Nie
potrafiąc dłużej słuchać, kolejnych kłamstw wypowiadanych
przez Halvora. Idącego w zaparte, mimo nakrycia go przeze mnie z
jego byłą dziewczyną w jednoznacznej sytuacji. Nie wymagającej
żadnych tłumaczeń, czy jakiejś skomplikowanej interpretacji.
Opuszczam w pośpiechu należące do niego mieszkanie. Nie
mogąc zaakceptować tego, że to naprawdę nasz koniec.
W
jednej chwili, cały mój dotychczasowy świat runął, a ja nie
byłam na to, nawet w najmniejszym stopniu przygotowana. Wszystkie
marzenia i wyobrażenia o naszej wspólnej przyszłości, nigdy nie
będą miały okazji się zrealizować. Nie stworzymy czegoś
trwałego, opartego na jak dotąd uważałam silnej i bezgranicznej
miłości. Nigdy już nie obudzę się przy jego boku, pod wpływem
czułych pocałunków składanych na moich ustach. Nie przekonam się
też, jak mogłaby wyglądać stworzona przez nas za kilka lat rodzina.
Czułam
się przez to zagubiona i kompletnie zdezorientowana. Jakbym
utraciła jakąś ważną cząstkę siebie, która nadawała
wszystkiemu sens.
Nie
mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, a ktoś kogo
kochałam zakpił sobie ze mnie i moich uczuć w tak perfidny i
bezwzględny sposób.
Byłam
wściekła do granic możliwości. Na Halvora, na siebie i na cały
otaczający mnie świat. Zwłaszcza, że nie potrafiłam
pogodzić się z tym, że wszystko od początku do końca, okazało
się jednym wielkim kłamstwem, na które dałam się nabrać
niczym skończona kretynka. Pozwalając omamić się czułymi
słówkami i obietnicami bez żadnego pokrycia. Rozpaczliwie
wręcz pragnąc zaznania, choćby namiastki szczęścia i
bliskości drugiej osoby. Zapominając przy tym zupełnie z
kim mam do czynienia.
Nie
miałam pojęcia, jak mogłam tak łatwo uwierzyć w zaskakującą i
nagłą przemianę Halvora. Mając w pamięci doskonały obraz tego,
jakim człowiekiem był na samym początku naszej znajomości. To
powinno dać mi do myślenia, ale głupie zauroczenie zupełnie
przysłoniło mi zdrowy rozsądek. Za co przyjedzie mi teraz drogo
zapłacić.
Jakby
tego wszystkiego było mało Halvor nie miał w sobie, choćby krzty
godności, aby do wszystkiego się przyznać. Starając mi się
usilnie wmówić, że nic go nie łączy z Astrid i tylko ja mam dla
niego znaczenie. Mimo jasnych i klarownych dowodów, których byłam
naocznym świadkiem. Kłamał do samego końca. Udowadniając tym
samym, że nigdy dla niego nic nie znaczyłam. Skoro nie zasłużyłam
sobie, chociażby ten jeden raz na szczerość z jego strony.
Czując
się niczym w jakimś amoku. Zbiegam ze schodów z głośnym
i histerycznym płaczem, odbijającym się echem od ścian
budynku. Pełnym bólu i niezrozumienia, dlaczego po raz kolejny
spotkało mnie to samo. Dlaczego osoba, której w pełni zaufałam
postanowiła w tak okrutny sposób mnie wykorzystać.
Czerpiąc garściami z mojej naiwności i uczucia jakim go darzyłam
w wyjątkowo przebiegły i wyrafinowany sposób. W
sekundę niszcząc tym samym, wszystkie nasze plany i wspólne życie
do powstania którego, mozolnie dążyłam od dłuższego już czasu.
Widok
Halvora z Astrid był jednym z najgorszych i
najboleśniejszych momentów w moim życiu. Dawno już nie
poczułam się tak okropnie, jak wtedy gdy zobaczyłam ich dwójkę
razem. Całujących się i wyraźnie ze sobą szczęśliwych. Ta
scena do złudzenia przypominała mi moje wspólne i tak częste
w ostatnim czasie poranki z Halvorem. Kiedy to ja znajdowałam
się na miejscu Astrid. Fałszywie zapewniana, że jestem tą jedyną
i wyjątkową.
Z
premedytacją przez tyle czasu, karmił mnie pięknymi kłamstwami, a
następnie potajemnie spotykał się ze swoją byłą. Byłam pewna,
że nigdy mu tego nie wybaczę.
Zwłaszcza,
że odkrycie romansu Halvora. Było
wielokrotnie gorszym uczuciem niż to, kiedy nakryłam Inge z
Niklasem. Przy tamtym czułam jedynie złość i upokorzenie oraz
ogromny żal z powodu utraty przyjaciółki. Natomiast teraz miałam
wrażenie, że moje serce rozpadło się na tysiące maleńkich
drobinek, jakby było stworzone z bardzo kruchego szkła.
Wybiegając
na zewnątrz. Na wyjątkowo słoneczny i mroźny poranek,
który miał potoczyć się zupełnie inaczej. Czuję wewnątrz
siebie rozdzierający ból rozpaczy. Niszczący mnie od środka.
Miałam ochotę zniknąć, uciec jak najdalej stąd. Aby tylko
zapomnieć o tym, że podstępna miłość postanowiła znowu sobie
ze mnie zakpić.
Przez
całą powrotną drogę do restauracji, gorzkie i
piekące łzy naiwności. Spływały strumieniami po mojej twarzy.
Gdzieniegdzie powoli zamarzając na policzkach z powodu
niskiej temperatury.
Szłam
ośnieżonymi chodnikami głośno szlochając. Zwracając
tym samym uwagę przechodniów na moją osobę. Nic mnie to jednak
nie obchodziło. W tamtym momencie, nic nie było dla mnie ważne.
Cierpienie i nie dające, ani chwili spokoju poczucie ogromnego
zawodu. Odebrały mi cały rozsądek i racjonalne myślenie.
Staram
się przemknąć niezauważona do kuchni. Co niestety mi się nie
udaje, gdyż już praktycznie przy samym wejściu do lokalu.
Natrafiam na znajdującego się wewnątrz Malcolma.
Przyglądającego mi się ze strachem i niezrozumieniem. Co
tylko dobitnie mi uświadamiało, jak okropnie musiałam wyglądać.
-
Sophie, co się stało? Dlaczego płaczesz? - pochodzi do mnie
bliżej, uważnie przypatrując. Oczekując jakichś wyjaśnień.
-
Wszystko jest w porządku. Przepraszam, ale muszę się zająć
gotowaniem. Zaraz przecież otwieramy, a ja jeszcze nawet nie
zaczęłam przygotowań - staram się go zbyć. Nie mając ochoty na
rozmowę z kimkolwiek. Musiałam przemyśleć sobie
wszystko w samotności.
-
Przestań robić ze mnie głupka. Przecież widzę, że jesteś
zrozpaczona. Powiedz mi, co się stało. Wiesz, że możesz mi
zaufać. Boję się o ciebie - łapię mnie delikatnie ze
rękę, gdy próbuję go wyminąć. W tym momencie nie wytrzymuję i
mocno się do niego przytulam. Łkając w jego ramionach przez
kilka następnych długich minut.
-
On mnie zdradzał, rozumiesz? W dodatku ze swoją byłą. Przez cały
ten czas kłamał. Jak mógł mi to zrobić? Dlaczego to zawsze mnie
musi coś takiego spotykać. Co ja takiego zrobiłam, że życie
tak mi się okrutnie odpłaca? - wyrzucam z siebie nieskładnie.
Przez co Malcolm wyglądał na zupełnie zdezorientowanego i
zaskoczonego. Jakby nie mógł uwierzyć, że to dzieje się
naprawdę.
