środa, 7 listopada 2018

Rozdział 21







Dostrzegając świetnie znajomą mi dziewczynę. Zajmującą aktualnie jeden ze stolików i rozglądającą się z ciekawością po wnętrzu restauracji. Na moich ustach pojawia się spory uśmiech radości. 
Cieszyłam się, że ją widzę i będę miała okazję zamienić z nią kilka słów. W ostatnim czasie z powodu natłoku obowiązków nie miałam do tego zbyt wielu okazji. Nie mogłam sobie pozwolić na choćby dłuższą rozmowę przez telefon. Wszystkie wolne chwile, które i tak stanowiły niewielki ułamek doby, poświęcałam swojemu chłopakowi. Nie chcąc zaniedbywać naszego związku i wystawiać go przypadkiem na jakiś kryzys. Szczególnie nie teraz, gdy wszystko między nami było w jak najlepszym porządku.





- Karoline, ale zrobiłaś mi niespodziankę - witam się z siostrą Halvora. Zajmując miejsce na przeciwko niej. Kompletnie się nie spodziewałam, że to akurat ona postanowiła złożyć mi wizytę. Jednak na szczęście było to pozytywne zaskoczenie.
- Mi też miło cię widzieć, Sophie. Byłam akurat w pobliżu i pomyślałam, że wpadnę. Mam nadzieję, że zbytnio nie przeszkadzam? - chce się upewnić.
- Oczywiście, że nie. Dla ciebie zawsze znajdę chwilę wolnego. Poza tym, mam jeszcze trochę czasu do otwarcia restauracji, dlatego na spokojnie możemy porozmawiać. Napijesz się czegoś? - proponuję. Na co ochoczo przystaje. Następnie proszę Malcolma o podanie nam dwóch kaw. Zauważając przy tym, że Karoline przygląda mu się z wyraźnym zainteresowaniem.
- Bardzo miły chłopak z tego twojego kolegi. Chwilę z nim porozmawiałam, gdy czekałam na ciebie. Wygląda na naprawdę sympatycznego. Nic dziwnego, że goście są tak zadowoleni z jego pracy i go chwalą - wodzi za nim wzrokiem do momentu, gdy znika w dalszych częściach lokalu.
- Lepiej nie powtarzaj tej opinii w obecności Halvora. Gdyby to usłyszał, podejrzewam że kipiał by ze złości. Nie dość, że ja to jeszcze jego własna siostra nie chce opowiedzieć się po jego stronie - zaczynam się śmiać. Wyobrażając jego minę. 
- Nie lubi się z Malcolmem? - dopytuje. Nie podejrzewając powodu tej niechęci.
- To mało powiedziane. Są chodzącymi wrogami od kiedy się tylko poznali. Czasami nie mam już do nich siły. Zachowują się jak dzieci. Jeden to chodzący zazdrośnik, a drugi zawsze próbuje być we wszystkim najlepszy. W dodatku żaden nie chce odpuścić, więc często mamy tu bardzo wesoło - niemal każdego dnia na przemian upominałam jednego albo drogiego, aby nie wdawali się ze sobą w niepotrzebne sprzeczki. Pod nieobecność Therese, stały się one niemal rutyną w ich wykonaniu. Wystarczył jeden maleńki drobiazg, aby się zaczęło. Stopniowo coraz mocniej wyprowadzali mnie z równowagi swoim niedojrzałym zachowaniem. 
- Halvor od zawsze był okropnie zaborczy. Widzę, że nic się w tej kwestii nie zmieniło. On po prostu nienawidzi czuć się zagrożonym, choć bywa przez to niezwykle upierdliwy. Trzeba nauczyć się to po prostu ignorować i nie zwracać większej uwagi na jego fochy. Po jakimś czasie w końcu mu przejdzie - w pełni musiałam się zgodzić z Karoline. Jednak starałam się nauczyć to akceptować, przynajmniej do momentów, gdy nie przekraczał pewnych granic. Na kontrolę mojego życia w każdej sekundzie za nic bym sobie nie pozwoliła.
- Jak ci się w ogóle z nim mieszka? Dobrze się wam układa? - przez krótką chwilę na jej twarzy dostrzegam ledwie zauważalny wyraz zmartwienia, który był bardzo zastanawiający. 
- Choć może trudno w to uwierzyć, ale jest niemal idealnie. Sama się temu dziwię. Chyba jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa, jak teraz. Halvor naprawdę się bardzo stara. Wyręcza mnie w wielu rzeczach i nieustannie rozpieszcza. Uczy się nawet gotować. Czasami go nie poznaję - uśmiecham się sama do siebie na wspomnie wczorajszego wieczoru, kiedy to za jego wyraźną namową, udzielałam mu lekcji podstaw kulinarnych. Która skończyła się mnóstwem śmiechu i okropnym bałaganem. Było jednak warto. Dawno już tak dobrze się nie bawiłam.
- My naprawdę, wciąż mówimy o tej samej osobie? W życiu bym nie podejrzewała, że ktoś może się zmienić w tak krótkim czasie - nie dowierza. Będąc pod wrażeniem tego, jak ogromną przemianę przeszedł jej brat. 






Po podaniu kawy przez Malcolma. Moja rozmowa z Karoline schodzi na temat, coraz bardziej intensywnych przygotowań do świąt i zakupu prezentów dla bliskich. Zazdrościłam dziewczynie, że udało się jej już uporać z tym zadaniem. W dodatku nie sprawiło jej ono większych problemów w przeciwieństwie do mnie.
Choć upominki dla większości ważnych dla mnie osób, leżały już od kilku dni ładnie zapakowane. Czekając, aż trafią do swoich prawowitych właścicieli. Nadal głowiłam się nad wyborem prezentu dla Halvora, jednak nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Czas uciekał, a ja miałam pustkę w głowie. Nic nie wydawało mi się odpowiednie, przez co odczuwałam, coraz mocniejszą frustrację z tego powodu. Chciałam, aby było to coś wyjątkowego, co na długo zostanie w jego pamięci, a nie zginie w stosie innych upominków otrzymanych od rodziny.





- Sophie, masz już jakieś plany na Sylwestra? Miałam go niby spędzić ze swoimi znajomymi, ale w ostatniej chwili rodzice przyjaciółki, u której miał się on odbyć. Odwołali swój zaplanowany urlop w Australii, a spędzenie tego wieczoru w jakimś klubie jakoś do mnie nie przemawia - nieoczekiwanie Karoline podsuwa mi genialny pomysł na prezent, którego od dawna poszukiwałam. Jak najszybciej musiałam sprawdzić dotyczące go szczegóły. Mając nadzieję, że uda mi się wszystko zorganizować. 
- Nie mam zamiaru robić nic szczególnego. Wstępnie jestem umówiona z Inge, że do mnie wpadnie i urządzimy sobie babski wieczór - nie przykładałam większej wagi do ostatniego dnia roku. Zwłaszcza, że nie miałam możliwości, aby spędzić go ze swoim chłopakiem. Będącym wtedy setki kilometrów ode mnie. Z tego powodu nie miałam ochoty na żadną zabawę. W pojedynkę nie miała ona większego sensu. 
- Mogłabym się do was wprosić? Oczywiście, jeśli nie to w pełni to zrozumiem - pyta niepewnie. Oczekując mojej odpowiedzi.
- Jasne, że możesz. Im nas więcej tym lepiej. Przynajmniej będziemy miały więcej tematów do rozmów - nie widziałam żadnych przeciwwskazań. 
- A ja też mogę? Zapowiada się ciekawie. Ze mną na pewno byście się nie nudziły - nieoczekiwanie do naszej rozmowy dołącza Malcolm, który przysłuchiwał się jej od dłuższej chwili.
- Przykro mi, ale wstęp tylko dla dziewczyn. Ten wieczór spędzamy tylko we własnym gronie. Chyba, że zgodzisz się na malowanie paznokci, maseczki i obgadywanie twojego gatunku - mówię wyjątkowo przesłodzonym głosem. Skutecznie go zniechęcając.
- Chyba sobie jednak odpuszczę. Będę w spiżarni, gdybyście czegoś potrzebowały. Muszę dokończyć układanie nowych produktów, które dziś przyszły - znika w mgnieniu oka. Przy akompaniamencie głośnego wybuchu śmiechu nas dwóch. 





