niedziela, 18 listopada 2018

Rozdział 23







Nie potrafiąc dłużej słuchać, kolejnych kłamstw wypowiadanych przez Halvora. Idącego w zaparte, mimo nakrycia go przeze mnie z jego byłą dziewczyną w jednoznacznej sytuacji. Nie wymagającej żadnych tłumaczeń, czy jakiejś skomplikowanej interpretacji. Opuszczam w pośpiechu należące do niego mieszkanie. Nie mogąc zaakceptować tego, że to naprawdę nasz koniec.
W jednej chwili, cały mój dotychczasowy świat runął, a ja nie byłam na to, nawet w najmniejszym stopniu przygotowana. Wszystkie marzenia i wyobrażenia o naszej wspólnej przyszłości, nigdy nie będą miały okazji się zrealizować. Nie stworzymy czegoś trwałego, opartego na jak dotąd uważałam silnej i bezgranicznej miłości. Nigdy już nie obudzę się przy jego boku, pod wpływem czułych pocałunków składanych na moich ustach. Nie przekonam się też, jak mogłaby wyglądać stworzona przez nas za kilka lat rodzina.
Czułam się przez to zagubiona i kompletnie zdezorientowana. Jakbym utraciła jakąś ważną cząstkę siebie, która nadawała wszystkiemu sens.
Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, a ktoś kogo kochałam zakpił sobie ze mnie i moich uczuć w tak perfidny i bezwzględny sposób.





Byłam wściekła do granic możliwości. Na Halvora, na siebie i na cały otaczający mnie świat. Zwłaszcza, że nie potrafiłam pogodzić się z tym, że wszystko od początku do końca, okazało się jednym wielkim kłamstwem, na które dałam się nabrać niczym skończona kretynka. Pozwalając omamić się czułymi słówkami i obietnicami bez żadnego pokrycia. Rozpaczliwie wręcz pragnąc zaznania, choćby namiastki szczęścia i bliskości drugiej osoby. Zapominając przy tym zupełnie z kim mam do czynienia.
Nie miałam pojęcia, jak mogłam tak łatwo uwierzyć w zaskakującą i nagłą przemianę Halvora. Mając w pamięci doskonały obraz tego, jakim człowiekiem był na samym początku naszej znajomości. To powinno dać mi do myślenia, ale głupie zauroczenie zupełnie przysłoniło mi zdrowy rozsądek. Za co przyjedzie mi teraz drogo zapłacić.






Jakby tego wszystkiego było mało Halvor nie miał w sobie, choćby krzty godności, aby do wszystkiego się przyznać. Starając mi się usilnie wmówić, że nic go nie łączy z Astrid i tylko ja mam dla niego znaczenie. Mimo jasnych i klarownych dowodów, których byłam naocznym świadkiem. Kłamał do samego końca. Udowadniając tym samym, że nigdy dla niego nic nie znaczyłam. Skoro nie zasłużyłam sobie, chociażby ten jeden raz na szczerość z jego strony.





Czując się niczym w jakimś amoku. Zbiegam ze schodów z głośnym i histerycznym płaczem, odbijającym się echem od ścian budynku. Pełnym bólu i niezrozumienia, dlaczego po raz kolejny spotkało mnie to samo. Dlaczego osoba, której w pełni zaufałam postanowiła w tak okrutny sposób mnie wykorzystać. Czerpiąc garściami z mojej naiwności i uczucia jakim go darzyłam w wyjątkowo przebiegły i wyrafinowany sposób. W sekundę niszcząc tym samym, wszystkie nasze plany i wspólne życie do powstania którego, mozolnie dążyłam od dłuższego już czasu.






Widok Halvora z Astrid był jednym z najgorszych i najboleśniejszych momentów w moim życiu. Dawno już nie poczułam się tak okropnie, jak wtedy gdy zobaczyłam ich dwójkę razem. Całujących się i wyraźnie ze sobą szczęśliwych. Ta scena do złudzenia przypominała mi moje wspólne i tak częste w ostatnim czasie poranki z Halvorem. Kiedy to ja znajdowałam się na miejscu Astrid. Fałszywie zapewniana, że jestem tą jedyną i wyjątkową.
Z premedytacją przez tyle czasu, karmił mnie pięknymi kłamstwami, a następnie potajemnie spotykał się ze swoją byłą. Byłam pewna, że nigdy mu tego nie wybaczę.
Zwłaszcza, że odkrycie romansu Halvora. Było wielokrotnie gorszym uczuciem niż to, kiedy nakryłam Inge z Niklasem. Przy tamtym czułam jedynie złość i upokorzenie oraz ogromny żal z powodu utraty przyjaciółki. Natomiast teraz miałam wrażenie, że moje serce rozpadło się na tysiące maleńkich drobinek, jakby było stworzone z bardzo kruchego szkła.





Wybiegając na zewnątrz. Na wyjątkowo słoneczny i mroźny poranek, który miał potoczyć się zupełnie inaczej. Czuję wewnątrz siebie rozdzierający ból rozpaczy. Niszczący mnie od środka. Miałam ochotę zniknąć, uciec jak najdalej stąd. Aby tylko zapomnieć o tym, że podstępna miłość postanowiła znowu sobie ze mnie zakpić.





Przez całą powrotną drogę do restauracji, gorzkie i piekące łzy naiwności. Spływały strumieniami po mojej twarzy. Gdzieniegdzie powoli zamarzając na policzkach z powodu niskiej temperatury.
Szłam ośnieżonymi chodnikami głośno szlochając. Zwracając tym samym uwagę przechodniów na moją osobę. Nic mnie to jednak nie obchodziło. W tamtym momencie, nic nie było dla mnie ważne. Cierpienie i nie dające, ani chwili spokoju poczucie ogromnego zawodu. Odebrały mi cały rozsądek i racjonalne myślenie.






Staram się przemknąć niezauważona do kuchni. Co niestety mi się nie udaje, gdyż już praktycznie przy samym wejściu do lokalu. Natrafiam na znajdującego się wewnątrz Malcolma. Przyglądającego mi się ze strachem i niezrozumieniem. Co tylko dobitnie mi uświadamiało, jak okropnie musiałam wyglądać. 
- Sophie, co się stało? Dlaczego płaczesz? - pochodzi do mnie bliżej, uważnie przypatrując. Oczekując jakichś wyjaśnień.
- Wszystko jest w porządku. Przepraszam, ale muszę się zająć gotowaniem. Zaraz przecież otwieramy, a ja jeszcze nawet nie zaczęłam przygotowań - staram się go zbyć. Nie mając ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Musiałam przemyśleć sobie wszystko w samotności. 
- Przestań robić ze mnie głupka. Przecież widzę, że jesteś zrozpaczona. Powiedz mi, co się stało. Wiesz, że możesz mi zaufać. Boję się o ciebie - łapię mnie delikatnie ze rękę, gdy próbuję go wyminąć. W tym momencie nie wytrzymuję i mocno się do niego przytulam. Łkając w jego ramionach przez kilka następnych długich minut.
- On mnie zdradzał, rozumiesz? W dodatku ze swoją byłą. Przez cały ten czas kłamał. Jak mógł mi to zrobić? Dlaczego to zawsze mnie musi coś takiego spotykać. Co ja takiego zrobiłam, że życie tak mi się okrutnie odpłaca? - wyrzucam z siebie nieskładnie. Przez co Malcolm wyglądał na zupełnie zdezorientowanego i zaskoczonego. Jakby nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
- Bardzo mi przykro, Sophie. Proszę cię, nie płacz. Nie warto przez kogoś, kto nie potrafił docenić tego co miał. Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz. Halvor nigdy na ciebie nie zasługiwał i jeszcze pożałuje tego, że cię stracił - stara się mnie pocieszyć. Jednak ja wiedziałam, że otrząśnięcie się z tego wszystkiego będzie mnie kosztowało ogrom wysiłku.
- Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? Ja go naprawdę kochałam i myślałam, że znalazłam miłość na całe życie. Podczas, gdy dla niego od samego początku do końca, była to tylko nic nie warta zabawa - nie potrafiłam zrozumieć motywacji Halvora. W końcu mógł zostać przy naszym układzie i robić, co tylko mu się podoba. Po co więc zechciał stałego związku? W dodatku ponownie wszedł w bliskie relacje z Astrid. Dziewczyną, która zraniła go w tak okrutny sposób. Tego nie dało się niczym racjonalnym wytłumaczyć.






