niedziela, 14 października 2018

Rozdział 18



Nie siląc się na żadne większe uprzejmości, czy życzliwe gesty w stosunku do niespodziewanego i niezbyt mile widzianego przeze mnie gościa. Którego pojawienie się, skutecznie popsuło towarzyszący mi w ostatnich godzinach wyśmienity nastrój.
Odkładam niedbale klucze i telefon trzymane w dłoniach na pobliską komodę.
Chcąc mieć te odwiedziny, jak najszybciej za sobą. Zupełnie nie rozumiałem ich celu. W moim odczuciu, nie miały one najmniejszego sensu. Wszystko między nami było już wyjaśnione, a nasz związek to dawno zakończony temat. Astrid uważała chyba jednak inaczej. Licząc zapewne, że puszczę w niepamięć jej zdradę i zostawienie mnie z dnia na dzień ze złamanym sercem. 




Podążam więc za nie mającą żadnych problemów z rozeznaniem się w układzie pomieszczeń mieszkania dziewczyną. W milczeniu i z tysiącem nie dających mi spokoju pytań w głowie. Między innymi nie rozumiałem, dlaczego los postanowił sobie po raz kolejny ze mnie zakpić, akurat wtedy gdy wszystko zaczynało się na nowo układać. W momencie, gdy zdecydowałem się ułożyć sobie życie u boku Sophie. Chcąc być z nią po prostu szczęśliwym. To w końcu ona przywróciła mi wiarę w miłość i pomogła skutecznie zapomnieć o pierwszej wielkiej miłości. Zabierając przy okazji na własność moje serce.
Nawet teraz, mimowolnie uśmiecham się na samo wspomnienie o Sophie. Żałując, że nie ma jej tutaj ze mną. Byłem pewien, że ona doskonale wiedziałaby, co robić i jak poradzić sobie z nagłym i nieplanowanym powrotem przeszłości. Natomiast ja byłem zupełnie zagubiony i nie miałem kompletnie pojęcia, jak mam się zachowywać w stosunku do swojej byłej dziewczyny. 





Kierując się do salonu. Wpatruję się w tył doskonale znanej mi sylwetki Astrid. Zauważając gdzie nie gdzie drobne zmiany, jakie w niej zaszły w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Wąskie ramiona, z których sweter jaki dziewczyna miała na sobie, niemal nieustannie się zsuwał. Stały się jeszcze bardziej kościste niż zapamiętałem. Tak samo zresztą, jak reszta jej cała. Astrid była przeraźliwe chuda, wyglądała niczym anorektyczka. Dodając do tego jeszcze zszarzałą cerę i zniszczone włosy, które zostały znacznie skrócone od momentu, gdy widziałem ją po raz ostatni. Dziewczyna prezentowała się niemal fatalnie. Wszystko wskazywało na to, że przechodziła ona przez wyjątkowo trudny okres w swoim życiu. Nie potrafiłem jednak wykrzesać z siebie, choćby odrobiny współczucia dla sytuacji w jakiej się znalazła. Choć jeszcze kilka tygodni temu jej wizyta byłaby, niczym spełnienie moich największych marzeń. Od kiedy odeszła, niemal każdego dnia skrycie czekałem na jej powrót z prośbą o wybaczenie. Żyłem nadzieją, że być może ona jednak mnie kochała i cały nasz związek nie był tylko marnym przedstawieniem z jej strony.
Dopiero po nawiązaniu znajomości z Sophie wyzbyłem się wszelkich złudzeń. Dotarła do mnie w końcu świadomość, że muszę zamknąć za sobą tamten rozdział i ruszyć dalej. Nie niszcząc do reszty swojego życia w imię uczucia, które od samego początku nie miało racji bytu.





