdym razem, gdy widzę skok Halvora to myślę o nim i o Sophie haha :D
Czekam z niecierpliwością na nowość i przy okazji zapraszam do siebie, na nowe rozdziały - http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ i https://te-entregare-mi-vida.blogspot.com/ :)
Pozdrawiam ;*
https://niewlasciwy-wybor.blogspot.com zapraszam na rozdział dziewiąty ;*
Usuń