wtorek, 23 października 2018

Rozdział 19





Biorąc niewielki łyk, zamówionej przez siebie kawy. Wyglądam przez okno, dość mocno zatłoczonej tego pochmurnego przedpołudnia kawiarni, podziwiając z delikatnym uśmiechem błąkającym się mi po twarzy ośnieżone białym puchem chodniki i ulice. Ozdobione w dodatku, gdzie nie gdzie bożonarodzeniowymi ozdobami. Podkreślającymi, że zbliża się jeden z najbardziej wyczekiwanych przez spore grono osób okresów w roku. 
Zima już od kilku dni rozgościła się na dobre w naszym mieście i okolicach, a wraz z nią magiczna i niepowtarzalna atmosfera oczekiwania na święta Bożego Narodzenia. Do których pozostało jedynie niespełna dwa tygodnie. Z każdym dniem, coraz mocniej dało się odczuć, że są tuż - tuż. Ludzie powoli wpadali w szaleństwo przedświątecznych zakupów i przygotowań. Prześcigając się w wymyślnych dekoracjach, czy prezentach. Chcąc, aby ten czas spędzony z bliskimi był wyjątkowy i niezapomniany. Pełen radości i chwili odpoczynku od codziennego pośpiechu i zgiełku. Nieoczekiwanie także mnie, zaczynał udzielać się ten nastrój. Przez co nieustannie zaprzątałam sobie głowę wyborem prezentów dla najbliższych mi osób, które zastępowały mi rodzinę. Po raz pierwszy od śmierci rodziców, zaczynałam odczuwać radość na myśl o świętach. Nie traktując ich, jak zła koniecznego, które chciałam, aby jak najszybciej się skończyło. Tym razem wierzyłam, że będzie inaczej i na nowo odnajdę w sobie umiejętność przeżywania tych kilku dni ze szczęściem i uśmiechem na ustach. Zapominając o wszystkich złych rzeczach, które mnie ostatnio spotkały.






- Przepraszam za spóźnienie, ale wpadłam w straszny korek. Mam nadzieję, że nie czekałaś na mnie zbyt długo - znajomy głos, wyrywa mnie z rozmyślań o planach na niedaleką przyszłość. Spoglądam na pełną niepewności twarz Inge. Zajmującą miejsce po drugiej stronie stolika.
Dziewczyna nadal była bardzo ostrożna w kontaktach ze mną. Zważając niemal na każde wypowiedziane przez siebie słowo czy gest. Zapewne wynikało to z obawy przed moją negatywną reakcją lub ze strachu, że zmarnuje przez przypadek ostatnią okazję na poprawę naszych stosunków.
- Daj spokój. Nic się przecież nie stało. Sama niedawno przyszłam. Liczę, że nadal lubisz tą samą kawę i ciasto, bo pozwoliłam sobie zamówić za nas obie - wskazuję na podane przed kilkoma minutami zamówienie. Wzbudzając tym u niej zaskoczenie.
- Naprawdę, wciąż pamiętasz takie szczegóły? - dziwi się. Posyłając mi niepewny uśmiech.
- Jakbym mogła zapomnieć? W końcu kiedyś prawie codziennie wpadałyśmy tutaj po szkole, spędzając długie godziny na plotkowaniu. Do tej pory nie wiem, jakim cudem byłaś o wszystkim tak świetnie poinformowana. Zawsze pierwsza znałaś każdą sensację – zaczynam się śmiać, wracając wspomnieniami do tamtych czasów. Ogromnie żałując, że bezpowrotnie minęły. Wtedy nasze życie było dużo łatwiejsze i praktycznie bezproblemowe. Ile bym dała, aby także teraz moim jedynym zmartwieniem był jutrzejszy sprawdzian z matematyki, czy przegapienie odcinka mojego ulubionego serialu.
- A potem wszystko zepsułam. Sophie, tak strasznie mi głupio. Byłaś w końcu niemal, jak moja siostra. Nigdy sobie nie wybaczę, że dałam się mu, aż tak omotać. Gdzie ja miałam oczy? - kręci bezradnie głową. Nie potrafiąc pogodzić się ze swoimi wyborami. Wiedziałam, że szczerze żałowała związku z Niklasem i tej zdrady, która przekreśliła długie lata naszej przyjaźni. Ostatnio jednak zaczęłam próbować, postawić się na jej miejscu. Dochodząc do wniosku, że sama w tamtej sytuacji mogłam zachować się nie lepiej, zwłaszcza że Niklas był świetny w uwodzeniu naiwnych i spragnionych uwagi dziewczyn.
- Miałyśmy do tego nie wracać i spróbować zostawić za sobą. Niklas to przeszłość, zarówno dla ciebie jak i dla mnie. Inge, nieustanne obwinianie się nie cofnie czasu. Nie zmienisz już przeszłości. Wiesz przecież, że zdecydowałam się spróbować ci wybaczyć. Nie mogę obiecać, że mi się uda, ale chcę zawalczyć o odbudowę naszej przyjaźni. Ale, aby się to udało nie możemy na okrągło roztrząsać tego, co już się stało - po dłuższym zastanowieniu i spokojnym przemyśleniu sobie wszystkiego. Zdecydowałam, że Inge zasłużyła na otrzymanie ode mnie, jeszcze jednej szansy. W końcu najpierw ostrzegła mnie przed Niklasem, a potem bardzo pomogła, gdy udostępnił te okropne zdjęcia. Czym udowodniła, że moja osoba nadal jest dla niej ważna i chce dla mnie, jak najlepiej. W dodatku musiałam przyznać sama przed sobą, że tęskniłam za nią. Była w końcu moją najlepszą przyjaciółką od najmłodszych lat i nikt nie znał mnie lepiej od niej.
- Nie wiem nawet, jak mam ci dziękować za to, że chcesz spróbować naprawić naszą relację. Dawno już straciłam nadzieję, że to w ogóle będzie możliwe. Naprawdę ogromnie mi cię brakowało. Wiesz ile mam ci do opowiedzenia? Tak wiele się zmieniło przez te ostatnie dwa lata - zaczynam się śmiać, widząc jej podekscytowaną minę. Przez następne minuty słucham o upragnionej pracy, jaką udało się jej w końcu dostać. Wymarzonym urlopie spędzonym we Włoszech, z którego nie dawno wróciła. Czy planach na zmianę mieszkania. Z ciekawością i uwagą przysłuchiwałam się jej opowieścią o wszystkich aspektach jej życia. Ciesząc, że Inge w końcu zaczęła przypominać dawną siebie. Pozytywnie zakręconą dziewczynę, której buzia się nigdy nie zamykała. Nareszcie była dokładnie taka, jak ją zapamiętałam.
- To wspaniale, że tak dobrze ci się układa. Zrealizowałaś właściwie wszystkie swoje plany. Mam przynajmniej małą satysfakcję, że już dawno temu powiedziałam, że uda ci się osiągnąć to wszystko, co sobie założyłaś - Inge często w siebie nie wierzyła, przez co nieustannie musiałam ją motywować i powstrzymywać przed zaprzestaniem walki o swoje marzenia. Za to ona zawsze potrafiła podnieść mnie na duchu. To chyba właśnie przez to wzajemne uzupełnianie się, nasza przyjaźń do pewnego momentu była tak udana.