- Muszę już niestety iść. Inaczej spóźnię się na zajęcia, a mam je z profesorem, który wyjątkowo nie toleruje spóźnień - słyszę od Karoline na pożganie. Która zbiera swoje rzeczy w pośpiechu. Czasami sama także marzyłam o powrocie na uczelnię i podjęciu na nowo przerywanych studiów. Choć doskonale wiedziałam, że na razie jest to niemożliwe. Przynajmniej do momentu, gdy nie spłacę wszelkich długów, a restauracja nie osiągnie takiego pułapu, że bez żadnych przeszkód będę mogła powierzyć jej funkcjonowanie zatrudnionym pracownikom. 
- Rozumiem. W takim razie do zobaczenia niedługo - odprowadzam ją do drzwi.
- Sophie, miałabym jeszcze jedną prośbę do ciebie. Mogłabyś przekazać Halvorowi, aby wpadł dzisiaj wieczorem do domu? Mam do niego dosyć pilną sprawę. Bardzo mi na tym zależy - kiwam głową na znak zgody. Mając nadzieję, że Karoline nie ma żadnych większych problemów. 





Od momentu otwarcia restauracji, kolejne godziny upływały mi w zastraszającym tempie. Nie miałam, ani chwili wytchnienia czy możliwości na kilka minut przerwy. Nieobecność Therese była z dnia na dzień, coraz mocniej odczuwalna. Jednak doskonale zdawałam sobie sprawę, że muszę wytrwać te kilka tygodni do jej powrotu. Nie miałam zwyczajnie innego wyjścia.
Jedyną pocieszającą myślą w całej tej sytuacji była świadomość, że jej pobyt u rodziny przebiega bez żadnych zarzutów, a Therese nareszcie może w pełni nacieszyć się obecnością córki, czy wnuków które od zawsze stanowiły jej największe oczka w głowie.
Stopniowo nadrabiała stracony czas na nowo nawiązując głębokie więzy z rodziną.






- Zgadnij, kto wrócił? - słyszę za sobą znajomy głos na dźwięk którego natychmiast zapominam o zmęczeniu i nie najlepszym samopoczuciu.
- Czyżby mój najlepszy chłopak na świecie? - odwracam się za siebie. Wpadając wprost w jego objęcia. Witając się z nim długim pocałunkiem. Uwielbiałam te momenty, gdy wszystko inne przestawało się liczyć i byliśmy tylko my. 
- To dla ciebie - wręcza mi pokaźny i przepięknie wyglądający bukiet kwiatów. Już drugi w tym tygodniu. 
- Dziękuję, jest piękny. Ale czy ty, aby czegoś przypadkiem nie przeskrobałeś? Za bardzo się ostatnio przymilasz - patrzę na niego z podejrzliwością. Od dnia wypadku Therese i naszej poważnej rozmowy. Stał się, aż nazbyt wylewny w swoich uczuciach do mnie, co było do niego bardzo niepodobne. 
- No wiesz co? Ja się tak staram, aby sprawić ci przyjemność, a ty podejrzewasz mnie niewiadomo o co. Miałem stać się bardziej romantyczny, więc się staram. Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Wam nie da się dogodzić - udaje wielkie oburzenie. Kręcąc głową.
- Przecież tylko żartowałam. Wiesz, że ci ufam i bardzo doceniam twoje starania - zapewniam go. Całując lekko w policzek.





- Mam nadzieję, że nasze plany na wieczór są aktualne? - przypominam sobie o porannych ustaleniach. Mieliśmy wybrać się do kina, a potem na kolację.
- Właściwie to musimy przełożyć je na jutro. Karoline wpadła dziś w odwiedziny i poprosiła, abyś się z nią spotkał. Podobno to pilne. Poza tym jestem wykończona i marzę jedynie o położeniu się do łóżka. Pójdziemy jutro, zgoda? - informuję go o prośbie jego siostry. Wzbudzając w nim tym samym spore zaskoczenie. Widocznie tak samo jak ja był zdezorientowany tajemniczością siostry. 
- Mówiła o co chodzi? - dopytuje. Nie wiedząc, czego może się spodziewać.
- Właśnie nie. Prosiła tylko, abym ci przekazała tą prośbę. Bardzo jej na tym zależało. Myślisz, że ma jakiś problem? - zaczynałam się o nią martwić. Zwłaszcza, że nie zdradziła mi żadnych szczegółów, co do tego spotkania. Co zupełnie nie było w jej stylu. Do tej pory zwierzała mi się niemal ze wszystkiego. 
- Na pewno nie. Gdyby tak było o radę poprosiła by ciebie, a nie mnie. Pewnie chodzi o jakaś błahostkę, którą niekoniecznie trzeba załatwić osobiście - Halvor bagatelizuje całą sprawę.
- Mimo wszystko spotkaj się z nią i porozmawiaj - nakłaniam go. Nie chcąc, aby zlekceważył siostrę.
- Niech ci będzie. Zaraz do niej pojadę. Postaram się niedługo wrócić i pomóc ci z zamknięciem - deklaruje się. W ostatnim czasie jego pomoc była nieoceniona. Za co, byłam mu bardzo wdzięczna.
- Nie musisz się śpieszyć. W razie czego Malcolm mi pomoże - widząc jego spojrzenie, dochodzę do wniosku, że mogłam ugryźć się w język.
- Obejdzie się bez tego. Nie możemy go przecież przemęczać. Jest w końcu niezastąpionym pracownikiem - ironia wprost wylewa się z wypowiedzianych przez niego słów.
- Czasami mógłbyś sobie darować te uszczypliwości. Idź lepiej na górę i sprawdź co u Otisa. Biedak siedzi sam od samego rana - w ciągu tych kilku dni, zdążyłam się na tyle mocno przywiązać do niego, że mogłabym się z nim nie rozstawać. 
- Jemu akurat jest to na rękę. Dzięki temu bez żadnych przeszkód może robić, co tylko mu się podoba. To mały spryciarz, który wykorzystuje, że pozwalasz mu niemal na wszystko - po dłuższej chwili narzekania. Halvor posłusznie idzie do mieszkania. Z zamiarem przygotowania się do spotkania z Karoline.