-
Bardzo mi przykro, Sophie. Proszę cię, nie płacz. Nie warto przez
kogoś, kto nie potrafił docenić tego co miał. Wszystko się jakoś
ułoży, zobaczysz. Halvor nigdy na ciebie nie zasługiwał i jeszcze
pożałuje tego, że cię stracił - stara się mnie pocieszyć.
Jednak ja wiedziałam, że otrząśnięcie się z tego
wszystkiego będzie mnie kosztowało ogrom wysiłku.
-
Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? Ja go naprawdę kochałam i
myślałam, że znalazłam miłość na całe życie. Podczas, gdy
dla niego od samego początku do końca, była to tylko nic nie
warta zabawa - nie potrafiłam zrozumieć motywacji Halvora. W
końcu mógł zostać przy naszym układzie i robić, co tylko mu się
podoba. Po co więc zechciał stałego związku? W dodatku ponownie
wszedł w bliskie relacje z Astrid. Dziewczyną, która zraniła go w
tak okrutny sposób. Tego nie dało się niczym racjonalnym
wytłumaczyć.
-
Nie zrozum mnie źle, ale może to i lepiej, że wasz związek
skończył się właśnie teraz? Im później by to nastąpiło,
tym byłoby to dla ciebie bardziej bolesne. Już teraz bardzo
cierpisz. Sama pomyśl, czy to na dłuższą metę
miało jakikolwiek sens? Nawet gdyby on cię nie zdradzał.
Sportowiec będący w niemal ciągłych rozjazdach, co tydzień
będący w innym miejscu i restauratorka przywiązana do swojego
ukochanego miejsca. Coś takiego nie mogłoby skończyć się dobrze.
Gdy euforia i pierwsze zauroczenie w końcu by minęły. Zaczęłyby
się problemy i pierwsze sprzeczki. Prowadzilibyście praktycznie
związek na odległość, co po jakimś czasie stałoby się nie
do wytrzymania - Malcolm stara się za wszelką cenę udowodnić,
że nie mam czego żałować. Nie mogłam się jednak z nim zgodzić.
-
To nieprawda. Nie my jedni byliśmy w takiej sytuacji. Inni
jakoś sobie radzą. Jestem pewna, że nam także udałoby
się to pogodzić. Ale teraz nie ma już o czym mówić. To koniec -
odsuwam się od niego. Porażona prawdziwością wypowiedzianych
przez siebie słów. Już nigdy więcej nie obudzę się obok
Halvora. Nie przytulę go, ani nie pocałuję. To ktoś inny będzie
miał do tego prawo. Myśl o tym była dla mnie czymś nie do
zaakceptowania.
-
Jesteś pewna, że nie dasz mu następnej szansy? - dopytuje,
próbując się upewnić. Jakby obawiał się, że mój związek,
można jeszcze uratować.
-
Nie dam. Kiedyś popełniłam podobny błąd, który miał fatalne
konsekwencje. Drugi raz nie pozwolę sobie na trwanie
w toksycznym związku. To nie miałoby najmniejszego
sensu - zapewniam go. Po czym udaję się do kuchni. Znajome
miejsce pozwala mi, choć na chwilę zapomnieć o całym
tym koszmarze.
Następne godziny, mimo
olbrzymich starań z mojej strony na skupieniu się wyłącznie na
tym co kocham, upływały mi w okropnym nastroju. Nie mogłam
się, ani na chwilę skoncentrować. Wszystko leciało mi z
rąk, a przed oczyma nieustannie miałam widok Halvora z Astrid.
Przyprawiający mnie o kolejne porcje łez.
Potrafiłam
zepsuć nawet najprostsze potrawy, które w normalnych
okolicznościach mogłabym przyrządzić z zamkniętymi oczami.
Jedyne
czego chciałam, to dotrwać do wieczora i zamknąć się w
mieszkaniu przed całym światem.
-
Mamy mały problem. Halvor tutaj jest. Koniecznie chce się z tobą
zobaczyć. Jest okropnie zdeterminowany. Omal mnie nie
staranował. Wpuścić go? - wiadomość o wizycie chłopaka. Do
reszty wyprowadza mnie z równowagi. Nie wiedziałam, czego on
jeszcze ode mnie chciał. Między nami wszystko było jasne, a
ostatnią rzeczą jaką chciałam w tym momencie to rozmowa z nim.
-
Błagam cię, nie rób tego. Nie chcę go widzieć. Przekaż mu, że
wszystko między naszą dwójką jest skończone i niech więcej tu
nie przychodzi, bo nie ma po co. Malcolm, zrób to dla mnie -
choć serce wręcz błagało, abym się zobaczyła z Halvorem i
wysłuchała jego wyjaśnień. Nie miałam zamiaru więcej go
słuchać. Kierowanie się uczuciami, po raz kolejny do
niczego dobrego mnie nie doprowadziło. Dlatego od dzisiejszego dnia,
będę kierowała się wyłącznie rozumem i podejmowała racjonalne
decyzje.
-
W porządku. Myślę, że to najrozsądniejsza decyzja - popiera w
pełni mój wybór. Po czym zostawia mnie samą. Opieram się o
ścianę, starając się uspokoić i wmówić samej sobie, że tak
będzie lepiej. Przecież moje życie istniało przed pojawieniem się
Halvora i po jego zniknięciu również będzie.
Liczyłam,
że za kilka dni, ból minie i wszystko wróci do normy. Jednak, aby
się to udało musiałam wymazać z pamięci ostatnie miesiące, w
których zaznałam złudnego szczęścia, od którego będzie mi
teraz bardzo ciężko odwyknąć.
Rozglądam
się po mieszkaniu, tuląc do siebie mocno Otisa. Który przyglądał
mi się swoimi pięknymi oczkami z ciekawością. Nie rozumiejąc,
dlaczego nie chcę się z nim bawić, jak robiłam to
każdego minionego wieczoru.
Spoglądając
na opustoszałe wnętrza. Przypominające mi dobitnie o
przeprowadzce, która nie dojdzie do skutku. Czuję, że w moich
oczach ponownie pojawiają się łzy. Choć myślałam, że zdążyłam
już wszystkie wypłakać podczas minionych godzin.
Jeszcze
rano nie mogłam się doczekać przyszłego tygodnia, kiedy to
nareszcie mieliśmy przenieść się z Halvorem do nowego mieszkania.
A teraz jedyne, co mi po nim pozostało to kilka rzeczy będących jego
własnością. Porozrzucane w różnych miejscach, czym tak
często mnie irytował. Zbieram je wszystkie na kupkę.
Wkładając następnie do jednego z pustych pudełek. Chcąc, jak
najszybciej się ich stąd pozbyć. Wiedząc, że w innym przypadku
nieustannie będą mi przypominać o ich właścicielu. Co nigdy
nie pozwoli mi ruszyć naprzód i ułożyć sobie życia
bez niego.
Resztę
nocy spędzam na bezmyślnym patrzeniu się w okno. Pozwalając na wyrzucenie z siebie wszelkich negatywnych emocji. Mimo że byłam
wykończona ciągłym płaczem. Łzy wypływały jedna za
drugą z moich oczu. W tęsknocie za szczęściem, które los
bez żadnego uprzedzenia znowu mi odebrał.
-
Inge, czy ja mam na czole wypisane "zdradź mnie"? Co jest
ze mną nie tak, że zawsze trafiam na skończonych dupków?
Traktujących mnie, jak zwykłą zabawkę, którą można wyrzucić
do kosza, gdy się znudzi - ściskam mocniej trzymamy w dłoniach
kubek z ciepłą herbatą, czekając na jakaś odpowiedź siedzącej
obok mnie dziewczyny. Przypatrującej mi się ze sporą troską i
zmartwieniem wprost wypisanym na twarzy.
Gdy
tylko dowiedziała się o moim nie najlepszym stanie, w którym
trwałam od kilku już dni. Od razu postanowiła złożyć mi
wizytę. Odrzucając na bok wszystkie swoje obowiązki czy plany.
Pokazując tym samym, że tak jak dawniej, mogę na nią liczyć
w każdej sytuacji.
