Biorąc
niewielki łyk, zamówionej przez siebie kawy. Wyglądam przez okno,
dość mocno zatłoczonej tego pochmurnego przedpołudnia kawiarni,
podziwiając z delikatnym uśmiechem błąkającym się mi po twarzy
ośnieżone białym puchem chodniki i ulice. Ozdobione w dodatku,
gdzie nie gdzie bożonarodzeniowymi ozdobami. Podkreślającymi, że
zbliża się jeden z najbardziej wyczekiwanych przez spore grono osób
okresów w roku.
Zima
już od kilku dni rozgościła się na dobre w naszym mieście i
okolicach, a wraz z nią magiczna i niepowtarzalna atmosfera
oczekiwania na święta Bożego Narodzenia. Do których pozostało
jedynie niespełna dwa tygodnie. Z każdym dniem, coraz mocniej dało
się odczuć, że są tuż - tuż. Ludzie
powoli wpadali w szaleństwo przedświątecznych zakupów i
przygotowań. Prześcigając się w wymyślnych dekoracjach, czy
prezentach. Chcąc, aby ten czas spędzony z bliskimi był wyjątkowy
i niezapomniany. Pełen radości i chwili odpoczynku od codziennego
pośpiechu i zgiełku. Nieoczekiwanie także
mnie, zaczynał udzielać się ten nastrój. Przez co nieustannie
zaprzątałam sobie głowę wyborem prezentów dla najbliższych mi
osób, które zastępowały mi rodzinę. Po
raz pierwszy od śmierci rodziców, zaczynałam odczuwać radość na
myśl o świętach. Nie traktując ich, jak zła koniecznego, które
chciałam, aby jak najszybciej się skończyło. Tym razem wierzyłam,
że będzie inaczej i na nowo odnajdę w sobie umiejętność
przeżywania tych kilku dni ze szczęściem i uśmiechem na ustach.
Zapominając o wszystkich złych rzeczach, które mnie ostatnio
spotkały.
-
Przepraszam za spóźnienie, ale wpadłam w straszny korek. Mam
nadzieję, że nie czekałaś na mnie zbyt długo - znajomy głos,
wyrywa mnie z rozmyślań o planach na niedaleką przyszłość.
Spoglądam na pełną niepewności twarz Inge. Zajmującą miejsce po
drugiej stronie stolika.
Dziewczyna
nadal była bardzo ostrożna w kontaktach ze mną. Zważając niemal
na każde wypowiedziane przez siebie słowo czy gest. Zapewne
wynikało to z obawy przed moją negatywną reakcją lub ze strachu,
że zmarnuje przez przypadek ostatnią okazję na poprawę naszych
stosunków.
-
Daj spokój. Nic się przecież nie stało. Sama niedawno przyszłam.
Liczę, że nadal lubisz tą samą kawę i ciasto, bo pozwoliłam
sobie zamówić za nas obie - wskazuję na podane przed kilkoma
minutami zamówienie. Wzbudzając tym u niej zaskoczenie.
-
Naprawdę, wciąż pamiętasz takie szczegóły? - dziwi się.
Posyłając mi niepewny uśmiech.
-
Jakbym mogła zapomnieć? W końcu kiedyś prawie codziennie
wpadałyśmy tutaj po szkole, spędzając długie godziny na
plotkowaniu. Do tej pory nie wiem, jakim cudem byłaś o wszystkim
tak świetnie poinformowana. Zawsze pierwsza znałaś każdą
sensację – zaczynam się śmiać, wracając wspomnieniami do
tamtych czasów. Ogromnie żałując, że bezpowrotnie minęły.
Wtedy nasze życie było dużo łatwiejsze i praktycznie
bezproblemowe. Ile bym dała, aby także teraz moim jedynym
zmartwieniem był jutrzejszy sprawdzian z matematyki, czy
przegapienie odcinka mojego ulubionego serialu.
-
A potem wszystko zepsułam. Sophie, tak strasznie mi głupio. Byłaś
w końcu niemal, jak moja siostra. Nigdy sobie nie wybaczę, że
dałam się mu, aż tak omotać. Gdzie ja miałam oczy? - kręci
bezradnie głową. Nie potrafiąc pogodzić się ze swoimi wyborami.
Wiedziałam, że szczerze żałowała związku z Niklasem i tej
zdrady, która przekreśliła długie lata naszej przyjaźni.
Ostatnio jednak zaczęłam próbować, postawić się na jej miejscu.
Dochodząc do wniosku, że sama w tamtej sytuacji mogłam zachować
się nie lepiej, zwłaszcza że Niklas był świetny w uwodzeniu
naiwnych i spragnionych uwagi dziewczyn.
-
Miałyśmy do tego nie wracać i spróbować zostawić za sobą.
Niklas to przeszłość, zarówno dla ciebie jak i dla mnie. Inge,
nieustanne obwinianie się nie cofnie czasu. Nie zmienisz już
przeszłości. Wiesz przecież, że zdecydowałam się spróbować ci
wybaczyć. Nie mogę obiecać, że mi się uda, ale chcę zawalczyć
o odbudowę naszej przyjaźni. Ale, aby się to udało nie możemy na
okrągło roztrząsać tego, co już się stało - po dłuższym
zastanowieniu i spokojnym przemyśleniu sobie wszystkiego.
Zdecydowałam, że Inge zasłużyła na otrzymanie ode mnie, jeszcze
jednej szansy. W końcu najpierw ostrzegła mnie przed Niklasem, a
potem bardzo pomogła, gdy udostępnił te okropne zdjęcia. Czym
udowodniła, że moja osoba nadal jest dla niej ważna i chce dla
mnie, jak najlepiej. W dodatku musiałam przyznać sama przed sobą,
że tęskniłam za nią. Była w końcu moją najlepszą przyjaciółką
od najmłodszych lat i nikt nie znał mnie lepiej od niej.
-
Nie wiem nawet, jak mam ci dziękować za to, że chcesz spróbować
naprawić naszą relację. Dawno już straciłam nadzieję, że to w
ogóle będzie możliwe. Naprawdę ogromnie mi cię brakowało. Wiesz
ile mam ci do opowiedzenia? Tak wiele się zmieniło przez te
ostatnie dwa lata - zaczynam się śmiać, widząc jej podekscytowaną
minę. Przez następne minuty słucham o upragnionej pracy, jaką
udało się jej w końcu dostać. Wymarzonym urlopie spędzonym we
Włoszech, z którego nie dawno wróciła. Czy planach na zmianę
mieszkania. Z ciekawością i uwagą przysłuchiwałam się jej
opowieścią o wszystkich aspektach jej życia. Ciesząc, że Inge w
końcu zaczęła przypominać dawną siebie. Pozytywnie zakręconą
dziewczynę, której buzia się nigdy nie zamykała. Nareszcie była
dokładnie taka, jak ją zapamiętałam.