Astrid siada w swoim ulubionym fotelu z przeszłości, w którym niekiedy potrafiła przesiedzieć długie godziny, wpadając w swój nostalgiczny nastrój. Wpatrując się wtedy w ścianę i szukając natchnienia do namalowania kolejnego obrazu.
- Praktycznie nic się tutaj nie zmieniło. Jest niemal, jak dawniej. Może jedynie zacząłeś bardziej dbać o porządek - dziewczyna przerywa panującą między nami ciszę. Rozglądając się z ciekawością po wnętrzu.
- Przyszłaś tu, aby rozmawiać o wystroju mieszkania? Może darujmy sobie niepotrzebny wstęp i po prostu przejdź do rzeczy. Nie mam całego dnia na pogawędki z tobą - staję przy oknie, patrząc na nią z obojętnością, jaka kiedyś byłaby czymś nie do pomyślenia. 
- Halvor, wiem że masz pełne prawo być na mnie wściekły. Możesz mnie nawet nienawidzić. Okropnie cię w końcu potraktowałam. Z dnia na dzień odchodząc, niemal bez żadnych wyjaśnień. Za co chciałabym cię bardzo przeprosić i poprosić o wybaczenie. Nie zasłużyłeś sobie na coś takiego. Nie po tym, co dla mnie zrobiłeś. Niedawno zrozumiałam, że popełniłam ogrom błędów. Całe moje życie to jedna wielka porażka - uśmiecha się smutno, kręcąc bezsilnie głową. Zupełnie mnie zaskakując swoimi słowami. Przeprosiny nigdy nie leżały w naturze Astrid. Chyba po raz pierwszy w ciągu naszej wieloletniej znajomości, usłyszałem od niej to słowo. Szkoda tylko, że o wiele za późno. 
- Sama sobie na to zapracowałaś. Bawiąc się ludźmi, dla których byłaś naprawdę ważna. Myślałaś, że wszystko ci wolno i nikogo nie szanowałaś. Kłamałaś na każdym kroku i wykorzystywałaś z premedytacją, że byłem w tobie ślepo zakochany. Wiesz jak się poczułem, gdy dowiedziałem się o twoim romansie z tym pseudo artystą i informacją, że do niego odchodzisz? W sekundę zniszczyłaś niemal całe moje życie. Myślisz, że coś takiego można wybaczyć? - pytam z wyrzutem. A wszystkie wspomnienia z tamtego czasu, zaczynają do mnie wracać. Po raz kolejny wywołując falę negatywnych odczuć. 
- Zdaję sobie sprawę, że to będzie bardzo trudne, ale naprawdę chciałabym, abyś przynajmniej spróbował. Życie zaczyna mi powoli odpłacać wszelkie wyrządzone krzywdy. Mikkael to przeszłość. Rozstałam się z nim. Na dłuższą metę nie nadawaliśmy się do wspólnego życia. Obydwoje jesteśmy na to zbyt beztroscy. To się nie mogło po prostu udać. Kilka dni temu, wyjechał na dobre bez żadnego uprzedzenia. Zostałam bez pieniędzy i dachu nad głową, a rodzina nie chce mnie znać. Dobrze, że przynajmniej Lars się nade mną zlitował i pozwolił u siebie zamieszkać. W innym przypadku, nie miałabym się gdzie podziać. To od niego dowiedziałam się, że źle zniosłeś nasze rozstanie. Wpadając w wir imprez i przelotnych romansów. Naprawdę mi przykro, że przeze mnie miałeś tyle problemów. Podobno jednak, zaczynasz wychodzić na prostą, co niezwykle mnie cieszy. Nigdy nie chciałabym być przyczyną twojego upadku - nie chciało mi się wierzyć, że jej zamartwianie się o mnie było szczere. Zbyt dobrze znałem jej zagrywki na ponowne wkupienie się w łaski innych. Byłem pewien, że właśnie to próbowała zrobić. Po raz kolejny sprawić, abym był na każde jej skinienie i pomóc stanąć na nogi. Tylko do tego od zawsze byłem jej potrzebny. Sama mi to w końcu na odchodne wykrzyczała. 
- Wybacz, ale jakoś nie potrafię ci współczuć. Sama dokonałaś wyborów, które doprowadziły do tego, że masz teraz takie problemy. Czas w końcu dorosnąć, Astrid. Nie jesteś już dzieckiem. Nikt wiecznie nie będzie wyciągał cię z kłopotów, a już na pewno nie będę to ja. Nie jestem, aż tak głupi jak kiedyś - nie mogłem po raz kolejny pozwolić, aby zaczęła brać czynny udział w moim życiu. To nie skończyłoby się niczym dobrym. 
- Zmieniłeś się. Lars miał rację, że ta dziewczyna, której płacisz za bycie z tobą zupełnie cię omamiła. Kiedyś nie powiedziałbyś czegoś takiego - przeklinam w myślach Larsa i jego nieumiejętność trzymania języka za zębami. Rozpowiadał na prawo i lewo o zakończonym układzie z Sophie, co wywoływało u mnie okropną irytację. 
- Do twojej wiadomości to obydwoje macie nieaktualne informacje. Sophie to moja prawdziwa dziewczyna. Zresztą nie muszę się tobie z niczego tłumaczyć - nieoczekiwanie Astrid wstaje z zajmowanego przez siebie miejsca i podchodzi do mnie. Wypatrujemy się przez chwilę w siebie bez słowa. Przyglądam się jej chłodnym błękitnym oczom, kryjących w sobie od zawsze spore pokłady smutku. Nawet w momentach, gdy podobno czuła się szczęśliwa. Były one tak zupełnie różne od tych brązowych i pełnych ciepła Sophie. Które wprost błyszczały, gdy tylko miała powody do radości.
- Nie wierzę ci. Sam w końcu kiedyś powiedziałeś, że nie potrafiłbyś pokochać innej dziewczyny poza mną. To tylko rozpaczliwa próba zapomnienia o mnie. Która się nie uda. Halvor, doskonale wiesz, że to ja jestem twoją miłością życia. Ja też nareszcie zrozumiałam, że tylko z tobą chcę być. Z nikim innym nie czułam się tak dobrze, jak z tobą. Nikogo innego nie potrafiłam pokochać. Z każdym innym facetem jedyne co, to dobrze się bawiłam, ale to jedynie przy tobie bez żadnych przeszkód mogłam być sobą. Pozwolić sobie na chwilę słabości, czy smutku. Tylko ty potrafiłeś to zrozumieć i zaakceptować. Możesz mi nie wierzyć, ale naprawdę cię kocham i niczego bardziej nie żałuję jak tego, że cię zostawiłam. Błagam cię, dajmy sobie jeszcze jedną szansę. Przysięgam, że tym razem wszystko będzie inaczej. Będę cię wspierać, dbać o mieszkanie, zaakceptuję twoje częste wyjazdy, znajdę jakąś pracę, skończę z zabawą. Nauczę się nawet gotować i sprzątać. Zrobię wszystko, co zechcesz - prawdziwa desperacja przemawia przez Astrid. Wywołując w mojej głowie ogromny mętlik. Sam już nie wiedziałem, w co jej wierzyć, a w co nie. Może ona naprawdę się zmieniła i zrozumiała swoje błędy? Nigdy wcześniej nie była zdolna do takich deklaracji. Z drugiej strony była Sophie. Wystarczyło mi tylko jedno wspomnienie o niej, aby wiedzieć jaką decyzję powinienem podjąć i z kim tak naprawdę chcę być.