Stając na krześle, które i tak nie jest wystarczającą pomocą. Próbuję postawić dopiero co umyte i wytarte talerze na jednej z wyższych półek. Złorzecząc przy tym na swój niezbyt okazały wzrost. Gdy prawie udaje mi się osiągnąć założony cel. Czuję, że krzesło zaczyna się chwiać, tracąc swoją dotychczasową stabilność. Zamykam oczy przygotowana na nieprzyjemny upadek. Jednakże pojawienie się znikąd Malcolma, ratuje mnie przed bolesnym spotkaniem z podłogą.
- Zobaczysz, że w końcu zrobisz sobie krzywdę, jeśli nie będziesz uważać. Tyle razy już ci to mówiłem. Mogłaś mnie zawołać, zamiast sama zmagać się tymi naczyniami - obejmuje mnie mocno w talii, ściągając bezpiecznie na ziemię.
- Przynajmniej zawsze mogę liczyć na twój ratunek. Trochę się ich już nazbierało. Bawisz się w mojego Anioła Stróża? - przypominam sobie o swoich kilku wpadkach, których był świadkiem.
- Ktoś musi dostąpić tego zaszczytu - zupełnie niespodziewanie między nami zapada milczenie. Zaczynamy wpatrywać się w swoje oczy. Nie potrafiąc przerwać dziwnego i nagłego przyciągania między nami. Jego wzrok był dla mnie na tyle hipnotyzujący, że nie potrafiłam się poruszyć. Dopiero w momencie, gdy twarz Malcolma zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do mojej. Dopada mnie nagłe otrzeźwienie. 
- Przepraszam - wymijam go w pośpiechu. Zamykając się w łazience. Nie mając pojęcia, co ja najlepszego wyprawiam. O mało co, a popełniłabym okropny błąd, którego mogłabym gorzko żałować. Jedna głupia i nic nie znacząca chwila zapomnienia mogła przekreślić moje szczęście.
Nie miałam pojęcia, co mnie napadło. Przecież Malcolm był tylko moim przyjacielem, nie czułam do niego niczego więcej niż tylko sympatii i to się nigdy nie zmieni.
Ochlapuję twarz zimną wodą, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Starając się wziąć w garść i zapomnieć o tym incydencie, który nigdy więcej nie mógł się powtórzyć. 







💓💓💓💓💓💓💓💓💓







Parkuję samochód pod swoim rodzinnym domem. Zastanawiając się, co też za pilną sprawę może mieć do mnie Karoline i dlaczego chciała się widzieć ze mną osobiście. Nie mogąc wyjaśnić wszystkiego przez telefon. Psując mi tym samym przy okazji plany na wieczór, który chciałem spędzić wspólnie z Sophie.
Starałem się poświęcać jej, jak najwięcej czasu. Wykorzystując niemal do maksimum wszelkie okazje na razem spędzone chwile. Zwłaszcza, że niedługo czekała nas dłuższa rozłąka, której perspektywa wcale mi się nie podobała. Chciałem mieć Sophie cały czas przy sobie. Bez niej czułem się niekompletny i nieustannie odczuwałem tęsknotę za jej osobą. Dziewczyna zupełnie zawładnęła moim życiem, stając się jego najważniejszą częścią.





Nie zdążam nawet zapukać do drzwi, gdy staje w nich Karoline z wyjątkowo niezbyt zadowoloną miną i skrzyżowanymi ramionami. Była wyraźnie w nie najlepszym humorze. Co nie napawało mnie optymizmem. Gdy była w takim nastroju, lepiej było schodzić jej z drogi. 
- Wejdź. Rodziców nie ma, a my mamy sobie do pogadania - słyszę na przywitanie. Zupełnie nie rozumiejąc jej dziwnego zachowania.
- Coś się stało? Dlaczego wyglądasz, jakbyś chciała mnie zabić? - pytam, ściągając kurtkę. Nie mając pojęcia, czym mogłem się jej narazić. Ostatnio w końcu pozostawiliśmy raczej w dobrych stosunkach.
- Zaraz się wszystkiego dowiesz - podążam za nią schodami na górę. Wprost do jej pokoju, który nadal pozostawał dokładnie taki sam, jak go zapamiętałem.
Rozglądam się po znajomych ścianach i meblach. Od czasu do czasu, zatrzymując swój wzrok na niektórych elementach trochę dłużej, a przede wszystkim na Karoline szukającej czegoś w swojej szafie z ubraniami.





- Powiesz mi, co to jest i dlaczego znalazłam to wczoraj w twoim mieszkaniu? Zgodnie z umową byłam w nim po tą potrzebną mi książkę, którą ostatnio przez przypadek zostawiłam, a przy okazji natknęłam się na ciekawe znalezisko - spoglądam na trzymaną w jej rękach koszulkę na ramiączka w kolorze złotym z błyszczącymi cekinami należącą do Astrid. Przeklinając w myślach swoją głupotę. Zapewne moja była dziewczyna zostawiła ją u mnie któregoś razu, a ja to przeoczyłem. W przeciwieństwie do mojej bystrej i spostrzegawczej siostry.
- Nie rozumiem, o co robisz aferę. Przecież to zwykła bluzka. Zapewne Sophie ją u mnie któregoś razu zostawiła - staram się brzmieć przekonująco. Nie chcąc, aby Karoline poznała prawdę. Chyba by mnie za nią zabiła.
- Przestań kłamać, Halvor. Doskonale wiem, że ona nie należy do Sophie. Tak się składa, że trochę już ją poznałam. To ubranie zupełnie nie jest w jej guście. Ona w życiu nie założyłaby na siebie czegoś takiego - nie daje się zwieść. Przyglądając mi się z jawną dezaprobatą. Niestety musiałem przyznać jej rację. Sophie zdecydowanie preferowała dużo bardziej stonowane i często elegantsze rzeczy. W jej szafie próżno było szukać takich kreacji. Często nadających się jedynie na jakąś imprezę. Preferowała zupełnie inny styl. 
- W takim razie nie wiem. Być może należała do Astrid i zapomnieliśmy ją wyrzucić. Sama pamiętasz, że po mieszkaniu walało się pełno jej rzeczy - udaję głupiego. Starając się grać na zwłokę.
- I dlatego znalazłam ją w łazience? Masz mnie za idiotkę? Ogromnie mnie rozczarowałeś. Myślałam, że w końcu coś do ciebie dotarło i naprawdę się zmieniłeś. Jak możesz w ogóle robić coś takiego Sophie? Tak perfidnie ją okłamywać? Ona cię kocha i ufa bezgranicznie, a ty zdradzasz ją z jakimiś pierwszymi lepszymi? Brak mi do ciebie słów - po raz pierwszy w życiu, Karoline podnosi na mnie głos. Wyciągając mylne wnioski. Jeszcze nigdy nie widziałem jej, aż tak wściekłej. Przez co wiedziałem, że muszę się jej do wszystkiego przyznać. W innym przypadku cała ta sytuacja mogła przybrać bardzo zły obrót.
- Karoline, uspokój się i normalnie porozmawiajmy - staram się załagodzić to jedno wielkie nieporozumienie.
- Uspokoić? Jak mam to niby zrobić, wiedząc co wyprawiasz? Nie myśl, że będę cię kryć. Choć jesteś moim bratem w tym wypadku zawsze będę po stronie Sophie. Taka dziewczyna jak ona to prawdziwy skarb, ale tobie ciągle mało. Zamiast cieszyć się, że w ogóle zechciała na ciebie spojrzeć. Ty robisz jej takie świństwa - kręci bezradnie głową. Siadając na łóżku – Pomyślałeś, jakby się poczuła, gdyby to ona ją znalazła? Tobie nawet nie zależy, aby ukryć dowody swojej niewierności.
- Przysięgam ci, że nie zdradzam Sophie. Nigdy nawet o tym nie pomyślałem. Kocham ją i tylko ona się dla mnie liczy. Doskonale wiem, że jestem cholernym szczęściarzem, posiadając taką dziewczynę. Nie jestem, aż takim kretynem, aby to zaprzepaścić - siadam obok niej. Starając się ją przekonać do prawdziwości moich słów.
- Więc skąd wzięła się u ciebie ta bluzka? Do kogo ona należy? O co w tym wszystkim chodzi? - pyta już dużo spokojniej niż przed kilkoma minutami. Czekając na jakieś wyjaśnienia. Dając jakąś małą część wiary moim tłumaczeniom.
- To Astrid musiała ją u mnie ostatnio zostawić - szokuję Karoline tym wyznaniem. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem i zupełnym niezrozumieniem. Dlatego też przez następne minuty, opowiadam jej wszystko ze szczegółami. Będąc z nią z zupełnie szczerym. Na jakiś sposób ciesząc się, że w końcu bez przeszkód mogę o tym wszystkim z kimś porozmawiać. 






