wtorek, 9 października 2018

Rozdział 17






Głośny alarm budzika, rozbrzmiewający w niemal całym moim mieszkaniu na długo przed nadejściem świtu. Wyrywa mnie z krótkiego i płytkiego snu. Na niedobór którego, zdecydowanie ostatnio cierpiałam. Zmuszając mnie tym samym do wstania i rozpoczęcia kolejnego dnia pełnego pracy, której od czasu ponownego otworzenia restauracji miałam, aż zanadto.
Przekręcam się na bok, przyglądając z narastającą, coraz mocniej tęsknotą na pustą w ostatnich dniach lewą stronę łóżka. Żałując, że nie zajmuje jej ktoś, kto w bardzo krótkim czasie, skradł bez reszty moje serce. 
Brakowało mi jego obecności. Zapachu perfum, wnikających w pościel, dotyku jego dłoni na mojej skórze, czy słodkich pocałunków na dobranoc. Nawet tej niezwykle irytującej walki o większą część kołdry mi brakowało.
Byłam beznadziejnie zakochana, a rosnące w zastraszającym tempie uczucie, zaczynało uniemożliwiać mi normalne funkcjonowanie bez codziennego widoku osoby, którą nim go obdarzyłam.
To w głównej mierze właśnie dlatego, nie lubiłam tej znacznie dłuższej drugiej części tygodnia, gdy Halvor znajdował się czasami nawet setki kilometrów ode mnie. Kiedy nie mogłam zasypiać i budzić się w jego objęciach, przyglądając jak spokojnie i słodko śpi. Starając równocześnie wyswobodzić się z jego mocnego uścisku tak, aby go nie obudzić, co z każdym następnym razem, coraz lepiej mi wychodziło.
Jedyną pocieszającą myślą było, że czas naszej kolejnej rozłąki dobiega powoli końca i Halvor wracał dziś do Norwegii. Dzięki czemu, znów będę mogła go zobaczyć i cieszyć jego obecnością. Przez następne parę dni.
Niemal garściami czerpałam z naszych wspólnych chwil, chcąc je jak najlepiej wykorzystywać i nie zmarnować żadnej z nich. Zwłaszcza ze względu na to, że wciąż nie wiedziałam na czym tak naprawdę stoję i  czy za moment nie zostanę boleśnie sprowadzona do rzeczywistości.
Najpierw Halvor niemal na wszystkie sposoby odciągał tę rozmowę, ku mojemu ogromnego rozczarowaniu, a potem spadło mi na głowę tyle obowiązków, że wyjaśnienie kwestii naszej relacji zeszło na boczne tory. Zasypane stosem innych priorytetów.
Cieszyłam się więc pozornym szczęściem, żyjąc wyłącznie teraźniejszością. Nie snując żadnych planów, choćby na najbliższą przyszłość. 





Ledwie przytomna zwlekam się z łóżka. Z niechęcią i złością na samą siebie, przyglądając się rozsypanym po podłodze dokumentom i wciąż niezłożonym zamówieniom na potrzebne produkty do restauracji, nad którymi kilka godzin temu nieświadomie zasnęłam. Pokonana przez zmęczenie i pokusę zrobienia sobie chwili przerwy.





Dzięki wdrożeniu w życie, kilku pomysłów córki Therese, które okazały się w tym wypadu strzałem w dziesiątkę. Przeżywałyśmy dość zaskakujący wzrost liczby gości odwiedzających codziennie restaurację. W porównaniu z tym, co było w ostaniach miesiącach. Teraz można było mówić o prawdziwych tłumach, przewijających się codziennie przez moje ukochane miejsce, o które musiałam toczyć nieustanną walkę.
W dodatku w najbliższej przyszłości miałyśmy do zorganizowania kilka przyjęć z okazji różnych okoliczności. Które stanowiły wcale nie mniejsze wyzwanie.
Przez to wszystko, powoli zaczynało brakować nam rąk do pracy. Nawał nowych obowiązków stawał się przytłaczający i męczący dla dwóch par rąk. Zajmujących się dotychczas dosłownie wszystkim. Dlatego też, coraz częściej rozważałam pomysł zatrudnienia, jeszcze jednej osoby, która przejęłaby odpowiedzialność za salę restauracyjną i obsługiwałaby gości. Pozwalając Therese i mnie zająć się wyłącznie pracą w kuchni.
Wciąż jednak bałam się, że mogę nie podołać finansowo takiemu wyzwaniu. Dodając sobie kolejne miesięczne, dość pokaźne zobowiązanie, tym razem w postaci dodatkowej pensji.
Choć mój budżet, zaczął powoli i systematycznie wzrastać, nadal nie mogłam mówić o stabilnej sytuacji finansowej. Mimo że najgorszy kryzys był już za mną. Miałam pełną świadomość, że czeka mnie daleka droga do uzyskania pełnej płynności finansowej.
Z tego też powodu, obawiałam się zatrudnienia dodatkowego personelu. Nie chciałam wyjść na nieuczciwą osobę, która będzie zalegać po kilka miesięcy z wypłatą należnej sumy za wykonaną pracę. 






Pijąc świeżo zaparzoną kawę ze swojego ulubionego kubka. Z szerokim uśmiechem na ustach, czytam wiadomość otrzymaną wczorajszym późnym wieczorem od Halvora. Którą w natłoku pracy po prostu przeoczyłam. Życzył mi w niej dobrej nocy i jeszcze lepszego dnia.
Odpisuję mu na nią szybko w podobnym tonie. Mimo świadomości, że odczyta ją dopiero za kilka godzin, gdy się obudzi.
Ostatnio ogromnie trudno było nam się zgrać w czasie i znaleźć dłuższą chwilę na rozmowę. Funkcjonowaliśmy na zupełnie różnym rozkładzie dnia, co uniemożliwiało nam spędzania ze sobą tyle czasu, ile byśmy chcieli. 
Nawet wieczorami, gdy Halvor zostawał u mnie na noc, abyśmy mieli możliwość spędzić ze sobą parę chwil. Najczęściej mimowolnie zasypiałam z powodu dużego zmęczenia po wymieniu między nami kilku uwag. Wsłuchując się w jego kojący dla mnie ton głosu i wtulając mocno w jego ramiona, które były dla mnie najbezpieczniejszym miejscem na świecie.
Mimo sporych przeszkód. Staraliśmy się najlepiej jak tylko umieliśmy, dopasować do siebie nasze plany dnia, co wcale nie było najłatwiejszym zadaniem.
My się jednak nie podawaliśmy i byliśmy w stanie sporo poświęcić dla, choćby kilku minut wzajemnego towarzystwa.
Obawiałam się tylko, że na dłuższą metę coś takiego może zwyczajnie nie zdać rezultatu i może nas ogromnie podzielić. Niwecząc dotychczasowy trud włożony w utrzymanie naszej relacji. 