- Halvor, powiedz coś. Ja naprawdę za tobą bardzo tęsknię. Niczego bardziej nie pragnę niż tego, aby było jak dawniej – moje milczenie Astrid odczytuje jako wahanie. Bierze je za dobry znak i przybliża się do mnie, łącząc nasze usta w pocałunku. Jestem tym tak zaskoczony, że nie potrafię się nawet poruszyć. Czując jej miękkie wargi stykające się z moimi, pokusa odwzajemnienia tego czułego gestu z jej strony jest ogromna. Kiedyś w życiu bym się jej nie oparł. Teraz jednak coś mnie przed tym powstrzymuje, aby dać się porwać namiętności i zapomnieć o wszystkim. Mianowicie obietnica złożona Sophie, że będzie ze mną szczęśliwa i jej nie skrzywdzę. Nie chciałem być taki sam, jak ten idiota Niklas, który zdradzał ją na prawo i lewo.
- Dość tego, Astrid. Jest za późno na nasz powrót do siebie. Ja już cię nie kocham. Poza tym, zbyt dużo się między nami wydarzyło. Nie jestem w stanie zapomnieć ci tego, co zrobiłaś - odsuwam ją od siebie, ku jej ogromnemu rozczarowaniu.
- To wszystko przez tamtą dziewczynę, prawda? Gdyby nie ona jestem pewna, że dałbyś mi drugą szansę - zastanawiam się przez chwilę nad odpowiedzią. Dochodząc do wniosku, że miała niestety sporo racji.
- Faktycznie osoba Sophie ma na to duży wpływ, ale są też inne kwestie, jak choćby nasza przeszłość. To jednak nie ma już znaczenia. Kocham Sophie i to z nią chcę być. Musisz się z tym pogodzić - mówię stanowczo, wiedząc że podjąłem dobrą decyzję w zgodzie z własnym sercem i rozumem.
- Nie ma mowy. Nie poddam się bez walki. Nie oddam jej ciebie tak łatwo. Udowodnię ci jeszcze, że to ze mną powinieneś być, a twoje uczucie do niej to tylko przelotne zauroczenie. Kocham cię, Halvor i nie odpuszczę dopóki znowu nie będziemy razem. Pójdę już. Do zobaczenia niedługo - Astrid jest zupełnie głucha na moje słowa. Bez żadnego oporu całuje mnie w policzek na pożegnanie po czym wychodzi. Zostawiając po sobie jedynie zapach swoich mocnych perfum. Tych samych, które używała już w momencie naszego poznania. Był on jedynym dowodem, że naprawdę przed chwilą tu była i to wszystko nie było wyłącznie jakimś nierealnym snem.





Niespodziewana wizyta mojej byłej dziewczyny, zupełnie wyprowadziła mnie z równowagi. Przez resztę dnia nie mogłem znaleźć sobie miejsca, a już tym bardziej na niczym skupić. Raz po raz analizowałem jej słowa i odtwarzałem moment naszego spotkania.
Wyglądało na to, że Astrid była ogromnie zdeterminowana, aby do mnie wrócić. Dlatego obawiałem się tego do czego może się posunąć, aby spróbować osiągnąć założony sobie cel. Świetnie zdawałem sobie sprawę, że gdy na czymś jej zależy to będzie walczyć do upadłego. Często bawiąc się w bardzo nie czyste zagrania. Byłem pewien, że moja silna wola, jeszcze nie raz zostanie wystawiona na poważną próbę. Tym bardziej, że gdzieś w głębi siebie czułem, że Astrid nadal w jakiś niewytłumaczalny sposób na mnie oddziałuje. Mimo tego wszystkiego, co przez nią wycierpiałem. Świadczyła o tym, choćby moja reakcja na ten zainicjowany przez nią pocałunek. 





Mając dość zadręczenia się myśleniem o Astrid i próbą odgadnięcia, czy rzeczywiście była dziś ze mną naprawdę szczera. Czy to tylko kolejna gra z jej strony, co było dużo bardziej prawdopodobne.
Postanawiam wybrać się do Sophie, choć było na to zdecydowanie za wcześnie. Musiałem się jednak z nią zobaczyć, choćbym miał przesiedzieć kolejne prawie cztery godziny z nią w kuchni. Najważniejsze było dla mnie, że będzie gdzieś obok mnie. Ogromnie potrzebowałem jej obecności i bliskości. Mimo że nadal nie wiedziałem, czy o wszystkim jej powiedzieć, czy lepiej to przemilczeć i nie dodawać kolejnych niepotrzebnych zmartwień. Chciałem, aby przynajmniej przez kilka dni miała spokojną głowę. Należało się jej to po ostatnich wydarzeniach i nie najlepszych przeżyciach. Poza tym, bałem się jej reakcji na wieść o ponownym pojawieniu się Astrid w moim życiu. Nie chciałem, aby już na samym początku naszego związku powstały niepotrzebne sprzeczki, czy wątpliwości ze strony Sophie odnośnie moich uczuć. Które na pewno by się pojawiły, zważając zwłaszcza na jej niską samoocenę i często brak poczucia własnej wartości. 





Po drodze do restauracji, kupuję bukiet ulubionych czerwonych róż dla mojej dziewczyny. To wciąż wydawało mi się czymś nierealnym, że naprawdę mogę ją tak nazywać. Chcąc tym samym sprawić jej przyjemność tym drobnym upominkiem. Byłem w stanie zrobić wszystko, aby tylko wywołać uśmiech na jej twarzy. Chciałem, aby czuła się przy mnie wyjątkowo i naprawdę kochana. Aby w końcu bycie w związku, przestało się jej kojarzyć z czymś negatywnym i dostarczać wyłącznie powodów do smutku. 





Przekraczam próg lokalu należącego do Sophie, uśmiechając się radośnie, gdy dostrzegam salę zapełnioną niemal po brzegi. Marzenie Sophie o przywróceniu świetności temu miejscu, zaczynało się w końcu spełniać. Co niezmiernie mnie cieszyło. Wiedziałem w końcu, jak bardzo kochała to miejsce i z iloma przeciwnościami musiała sobie poradzić, aby uchronić je przed zamknięciem. Podziwiałem ją za tą determinację i ogromną siłę, jaką wykazywała się w najtrudniejszych momentach swojego życia. Uparcie dążąc do znalezienia rozwiązań problemów z jakimi nieustannie się borykała. 