-
Sophie, przestań opowiadać takie głupoty. Nie mogę tego słuchać.
Doskonale wiesz, że jesteś wspaniałą dziewczyną. Nawet nie
próbuj myśleć o sobie inaczej, słyszysz? To inni nie potrafią
docenić tego, co mają - stara się mnie przekonać do czegoś, w co
kompletnie nie wierzyłam. Od wielu już lat czułam się
wybrakowana, a teraz to nieprzyjemne uczucie wyłącznie przybrało
na sile.
-
Coś jednak musi być nie tak. Skoro dla żadnego nie jestem
wystarczająca. Najpierw jeden, wciąż szukał kogoś lepszego ode
mnie, traktując związek ze mną, jako zło konieczne. Nieustannie
mnie krytykując i pouczając. Natomiast drugi był tak zdesperowany,
że szukał odskoczni w ramionach swojej byłej. Dodając do tego
wyjątkowe gorzkie słowa Rolanda, z którym to umawiałam się
na krótko przed poznaniem Niklasa. O tym jaka to jestem nudna i
przewidywalna. Mam wyraźny obraz tego, że nie nadaję się do bycia
z drugą osobą. Halvor miał jednak w czymś rację. Miłość jest
naprawdę przereklamowana - coraz częściej żałowałam, że
kiedykolwiek doznałam jej smaku. Gdyby nie to,
oszczędziłabym sobie sporo rozczarowań i przykrości.
-
To nie miłość jest przereklamowana, a faceci. Oni po prostu zawsze
muszą zawieść. Prędzej czy później, nie mogą się
powstrzymać przed okazaniem swojej gorszej strony. Chwilami mam
wrażenie, że nadają się tylko do jednego - mruga do mnie.
Przyprawiając o głośny i szczery wybuch śmiechu. Pierwszy od
dobrych kilku dni. Przez dłuższy czas, śmiejemy się jak głupie.
Nie mogąc się opanować.
-
Teraz to brzmisz, jak jakaś zagorzała feministka - szturcham ją
żartobliwe. Nie mogąc się powstrzymać.
-
Wiesz, że daleko mi do tego. Jednak, gdy nieustannie na każdym
kroku widzę ich potknięcia. Na dodatek w pracy, codziennie
wysłuchuję żartów i komentarzy moich wspaniałych
współpracowników z wyraźnymi podtekstami. Do reszty tracę w
nich wiarę - kręci z dezaprobatą głową - Czy na tym świecie
naprawdę nie ma normalnych, wiernych, troskliwych i romantycznych
mężczyzn? Przecież ja nie wymagam ideałów - żali się ze
zniechęceniem. Tak samo jak ja, mając okropnego pecha w doborze
swoich partnerów.
-
Jak jakiegoś znajdę to pierwszej dam ci znać - markotnieję. Zła
na samą siebie, że naiwnie jakiś czas temu uwierzyłam w to, iż
takiego odnalazłam.
-
Może jednak akurat ty już takiego znalazłaś? Sophie,
wiem że nie chcesz o tym rozmawiać. Ale, czy jesteś absolutnie
pewna, że Halvor miał romans z Astrid? Coś mi w tym wszystkim nie
pasuje. To się nie trzyma kupy - Inge porusza temat, którego
unikałam ostatnio jak ognia.
-
Niby co? Dla mnie wszystko jest jasne. W końcu wydały się jego
kłamstwa. I tak, zbyt długo udało się mu mnie zwodzić -
odpowiadam jej stanowczo. Nie chcąc po raz kolejny tego roztrząsać.
-
Mimo wszystko nie przyłapałaś ich na gorącym uczynku. W dodatku
sama przyznałaś, że ten pocałunek wyglądał
podejrzanie, a przede wszystkim ta wiadomość, którą od
niego dostałaś. Po co miałby ci ją wysyłać? Abyś się o
wszystkim dowiedziała? - moja przyjaciółka nie poddaje się i
zaczyna drążyć. Ku niezadowoleniu mojej osoby.
-
Przestań. Nie chcę robić sobie złudnej nadziei i szukać na siłę
usprawiedliwień dla Halvora. To nie ma sensu - buntuję się. Chcąc
jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.
-
Na pewno nie ma? Z twoich opowieści jasno wynika, że ta
cała Astrid to wyjątkowo przebiegła i mściwa osoba. Skąd wiesz,
że tego wszystkiego nie uknuła? Zwłaszcza, że Halvor się nie
poddaje i wciąż nalega na zobaczenie się z tobą. Myślisz, że
gdyby mu nie zależało, aż tak by się starał? - podsyca we mnie
wątpliwości, które targały mną od kiedy wszystko sobie na
spokojnie przemyślałam. Nie miałam zamiaru im jednak tym razem
ulegać. Czując, że to najlepsze wyjście z tej sytuacji.
-
Stara się, bo zależy mu na dalszym sprawianiu dobrego wrażenia
przed innymi. To do tego od samego początku byłam mu
potrzebna. Zresztą, nawet gdyby faktycznie Astrid była taka podła
i to wszystko ukartowała. Nadal pozostaje kwestia, dlaczego zataił
przede mną spotkania z nią. Okłamywał mnie, bo miał do tego
jakiś powód i zapewne od samego początku coś do
ukrycia. Nie rozumiem zresztą, dlaczego najpierw Therese, a teraz ty
go bronicie. Po czyjej stronie jesteście? - patrzę na nią
ostrzegawczym spojrzeniem. Próbując raz na zawsze zamknąć
ten temat. Tak samo jak zrobiłam to wczoraj, gdy Therese
nalegała, abym wszystko jeszcze raz przemyślała sobie dokładnie i
dała szansę wyjaśnień Halvorowi.
-
Oczywiście, że po twojej. Dlatego zależy mi na tym, abyś była
szczęśliwa. Chcę dla ciebie jak najlepiej - słyszę jej skruszony
ton głosu.
-
Będę jeszcze szczęśliwa, zobaczysz. Tylko muszę zapomnieć o
Halvorze. O niczym innym nie marzę - pragnęłam wymazać ze
swojej pamięci, wszystkie związane z nim
wspomnienia. Wtedy wszystko byłoby dużo łatwiejsze.
-
I dlatego chodzisz w jego bluzie? Praktycznie się z nią nie
rozstając? To raczej marny sposób na zapominanie - spoglądam na
założone na siebie ubranie należące do niego. Będącej
jedyną rzeczą, jakiej mu nie zwróciłam. Nie potrafiłam się jej
pozbyć. Na przekór samej sobie, potrzebowałam jakiejś namiastki
jego obecności. Każdej nocy wtulałam się w ten kawałek
materiału. Wdychając znajomy zapach jego perfum, którymi była
przesiąknięta. Czekając na nadejście snu. Ze złudnym poczuciem,
że jest gdzieś blisko mnie.
-
Była na wierzchu to ją wzięłam. Poza tym jest ciepła i wygodna.
Dlatego świetnie się nadaje na te paskudnie zimne wieczory -
wzruszam ramionami. Udając, że nie ma ona dla mnie większego
znaczenia. Co było kompletnym kłamstwem.
-
Uważaj, bo ci uwierzę. Za dobrze cię znam, aby się na to nabrać.
Ty po prostu za nim tęsknisz. Mimo tego, co rzekomo zrobił
nadal go kochasz i choćbyś chciała nie potrafisz przestać -
przekręcam oczami z irytacją. Na co uśmiecha się pod nosem.
Zadowolona, że znowu miała rację.
-
Inge, jeszcze słowo, a możesz zapomnieć o tym, że poczęstuje cię
twoim ulubionym ciastem, które niedawno co upiekłam specjalnie dla
ciebie. Nie dostaniesz, ani kawałeczka - ostrzegam ją. Udając
powagę.
-
Wiesz co? To bardzo nie fair. Jak możesz tak okropnie traktować
swoją przyjaciółkę. Nie masz po prostu serca. Skończona jędza -
mówi żartobliwie. Obrywając po chwili ode mnie poduszką, co
przeradza się w zażartą bitwę. Przyprawiającą nas o ponowne
rozbawienie niemal do łez.