Wczesnym przedpołudniem podając zamówione jedzenie do stolika, położonego w dalszej części sali. Mimowolnie spoglądam na wejście do restauracji, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
Praktycznie zamieram z niedowierzaniem w jednym miejscu, widząc dwójkę dobrze znajomych mi osób, z którymi nie miałam najmniejszej ochoty się spotkać. Zwłaszcza nie teraz, gdy echa minionego koszmaru w roli głównej z Niklasem, jeszcze nie minęły. Nie kiedy od czasu do czasu, wszystko do mnie wracało. Dręcząc pod postacią złych snów lub irracjonalnego strachu, że to jeszcze nie koniec i prędzej, czy później wybuchnie jakaś afera. Burząc na nowo mozolnie odbudowywany przeze mnie spokój i poczucie bezpieczeństwa. 





Małżeństwo w średnim wieku, jak zawsze gustownie i drogo ubrane. Chcące tym samym podkreślić, że należą do w ich mniemaniu uprzywilejowanej grupy ludzi, którzy byli ponad zwykłymi i przeciętnymi osobami. Rozgląda się z ciekawością po wnętrzu, zapewne w poszukiwaniu mojej osoby. Nic innego zwyczajnie nie wchodziło w grę. Na pewno nie przyszli tu, aby zjeść obiad. Takie osoby, jak one gustowały w dużo ekskluzywniejszych miejscach. 
Biorę głęboki wdech, gdy nasze spojrzenia się w końcu spotykają. Wiedząc, że nie mam już wyjścia i nie uniknę rozmowy z nimi. Udając, że mnie nie ma.
Podążam w ich kierunku, chcąc mieć to spotkanie po prostu za sobą.





- Witaj, Sophie - pełna elegancji i gracji kobieta, posyła w moją stronę wymuszony uśmiech. Doskonale wiedziałam, że wcale nie jest zachwycona wizytą tutaj. Przez lata zdążyłam dokładnie poznać jej mimikę twarzy. 
- Dzień dobry. Co takiego państwa do mnie sprowadza? - od razu przechodzę do rzeczy, nie siląc się na większe uprzejmości. Dawno już minęły czasy, gdy chciałam mieć z tymi osobami dobre relacje. Teraz mi na tym w ogóle nie zależało.
- Chcielibyśmy z tobą porozmawiać. Mogłabyś nam poświęcić kilka minut? To naprawdę ważna sprawa - tym razem odzywa się mężczyzna, po którym Niklas odziedziczył swoje ostre rysy twarzy. Obydwaj robili także tę samą, doskonałe znaną mi poważną minę, gdy coś szło nie po ich myśli. Byli do siebie pod wieloma względami bardzo podobni, co nieoczekiwanie zaczynało mnie przerażać. 
- Przepraszam, ale nie bardzo mam teraz czas. Sami państwo widzicie - wskazuję na zapełnione stoliki za mną. Mając nadzieję, że sobie pójdą i uniknę tej konfrontacji. 
- Proszę cię. To nie zajmie dużo czasu, a dla nas ma to ogromne znaczenie - błagalny wzrok mamy Niklasa, sprawia że postanawiam im w końcu ustąpić. Choć przeczuwałam, że ta rozmowa między nami, nie przyniesie niczego dobrego. Oni wyraźnie mieli jakiś interes w tych niezapowiedzianych odwiedzinach. 
- Dobrze. W takim razie zapraszam na górę. Nie będziemy rozmawiali tutaj - prowadzę ich za sobą w stronę schodów, a następnie do zajmowanego przeze mnie mieszkania. Nie chcąc, aby ktokolwiek usłyszał przebieg naszej rozmowy. Potencjalne tematy, które mogą zostać poruszone były na to, zbyt drażliwe. 





- Słucham. W czym mogę pomóc? - zwracam się do osób, które kiedyś uważałam niemal za swoją rodzinę. Będąc kompletnie zapatrzona w ich syna.
- Sophie, wiemy że ostatnio wiele przeszłaś. Za co chcieliśmy cię bardzo przeprosić. Niklas nie powinien się tak zachować w stosunku do ciebie. Zdecydowanie przesadził. Jednak teraz przeżywa w areszcie prawdziwe piekło. Zupełnie nie potrafi się tam odnaleźć, kompletnie się załamał. To naprawdę nie jest odpowiednie miejsce dla niego - słucham kompletnie niewzruszona tej relacji. Ani trochę nie było mi żal Niklasa. Nie po tym, co przez niego przeszłam. Po ostatnich wydarzeniach, wręcz go nienawidziłam. Nie chcąc nigdy więcej oglądać. 
- Nie rozumiem, co ja mam niby do tego? Przecież to nie moja osoba ustala warunki jego pobytu w tamtym miejscu - patrzę na panią Tiril i pana Edgara zupełnie zdezorientowana. 
- Ale tylko ty mogłabyś mu pomóc. Gdybyś wycofała swoje zeznania. Prawdopodobnie sąd potraktowałby go łagodniej i nie trafiłby do więzienia. W tej sprawie odpowiadałby jedynie za zniszczenie mienia. Prace społeczne, albo wyrok w zawieszeniu to i tak byłaby spora nauczka dla Niklasa. Błagam cię, zrób to dla nas. Ze względu choćby na naszą wspólną przeszłość. Byłaś z nim przecież kiedyś szczęśliwa, prawda? Kochaliście się, wiązaliście ze sobą przyszłość. Przysięgam ci, że nigdy więcej nie zobaczysz go już na oczy. Niklas wyjedzie za granicę i rozpocznie nowe życie. Ja po prostu nie mogę stracić swojego jedynego dziecka. Sophie, zrozum nas - płaczliwy ton głosu pani Tiril był autentyczny i wcale nie wyreżyserowany. Ona naprawdę głęboko przeżywała sytuację Niklasa, co byłam w stanie jeszcze zrozumieć. Nie miała jednak najmniejszego prawa, prosić mnie o pomoc w uniknięciu przez niego kary. Doskonale wiedząc, że z premedytacją próbował zniszczyć mi życie, aby odzyskać ich względy i pieniądze.