-
To wspaniale, że tak dobrze ci się układa. Zrealizowałaś
właściwie wszystkie swoje plany. Mam przynajmniej małą
satysfakcję, że już dawno temu powiedziałam, że uda ci się
osiągnąć to wszystko, co sobie założyłaś - Inge często w
siebie nie wierzyła, przez co nieustannie musiałam ją motywować i
powstrzymywać przed zaprzestaniem walki o swoje marzenia. Za to ona
zawsze potrafiła podnieść mnie na duchu. To chyba właśnie przez
to wzajemne uzupełnianie się, nasza przyjaźń do pewnego momentu
była tak udana.
-
A co z tobą, Sophie? Jesteś w końcu szczęśliwa? Dobrze ci się
układa z Halvorem? - słysząc ostatnie pytanie, uśmiech na chwilę
znika mi z twarzy. Z powodu dziwnego zachowania mojego chłopaka w
ostatnim czasie.
-
Nie mogę narzekać. Choć nadal musimy pracować nad naszym
związkiem. Wciąż to dopiero początki i potrzeba czasu, abyśmy
się w pełni odnaleźli w tej relacji. Zwłaszcza, że za nami
ciągnie się spory bagaż doświadczeń. Najważniejsze jednak, że
nareszcie mam poczucie, że jestem z kimś kto mnie naprawdę kocha i
akceptuje taką, jaką jestem - staram się brzmieć przekonująco.
Nie pokazując po sobie, że ostatnio targało mną sporo
wątpliwości, co do mojej i Halvora przyszłości.
-
Ale coś nie daje ci spokoju. Przecież widzę po tobie, że nie
wszystko jest w porządku. Tak nie wygląda szczęśliwa Sophie. O co
więc chodzi? - Inge nie daje się zwieść. Patrząc na mnie z
wyczekiwaniem, chcąc poznać całą prawdę.
-
Sama nie wiem. Może wszystko wyolbrzymiam i szukam problemów tam,
gdzie ich nie ma? Na pierwszy rzut oka, wszystko naprawdę jest w
porządku. Halvor jest strasznie kochany. Troszczy się o mnie.
Martwi czasami, aż do przesady o moją osobę. Czy na każdym kroku,
zapewnia o swoich uczuciach. Jednak nie mogę pozbyć się dziwnego
wrażenia, że coś przede mną ukrywa i nie jest do końca szczery.
Ostatnio nie ma w ogóle dla mnie czasu. Praktycznie się nie
widujemy. Tłumaczy się ciężkimi treningami i zmęczeniem. Ale
jeszcze do niedawna, mimo wszystko potrafił znaleźć, przynajmniej
chwilę tylko dla nas dwojga. Boję się, że za tym kryje się coś,
co może zburzyć nasze szczęście - wyrzucam z siebie wszystkie
wątpliwości. Nie mając siły, dłużej mierzyć się z nimi sama.
-
Nie wiem, co ci powiedzieć. Nie znam go i nie mogę zaprzeczyć, ani
potwierdzić twoich wątpliwości. Po prostu z nim szczerze
porozmawiaj. Powiedz mu, co cię gnębi. Nie duś tego w sobie, bo do
niczego dobrego cię to nie doprowadzi. Lepiej wiedzieć na czym się
stoi. Tym bardziej, że intuicja raczej nigdy cię nie zawodziła -
radzi mi. I choć musiałam przyznać jej rację. Panicznie bałam
się takiej rozmowy. Obawiając, co może ona za sobą nieść.
Kochałam Halvora i nie wyobrażałam sobie, że mogłabym go
stracić. Z drugiej jednak strony, życie w kłamstwie na dłuższą
metę nie miało racji bytu.
-
Chyba tak będzie najlepiej. Inaczej będę się tylko w kółko
zadręczać. Możemy jednak zmienić temat na trochę weselszy? -
pytam w tym samym momencie, gdy rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu.
Który w pośpiechu odbieram.
-
Coś się stało, Malcolm? - pytam zdziwiona jego niespodziewanym
telefonem.
-
Nic takiego. Po prostu zaczyna się robić, coraz większy ruch i nie
wiem, czy damy sobie z Therese radę. Wiem, że niedawno co wyszłaś,
ale mogłabyś niedługo się pojawić? - pyta z lekkim zawahaniem.
-
Jasne, nie ma problemu. To przecież oczywiste. Za niedługo będę -
zapewniam go. Wiedząc, że ostatnio nawet we troje ledwo nadążaliśmy
za sprawną obsługą gości. Nieustannie mając coś do zrobienia. O
spokojnych i leniwych dniach, które jeszcze przed kilkoma tygodniami
były normą, mogłam teraz tylko pomarzyć. Nie miałam jednak
zamiaru narzekać.
-
Świetnie. W takim razie wracam do pracy. Mam tylko nadzieję, że
jesteś ciepło ubrana, bo na dworze jest strasznie zimno i jeszcze
się nam rozchorujesz. Do zobaczenia, Sophie - żegna się ze mną.
Wypowiadając moje imię z niezwykłym ciepłem i troską, które nie
do końca mi odpowiadały. Wolałam, aby nie traktował mnie inaczej
niż innych swoich znajomych, do których nigdy nie zwracał się w
taki sposób. Wątpiłam też, aby o nich się martwił tak, jak o
mnie.
-
Przepraszam, Inge ale muszę się powoli zbierać. Therese nie da
sobie rady sama z Malcolmem - informuję ją, dopijając w pośpiechu
kawę.
-
Zaraz, czy to jest ten sam Malcolm, którego kiedyś poznałam? Ten
twój kolega? - kiwam potakująco głową. Potwierdzając jej
przypuszczenia.
-
Akurat tak się złożyło, że go zatrudniłam. Co okazało się
trafnym wyborem. Naprawdę dobrze sobie radzi - chwalę go. Nie mając
żadnych zastrzeżeń, co do wykonywania przez niego obowiązków.
-
Nadal jest takim przystojniakiem? Pamiętam, że kiedyś strasznie mi
się podobał. Trochę się nawet nim zauroczyłam, ale potem kontakt
się urwał - wspomina, a ja kręcę z niedowierzaniem głową.
Przypominając, że faktycznie wykazywała nim zainteresowanie. Nie
brałam jednak tego wtedy na poważnie, gdyż Inge niemal codziennie
zmieniała swój obiekt potajemnych westchnień.
-
Zawsze możesz go odnowić. Wpadnij niedługo do restauracji.
Spotkamy się, a przy okazji sprawdzisz, co tam u Malcolma - zachęcam
ją. Sięgając po płaszcz, leżący na krześle obok.
-
Daj spokój. On pewnie ma dziewczynę. Poza tym na razie mam dość
jakichkolwiek związków. Lepiej mi samej. Przynajmniej nikt mnie nie
ogranicza i mogę robić, co tylko chcę - jest sceptycznie
nastawiona do tego pomysłu.