- W co ty się najlepszego wpakowałeś? Zachciało ci się bawić w zbawcę świata? Halvor, czy ty zawsze musisz się pakować w kłopoty? - tak, jak się spodziewałem moja siostra była niezwykle krytycznie nastawiona wobec prezentowanej przeze mnie postawy.
- Wiem, że nie było to najrozsądniejsze. Dlatego już z tym skończyłem. Astrid po raz kolejny nie zniszczy mi życia - zapewniam ją. Nie mając zamiaru więcej spotykać się z moją dawną miłością.
- Naprawdę myślisz, że ona po prostu odpuści? Ile ty ją znasz? Astrid to przebiegła żmija, która zaatakuje w najmniej spodziewanym momencie. Dlatego, jak najszybciej powinieneś wyznać całą prawdę Sophie. Zanim nie będzie za późno - radzi mi. Sam także świetnie zdawałem sobie sprawę, że to byłoby najrozsądniejsze wyjście. Mimo wszystko nie potrafiłem tego zrobić. Będąc zwyczajnym tchórzem.
- Nie mogę jej o tym powiedzieć, rozumiesz? Nie teraz, gdy wszystko zaczęło się tak dobrze układać. Nie chcę zniszczyć tego szczęścia. Sophie nienawidzi kłamstw i nieszczerości. Boję się przez to, że po prostu ją stracę - zwierzam się Karoline ze swoich największych obaw.
- Pamiętaj jednak, że prawda zawsze wychodzi na jaw. Pomyślałeś co się stanie, gdy dowie się o wszystkim od kogoś innego? Co zrobisz, gdy Astrid postanowi się zemścić i wszystko jej wyznać. Wiesz, jak fatalnie się wtedy poczuje? - przestrzega mnie. Snując czarne scenariusze. Które za nic bym nie chciał, aby się ziściły.
- Wiem, że to może nastąpić. Jednak z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Czego bym nie zrobił i tak jestem na przegranej pozycji - to była wyjątkowo dołująca myśl. W jednej chwili wszystko mogło posypać się niczym domek z kart, a ja mogłem stracić najważniejszą dla mnie osobę. 
- Może wcale nie byłoby tak źle. Gdybyś tylko na spokojnie opowiedział wszystko Sophie. Jestem pewna, że postarałaby się to zrozumieć. W gruncie rzeczy nie zrobiłeś przecież nic złego, a przynajmniej taką mam nadzieję - patrzy na mnie podejrzliwie. Wcale tak do końca mi nie ufając.
- Za kogo ty mnie masz? Trochę więcej wiary. Jesteś w końcu moją siostrą - obruszam się. Natrafiając na jej pełne politowania spojrzenie.
- I właśnie przez to stanowczo, zbyt wiele widziałam w twoim wykonaniu. Jeszcze trochę minie, zanim odzyskasz pełnię mojego zaufania. Przykro mi, ale sam do tego doprowadziłeś, braciszku - mimo dość poważnych słów, posyła w moją stronę delikatny uśmiech, który biorę za dobry znak.
- A czy kubek gorącej czekolady odkupi, choć trochę moich win? - pytam, wstając ochoczo z zajmowanego miejsca z zamiarem udania się do kuchni i przyrządzenia ulubionego napoju mojej młodszej siostry.
- Pomyślę nad tym, jak już ją dostanę - odpowiada mi ze śmiechem, a jej złość na moją osobę stopniowo wyparowuje.






Przez resztę naszego spotkania. Atmosfera między mną i Karoline na szczęście stopniowo wraca do normy. Rozmawiamy ze sobą na zdecydowanie mniej wymagające tematy. Nie szczędząc sobie przy tym, często żartobliwych docinek. Zachowywaliśmy się, jak typowe rodzeństwo. Co niezmiernie mnie cieszyło. Dobre relacje z siostrą były dla mnie naprawdę ważne. Przede wszystkim dlatego, że jako jedna z nielicznych osób. Nie odwróciła się ode mnie nawet wtedy, gdy moje zachowanie było skandaliczne. Zawsze stając się na mnie wpłynąć i nakłonić do zmiany.





- Będę się zbierał, zrobiło się strasznie późno. Stanowczo za długo się zasiedziałem. Sophie pewnie już na mnie czeka i się martwi - informuję Karoline. Kierując się w stronę wyjścia.
- W porządku. Mam jednak nadzieję, że niedługo to powtórzymy. Czasami naprawdę brakuje mi spędzania z tobą czasu. Tak jak było to kiedyś, zanim się stąd wyprowadziłeś - słyszę od niej na pożegnanie. Uświadamiając sobie, że faktycznie w ciągu ostatnich kilku lat, zaniedbałem kontakty ze swoim rodzeństwem. Z Karoline przynajmniej widywałem się od czasu do czasu, natomiast moje relacje z bratem praktycznie nie istniały. Nie pamiętałem nawet, kiedy ostatnio z nim rozmawiałem.
- Odbijemy sobie wszystko w święta. Tym razem obiecuję, że wszystko będzie inaczej i atmosfera będzie zdecydowanie lepsza - poprzednie święta odbyły się w fatalnej atmosferze. Ze względu na mój okropny nastrój, który towarzyszył mi tuż po rozstaniu z Astrid. Przez który umyślnie doprowadzałem do nieustannych sprzeczek z kim popadnie. Skutecznie psując wszystkim ten wspólnie spędzony czas. 
- Najpierw przekonaj Sophie, żeby się zgodziła spędzić je z nami. Mama codziennie wypytuje o jej obecność - jeszcze kilka tygodni temu w życiu bym nie podejrzewał, że nasza rodzicielka będzie osobiście nalegać na pojawienie się mojej dziewczyny w tym wyjątkowo rodzinnym czasie. Ich stosunki były teraz nadzwyczaj dobre, a po początkowych niesnaskach nie było już żadnego śladu.
- Cały czas nad tym pracuję. Wiesz, że straszny z niej uparciuch - codziennie męczyłem Sophie o zgodę na przyjęcie zaproszenia do spędzenia Bożego Narodzenia u moich dziadków, gdzie tradycyjnie co roku zjawiała się cała moja rodzina. Jak na razie byłem na etapie odchodzenia od kategorycznej odmowy do uprzejmego odrzucania tej propozycji. Liczyłem, że do Wigilii uda mi się ją przekonać. Choć było to spore wyzwanie.
- Pod tym względem, jesteście do siebie strasznie podobni. Jednak proszę cię, jeszcze raz przemyśl sobie na spokojnie, to o czym wcześniej rozmawialiśmy. Sophie naprawdę powinna wiedzieć - Karoline podejmuje kolejną próbę nakłonienia mnie do szczerej rozmowy.
- Pomyślę nad tym. Jednak obiecaj mi, że ty jej o niczym nie powiesz - proszę błagalnym tonem głosu.
- Wiesz w jakim położeniu mnie stawiasz? To naprawdę nie fair wobec niej, ale zgoda. To powinno wyjść od ciebie. Nie będę się mieszać - składa mi obietnicę. Po czym obejmuję ją lekko na pożegnanie, opuszczając dom. Wychodząc wprost na mroźną i śnieżną noc.