- A co z tobą, Sophie? Jesteś w końcu szczęśliwa? Dobrze ci się układa z Halvorem? - słysząc ostatnie pytanie, uśmiech na chwilę znika mi z twarzy. Z powodu dziwnego zachowania mojego chłopaka w ostatnim czasie.
- Nie mogę narzekać. Choć nadal musimy pracować nad naszym związkiem. Wciąż to dopiero początki i potrzeba czasu, abyśmy się w pełni odnaleźli w tej relacji. Zwłaszcza, że za nami ciągnie się spory bagaż doświadczeń. Najważniejsze jednak, że nareszcie mam poczucie, że jestem z kimś kto mnie naprawdę kocha i akceptuje taką, jaką jestem - staram się brzmieć przekonująco. Nie pokazując po sobie, że ostatnio targało mną sporo wątpliwości, co do mojej i Halvora przyszłości.
- Ale coś nie daje ci spokoju. Przecież widzę po tobie, że nie wszystko jest w porządku. Tak nie wygląda szczęśliwa Sophie. O co więc chodzi? - Inge nie daje się zwieść. Patrząc na mnie z wyczekiwaniem, chcąc poznać całą prawdę.
- Sama nie wiem. Może wszystko wyolbrzymiam i szukam problemów tam, gdzie ich nie ma? Na pierwszy rzut oka, wszystko naprawdę jest w porządku. Halvor jest strasznie kochany. Troszczy się o mnie. Martwi czasami, aż do przesady o moją osobę. Czy na każdym kroku, zapewnia o swoich uczuciach. Jednak nie mogę pozbyć się dziwnego wrażenia, że coś przede mną ukrywa i nie jest do końca szczery. Ostatnio nie ma w ogóle dla mnie czasu. Praktycznie się nie widujemy. Tłumaczy się ciężkimi treningami i zmęczeniem. Ale jeszcze do niedawna, mimo wszystko potrafił znaleźć, przynajmniej chwilę tylko dla nas dwojga. Boję się, że za tym kryje się coś, co może zburzyć nasze szczęście - wyrzucam z siebie wszystkie wątpliwości. Nie mając siły, dłużej mierzyć się z nimi sama.
- Nie wiem, co ci powiedzieć. Nie znam go i nie mogę zaprzeczyć, ani potwierdzić twoich wątpliwości. Po prostu z nim szczerze porozmawiaj. Powiedz mu, co cię gnębi. Nie duś tego w sobie, bo do niczego dobrego cię to nie doprowadzi. Lepiej wiedzieć na czym się stoi. Tym bardziej, że intuicja raczej nigdy cię nie zawodziła - radzi mi. I choć musiałam przyznać jej rację. Panicznie bałam się takiej rozmowy. Obawiając, co może ona za sobą nieść. Kochałam Halvora i nie wyobrażałam sobie, że mogłabym go stracić. Z drugiej jednak strony, życie w kłamstwie na dłuższą metę nie miało racji bytu.
- Chyba tak będzie najlepiej. Inaczej będę się tylko w kółko zadręczać. Możemy jednak zmienić temat na trochę weselszy? - pytam w tym samym momencie, gdy rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu. Który w pośpiechu odbieram.





- Coś się stało, Malcolm? - pytam zdziwiona jego niespodziewanym telefonem.
- Nic takiego. Po prostu zaczyna się robić, coraz większy ruch i nie wiem, czy damy sobie z Therese radę. Wiem, że niedawno co wyszłaś, ale mogłabyś niedługo się pojawić? - pyta z lekkim zawahaniem.
- Jasne, nie ma problemu. To przecież oczywiste. Za niedługo będę - zapewniam go. Wiedząc, że ostatnio nawet we troje ledwo nadążaliśmy za sprawną obsługą gości. Nieustannie mając coś do zrobienia. O spokojnych i leniwych dniach, które jeszcze przed kilkoma tygodniami były normą, mogłam teraz tylko pomarzyć. Nie miałam jednak zamiaru narzekać.
- Świetnie. W takim razie wracam do pracy. Mam tylko nadzieję, że jesteś ciepło ubrana, bo na dworze jest strasznie zimno i jeszcze się nam rozchorujesz. Do zobaczenia, Sophie - żegna się ze mną. Wypowiadając moje imię z niezwykłym ciepłem i troską, które nie do końca mi odpowiadały. Wolałam, aby nie traktował mnie inaczej niż innych swoich znajomych, do których nigdy nie zwracał się w taki sposób. Wątpiłam też, aby o nich się martwił tak, jak o mnie.