- Nie zrozum mnie źle, ale może to i lepiej, że wasz związek skończył się właśnie teraz? Im później by to nastąpiło, tym byłoby to dla ciebie bardziej bolesne. Już teraz bardzo cierpisz. Sama pomyśl, czy to na dłuższą metę miało jakikolwiek sens? Nawet gdyby on cię nie zdradzał. Sportowiec będący w niemal ciągłych rozjazdach, co tydzień będący w innym miejscu i restauratorka przywiązana do swojego ukochanego miejsca. Coś takiego nie mogłoby skończyć się dobrze. Gdy euforia i pierwsze zauroczenie w końcu by minęły. Zaczęłyby się problemy i pierwsze sprzeczki. Prowadzilibyście praktycznie związek na odległość, co po jakimś czasie stałoby się nie do wytrzymania - Malcolm stara się za wszelką cenę udowodnić, że nie mam czego żałować. Nie mogłam się jednak z nim zgodzić.
- To nieprawda. Nie my jedni byliśmy w takiej sytuacji. Inni jakoś sobie radzą. Jestem pewna, że nam także udałoby się to pogodzić. Ale teraz nie ma już o czym mówić. To koniec - odsuwam się od niego. Porażona prawdziwością wypowiedzianych przez siebie słów. Już nigdy więcej nie obudzę się obok Halvora. Nie przytulę go, ani nie pocałuję. To ktoś inny będzie miał do tego prawo. Myśl o tym była dla mnie czymś nie do zaakceptowania. 
- Jesteś pewna, że nie dasz mu następnej szansy? - dopytuje, próbując się upewnić. Jakby obawiał się, że mój związek, można jeszcze uratować. 
- Nie dam. Kiedyś popełniłam podobny błąd, który miał fatalne konsekwencje. Drugi raz nie pozwolę sobie na trwanie w toksycznym związku. To nie miałoby najmniejszego sensu - zapewniam go. Po czym udaję się do kuchni. Znajome miejsce pozwala mi, choć na chwilę zapomnieć o całym tym koszmarze.





Następne godziny, mimo olbrzymich starań z mojej strony na skupieniu się wyłącznie na tym co kocham, upływały mi w okropnym nastroju. Nie mogłam się, ani na chwilę skoncentrować. Wszystko leciało mi z rąk, a przed oczyma nieustannie miałam widok Halvora z Astrid. Przyprawiający mnie o kolejne porcje łez.
Potrafiłam zepsuć nawet najprostsze potrawy, które w normalnych okolicznościach mogłabym przyrządzić z zamkniętymi oczami.
Jedyne czego chciałam, to dotrwać do wieczora i zamknąć się w mieszkaniu przed całym światem.






- Mamy mały problem. Halvor tutaj jest. Koniecznie chce się z tobą zobaczyć. Jest okropnie zdeterminowany. Omal mnie nie staranował. Wpuścić go? - wiadomość o wizycie chłopaka. Do reszty wyprowadza mnie z równowagi. Nie wiedziałam, czego on jeszcze ode mnie chciał. Między nami wszystko było jasne, a ostatnią rzeczą jaką chciałam w tym momencie to rozmowa z nim.
- Błagam cię, nie rób tego. Nie chcę go widzieć. Przekaż mu, że wszystko między naszą dwójką jest skończone i niech więcej tu nie przychodzi, bo nie ma po co. Malcolm, zrób to dla mnie - choć serce wręcz błagało, abym się zobaczyła z Halvorem i wysłuchała jego wyjaśnień. Nie miałam zamiaru więcej go słuchać. Kierowanie się uczuciami, po raz kolejny do niczego dobrego mnie nie doprowadziło. Dlatego od dzisiejszego dnia, będę kierowała się wyłącznie rozumem i podejmowała racjonalne decyzje.
- W porządku. Myślę, że to najrozsądniejsza decyzja - popiera w pełni mój wybór. Po czym zostawia mnie samą. Opieram się o ścianę, starając się uspokoić i wmówić samej sobie, że tak będzie lepiej. Przecież moje życie istniało przed pojawieniem się Halvora i po jego zniknięciu również będzie.
Liczyłam, że za kilka dni, ból minie i wszystko wróci do normy. Jednak, aby się to udało musiałam wymazać z pamięci ostatnie miesiące, w których zaznałam złudnego szczęścia, od którego będzie mi teraz bardzo ciężko odwyknąć.





Rozglądam się po mieszkaniu, tuląc do siebie mocno Otisa. Który przyglądał mi się swoimi pięknymi oczkami z ciekawością. Nie rozumiejąc, dlaczego nie chcę się z nim bawić, jak robiłam to każdego minionego wieczoru.
Spoglądając na opustoszałe wnętrza. Przypominające mi dobitnie o przeprowadzce, która nie dojdzie do skutku. Czuję, że w moich oczach ponownie pojawiają się łzy. Choć myślałam, że zdążyłam już wszystkie wypłakać podczas minionych godzin.
Jeszcze rano nie mogłam się doczekać przyszłego tygodnia, kiedy to nareszcie mieliśmy przenieść się z Halvorem do nowego mieszkania. A teraz jedyne, co mi po nim pozostało to kilka rzeczy będących jego własnością. Porozrzucane w różnych miejscach, czym tak często mnie irytował. Zbieram je wszystkie na kupkę. Wkładając następnie do jednego z pustych pudełek. Chcąc, jak najszybciej się ich stąd pozbyć. Wiedząc, że w innym przypadku nieustannie będą mi przypominać o ich właścicielu. Co nigdy nie pozwoli mi ruszyć naprzód i ułożyć sobie życia bez niego.






Resztę nocy spędzam na bezmyślnym patrzeniu się w okno. Pozwalając na wyrzucenie z siebie wszelkich negatywnych emocji. Mimo że byłam wykończona ciągłym płaczem. Łzy wypływały jedna za drugą z moich oczu. W tęsknocie za szczęściem, które los bez żadnego uprzedzenia znowu mi odebrał.