-
Przecież nie każę ci się z nim umawiać na randkę. Myślałam
tylko o odnowieniu waszej znajomości. W dodatku z tego co mi wiadomo
to na razie jest wolny - zdradzam jej znane mi informacje.
-
Pomyślę nad tym. Może cię podrzucę? - proponuje, gdy wychodzimy
z kawiarni.
-
Nie trzeba. W końcu to niecałe dziesięć minut drogi. Dotlenienie
się trochę, bo pewnie do późnego wieczoru nie wyjdę z kuchni -
już teraz wyczekiwałam zamknięcia restauracji. Licząc, że Halvor
dotrzyma swojej porannej obietnicy i w końcu spędzimy ze sobą ten
wieczór, na który usilnie nalegałam.
-
Niech ci będzie. Mam tylko nadzieję, że spotkamy się jeszcze
przed rozprawą - im bliżej było do konfrontacji z Niklasem na sali
sądowej, tym bardziej się tego obawiałam. Choć wszystko
wskazywało na to, że tym razem mój były chłopak odpowie za
wszystkie swoje czyny. Nutka niepewności nadal nie dawała mi
spokoju. W końcu rodzina Wallerów miała sporo wpływów i kto wie,
czy nie udało im się znaleźć sposobu na uniknięcie
odpowiedzialności przez ich syna.
-
Na pewno. W końcu odbędzie się ona dopiero po nowym roku. Odezwę
się, gdy znajdę wolną chwilę. Na razie - zapewniam ją. Po czym
ruszam w pośpiechu w kierunku mojej restauracji. Ciesząc się, że
moje relacje z Inge stopniowo posuwają się do przodu.
Przez
resztę dnia. W pełni skupiam się na wykonywaniu swoich obowiązków,
najlepiej jak tylko się da. W myślach odliczając godziny, dzielące
mnie od spotkania z Halvorem. Nie mogłam się już doczekać
momentu, kiedy w końcu go zobaczę. Ogromnie tęskniłam za jego
obecnością. Za jego objęciami, w których mogłam spokojnie
zasypiać. Pocałunkami, które sprawiały że choć na chwilę
przestawałam po prostu myśleć. Czy choćby za jego upierdliwymi i
często śmiesznymi komentarzami na temat pracy Malcolma w tym
miejscu. Brakowało mi wszystkiego, co w bardzo szybkim czasie stało
się moją codziennością. Którą jeszcze szybciej, brutalnie mi
odebrano. O czym miałam zamiar z nim poważnie porozmawiać. Tak
samo, jak o jego dziwnym zachowaniu. Nadszedł najwyższy czas na
jakieś wyjaśnienia. Chciałam, abyśmy wspólnie znaleźli
rozwiązanie tej sytuacji i zaczęli spędzać ze sobą zdecydowanie
więcej czasu. To nie mogło dłużej wyglądać tak, jak dotychczas.
Gdy żyliśmy praktycznie osobno, a jedyną formą kontaktu był ten
telefoniczny. Mogłam wiele zrozumieć i zaakceptować, ale wszystko
miało jakieś granicę.
Na
godzinę przed zamknięciem restauracji. Gdy praktycznie uśmiech nie
schodził mi z twarzy z powodu dobrego nastroju. Otrzymuję
wiadomość, która całkowicie wyprowadza mnie z równowagi i
niszczy wszelkie moje plany.
Złość
jaką odczuwałam po przeczytaniu jednego krótkiego zdania
otrzymanego od Halvora, w którym informował mnie, że jednak się
dziś nie zobaczymy. Była wprost nie do opisania. Po raz kolejny
zastosował marną wymówkę, że wypadło mu coś pilnego.
Oczywiście nie wyjaśniając niczego dokładnie. Nie było w tym
zresztą nic dziwnego. Ostatnio wszystko było ważniejsze od
spotkania ze mną. Na początku starałam się znosić to z pokorą i
być wyrozumiałą. Ale tym razem miarka się przebrała i nie miałam
zamiaru odpuścić.
Dlatego
też bez większego zastanowienia wybieram jego numer. Ponawiając
kilkukrotnie swoje próby, gdy ignoruje moje próby kontaktu z nim.
Po piątym razie, zwyczajnie rezygnuję. Odrzucając telefon ze
złością na blat. Będąc niewyobrażalnie rozczarowana i wściekła.
Nie miałam już złudzeń, że Halvor jest ze mną zupełnie szczery
i sobie coś ubzdurałam. Po dzisiejszym odwołaniu przez niego
spotkania, byłam wprost przekonana, że coś przede mną ukrywa i
coraz bardziej obawiałam się, co to takiego może być. W grę
zaczynały wchodzić bardzo pesymistyczne przypuszczenia, że za tym
wszystkim stoi osoba trzecia, która miała zamiar zająć moje
miejsce i to za jego świadomą zgodą.
-
Sophie, wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś chciała kogoś
zabić - pytanie Malcolma odrywa mnie od zmywania podłogi. W co
wkładałam całą swoją energię, aby rozładować negatywne
emocje.
-
Nic mi nie jest. Wydaje ci się. Możesz już iść do domu. Sama tu
dokończę - staram się być miła. Choć nie miałam ochoty na
rozmowę z kimkolwiek.
-
Halvor znowu z czymś nawalił? Przecież widzę, że nie najlepiej
się wam ostatnio układa. Praktycznie się nie widujecie - odwracam
się w jego stronę, odsuwając kilka kroków w tył. Zaskoczona, że
znajduje się w tak bliskiej odległości ode mnie.
-
Malcolm, wybacz ale nie chcę o tym rozmawiać. To sprawa między nim
a mną. Za nami trudny dzień. Powinieneś odpocząć, dlatego idź
już - ponawiam swoją prośbą. Chciałam zostać sama.
-
Naprawdę masz zamiar spędzić kolejny wieczór w samotności? Tak
nie można. Powinnaś się trochę rozerwać. Mam nawet pomysł. Moi
znajomi organizują dziś małą imprezę, na którą jestem
zaproszony. Może wybierzesz się ze mną? Zrelaksujesz się trochę
i zapomnisz, choćby na chwilę o swoich problemach - słucham z
ciekawością pomysłu Malcolma. Rozważając ją przez moment.
Wiedziałam, że Halvor byłby wściekły, gdyby dowiedział się,
że wyszłam gdzieś z moim pracownikiem. Dlatego pokusa zgodzenia
się na ten wypad była ogromna. Chciałam zrobić mu na złość,
aby poczuł się przynajmniej na moment, tak samo jak ja.
-
Dziękuję za zaproszenie, ale nie skorzystam. Może innym razem.
Jestem zmęczona i chcę wyłącznie odpocząć - w ostatniej chwili
rezygnuję. Nie chcąc narobić sobie jakiś problemów, czy później
czegoś żałować. Doskonale wiedząc, że nie kontroluję swojego
zachowania po alkoholu, który na pewno pojawiłby się w sporych
ilościach.
-
Na pewno? - dopytuje. Będąc wyraźnie rozczarowany moją odmową.