- Halvor, tak? Mam nadzieję, że dobrze pamiętam. Pewnie przyszedłeś do Sophie. Będziesz chyba musiał jednak trochę poczekać. Jest okropnie zapracowana. Nie ma czasu, nawet na chwilę przerwy - spoglądam zszokowany na tego samego chłopaka, którego spotkałem już jakiś czas temu. Tego samego, który próbował zaprosić na kawę Sophie. Nie miałem pojęcia, skąd się tutaj wziął, ale ogromnie się mi to nie podobało. 
- Mogę wiedzieć, co ty tutaj robisz, Malcolm? - przypominam sobie jego imię. Siląc się na spokojny ton głosu. Co przychodziło mi z ogromnym trudem. 
- Dziwne, że Sophie nic ci nie mówiła? Myślałem, że w związku nie ma się przed sobą żadnych tajemnic. Pracuję tutaj, jestem dziś pierwszy dzień, ale bez wątpienia zostaję na dłużej, jeśli tylko dostanę etat i Sophie uzna, że się nadaję. Praca z takimi osobami to czysta przyjemność. Zwłaszcza z tak wspaniałą właścicielką, jak ona. Jesteś cholernym szczęściarzem, że udało ci się ją zdobyć. Czeka cię jednak spore wyzwanie, aby ją przy sobie zatrzymać. Na pewno wielu będzie próbowało swoich sił - posyła w moją stronę wyjątkowo udawany życzliwy uśmiech. Nie mogłem uwierzyć w to, co od niego usłyszałem. Nie miałem złudzeń, że sam nie jest jednym z tych, którzy spróbują mi ją odebrać. W dodatku w życiu bym nie podejrzewał, że Sophie zatrudni akurat jego. Zupełnie nie rozumiałem tej decyzji, ani tego że o niczym mi nie powiedziała. Sam już nie wiedziałem, czy bardziej jestem wściekły na niego, czy na nią. 
- Gdzie ona jest? - pytam ze złością. Mieliśmy sobie sporo do wyjaśnienia z dziewczyną.
- W kuchni, ale tam nie można wchodzić. Sophie nie znosi, gdy ktoś jej przeszkadza w gotowaniu - posyłam mu kpiące spojrzenie, byłem tam w końcu niezliczoną ilość razy. Następnie wymijam go podążając w tamtym kierunku. Ogarnięty nie dającą się niczym powstrzymać zazdrością. Która przysłoniła mi zupełnie zdrowy rozsądek. Doprowadzając do tego, że o mało co, a zniszczyłbym wszystko, co na dobrą sprawę się nawet nie zaczęło. 





💓💓💓💓💓💓💓💓






Uśmiecham się sama do siebie, przyrządzając kolejne zamówione przez gości dzisiejszego dnia potrawy. Dawno już nie wykonywałam swoich obowiązków z taką łatwością i radością. Wszystko to było spowodowane wczorajszymi wydarzeniami, które sprawiły, że niemal unosiłam się nad ziemią ze szczęścia. Moment, w którym Halvor wyznawał mi swoje uczucia, był jednym z najlepszych w moim życiu. Chociaż świadomość, że naprawdę jesteśmy ze sobą, bez żadnego udawania, czy układów. Wciąż do mnie do końca nie docierała.





- Ziemia do Sophie. Pytam już trzeci raz, czy mogę zabrać tą tacę - rozbawiony ton głosu Malcolma. Wyrywa mnie z błądzenia myślami daleko stąd.
- Tak, oczywiście że możesz - przywołuję się do porządku. Nie chcąc wyjść przed nim na roztrzepaną. Nieustannie zapominałam o obecności Malcolma w restauracji. Lata przyzwyczajenia, że pracuję tylko z Therese zrobiły swoje. Przez co, teraz w ogóle nie potrafiłam się odnaleźć w nowym układzie. Miałam tylko nadzieję, że za kilka dni to minie i zacznę czuć się przy chłopaku swobodnie. 
- Mogę wiedzieć, czy sobie radzę? Jak oceniasz moją dotychczasową pracę? Dostanę tę posadę? - pyta konspiracyjnym szeptem. Przez który wybucham głośnym śmiechem. 
- A jak myślisz? Jak na razie radzisz sobie bez zarzutów. Goście są sprawnie obsługiwani, a co najważniejsze zadowoleni. Nie mam więc żadnych przeciwwskazań, co do twojej dalszej pracy w tym miejscu - Malcolm naprawdę świetnie odnajdywał się w roli kelnera. Zapewne dzięki swojemu sporemu doświadczeniu na tym stanowisku. W dodatku współpraca z nim wydawała się być prosta i lekka, co nie z wszystkimi osobami tak wyglądało. Zwłaszcza na samym początku mojej współpracy z byłym już personelem tej restauracji. Którą musiała podjąć tuż po śmierci mamy. 
- Cieszę się, że to słyszę. W dodatku będziemy mogli spędzać ze sobą sporo czasu, co jest dodatkową zaletą tej pracy. Dzięki temu odnowimy swoje relacje bez żadnego większego wysiłku - nie komentuję jego ostatnich słów. Nie mając do końca pewności, co miał na myśli. Malcolm nie mógł jednak liczyć z mojej strony na nic innego niż zwykłe koleżeństwo. Wierzyłam, że prędzej czy później to zrozumie. 





- Jesteś pewna, że mogę już iść i poradzisz sobie sama z Malcolmem? Zawsze mogę spróbować przełożyć tę wizytę na inny termin - posyłam Therese pełne dezaprobaty spojrzenie.
- Nie ma nawet takiej mowy. Masz iść dziś do tego lekarza i to bez żadnej dyskusji. Zdrowie jest najważniejsze - upominam ją. Będąc na tym punkcie wyjątkowo przewrażliwiona. 
- Przecież nic mi nie jest. To tylko rutynowa wizyta. Czuję się świetnie. Niczym jakaś dwudziestolatka - upiera się.
- Lepiej dmuchać na zimne. Coś o tym wiem. Do zobaczenia jutro - odprowadzam ją do wyjścia. Machając na pożegnanie.





- Uważaj trochę, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę - w drodze powrotnej wpadam przypadkiem na Malcolma, który miałam wrażenie, że odrobinę za długo przytrzymał swoje ręce na mojej talii. Chroniąc tym samym przed upadkiem. Jak zwykle moja niezdarność musiała dać o sobie znać w najmniej spodziewanym i potrzebnym do tego momencie. Stawiając mnie w niezbyt komfortowej sytuacji. 
- Dziękuję za ratunek - uśmiecham się delikatnie w jego kierunku z wdzięcznością. Znikając następnie w pośpiechu w restauracyjnej kuchni. Gdzie czułam się najlepiej. 