- Inge, czy ja mam na czole wypisane "zdradź mnie"? Co jest ze mną nie tak, że zawsze trafiam na skończonych dupków? Traktujących mnie, jak zwykłą zabawkę, którą można wyrzucić do kosza, gdy się znudzi - ściskam mocniej trzymamy w dłoniach kubek z ciepłą herbatą, czekając na jakaś odpowiedź siedzącej obok mnie dziewczyny. Przypatrującej mi się ze sporą troską i zmartwieniem wprost wypisanym na twarzy. 
Gdy tylko dowiedziała się o moim nie najlepszym stanie, w którym trwałam od kilku już dni. Od razu postanowiła złożyć mi wizytę. Odrzucając na bok wszystkie swoje obowiązki czy plany. Pokazując tym samym, że tak jak dawniej, mogę na nią liczyć w każdej sytuacji.
- Sophie, przestań opowiadać takie głupoty. Nie mogę tego słuchać. Doskonale wiesz, że jesteś wspaniałą dziewczyną. Nawet nie próbuj myśleć o sobie inaczej, słyszysz? To inni nie potrafią docenić tego, co mają - stara się mnie przekonać do czegoś, w co kompletnie nie wierzyłam. Od wielu już lat czułam się wybrakowana, a teraz to nieprzyjemne uczucie wyłącznie przybrało na sile.
- Coś jednak musi być nie tak. Skoro dla żadnego nie jestem wystarczająca. Najpierw jeden, wciąż szukał kogoś lepszego ode mnie, traktując związek ze mną, jako zło konieczne. Nieustannie mnie krytykując i pouczając. Natomiast drugi był tak zdesperowany, że szukał odskoczni w ramionach swojej byłej. Dodając do tego wyjątkowe gorzkie słowa Rolanda, z którym to umawiałam się na krótko przed poznaniem Niklasa. O tym jaka to jestem nudna i przewidywalna. Mam wyraźny obraz tego, że nie nadaję się do bycia z drugą osobą. Halvor miał jednak w czymś rację. Miłość jest naprawdę przereklamowana - coraz częściej żałowałam, że kiedykolwiek doznałam jej smaku. Gdyby nie to, oszczędziłabym sobie sporo rozczarowań i przykrości.
- To nie miłość jest przereklamowana, a faceci. Oni po prostu zawsze muszą zawieść. Prędzej czy później, nie mogą się powstrzymać przed okazaniem swojej gorszej strony. Chwilami mam wrażenie, że nadają się tylko do jednego - mruga do mnie. Przyprawiając o głośny i szczery wybuch śmiechu. Pierwszy od dobrych kilku dni. Przez dłuższy czas, śmiejemy się jak głupie. Nie mogąc się opanować.
- Teraz to brzmisz, jak jakaś zagorzała feministka - szturcham ją żartobliwe. Nie mogąc się powstrzymać.
- Wiesz, że daleko mi do tego. Jednak, gdy nieustannie na każdym kroku widzę ich potknięcia. Na dodatek w pracy, codziennie wysłuchuję żartów i komentarzy moich wspaniałych współpracowników z wyraźnymi podtekstami. Do reszty tracę w nich wiarę - kręci z dezaprobatą głową - Czy na tym świecie naprawdę nie ma normalnych, wiernych, troskliwych i romantycznych mężczyzn? Przecież ja nie wymagam ideałów - żali się ze zniechęceniem. Tak samo jak ja, mając okropnego pecha w doborze swoich partnerów.
- Jak jakiegoś znajdę to pierwszej dam ci znać - markotnieję. Zła na samą siebie, że naiwnie jakiś czas temu uwierzyłam w to, iż takiego odnalazłam.





- Może jednak akurat ty już takiego znalazłaś? Sophie, wiem że nie chcesz o tym rozmawiać. Ale, czy jesteś absolutnie pewna, że Halvor miał romans z Astrid? Coś mi w tym wszystkim nie pasuje. To się nie trzyma kupy - Inge porusza temat, którego unikałam ostatnio jak ognia.
- Niby co? Dla mnie wszystko jest jasne. W końcu wydały się jego kłamstwa. I tak, zbyt długo udało się mu mnie zwodzić - odpowiadam jej stanowczo. Nie chcąc po raz kolejny tego roztrząsać.
- Mimo wszystko nie przyłapałaś ich na gorącym uczynku. W dodatku sama przyznałaś, że ten pocałunek wyglądał podejrzanie, a przede wszystkim ta wiadomość, którą od niego dostałaś. Po co miałby ci ją wysyłać? Abyś się o wszystkim dowiedziała? - moja przyjaciółka nie poddaje się i zaczyna drążyć. Ku niezadowoleniu mojej osoby.
- Przestań. Nie chcę robić sobie złudnej nadziei i szukać na siłę usprawiedliwień dla Halvora. To nie ma sensu - buntuję się. Chcąc jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.





- Na pewno nie ma? Z twoich opowieści jasno wynika, że ta cała Astrid to wyjątkowo przebiegła i mściwa osoba. Skąd wiesz, że tego wszystkiego nie uknuła? Zwłaszcza, że Halvor się nie poddaje i wciąż nalega na zobaczenie się z tobą. Myślisz, że gdyby mu nie zależało, aż tak by się starał? - podsyca we mnie wątpliwości, które targały mną od kiedy wszystko sobie na spokojnie przemyślałam. Nie miałam zamiaru im jednak tym razem ulegać. Czując, że to najlepsze wyjście z tej sytuacji.
- Stara się, bo zależy mu na dalszym sprawianiu dobrego wrażenia przed innymi. To do tego od samego początku byłam mu potrzebna. Zresztą, nawet gdyby faktycznie Astrid była taka podła i to wszystko ukartowała. Nadal pozostaje kwestia, dlaczego zataił przede mną spotkania z nią. Okłamywał mnie, bo miał do tego jakiś powód i zapewne od samego początku coś do ukrycia. Nie rozumiem zresztą, dlaczego najpierw Therese, a teraz ty go bronicie. Po czyjej stronie jesteście? - patrzę na nią ostrzegawczym spojrzeniem. Próbując raz na zawsze zamknąć ten temat. Tak samo jak zrobiłam to wczoraj, gdy Therese nalegała, abym wszystko jeszcze raz przemyślała sobie dokładnie i dała szansę wyjaśnień Halvorowi.
- Oczywiście, że po twojej. Dlatego zależy mi na tym, abyś była szczęśliwa. Chcę dla ciebie jak najlepiej - słyszę jej skruszony ton głosu.
- Będę jeszcze szczęśliwa, zobaczysz. Tylko muszę zapomnieć o Halvorze. O niczym innym nie marzę - pragnęłam wymazać ze swojej pamięci, wszystkie związane z nim wspomnienia. Wtedy wszystko byłoby dużo łatwiejsze.
- I dlatego chodzisz w jego bluzie? Praktycznie się z nią nie rozstając? To raczej marny sposób na zapominanie - spoglądam na założone na siebie ubranie należące do niego. Będącej jedyną rzeczą, jakiej mu nie zwróciłam. Nie potrafiłam się jej pozbyć. Na przekór samej sobie, potrzebowałam jakiejś namiastki jego obecności. Każdej nocy wtulałam się w ten kawałek materiału. Wdychając znajomy zapach jego perfum, którymi była przesiąknięta. Czekając na nadejście snu. Ze złudnym poczuciem, że jest gdzieś blisko mnie.
- Była na wierzchu to ją wzięłam. Poza tym jest ciepła i wygodna. Dlatego świetnie się nadaje na te paskudnie zimne wieczory - wzruszam ramionami. Udając, że nie ma ona dla mnie większego znaczenia. Co było kompletnym kłamstwem.
- Uważaj, bo ci uwierzę. Za dobrze cię znam, aby się na to nabrać. Ty po prostu za nim tęsknisz. Mimo tego, co rzekomo zrobił nadal go kochasz i choćbyś chciała nie potrafisz przestać - przekręcam oczami z irytacją. Na co uśmiecha się pod nosem. Zadowolona, że znowu miała rację.
- Inge, jeszcze słowo, a możesz zapomnieć o tym, że poczęstuje cię twoim ulubionym ciastem, które niedawno co upiekłam specjalnie dla ciebie. Nie dostaniesz, ani kawałeczka - ostrzegam ją. Udając powagę.
- Wiesz co? To bardzo nie fair. Jak możesz tak okropnie traktować swoją przyjaciółkę. Nie masz po prostu serca. Skończona jędza - mówi żartobliwie. Obrywając po chwili ode mnie poduszką, co przeradza się w zażartą bitwę. Przyprawiającą nas o ponowne rozbawienie niemal do łez.
Dzięki Inge, choć na chwilę mogłam zająć swoje myśli czymś innym. Przyjaciółka skutecznie odciągnęła moją uwagę od ciągłego zadręczenia się, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. Jedynie ona i Malcolm powstrzymali mnie przed zamknięciem się samej w czterech ścianach i popadnięciu w przygnębiający stan otępienia.
Cieszyłam się, że w tym trudnym czasu, mimo wszystko miałam na kogo liczyć.