- Co takiego? Jak państwo w ogóle możecie mnie o coś takiego prosić. To się wprost nie mieści w głowie. Pani chyba nie zdaje sobie sprawy, jaki koszmar zafundował mi Niklas. Doprowadził mnie niemal na sam skraj załamania i teraz mam przepuścić mu to płazem? Te pełne strachu i upokorzenia dni, kiedy bałam się wychodzić na ulicę? Obawę przed przyszłością i oceną innych ludzi. Czy choć przez chwilę postawiliście się na moim miejscu? - pytam oburzona. Wstając nerwowo z zajmowanego fotela. Posyłając kobiecie pełne rozczarowania spojrzenie. Do tej pory łudziłam się, że przynajmniej ona jest inna.  
- Przypominam ci dziewczyno, że zgodziłaś się na te zdjęcia. One powstały za twoją jasną i wyraźną zgodą, a teraz robisz z sobie ofiarę. Jakby Niklas, co najmniej próbował cię zabić. Ile za to chcesz, bo to na pewno o to chodzi? Przecież każdy doskonale wie, że potrzebujesz pieniędzy. Podaj tylko sumę, a od ręki ją dostaniesz - słysząc słowa wypowiedziane przez pana Edgara, ogarnia mnie prawdziwa wściekłość. Nie mogłam uwierzyć, że próbował wzbudzić u mnie poczucie winy i udaje, że nic się w gruncie rzeczy wielkiego nie wydarzyło. W dodatku oni naprawdę chcieli mnie przekupić, co przekraczało wszelkie granice.
- Dość tego. Nie chcę od was żadnych pieniędzy i nie odwołam zeznań, choćby za proponowane przez was miliony. Czas najwyższy, aby Niklas zapłacił za swoje czyny. Do tej pory, wszystko uchodziło mu płazem. Czas chyba też zakończyć nasze spotkanie. Ono od początku nie miało najmniejszego sensu - mówię wyjątkowo nieprzyjemnym tonem. Nie mogąc znieść ich bezczelności.
- Popełniasz bardzo duży błąd. Jeszcze tego pożałujesz. Tutaj masz czek z odszkodowaniem za straty poniesione w związku z przywróceniem elektryczności w restauracji i rzekome krzywdy moralne, których podobno doznałaś. Adwokat poradził nam zapłacić ci wyznaczoną przez prokuratora kwotę przed rozprawą, abyś nie zażądała później cztery razy więcej. Poza tym, w ten sposób mój syn udowodni, że zaczyna wykazywać skruchę i żałuje tego, co zrobił. Gdybyś tylko była mądrzejsza, mogłabyś pływać za chwilę w pieniądzach i o nic się nigdy więcej nie martwić. Ale, jak sobie chcesz - Edgar Waller rzuca na pobliską komodę świstek papieru, a następnie patrzy na mnie z prawdziwą pogardą. Jego mordercze spojrzenie sprawia, że cofam się o kilka kroków w kierunku okna. Obawiając się, że może stracić nad sobą panowanie.
- Niklas wykazuje skruchę? Waszymi pieniędzmi? Jak zawsze próbujecie wszystko załatwić za niego. To właśnie przez coś takiego, stał się takim bezwzględnym i podłym człowiekiem. Myśląc, że wszystko mu wolno - nie wytrzymuję i mówię wszystko, co myślę. Po raz pierwszy w życiu stawiam się komuś, kto należy do tej rodziny. Nie zważając na żadne konsekwencje.
- Chodź, Tiril. Nic tu po nas. Panienka Larsen, jak zawsze unosi się honorem. Tak samo, jak kiedyś jej rodzice. Oni też nigdy nie nadawali się do interesów - matka Niklasa posyła mi ostatnie pełne rozczarowania spojrzenie. Po czym podąża krok w krok za swoim mężem. Od zawsze była mu w pełni podporządkowana i nigdy nie potrafiła się w niczym sprzeciwić. Była od niego w pełni uzależniona. Na samą myśl, że byłam ogromnie bliska podzielenia jej losu, przebiega po moim ciele dreszcz. 






Przez następne minuty, wpatruję się w widok zza oknem. Starając się uspokoić i zapomnieć o tym nieprzyjemnym incydencie.
Z nadzieją, że rodzice Niklasa nie będą mnie więcej nachodzić. Raz na zawsze chciałam zapomnieć o całej tej rodzinie. Wystarczająco się już przez nią wycierpiałam. 
Przed ponownym zejściem do restauracji, biorę do ręki czek wystawiony na pokaźną sumę pieniędzy. Z lekkim niedowierzaniem przyglądam się zapisanym na nim cyfrą. Kręcąc z niezadowoleniem głową. Nie chciałam niczego, co pochodziłoby od Niklasa lub jego okropnej rodziny. Nie miałam więc, najmniejszego zamiaru przyjmować od nich tej wymuszonej jałmużny.
Poradzę sobie bez niej. Tak, jak robiłam to do tej pory.