-
Tak będzie lepiej. Baw się dobrze, tylko nie przesadź. Jesteś mi
tu jutro potrzebny - silę się na niewielki uśmiech. Życząc mu
miło spędzonego czasu.
-
Zapewniam, że będę jak zawsze punktualnie. Dobranoc i nie
zamartwiaj się już tak. Pamiętaj, że jak nie ten to znajdzie się
inny, który będzie na ciebie zasługiwał - nieoczekiwanie Malcolm
przysuwa się do mnie jeszcze bliżej. Składając delikatny
pocałunek na moim policzku - to do jutra - nie dając mi żadnej
szansy reakcji na jego słowa, czy gest pożegnania. Opuszcza
restaurację zostawiając mnie samą z dołującymi myślami. Nie
zgadzałam się w żadnym stopniu z jego radą. Ja nie chciałam
nikogo innego poza Halvorem. Miałam niestety, coraz więcej
wątpliwości, czy on myśli tak samo o mnie.
💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓
Wczesnym
wieczorem, szykuję się w pośpiechu do wyjścia z zamiarem udania
się do Sophie. Ciesząc, że nareszcie będę mógł pobyć trochę
w jej zbawiennym dla mnie towarzystwie. Mimo że przeczuwałem, iż
nie ominie nas poważna rozmowa. Dotycząca tego, co się między
nami obecnie dzieje.
Zdawałem
sobie świetnie sprawę, że ostatnio ją ogromnie zaniedbywałem.
Nie licząc się w ogóle z jej potrzebami, czy uczuciami. Nie było
mnie przy niej w momentach, gdy tego potrzebowała. Co niewątpliwie
było sporym powodem do rozczarowania moją osobą. Jakby tego było
mało, zupełnie nie wywiązywałem się ze swoich obietnic, ani też
obowiązków jakie powinna wypełniać każda osoba pozostająca w
związku. Co dłużej nie mogło tak wyglądać, jeśli naprawdę nie
chciałem bezpowrotnie stracić Sophie.
Szybko
odrzucam od siebie tak pesymistyczne rozważania. Nie będąc sobie w
stanie nawet tego wyobrazić. Zbyt mocno ją kochałem, aby móc
funkcjonować bez jej czynnego udziału w moim życiu. Bez rozmów z
nią, cennych porad, którymi zawsze była gotowa mnie zaszczycić,
czy bez jej bliskości, która była po prostu nie do zastąpienia.
Jednak
mimo doskonałej świadomości, że źle postępuję. Na własne
życzenie wystawiałem nasz, dopiero co rozpoczęty związek na
ogromną próbę. Zamiast spędzać z nią, jak najwięcej czasu.
Oddalałem się od niej. Ryzykując naszym szczęściem na rzecz
pomocy osobie, która niemal zniszczyła mi życie. Czasami sam
siebie nie rozumiałem i dostrzegałem, że podejmuję często
kompletnie nieracjonalne decyzje.
Na
przestrzeni ostatnich prawie dwóch tygodni, praktycznie się z
Sophie nie widywaliśmy. Rozmawiając jedynie krótko na kilka minut
przed snem przez telefon. Wymieniając się przy tym jakimiś
zdawkowymi uwagami, czy utartymi formułkami. Wynikało to często z
moich startów w zawodach, jej pracy, a najbardziej ze względu moje
częste spotkania z Astrid, o których Sophie do tej pory nic nie
wiedziała. Z perspektywy czasu ogromnie żałowałem, że nie
przyznałem się jej do wszystkiego na samym początku. Z każdym
dniem, coraz mocniej brnąć w kłamstwa. Które mogły wszystko
przekreślić. Teraz jednak na przyznanie się do spotkań z Astrid
było za późno. Byłem pewien, że Sophie by mi czegoś takiego nie
wybaczyła. Wszystkich tych w założeniu niewinnych kłamstw, jakie
niemal codziennie ode mnie wysłuchiwała. Z każdym kolejnym moje
wyrzuty sumienia, stawały się bardziej odczuwalne. Pojawiając się
w najmniej odpowiednich do tego momentach.
Wiedziałem,
że swoim nie do końca uczciwym zachowaniem, doprowadzałem moją dziewczynę do granic cierpliwości i wyrozumiałości. Choć starała
się robić dobrą minę do złej gry, czułem że jest rozczarowana
i zmęczona tym wszystkim. A zwłaszcza moją godną najgorszej
krytyki postawą. W końcu obiecywałem jej, że nasz związek będzie
wyglądał zupełnie inaczej. Na razie jednak nie potrafiłem
dotrzymać tej obietnicy nawet w najmniejszym stopniu.
Dlatego
też chciałem spędzić z nią w końcu trochę czasu bez żadnych
wymówek, czy naginania prawdy odnośnie mojego nieustannego braku
czasu. Miałem nadzieję, że uda nam się wrócić do tego, co było
przed ponownym pojawieniem się w moim życiu Astrid. A fakt, że
wmawiałem Sophie nieprawdę odnośnie zwiększenia nam ilości i
intensywności treningów ze względu na zbliżający się Turniej
Czterech Skoczni. Przez co, nie miałem siły na nic innego poza nimi
i odpoczynek. Nigdy nie ujrzy światła dziennego.
Coraz
mocniej igrałem z losem, spotykając się potajemnie przed
wszystkimi z Astrid. Nie potrafiłem jej jednak odmówić pomocy. Gdy
kilka dni po naszym pierwszym spotkaniu. Złożyła mi ponownie
wizytę, będąc w kompletnej rozsypce. Nigdy wcześniej
nie widziałem jej w tak złym stanie. Z tego względu po prostu nie
mogłem zostawić jej samej. Wiedząc, że poza mną nie może liczyć
na nikogo innego. Chciałem jej pomóc stanąć na nogi, wiedząc że
na Larsa w tej kwestii w żadnym wypadku nie można liczyć, a
następnie definitywnie zakończyć z nią znajomość. Raz na
zawsze, zamykając w swoim życiu rozdział z nią związany. Choć
się starałem nie umiałem jej wybaczyć i zapomnieć o tym, co
wydarzyło się w przeszłości. Nie było więc mowy o żadnej
relacji w dłuższej perspektywie czasu.
Mimo
że wizyty Astrid w moim mieszkaniu, były niewinnymi spotkaniami
dwójki znajomych. Spędzone jedynie na rozmowach, podczas których
starałem się przemówić jej do rozsądku i podjęcia próby
normalnego życia.
Byłem
przekonany, że wszyscy odebraliby nasze wspólne spędzanie czasu,
zupełnie inaczej. Nie potrafiąc zrozumieć, że chcę jej tylko
pomóc. Tak jak Sophie pomogła mnie. To w głównej mierze dlatego
nie chciałem, aby ktokolwiek się o tym dowiedział. Nie mając
zamiaru nieustannie wysłuchiwać wykładów na temat mojej głupoty
i jeszcze głupszego postępowania.