Dzięki
Inge, choć na chwilę mogłam zająć swoje myśli czymś innym.
Przyjaciółka skutecznie odciągnęła moją uwagę od ciągłego
zadręczenia się, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. Jedynie
ona i Malcolm powstrzymali mnie przed zamknięciem się samej w
czterech ścianach i popadnięciu w przygnębiający stan otępienia.
Cieszyłam
się, że w tym trudnym czasu, mimo wszystko miałam na kogo liczyć.
💓💓💓💓💓💓💓💓
Słysząc
dzwonek do drzwi, na który czekałem od długich już minut. Nie
mogąc się doczekać mojego gościa. Podrywam się biegiem z łóżka,
które w ostatnich dniach, stało się moim ulubionym miejscem.
Całymi godzinami leżałem na nim, wpatrując się bez większego
celu w sufit. Otoczony zupełną i przytłaczającą ciszą. Naiwnie
się łudząc, że może to wszystko okaże się tylko snem i
któregoś razu obudzę się przy Sophie, a między nami wszystko
będzie w porządku. Ostatnio nie marzyłem o niczym innym, choć
doskonale wiedziałem, że to nierealne.
Myślałem
wyłącznie o niej i o tym jakim jestem kretynem, że dopuściłem do
tego, aby Astrid wprowadziła w życie swoją paskudną intrygę.
Odbierając mi najważniejszą dla mnie osobę. Niszcząc nasze
szczęście i wszystkie plany. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że
dałem się tak dziecinnie podejść i dopuściłem się
popełnienia takiej głupoty.
Z
każdym następnym dniem, tęsknota za Sophie stawała się coraz
trudniejsza do zniesienia. Powoli zaczynałem przez to wariować.
Tracąc wiarę w to, że cokolwiek można jeszcze między nami
naprawić. Brakowało mi wszystkiego, co było związane z tą
wspaniałą brunetką, która zawładnęła całym moim światem. Jej
obecności, rozmowy z nią, uśmiechu którym obdarzała mnie zawsze
na powitanie, czy chociażby jej widoku. Bez niej nie potrafiłem
normalnie funkcjonować. Nic nie miało większego sensu. Zwłaszcza,
że moje życie przypominało jedną wielką porażkę. W każdym
jego aspekcie.
Zupełnie
nic mi nie szło. Psułem skok za skokiem bez względu na to, czy był
treningowy czy oddawany w zawodach. Nawet one przestały mi sprawiać
radość i najchętniej rzuciłbym je teraz w cholerę. Jedynie trud
jaki włożyłem, aby znaleźć się w tym miejscu, gdzie teraz
jestem. Powstrzymywał mnie przed podjęciem tej pochopnej decyzji.
Otwieram
drzwi od mieszkania z ogromną nadzieją wypisaną na twarzy.
Wpuszczając do środka swojego przyjaciela, który jako jedyny
starał się mnie wspierać i powstrzymać przed całkowitym
poddaniem się i narobieniem po raz kolejny jakichś głupot.
Wynikających z chęci zapomnienia o tym, że na własne życzenie
zmarnowałem olbrzymią szansę na szczęście, jaka została
mi podarowana przez los.
Nie
fatygując się na większe powitanie. Wpuszczam go do środka.
Starając się wyczytać coś z jego wyrazu twarzy, który jak na
złość był zupełnie obojętny. Chciałem jak najszybciej
dowiedzieć się, czy mój pomysł się udał. Liczyłem usłyszeć
od niego jakieś pozytywne wiadomości, o których w ostatnich dniach
mogłem tylko pomarzyć. Jednak on wciąż uparcie milczał.
Wpatrując się we mnie z wyraźnym zmartwieniem, które nie
zwiastowało niczego dobrego.
-
Carl, błagam cię. Powiedz mi, że Ingrid udało się namówić
Sophie na spotkanie ze mną - nie znajdując innego sposobu na
dotarcie do dziewczyny. Poprosiłem o pomoc doskonale mi znaną parę
narzeczonych. Licząc, że przyniesie to jakiś skutek i otrzymam
szansę na przedstawienie swojej ukochanej prawdziwej wersji
wydarzeń. Zniosłem nawet godzinny wykład Ingrid o moim bezmyślnym
zachowaniu. Czy pełne wyrzutów słowa o tym, że nigdy nie
zasługiwałem na kogoś takiego jak Sophie. Z pokorą słuchałem
wczoraj tyrady narzeczonej Carla. Doskonale wiedząc, że miała ze
wszystkim rację. Zresztą nawet, gdyby było inaczej. Byłem gotowy
znieść w spokoju, każdą usłyszaną od niej obelgę, byleby tylko
zgodziła się mi pomóc. Dla możliwości spotkania z Sophie byłem
gotowy zrobić wszystko.
-
Przykro mi, Halvor. Ale nic z tego. Sophie nawet nie chciała o tobie
słyszeć. Gdy Ingrid tylko poruszyła ten temat. Od razu stanowczo
poprosiła o jego zmianę, twierdząc że chce o tobie, jak
najszybciej zapomnieć. Ona czuje się tak zraniona, że chyba nic
jej nie przekona do spotkania z tobą - spuszczam głowę. Czując
się zupełnie bezradny z powodu odniesienia kolejnej porażki. Każda
moja próba dotarcia do niej, okazywała się kompletną klapą.
Powoli kończyły mi się już pomysły.
-
Co ja mam teraz zrobić? Przecież muszę spróbować jej wszystko
wyjaśnić. Ja nie mogę tego tak zostawić - szukam jakiejś porady
u Carla. Licząc, że naprowadzi mnie na właściwą drogę w
osiągnięciu celu.
-
Może poproś Karoline? Ona jest w końcu bliżej z Sophie niż
Ingrid. Być może udałoby się jej namówić ją do wysłuchania
cię - proponuje. Nie znajdując innego rozwiązania.
-
Karoline wraca dopiero w piątek. Jest ze znajomymi na nartach w
Austrii i o niczym raczej, jeszcze nie wie. Nie chciałem jej psuć
tego wyjazdu, zwłaszcza że od dawna nie mogła się go doczekać.
Poza tym, pewnie będzie na mnie wściekła, gdy dowie się o naszym
rozstaniu z Sophie. W końcu wielokrotnie mnie ostrzegała i prosiła,
abym się do wszystkiego zawczasu przyznał. Nie wiem
nawet, czy będzie chciała mi teraz pomóc - obawiałem się reakcji
siostry na taki obrót wydarzeń. Uwielbiała Sophie i tym razem
mogła opowiedzieć się po jej stronie. Miała ku temu
zresztą wyraźne przesłanki, zawaliłem przecież na całej linii.
-
W takim razie do czasu jej powrotu. Sam próbuj
się jakoś skontaktować z Sophie. Być może w końcu się
uda - Carl rozkłada bezradnie ręce. Nie widząc żadnego innego
wyjścia z tej sytuacji.
-
Doskonale wiesz, że nie robię niczego innego. Ale to na nic -
patrzę na niego z jawną rezygnacją. Będąc przekonanym, że sam
niczego nie wskóram. Zbyt wiele razy już próbowałem. Codziennie
wydzwaniałem do Sophie po kilkanaście razy. Pisałem tysiące
wiadomości. Wszystko jednak pozostawało bez żadnej odpowiedzi.
Przychodziłem też do restauracji, ale tam za to zawsze na mojej
drodze stawał Malcolm. Bawiący się w jej cholernego ochroniarza.
Wyraźnie zadowolony z tego, że się rozstaliśmy, co tylko jeszcze
bardziej mnie dołowało. Bałem się, że teraz gdy ma wolną drogę.