- Nic dziwnego, że ich syn stał się, jaki stał. Skoro od najmłodszych lat, czerpał wzorce od takich rodziców. Co za okropni ludzie. Jak można być tak obłudnym? - Therese była wzburzona tak samo mocno, jak ja. W momencie, gdy opowiedziałam jej przebieg tej wizyty.
- Dlatego nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Podrę ten czek albo przekażę pieniądze na jakiś cel charytatywny. Nie dam im tej satysfakcji, że rozwiązuje problemy za pomocą ich aktu łaski. - zdradzam swoje zamiary. Natrafiając na zdziwioną minę Therese.
- Sophie, te pieniądze ci się po prostu należą. To nie jest żadna łaska z ich strony. Choć po tym, co ostatnio wycierpiałaś nawet one nie są wystarczającym zadośćuczynieniem. Dlaczego więc masz z nich nie skorzystać? Naprawa instalacji kosztowała fortunę, a ty chcesz po raz kolejny płacić za czyjeś błędy z własnej kieszeni? W dodatku, nadal masz spore zobowiązania wobec banków. Masz szansę nareszcie zaznać spokoju i odetchnąć od problemów finansowych. Nie zmarnuj tego, unosząc się niepotrzebną dumą w tym przypadku. Pokaż im właśnie, że na koniec to ty wygrałaś, a nie ich syn - rozważam przez chwilę, dość trafne argumenty Therese. Wiedząc, że ma ona niestety sporo racji. Taki zastrzyk gotówki bardzo by mi się przydał. Zwłaszcza, że restauracja była zamknięta przez blisko dwa tygodnie, a na dodatek wielkimi krokami zbliżały się święta. Wydatków było, coraz więcej.
- Dobrze, niech będzie. Jeszcze to wszystko sobie na spokojnie przemyślę. Może faktycznie nie powinnam podejmować pochopnej decyzji w tej sprawie - uspokajam moją współpracowniczkę. Zabierając się ponownie do pracy.





Przez następne godziny uwijamy się z Therese niczym w ukropie, aby zdążyć ze wszystkim i obsłużyć w jak najszybszym czasie gości. Praca wydawała się nie mieć końca, a w kuchni panował nie do ogarnięcia chaos. 
- Sophie, powoli naprawdę przestajemy się wyrabiać. Postawiłaś już coś w kwestii zatrudnienia dodatkowej osoby? - słyszę, układając w pośpiechu na talerzach, kolejne przyrządzone przez siebie potrawy.
- Wciąż się waham. Jednak chyba dam jutro to ogłoszenie. W innym przypadku niedługo się tutaj wykończymy, jeśli utrzyma się taki ruch, jak dotychczas. Pytanie tylko, czy uda się nam znaleźć kogoś zaufanego i chętnego do pracy z nami – odpowiadam jej zmęczony głosem. Ten dzień dał mi wyjątkowo mocno w kość. Marzyłam o chwili wytchnienia, na którą przez najbliższe godziny się nie zapowiadało. 
- Wydaje mi się, że nie będziemy musiały daleko szukać. Właściwie to mam taką osobę, choćby na już - patrzę z zupełnym zaskoczeniem na Therese.
- O kim niby mówisz? - zastanawiam się ze sporą ciekawością. Nie mając pojęcia, kto to może być. 
- O Malcolmie. Ostatnio wracając do domu z nim rozmawiałam i dowiedziałam się, że chce zmienić pracę. Obecna podobno nie jest tym, czego szukał. Wiesz, że to dobry chłopak i można na nim polegać. W pełni za niego ręczę. Poza tym ma spore doświadczenie jako kelner. To naprawdę dobra kandydatura, nie uważasz? - jeszcze do niedawna nie miałabym żadnych wątpliwości, co do zatrudnia Malcolma. Jednak po naszym ostatnim spotkaniu, obawiałam się, że mógłby zacząć sobie coś obiecywać i wysunąć mylne wnioski. Bałam się także reakcji Halvora na ciągłą obecność chłopaka w restauracji. Zwłaszcza po tym, jak wyglądał początek ich znajomości. Z drugiej strony zatrudnienie Malcolma mogłoby być dobrym pomysłem. Nie był obcą osobą i nie musiałabym się martwić o jego rzetelność. Pilnując na każdym kroku. 
- Poproś go, aby wpadł jutro popołudniu. Przedstawię mu ofertę i zobaczymy, co o niej sądzi. Wiesz, że nie mogę obiecać mu nie wiadomo jak korzystnych warunków - podejmuję decyzję po dłuższym zastanowieniu. Chcąc odciążyć Therese od nadmiaru obowiązków. W jej wieku, absolutnie nie powinna się przepracowywać, co miało ostatnio miejsce niemal każdego dnia.
- Jestem pewna, że ją zaakceptuje bez żadnych problemów. Przecież praca z nami to czysta przyjemność. Nigdzie nie znajdzie lepszego i bardziej zgranego teamu i takiej wyrozumiałej przełożonej - zaczynam się śmiać, będąc pewna, że Malcolm usłyszy dziś całą litanię pochwał na mój i restauracji temat.






Oddycham z głośną ulgą, gdy ostatni goście opuszczają restaurację. W końcu nastały długo wyczekiwane dziś dla mnie godziny jej zamknięcia.
Po krótkim pożegnaniu z Therese i zapewnieniu jej, że sama świetnie sobie poradzę ze sprzątaniem. Zabieram się za mycie zalegającej w kuchni sterty naczyń. Chcąc, jak najszybciej się z nią uporać. Marzyłam jedynie o puchatym kocu i ciepłej herbacie. Która pozwoliłaby mi się trochę zrelaksować.