Na
szczęście Astrid po którymś z kolei razie, gdy usłyszała ode
mnie stanowczą odmowę odnośnie naszego powrotu do siebie. Oraz
zapewnieniu, że kocham tylko Sophie i to z nią chcę być. Wyraźnie
odpuściła, wydając się pogodzona z moją decyzją. Dzięki czemu
bez żadnych nieporozumień mogliśmy spędzać ze sobą czas. W
innym przypadku na pewno nie zdecydowałbym się na pomaganie jej
osobie.
Będąc
prawie gotowym do wyjścia. Słyszę dzwonek do drzwi. Z niechęcią
udaję się w ich kierunku, niezadowolony z pojawienia się
nieplanowanego gościa.
Otwierając
je wpatruję się zupełnie zdezorientowany w zapłakaną i
kompletnie załamaną Astrid.
-
Halvor, ja już dłużej tak nie mogę. Nie radzę sobie, rozumiesz?
Mam dość swojego życia. Mam ochotę zniknąć raz na zawsze -
szlocha, niespodziewanie wtulając się mocno we mnie. Byłem
zupełnie zdezorientowany tym wszystkim. Po dłuższym zawahaniu,
delikatnie ją w końcu obejmuję. Starając tym samym uspokoić.
-
Nie możesz tak mówić. Masz przed sobą niemal całe życie.
Zobaczysz, że wszystko się jeszcze poukłada. Co się w ogóle
stało? - odsuwam ją delikatnie od siebie. Patrząc prosto w jej
zapłakane oczy.
-
Idąc za twoją radą, odważyłam się w końcu odwiedzić rodziców.
Chciałam ich przeprosić, obiecać że już nigdy ich nie zawiodę.
Zacząć wszystko od nowa. Miałam nadzieję, że pozwolą mi wrócić
i wybaczą. Ale nie mam na co liczyć. Ojciec się mnie wyrzekł, a
mama prosto w oczy mi powiedziała, że się mnie wstydzą i nie chcą
mieć ze mną nic wspólnego. Chyba jeszcze nigdy nie była wobec
mnie, aż tak nieczuła i obojętna. Ja już dla nich nie istnieję.
Nie mam nikogo. Ani rodziny, ani przyjaciół. Pracy też nie mogę
znaleźć, nikt nie chce zatrudnić kogoś bez żadnego
doświadczenia, czy niezbyt wysokich kwalifikacji. To wszystko nie ma
sensu - ponownie zaczyna płakać. Przez co naprawdę robi mi się
jej szkoda. Mimo wszelkich krzywd jakie mi wyrządziła.
-
Uspokój się. Musisz dać swoim rodzicom trochę czasu, udowodnić
że naprawdę chcesz się zmienić. Na pewno nadal cię kochają.
Jesteś w końcu ich dzieckiem. Pracę też jakąś w końcu
znajdziesz. Może nie będzie to szczyt twoich marzeń, ale od czegoś
trzeba zacząć. Pomogę ci jej poszukać, jeśli zechcesz. Nie
jesteś z tym wszystkim sama - nie mogłem jej zostawić samej sobie.
Tym bardziej, że byłem jedyną osobą, która wykazywała jakąś
chęć pomocy.
-
Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie robisz. Gdyby nie ty, już
dawno do reszty bym się załamała. Mogę dziś u ciebie zostać?
Wiem, że nie powinnam cię o to prosić, ale Lars znowu zrobił
jakąś imprezę. Ja już nie mogę tam wytrzymać - choć prośbą
Astrid była mi bardzo nie na rękę. Nie potrafiłem odmówić.
-
Dobrze, przenocuję cię dzisiaj. Jednak, jak najszybciej powinnaś
znaleźć sobie jakieś inne lokum. Mieszkanie u Larsa to naprawdę
kiepski pomysł - delikatny uśmiech pojawia się na jej twarzy, gdy
słyszy moją zgodę.
-
Wiem o tym. Ale dopóki nie znajdę pracy. Jestem skazana na jego
łaskę. Dobrze, że przynajmniej na ciebie mogę liczyć - szkoda
tylko, że po raz kolejny przez to wszystko będzie poszkodowana
Sophie. Wbrew swoim pragnieniom będę musiał odwołać nasze
spotkanie. Wiedziałem, że na pewno ogromnie ją po raz kolejny
zawiodę. Nie miałem jednak innego wyjścia.
-
Zrobię ci coś ciepłego do picia. Strasznie zmarzłaś. Poczekaj na
mnie w salonie, zaraz do ciebie przyjdę - udaję się do kuchni. Po
czym nastawiając wodę na herbatę. Piszę lakoniczną wiadomość
do Sophie. Po jej wysłaniu, czując się naprawdę fatalnie.
Zatajenie przed nią prawdy, przychodziło mi z coraz większym
trudem.
Przez
resztę wieczoru staram się uspokoić i pocieszyć Astrid. Która
znajdowała się w nie najlepszym stanie. Życie naprawdę ją
przytaczało i kompletnie nie radziła sobie z problemami. Nie
umiejąc znaleźć rozwiązania dla nawet najprostszych z nich. Co
kiedyś byłoby nie do pomyślenia. W przeszłości nic nie było w
stanie jej złamać. Żyła chwilą i niczym się nie przejmowała.
Natomiast teraz nawet najmniejsze niepowodzenie było w stanie
popchnąć ją na sam skraj załamania. Nie miałem pojęcia, jakim
cudem zaszła w niej tak ogromna przemiana i czym była ona
spowodowana. Takie histeryczne zachowanie, zupełnie do niej nie
pasowało.
-
Powinnaś się położyć. Zrobiło się strasznie późno - sam
także byłem zmęczony i marzyłem wyłącznie o tym, aby położyć
się spać.
-
Dobrze, ale jeśli przy mnie posiedzisz i poczekasz, aż zasnę -
patrzy na mnie błagalnie.
-
Niech będzie. Chodźmy - prowadzę ją do pokoju gościnnego. Tego
samego, który jeszcze do niedawna należał do Sophie. Co tylko
potęgowało moje wyrzuty sumienia.
-
Miałbyś dla mnie coś na przebranie? Nie znoszę spać w ubraniach
- pytanie Astrid wyrywa mnie ze wspomnień, dotyczących wspólnie
spędzonego tutaj czasu z moją dziewczyną.
-
Sprawdź w szafie. Powinny tam leżeć jakieś rzeczy należące do
Sophie - przypominam sobie przytomnie. Zauważając grymas
niezadowolenia na twarzy Astrid.
-
Wolałabym nie dotykać niczego, co jest jej własnością. Jeszcze
będzie miała do ciebie później pretensję - dziewczyna nadal nie
miała pojęcia, że Sophie nic nie wiedziała o naszych spotkaniach.
Chociaż czasami miałem wrażenie, że zaczyna się tego domyślać.