Wykorzysta sytuację i odbierze mi dziewczynę. Czego bym chyba nie
przeżył. Świadomość, że ktoś inny mógłby zająć moje
miejsce u boku Sophie i cieszyć się ze wszystkich przywilejów,
które do niedawna należały tylko do mnie. Była zwyczajnie nie
do zniesienia.
Nawet
przesiadywanie godzinami pod drzwiami jej mieszkania nie przyniosło
efektów. Ani razu mi nie otworzyła, choć czasami byłem
przekonany, że stoi tuż za nimi. Robiła wszystko, aby nie dopuścić
do naszego spotkania. Wyraźnie mi tym pokazując, że dla niej to
definitywny koniec.
-
A co z obietnicą Therese? Też się jej nie udało? - kręcę
przecząco głową. Przypominając sobie o wizycie, jaką złożyłem
kobiecie przed kilkoma dniami. Nie będąc nawet pewnym,
czy w ogóle otworzy mi drzwi. Sophie była dla niej w końcu jak
rodzina. A ja przyczyniłem się do cierpienia jej
osoby, która w przeszłości i tak miała go wystarczająco. Na
szczęście Therese okazała się wobec mnie bardzo wyrozumiała.
Wysłuchała od początku do końca i mimo początkowej
powściągliwości, chyba nawet uwierzyła, że nie dopuściłem się
zdrady. Zastrzegła od razu jednak, że nie będzie do niczego
zmuszać Sophie i tylko do niej należy ostateczna decyzja,
czy będzie się chciała ze mną zobaczyć. Okazała się ona, jak
widać negatywna. Przez co, po raz kolejny wróciłem do punktu
wyjścia.
-
Halvor, jeszcze się nie poddawaj. Pozwól, aby emocje trochę opadły
i daj Sophie czas. Ona musi sobie to wszystko poukładać - nie
mogłem się zgodzić w tej kwestii z Carlem.
-
Nie mogę czekać, rozumiesz? Zwłaszcza, że posiada ona mylne
wyobrażenie o tym, co zrobiłem. Każdy dzień zwłoki, tylko mnie
od niej oddala. Coraz bardziej się boję, że ona nigdy mi tego nie
wybaczy - myśl, że straciłem ją bezpowrotnie, popychała mnie
niemal na sam skraj załamania. Bez niej nic nie miało już dla mnie
sensu.
-
Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz. Musisz tylko być cierpliwy.
Wpadnij do nas dziś wieczorem. Zajmiesz się, chociaż na chwilę
czymś innym niż zadręczeniem - proponuje.
-
Dzięki, ale nie mam ochoty. Może innym razem - odmawiam. Nie byłbym
wstanie patrzeć na jego szczęście z Ingrid. Zwłaszcza, że powoli
rozpoczynali przygotowania do ślubu.
-
Nie powinieneś być ciągle sam. To nie przyniesie ci niczego
dobrego - Carl bardzo wyraźnie obawiał się o moje samopoczucie.
Bojąc się zapewne, że wrócę do tego samego, co działo się po
rozstaniu z Astrid.
-
Nie martw się. Nic mi nie będzie. Jestem dorosły i wiem, co robię.
Wracaj do Ingrid. Pewnie na ciebie czeka, a ja wolałbym zostać
sam. Muszę pomyśleć - nie chciałem, aby tracili na mnie
cały wolny czas. Mieli w końcu swoje życie i sprawy.
-
Jak chcesz. Gdybyś jednak zmienił zdanie po prostu zadzwoń. Wiesz,
że możesz na mnie liczyć - zapewnia. Żegnając się ze mną.
-
Będę miał to na uwadze. Trzymaj się - odprowadzam go do
drzwi. Po czym wracam do łóżka. Mając za towarzyszkę jedynie
ciszę i wspomnienia wspólnie spędzonych chwil z Sophie.
Późnym
wieczorem, gdy dziewczyna po raz kolejny ignoruje wszystkie moje
próby kontaktu z jej osobą. Nie wytrzymuję i udaję się do niej z
wizytą. Liczyłem, że może odesłała Malcolma wcześniej do domu
i sama zajęła się sprzątaniem czy
innymi rutynowymi czynnościami wykonywanymi na koniec
dnia. Nie liczyłem na większy cud, ale musiałem przynajmniej
spróbować.
Jednakże
po dotarciu na miejsce, zaczynam tego bardzo żałować. Uczucie
zazdrości i złości ogarnia mnie całego, gdy już z daleka
dostrzegam świetnie znaną mi dwójkę osób, która opuszcza
restaurację i podąża w tylko sobie znanym kierunku. Widok
Sophie spędzającego czas poza pracą z Malcolmem. Był
dla mnie jednoznacznym dowodem, że zaczął on wcielać swój plan w
życie. Mający na celu zajęcie mojego miejsca u jej boku. Co
dodatkowo utrudniało mi zadanie i znacznie zmniejszało czas na
udowodnienie swojej niewinności.
-
Nie bój się. To tylko przyjacielskie wyjście. Sophie nie w głowie
są teraz randki, a już zwłaszcza nie z Malcolmem - odwracam się
zaskoczony za siebie. Spoglądając na Therese, mającą nikły
uśmiech na twarzy.
-
Za to on myśli wprost przeciwnie. Od samego początku, stara się do
niej zbliżyć. Jestem pewien, że się w niej podkochuje - nie
wydaje się być zaskoczona moimi podejrzeniami. Jakby sama już od
dawna o tym wiedziała. Widocznie nie tylko ja zauważyłem
jawną nachalność tego chłopaka. Co tylko utwierdza mnie w
przekonaniu, że muszę się pośpieszyć w próbie naprawy swoich
relacji z Sophie.
-
To jednak musi działać w dwie strony, a serce mojej kochanej
dziewczynki jest od dawna zajęte. Halvor, ona nadal cię kocha.
Choćby nie wiem, ile się wypierała. Ja i tak znam prawdę. Za
dobrze ją znam, aby mnie oszukała w tej kwestii - słowa
kobiety dodają mi trochę nadziei, że jeszcze nie wszystko
stracone.
-
Jak ona się w ogóle miewa? - chcę się czegoś dowiedzieć.
Zwłaszcza, że Therese była na pewno lepiej zorientowana od
wszystkich innych osób razem wziętych. Bardzo
martwiłem się o Sophie. Wiedząc, jak bardzo jest wrażliwa i z
jaką mocą przeżywa każde niepowodzenie. A to, które jej
zafundowałem na pewno nie należało do najprzyjemniejszych.
-
Niestety nie najlepiej. Udaje, że jakoś się trzyma, ale widzę po
niej, jak bardzo cierpi. Mam wrażenie, że w ogóle nie sypia.
Jeszcze gorzej jest z jedzeniem. Dziś praktycznie siłą zmusiłam
ją do zjedzenia obiadu. Rzuciła się w wir pracy i zamknęła w
sobie. Nawet ja nie potrafię do niej dotrzeć - zaczynam odczuwać
ogromne poczucie winy. W końcu to ja doprowadziłem Sophie do
takiego stanu. Gdybym tylko niczego przed nią nie ukrywał. Nie
doszłoby do tego wszystkiego.
-
To wszystko przeze mnie. Może naprawdę powinienem odpuścić i
zostawić ją w spokoju? Pozwalając ułożyć sobie życie z kimś,
kto ją uszczęśliwi? Ja się chyba do tego nie nadaję -
zastanawiam się. Byłem gotowy poświęcić swoje własne pragnienia
na rzecz jej szczęścia. Dla mnie przede wszystkim, liczyło się
dobro Sophie. Ja mogłem ponieść zasłużone konsekwencje swojej
głupoty, ale ona nie powinna za nią płacić.
-
Halvor, tylko ty możesz ją uszczęśliwić. Przy nikim innym nie
widziałam, aby tak promieniała, jak przy tobie. Okropnie zawaliłeś,
ale kto z nas nie popełnia błędów? Jeśli naprawdę ją kochasz
to walcz do końca, bo obydwoje jesteście dla siebie stworzeni. Taka
miłość naprawdę za często się w życiu nie zdarza -
motywuje mnie. Byłem jej ogromnie wdzięczny za to wsparcie.