Kilkanaście minut później, słyszę że ktoś ponownie staje w drzwiach kuchni.
- Nie musisz się bać, wchodź. Tym razem nie mam zamiaru się na ciebie rzucić - mówię ze śmiechem. Będąc przekona, że to Malcolm.
- Widzę, że świetnie się tutaj bawicie. Nic więc dziwnego, że zatrudniłaś właśnie jego. Codzienna porcja wyśmienitej rozrywki gwarantowana - ze strachem odwracam się za siebie. Natrafiając na wzburzonego Halvora, opierającego się o framugę drzwi. Po jego minie doskonale wiedziałam, że czekała mnie niezbyt miła rozmowa. Tego się właśnie obawiałam przed podjęciem decyzji o zatrudnieniu Malcolma. 
- Już jesteś? Myślałam, że wpadniesz trochę później. Mam tutaj, jeszcze trochę pracy - pochodzę do niego, chcąc jakoś załagodzić sytuację. Próbuję się przytulić, ale stanowczo mnie od siebie odsuwa, co naprawdę mnie zabolało. W gruncie rzeczy, przecież nie zrobiłam nic złego.
- Pracy? Czy może chodzi o to, że przerwałem ci spędzanie czasu z Malcolmem? Świetnie się przecież z nim dogadujesz, a on lata po tej sali kompletnie rozpromieniony. Kiedy w ogóle zamierzałaś mi powiedzieć o tym, że on tutaj pracuje? A może miałaś zamiar to przede mną ukrywać, co? - pyta, patrząc na mnie przenikliwie. Żądając wyjaśnień. 
- Oczywiście, że nie. Chciałam ci powiedzieć, ale nie było okazji. Inne sprawy były wczoraj ważniejsze. Halvor, proszę cię nie bądź na mnie zły. Malcolm szukał pracy, a nam był potrzebny pracownik na już. Dlatego zgodziłam się na pomysł Therese. Przecież wiesz, że nie masz powodów do żadnych obaw. Malcolm to tylko mój kolega. Nic mnie z nim nigdy nie łączyło - tłumaczę mu wszystko na spokojnie. Mając nadzieję, że się uspokoi. Za nic nie chciałam, abyśmy się pokłócili. 
- Ale nie zaprzeczyłaś, że teraz może was coś połączyć. On nie miałby nic przeciwko temu. Zapewne o tym marzy - łapie mnie bezsensownie za słówka.
- Nawet jeśli, to i tak nic z tego, bo ja nie jestem zainteresowana. Halvor, wiesz doskonale, że kocham ciebie i tylko ciebie. Możesz więc się uspokoić i przestać zachowywać, jak skończony zazdrośnik? - ta nie mająca większego sensu dyskusja, zaczynała mnie powoli męczyć.
- Sophie, a ty byłabyś spokojna na moim miejscu? Może ja też zacznę spędzać czas z jakąś koleżanką i będę próbował ci wmówić, że do niczego między nami nie dojdzie. Chcesz tego? Będziesz wtedy zadowolona? Przynajmniej będziemy kwita. Myślisz, że nie wiem, czym to się wszystko skończy? Malcolm zacznie cię adorować, uwodzić, prawić komplementy, mamić czułymi słówkami, aż w końcu wylądujecie w łóżku. Znam ten schemat na pamięć. Jakoś nie bawi mnie życie w czymś takim. Wybacz, ale ja nie jestem zainteresowany trójkątem - wprost nie mogłam uwierzyć, że odważył się wypowiedzieć w moim kierunku takie słowa. Tym razem zdecydowanie przesadził.
- Za kogo ty mnie masz, co? Za, aż tak łatwą, której wystarczy kilka czułych słówek, żeby mnie zdobyć? Miło wiedzieć, że masz o mnie takie zdanie. W dodatku mówi to ktoś, kto sam zachowywał się skandalicznie, a słowo moralność było mu obce. Tego już naprawdę za wiele - teraz i ja byłam na granicy wybuchu. Co mogło skończyć się wyłącznie awanturą.
- Więc, po co związałaś się z kimś takim, jak ja? Z takim dnem moralnym? Malcolm na pewno jest tysiąc razy lepszy. Na co czekasz, droga wolna. Leć do niego - Halvor posyła w moją stronę wyjątkowo ironiczny uśmiech. Wskazując na wyjście. Do reszty wyprowadzając mnie tym gestem z równowagi.
- Jesteś skończonym idiotą z rozumem na poziomie przedszkolaka. Czasami mam cię po prostu dosyć. Tej cholernej wredności i braku jakichkolwiek zahamowań. Myślę, że powinieneś sobie iść. Nasza dalsza rozmowa nie ma żadnego sensu, bo do ciebie i tak nic nie dociera. Wróć, jak zmądrzejesz i nabierzesz na to ochoty. Albo, wiesz co? Idź i daj upust swoim frustracją na jakiejś imprezie. Jesteś w końcu w tym mistrzem - posyłam mu lodowate spojrzenie. Będąc dogłębnie rozczarowana jego zachowaniem. Halvor zachował się dziś, jak za swoich najgorszych czasów. Jakby cały trud, który włożył w swoją zmianę poszedł na darmo.





Patrząc, jak bez słowa opuszcza pomieszczenie. Czuję kilka łez spływających mi po twarzy. Przekształcających się w niedługim czasie w głośny płacz pełen bezradności. Nie tak wyobrażałam sobie początek naszego związku. Właściwie po tym, co się przed chwilą stało. Nawet nie wiedziałam, czy on w ogóle jeszcze istniał.
Ocierając załzawione oczy. Ze wszystkich sił staram się uspokoić, wiedząc że nie mogę sobie teraz pozwolić na rozpacz. Nie kiedy byłam w pracy i nikt inny nie mógł mnie zastąpić. Na nic się to jednak nie zdawało. Smutek i rozczarowanie były silniejsze od rozsądku.