- Przepraszam, Inge ale muszę się powoli zbierać. Therese nie da sobie rady sama z Malcolmem - informuję ją, dopijając w pośpiechu kawę.
- Zaraz, czy to jest ten sam Malcolm, którego kiedyś poznałam? Ten twój kolega? - kiwam potakująco głową. Potwierdzając jej przypuszczenia.
- Akurat tak się złożyło, że go zatrudniłam. Co okazało się trafnym wyborem. Naprawdę dobrze sobie radzi - chwalę go. Nie mając żadnych zastrzeżeń, co do wykonywania przez niego obowiązków.
- Nadal jest takim przystojniakiem? Pamiętam, że kiedyś strasznie mi się podobał. Trochę się nawet nim zauroczyłam, ale potem kontakt się urwał - wspomina, a ja kręcę z niedowierzaniem głową. Przypominając, że faktycznie wykazywała nim zainteresowanie. Nie brałam jednak tego wtedy na poważnie, gdyż Inge niemal codziennie zmieniała swój obiekt potajemnych westchnień.
- Zawsze możesz go odnowić. Wpadnij niedługo do restauracji. Spotkamy się, a przy okazji sprawdzisz, co tam u Malcolma - zachęcam ją. Sięgając po płaszcz, leżący na krześle obok.
- Daj spokój. On pewnie ma dziewczynę. Poza tym na razie mam dość jakichkolwiek związków. Lepiej mi samej. Przynajmniej nikt mnie nie ogranicza i mogę robić, co tylko chcę - jest sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.
- Przecież nie każę ci się z nim umawiać na randkę. Myślałam tylko o odnowieniu waszej znajomości. W dodatku z tego co mi wiadomo to na razie jest wolny - zdradzam jej znane mi informacje.
- Pomyślę nad tym. Może cię podrzucę? - proponuje, gdy wychodzimy z kawiarni.
- Nie trzeba. W końcu to niecałe dziesięć minut drogi. Dotlenienie się trochę, bo pewnie do późnego wieczoru nie wyjdę z kuchni - już teraz wyczekiwałam zamknięcia restauracji. Licząc, że Halvor dotrzyma swojej porannej obietnicy i w końcu spędzimy ze sobą ten wieczór, na który usilnie nalegałam.
- Niech ci będzie. Mam tylko nadzieję, że spotkamy się jeszcze przed rozprawą - im bliżej było do konfrontacji z Niklasem na sali sądowej, tym bardziej się tego obawiałam. Choć wszystko wskazywało na to, że tym razem mój były chłopak odpowie za wszystkie swoje czyny. Nutka niepewności nadal nie dawała mi spokoju. W końcu rodzina Wallerów miała sporo wpływów i kto wie, czy nie udało im się znaleźć sposobu na uniknięcie odpowiedzialności przez ich syna.
- Na pewno. W końcu odbędzie się ona dopiero po nowym roku. Odezwę się, gdy znajdę wolną chwilę. Na razie - zapewniam ją. Po czym ruszam w pośpiechu w kierunku mojej restauracji. Ciesząc się, że moje relacje z Inge stopniowo posuwają się do przodu. 






Przez resztę dnia. W pełni skupiam się na wykonywaniu swoich obowiązków, najlepiej jak tylko się da. W myślach odliczając godziny, dzielące mnie od spotkania z Halvorem. Nie mogłam się już doczekać momentu, kiedy w końcu go zobaczę. Ogromnie tęskniłam za jego obecnością. Za jego objęciami, w których mogłam spokojnie zasypiać. Pocałunkami, które sprawiały że choć na chwilę przestawałam po prostu myśleć. Czy choćby za jego upierdliwymi i często śmiesznymi komentarzami na temat pracy Malcolma w tym miejscu. Brakowało mi wszystkiego, co w bardzo szybkim czasie stało się moją codziennością. Którą jeszcze szybciej, brutalnie mi odebrano. O czym miałam zamiar z nim poważnie porozmawiać. Tak samo, jak o jego dziwnym zachowaniu. Nadszedł najwyższy czas na jakieś wyjaśnienia. Chciałam, abyśmy wspólnie znaleźli rozwiązanie tej sytuacji i zaczęli spędzać ze sobą zdecydowanie więcej czasu. To nie mogło dłużej wyglądać tak, jak dotychczas. Gdy żyliśmy praktycznie osobno, a jedyną formą kontaktu był ten telefoniczny. Mogłam wiele zrozumieć i zaakceptować, ale wszystko miało jakieś granicę.





Na godzinę przed zamknięciem restauracji. Gdy praktycznie uśmiech nie schodził mi z twarzy z powodu dobrego nastroju. Otrzymuję wiadomość, która całkowicie wyprowadza mnie z równowagi i niszczy wszelkie moje plany.
Złość jaką odczuwałam po przeczytaniu jednego krótkiego zdania otrzymanego od Halvora, w którym informował mnie, że jednak się dziś nie zobaczymy. Była wprost nie do opisania. Po raz kolejny zastosował marną wymówkę, że wypadło mu coś pilnego. Oczywiście nie wyjaśniając niczego dokładnie. Nie było w tym zresztą nic dziwnego. Ostatnio wszystko było ważniejsze od spotkania ze mną. Na początku starałam się znosić to z pokorą i być wyrozumiałą. Ale tym razem miarka się przebrała i nie miałam zamiaru odpuścić.
Dlatego też bez większego zastanowienia wybieram jego numer. Ponawiając kilkukrotnie swoje próby, gdy ignoruje moje próby kontaktu z nim. Po piątym razie, zwyczajnie rezygnuję. Odrzucając telefon ze złością na blat. Będąc niewyobrażalnie rozczarowana i wściekła. Nie miałam już złudzeń, że Halvor jest ze mną zupełnie szczery i sobie coś ubzdurałam. Po dzisiejszym odwołaniu przez niego spotkania, byłam wprost przekonana, że coś przede mną ukrywa i coraz bardziej obawiałam się, co to takiego może być. W grę zaczynały wchodzić bardzo pesymistyczne przypuszczenia, że za tym wszystkim stoi osoba trzecia, która miała zamiar zająć moje miejsce i to za jego świadomą zgodą.





- Sophie, wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś chciała kogoś zabić - pytanie Malcolma odrywa mnie od zmywania podłogi. W co wkładałam całą swoją energię, aby rozładować negatywne emocje.
- Nic mi nie jest. Wydaje ci się. Możesz już iść do domu. Sama tu dokończę - staram się być miła. Choć nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek.
- Halvor znowu z czymś nawalił? Przecież widzę, że nie najlepiej się wam ostatnio układa. Praktycznie się nie widujecie - odwracam się w jego stronę, odsuwając kilka kroków w tył. Zaskoczona, że znajduje się w tak bliskiej odległości ode mnie.
- Malcolm, wybacz ale nie chcę o tym rozmawiać. To sprawa między nim a mną. Za nami trudny dzień. Powinieneś odpocząć, dlatego idź już - ponawiam swoją prośbą. Chciałam zostać sama.
- Naprawdę masz zamiar spędzić kolejny wieczór w samotności? Tak nie można. Powinnaś się trochę rozerwać. Mam nawet pomysł. Moi znajomi organizują dziś małą imprezę, na którą jestem zaproszony. Może wybierzesz się ze mną? Zrelaksujesz się trochę i zapomnisz, choćby na chwilę o swoich problemach - słucham z ciekawością pomysłu Malcolma. Rozważając ją przez moment. Wiedziałam, że Halvor byłby wściekły, gdyby dowiedział się, że wyszłam gdzieś z moim pracownikiem. Dlatego pokusa zgodzenia się na ten wypad była ogromna. Chciałam zrobić mu na złość, aby poczuł się przynajmniej na moment, tak samo jak ja.
- Dziękuję za zaproszenie, ale nie skorzystam. Może innym razem. Jestem zmęczona i chcę wyłącznie odpocząć - w ostatniej chwili rezygnuję. Nie chcąc narobić sobie jakiś problemów, czy później czegoś żałować. Doskonale wiedząc, że nie kontroluję swojego zachowania po alkoholu, który na pewno pojawiłby się w sporych ilościach.
- Na pewno? - dopytuje. Będąc wyraźnie rozczarowany moją odmową.
- Tak będzie lepiej. Baw się dobrze, tylko nie przesadź. Jesteś mi tu jutro potrzebny - silę się na niewielki uśmiech. Życząc mu miło spędzonego czasu. 
- Zapewniam, że będę jak zawsze punktualnie. Dobranoc i nie zamartwiaj się już tak. Pamiętaj, że jak nie ten to znajdzie się inny, który będzie na ciebie zasługiwał - nieoczekiwanie Malcolm przysuwa się do mnie jeszcze bliżej. Składając delikatny pocałunek na moim policzku - to do jutra - nie dając mi żadnej szansy reakcji na jego słowa, czy gest pożegnania. Opuszcza restaurację zostawiając mnie samą z dołującymi myślami. Nie zgadzałam się w żadnym stopniu z jego radą. Ja nie chciałam nikogo innego poza Halvorem. Miałam niestety, coraz więcej wątpliwości, czy on myśli tak samo o mnie.








💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓







Wczesnym wieczorem, szykuję się w pośpiechu do wyjścia z zamiarem udania się do Sophie. Ciesząc, że nareszcie będę mógł pobyć trochę w jej zbawiennym dla mnie towarzystwie. Mimo że przeczuwałem, iż nie ominie nas poważna rozmowa. Dotycząca tego, co się między nami obecnie dzieje.
Zdawałem sobie świetnie sprawę, że ostatnio ją ogromnie zaniedbywałem. Nie licząc się w ogóle z jej potrzebami, czy uczuciami. Nie było mnie przy niej w momentach, gdy tego potrzebowała. Co niewątpliwie było sporym powodem do rozczarowania moją osobą. Jakby tego było mało, zupełnie nie wywiązywałem się ze swoich obietnic, ani też obowiązków jakie powinna wypełniać każda osoba pozostająca w związku. Co dłużej nie mogło tak wyglądać, jeśli naprawdę nie chciałem bezpowrotnie stracić Sophie.
Szybko odrzucam od siebie tak pesymistyczne rozważania. Nie będąc sobie w stanie nawet tego wyobrazić. Zbyt mocno ją kochałem, aby móc funkcjonować bez jej czynnego udziału w moim życiu. Bez rozmów z nią, cennych porad, którymi zawsze była gotowa mnie zaszczycić, czy bez jej bliskości, która była po prostu nie do zastąpienia.
Jednak mimo doskonałej świadomości, że źle postępuję. Na własne życzenie wystawiałem nasz, dopiero co rozpoczęty związek na ogromną próbę. Zamiast spędzać z nią, jak najwięcej czasu. Oddalałem się od niej. Ryzykując naszym szczęściem na rzecz pomocy osobie, która niemal zniszczyła mi życie. Czasami sam siebie nie rozumiałem i dostrzegałem, że podejmuję często kompletnie nieracjonalne decyzje.






Na przestrzeni ostatnich prawie dwóch tygodni, praktycznie się z Sophie nie widywaliśmy. Rozmawiając jedynie krótko na kilka minut przed snem przez telefon. Wymieniając się przy tym jakimiś zdawkowymi uwagami, czy utartymi formułkami. Wynikało to często z moich startów w zawodach, jej pracy, a najbardziej ze względu moje częste spotkania z Astrid, o których Sophie do tej pory nic nie wiedziała. Z perspektywy czasu ogromnie żałowałem, że nie przyznałem się jej do wszystkiego na samym początku. Z każdym dniem, coraz mocniej brnąć w kłamstwa. Które mogły wszystko przekreślić. Teraz jednak na przyznanie się do spotkań z Astrid było za późno. Byłem pewien, że Sophie by mi czegoś takiego nie wybaczyła. Wszystkich tych w założeniu niewinnych kłamstw, jakie niemal codziennie ode mnie wysłuchiwała. Z każdym kolejnym moje wyrzuty sumienia, stawały się bardziej odczuwalne. Pojawiając się w najmniej odpowiednich do tego momentach.






Wiedziałem, że swoim nie do końca uczciwym zachowaniem, doprowadzałem moją dziewczynę do granic cierpliwości i wyrozumiałości. Choć starała się robić dobrą minę do złej gry, czułem że jest rozczarowana i zmęczona tym wszystkim. A zwłaszcza moją godną najgorszej krytyki postawą. W końcu obiecywałem jej, że nasz związek będzie wyglądał zupełnie inaczej. Na razie jednak nie potrafiłem dotrzymać tej obietnicy nawet w najmniejszym stopniu.
Dlatego też chciałem spędzić z nią w końcu trochę czasu bez żadnych wymówek, czy naginania prawdy odnośnie mojego nieustannego braku czasu. Miałem nadzieję, że uda nam się wrócić do tego, co było przed ponownym pojawieniem się w moim życiu Astrid. A fakt, że wmawiałem Sophie nieprawdę odnośnie zwiększenia nam ilości i intensywności treningów ze względu na zbliżający się Turniej Czterech Skoczni. Przez co, nie miałem siły na nic innego poza nimi i odpoczynek. Nigdy nie ujrzy światła dziennego.





Coraz mocniej igrałem z losem, spotykając się potajemnie przed wszystkimi z Astrid. Nie potrafiłem jej jednak odmówić pomocy. Gdy kilka dni po naszym pierwszym spotkaniu. Złożyła mi ponownie wizytę, będąc w kompletnej rozsypce. Nigdy wcześniej nie widziałem jej w tak złym stanie. Z tego względu po prostu nie mogłem zostawić jej samej. Wiedząc, że poza mną nie może liczyć na nikogo innego. Chciałem jej pomóc stanąć na nogi, wiedząc że na Larsa w tej kwestii w żadnym wypadku nie można liczyć, a następnie definitywnie zakończyć z nią znajomość. Raz na zawsze, zamykając w swoim życiu rozdział z nią związany. Choć się starałem nie umiałem jej wybaczyć i zapomnieć o tym, co wydarzyło się w przeszłości. Nie było więc mowy o żadnej relacji w dłuższej perspektywie czasu.





Mimo że wizyty Astrid w moim mieszkaniu, były niewinnymi spotkaniami dwójki znajomych. Spędzone jedynie na rozmowach, podczas których starałem się przemówić jej do rozsądku i podjęcia próby normalnego życia.
Byłem przekonany, że wszyscy odebraliby nasze wspólne spędzanie czasu, zupełnie inaczej. Nie potrafiąc zrozumieć, że chcę jej tylko pomóc. Tak jak Sophie pomogła mnie. To w głównej mierze dlatego nie chciałem, aby ktokolwiek się o tym dowiedział. Nie mając zamiaru nieustannie wysłuchiwać wykładów na temat mojej głupoty i jeszcze głupszego postępowania.