-
Na pewno nie. Ale, jak chcesz. Zaraz przyniosę ci coś swojego -
zostawiam Astrid samą. Udając się na poszukiwania czegoś, co
nadawało się dla niej na przebranie.
-
Może położysz się przy mnie? Widzę, że jesteś zmęczony -
słyszę zachęcający głos Astrid. Patrzącą na mnie z
wyczekiwaniem.
-
Wolę posiedzieć - nie było mowy o tym, abym spał z nią w jednym
łóżku. Za nic nie miałem zamiaru przekroczyć pewnych barier.
-
Czyżby? Powiedz lepiej, że się po prostu boisz tego, czym mogło
by się to skończyć. Przyznaj, że nadal nie jestem ci obojętna -
patrzy na mnie z niemym wyzwaniem w oczach. Które nie robi jednak na
mnie wrażenia. Niczego nie musiałem udowadniać, ani jej, ani tym
bardziej sobie. Od dawna już nic do niej nie czułem, a
niezobowiązujące przygody po poznaniu Sophie skutecznie przestały
mnie bawić.
-
Myślałem, że ten temat mamy za sobą. Jeśli jednak nie, to
kolejny raz powtórzę, że między nami nigdy już nic nie będzie i
na pewno też nie zdradzę Sophie - mówię stanowczym głosem. Nie
pozostawiającym żadnych złudzeń.
-
Przepraszam. Nie wiem, po co do tego wracam. Dobranoc - przekręca
się w stronę ściany.
-
Dobranoc - odpowiadam jej. Czując, że poczuła się urażona moimi
słowami. Nie mogłem jednak nic na to poradzić.
Widząc,
że Astrid w końcu zasnęła. Wstaję po cichu z łóżka, aby jej
przypadkiem nie obudzić. Przypatruję się przez chwilę jej twarzy
pogrążonej we śnie. Kręcąc z niedowierzaniem głową. To
wszystko zaczynało się naprawdę wymykać spod kontroli. Dochodzę
do wniosku, że tak dłużej być nie może. Nie mogłem
podporządkowywać życia pod swoją byłą dziewczynę i być na jej
każde zawołanie. Co stopniowo zaczynało następować. Ona
musiała się w końcu wziąć w garść, albo poszukać pomocy o
wykwalifikowanego specjalisty, jeśli rzeczywiście nie radziła
sobie z przytłaczającymi ją problemami. Ja nie mogłem jej w
nieskończoność pomagać. Nie za cenę cierpienia Sophie.
Zauważając,
że próbowała się ze mną kilkukrotnie skontaktować.
Wybieram
numer swojej dziewczyny z ogromną potrzebą usłyszenia jej głosu.
-
Mam nadzieję, że cię nie obudziłem - zaczynam na wstępie, gdy
odbiera.
-
Jeszcze nie śpię - odpowiada niemrawo i ze sporą obojętnością.
Zaczynałem odczuwać rodzący się dystans między nami, co było
fatalnym odczuciem. W dodatku Sophie była na mnie wyraźnie zła.
Było to słychać w jej głosie.
-
Przepraszam, że znowu cię dziś zawiodłem. Obiecuję, że wkrótce
ci to wszystko wynagrodzę - staram się ją przeprosić. Co
wyjątkowo marnie mi tym razem idzie.
-
Nie obiecuj czegoś, czego nie będziesz w stanie zrealizować. Mam
dość złudnej nadziei. Halvor, tęsknię za tobą. Wiem, że
powinnam być wyrozumiała i zrozumieć pewne kwestie, ale czasami
nie mam już siły. Potrzebuję, abyś był przy mnie, a nie tylko
bywał od czasu do czasu. Powoli zaczynam mieć tego dosyć - właśnie
tego się najbardziej obawiałem. Sophie zaczynała mieć
wątpliwości, co do naszej wspólnej przyszłości.
-
Wszystko niedługo wróci do normy. Znów będzie, jak dawniej.
Zobaczysz - próbuję jakoś ratować sytuację. Nie chcąc, aby
powstał między nami kolejny konflikt. Nie znosiłem się z nią
kłócić.
-
Halvor, czy ja zrobiłam coś nie tak, jak powinnam i masz do mnie
teraz żal? A może masz jakieś problemy, o których nie chcesz mi
powiedzieć? Albo po prostu uznałeś, że nasz związek to pomyłka
i kogoś poznałeś. Tylko nie wiesz, jak masz mi to powiedzieć.
Czuję, że coś jest na rzeczy. Tu nie chodzi tylko o twoje
treningi. Ty po prostu mnie unikasz. Masz kogoś innego, prawda? -
Sophie nie daje za wygraną. Żądając jakichś wyjaśnień.
-
Co takiego? To wcale nie tak. Nikogo nie poznałem. Dobrze wiesz, że
żadne inne poza tobą mnie nie interesują - staram się wyprowadzić
ją z błędu.
-
Mam na ten temat inne zdanie. Nie jestem głupia. Wszystko układa
się w logiczną całość. To dlatego nie masz ciągle czasu i mnie
unikasz. Naprawdę przemyśl sobie wszystko i dopiero gdy będziesz
gotowy na szczerą rozmowę to się odezwij. Chociaż wątpię, czy
znajdziesz na to czas. Cześć - jest nieprzejednana. Nie trafiają
do niej żadne moje wyjaśnienia.
-
Sophie, proszę... - staram się ją przekonać, ale po prostu się
rozłącza. Zupełnie ignorując moje tłumaczenia. Tworząc sobie
nieprawdziwy scenariusz ostatnich wydarzeń. Nie mogłem mieć jednak
do niej pretensji. Swoim zachowaniem, sam do tego doprowadziłem.
Zdawałem
sobie sprawę, że nie mogę zostawić tego w takim stanie.
Musiałem jej wszystko wyjaśnić, choćby za cenę wyznania całej
prawdy. Byłem zdeterminowany i gotowy na wszystko, aby tylko
wyprowadzić ją z błędu.
W
sekundę więc, podejmuję decyzję o pojechaniu do niej. Nie
zważając na obecność Astrid w mieszkaniu. W tym momencie liczyła
się dla mnie tylko Sophie.
Dlatego
też przy łóżku śpiącej blondynki, zostawiam kartkę z
lakoniczną wiadomością, aby wrzuciła klucze do skrzynki na listy,
gdybym nie wrócił do jej wyjścia. Po czym opuszczam mieszkanie,
pokonując w mgnieniu oka drogę, którą znałem na pamięć.
-
Sophie, otwórz. Proszę cię. Muszę z tobą porozmawiać -
pukam po raz kolejny do drzwi jej mieszkania. Będąc pewnym, że
specjalnie nie otwiera. Orientując się, że to ja jestem jej
niespodziewanym gościem.
-
Nie sądzę, że mamy o czym. Raczej niczego sobie jeszcze nie
przemyślałeś - słyszę jej cichy głos zza drzwi.