- Przepraszam, Sophie. Naprawdę jestem idiotą. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie miałem prawa mówić czegoś takiego. W dodatku, jeszcze przeze mnie teraz płaczesz. Wybacz mi, proszę - patrzę na skruszonego Halvora. Zdziwiona, że jednak postanowił zostać. Nie miałam jednak zamiaru, tym razem mu tak łatwo odpuścić.
- Raptownie przestałeś uważać, że ulegnę Malcolmowi? A może postanowiłeś jednak spróbować życia w trójkącie, co? - ironizuję. Patrząc na niego gniewnie.
- Wiesz, że wcale tak o tobie nie myślę. Po prostu cholernie się boję, że cię stracę. W dodatku jestem o ciebie chorobliwie zazdrosny. Gdy zobaczyłem tu Malcolma, aż się we mnie zagotowało. Przez to wszystko sam nie wiedziałem, co plotę za głupoty. Sophie, obiecuję że to się nigdy więcej nie powtórzy. Postaram się nauczyć nad sobą panować i powstrzymywać od niepotrzebnych scen zazdrości. Spróbuję też zaakceptować obecność Malcolma w restauracji. Tylko mi wybacz. Błagam cię - podchodzi do mnie. Czekając ze strachem na moją odpowiedź.
- Po prostu mnie przytul, głupku - mimo swoich założeń. Nie potrafiłam się dłużej na niego gniewać. Halvor bez słowa spełnia moją prośbę. Zamykając w uścisku swoich ramion - więcej się tak nie zachowuj. Zrozum nareszcie, że Malcolm nie jest dla ciebie żadnym zagrożeniem. Wybrałam ciebie i nikogo więcej nie chcę - szepczę cicho. Mocniej się w niego wtulając.
- Kocham cię, Sophie i jeszcze raz przepraszam - ociera mi resztki łez z twarzy, a następnie łączy nasze usta w długim pocałunku, który przerywa dopiero pojawienie się Malcolma.




- O, przepraszam. Nie chciałem przeszkadzać. Po prostu mam nowe zamówienia - odsuwam się od Halvora zawstydzona, że zastano nas w takiej sytuacji. Co, ani trochę nie było profesjonalne z mojej strony. Przyjmując od Malcolma zapisane kartki.
- Już biorę się do pracy. Za kilka minut powinny być gotowe - mój nowy współpracownik ma zamiar wrócić na salę, gdy nieoczekiwanie Halvor go zatrzymuje.
- Malcolm, chciałem cię przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie. Nie byłem wobec ciebie, zbyt miły. Trochę przesadziłem, wybacz - uśmiecham się ledwie zauważalnie. Będąc dumna z mojego chłopaka.
- Nie ma sprawy. Nic się wielkiego w końcu nie stało - zostawia nas po chwili samych.





- Jestem pod wrażeniem. Czyli to koniec wojny z Malcolmem? - pytam z ciekawością.
- Chyba żartujesz – obrusza się. 
- Ale przecież go przeprosiłeś - nic z tego nie rozumiałam.
- Przeprosiłem, bo tak wypadało. Nadal go jednak nie lubię i kompletnie nie ufam. Będę miał go cały czas na oku - kręcę z niedowierzaniem głową.
- Ale mi ufasz? - staram się upewnić.
- Czasami nawet bardziej niż sobie - przez jego twarz przebiega cień niewytłumaczalnego dla mnie zmartwienia. Nie miałam jednak czasu, aby to roztrząsać. 





Późnym wieczorem, gdy nareszcie restauracja zostaje zamknięta i przygotowana do jutrzejszej działalności. Kładę się obok Halvora na łóżku, przytulając mocno do niego. Ciesząc, że w końcu mamy trochę czasu tylko dla siebie i nic, ani nikt nie będzie nam przeszkadzał.
- Coś się stało? Jesteś dziś jakiś dziwnie milczący. Jakbyś się czymś martwił - spoglądam na niego. Próbując się dowiedzieć, co odpowiada za jego niecodzienne zachowanie. W końcu zawsze usta się mu nie zamykały i mógł godzinami zasypywać mnie swoimi opowieściami, którym przysłuchiwałam się z ciekawością.
- Wszystko jest w porządku, naprawdę. Nie zamartwiaj się - uspokaja mnie, całując czule w czoło. Wcale mnie nie przekonując. 
- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Zawsze będę ci się starała pomóc. Nie ważne w jakiej kwestii. Od tego w końcu mnie masz - zapewniam go. Mając wrażenie, że jednak coś przede mną ukrywa.
- Wiem o tym, ale nic się nie dzieje. Wszystko jest dobrze - po jego kolejnych zapewnieniach, postanawiam odpuścić. Może rzeczywiście tylko coś mi się wydawało?




- Obejrzymy jakiś film? - proponuję, przerywając panujące od kilku minut między nami milczenie.
- Jasne, wezmę tylko szybki prysznic. Wybierz coś przez ten czas - całuje mnie przelotnie. Kilka sekundy później, znikając za drzwiami łazienki.
Zabieram się za poszukiwania czegoś interesującego do obejrzenia, gdy słyszę że telefon chłopaka rozbrzmiewa w doskonale znanej mi melodii. Informującej o przyjściu wiadomości.
- Halvor, ktoś do ciebie napisał, może to ważne. Przeczytać ci? - pytam głośno, aby usłyszał. Gdyż już nie raz mnie o to prosił. Nie odczuwając potrzeby, aby coś przede mną ukrywać. Biorę telefon do ręki w tym samym momencie, gdy drzwi od łazienki się otwierają i wypada z nich niczym poparzony. Oddaję mu bez słowa trzymane urządzenie, zupełnie zdezorientowana jego dziwnie nerwowym zachowaniem.
- To tylko Carl. Jak zwykle się mu nudzi, gdy Ingrid nie ma - przypominam sobie, że faktycznie dziewczyna wyjechała na kilka dni do rodziny. Mam jednak nieodparte wrażenie, że to nie jej narzeczony był nadawcą tej wiadomości. Znałam już na tyle dobrze Halvora, że doskonale wiedziałam kiedy kłamał. Nie rozumiałam tylko, jakie ma ku temu powody. To wszystko zaczynało mi się, coraz mniej podobać. Zwłaszcza, że chłopak doskonale wiedział, że szczerość to dla mnie podstawa w związku. Po doświadczeniach z Niklasem, drugi raz nie pozwolę sobie na bycie okłamywaną. Nie ważne, czy to w kwestii błahostek, czy poważnych spraw. Tysiąc razy bardziej wolałam najgorszą prawdę od nawet najpiękniejszego kłamstwa. Z czego powinien zdawać sobie świetnie sprawę.