💓💓💓💓💓💓💓💓







Słysząc dzwonek do drzwi, na który czekałem od długich już minut. Nie mogąc się doczekać mojego gościa. Podrywam się biegiem z łóżka, które w ostatnich dniach, stało się moim ulubionym miejscem. Całymi godzinami leżałem na nim, wpatrując się bez większego celu w sufit. Otoczony zupełną i przytłaczającą ciszą. Naiwnie się łudząc, że może to wszystko okaże się tylko snem i któregoś razu obudzę się przy Sophie, a między nami wszystko będzie w porządku. Ostatnio nie marzyłem o niczym innym, choć doskonale wiedziałem, że to nierealne.
Myślałem wyłącznie o niej i o tym jakim jestem kretynem, że dopuściłem do tego, aby Astrid wprowadziła w życie swoją paskudną intrygę. Odbierając mi najważniejszą dla mnie osobę. Niszcząc nasze szczęście i wszystkie plany. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że dałem się tak dziecinnie podejść i dopuściłem się popełnienia takiej głupoty. 






Z każdym następnym dniem, tęsknota za Sophie stawała się coraz trudniejsza do zniesienia. Powoli zaczynałem przez to wariować. Tracąc wiarę w to, że cokolwiek można jeszcze między nami naprawić. Brakowało mi wszystkiego, co było związane z tą wspaniałą brunetką, która zawładnęła całym moim światem. Jej obecności, rozmowy z nią, uśmiechu którym obdarzała mnie zawsze na powitanie, czy chociażby jej widoku. Bez niej nie potrafiłem normalnie funkcjonować. Nic nie miało większego sensu. Zwłaszcza, że moje życie przypominało jedną wielką porażkę. W każdym jego aspekcie.
Zupełnie nic mi nie szło. Psułem skok za skokiem bez względu na to, czy był treningowy czy oddawany w zawodach. Nawet one przestały mi sprawiać radość i najchętniej rzuciłbym je teraz w cholerę. Jedynie trud jaki włożyłem, aby znaleźć się w tym miejscu, gdzie teraz jestem. Powstrzymywał mnie przed podjęciem tej pochopnej decyzji. 





Otwieram drzwi od mieszkania z ogromną nadzieją wypisaną na twarzy. Wpuszczając do środka swojego przyjaciela, który jako jedyny starał się mnie wspierać i powstrzymać przed całkowitym poddaniem się i narobieniem po raz kolejny jakichś głupot. Wynikających z chęci zapomnienia o tym, że na własne życzenie zmarnowałem olbrzymią szansę na szczęście, jaka została mi podarowana przez los.
Nie fatygując się na większe powitanie. Wpuszczam go do środka. Starając się wyczytać coś z jego wyrazu twarzy, który jak na złość był zupełnie obojętny. Chciałem jak najszybciej dowiedzieć się, czy mój pomysł się udał. Liczyłem usłyszeć od niego jakieś pozytywne wiadomości, o których w ostatnich dniach mogłem tylko pomarzyć. Jednak on wciąż uparcie milczał. Wpatrując się we mnie z wyraźnym zmartwieniem, które nie zwiastowało niczego dobrego.





- Carl, błagam cię. Powiedz mi, że Ingrid udało się namówić Sophie na spotkanie ze mną - nie znajdując innego sposobu na dotarcie do dziewczyny. Poprosiłem o pomoc doskonale mi znaną parę narzeczonych. Licząc, że przyniesie to jakiś skutek i otrzymam szansę na przedstawienie swojej ukochanej prawdziwej wersji wydarzeń. Zniosłem nawet godzinny wykład Ingrid o moim bezmyślnym zachowaniu. Czy pełne wyrzutów słowa o tym, że nigdy nie zasługiwałem na kogoś takiego jak Sophie. Z pokorą słuchałem wczoraj tyrady narzeczonej Carla. Doskonale wiedząc, że miała ze wszystkim rację. Zresztą nawet, gdyby było inaczej. Byłem gotowy znieść w spokoju, każdą usłyszaną od niej obelgę, byleby tylko zgodziła się mi pomóc. Dla możliwości spotkania z Sophie byłem gotowy zrobić wszystko.
- Przykro mi, Halvor. Ale nic z tego. Sophie nawet nie chciała o tobie słyszeć. Gdy Ingrid tylko poruszyła ten temat. Od razu stanowczo poprosiła o jego zmianę, twierdząc że chce o tobie, jak najszybciej zapomnieć. Ona czuje się tak zraniona, że chyba nic jej nie przekona do spotkania z tobą - spuszczam głowę. Czując się zupełnie bezradny z powodu odniesienia kolejnej porażki. Każda moja próba dotarcia do niej, okazywała się kompletną klapą. Powoli kończyły mi się już pomysły.
- Co ja mam teraz zrobić? Przecież muszę spróbować jej wszystko wyjaśnić. Ja nie mogę tego tak zostawić - szukam jakiejś porady u Carla. Licząc, że naprowadzi mnie na właściwą drogę w osiągnięciu celu.
- Może poproś Karoline? Ona jest w końcu bliżej z Sophie niż Ingrid. Być może udałoby się jej namówić ją do wysłuchania cię - proponuje. Nie znajdując innego rozwiązania.
- Karoline wraca dopiero w piątek. Jest ze znajomymi na nartach w Austrii i o niczym raczej, jeszcze nie wie. Nie chciałem jej psuć tego wyjazdu, zwłaszcza że od dawna nie mogła się go doczekać. Poza tym, pewnie będzie na mnie wściekła, gdy dowie się o naszym rozstaniu z Sophie. W końcu wielokrotnie mnie ostrzegała i prosiła, abym się do wszystkiego zawczasu przyznał. Nie wiem nawet, czy będzie chciała mi teraz pomóc - obawiałem się reakcji siostry na taki obrót wydarzeń. Uwielbiała Sophie i tym razem mogła opowiedzieć się po jej stronie. Miała ku temu zresztą wyraźne przesłanki, zawaliłem przecież na całej linii.
- W takim razie do czasu jej powrotu. Sam próbuj się jakoś skontaktować z Sophie. Być może w końcu się uda - Carl rozkłada bezradnie ręce. Nie widząc żadnego innego wyjścia z tej sytuacji.
- Doskonale wiesz, że nie robię niczego innego. Ale to na nic - patrzę na niego z jawną rezygnacją. Będąc przekonanym, że sam niczego nie wskóram. Zbyt wiele razy już próbowałem. Codziennie wydzwaniałem do Sophie po kilkanaście razy. Pisałem tysiące wiadomości. Wszystko jednak pozostawało bez żadnej odpowiedzi. Przychodziłem też do restauracji, ale tam za to zawsze na mojej drodze stawał Malcolm. Bawiący się w jej cholernego ochroniarza. Wyraźnie zadowolony z tego, że się rozstaliśmy, co tylko jeszcze bardziej mnie dołowało. Bałem się, że teraz gdy ma wolną drogę. Wykorzysta sytuację i odbierze mi dziewczynę. Czego bym chyba nie przeżył. Świadomość, że ktoś inny mógłby zająć moje miejsce u boku Sophie i cieszyć się ze wszystkich przywilejów, które do niedawna należały tylko do mnie. Była zwyczajnie nie do zniesienia.
Nawet przesiadywanie godzinami pod drzwiami jej mieszkania nie przyniosło efektów. Ani razu mi nie otworzyła, choć czasami byłem przekonany, że stoi tuż za nimi. Robiła wszystko, aby nie dopuścić do naszego spotkania. Wyraźnie mi tym pokazując, że dla niej to definitywny koniec.
- A co z obietnicą Therese? Też się jej nie udało? - kręcę przecząco głową. Przypominając sobie o wizycie, jaką złożyłem kobiecie przed kilkoma dniami. Nie będąc nawet pewnym, czy w ogóle otworzy mi drzwi. Sophie była dla niej w końcu jak rodzina. A ja przyczyniłem się do cierpienia jej osoby, która w przeszłości i tak miała go wystarczająco. Na szczęście Therese okazała się wobec mnie bardzo wyrozumiała. Wysłuchała od początku do końca i mimo początkowej powściągliwości, chyba nawet uwierzyła, że nie dopuściłem się zdrady. Zastrzegła od razu jednak, że nie będzie do niczego zmuszać Sophie i tylko do niej należy ostateczna decyzja, czy będzie się chciała ze mną zobaczyć. Okazała się ona, jak widać negatywna. Przez co, po raz kolejny wróciłem do punktu wyjścia.
- Halvor, jeszcze się nie poddawaj. Pozwól, aby emocje trochę opadły i daj Sophie czas. Ona musi sobie to wszystko poukładać - nie mogłem się zgodzić w tej kwestii z Carlem.
- Nie mogę czekać, rozumiesz? Zwłaszcza, że posiada ona mylne wyobrażenie o tym, co zrobiłem. Każdy dzień zwłoki, tylko mnie od niej oddala. Coraz bardziej się boję, że ona nigdy mi tego nie wybaczy - myśl, że straciłem ją bezpowrotnie, popychała mnie niemal na sam skraj załamania. Bez niej nic nie miało już dla mnie sensu.
- Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz. Musisz tylko być cierpliwy. Wpadnij do nas dziś wieczorem. Zajmiesz się, chociaż na chwilę czymś innym niż zadręczeniem - proponuje.
- Dzięki, ale nie mam ochoty. Może innym razem - odmawiam. Nie byłbym wstanie patrzeć na jego szczęście z Ingrid. Zwłaszcza, że powoli rozpoczynali przygotowania do ślubu.
- Nie powinieneś być ciągle sam. To nie przyniesie ci niczego dobrego - Carl bardzo wyraźnie obawiał się o moje samopoczucie. Bojąc się zapewne, że wrócę do tego samego, co działo się po rozstaniu z Astrid.
- Nie martw się. Nic mi nie będzie. Jestem dorosły i wiem, co robię. Wracaj do Ingrid. Pewnie na ciebie czeka, a ja wolałbym zostać sam. Muszę pomyśleć - nie chciałem, aby tracili na mnie cały wolny czas. Mieli w końcu swoje życie i sprawy.
- Jak chcesz. Gdybyś jednak zmienił zdanie po prostu zadzwoń. Wiesz, że możesz na mnie liczyć - zapewnia. Żegnając się ze mną.
- Będę miał to na uwadze. Trzymaj się - odprowadzam go do drzwi. Po czym wracam do łóżka. Mając za towarzyszkę jedynie ciszę i wspomnienia wspólnie spędzonych chwil z Sophie.