-
Musisz mnie wysłuchać. Choćbyśmy mieli rozmawiać przez te drzwi
- po dłuższej chwili ciszy. Słyszę zgrzyt zamka. Sophie staje
naprzeciw mnie. Wystarczyło mi jedno spojrzenie na jej twarz, aby
wiedzieć że niedawno płakała. Po raz kolejny przeze mnie. Miałem
ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu i poczucia winy.
-
Zamieniam się w słuch. Co takiego chcesz mi powiedzieć? To teraz
mi oświadczysz, że z nami koniec? Czy jeszcze trochę poczekasz i
dalej będziesz mnie zwodził? - mruży gniewnie oczy. Będąc na
mnie po prostu wściekła.
-
Przestań opowiadać te głupoty. Kocham cię i nawet przez myśl by
mi nie przeszło, aby się z tobą rozstawać. Jesteś dla mnie
wszystkim. Nikogo jeszcze tak nie kochałem, jak ciebie. Błagam cię,
nie wątp nigdy w moje uczucia do ciebie - przyciągam ją do siebie.
Mocno przytulając. Będąc przekonanym, że za chwilę mnie
odepchnie. Na szczęście nic takiego nie następuje, a Sophie po
dłuższej chwili opiera swoją głowę na moim ramieniu. Trwamy
tak przez dłuższą chwilę. Po prostu milcząc i chłonąc swoją
wzajemną obecność.
- Udowodnię ci, że moje słowa sprzed chwili to najszczersza prawda. Od teraz wszystko się zmieni. Jeśli tylko się zgodzisz, to choćby jutro przeniosę się do ciebie na czas, który pozostał do świąt. A po moim powrocie z turnieju po nowym roku, poszukamy gdzieś w okolicy wspólnego mieszkania. Tak, abyś miała blisko do restauracji. Wybierzemy się też gdzieś na cały weekend tylko we dwoje. Wynagrodzę ci ten ostatni czas i wszystkie zmartwienia, których ci przysporzyłem. Obiecuję - planuję, będąc gotowy na zmiany.
- Udowodnię ci, że moje słowa sprzed chwili to najszczersza prawda. Od teraz wszystko się zmieni. Jeśli tylko się zgodzisz, to choćby jutro przeniosę się do ciebie na czas, który pozostał do świąt. A po moim powrocie z turnieju po nowym roku, poszukamy gdzieś w okolicy wspólnego mieszkania. Tak, abyś miała blisko do restauracji. Wybierzemy się też gdzieś na cały weekend tylko we dwoje. Wynagrodzę ci ten ostatni czas i wszystkie zmartwienia, których ci przysporzyłem. Obiecuję - planuję, będąc gotowy na zmiany.
-
Naprawdę chcesz, abyśmy razem na stałe zamieszkali?
- nie dowierza. Bacznie się mi przypatrując.
-
Oczywiście. O niczym innym nie marzę. Chcę mieć cię przy sobie.
Ja też za tobą tęsknię i mam dość tego, że tak rzadko się
widujemy - musiałem w końcu zdecydować, czego tak naprawdę chcę.
A bez wątpienia był to związek z Sophie.
-
Dlaczego więc tak dziwnie się ostatnio zachowujesz? Halvor, co się
dzieje? Jeśli naprawdę mamy zrealizować twoje plany. Chcę znać
całą prawdę - biorę głęboki oddech. Z zamiarem przyznania się
do wszystkiego. To było jedyne wyjście, abyśmy mogli pójść
dalej. Miałem tylko nadzieję, że za chwilę wszystko się nie
skończy. Przez moje kłamstwa i spotkania z Astrid.
-
Sophie, prawda jest taka, że... - w momencie, gdy chcę jej
opowiedzieć o Astrid i do wszystkiego się przyznać. Uniemożliwia
mi to telefon Sophie, który zaczyna głośno dzwonić. Niosąc za
sobą wiadomość, na którą żadne z nas nie było przygotowane.
____________________
Powoli
wkraczamy w końcowy etap tej historii. Niewiele już zostało do
zakończenia. Choć przed nami, jeszcze kilka emocjonujących
momentów. ;)
Bardzo mnie cieszy, że Sophie postanowiła odbudować przyjaźń z Inge. Dziewczyny potrzebują się nawzajem, a ta druga udowodniła, że zasługuje na drugą szansę. Oczywiście w świadomości Sophie zawsze będzie fakt zdrady przyjaciółki, ale czasami trzeba zaryzykować. W końcu sama rozmowa z nią sprawiła jej radość. Małymi kroczkami do przodu :)
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że razem z odzyskaniem przyjaciółki nie idzie szczęście w związku. Przez tajemnice Halvora, zaczęli się od siebie oddalać, przez co Sophie wyobraziła sobie najgorszy scenariusz. Sądzę, że każda kobieta tak by pomyślała! Chłopak źle zrobił nie mówiąc jej prawdy. Owszem, na pewno byłaby zaniepokojona jego próbą "uratowania" Astrid bądź sprowadzenia jej na dobrą drogę, jednak miała by tą świadomość że jest z nią szczery. A tak ... zaproponował jej wspólne mieszkanie, łapiąc się tego zdesperowany. I owszem, na pewno tego chce, ona również, jednak powinien jej o tym powiedzieć w innej sytuacji.
Malcolm mnie irytuje, co wcale nie jest nowością. Wtrąca swoje niepotrzebne trzy grosze, aby wbić szpilkę w Halvora. Jeśli nie zmieni swojego dziecinnego zachowania, to lepiej żeby Inge nie zawracała sobie nim głowy. Ona zasługuje na fajnego faceta po tym wszystkim co przeszła.
Zaniepokoiła mnie końcówka, którą oczywiście musiałaś uciąć ... ja czuję że się mścisz na mnie ^^ haha :D I jak ja mam teraz wytrzymać, co? :(
I jak to końcowy etap?! ;o
Jestem bardzo zadowolona z faktu, że Sophie postanowiła dać Inge jeszcze jedną szansę :) Widać, jak bardzo dziewczyna żałuje tego, co zrobiła. Również dla niej przyjaźń z Sophie była czymś bardzo ważnym, dlatego nie dziwi mnie to, że postanowiła walczyć o wybaczenie. Po długich próbach udało jej się to. Wiadomo, że Sophie nie zapomni o tym, co Inge jej zrobiła, ale ma rację. Jeśli chcą naprawić swoje relacje to muszą odciąć się od tej bolesnej przeszłości. Czysta karta :) Fajnie, że pomimo upływu czasu nadal bardzo dobrze się ze sobą dogadują. Powoli, do przodu! :)
OdpowiedzUsuńMalcolm niepotrzebnie wtrąca nos w nie swoje sprawy. Sophie już kilkakrotnie dała mu do zrozumienia, żeby nie liczył na nic więcej, a on dalej próbuje, przy okazji uderzając w Halvora. Nie jego sprawa, więc niech się nie miesza i sam nie próbuje mieszać między nimi! Może Inge coś na to zadziała... ^^
Och, Halvor, co żeś Ty najlepszego uczynił? :( Myślałam, że pójdzie po rozum do głowy i od razu wyzna Sophie prawdę, a ten co? Zataił przed nią powrót Astrid, ukrywa to, że jej pomaga, ba, że dziewczyna nawet nocuje u niego w mieszkaniu, i co gorsza okłamuje Sophie wymyślając kolejne kłamstwa... Ech, chłopie! Nie robi się tak. Kocha Sophie, więc powinien być z nią absolutnie szczery i nie zatajać tak istotnych informacji. Wcale nie dziwię się dziewczynie, że zaczęła snuć same najgorsze scenariusze, bo w końcu która z nas by tego nie zrobiła? Dobrze, że Halvor się w porę ogarnął i udał się do Sophie z wizytą. I nawet zaproponował wspólne mieszkanie! To bardzo poważny krok, więc w tę przyszłość z Sophie powinien wejść bez żadnych kłamstw! :) Już myślałam, że wyzna jej prawdę, ale ta końcówka przyniosła zupełnie inny skutek. Co to za telefon? I od kogo...?