Na szczęście Astrid po którymś z kolei razie, gdy usłyszała ode mnie stanowczą odmowę odnośnie naszego powrotu do siebie. Oraz zapewnieniu, że kocham tylko Sophie i to z nią chcę być. Wyraźnie odpuściła, wydając się pogodzona z moją decyzją. Dzięki czemu bez żadnych nieporozumień mogliśmy spędzać ze sobą czas. W innym przypadku na pewno nie zdecydowałbym się na pomaganie jej osobie.





Będąc prawie gotowym do wyjścia. Słyszę dzwonek do drzwi. Z niechęcią udaję się w ich kierunku, niezadowolony z pojawienia się nieplanowanego gościa.
Otwierając je wpatruję się zupełnie zdezorientowany w zapłakaną i kompletnie załamaną Astrid.
- Halvor, ja już dłużej tak nie mogę. Nie radzę sobie, rozumiesz? Mam dość swojego życia. Mam ochotę zniknąć raz na zawsze - szlocha, niespodziewanie wtulając się mocno we mnie. Byłem zupełnie zdezorientowany tym wszystkim. Po dłuższym zawahaniu, delikatnie ją w końcu obejmuję. Starając tym samym uspokoić.
- Nie możesz tak mówić. Masz przed sobą niemal całe życie. Zobaczysz, że wszystko się jeszcze poukłada. Co się w ogóle stało? - odsuwam ją delikatnie od siebie. Patrząc prosto w jej zapłakane oczy.
- Idąc za twoją radą, odważyłam się w końcu odwiedzić rodziców. Chciałam ich przeprosić, obiecać że już nigdy ich nie zawiodę. Zacząć wszystko od nowa. Miałam nadzieję, że pozwolą mi wrócić i wybaczą. Ale nie mam na co liczyć. Ojciec się mnie wyrzekł, a mama prosto w oczy mi powiedziała, że się mnie wstydzą i nie chcą mieć ze mną nic wspólnego. Chyba jeszcze nigdy nie była wobec mnie, aż tak nieczuła i obojętna. Ja już dla nich nie istnieję. Nie mam nikogo. Ani rodziny, ani przyjaciół. Pracy też nie mogę znaleźć, nikt nie chce zatrudnić kogoś bez żadnego doświadczenia, czy niezbyt wysokich kwalifikacji. To wszystko nie ma sensu - ponownie zaczyna płakać. Przez co naprawdę robi mi się jej szkoda. Mimo wszelkich krzywd jakie mi wyrządziła.
- Uspokój się. Musisz dać swoim rodzicom trochę czasu, udowodnić że naprawdę chcesz się zmienić. Na pewno nadal cię kochają. Jesteś w końcu ich dzieckiem. Pracę też jakąś w końcu znajdziesz. Może nie będzie to szczyt twoich marzeń, ale od czegoś trzeba zacząć. Pomogę ci jej poszukać, jeśli zechcesz. Nie jesteś z tym wszystkim sama - nie mogłem jej zostawić samej sobie. Tym bardziej, że byłem jedyną osobą, która wykazywała jakąś chęć pomocy.
- Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie robisz. Gdyby nie ty, już dawno do reszty bym się załamała. Mogę dziś u ciebie zostać? Wiem, że nie powinnam cię o to prosić, ale Lars znowu zrobił jakąś imprezę. Ja już nie mogę tam wytrzymać - choć prośbą Astrid była mi bardzo nie na rękę. Nie potrafiłem odmówić. 
- Dobrze, przenocuję cię dzisiaj. Jednak, jak najszybciej powinnaś znaleźć sobie jakieś inne lokum. Mieszkanie u Larsa to naprawdę kiepski pomysł - delikatny uśmiech pojawia się na jej twarzy, gdy słyszy moją zgodę.
- Wiem o tym. Ale dopóki nie znajdę pracy. Jestem skazana na jego łaskę. Dobrze, że przynajmniej na ciebie mogę liczyć - szkoda tylko, że po raz kolejny przez to wszystko będzie poszkodowana Sophie. Wbrew swoim pragnieniom będę musiał odwołać nasze spotkanie. Wiedziałem, że na pewno ogromnie ją po raz kolejny zawiodę. Nie miałem jednak innego wyjścia. 
- Zrobię ci coś ciepłego do picia. Strasznie zmarzłaś. Poczekaj na mnie w salonie, zaraz do ciebie przyjdę - udaję się do kuchni. Po czym nastawiając wodę na herbatę. Piszę lakoniczną wiadomość do Sophie. Po jej wysłaniu, czując się naprawdę fatalnie. Zatajenie przed nią prawdy, przychodziło mi z coraz większym trudem.






Przez resztę wieczoru staram się uspokoić i pocieszyć Astrid. Która znajdowała się w nie najlepszym stanie. Życie naprawdę ją przytaczało i kompletnie nie radziła sobie z problemami. Nie umiejąc znaleźć rozwiązania dla nawet najprostszych z nich. Co kiedyś byłoby nie do pomyślenia. W przeszłości nic nie było w stanie jej złamać. Żyła chwilą i niczym się nie przejmowała. Natomiast teraz nawet najmniejsze niepowodzenie było w stanie popchnąć ją na sam skraj załamania. Nie miałem pojęcia, jakim cudem zaszła w niej tak ogromna przemiana i czym była ona spowodowana. Takie histeryczne zachowanie, zupełnie do niej nie pasowało. 






- Powinnaś się położyć. Zrobiło się strasznie późno - sam także byłem zmęczony i marzyłem wyłącznie o tym, aby położyć się spać.
- Dobrze, ale jeśli przy mnie posiedzisz i poczekasz, aż zasnę - patrzy na mnie błagalnie.
- Niech będzie. Chodźmy - prowadzę ją do pokoju gościnnego. Tego samego, który jeszcze do niedawna należał do Sophie. Co tylko potęgowało moje wyrzuty sumienia.
- Miałbyś dla mnie coś na przebranie? Nie znoszę spać w ubraniach - pytanie Astrid wyrywa mnie ze wspomnień, dotyczących wspólnie spędzonego tutaj czasu z moją dziewczyną.
- Sprawdź w szafie. Powinny tam leżeć jakieś rzeczy należące do Sophie - przypominam sobie przytomnie. Zauważając grymas niezadowolenia na twarzy Astrid.
- Wolałabym nie dotykać niczego, co jest jej własnością. Jeszcze będzie miała do ciebie później pretensję - dziewczyna nadal nie miała pojęcia, że Sophie nic nie wiedziała o naszych spotkaniach. Chociaż czasami miałem wrażenie, że zaczyna się tego domyślać.
- Na pewno nie. Ale, jak chcesz. Zaraz przyniosę ci coś swojego - zostawiam Astrid samą. Udając się na poszukiwania czegoś, co nadawało się dla niej na przebranie.