Późnym wieczorem, gdy dziewczyna po raz kolejny ignoruje wszystkie moje próby kontaktu z jej osobą. Nie wytrzymuję i udaję się do niej z wizytą. Liczyłem, że może odesłała Malcolma wcześniej do domu i sama zajęła się sprzątaniem czy innymi rutynowymi czynnościami wykonywanymi na koniec dnia. Nie liczyłem na większy cud, ale musiałem przynajmniej spróbować.
Jednakże po dotarciu na miejsce, zaczynam tego bardzo żałować. Uczucie zazdrości i złości ogarnia mnie całego, gdy już z daleka dostrzegam świetnie znaną mi dwójkę osób, która opuszcza restaurację i podąża w tylko sobie znanym kierunku. Widok Sophie spędzającego czas poza pracą z Malcolmem. Był dla mnie jednoznacznym dowodem, że zaczął on wcielać swój plan w życie. Mający na celu zajęcie mojego miejsca u jej boku. Co dodatkowo utrudniało mi zadanie i znacznie zmniejszało czas na udowodnienie swojej niewinności.






- Nie bój się. To tylko przyjacielskie wyjście. Sophie nie w głowie są teraz randki, a już zwłaszcza nie z Malcolmem - odwracam się zaskoczony za siebie. Spoglądając na Therese, mającą nikły uśmiech na twarzy.
- Za to on myśli wprost przeciwnie. Od samego początku, stara się do niej zbliżyć. Jestem pewien, że się w niej podkochuje - nie wydaje się być zaskoczona moimi podejrzeniami. Jakby sama już od dawna o tym wiedziała. Widocznie nie tylko ja zauważyłem jawną nachalność tego chłopaka. Co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że muszę się pośpieszyć w próbie naprawy swoich relacji z Sophie.
- To jednak musi działać w dwie strony, a serce mojej kochanej dziewczynki jest od dawna zajęte. Halvor, ona nadal cię kocha. Choćby nie wiem, ile się wypierała. Ja i tak znam prawdę. Za dobrze ją znam, aby mnie oszukała w tej kwestii - słowa kobiety dodają mi trochę nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone.





- Jak ona się w ogóle miewa? - chcę się czegoś dowiedzieć. Zwłaszcza, że Therese była na pewno lepiej zorientowana od wszystkich innych osób razem wziętych. Bardzo martwiłem się o Sophie. Wiedząc, jak bardzo jest wrażliwa i z jaką mocą przeżywa każde niepowodzenie. A to, które jej zafundowałem na pewno nie należało do najprzyjemniejszych. 
- Niestety nie najlepiej. Udaje, że jakoś się trzyma, ale widzę po niej, jak bardzo cierpi. Mam wrażenie, że w ogóle nie sypia. Jeszcze gorzej jest z jedzeniem. Dziś praktycznie siłą zmusiłam ją do zjedzenia obiadu. Rzuciła się w wir pracy i zamknęła w sobie. Nawet ja nie potrafię do niej dotrzeć - zaczynam odczuwać ogromne poczucie winy. W końcu to ja doprowadziłem Sophie do takiego stanu. Gdybym tylko niczego przed nią nie ukrywał. Nie doszłoby do tego wszystkiego.
- To wszystko przeze mnie. Może naprawdę powinienem odpuścić i zostawić ją w spokoju? Pozwalając ułożyć sobie życie z kimś, kto ją uszczęśliwi? Ja się chyba do tego nie nadaję - zastanawiam się. Byłem gotowy poświęcić swoje własne pragnienia na rzecz jej szczęścia. Dla mnie przede wszystkim, liczyło się dobro Sophie. Ja mogłem ponieść zasłużone konsekwencje swojej głupoty, ale ona nie powinna za nią płacić.
- Halvor, tylko ty możesz ją uszczęśliwić. Przy nikim innym nie widziałam, aby tak promieniała, jak przy tobie. Okropnie zawaliłeś, ale kto z nas nie popełnia błędów? Jeśli naprawdę ją kochasz to walcz do końca, bo obydwoje jesteście dla siebie stworzeni. Taka miłość naprawdę za często się w życiu nie zdarza - motywuje mnie. Byłem jej ogromnie wdzięczny za to wsparcie.
- Dziękuję za wiarę. Obiecuję, że zrobię wszystko, aby to naprawić. Jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale na pewno znajdę jakiś sposób - deklaruję. Ciesząc się, że mam w niej swoją sojuszniczkę. Byłem pewny, że jeszcze nie raz jej pomoc może okazać się zbawienna.
- Mam taką nadzieję. Chodź, może znajdziemy jeszcze jakąś otwartą kawiarnię w pobliżu. Obydwojgu z nas przyda się jakieś towarzystwo. Chyba nie odmówisz staruszce? - pyta z wyczekiwaniem.
- Oczywiście, że nie. Z chęcią dotrzymam pani towarzystwa - zgadzam się bez większego zawahania. Zadowolony, że nie spędzę kolejnego wieczoru sam, wyłącznie z dołującymi myślami i wyrzutami sumienia. Podążając z Therese przed siebie. Na moich ustach, po raz pierwszy od rozstania z Sophie pojawia się coś na kształt uśmiechu.