Mam wrażenie, że Astrid tutaj jeszcze namiesza...
I co Ty mówisz, jak to końcowy etap? Ja protestuję! :D
Czekam z niecierpliwością na nowość :)
Pozdrawiam ;*
I przy okazji zapraszam na prolog: http://te-entregare-mi-vida.blogspot.com/ :)
Serio? No i jak ja mam teraz żyć w takiej niewiedzy!? Ponawiam pytanie...Seeeeerioooo? Jak mogłas mi to zrobić kolejny raz ;x
OdpowiedzUsuńWspółczuję Sophie z całego serca. Dopiero, co weszła w nowy związek, a już dopadają go kryzysy i to nie takie małe, wręcz przeciwnie. Brak kontaktu i rozmowy to chyba najgorsza rzecz w związku. Przez to biedaczka musi bić się z własnymi myślami i wszystko w sobie tłumić :/
Jedynym plusem tego rozdziału jest cóż jakby przemiana Inge :) zdecydowanie na lepsze! Nawet zaczynam darzyć ją sympatią, oczywiście trochę jeszcze brakuje, ale, ale patrze na nią już pozytywnie :D
Halvor, Halvor, Halvor ty debilu (przepraszam, musze go tak nazwać :))))) ) kontakt z byłą dziewczyną, poważnie?! w dodatku to nie są jakieś zwykłe rozmowy, tylko on jej pomaga! Ja uważam, że powinien ją zostawić na pastwę losu. Samą ze swoimi problemami. Ona po prostu zrzuciła mu się na głowę i to wszystko przybiera bardzo zły obrót. Szczególnie, że to wszystko jest jedną, wielką tajemnicą! Jak Sophie się dowie, to będzie przypał, nie to będzie ogromny problem...Aha i musze poruszyć coś, co wybiło mnie z butów. Jak mógł zaproponować Astrid ciuchy Sophie?! No to jest porażka! Totalna!!! Wiadomo, ze danie jej swoich ciuchów, nie było lepszym rozwiązaniem, bo w sumie z tego wszystkiego nie ma jakiegoś dobrego rozwiązania...
Końcowy etap mówisz? ;> a ja już znalazłam nowość, którą dla nas szykujesz he he he :D ale wróćmy do tej historii, już nie mogę się doczekać tych emocjonujących momentów,
N
To ja powtórzę za Natolą - SERIOOOOOOO?
OdpowiedzUsuńBrak mi słów. Czasami mam wrażenie, że Ty to lubisz nas tak dręczyć😂😂😂
No bo jak ja to mam inaczej zrozumieć? 😉
Zacznę od Inge. W sumie to fajnie że Sophie dała jej drugą szansę. Widać że dziewczyna naprawdę żałuję tego co się stało. I chce wszystko naprawić. Wydaje mi się też. Że Sophie naprawdę potrzebuje bliskiej przyjaciółki. Szczególnie teraz kiedy Halvor zachowuje się tak jak się zachowuje.
No tak jak go uwielbiam tutaj. Jak zdobył moje serce. Teraz normalnie doprowadził mnie do szału. Niby kocha Sophie. I nawet nie myśli o niczym więcej z Astrid. Ale no błagam. Po co on w ogóle jej pomaga? Po tym wszystkim co ona mu zrobiła. Chłopie walnij ty się porządnie w łeb. Brak mi słów. Jeszcze do tego ukrywa to wszystko przed Sophie. Okłamuje ją . I sprawia że dziewczyna zaczyna wątpić w jego uczucia. I popada w przygnębienie.
Halvor ogarnij się nim będzie za późno. Bo normalnie widzę kłopoty na horyzoncie. O końcówce nie wspomnę. Bo zaczynam się denerwować😉
Jak to zbliżamy się do końca? Jak zwykle tego nie chcę. Ale już idę szukać tej nowości o której pisze Natola😉
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam cieplutko.
Oj, Halvor, Halvor, ty jak czegoś od razu nie ogarniesz, to potem wpadasz w coraz większe bagno. Serio, może gdyby od razu powiedział Sophie o Astrid, to razem jakoś by z wyszli z tej sytuacji. Albo przynajmniej Sophie wiedziałaby, dlaczego skoczek tak często nie ma czasu.
OdpowiedzUsuńA tak to biedna Sophie bała się o stan ich związku. Oczywiście miała ku temu powody. W końcu nagle Halvor przestał poświęcać jej tyle czasu, wręcz jej unikał. Miała pełne prawo podejrzewać go o jakieś nie do końca właściwe posunięcia. Szczególnie po tym, co przeszła z Niklasem, może nie ufać całkowicie.
Ale cieszy mnie fakt, że w końcu postanowiła dać szansę Indze. Dziewczyna na pewno szczerze żałuje tego, co zrobiła. A Sophie potrzebuje przyjaciółki, kogoś, komu zawsze będzie mogła się zwierzyć. Nie może sobie ze wszystkim radzić sama, co sorry, ale nikt nie dałby rady. A dodatkowo Inge na pewno przyda się jako świadek w sprawie Niklasa.
Martwi mnie za to sprawa samej Astrid. Dlaczego mam wrażenie, że ona udaje to rozbicie, nieogarniętość. Że w ten sposób chce znów przekonać do siebie Halvora. Wiemy, że kiedyś była okrutną manipulatorką, ale ludzie nie zmieniają się tak łatwo.
Dobrze, że Halvor nie daje jej się omamić i twardo trzyma się swojej miłości do Sophie. Pomysł z przeprowadzką genialny, ale powinien mimo wszystko powiedzieć Sophie o Astrid. Żeby dziewczyna miała pełen obraz sytuacji.
No i oczywiście musiałaś zakończyć w takim momencie! Teraz z jeszcze większym zniecierpliwieniem będę czekała na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ zapraszam na rozdział dwudziesty pierwszy ;*
OdpowiedzUsuń