9 komentarzy:

  1. Dobrze przeczuwałam, że pojawienie się Astrid nie wniesie ze sobą nic dobrego. Jest strasznie irytująca i zbyt pewna siebie. Wraca sobie, jak gdyby nigdy nic, wyjawia Halvorowi, jak potoczyło się jej życie i wyznaje mu miłość. No naprawdę?? Serio, ma tupet! I jeszcze bezczelnie oznajmia mu, że będzie o niego walczyć i że Sophie nie stanowi dla niej żadnej przeszkody. Och, żeby się nie zdziwiła! Jednak boję się, że może bardzo namieszać szkodząc świeżo upieczonej parze... Mam głęboką nadzieję, że Halvor nie ulegnie pokusie i po raz kolejny nie da się nabrać... Ja osobiście jej nie wierzę, bo za bardzo zraniła skoczka w przeszłości, aby zmienić się ot tak i mówić mu takie rzeczy. Dobrze, że podczas jej pobytu w mieszkaniu Halvor odepchnął ją od siebie nie dopuszczając do tego pocałunku. Jednak uczucie niepokoju mnie nie opuszcza... Astrid nie ma prawa mówić takich rzeczy o Sophie, a Halvor w ogóle nie powinien wspominać Larsowi o swoim planie. Przeczuwam kłopoty, niestety :(
    Malcom również zirytował mnie swoją gadką, którą przedstawił Halvorowi. Kurczę, mam nadzieję, że on nie namiesza w ich związku, choć już było do tego bardzo blisko. Halvor się wściekł, że Sophie nie powiedziała mu o jego zatrudnieniu i zupełnie niepotrzebnie wyładował na niej swoją złość. Nie miał prawa mówić jej takich rzeczy i dobrze, że w porę się opamiętał i przeprosił! A Sophie długo nie potrafi się na niego gniewać i przyjęła jego przeprosiny :) Jednak nie jest głupia i naiwna i wyczuwa, że skoczek coś przed nią ukrywa. Ta sytuacja z telefonem była jednoznaczna... Uważam, że Halvor powinien wyznać jej prawdę o pojawieniu się Astrid. W końcu sam zrobił Sophie awanturę, aby chwilę później ukryć przed nią gorszą prawdę. Mam nadzieję, że zdecyduje się na szczerość i powie jej o wszystkim :) W końcu w związku nie powinno być żadnych tajemnic i sekretów.
    Nie mogę się już doczekać nowości i emocji, które będą mi towarzyszyć przy czytaniu :)
    Pozdrawiam ;*
    I przy okazji zapraszam na https://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ na osiemnasty rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Astrid. Po jaką cholerę ona się tutaj pojawiła? Wiem, wiem bez niej byłoby za spokojnie 😉
    Nie wierzę w ani jedno jej słowo. Dziewczyna wydaje mi sie bezczelna i zbyt pewna siebie. Cieszę się że Halvor w porę się pamiętał gdy to pocalowała. Choć niestety w jego głowie pojawił się dziwny niepokój.
    I sytuacja na końcu rozdziału z telefonem. No nie podoba mi się to. Przecież on szedł do Sophie powiedzieć jej prawdę . Dlaczego tego nie zrobił? Dlaczego ukrył fakt że Astrid wróciła?
    Oj Halvor. Błagam nie zawiedż mnie.
    Malcolm mi sie nie podoba. I tak jak myślałam zaczyna nam tutaj mieszać .
    Nie dziwię się że Halvor był zazdrosny.
    Ale nie miał te z prawa odezwać się w ten sposób do Sophie. Dobrze że w porę się ogarnął i ją przeprosił. Bo powiem ci szczerze że mialam już w głowie scenariusz jak wychodzi wściekły i spotyka na swojej drodze Astrid.
    A właśnie wrócę jeszcze do niej. A właściwie do Larsa . Jezu jak on mnie wkurza. Po jaką cholerę wygadal jej że Halvor płaci Sophie za bycie jego dziewczyna. Mam wrazenke ze z tego będą kłopoty. Że Astrid to w jakiś sposób wykorzysta.
    Czekam na kolejny rozdział. Z wielką niecierpliwością. Pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś tak czułam, że pojawienie się Astrid nie skończy się dobrze. Niektórzy ludzie potrafią się zmienić, dostrzec własne błędy, ale ona do nich nie należy. Niby mówi, że zrozumiała, co zrobiła źle, że jej zachowanie krzywdziło Halvora. Ale mam wrażenie, że to nie było szczere. Ba, wręcz przeciwnie, znając przeszłość Astrid można dojść do wniosku, że znów będzie chciała wykorzystać skoczka.
    Dobrze, że Halvor sceptycznie podchodzi do byłej dziewczyny. Bo najgorsze co może zrobić, to zaoferować Astrid pomoc i okazać w jej jakieś cieplejsze uczucia. Jej nie można ufać i tyle.
    Nie dziwię się specjalnie, że Halvor był zazdrosny o Malcolma. W końcu chodzi o chłopaka, który wzdycha do Sophie. Czyli stanowi potencjalną konkurencje. Dlatego też nie dziwi mnie jego wybuch. Szczególnie, że Malcolm to idiota i oczywiście nie mógł trzymać języka za zębami.
    Na szczęście Halvor szybko poszedł po rozum do głowy i przeprosił Sophie za swój wybuch emocji. Trochę się bałam, że tego nie zrobi, a potem dziewczyna dowie się o Astrid i wszystko znów na maksa się skomplikuje.
    Ja też mam focha na Larsa. Z niego jest chyba największy głupek. Serio musiał mówić Astrid o Sophie? Na co mu to? Zamirza kompletnie zrujnować Halvorowi życie? Czy po prostu brakuje mu kumpla do imprez?
    Ale ogólnie to uważam, że Halvor powinien powiedzieć Sophie o Astrid. I to jak najszybciej, za nim ta druga zdąży odwalić coś głupiego.
    Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział przeczytałam już w niedzielę, a właściwie go połknęłam! Ale nie miałam możliwości napisania komentarza, w końcu ja jak zawsze muszę wypisać wszystkie moje odczucia, a nie tak na odwal się ^^
    Nie sądziłam że to możliwe, ale Astrid irytuje mnie jeszcze bardziej niż Melanie! Czułam, że zrobi nie małe zamieszanie, jednak czytając początek jej rozmowy z Halvorem, miałam maleńką nadzieję na to, że dziewczyna serio się zmieniła i chce naprawić wyrządzone przez siebie krzywdy. A okazało się, że jest bardziej perfidna niż sądziłam! Zakończył się jej romans/związek, więc wróciła do Halvora z podkulonym ogonem, wmawiając mu swoje uczucia. Znowu! Ta dziewczyna to ma dopiero tupet! Gdyby go na prawdę kochała, to w ogóle nie wdawałaby się w żadne romanse. Mam nadzieję, że Halvor o tym doskonale wie. Oczywiście chłopak stara się jak może, aby oprzeć się urokom dziewczyny, ale trudno być obojętnym wobec swojej pierwszej miłości, która wywróciła jego życie do góry nogami. Jakąś słabość wobec niej zawsze będzie miał, ale mimo to, poradził sobie doskonale. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że Astrid wie o układzie pomiędzy Halvorem i Sophie, i jestem wręcz przekonana, że to w jakiś sposób wykorzysta. W końcu sama powiedziała, że nie podda się bez walki dopóki go nie odzyska. Pff! Jakby był dla niej jakąś rzeczą!
    Nie podoba mi się Malcolm. Ok, niby jest sympatyczny i w ogóle pokazuje twarz miłego chłopca, ale jego zachowanie wobec Halvora było dziecinne i żałosne. Te insynuacje! Perfidnie chciał wzbudzić w chłopaku zazdrość, jakby to miało w jakiś sposób pomóc w "zdobyciu" Sophie. I niestety ale ta sztuka mu się udała, bo Halvor szalał z zazdrości, a na dodatek miał za złe dziewczynie, że nie poinformowała go o tożsamości nowego pracownika. Wszystko się skumulowało i mieliśmy pierwszą kłótnię naszej pary. Na całe jednak szczęście, choć było niebezpiecznie, Halvor się opamiętał i przeprosił Sophie. To było urocze :) A ona, cóż. Kocha go ze wszystkimi wadami i doskonale wie, że wcale nie chciał źle. Jednak to co mnie najbardziej zaskoczyło to Halvor przepraszający Malcolma! Zonk! I pomimo tego, że to przeprosiny z przymusu, pokazał Malcolmowi jak zachowuje się dojrzały facet. Brawo Halvor :)
    No ale tak ... ma pretensje do Sophie o zatajenie informacji o Malcolmie, a sam zaczyna mieć przed nią tajemnicę. Z jednej strony go rozumiem, na pewno nie chce aby Sophie niepotrzebnie się martwiła bądź odczuwała zazdrość. Ale takim zachowaniem jeszcze bardziej ją denerwuje.
    Ugh, i po takiej solidnej dawce emocji muszę czekać (nie) cierpliwie na nowość ... pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam wczoraj, komentuje dopiero dzisiaj, masakra 😖 takie opóźnienia mam, że szok
    Powiem tak...Astrid jest niebezpieczna, ponieważ ona jeszcze nie do końca jest przeszłością Halvora. Niby ma Sophie, którą kocha całym sercem, ale słysząc bajki, ktore opowiadała jego była miał wątpliwości. I to jest najgorsze! Ja w 100% nie wierzę w jej słowa, na pewno nie jest z nim szczera tylko po prostu czegoś jej potrzeba, a jak trwoga to wraca z podkulonym ogonem do Halvora 😐
    Niech on lepiej na nią uważa, bo naprawdę wiele do stracenia. Szczególnie, ze dopiero zaczął nowy rozdział. Nawet się zmienił, a właśnie co do tej zmiany, to niezły cyrk odstawil z tym Malcolmem. Ja to sobie tłumaczę tak, że to wszystko tak wyszło, bo to było zaraz po rozmowie z Astrid 🤔 ale czy ja wiem, czy serio tak było...moze on po prostu jest takim zazdrośnikiem, ale musi się ogarnac, bo jego słowa zraniły Sophie. (co nie oznacza, ze tekst o trójkącie rozbawił mnie do łez 😆) ale! Ale tak nie powinno być, wszystko da się rozwiązać spokojną rozmową, serio, bez tego ani rusz
    Na szczęście Sophie dostała przeprosiny, chociaz parę łez musiala uronic. Podczas tej sprzeczki było mi jej strasznie szkoda 😖 to nie jej wina, ze Malcolm postanowił do niej podbijać, jest w końcu atrakcyjną i bardzo sympatyczną dziewczyną. Ważne tylko, zeby ten flirt był jednostronny.
    To był jeden z tych emocjonyjących rozdziałów, ale z dobrym zakończeniem 😊 miło było go przeczytać,
    N

    OdpowiedzUsuń
  6. http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ zapraszam na dziewiętnasty rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po dość długiej przerwie zapraszam na szósty rozdział - https://niewlasciwy-wybor.blogspot.com/ ;*

      Usuń
    2. https://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ zapraszam na dwudziesty rozdział ;*

      Usuń
  7. Ojej, nie wierzę, że Astrid się zjawiła. Po jaką cholerę, tego nie wiem. Tylko niepotrzebnie namiesza, bezczelna. Najbardziej boję się, że przez jej gadanie, Halvor odniesie wrażenie, że ona wcale nie jest jego przeszłością i nadal jej potrzebuje.
    Mega wytrącia mnie tym z równowagi. Swoją drogą, świetny rozdział kochana!

    OdpowiedzUsuń