💓💓💓💓💓💓💓💓






Ostatni raz przeglądam się w lustrze. Odgarniając niesforne kosmyki włosów z twarzy. Ciesząc, że za pomocą sporej ilości korektora i podkładu, przynajmniej w niewielkim stopniu, udało mi się zakryć cienie pod oczami. Z dnia na dzień, stające się bardziej widoczne. Ze względu na moje kłopoty ze snem i często prawie bezsenne noce. Spędzane na rozpamiętywaniu czegoś, co od samego początku było skazane na niepowodzenie. Żadna relacja oparta na kłamstwie nie miała większej racji bytu, co znowu zostało świetnie udowodnione.




Od samego rana wkładałam wiele wysiłku, aby doprowadzić swój wygląd do jak najlepszego stanu. Nie chcąc tym samym, dać nawet minimalnej satysfakcji Halvorowi. Pokazując przypadkiem, że nasze rozstanie dotknęło mnie w jakimkolwiek stopniu. Chciałam udawać obojętną i spokojną. Głównie ze względu na to, iż byłam pewna, że miewał się dużo lepiej ode mnie, a nasze rozstanie w ogóle go nie obeszło.
Zapewne na nowo układał sobie relacje z Astrid. Ciesząc się, że udało się mu ją odzyskać. 





Nie byłam zadowolona z tego, że dzisiejszego dnia, cały mój trud włożony w unikanie jego osoby pójdzie na marne. Doskonale wiedziałam, ze spotkanie z nim będzie nieuniknione ze względu na tym, że był jednym ze świadków w sprawie Niklasa. Który miał za kilka godzin, ponieść w końcu sprawiedliwą karę za swoje czyny.
Do niedawna jeszcze cieszyłam się, że Halvor będzie przy mnie w tym niezwykle stresującym momencie. Otaczając swoją opieką i wsparciem. Natomiast teraz ze względu na stan naszych aktualnych relacji, a właściwie ich nie istnienie. Wolałabym, aby w ogóle nie był zamieszany w tą sprawę. Wszystko byłoby wtedy o wiele łatwiejsze. 





- Sophie, jesteś gotowa? Inge czeka już na ciebie na dole - nieoczekiwanie Malcolm pojawia się przy mnie. Przejeżdżając wzrokiem po całym moim ciele. Ubranym w skromną granatową sukienkę. Idealnie nadającą się na rozprawę sądową. Bardzo mnie tymi niezbyt dyskretnymi poczynaniami pesząc.
- Zaraz idę. Na pewno poradzicie sobie ze wszystkim z Therese? Postaram się wrócić, jak najszybciej. Jak tylko rozprawa dobiegnie końca - zapewniam go. Odruchowo sięgając po kolczyki, będące świątecznym prezentem od Halvora. Od kiedy ich tylko otrzymałam, praktycznie z miejsca stały się moim ulubionym dodatkiem. Musiało się to jednak zmienić. Dlatego z lekkim zawahaniem odkładam je z powrotem do szkatułki. Zastępując innymi, które dostałam kiedyś od mamy.
- Nie musisz się wcale śpieszyć. Razem z Therese na pewno świetnie damy sobie radę. Nie denerwuj się też, aż tak bardzo. Niklas na pewno się nie wywinie. Wszystko dobrze się skończy. Jestem tego pewnien - stara się mnie uspokoić. 
- Mam taką nadzieję. Chcę przynajmniej, aby ta sprawa nareszcie dobiegła końca - odpowiadam. Posyłając w jego stronę delikatny uśmiech.






- Ślicznie wyglądasz. Nie da się od ciebie oderwać wzroku - słyszę od niego na pożegnanie, zbyt daleko idący komplement, jak na nasze stosunki. W dodatku Malcolm przyciąga mnie do siebie, zamykając w swoich objęciach. Mimo że, zdawałam sobie sprawę z tego, że źle postępuję. Odwzajemniam ten uścisk. Dając mu złudne poczucie na to, że nasza relacja, wcale nie musi pozostać jedynie na przyjacielskich stosunkach. 
- Muszę już iść, bo w końcu się spóźnimy. Do zobaczenia - odsuwam się od niego. Czym był wyraźnie niepocieszony. Nie miałam jednak na to wpływu. 
- Do zobaczenia - odpowiada mi w końcu, gdy już prawię znajduję się na zewnątrz.





Gmach sądu od samego już jego przekroczenia, przytłaczał mnie swoją wielkością i powagą znajdujących się w nim osób. Wszystkie mijane przeze mnie i Inge osoby miały grobowe miny, a jakiekolwiek wypowiedziane przez nich słowo nie przekraczało granicy głośnego szeptu.
Cała ta podniosła atmosfera, napawała mnie dziwną nerwowością i strachem, że coś może pójść nie tak i Niklas jednak zostanie uniewinniony. Wracając tym samym do normalnego życia.
Nie wyobrażałam sobie, że znów mógłby chodzić bezkarnie po ulicach i znajdować się gdzieś w pobliżu mojej osoby. Coś takiego zupełnie nie mogło wchodzić w grę. Musiałam być mimo wszystko gotowa na każdą ewentualność. Doskonale wiedząc, że sprawiedliwość często przegrywała z władzą czy posiadanymi wpływami. 






Gdy docieramy pod właściwą salę, w której miała być rozpatrywana sprawa Niklasa. Już z daleka zauważam rodziców mojego byłego chłopaka. Patrzących na nas dwie z nieukrywaną niechęcią, a może i nienawiścią. Zatrzymuję się dlatego w znacznej odległości od nich. Nie będąc gotowa na konfrontację z tą parą wyjątkowo wyniosłych osób. 
- Inge, proszę cię. Zostańmy tutaj do wywołania rozprawy. Nie chcę słuchać ich bezpodstawnych oskarżeń i wyrzutów, że to przeze mnie ich syn może spędzić kilkanaście miesięcy w więzieniu - zajmuję miejsce na pobliskiej ławce. Wskazując dyskretnie na małżeństwo, z których duma i pycha biły niemal na kilometr.
- W porządku. Sama także nie mam zamiaru, znosić ich okropnego zachowania. Obwiniają nas, zamiast przejrzeć w końcu na oczy i zobaczyć kim stał się ich syn. Jak można być tak ślepym i próżnym - dziewczyna nie potrafiła zrozumieć ich nagannego postępowania. Będąc nim wprost oburzona, czego wcale nie zamierzała ukrywać.





Następne minuty ciągnące się w nieskończoność, upływały mi na rozmowie o wszystkim i o niczym z Inge. Gdyby nie jej obecność, chyba bym zwariowała w oczekiwaniu na rozpoczęcie się procesu. Będąc pełna niepewności i poczucia olbrzymiego stresu, wynikających z nieznania dalszego rozwoju wydarzeń.
Próbowałam ze wszystkich sił, odciągnąć swoją uwagę od czekającej mnie konfrontacji z Niklasem czy spotkania z Halvorem, który nadal się nie pojawił. Zaczynałam się powoli zastanawiać, czy w ogóle miał taki zamiar. Po nim można było się przecież wszystkiego spodziewać .