- Skąd wiedziałem, że akurat tutaj cię znajdę? Ostatnio zdecydowanie za dużo pracujesz. Zaczynam się powoli martwić - wzdrygam się lekko, słysząc głos za sobą. Kilka sekund później czuję znajomy dotyk rąk na swojej talii.
- Halvor, wystraszyłeś mnie. Mógłbyś się tak na następny raz nie skradać? - oddycham z ulgą, że to on okazał się moim niespodziewanym gościem. Odczuwając ogromną radość z jego obecności - Nareszcie jesteś. Strasznie za tobą tęskniłam. Myślałam, że zobaczymy się dopiero jutro - odwracam się w jego stronę z pełnym zadowolenia uśmiechem. Wpadając wprost w jego objęcia.
- Ja też tęskniłem i to bardzo. Nie było więc mowy, abym wytrzymał do jutra - odgarnia mi niesforny kosmyk włosów z twarzy. Po czym zatracamy się w pełnym tęsknoty pocałunku. Ciesząc, że znowu jesteśmy razem.
- Daj mi półgodziny. Tylko to dokończę i możemy iść na górę. Mam ci sporo do odpowiedzenia. Mam nadzieję, że zostajesz na noc? - chcę się upewnić, czy nasza nowa niepisana zasada nie uległa zmianie.
- Właściwie to zaplanowałem dla nas coś innego. Dlatego maszeruj teraz na górę, aby się przebrać i zrobić na bóstwo, czy jak to tam mówicie. Masz niecałą godzinę. Inaczej się spóźnimy - patrzę na niego z kompletnym niezrozumieniem.
- Teraz? Nie możemy tego przełożyć? Wolałabym, abyśmy spędzili czas tutaj. Jestem strasznie zmęczona w dodatku muszę to dokończyć - wskazuję na brudne naczynia. Przy okazji dopiero teraz zauważając, że Halvor był nad wyraz elegancko ubrany. Wyraźnie miał wszystko dokładnie zaplanowane. 
- Ja to zrobię. Do mycia naczyń się jeszcze nadaję. Do wyjęcia ich ze zmywarki też, a ty w tym czasie weźmiesz relaksującą kąpiel i przygotujesz do wyjścia. Sophie, to dla mnie naprawdę ważne. Zgódź się, proszę. Obiecuję, że nie pożałujesz - usilnie mnie namawia, a ja byłam coraz ciekawsza miejsca, w które mieliśmy się wybrać. Pokusa poznania rozwiązania tej zagadki okazuje się w końcu silniejsza. 
- Zgoda, ale pod warunkiem, że powiesz mi, gdzie się wybieramy - patrzę na niego z przymilnym uśmiechem. Mając nadzieję, że ulegnie i zdradzi mi choć ułamek tej tajemnicy. 
- Niespodzianka to niespodzianka. Nic ode mnie teraz nie wyciągniesz. Dowiesz się, jak będziemy na miejscu. A teraz zmykaj, bo naprawdę nie mamy za wiele czasu - praktycznie wypycha mnie z kuchni. Podwijając przy okazji rękawy od swojej koszuli. A następnie zabiera się za niedokończoną przeze mnie pracę.





Przeglądam swoją szafę z ubraniami. Nie mając pojęcia, co powinnam na siebie założyć. Nie mogłam się na nic zdecydować, a czas uciekał w zastraszającym tempie.
Po dłuższym zastanowieniu decyduję się w końcu na bordową sukienkę, ściągając ją w pośpiechu z wieszaka. Wiedziałam, że muszę wyglądać elegancko.
Kręcę z niedowierzaniem głową, że ten wieczór przybrał tak niespodziewany obrót. To wszystko przypominało mi istne szaleństwo i nie miało w sobie, ani grama organizacji. Co wprost idealnie wpisywało się w charakter Halvora.





- Sophie, możemy już iść? - słyszę jego pytanie. Kończąc malować usta czerwoną pomadką.
- Za chwilę. Godzina to stanowczo za mało czasu, wiesz? Mogłeś uprzedzić mnie trochę wcześniej, że nie spędzimy tego wieczoru w zwyczajny dla nas sposób - odkrzykuję z niezadowoleniem. Oceniając swoje odbicie w lustrze.
- Monotonia jest nudna. Trzeba od czasu do czasu urozmaicać sobie życie. Szukać nowych doświadczeń i wrażeń. Choć raz postaw na spontaniczność i mi zaufaj - posyłam mu pełne pilotowania spojrzenie, opuszczając łazienkę.
- Tych urozmaiceń miałeś już w swoim życiu, aż zanadto. Nie sądzisz, że czas się ustatkować? - podchodzę do niego bliżej z zapytaniem. Spodziewając się tyrady na temat przereklamowanej miłości i niechęci do związków. Która ku mojemu ogromnemu zdziwieniu nie następuje.
- A kto ci powiedział, że właśnie tego nie robię? Zapewniam, że ten wieczór, jeszcze nie raz cię zaskoczy - odpowiada mi tajemniczo. Biorąc za rękę i przyciągając do siebie – tak poza tym, ślicznie wyglądasz - komplementuje mój wygląd po czym całuje delikatnie w policzek.
Nie miałam pojęcia, co on kombinował. Ale tym razem miałam zamiar mu w pełni zaufać i poczekać na dalszy rozwój wydarzeń. 





💓💓💓💓💓💓💓💓💓





Przez całą drogę do miejsca, gdzie zamierzałem zebrać się nareszcie na odwagę i przeprowadzić z Sophie szczerą rozmowę o naszych uczuciach i dalszej relacji. Zastanawiam się, czy podsunięty mi kilka dni temu przez Carla pomysł był rzeczywiście trafny. Nie miałem w końcu żadnej gwarancji, że Sophie spodoba się to, co dla nas zaplanowałem.
Idąc jednak za radą przyjaciela, który twierdził, że to idealne miejsce na randkę i jakieś większe deklaracje. W końcu to tam oświadczył się Ingrid, która była wprost wniebowzięta z tego powodu. Zarezerwowałem stolik w restauracji położonej w samym centrum Oslo, niemal przy najczęściej uczęszczanej i najpopularniejszej w mieście ulicy – Karl Johans.
Chciałem, aby ten wieczór był wyjątkowy i zapadł na długo w naszej pamięci.
- Daleko jeszcze? - z rozmyślań wyrywa mnie pytanie mojej zniecierpliwionej towarzyszki. Która wprost nie znosiła nie być o czymś dokładnie poinformowana. Mając tego świadomość, lubiłem często świadomie się z nią droczyć.
- Niedługo będziemy na miejscu – odpowiadam, uśmiechając się ukradkiem widząc, jak wzdycha z niezadowoleniem. Kiedy jej kolejna próba wyciągnięcia czegoś ode mnie spełzła na niczym.