- Może położysz się przy mnie? Widzę, że jesteś zmęczony - słyszę zachęcający głos Astrid. Patrzącą na mnie z wyczekiwaniem. 
- Wolę posiedzieć - nie było mowy o tym, abym spał z nią w jednym łóżku. Za nic nie miałem zamiaru przekroczyć pewnych barier.
- Czyżby? Powiedz lepiej, że się po prostu boisz tego, czym mogło by się to skończyć. Przyznaj, że nadal nie jestem ci obojętna - patrzy na mnie z niemym wyzwaniem w oczach. Które nie robi jednak na mnie wrażenia. Niczego nie musiałem udowadniać, ani jej, ani tym bardziej sobie. Od dawna już nic do niej nie czułem, a niezobowiązujące przygody po poznaniu Sophie skutecznie przestały mnie bawić.
- Myślałem, że ten temat mamy za sobą. Jeśli jednak nie, to kolejny raz powtórzę, że między nami nigdy już nic nie będzie i na pewno też nie zdradzę Sophie - mówię stanowczym głosem. Nie pozostawiającym żadnych złudzeń.
- Przepraszam. Nie wiem, po co do tego wracam. Dobranoc - przekręca się w stronę ściany.
- Dobranoc - odpowiadam jej. Czując, że poczuła się urażona moimi słowami. Nie mogłem jednak nic na to poradzić.







Widząc, że Astrid w końcu zasnęła. Wstaję po cichu z łóżka, aby jej przypadkiem nie obudzić. Przypatruję się przez chwilę jej twarzy pogrążonej we śnie. Kręcąc z niedowierzaniem głową. To wszystko zaczynało się naprawdę wymykać spod kontroli. Dochodzę do wniosku, że tak dłużej być nie może. Nie mogłem podporządkowywać życia pod swoją byłą dziewczynę i być na jej każde zawołanie. Co stopniowo zaczynało następować. Ona musiała się w końcu wziąć w garść, albo poszukać pomocy o wykwalifikowanego specjalisty, jeśli rzeczywiście nie radziła sobie z przytłaczającymi ją problemami. Ja nie mogłem jej w nieskończoność pomagać. Nie za cenę cierpienia Sophie.







Zauważając, że próbowała się ze mną kilkukrotnie skontaktować.
Wybieram numer swojej dziewczyny z ogromną potrzebą usłyszenia jej głosu.
- Mam nadzieję, że cię nie obudziłem - zaczynam na wstępie, gdy odbiera.
- Jeszcze nie śpię - odpowiada niemrawo i ze sporą obojętnością. Zaczynałem odczuwać rodzący się dystans między nami, co było fatalnym odczuciem. W dodatku Sophie była na mnie wyraźnie zła. Było to słychać w jej głosie.
- Przepraszam, że znowu cię dziś zawiodłem. Obiecuję, że wkrótce ci to wszystko wynagrodzę - staram się ją przeprosić. Co wyjątkowo marnie mi tym razem idzie.
- Nie obiecuj czegoś, czego nie będziesz w stanie zrealizować. Mam dość złudnej nadziei. Halvor, tęsknię za tobą. Wiem, że powinnam być wyrozumiała i zrozumieć pewne kwestie, ale czasami nie mam już siły. Potrzebuję, abyś był przy mnie, a nie tylko bywał od czasu do czasu. Powoli zaczynam mieć tego dosyć - właśnie tego się najbardziej obawiałem. Sophie zaczynała mieć wątpliwości, co do naszej wspólnej przyszłości.
- Wszystko niedługo wróci do normy. Znów będzie, jak dawniej. Zobaczysz - próbuję jakoś ratować sytuację. Nie chcąc, aby powstał między nami kolejny konflikt. Nie znosiłem się z nią kłócić.
- Halvor, czy ja zrobiłam coś nie tak, jak powinnam i masz do mnie teraz żal? A może masz jakieś problemy, o których nie chcesz mi powiedzieć? Albo po prostu uznałeś, że nasz związek to pomyłka i kogoś poznałeś. Tylko nie wiesz, jak masz mi to powiedzieć. Czuję, że coś jest na rzeczy. Tu nie chodzi tylko o twoje treningi. Ty po prostu mnie unikasz. Masz kogoś innego, prawda? - Sophie nie daje za wygraną. Żądając jakichś wyjaśnień.
- Co takiego? To wcale nie tak. Nikogo nie poznałem. Dobrze wiesz, że żadne inne poza tobą mnie nie interesują - staram się wyprowadzić ją z błędu. 
- Mam na ten temat inne zdanie. Nie jestem głupia. Wszystko układa się w logiczną całość. To dlatego nie masz ciągle czasu i mnie unikasz. Naprawdę przemyśl sobie wszystko i dopiero gdy będziesz gotowy na szczerą rozmowę to się odezwij. Chociaż wątpię, czy znajdziesz na to czas. Cześć - jest nieprzejednana. Nie trafiają do niej żadne moje wyjaśnienia.
- Sophie, proszę... - staram się ją przekonać, ale po prostu się rozłącza. Zupełnie ignorując moje tłumaczenia. Tworząc sobie nieprawdziwy scenariusz ostatnich wydarzeń. Nie mogłem mieć jednak do niej pretensji. Swoim zachowaniem, sam do tego doprowadziłem. 





Zdawałem sobie sprawę, że nie mogę zostawić tego w takim stanie. Musiałem jej wszystko wyjaśnić, choćby za cenę wyznania całej prawdy. Byłem zdeterminowany i gotowy na wszystko, aby tylko wyprowadzić ją z błędu.
W sekundę więc, podejmuję decyzję o pojechaniu do niej. Nie zważając na obecność Astrid w mieszkaniu. W tym momencie liczyła się dla mnie tylko Sophie.
Dlatego też przy łóżku śpiącej blondynki, zostawiam kartkę z lakoniczną wiadomością, aby wrzuciła klucze do skrzynki na listy, gdybym nie wrócił do jej wyjścia. Po czym opuszczam mieszkanie, pokonując w mgnieniu oka drogę, którą znałem na pamięć.