- Sophie, skarbie już jestem. Przepraszam, że tak długo - mówię, przekraczając próg sypialni, w której się znajdowała. Zauważając, że jest pogrążona w głębokim śnie. Podchodzę do niej bliżej, przyglądając się jej z troską i lekkim zaniepokojeniem. Ostatnio stanowczo się przemęczała. Pracując praktycznie nieprzerwanie od świtu do nocy, próbując tym samym nadrobić brak jednej osoby w restauracji. Obawiałem się, że coś takiego prędzej czy później odbije się na jej zdrowiu. Jednak każdą moją, nawet najmniejszą upominawczą uwagę zbywała lekceważąco i z ostrzegawczym spojrzeniem, abym jak najszybciej zakończył ten temat.






Przykrywam ją delikatnie leżącym nieopodal kocem. Nie chcąc jej budzić. Odgarniając przy okazji kilka kosmyków zabłąkanych na jej twarzy. Narażając się tym samym na pełne niezadowolenia pomruki Otisa. Domagającego się mojej uwagi i głaskania. Biorę go na ręce, spełniając jego żądania. Uśmiechając się mimowolnie patrząc na jego słodki pyszczek.
Choć był z nami od niedawna, zupełnie nas sobie podporządkował. Z miejsca zostając ulubieńcem Sophie. Przez co, wszystko kręciło się wokół niego.
Najczęściej więc z góry byłem przegrany, gdy rywalizowałem z nim o jej uwagę. Nie było w tym zresztą nic dziwnego, niewiele osób mogłoby się mu oprzeć. 






Po wzięciu krótkiego prysznica, kładę się obok Sophie. Przyciągając ją do siebie i mocno przytulając. W ciągu ostatnich kilku dni, zdążyłem się na tyle przyzwyczaić do zasypiania obok niej, że teraz stało się to dla mnie przyjemną rutyną, którą niezwykle trudno będzie mi przerywać na czas trwania zawodów.
- W końcu wróciłeś. Nie mogłam się ciebie doczekać, aż mimowolnie zasnęłam. Jestem taka zmęczona. Dzisiejszy dzień dał mi porządnie w kość - przebudza się na chwilę. Mrucząc cicho, mocniej się we mnie wtulając.
- Dlatego powinnaś się porządnie wyspać i odpocząć. Dobranoc. Kocham cię - całuję ją w czoło. Gładząc delikatnie po ręku. Dziękując losowi za to, postanowił spleść ze sobą nasze losy.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiada. Po czym kilka sekund później, ponownie zapada w sen.







💓💓💓💓💓💓💓💓







- To naprawdę jest fatalny pomysł, abym tam z tobą jechała. Lepiej będzie, jak tu zostanę - marudzę setny raz z rzędu. Pakując z niechęcią kolejne rzeczy do walizki. Mające mi się przydać podczas następnych dni spędzonych u dziadków Halvora. Nieubłaganie nadszedł długo wyczekiwany przez wszystkich czas świąt. Będący również momentem, kiedy miałam zostać oficjalnie przedstawiona większości dalszej rodziny Halvora, jako jego dziewczyna. Ogromnie stresowałam się tym wspólnie spędzonym czasem z taką ilością, wciąż nieznanych mi osób. Dlatego też starałam się chwytać każdej wymówki, aby jednak zostać i następne trzy dni spędzić w swoim bezpiecznym mieszkaniu.
- Nie ma nawet takiej mowy. W życiu nie zostawię cię tutaj samej. Poza tym, wszyscy już nie mogą się ciebie doczekać. Babcia od kilku dni już wypytuje jakie potrawy lubisz i czy nie jesteś na jakiejś specjalnej diecie. Gdy zaprzeczyłem, jeszcze bardziej u niej zapunktowałaś - nie potrafiłam dać wiary jego słowom. Obawiając się powtórki z początkowych kontaktów z jego mamą. Byłam pewna, że wszyscy będą wobec mnie nieufni i powściągliwi. W dodatku poczują się nieswojo, gdy przy wigilijnym stole będą musieli zasiąść z kompletnie obcą dla nich osobą.
- Halvor, pomyśl przez chwilę. Ile my się znamy? Trochę ponad dwa miesiące. W dodatku na początku tylko udawaliśmy, a ty chcesz mnie już poznać z całą swoją rodziną? Nie uważasz, że to trochę za wcześnie? - nie podzielałam entuzjazmu i zbytniego pośpiechu i choć nie wyobrażałam sobie naszego rozstania. Życie bywało bardzo nieprzewidywalne.
- Nie interesuje mnie, że krótko się znamy. Kocham cię i jestem pewien, że jesteś tą jedyną. Dlatego albo tam ze mną pojedziesz, albo obydwoje zostaniemy tutaj. Trudno jakoś sobie beze mnie poradzą - odpowiada mi stanowczo.
- Wiesz, że to wyjątkowo niesprawiedliwy szantaż? - nie mogłam pozwolić mu spędzić świąt z dala od rodziny. Doskonale wiedząc, że był do tego zdolny. Gdybym tylko uparła się zostać.
- Cel uświęca środki. Dlatego kończ to pakowanie. Przed nami dosyć daleka droga - uśmiecha się w moją stronę. Zadowolony, że postawił na swoim. Wzdycham z niezadowoleniem, zamykając swoją walizkę. Po czym ostatni raz sprawdzam, czy Otis ma wszystko czego potrzebuje. Przy okazji wysyłając wiadomość do Inge, aby nie zapomniała do niego wpadać i go doglądać, na co się ochoczo zgodziła.