- Zamknij oczy i nie podglądaj – proszę dziewczynę, gdy wysiadamy z samochodu. Obejmując ją lekko w pasie.
- Czy to konieczne? I tak ledwo łapię równowagę w tych butach – próbuje się sprzeciwić.
- Będę cię cały czas trzymał, zgoda? - ulega w końcu moim namowom. Wolnym krokiem udajemy się w stronę restauracji połączonej z jednym z najlepszych norweskich hoteli. Im bliżej niej byliśmy tym moje zdenerwowanie narastało. Doskonale wiedziałem, że nadchodził moment, który zaważy o naszym dalszym losie.
- To tutaj. Możesz otworzyć oczy – mówię, gdy znajdujemy się naprzeciwko wejścia. Sophie rozgląda się dookoła po chwili spoglądając na nazwę lokalu, która niemal wprawia ją w osłupienie.
- Przecież to Eik Annen Etage. Jedna z najbardziej ekskluzywnych restauracji w kraju, a może nawet na świecie. Halvor, tylko mi nie mów, że zarezerwowałeś tu dla nas stolik – patrzy na mnie ze strachem.
- Myślałem, że ci się spodoba. Chciałem zabrać cię w wyjątkowe miejsce – mój entuzjazm maleje. Mogłem nie słuchać Carla. W końcu Sophie to nie Ingrid.
- To nie o to chodzi, bo zawsze marzyłam, aby zjeść tutaj kolację. Tylko, że w tej restauracji zapewne nawet woda kosztuje fortunę. Nie chcę, abyś przeze mnie ponosił takie koszty. Znajdźmy coś innego – oddycham z ulgą, że jednak trafiłem w jej gust, a powody jej sprzeciwu są zupełnie inne.
- Sophie, nie martw się o pieniądze. Sam decyduje na co chcę je przeznaczyć. Dlatego zjemy tutaj i nigdzie indziej. Zapraszam – podaję jej swoją dłoń, którą chwyta dopiero po kilku sekundach i to z wyraźnym wahaniem.





Wchodzimy do środka, które robiło wprost oszałamiające wrażenie. Ciemne ściany w połączeniu z okrągłymi stolikami ze śnieżnobiałymi obrusami i wypolerowanymi niemal jak lustra kieliszkami oraz wyłożonymi aksamitem krzesłami. Nadawało wnętrzu przyjemnego wyrazu i poczucia intymności dla wszystkich odwiedzających je gości.
W tle rozbrzmiewał jakiś utwór z repertuaru muzyki klasycznej w wykonaniu na żywo przez kwartet smyczkowy. Byłem wprost oczarowany atmosferą panującą w tej restauracji. W dodatku wystarczyło mi jedno spojrzenie na pełen zachwytu wyraz twarzy Sophie, aby upewnić się w przekonaniu, że było to warte każdych pieniędzy.





Zajmujemy miejsce przy wyznaczonym dla nas stoliku, wczytując się w serwowane menu.
- Ich kucharze muszą być prawdziwymi mistrzami. W karcie są tak wymyślne i skomplikowane przepisy, że na samą myśl o ich wykonaniu kręci mi się w głowie – widziałem w jej oczach niemy podziw i uznanie dla ich pracy.
- Jestem pewien, że tak samo, jak oni świetnie byś sobie poradziła z przyrządzeniem tych dań – Sophie zdecydowanie było brak wiary w swoje umiejętności.
- Musiałabym się najpierw, jeszcze wiele nauczyć, aby w ogóle móc starać się im dorównać – naszą wymianę zdań przerywa pojawienie się kelnera, który w skupieniu notuje nasze zamówienie. Na odchodne życząc miłego i udanego wieczoru.






- Powiesz mi, jaki jest powód naszej wizyty tutaj? Coś świętujemy, o czym zupełnie zapomniałam? - dopytuje. Wiedziałem, że czas rozpocząć rozmowę, która powinna być przeprowadzona już dawno temu.
- Sophie, zaprosiłem cię tu, ponieważ nadszedł czas, abyśmy poszli naprzód. Uznałem, że najwyższy czas zakończyć nasz układ. On już dawno stracił jakąkolwiek rację bytu – zaczynam, widząc że dziewczyna w sekundę markotnieje, a jej oczy zaczynają się szklić. Nie miałem pojęcia, co się dzieje.
- Więc to nasze pożegnanie, tak? Wiedziałam, że prędzej czy później ono nadejdzie – pyta drżącym głosem. Przeklinam w myślach swoją głupotę i po raz kolejny zły dobór słów. Naprawdę powinienem nad tym popracować, a najlepiej ułożyć sobie wcześniej przemowę.
- To nie tak. Chcę zakończyć nasz udawany związek, bo pragnę abyśmy stworzyli coś prawdziwego. Coś, czego od dawna już chcę i na co czuję się w końcu gotowy. Sophie, wiem że może trudno w to uwierzyć, ale kocham cię do szaleństwa. To ciebie właśnie szukałem. Oczywiście to ty zdecydujesz, co dalej z nami będzie. Dlatego po prostu muszę o to zapytać. Sophie, czy będziesz w stanie ze mną wytrzymać i zostaniesz moją prawdziwą dziewczyną? Wiem, że życie ze mną nie będzie należało do najłatwiejszych, ale obiecuję, że zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa – wypowiadam na jednym wdechu, wszystko co czuję i myślę. Z ogromną niewiedzą czekając na jej odpowiedź, która przez dłuższy czas nie następuje. Sophie milczała wpatrując się we mnie, jakby moje słowa zupełnie do niej nie dotarły.
- Skoro wytrzymałam z twoją najgorszą wersją, to teraz będzie to czysta przyjemność. Poza tym ja już nie potrafię bez ciebie żyć. Chyba naprawdę jesteśmy na siebie skazani. Więc moja odpowiedź brzmi - tak. Zostanę twoją prawdziwą dziewczyną, bo także cię kocham – odpowiada mi z niezachwianą pewnością i spojrzeniem, które wyrażało ogrom miłości. Słysząc jej zgodę chciałem niemal skakać ze szczęścia. W ostatniej chwili się powstrzymując, przypominając gdzie się znajdujemy.





Reszta kolacji upływa nam w mgnieniu oka. Jakbyśmy chcieli, jak najszybciej ją zakończyć i w końcu móc się sobą nacieszyć i naszym trwającym od kilkudziesięciu minut związkiem.
Trzymając się za ręce, opuszczamy restauracyjną salę. Jednak powstrzymuję Sophie przed całkowitym opuszczeniem budynku.
- To jeszcze nie koniec niespodzianek na dziś. Nie zjedliśmy jeszcze deseru, zapomniałaś? - uśmiecham się w jej kierunku, wyciągając z kieszeni kartę do drzwi jednego z pokojów hotelowych. Prowadząc ją następnie w stronę holu hotelu, w którym znajdowała się restauracja.
- Jesteś szalony. Naprawdę zarezerwowałeś jeszcze pokój? Zdecydowanie postradałeś rozum. Ciekawe, kto jutro otworzy za mnie moją restaurację – kręci ze śmiechem głową.
- O to się nie martw. Do popołudnia masz wolne. Wszystko już załatwiłem z Therese. Zapewniła, że ze wszystkim sobie poradzi, a przy okazji wypróbuje waszego nowego pracownika. Cieszę się, że zdecydowałaś jednak kogoś zatrudnić – uspokajam ją, gdy czekamy na windę, która miała nas zabrać na sam szczyt hotelu.
- Właściwie to nie miałam wyjścia. Same nie dawałyśmy już rady – kończy mówić, gdy drzwi od windy się otwierają. Od razu porywam Sophie w swoje ramiona. Wpijając się w końcu bez żadnych przeszkód zachłannie w jej usta, o czym marzyłem już od dłuższego czasu.