- Sophie, otwórz. Proszę cię. Muszę z tobą porozmawiać - pukam po raz kolejny do drzwi jej mieszkania. Będąc pewnym, że specjalnie nie otwiera. Orientując się, że to ja jestem jej niespodziewanym gościem.
- Nie sądzę, że mamy o czym. Raczej niczego sobie jeszcze nie przemyślałeś - słyszę jej cichy głos zza drzwi.
- Musisz mnie wysłuchać. Choćbyśmy mieli rozmawiać przez te drzwi - po dłuższej chwili ciszy. Słyszę zgrzyt zamka. Sophie staje naprzeciw mnie. Wystarczyło mi jedno spojrzenie na jej twarz, aby wiedzieć że niedawno płakała. Po raz kolejny przeze mnie. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu i poczucia winy.
- Zamieniam się w słuch. Co takiego chcesz mi powiedzieć? To teraz mi oświadczysz, że z nami koniec? Czy jeszcze trochę poczekasz i dalej będziesz mnie zwodził? - mruży gniewnie oczy. Będąc na mnie po prostu wściekła.
- Przestań opowiadać te głupoty. Kocham cię i nawet przez myśl by mi nie przeszło, aby się z tobą rozstawać. Jesteś dla mnie wszystkim. Nikogo jeszcze tak nie kochałem, jak ciebie. Błagam cię, nie wątp nigdy w moje uczucia do ciebie - przyciągam ją do siebie. Mocno przytulając. Będąc przekonanym, że za chwilę mnie odepchnie. Na szczęście nic takiego nie następuje, a Sophie po dłuższej chwili opiera swoją głowę na moim ramieniu. Trwamy tak przez dłuższą chwilę. Po prostu milcząc i chłonąc swoją wzajemną obecność. 
- Udowodnię ci, że moje słowa sprzed chwili to najszczersza prawda. Od teraz wszystko się zmieni. Jeśli tylko się zgodzisz, to choćby jutro przeniosę się do ciebie na czas, który pozostał do świąt. A po moim powrocie z turnieju po nowym roku, poszukamy gdzieś w okolicy wspólnego mieszkania. Tak, abyś miała blisko do restauracji. Wybierzemy się też gdzieś na cały weekend tylko we dwoje. Wynagrodzę ci ten ostatni czas i wszystkie zmartwienia, których ci przysporzyłem. Obiecuję - planuję, będąc gotowy na zmiany.
- Naprawdę chcesz, abyśmy razem na stałe zamieszkali? - nie dowierza. Bacznie się mi przypatrując.
- Oczywiście. O niczym innym nie marzę. Chcę mieć cię przy sobie. Ja też za tobą tęsknię i mam dość tego, że tak rzadko się widujemy - musiałem w końcu zdecydować, czego tak naprawdę chcę. A bez wątpienia był to związek z Sophie.
- Dlaczego więc tak dziwnie się ostatnio zachowujesz? Halvor, co się dzieje? Jeśli naprawdę mamy zrealizować twoje plany. Chcę znać całą prawdę - biorę głęboki oddech. Z zamiarem przyznania się do wszystkiego. To było jedyne wyjście, abyśmy mogli pójść dalej. Miałem tylko nadzieję, że za chwilę wszystko się nie skończy. Przez moje kłamstwa i spotkania z Astrid. 
- Sophie, prawda jest taka, że... - w momencie, gdy chcę jej opowiedzieć o Astrid i do wszystkiego się przyznać. Uniemożliwia mi to telefon Sophie, który zaczyna głośno dzwonić. Niosąc za sobą wiadomość, na którą żadne z nas nie było przygotowane.



____________________
Powoli wkraczamy w końcowy etap tej historii. Niewiele już zostało do zakończenia. Choć przed nami, jeszcze kilka emocjonujących momentów. ;)




6 komentarzy:

  1. Bardzo mnie cieszy, że Sophie postanowiła odbudować przyjaźń z Inge. Dziewczyny potrzebują się nawzajem, a ta druga udowodniła, że zasługuje na drugą szansę. Oczywiście w świadomości Sophie zawsze będzie fakt zdrady przyjaciółki, ale czasami trzeba zaryzykować. W końcu sama rozmowa z nią sprawiła jej radość. Małymi kroczkami do przodu :)
    Szkoda tylko, że razem z odzyskaniem przyjaciółki nie idzie szczęście w związku. Przez tajemnice Halvora, zaczęli się od siebie oddalać, przez co Sophie wyobraziła sobie najgorszy scenariusz. Sądzę, że każda kobieta tak by pomyślała! Chłopak źle zrobił nie mówiąc jej prawdy. Owszem, na pewno byłaby zaniepokojona jego próbą "uratowania" Astrid bądź sprowadzenia jej na dobrą drogę, jednak miała by tą świadomość że jest z nią szczery. A tak ... zaproponował jej wspólne mieszkanie, łapiąc się tego zdesperowany. I owszem, na pewno tego chce, ona również, jednak powinien jej o tym powiedzieć w innej sytuacji.
    Malcolm mnie irytuje, co wcale nie jest nowością. Wtrąca swoje niepotrzebne trzy grosze, aby wbić szpilkę w Halvora. Jeśli nie zmieni swojego dziecinnego zachowania, to lepiej żeby Inge nie zawracała sobie nim głowy. Ona zasługuje na fajnego faceta po tym wszystkim co przeszła.
    Zaniepokoiła mnie końcówka, którą oczywiście musiałaś uciąć ... ja czuję że się mścisz na mnie ^^ haha :D I jak ja mam teraz wytrzymać, co? :(
    I jak to końcowy etap?! ;o