-
Dziękuję za wiarę. Obiecuję, że zrobię wszystko, aby to
naprawić. Jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale na pewno znajdę
jakiś sposób - deklaruję. Ciesząc się, że mam w niej swoją
sojuszniczkę. Byłem pewny, że jeszcze nie raz jej pomoc może
okazać się zbawienna.
-
Mam taką nadzieję. Chodź, może znajdziemy jeszcze jakąś otwartą
kawiarnię w pobliżu. Obydwojgu z nas przyda się jakieś
towarzystwo. Chyba nie odmówisz staruszce? - pyta z wyczekiwaniem.
-
Oczywiście, że nie. Z chęcią dotrzymam pani towarzystwa - zgadzam
się bez większego zawahania. Zadowolony, że nie spędzę kolejnego
wieczoru sam, wyłącznie z dołującymi myślami i wyrzutami
sumienia. Podążając z Therese przed siebie. Na moich
ustach, po raz pierwszy od rozstania z Sophie pojawia się coś na
kształt uśmiechu.
💓💓💓💓💓💓💓💓
Ostatni
raz przeglądam się w lustrze. Odgarniając niesforne kosmyki włosów
z twarzy. Ciesząc, że za pomocą sporej ilości korektora i
podkładu, przynajmniej w niewielkim stopniu, udało mi się zakryć
cienie pod oczami. Z dnia na dzień, stające się bardziej
widoczne. Ze względu na moje kłopoty ze snem i często prawie
bezsenne noce. Spędzane na rozpamiętywaniu czegoś, co od
samego początku było skazane na niepowodzenie. Żadna
relacja oparta na kłamstwie nie miała większej racji bytu,
co znowu zostało świetnie udowodnione.
Od
samego rana wkładałam wiele wysiłku, aby doprowadzić swój wygląd
do jak najlepszego stanu. Nie chcąc tym samym, dać nawet minimalnej
satysfakcji Halvorowi. Pokazując przypadkiem,
że nasze rozstanie dotknęło mnie w jakimkolwiek stopniu. Chciałam
udawać obojętną i spokojną. Głównie ze względu na
to, iż byłam pewna, że miewał się dużo lepiej
ode mnie, a nasze rozstanie w ogóle go nie obeszło.
Zapewne
na nowo układał sobie relacje z Astrid. Ciesząc się, że udało
się mu ją odzyskać.
Nie
byłam zadowolona z tego, że dzisiejszego
dnia, cały mój trud włożony w unikanie jego osoby pójdzie na
marne. Doskonale wiedziałam, ze spotkanie z nim będzie nieuniknione
ze względu na tym, że był jednym ze świadków w sprawie Niklasa.
Który miał za kilka godzin, ponieść w końcu sprawiedliwą karę
za swoje czyny.
Do
niedawna jeszcze cieszyłam się, że Halvor będzie przy mnie w
tym niezwykle stresującym momencie. Otaczając swoją
opieką i wsparciem. Natomiast teraz ze względu na
stan naszych aktualnych relacji, a właściwie ich nie istnienie.
Wolałabym, aby w ogóle nie był zamieszany w tą sprawę. Wszystko
byłoby wtedy o wiele łatwiejsze.
-
Sophie, jesteś gotowa? Inge czeka już na ciebie na dole -
nieoczekiwanie Malcolm pojawia się przy mnie.
Przejeżdżając wzrokiem po całym moim ciele. Ubranym w skromną
granatową sukienkę. Idealnie nadającą się na rozprawę sądową.
Bardzo mnie tymi niezbyt dyskretnymi poczynaniami pesząc.
-
Zaraz idę. Na pewno poradzicie sobie ze wszystkim z Therese?
Postaram się wrócić, jak najszybciej. Jak tylko rozprawa dobiegnie
końca - zapewniam go. Odruchowo sięgając po kolczyki,
będące świątecznym prezentem od Halvora. Od kiedy ich
tylko otrzymałam, praktycznie z miejsca stały się moim ulubionym
dodatkiem. Musiało się to jednak zmienić. Dlatego z lekkim
zawahaniem odkładam je z powrotem do szkatułki. Zastępując
innymi, które dostałam kiedyś od mamy.
-
Nie musisz się wcale śpieszyć. Razem z Therese na pewno świetnie
damy sobie radę. Nie denerwuj się też, aż tak bardzo. Niklas na
pewno się nie wywinie. Wszystko dobrze się skończy. Jestem tego pewnien -
stara się mnie uspokoić.
-
Mam taką nadzieję. Chcę przynajmniej, aby ta sprawa nareszcie
dobiegła końca - odpowiadam. Posyłając w jego stronę
delikatny uśmiech.
-
Ślicznie wyglądasz. Nie da się od ciebie oderwać wzroku - słyszę
od niego na pożegnanie, zbyt daleko idący komplement, jak na nasze
stosunki. W dodatku Malcolm
przyciąga mnie do siebie, zamykając w swoich objęciach. Mimo że,
zdawałam sobie sprawę z tego, że źle postępuję. Odwzajemniam
ten uścisk. Dając mu złudne poczucie na to, że nasza relacja,
wcale nie musi pozostać jedynie na przyjacielskich stosunkach.
-
Muszę już iść, bo w końcu się spóźnimy. Do zobaczenia -
odsuwam się od niego. Czym był wyraźnie niepocieszony. Nie
miałam jednak na to wpływu.
-
Do zobaczenia - odpowiada mi w końcu, gdy już prawię znajduję się
na zewnątrz.
Gmach
sądu od samego już jego przekroczenia, przytłaczał mnie
swoją wielkością i powagą znajdujących się w nim osób.
Wszystkie mijane przeze mnie i Inge osoby miały grobowe
miny, a jakiekolwiek wypowiedziane przez nich słowo nie przekraczało
granicy głośnego szeptu.
Cała
ta podniosła atmosfera, napawała mnie dziwną nerwowością i
strachem, że coś może pójść nie tak i Niklas jednak zostanie
uniewinniony. Wracając tym samym do normalnego życia.
Nie
wyobrażałam sobie, że znów mógłby chodzić bezkarnie po ulicach
i znajdować się gdzieś w pobliżu mojej osoby. Coś takiego
zupełnie nie mogło wchodzić w grę. Musiałam być mimo
wszystko gotowa na każdą ewentualność. Doskonale wiedząc, że sprawiedliwość
często przegrywała z władzą czy posiadanymi wpływami.
Gdy
docieramy pod właściwą salę, w której miała być
rozpatrywana sprawa Niklasa. Już z daleka zauważam rodziców mojego
byłego chłopaka. Patrzących na nas dwie z nieukrywaną niechęcią,
a może i nienawiścią. Zatrzymuję się dlatego w znacznej
odległości od nich. Nie będąc gotowa na konfrontację z tą parą
wyjątkowo wyniosłych osób.
-
Inge, proszę cię. Zostańmy tutaj do wywołania rozprawy. Nie chcę
słuchać ich bezpodstawnych oskarżeń i wyrzutów, że to przeze
mnie ich syn może spędzić kilkanaście miesięcy w więzieniu
- zajmuję miejsce na pobliskiej ławce. Wskazując
dyskretnie na małżeństwo, z których duma i pycha biły niemal na
kilometr.
-
W porządku. Sama także nie mam zamiaru, znosić ich okropnego
zachowania. Obwiniają nas, zamiast przejrzeć w końcu na oczy i
zobaczyć kim stał się ich syn. Jak można być tak ślepym i
próżnym - dziewczyna nie potrafiła zrozumieć ich nagannego
postępowania. Będąc nim wprost oburzona, czego wcale nie
zamierzała ukrywać.