Otwieram drzwi prowadzące do jednego z apartamentów, zapalając światło. Które oświetla całe pomieszczenie. Wchodzimy w jego głąb, gdzie zauważam na stoliku dwa pysznie wyglądające kawałki ciasta i butelkę szampana. Było dokładnie tak, jak chciałem.
- Pokój, szampan, wspaniały widok z okna. Czyżbyś chciał mnie uwieść? - pyta ze śmiechem, gdy nalewam niewielką ilość alkoholu do kieliszków.
- Kochanie, nie wiem czy pamiętasz, ale już to zrobiłem. Nawet ty nie mogłabyś się oprzeć mojemu urokowi. Poza tym ostatnio trzymałem grzecznie ręce przy sobie. Nie uważasz, że należy mi się za to jakaś nagroda? – uśmiecham się cwanie. Podając jej jeden z kieliszków, który ogląda z każdej strony. Wiedziałem, że wynika to z jej ogromnej niechęci do alkoholu.
- Jesteś niereformowalny i zbyt pewny siebie, wiesz? - pyta z udawanym oburzeniem.
- Cały czas mi to powtarzasz. Ale i tak mnie kochasz – przyciągam ją do siebie.
- Za co wzniesiemy toast? - wskazuje na nasze kieliszki.
- Za nas. Aby nasz związek był udany – stukamy się delikatnie szklanymi naczyniami. Po czym upijamy niewielki łyk ich zawartości, odstawiając następnie na pobliski stolik.






- Kocham cię, Sophie i już zawsze będę – zapewniam ją pomiędzy naszymi, coraz bardziej namiętnymi pocałunkami, które były jedynie wstępem do tego, czego tak naprawdę chcieliśmy.
- W takim razie mi coś obiecaj – odrywa się na chwilę od odpinania guzików mojej koszuli. Patrząc na mnie zupełnie poważnym wzrokiem.
- Co tylko zechcesz – dla niej mógłbym zrobić wszystko.
- Przyrzeknij, że będziemy ze sobą szczęśliwi.
- Obiecuję ci to – zaczynam ponownie ją całować, sięgając do zapięcia jej sukienki. Kiedy zostaje już w samej bieliźnie, przenoszę ją z delikatnością na ogromnej wielkości łoże z satynową pościelą, gdzie oddajemy się sobie bez reszty. Po raz kolejny dając tym samym wyraz naszej miłości.






Budząc się o poranku o boku kobiety, z którą chciałem spędzić resztę swojego życia. Czułem się niczym najszczęśliwszy człowiek pod słońcem. Od tej pory to Sophie nadawała sens mojemu życiu. To ona była elementem, który spajał wszystkie sfery mojego życia w jedną spójną całość.




Po wspólnym śniadaniu, które postanowiliśmy zjeść w łóżku. Ciesząc się przy tym niczym małe dzieci. Nadszedł koniec naszej wyjątkowo krótkiej odskoczni od rzeczywistości. Wiedziałem, że nie mogliśmy pozwolić sobie na wolny dzień i po prostu zniknąć. Choć ta perspektywa była niezwykle kusząca.
- Chyba czas się zbierać. Dziękuję za ten wspaniały wieczór i noc. Było wprost cudownie – w podziękowaniu Sophie składa na moich ustach pocałunek.
- Czyli, jak na naszą pierwszą randkę się spisałem? – przytulam się do jej pleców, gdy poprawia swoje potargane włosy w łazienkowym lustrze. Co bez szczotki było karkołomnym zadaniem.
- Mało powiedziane. To była najlepsza randka w moim życiu.





- Widzimy się wieczorem. Kocham cię - żegnam się z Sophie czułym pocałunkiem. Gdy znajdujemy się pod jej mieszkaniem. Nadal nie mogąc uwierzyć, że naprawdę jesteśmy ze sobą razem, a ona jest tylko moja.
- Ja ciebie też. Do zobaczenia - wysiada z samochodu, machając mi na pożegnanie i posyłając w powietrzu buziaka. Zachowywaliśmy się niczym para nastolatków przeżywająca swoją pierwszą miłość. Wcale mi to jednak nie przeszkadzało. 




Wbiegam w pośpiechu po schodach prowadzących do mojego mieszkania. Czując się szczęśliwy, jak jeszcze nigdy dotąd. W moim życiu wszystko nareszcie zaczynało nabierać sensu, a to za sprawą jednej drobnej brunetki, która wywróciła niemal cały mój świat do góry nogami. Naprowadzając mnie ponownie na właściwe tory, za co będę jej wdzięczny do końca życia.




Niczym wmurowany zatrzymuję się kilka metrów od drzwi prowadzących do mieszkania. Zauważając siedzącą pod nimi dziewczynę. Którą rozpoznałbym zawsze nawet ze sporej odległości. Kogoś, kto sprowadził mnie niemal na samo dno. Kogoś, kto miał bezpowrotnie zniknąć z mojego życia.