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem bardzo zadowolona z faktu, że Sophie postanowiła dać Inge jeszcze jedną szansę :) Widać, jak bardzo dziewczyna żałuje tego, co zrobiła. Również dla niej przyjaźń z Sophie była czymś bardzo ważnym, dlatego nie dziwi mnie to, że postanowiła walczyć o wybaczenie. Po długich próbach udało jej się to. Wiadomo, że Sophie nie zapomni o tym, co Inge jej zrobiła, ale ma rację. Jeśli chcą naprawić swoje relacje to muszą odciąć się od tej bolesnej przeszłości. Czysta karta :) Fajnie, że pomimo upływu czasu nadal bardzo dobrze się ze sobą dogadują. Powoli, do przodu! :)
    Malcolm niepotrzebnie wtrąca nos w nie swoje sprawy. Sophie już kilkakrotnie dała mu do zrozumienia, żeby nie liczył na nic więcej, a on dalej próbuje, przy okazji uderzając w Halvora. Nie jego sprawa, więc niech się nie miesza i sam nie próbuje mieszać między nimi! Może Inge coś na to zadziała... ^^
    Och, Halvor, co żeś Ty najlepszego uczynił? :( Myślałam, że pójdzie po rozum do głowy i od razu wyzna Sophie prawdę, a ten co? Zataił przed nią powrót Astrid, ukrywa to, że jej pomaga, ba, że dziewczyna nawet nocuje u niego w mieszkaniu, i co gorsza okłamuje Sophie wymyślając kolejne kłamstwa... Ech, chłopie! Nie robi się tak. Kocha Sophie, więc powinien być z nią absolutnie szczery i nie zatajać tak istotnych informacji. Wcale nie dziwię się dziewczynie, że zaczęła snuć same najgorsze scenariusze, bo w końcu która z nas by tego nie zrobiła? Dobrze, że Halvor się w porę ogarnął i udał się do Sophie z wizytą. I nawet zaproponował wspólne mieszkanie! To bardzo poważny krok, więc w tę przyszłość z Sophie powinien wejść bez żadnych kłamstw! :) Już myślałam, że wyzna jej prawdę, ale ta końcówka przyniosła zupełnie inny skutek. Co to za telefon? I od kogo...?
    Mam wrażenie, że Astrid tutaj jeszcze namiesza...
    I co Ty mówisz, jak to końcowy etap? Ja protestuję! :D
    Czekam z niecierpliwością na nowość :)
    Pozdrawiam ;*
    I przy okazji zapraszam na prolog: http://te-entregare-mi-vida.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Serio? No i jak ja mam teraz żyć w takiej niewiedzy!? Ponawiam pytanie...Seeeeerioooo? Jak mogłas mi to zrobić kolejny raz ;x
    Współczuję Sophie z całego serca. Dopiero, co weszła w nowy związek, a już dopadają go kryzysy i to nie takie małe, wręcz przeciwnie. Brak kontaktu i rozmowy to chyba najgorsza rzecz w związku. Przez to biedaczka musi bić się z własnymi myślami i wszystko w sobie tłumić :/
    Jedynym plusem tego rozdziału jest cóż jakby przemiana Inge :) zdecydowanie na lepsze! Nawet zaczynam darzyć ją sympatią, oczywiście trochę jeszcze brakuje, ale, ale patrze na nią już pozytywnie :D
    Halvor, Halvor, Halvor ty debilu (przepraszam, musze go tak nazwać :))))) ) kontakt z byłą dziewczyną, poważnie?! w dodatku to nie są jakieś zwykłe rozmowy, tylko on jej pomaga! Ja uważam, że powinien ją zostawić na pastwę losu. Samą ze swoimi problemami. Ona po prostu zrzuciła mu się na głowę i to wszystko przybiera bardzo zły obrót. Szczególnie, że to wszystko jest jedną, wielką tajemnicą! Jak Sophie się dowie, to będzie przypał, nie to będzie ogromny problem...Aha i musze poruszyć coś, co wybiło mnie z butów. Jak mógł zaproponować Astrid ciuchy Sophie?! No to jest porażka! Totalna!!! Wiadomo, ze danie jej swoich ciuchów, nie było lepszym rozwiązaniem, bo w sumie z tego wszystkiego nie ma jakiegoś dobrego rozwiązania...
    Końcowy etap mówisz? ;> a ja już znalazłam nowość, którą dla nas szykujesz he he he :D ale wróćmy do tej historii, już nie mogę się doczekać tych emocjonujących momentów,
    N

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja powtórzę za Natolą - SERIOOOOOOO?
    Brak mi słów. Czasami mam wrażenie, że Ty to lubisz nas tak dręczyć😂😂😂
    No bo jak ja to mam inaczej zrozumieć? 😉
    Zacznę od Inge. W sumie to fajnie że Sophie dała jej drugą szansę. Widać że dziewczyna naprawdę żałuję tego co się stało. I chce wszystko naprawić. Wydaje mi się też. Że Sophie naprawdę potrzebuje bliskiej przyjaciółki. Szczególnie teraz kiedy Halvor zachowuje się tak jak się zachowuje.
    No tak jak go uwielbiam tutaj. Jak zdobył moje serce. Teraz normalnie doprowadził mnie do szału. Niby kocha Sophie. I nawet nie myśli o niczym więcej z Astrid. Ale no błagam. Po co on w ogóle jej pomaga? Po tym wszystkim co ona mu zrobiła. Chłopie walnij ty się porządnie w łeb. Brak mi słów. Jeszcze do tego ukrywa to wszystko przed Sophie. Okłamuje ją . I sprawia że dziewczyna zaczyna wątpić w jego uczucia. I popada w przygnębienie.
    Halvor ogarnij się nim będzie za późno. Bo normalnie widzę kłopoty na horyzoncie. O końcówce nie wspomnę. Bo zaczynam się denerwować😉
    Jak to zbliżamy się do końca? Jak zwykle tego nie chcę. Ale już idę szukać tej nowości o której pisze Natola😉
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, Halvor, Halvor, ty jak czegoś od razu nie ogarniesz, to potem wpadasz w coraz większe bagno. Serio, może gdyby od razu powiedział Sophie o Astrid, to razem jakoś by z wyszli z tej sytuacji. Albo przynajmniej Sophie wiedziałaby, dlaczego skoczek tak często nie ma czasu.

    A tak to biedna Sophie bała się o stan ich związku. Oczywiście miała ku temu powody. W końcu nagle Halvor przestał poświęcać jej tyle czasu, wręcz jej unikał. Miała pełne prawo podejrzewać go o jakieś nie do końca właściwe posunięcia. Szczególnie po tym, co przeszła z Niklasem, może nie ufać całkowicie.

    Ale cieszy mnie fakt, że w końcu postanowiła dać szansę Indze. Dziewczyna na pewno szczerze żałuje tego, co zrobiła. A Sophie potrzebuje przyjaciółki, kogoś, komu zawsze będzie mogła się zwierzyć. Nie może sobie ze wszystkim radzić sama, co sorry, ale nikt nie dałby rady. A dodatkowo Inge na pewno przyda się jako świadek w sprawie Niklasa.

    Martwi mnie za to sprawa samej Astrid. Dlaczego mam wrażenie, że ona udaje to rozbicie, nieogarniętość. Że w ten sposób chce znów przekonać do siebie Halvora. Wiemy, że kiedyś była okrutną manipulatorką, ale ludzie nie zmieniają się tak łatwo.

    Dobrze, że Halvor nie daje jej się omamić i twardo trzyma się swojej miłości do Sophie. Pomysł z przeprowadzką genialny, ale powinien mimo wszystko powiedzieć Sophie o Astrid. Żeby dziewczyna miała pełen obraz sytuacji.

    No i oczywiście musiałaś zakończyć w takim momencie! Teraz z jeszcze większym zniecierpliwieniem będę czekała na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  6. http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ zapraszam na rozdział dwudziesty pierwszy ;*

    OdpowiedzUsuń