Następne
minuty ciągnące się w nieskończoność, upływały mi
na rozmowie o wszystkim i o niczym z Inge. Gdyby nie jej
obecność, chyba bym zwariowała w oczekiwaniu na rozpoczęcie
się procesu. Będąc pełna niepewności i
poczucia olbrzymiego stresu, wynikających z
nieznania dalszego rozwoju wydarzeń.
Próbowałam
ze wszystkich sił, odciągnąć swoją uwagę od czekającej
mnie konfrontacji z Niklasem czy spotkania z Halvorem, który
nadal się nie pojawił. Zaczynałam się powoli zastanawiać, czy w
ogóle miał taki zamiar. Po nim można było się przecież
wszystkiego spodziewać .
Wstrzymuję
oddech, gdy zauważam kierującego się w naszą stronę Niklasa.
Prowadzonego przez dwóch strażników. Chłopak nic sobie jednak nie
robił z towarzyszącej mu eskorty Szedł z wysoko
podniesioną głową i szerokim uśmiechem na ustach.
Niczym bohater, a nie oskarżony o dopuszczenie się
kilku przestępstw.
Nie
rozumiałam, jakim cudem to wszystko zabrnęło aż tak daleko.
Zamiast rozstać się w zgodzie, jak normalni ludzie i zająć się
swoim życiem. Koniec naszej toksycznej relacji, znalazł swój finał
przed sądem. Nie czułam się dobrze z perspektywą opowiadania po
raz kolejny obcym ludziom o kompromitujących dla mnie faktach. Nie
miałam jednak innego wyjścia. Nie mogłam się teraz wycofać. Będąc
zobowiązana raz na zawsze zakończyć całą tą sprawę. Tylko
w ten sposób mogłam nareszcie zaznać upragnionego spokoju i
poczucia, że nic mi nie zagraża ze strony Niklasa.
-
Proszę, proszę kogo ja tutaj widzę. Przyjaciółeczki znowu razem?
Inge, wiem że nie potrafisz pogodzić się z naszym rozstaniem, ale
żeby przez to się na mnie mścić. Myślałem, że bardziej się
cenisz - strażnicy jak na złość przystają z
Niklasem obok nas. Który patrzy na Inge z kpiną i
ironicznym uśmiechem. Niemal w ostatniej chwili
powstrzymuję ją przed rzuceniem się na niego.
-
Daj spokój. Nie warto dla kogoś takiego, jak on robić sobie
problemów - doskonale wiedziałam, że Niklas mówił to
wszystko specjalnie, aby wyprowadzić nas z równowagi i
pokazać, że to on jest tutaj ofiarą.
-
Kochana Sophie nareszcie przemówiła. Stęskniłaś się za mną, bo
ja za tobą bardzo. Myślę o tobie nieustannie i o tym, jak zniszczę
ci życie. Tak samo, jak ty teraz próbujesz moje. Ale nie uda ci
się, bo żaden sędzia nie nabierze się na twoje granie największej
męczennicy na ziemi, rozumiesz? - słysząc jego słowa, zaczynam
się obawiać, że jego rodzicom udało się znaleźć jakimś cudem
sposób, aby go z tego wybronić. Był jak dla mnie, stanowczo
zbyt pewny siebie i za spokojny.
-
Nawet teraz masz czelność jej grozić? Pobyt w areszcie
niczego cię nie nauczył? - słysząc znajomy mi głos.
Praktycznie zamieram w jednym miejscu. Nie mając pojęcia, jak mam
się zachować.
-
Jest i wielki obrońca. Mamy cały komplet nieudaczników - widzę,
że Halvor jest niemal na granicy wytrzymałości. Modliłam
się, aby nie stracił nad sobą panowania. W dodatku ku mojemu
zdziwieniu, wcale nie prezentował się za dobrze. Zmęczony wyraz
twarzy i wyraźnie słyszane zniechęcenie w jego głosie.
Sugerowały mi, że jest z nim dużo gorzej niż mogłam
przypuszczać. Jakby nasze rozstanie, również dla niego było czymś
z czym nie potrafił się pogodzić.
-
Idziemy, Waller. Dość tych pogawędek - oddycham z ogromną ulgą
na słowa jednego ze strażników. Po czym cała trójka, zaczyna się
od nas oddalać.
-
Sophie, możemy porozmawiać? - niemal od razu chłopak
wypowiada w moim kierunku te słowa. Zbieram się na odwagę i
odwzajemniam spojrzenie Halvora. Dostrzegając w jego
oczach przytłaczającą rezygnację. Nie potrafiłam
jednak mu współczuć.
-
Nie sądzę, że mamy o czym. Poza tym, to nie jest właściwa pora -
chcę się od niego oddalić, gdy łapie mnie delikatnie za rękę.
-
Proszę cię. Pozwól mi wszystko wyjaśnić. Sophie, to
naprawdę wcale nie było tak, jak sobie myślisz - jego
błagalny ton głosu, wywołuje u mnie mieszane uczucia.
Przez które zaczynam się wahać. Wiedziałam, że tak będzie i
dlatego za wszelką cenę unikałam naszego spotkania.
Przeczuwając, że mu ulegnę i znowu pozwolę sobą
manipulować. Nabierając się na stos jego kolejnych kłamstw.
-
Dobrze. Spotkajmy się wieczorem i raz na zawsze wszystko sobie
dokładnie wyjaśnijmy - zgadzam się z niechęcią, co przyjmuje z
ogromną radością. Nie przeczuwając, że to miało być nasze
ostatnie spotkanie. Podczas którego, chciałam ostatecznie zamknąć
wszystkie łączące nas sprawy.
-
Na pewno się pojawię - odpowiada dokładnie w tym samym momencie, w
którym zostaję wezwana na salę rozpraw.
-
Nie. Lepiej będzie, jak spotkamy się u ciebie. Postaram się
być możliwie, jak najwcześniej. Do wieczora - kończę z nim
rozmowę. Podążając z ogromnym poczuciem obawy w
wyznaczone miejsce. Z nadzieją, że wszystko skończy się tak, jak
zapewniała mnie policja czy prokurator, a Niklas nie ugra niczego
dla siebie.
Zacznę może od tego, że strasznie cieszy mnie fakt, że Halvor nie odpuścił. Serio, najbardziej bałam się tego, że da Sophie „czas na ochłonięcie” i że przez to ją straci. Bo ona nie dostrzeże, jak bardzo jest dla niego ważna, jak bardzo za nią tęskni. Na szczęście chłopak od razu zaczął działać, próbując jakoś skontaktować się z dziewczyną, przeprosić ją, wszystko wytłumaczyć.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mu się to nie udaje, ale jak najbardziej rozumiem Sophie. Ma prawo czuć się skrzywdzona. W końcu liczyła, że naprawdę odnalazła prawdziwe szczęście, że już nic złego ją nie spotka. A tu takie zaskoczenie. Myślę, że ona przez cały czas miała gdzieś z tyłu tę obawę, że ten idealny związek z Halvorem może się kiedyś zepsuć. Więc gdy zobaczyła go z Avril bez problemu dorobiła sobie resztę historii.
Na szczęście jej otoczenie ma wątpliwości, co do niby zdrady Halvora. Dzięki temu mogą chociaż próbować przekonywać Sophie, by dała mu kolejną szansę. Czy się uda? Trudno powiedzieć, ale lepiej coś zrobić.
Niepokoi mnie zachowanie Malcolma. Boję się, że stanie na drodze do pogodzenia się naszej pary, że zrobi coś co przeszkodzi ich szczęściu. Zauroczeni faceci są nieprzewidywalni.
Niklas… nie wiem, dlaczego łudziłam się, że pobyt w areszcie dał mu do myślenia. Niestety jemu już chyba nic nie pomoże. Mam nadzieję, że zgnije w więzieniu i kasa rodziców nic tu nie zdziała. Mają za swoje.
A po udanej rozprawie Sophie porozmawia z Halvorem, wybaczy mu i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Tak to właśnie widzę w moim idealnym świecie.
Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Nadal jestem wściekła na Halvora za to co zrobił. Ale podoba mi się jak uparcie walczy z powrotem o Sophie. Dobrze że się nie poddaje i nie ustaje w swoich poczynaniach. Bo Malcolm tylko czeka na to żeby Sophie przestała myśleć o Halvorze.
OdpowiedzUsuńMalcolm strasznie mnie irytuje. I ciągle nie opuszcza mnie przeczucie że on coś tutaj jeszcze namiesza.
Sophie czuje się podle . Jest zraniona i rozzalona. Nie dziwię się jej. Nie dziwię się że nie chce nawet Halvora oglądać.
Nawet przekonywania innych, że coś w zdradzie Halvora im nie pasuje . Nie przekonuje jej.
Dobrze że w końcu nadszedł czas rozprawy. Mam nadzieję że skończy się ona tak jak powinna. I pieniądze rodziców Niklasa tego nie zmienią .
Że zamkną go na długie lata za to co zrobił. Bo to mu się należy. Nawet pobyt w areszcie go nie zmienił. Nadal zachowuje się jak skończony dupek . I nic do niego nie dotarło.
Mam ogromną nadzieję że wieczorna rozmowa Sophie Z Halvorem, skończy się pozytywnie. Że chłopak w końcu jej wszystko wytłumaczy. Obawiam się jednak czy ona mu uwierzy. Przecież jakiś czas ja okłamywał. I na pewno nie będzie jej łatwo kolejny raz mu zaufać.
Pozdrawiam Cię cieplutko i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. 😊😊😊
Ale tutaj smutno :( Szkoda mi zarówno i Sophie i Halvora. Wiem, że to co zrobił, to, że zataił przed ukochaną ponowne pojawienie się Astrid w jego życiu było cholernie idiotyczne z jego strony, ale... Ech.
OdpowiedzUsuńSophie jest zrozpaczona, smutna i czuje się, tak jakby bezpowrotnie utraciła skoczka, czemu wcale się nie dziwię. Ciężko wymazać z głowy taki obrazek, jaki ona zobaczyła. Jednak mimo wściekłości na Halvora coś jej jednak nie pasuje, ale nie dopuszcza do siebie tej myśli. Inge węszy, co mi się podoba haha :D Ale rozumiem Sophie, że nie chce się chwytać czegoś, czego nie jest pewna. Czuje się tak, jakby zawalił jej się świat, więc nie chce sobie robić bezpodstawnych nadziei. Podoba mi się postawa skoczka. Nie zaniechał prób kontaktu z ukochaną, tylko uparcie próbuje do niej dotrzeć, wyjaśnić wszystko. Chce do niej wrócić i jestem przekonana, że zrobi wszystko, by to osiągnąć. W końcu naprawdę się zmienił. Zawalił, bo zawalił, ale widać, jak kocha Sophie i nie mógłby jej skrzywdzić. Powiem Ci szczerze, że zdziwiłam się, że znalazł sprzymierzeńca w Therese, ale to bardzo mi się podoba :) Może kobieta jakoś wpłynie na decyzję Sophie, choć na razie nic na to nie wskazuje... Ale, jeszcze nic nie jest przesądzone ^^
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co będzie, gdy Karoline dowie się o wszystkim... Biedny Halvor, pewnie dostanie mu się za wszystkie czasy :D Ale to dobrze! Przynajmniej w przyszłości uniknie powielania tych błędów.
Malcolm... Nic się nie zmienia, dalej mnie irytuje. Próbuje wykorzystać każdą sytuację, by zbliżyć się do Sophie i nie dociera do niego, że z jej strony na nic więcej nie może liczyć. Oby w porę się opamiętał!
Nadszedł w końcu czas rozprawy, co na pewno jest trudne dla Sophie. Nie zazdroszczę jej tego, że po raz kolejny będzie musiała opowiadać o tym wszystkim, jednak mam nadzieję, że na tym się skończy, a Niklas odsiedzi swoje. Te jego gadki... No normalnie aż miałam ochotę mu coś zrobić. Co za gość. Oby Sophie wraz z Inge dały radę! :)
I mam nadzieję, że Sophie uwierzy Halvorowi, gdy dojdzie do ich rozmowy. Trzymam za nich mocno kciuki, bo są dla siebie stworzeni <3
Czekam z niecierpliwością na nowość :)
Pozdrawiam ;*
Nowe rozdziały na http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ i https://te-entregare-mi-vida.blogspot.com/ zapraszam serdecznie ;*
UsuńZapraszam na nowe rozdział: https://niewlasciwy-wybor.blogspot.com/ ;*
UsuńNawet sobie nie wyobrażasz jak mi jest wstyd! Przeczytałam ten rozdział na jednym wdechu podczas jazdy do pracy, ale kompletnie nie mogłam znaleźć chwili czasu, aby porządnie skomentować, bo na odwal się to nie w moim stylu. I to jeszcze taki rozdział!
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że aż mnie samą bolało serce, gdy czytałam o tym wszystkim. O cierpieniu Sophie, która sądzi, że została perfidnie oszukana. Bo przecież teraz miało być inaczej, i było! Ale ludzie są egoistami i potrafią bez mrugnięcia okiem zniszczyć czyjeś szczęście, zamiast odsunąć się z dumnie podniesioną głową. Bo jak wspomniałam wcześniej, gdyby Astrid choć trochę kochała Halvora, to w jakiś pokrętny sposób próbowałabym ją zrozumieć. Ale ona zniszczyła to wszystko tylko dlatego, że jest skończoną egoistką i nie rozumie słowa "nie". Kompletnie nie wyciągnęła wniosków ze swoich błędów, ba! Ona nawet nie dostrzega tego, że jakikolwiek błąd popełniła.
Sophie była zdruzgotana jak i zszokowana sceną którą ujrzała. Każda kobieta odebrałaby to w ten sposób. Niestety nie wie, że prawda była inna. Halvorowi będzie trudno udowodnić swoją niewinność, bo kompletnie nie ma na to dowodów. Chociaż chłopak stara się jak może, to nie może dotrzeć do dziewczyny. Ona go nie chce widzieć, co jej zrozumiałe, bo jego widok sprawia jej tylko ból. Ale na całe szczęście są osoby, które starają się obiektywnie ocenić całą sytuację i dostrzegają w niej jakieś nieścisłości. Cieszę się, że Inge zaczęła wzbudzać w Sophie wątpliwości. Bo jest ich wiele! Dziewczyna ma rację mówiąc że gdyby Halvor został złapany na gorącym uczynku, to by nie błagał Sophie o rozmowę. Do tego ten dziwny SMS. Oczywiście do Sophie jak na razie nie chce to dotrzeć i wszystko przyjmuje z oburzeniem, ale za parę dni powinna zauważać, że Inge ma trochę racji. Do tego Therese jest po stronie Halvora, czyli i ona widzi, że chłopak nie jest tak do końca winny. Dobrze że ma w niej takie wsparcie, bo to tylko dodaje mu motywacji do dalszego działania. Zachowanie Malcolma za to kompletnie mnie nie dziwi. To, że stara się trzymać Halvora z dala od Sophie, na jej własne życie, jest normalne. Ale widać, że zaczyna działać na swoją korzyść co w tej sytuacji mógłby sobie darować, a jedynie dać jej wsparcie, którego potrzebuje.
Czekam z niecierpliwością na powrót Karoline. Może jej się uda w jakiś sposób dotrzeć do Sophie i wyjaśnić, dlaczego jej brat nie powiedział swojej ukochanej o Astrid.
Niklas ledwo się pojawił, a zdążył mi podnieś ciśnienie. To, że jest skończonym kretynem było wiadomość od początku, ale strażnicy nie powinni pozwolić na taką sytuację, szczególnie że Sophie jest ofiarą. Na pewno w tym momencie bardzo brakowało jej ramion Halvora, w których mogłaby się ukryć. Dobrze że chociaż miała przy sobie Inge.
I zgodziła się na rozmowę! Jestem ogromnie ciekawa co z tego wyniknie :)