Wpatruję się ze sporą ciekawością, ale i ogromną niepewnością w drewniany, sporej wielkości dom. Przyozdobiony wspaniale prezentującymi się bożonarodzeniowymi ozdobami. Rozmieszczony z niezwykłym gustem, dzięki którym wyglądał jeszcze bardziej okazale.
Zresztą nie tylko budynek, wywarł na mnie spore wrażenie. Cała okolica znajdująca się niedaleko Bergen. Zapierała dech w piersiach. Otoczona z każdej strony Fiordami, na które nawet stąd miałam doskonały widok. W dodatku wszystko było przykryte białym puchem, który dodał jeszcze większej magii i niezwykłości temu miejscu. Przypominającego bajkową krainę, jakie widywałam na ilustracjach bajek z dzieciństwa.
- Widzę, że okolica ci się spodobała, a to już jakiś pozytyw - Halvor staje obok mnie, lekko mnie do siebie przytulając. Dołączając do podziwiania widoków, jakie również na nim robią wrażenie. Choć widział je już niezliczoną ilość razy.
- Jest przepięknie – zachwycam się urokami przyrody.
- Później możemy się wybrać na spacer. Znam jedno miejsce, z którego widoki są jeszcze lepsze. Teraz jednak, chodźmy do środka. Wszyscy już pewnie na nas czekają – bierze mnie za rękę, kierując się w stronę wejścia do domu. Po czym nie zostawiając mi, ani chwili na przygotowanie. Puka głośno do drzwi.






- Nareszcie jesteście. Babcia nie mogła się was doczekać. Od godziny nie robiła nic innego, tylko wyglądała przez okno – wita nas uśmiechnięta Karoline. Cieszyłam się, że to ona nam otworzyła. Rozglądam się po bardzo gustownie i przytulnie urządzonym wnętrzu. Wyczuwając w powietrzu zapach cynamonu i pierników. Od wejścia można było poczuć świąteczną i rodzinną atmosferę.
- Nic dziwnego w końcu jestem jej ulubionym wnukiem. Gdzie są wszyscy? Chcemy się przywitać – Halvor ochoczo odkłada nasze rzeczy. Nie mogąc się doczekać spotkania z bliskimi.
- Część w salonie zmaga się z ubraniem choinki, a część w kuchni przygotowuje jedzenie na jutro. Mama jak zwykle sprzecza się babcią o jego ilość. Uważając, że będzie go stanowczo za dużo – przekręca oczami, widocznie rozbawiona ich zachowaniem.
- Kogo to moje oczy widzą. Halvor, nareszcie jesteście – praktycznie znikąd wyrasta przed nami. Starsza pani z szerokim uśmiechem na ustach. Tuląca mocno do siebie mojego chłopaka.
- Babciu, wystarczy bo mnie udusisz – mówi ze śmiechem, starając się wyswobodzić z jej mocnego uścisku.
- Daj mi się przez chwilę nacieszyć tym, że tu wszyscy jesteście. Widzę was praktycznie raz do roku – odsuwa się jednak od niego. Przerzucając swoją uwagę na mnie.
- Sophie, prawda? Bardzo miło mi cię poznać. Jesteś jeszcze ładniejsza niż wynikało to z opowieści. Halvor jednak odziedziczył dobry gust po swoim dziadku, choć niekiedy miałam co do tego wątpliwości – kompletnie niespodziewanie, kobieta mocno mnie do siebie przytula 
- Babciu, proszę cię – spoglądam z rozbawieniem na zażenowanego Halvora.
– Czuj się, jak u siebie. W końcu jesteś już prawie członkiem rodziny.
- Postaram się, proszę pani – odpowiadam grzecznie. Narażając się przy tym na jej ostrzegawczy wzrok.
- Żadna pani. Mów mi po imieniu, albo po prostu babciu – tym już do reszty mnie zaskakuje. W życiu bym się nie spodziewała tak ciepłego powitania.





Po zapoznaniu się z resztą osób, którzy przyjęli mnie z niezwykłą otwartością i życzliwością. Zostawiam Halvora z dziadkiem i jego tatą oraz bratem. Wiedząc, że należy im się trochę czasu we własnym gronie. Sama udaję się za to do kuchni, gdzie biorę czynny udział w przygotowaniach do jutrzejszej wigilijnej kolacji. Zapowiadającej się naprawdę wspaniale, mimo moich początkowych obaw, czy uprzedzeń.  







- Ciociu, Sophie prawda, że mój bałwan jest podobny do wujka Halvora? Mają nawet takie same nosy – wybucham głośnym śmiechem, słysząc pytanie małego Kaspera.
- Masz rację, tylko nie mów o tym wujkowi – w odpowiedzi wyręcza mnie Karoline. Nie mogąca przestać się śmiać z widoku rzekomej podobizny swojego brata.
Od kilkunastu już minut przebywałyśmy z najmniejszymi uczestnikami tego rodzinnego spotkania na zewnątrz. Lepiąc z nimi bałwany, czy rzucając się śnieżkami. Doskonale się przy tym bawiąc. Dawno już nie miałam okazji tak miło spędzić czasu.
- Czego ma mi nie mówić? - odwracamy się z Karoline za siebie. Natrafiając na pytające spojrzenie Halvora, który w końcu postanowił do nas dołączyć.
- Że bałwan wygląda, jak ty – odpowiada niewinnie Agatha. Zdradzając tym samym nasz mały sekret – No co? Przecież to Kasper miał o niczym nie mówić, a nie ja – wzrusza ramionami. Niewinnie się uśmiechając.
- Tak uważacie? - Halvor zaczynał się zbliżać do mnie i Karoline w niebezpiecznym tempie.
- Widzisz, braciszku jak by nie patrzeć to jesteś trochę podobny – Karoline odpowiada mu ze słodkim uśmiechem. Przygotowując się do ucieczki.
- Sophie, teraz. Uciekamy inaczej nas zabije – łapie mnie za rękę, rzucając się biegiem przed siebie. Przedzierałyśmy się przez leżący dookoła śnieg, starając nie zostać dogonione przez goniącego nas Halvora. Co nawet się nam udawało, przynajmniej do momentu, gdy nie wpadłyśmy w zaspę. Upadając ze śmiechem na miękki i mokry śnieg.
- I co teraz? - chłopak staje nad nami z triumfującym wyrazem twarzy.
- Teraz pomożesz mi się podnieść – wyciągam w jego kierunku dłoń, a kiedy za nią chwyta pociągam go mocno do siebie, aż ląduje obok mnie. 
Przed następne dobre kilka minut, taplaliśmy się w śniegu niczym małe dzieci, doskonale się przy tym bawiąc. 
Kiedy wracaliśmy cali przemoczeni, ale szczęśliwi do domu. Czułam, że już nic więcej nie potrzebuję do szczęścia. Dopóki miałam Halvora nic więcej nie oczekiwałam.