Wstrzymuję oddech, gdy zauważam kierującego się w naszą stronę Niklasa. Prowadzonego przez dwóch strażników. Chłopak nic sobie jednak nie robił z towarzyszącej mu eskorty Szedł z wysoko podniesioną głową i szerokim uśmiechem na ustach. Niczym bohater, a nie oskarżony o dopuszczenie się kilku przestępstw.
Nie rozumiałam, jakim cudem to wszystko zabrnęło aż tak daleko. Zamiast rozstać się w zgodzie, jak normalni ludzie i zająć się swoim życiem. Koniec naszej toksycznej relacji, znalazł swój finał przed sądem. Nie czułam się dobrze z perspektywą opowiadania po raz kolejny obcym ludziom o kompromitujących dla mnie faktach. Nie miałam jednak innego wyjścia. Nie mogłam się teraz wycofać. Będąc zobowiązana raz na zawsze zakończyć całą tą sprawę. Tylko w ten sposób mogłam nareszcie zaznać upragnionego spokoju i poczucia, że nic mi nie zagraża ze strony Niklasa.





- Proszę, proszę kogo ja tutaj widzę. Przyjaciółeczki znowu razem? Inge, wiem że nie potrafisz pogodzić się z naszym rozstaniem, ale żeby przez to się na mnie mścić. Myślałem, że bardziej się cenisz - strażnicy jak na złość przystają z Niklasem obok nas. Który patrzy na Inge z kpiną i ironicznym uśmiechem. Niemal w ostatniej chwili powstrzymuję ją przed rzuceniem się na niego. 
- Daj spokój. Nie warto dla kogoś takiego, jak on robić sobie problemów - doskonale wiedziałam, że Niklas mówił to wszystko specjalnie, aby wyprowadzić nas z równowagi i pokazać, że to on jest tutaj ofiarą. 
- Kochana Sophie nareszcie przemówiła. Stęskniłaś się za mną, bo ja za tobą bardzo. Myślę o tobie nieustannie i o tym, jak zniszczę ci życie. Tak samo, jak ty teraz próbujesz moje. Ale nie uda ci się, bo żaden sędzia nie nabierze się na twoje granie największej męczennicy na ziemi, rozumiesz? - słysząc jego słowa, zaczynam się obawiać, że jego rodzicom udało się znaleźć jakimś cudem sposób, aby go z tego wybronić. Był jak dla mnie, stanowczo zbyt pewny siebie i za spokojny.





- Nawet teraz masz czelność jej grozić? Pobyt w areszcie niczego cię nie nauczył? - słysząc znajomy mi głos. Praktycznie zamieram w jednym miejscu. Nie mając pojęcia, jak mam się zachować.
- Jest i wielki obrońca. Mamy cały komplet nieudaczników - widzę, że Halvor jest niemal na granicy wytrzymałości. Modliłam się, aby nie stracił nad sobą panowania. W dodatku ku mojemu zdziwieniu, wcale nie prezentował się za dobrze. Zmęczony wyraz twarzy i wyraźnie słyszane zniechęcenie w jego głosie. Sugerowały mi, że jest z nim dużo gorzej niż mogłam przypuszczać. Jakby nasze rozstanie, również dla niego było czymś z czym nie potrafił się pogodzić.
- Idziemy, Waller. Dość tych pogawędek - oddycham z ogromną ulgą na słowa jednego ze strażników. Po czym cała trójka, zaczyna się od nas oddalać.





- Sophie, możemy porozmawiać? - niemal od razu chłopak wypowiada w moim kierunku te słowa. Zbieram się na odwagę i odwzajemniam spojrzenie Halvora. Dostrzegając w jego oczach przytłaczającą rezygnację. Nie potrafiłam jednak mu współczuć. 
- Nie sądzę, że mamy o czym. Poza tym, to nie jest właściwa pora - chcę się od niego oddalić, gdy łapie mnie delikatnie za rękę.
- Proszę cię. Pozwól mi wszystko wyjaśnić. Sophie, to naprawdę wcale nie było tak, jak sobie myślisz - jego błagalny ton głosu, wywołuje u mnie mieszane uczucia. Przez które zaczynam się wahać. Wiedziałam, że tak będzie i dlatego za wszelką cenę unikałam naszego spotkania. Przeczuwając, że mu ulegnę i znowu pozwolę sobą manipulować. Nabierając się na stos jego kolejnych kłamstw. 
- Dobrze. Spotkajmy się wieczorem i raz na zawsze wszystko sobie dokładnie wyjaśnijmy - zgadzam się z niechęcią, co przyjmuje z ogromną radością. Nie przeczuwając, że to miało być nasze ostatnie spotkanie. Podczas którego, chciałam ostatecznie zamknąć wszystkie łączące nas sprawy. 
- Na pewno się pojawię - odpowiada dokładnie w tym samym momencie, w którym zostaję wezwana na salę rozpraw.
- Nie. Lepiej będzie, jak spotkamy się u ciebie. Postaram się być możliwie, jak najwcześniej. Do wieczora - kończę z nim rozmowę. Podążając z ogromnym poczuciem obawy w wyznaczone miejsce. Z nadzieją, że wszystko skończy się tak, jak zapewniała mnie policja czy prokurator, a Niklas nie ugra niczego dla siebie.

6 komentarzy:

  1. Zacznę może od tego, że strasznie cieszy mnie fakt, że Halvor nie odpuścił. Serio, najbardziej bałam się tego, że da Sophie „czas na ochłonięcie” i że przez to ją straci. Bo ona nie dostrzeże, jak bardzo jest dla niego ważna, jak bardzo za nią tęskni. Na szczęście chłopak od razu zaczął działać, próbując jakoś skontaktować się z dziewczyną, przeprosić ją, wszystko wytłumaczyć.
    Szkoda, że mu się to nie udaje, ale jak najbardziej rozumiem Sophie. Ma prawo czuć się skrzywdzona. W końcu liczyła, że naprawdę odnalazła prawdziwe szczęście, że już nic złego ją nie spotka. A tu takie zaskoczenie. Myślę, że ona przez cały czas miała gdzieś z tyłu tę obawę, że ten idealny związek z Halvorem może się kiedyś zepsuć. Więc gdy zobaczyła go z Avril bez problemu dorobiła sobie resztę historii.
    Na szczęście jej otoczenie ma wątpliwości, co do niby zdrady Halvora. Dzięki temu mogą chociaż próbować przekonywać Sophie, by dała mu kolejną szansę. Czy się uda? Trudno powiedzieć, ale lepiej coś zrobić.
    Niepokoi mnie zachowanie Malcolma. Boję się, że stanie na drodze do pogodzenia się naszej pary, że zrobi coś co przeszkodzi ich szczęściu. Zauroczeni faceci są nieprzewidywalni.
    Niklas… nie wiem, dlaczego łudziłam się, że pobyt w areszcie dał mu do myślenia. Niestety jemu już chyba nic nie pomoże. Mam nadzieję, że zgnije w więzieniu i kasa rodziców nic tu nie zdziała. Mają za swoje.
    A po udanej rozprawie Sophie porozmawia z Halvorem, wybaczy mu i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Tak to właśnie widzę w moim idealnym świecie.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal jestem wściekła na Halvora za to co zrobił. Ale podoba mi się jak uparcie walczy z powrotem o Sophie. Dobrze że się nie poddaje i nie ustaje w swoich poczynaniach. Bo Malcolm tylko czeka na to żeby Sophie przestała myśleć o Halvorze.
    Malcolm strasznie mnie irytuje. I ciągle nie opuszcza mnie przeczucie że on coś tutaj jeszcze namiesza.
    Sophie czuje się podle . Jest zraniona i rozzalona. Nie dziwię się jej. Nie dziwię się że nie chce nawet Halvora oglądać.
    Nawet przekonywania innych, że coś w zdradzie Halvora im nie pasuje . Nie przekonuje jej.
    Dobrze że w końcu nadszedł czas rozprawy. Mam nadzieję że skończy się ona tak jak powinna. I pieniądze rodziców Niklasa tego nie zmienią .
    Że zamkną go na długie lata za to co zrobił. Bo to mu się należy. Nawet pobyt w areszcie go nie zmienił. Nadal zachowuje się jak skończony dupek . I nic do niego nie dotarło.
    Mam ogromną nadzieję że wieczorna rozmowa Sophie Z Halvorem, skończy się pozytywnie. Że chłopak w końcu jej wszystko wytłumaczy. Obawiam się jednak czy ona mu uwierzy. Przecież jakiś czas ja okłamywał. I na pewno nie będzie jej łatwo kolejny raz mu zaufać.
    Pozdrawiam Cię cieplutko i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. 😊😊😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale tutaj smutno :( Szkoda mi zarówno i Sophie i Halvora. Wiem, że to co zrobił, to, że zataił przed ukochaną ponowne pojawienie się Astrid w jego życiu było cholernie idiotyczne z jego strony, ale... Ech.
    Sophie jest zrozpaczona, smutna i czuje się, tak jakby bezpowrotnie utraciła skoczka, czemu wcale się nie dziwię. Ciężko wymazać z głowy taki obrazek, jaki ona zobaczyła. Jednak mimo wściekłości na Halvora coś jej jednak nie pasuje, ale nie dopuszcza do siebie tej myśli. Inge węszy, co mi się podoba haha :D Ale rozumiem Sophie, że nie chce się chwytać czegoś, czego nie jest pewna. Czuje się tak, jakby zawalił jej się świat, więc nie chce sobie robić bezpodstawnych nadziei. Podoba mi się postawa skoczka. Nie zaniechał prób kontaktu z ukochaną, tylko uparcie próbuje do niej dotrzeć, wyjaśnić wszystko. Chce do niej wrócić i jestem przekonana, że zrobi wszystko, by to osiągnąć. W końcu naprawdę się zmienił. Zawalił, bo zawalił, ale widać, jak kocha Sophie i nie mógłby jej skrzywdzić. Powiem Ci szczerze, że zdziwiłam się, że znalazł sprzymierzeńca w Therese, ale to bardzo mi się podoba :) Może kobieta jakoś wpłynie na decyzję Sophie, choć na razie nic na to nie wskazuje... Ale, jeszcze nic nie jest przesądzone ^^
    Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co będzie, gdy Karoline dowie się o wszystkim... Biedny Halvor, pewnie dostanie mu się za wszystkie czasy :D Ale to dobrze! Przynajmniej w przyszłości uniknie powielania tych błędów.
    Malcolm... Nic się nie zmienia, dalej mnie irytuje. Próbuje wykorzystać każdą sytuację, by zbliżyć się do Sophie i nie dociera do niego, że z jej strony na nic więcej nie może liczyć. Oby w porę się opamiętał!
    Nadszedł w końcu czas rozprawy, co na pewno jest trudne dla Sophie. Nie zazdroszczę jej tego, że po raz kolejny będzie musiała opowiadać o tym wszystkim, jednak mam nadzieję, że na tym się skończy, a Niklas odsiedzi swoje. Te jego gadki... No normalnie aż miałam ochotę mu coś zrobić. Co za gość. Oby Sophie wraz z Inge dały radę! :)
    I mam nadzieję, że Sophie uwierzy Halvorowi, gdy dojdzie do ich rozmowy. Trzymam za nich mocno kciuki, bo są dla siebie stworzeni <3
    Czekam z niecierpliwością na nowość :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowe rozdziały na http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ i https://te-entregare-mi-vida.blogspot.com/ zapraszam serdecznie ;*

      Usuń
    2. Zapraszam na nowe rozdział: https://niewlasciwy-wybor.blogspot.com/ ;*

      Usuń
  4. Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi jest wstyd! Przeczytałam ten rozdział na jednym wdechu podczas jazdy do pracy, ale kompletnie nie mogłam znaleźć chwili czasu, aby porządnie skomentować, bo na odwal się to nie w moim stylu. I to jeszcze taki rozdział!
    Zacznę od tego, że aż mnie samą bolało serce, gdy czytałam o tym wszystkim. O cierpieniu Sophie, która sądzi, że została perfidnie oszukana. Bo przecież teraz miało być inaczej, i było! Ale ludzie są egoistami i potrafią bez mrugnięcia okiem zniszczyć czyjeś szczęście, zamiast odsunąć się z dumnie podniesioną głową. Bo jak wspomniałam wcześniej, gdyby Astrid choć trochę kochała Halvora, to w jakiś pokrętny sposób próbowałabym ją zrozumieć. Ale ona zniszczyła to wszystko tylko dlatego, że jest skończoną egoistką i nie rozumie słowa "nie". Kompletnie nie wyciągnęła wniosków ze swoich błędów, ba! Ona nawet nie dostrzega tego, że jakikolwiek błąd popełniła.
    Sophie była zdruzgotana jak i zszokowana sceną którą ujrzała. Każda kobieta odebrałaby to w ten sposób. Niestety nie wie, że prawda była inna. Halvorowi będzie trudno udowodnić swoją niewinność, bo kompletnie nie ma na to dowodów. Chociaż chłopak stara się jak może, to nie może dotrzeć do dziewczyny. Ona go nie chce widzieć, co jej zrozumiałe, bo jego widok sprawia jej tylko ból. Ale na całe szczęście są osoby, które starają się obiektywnie ocenić całą sytuację i dostrzegają w niej jakieś nieścisłości. Cieszę się, że Inge zaczęła wzbudzać w Sophie wątpliwości. Bo jest ich wiele! Dziewczyna ma rację mówiąc że gdyby Halvor został złapany na gorącym uczynku, to by nie błagał Sophie o rozmowę. Do tego ten dziwny SMS. Oczywiście do Sophie jak na razie nie chce to dotrzeć i wszystko przyjmuje z oburzeniem, ale za parę dni powinna zauważać, że Inge ma trochę racji. Do tego Therese jest po stronie Halvora, czyli i ona widzi, że chłopak nie jest tak do końca winny. Dobrze że ma w niej takie wsparcie, bo to tylko dodaje mu motywacji do dalszego działania. Zachowanie Malcolma za to kompletnie mnie nie dziwi. To, że stara się trzymać Halvora z dala od Sophie, na jej własne życie, jest normalne. Ale widać, że zaczyna działać na swoją korzyść co w tej sytuacji mógłby sobie darować, a jedynie dać jej wsparcie, którego potrzebuje.
    Czekam z niecierpliwością na powrót Karoline. Może jej się uda w jakiś sposób dotrzeć do Sophie i wyjaśnić, dlaczego jej brat nie powiedział swojej ukochanej o Astrid.
    Niklas ledwo się pojawił, a zdążył mi podnieś ciśnienie. To, że jest skończonym kretynem było wiadomość od początku, ale strażnicy nie powinni pozwolić na taką sytuację, szczególnie że Sophie jest ofiarą. Na pewno w tym momencie bardzo brakowało jej ramion Halvora, w których mogłaby się ukryć. Dobrze że chociaż miała przy sobie Inge.
    I zgodziła się na rozmowę! Jestem ogromnie ciekawa co z tego wyniknie :)

    OdpowiedzUsuń