Na krótko przed północą, kiedy wszyscy udali się do przydzielonych sobie pokoi. Rozglądam się po mojej i Halvora sypialni. Ciesząc, że możemy ją ze sobą dzielić.
- Twoja babcia nie miała nic przeciwko temu, że śpimy ze sobą w jednym łóżku? - zastanawiam się. Wiedząc, że sporo starszych osób jest przeciwny czemuś takiemu. Mając nadal konserwatywne poglądy.
- Żartujesz sobie? Babcia ma bardzo liberalne podejście do takich spraw. Od razu stwierdziła, że woli dać nam wspólny pokój niż jak mamy się skradać w nocy po korytarzu. To stary dom, podłoga nieraz głośno skrzypi, a babcia ma bardzo lekki sen. Moja mama mogłaby brać od niej przykład w kwestii podejścia do życia - zaczyna się głośno śmiać. Kładąc na łóżku.
- Chodź tutaj do mnie. Przez cały dzień byłaś tak rozchwytywana, że nie mieliśmy, ani chwili dla siebie - dołączam do niego. Przytulając się do jego boku. Opierając głowę na jego torsie.
- Ale teraz jestem już tylko do twojej dyspozycji. Przynajmniej do jutra rana, bo obiecałam twoim małym kuzynom, że ozdobię z nimi pierniki - z miejsca ta dwójka rezolutnych dzieci skradła mi serce. Nie potrafiłam więc im niczego odmówić.
- Masz do nich świetne podejście. Dawno już nikt nie miał na nich tak zbawiennego wpływu. Przy tobie to chodzące aniołki i chyba po raz pierwszy były tak grzeczne. Należy ci się za to nagroda. Widzisz Święty Mikołaj postanowił odwiedzić cię dzień wcześniej. Proszę, bo jutro będzie takie zamieszanie, że może nie być okazji - podaje mi małe, pokryte czerwonym aksamitem pudełko. Zupełnie mnie tym szokując. Przyglądam się mu przez chwilę oniemiała, zupełnie nie wiedząc czego mogę się spodziewać.
- Nie bój się, to jeszcze nie pierścionek zaręczynowy. Na niego przyjdzie czas. Dlatego możesz spokojnie otworzyć - jest wyraźnie rozbawiony moim wahaniem przed otwarciem podarunku od niego.
Gdy podnoszę w końcu wieczko pudełeczka moim oczom okazują się przepięknie wyglądające kolczyki z maleńkimi diamencikami. Ich widok, zupełnie odejmuje mi mowę.
- Halvor, przecież to te same kolczyki, które oglądałam gdy wybieraliśmy prezent dla twojej mamy - doskonale pamiętam, że bardzo mi się spodobały. Nie mogłam uwierzyć, że teraz jestem w ich posiadaniu.
- Właśnie dlatego je kupiłem. Od razu zauważyłem, że nie mogłaś od nich oderwać wzroku. Wtedy byłem już pewien, że będą doskonałym prezentem. Chcę dla ciebie wszystkiego co najlepsze. Wesołych świąt, Sophie - całuje mnie lekko.
- Wesołych Świąt - odpowiadam, ponownie się w niego wtulając. Będąc ogromnie wdzięczna jemu i jego rodzinie. Dzięki którym przeżywałam jedne z najlepszych świąt w życiu






Tamtej nocy zasypiałam ze spokojem i poczuciem wszechobecnej radości i szczęścia. Miłość do Halvora dodała mojej egzystencji sensu i wprowadziła sporo kolorytu.
Przez co wierzyłam, że moje życie nareszcie jest na dobrej drodze.
Zapominając przy tym, że los bywa złośliwy i skutecznie wyczekuje momentów, gdy moja czujność zostaje osłabiona niemal do minimum.

8 komentarzy:

  1. Karoline nie tylko Sophie sprawiła niespodziankę, bo mnie również :D Byłam święcie przekonana, że to Astrid zjawiła się w restauracji. Ale może to i dobrze. Swoją obecnością na pewno zniszczyłaby atmosferę przed świętami, a tak, Sophie ma szansę spędzić magiczny i rodzinny czas, na co zdecydowanie zasługuje :)
    Świetnie że Karoline stoi murem za Sophie. Brat bratem, ale nie można przymykać oka na to, gdy robi coś źle. Szczególnie że zniszczył zaufanie, którym był obdarowany przez najbliższych i jeszcze do końca tego nie odbudował. A akcje, jak ta z bluzką, wcale mu w tym nie pomagają. Tym bardziej, że zamiast od razu wyznać Karoline prawdę, on zaczął kręcić i mącić, aż w końcu przyznał się, gdy został przyciśnięty do ściany. Osobiście wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ta bluzka wcale nie była przypadkiem. Kto wie co siedzi w głowie Astrid. Ale koniec końców, Halvor przyznał się siostrze do wszystkiego i dostał cenną radę. Rozumiem jego obawy, ale to zawsze lepiej gdyby Sophie dowiedziała się o tej sytuacji od niego. Na pewno byłaby rozczarowana tą tajemnicą, ale może skrucha, którą by okazał, okazałaby się zbawienna. Jednak Halvor panicznie się boi ją stracić i sam się pcha w kłopoty.
    Osobiście lubię momenty Sophie z Karoline :) Fajnie, że znalazły wspólny język i można śmiało nazywać je przyjaciółkami. Babski sylwester to na pewno świetna sprawa i oby nikt im tego nie zniszczył :) Ale rozbawiło mnie, gdy Karoline wodziła wzrokiem za Malcolmem. Biedny Halvor, zawału dostanie haha.
    Chociaż ta scena pomiędzy Sophie i Malcomem wzbudziła we mnie mieszane uczucia ... nie lubię charakteru tego chłopaka oraz tego, że stara zbliżyć się do dziewczyny w irytujący sposób. Mam nadzieję, że to tylko "wypadek przy pracy" był :)
    I przechodzę do najcudowniejszego fragmentu tej historii :) Serio, te święta przebiły nawet wyznanie miłości! Ale tak tylko troszeczkę :) Cieszę się, że Sophie zdecydowała się spędzić ten czas z najbliżczyli Halvora. Chociaż wiem, że początek mógł być dla niej bardzo stresujący. Sama nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Jednak szantaż jej ukochanego zrobił swoje, dzięki czemu dziewczyna miała szansę znów poczuć rodzinną atmosferę :) To cudownie, że rodzina Halvora przyjęła ją tak ciepło, szczególnie babcia. Na pewno to dla niej, jak i dla niego, wiele znaczy. Jak już mamusia się przekonała, to nie było innej opcji, aby i inni tego nie zrobili :) Chociaż pani Granerud miała swoje powody, które jak najbardziej rozumiem.
    Scena z bałwanem rozwaliła mnie na łopatki :D Biedny Halvor, młodsze kuzynostwo się z niego śmieje. Ale nie ma to jak zabawa na śniegu i to w takim pięknym miejscu! Te święta na pewno zapadną na długo w pamięci Sophie :) Oraz prezent, który otrzymała od swojego ukochanego, który jest dowodem na to, że jednak zauważa szczegóły i bardzo dobrze ją zna :) Zresztą! Uwielbiam sceny pomiędzy nimi :) Są uroczą parą!
    I właśnie dlatego obawiam się tego, co dla nas szykujesz. Bo doskonale wiem, że ta sielanka nie potrwa długo, a Astrid wparuje do ich życia robiąc nie mały zamęt :( A ja to tak emocjonalnie przeżywam, jakby mnie dotyczyło! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No powiem Ci że miło mnie zaskoczyłaś. W życiu nie wpadłabym na to że to Karoline odwiedziła Sophie . Byłam pewna , że to Astrid . I że skończy się to jedną, wielką katastrofą. A tu proszę 😊
    Nie spodobała mi się reakcja Halvora . Gdy jego siostra poinformowała go o znalezionej bluzce.
    Co to w ogóle miało być? Dlaczego zaczął kłamać. Zamiast od razu powiedzieć jak jest.
    Mam nadzieję że on się ogarnie. I w końcu zdecyduje się powiedzieć Sophie prawdę. Bo gdy ona dowie się od kogoś innego. Będzie dramat.
    Karoline i Malcolm ?😉 powiem ci ciekawe. Widać że wpadł dziewczynie w oko.
    Pomysł z babskim sylwestrem suuuper. Moja pierwsza myśl A co z Halvorem 😁 widać że brak skoków odbiera mi rozum i całkiem zapomniałam o TCS😂( dobrze że już tylko 9 dni do kolejnego sezonu )
    Kolejna rzecz która mi się nie spodobała. To sytuacja w restauracji pomiędzy Sophie A Malcolmem. Co To miało być Sophie ? Ja się pytam ? Dobrze że dziewczyna się opamietała.
    Wyjazd do dziadków Halvora. Jejku cud miód. Uwielbiam już jego babcie. No kocham po prostu .
    Przy bałwanów się splakalam że śmiechu super te dzieciaki.
    Rozdział ogólnie ekstra taki miły i spokojny. Ale czytając go ciągle myślałam kiedy nastąpi bum. Normalnie bałam się tego że coś nam tutaj skomplikujesz🤣
    Milutko się zaskoczyłam.
    Niestety teraz obawiam się jeszcze większego bum w kolejnym 🤣🤣🤣
    Bo za długo spokojnie to tu zapewne nie będzie. Pozdrawiam cieplutko i czekam jak zawsze z wielką niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty to umiesz człowieka wciągnąć i to do tego stopnia, że zaczęłam liczyć ile jeszcze do świąt 😆 a w głowie leciało all i want for cheistmas is you 🌲💏
    Wszystko pieknie i ładnie, miłość kwitnie, ale! Ale wtf co jest grane z tym Malcolmem. To nie był jakiś przypadek i gdyby Sophie sie nie ogarnęła, to byłoby źle...i to mnie martwi i to bardzo! Jak ona tak mogła w sensie no ewidentnie miała na niego ochotę, a ma Halvora! 😤
    Proszę usunąć Malcolma z opowiadania i bedzie po sprawie 😅🙆‍♀️
    Babski sylwester 😍 ale suuuuuper opcja, może i ja się dołączę? 🤔
    Karoline, to była jednak Karoline! Bo przypomniało mi się, że obstawiałam Astrid 😐 więc swietnie, ze sie pomyliłam, a wracajac do Karoline to ona jest super, najlepsza! Przyjaciolka Sophie i dobrze doradza Halvorowi.
    Tajemnica z Astrid jest niebezpieczna, jak sophie się dowie to bd jej przykro. Bedzie tez zraniona. Mam nadzieje, ze Halvor zdobędzie się na wyznanie prawdy 😉
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam święcie przekonana, że to Astrid wpadła z niezapowiedzianą wizytą do Sophie, ale na szczęście to Karoline postanowiła ją odwiedzić :) Widać, że dziewczyny świetnie się dogadują i bardzo mnie to cieszy. Sophie od razu zaczęła się zamartwiać, gdy Karoline poprosiła ją o to, aby przekazała Halvorowi, że potrzebuje się z nim spotkać, co mnie nie dziwi. Ale na szczęście dziewczyna nie ma żadnych problemów :D
    Scena pomiędzy Sophie a Malcolmem mnie zaniepokoiła, serio :( Mam nadzieję, że to było tylko takie chwilowe zaćmienie, bo inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Przecież Sophie kocha Halvora i nie byłaby w stanie go skrzywdzić. Malcolm ewidentnie stara się do niej zbliżyć, co wcale mi się nie podoba. Jego intencje zdecydowanie nie są czysto przyjacielskie...
    Dobrze, że Karoline stoi murem za Halvorem, choć te jej początkowe obawy były uzasadnione. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Astrid specjalnie zostawiła swoje ubranie na widoku. Dobrze, że to nie Sophie je znalazła! Halvor odważył się wyznać prawdę siostrze, co bardzo mnie cieszy, ale zdecydowanie powinien wyznać ją również Sophie. Takie niewyjaśnione rzeczy tylko się niepotrzebnie ciągną za człowiekiem i na ogół nic dobrego z tego nie wychodzi. Oby się zebrał w sobie na odwagę, bo lepiej jeśli Sophie prawdę usłyszy do niego, a nie od osób trzecich.
    Święta! <3 Ach, ależ się wczułam! I już ich zapragnęłam haha :D Ale szybko zleci, jak zawsze zresztą :) Super, że Halvor przekonał Sophie, co do spędzenia świąt z jego rodziną :) Przecież nie mógł pozwolić, by w ten magiczny czas siedziała sama w mieszkaniu! Pierwsze koty za płoty, jak to mówią... Rodzina Halvora niezwykle ciepło przyjęła Sophie :) Nie było się czego bać! A po początkowej niechęci mamy Halvora nie ma już śladu. I bardzo dobrze!
    Hahaha, kuzyni Halvora i bałwan przypominający Halvora <3 Mistrzowskie to było haha :D Nie ma to jak zabawy na śniegu ^^
    Halvor podarował Sophie uroczy prezent *_* I jestem bardzo ciekawa, czym obdaruje go Sophie :)
    Czekam z niecierpliwością na nowość :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Na wstępie chcę bardzo przeprosić za mały poślizg, ale dopiero dzisiaj udało mi się w miarę ogarnąć, bo ostatnie dni miałam naprawdę szalone.
    Zacznę od tego, że odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że to Karoline odwiedziła Rose. Dziewczyny mają ze sobą wspaniałe relacje, a ostatnią rzeczą, jaka Rose potrzebuje to kolejne problemy. Na szczęście chodziło tylko o imprezę sylwestrową. Super, że Rose zgodziła się an to, by siostra Halvora przyłączyła się do babskiego wieczoru. Na pewno będą się świetnie razem bawić.
    Zazdrosny Halvor jest niesamowicie uroczy. Naprawdę się zmienił. Stara się być chłopakiem idealnym, co bardzo się ceni. Widać, że naprawdę zależy mu na związku z dziewczyną.
    Karoline dowiedziała się o Abril. Doskonale rozumiem jej złość. Kto nie byłby wściekły? W końcu doskonale zna swojego brata, wie jak bardzo w przeszłości nabroił. To normalne, że widząc w jego mieszkaniu ubrania innej dziewczyny niż Sophie, wyciągnęła takie, a nie inne wnioski.
    Dobrze jednak, że pozwoliła Halvorowi się wytłumaczyć. Dzięki temu miała okazję spojrzeć na sytuację z jego perspektywy. I przede wszystkim mu doradzić. Ma rację twierdząc, że Halvor powinien jak najszybciej powiedzieć Rose o wszystkim, bo im dłużej to przeciąga tym w większe bagno się pakuje. A Rose jest inteligentną kobietą i może na początku trochę będzie zła, ale potem jej przejdzie.
    Szczególnie, że poznała już rodzinę Halvora. Która przyjęła ją z otwartymi ramionami. Myślę, że wszyscy przede wszystkim odetchnęli z ulgą, widząc, że Halvor w końcu się ustatkował. A obecność u jego boku tak wspaniałej dziewczyny jak Rose tylko to potwierdziła. Na pewno zyskała sympatię całej rodziny. A szczególnie dzieci! Akcja z bałwankiem genialna.
    Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Oczywiście cały czas chodzi mi o Sophie ;) Serio, nie mam pojęcia, dlaczego ubzdurałam sobie w tym komentarzu, że piszę o Rose. Nigdy nie miałam głowy do imion i chyba od ilości opowiadań, zaczynają mi się mylić.

      Usuń
  6. https://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ zapraszam na dwudziesty czwarty rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://te-entregare-mi-vida.blogspot.com/ zapraszam na trzeci rozdział ;*

      Usuń