- Astrid? Co ty tutaj robisz? - pytam, nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę ona. Wpatruję się wprost w jej doskonale znane mi oczy. Chcąc się upewnić, że to nie jakiś chory wytwór mojej wyobraźni. 
- Halvor, jesteś w końcu. Moglibyśmy przez chwilę ze sobą porozmawiać? - posyła w moją stronę swój najbardziej uroczy uśmiech, któremu nigdy nie potrafiłem się oprzeć. Teraz jednak nie robił on na mnie większego wrażenia. 
- Wydaje mi się, że nie mamy o czym. Na co ty w ogóle liczyłaś przychodząc tutaj? Dobrze wiesz, że nie chcę cię znać - wypowiadam te słowa najbardziej zimnym tonem na jaki mnie stać, który wywołuje u niej spore zdumienie. Staram się ją wyminąć, ale Astrid mi to uniemożliwia. 
- Proszę cię. Poświęć mi parę minut - łapie mnie desperacko za rękę, łącząc ze sobą nasze dłonie. Czując jej dotyk w sekundę wszystko do mnie wraca. Wszystkie nasze wspólne chwilę. Te dobre i złe, wywołując prawdziwy mętlik w mojej głowie. 
- Pięć minut i ani jednej więcej - wyrywam swoją dłoń z jej, szukając kluczy. Następnie przepuszczam ją w drzwiach. Przeklinając w myślach, że mimo swoich zarzekań po raz kolejny jej uległem i pozwoliłem, aby dopięła swego celu.
Co mogło być dla mnie początkiem zguby.

5 komentarzy:

  1. Nadszedł czas zerwania umowy. Nie mogę się powstrzymać i muszę napisać WRESZCIE 🙈🙊 czekałam na to, bo wiedziałam, że tak się stanie. Ta dwójka bardzo do siebie pasuje i byłoby ogromnym zaskoczeniem, gdyby nic między nimi nie zaiskrzyło.
    Muszę jednak zacząć od początku, który wcale nie był taki sielankowy. Rodzice Niklasa są bezczelni i zachowali się, jak typowe gbury posiadające pieniądze. Musieli się bardzo zdziwić i wkurzyc, kiedy Sophie nie uległa ich namowom, co ja w stu procentach popieram. Ten świr musi zapłacić za krzywdy, które wyrządził innym, bo pieniądze napewno nie wynagrodzą tych cierpień.
    Najlepsza częścią rozdziału była romantyczna i wrażliwa strona Halvora 😍 był cudowny i taki słodki, jak wyznawał Sophie miłość. W ogóle, jak wszystko zorganizował...restauracja, hotel i ogromny plus za umycie naczyń 😆🤣 Tylko bardzo zaniepokoiła mnie końcówka.
    Powrót Astrid!? W takim momencie!?!? 😐 wyczuwam jakąś komplikacje, ale wierzę w Halvora i siłę jego uczuć do Sophie. Mam nadzieję, że nie zrobi czegoś głupiego...
    Pozdrawiam z uczelni,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry wieczór!
    Z przyjemnością informuję Cię o II edycji przedwojennego konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie”. Jeżeli chcesz podszkolić swoje pisarskie umiejętności, a przy okazji coś wygrać, ten konkurs jest właśnie dla Ciebie! Mimo że tematyka jest związana z dwudziestoleciem międzywojennym, można napisać opowiadanie w dowolnym klimacie oraz zarówno autorską opowieść, jak i fanfiction. Przewidziane są cenne nagrody, m.in. książki tematyczne, gazety, płyty CD, niespodzianki, ale przede wszystkim jest do wyboru dziesięć książek z różnych gatunków. Zapraszam Cię serdecznie do wzięcia udziału.
    http://www.przedwojenny-konkurs.blogspot.com
    Zapraszam również do wzięcia udziału w zabawach, gdzie także można zgarnąć nagrody książkowe.
    http://www.przedwojenne-zabawy.blogspot.com
    Pozdrawiam ciepło!
    Sovbedlly
    PS. Przepraszam za reklamę, ale nie znalazłam innej zakładki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacznę od przepraszam bo może być krótko. Spieprzyłam wczoraj klawiaturę w laptopie ( wyskakują po trzy literki naraz 😂) i muszę pisać z komórki. A niezbyt to lubię.
    Powiem tak nareszcie ta umowa przestała mieć znaczenie. Bo już był najwyższy czas na to. Oni obydwoje kochają się do szaleństwa i nie mogą bez siebie żyć. W ogóle cała scena z kolacją i nocą w hotelu. Po prostu cud miód. No kocham go za to wszystko.
    Rodzice Niklasa są beznadziejni. Tak samo jak ich syn. Jakim prawem w ogóle przyszli prosić Sophie o coś takiego?
    Nie wiem czemu ale mam wrażenie że ten cały Malcolm tutaj namiesza. Nie opuszcza mnie takie przeczucie. Co do końcówki. Nie będę się powtarzać co Ci zrobię 😂
    Po co ona się w ogóle zjawiła? Oj mam nadzieję że Halvor mnie nie zawiedzie o nie zrobi niczego głupiego.
    Choć strasznie się martwię że on jednak ulegnie Astrid . I cała ta chwilowa sielanka się skończy.
    No nic przyszło mi sie modlić żebyś szybko dodała rozdział i rozwiała moje obawy 😉Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział to była prawdziwa sinusoida emocji! Zawsze robisz tak, że ja nigdy nie wiem od czego zacząć ^^
    Miałyśmy dwa nieoczekiwane i dość irytujące wizyty. Najpierw rodzice Niklasa. Przyznam szczerze, że sądziłam iż przyszli w pokojowych zamiarach. Żeby przeprosić Sophie za to, co zrobił jej ich syn, ale czegoś takiego to ja się nie spodziewałam! Aż moje ciśnienie (znów) podskoczyło! Jak można być aż tak bezczelnym i prosić Sophie o wycofanie zeznać? A potem jeszcze proponować pieniądze! Bo synuś źle znosi więzienie ... no błagam, litości! Sam się w to wpakował, więc ma za swoje. Teraz nie jestem kompletnie zdziwiona jakim jest człowiekiem, skoro miał takie wzorce. A na koniec tatuś roku zaczął atakować niewinną dziewczynę, która przeżyła piekło. Ręce mi dosłownie opadły. Mam jedynie nadzieję, że to koniec problemów Sophie z tą rodziną.
    Na całe szczęście restauracja powoli staje na nogi. Przynajmniej w życiu zawodowym Sophie odnosi sukcesy, aż potrzebuje nowych pracowników ... a przynajmniej jednego. Oj czuję, że Halvor wcale nie będzie zadowolony z pojawienia się Malcolma. Już raz pokazał Sophie swoją zazdrosną twarz z powodu zwykłej rozmowy. Teraz Malcolm będzie widywał ją codziennie ... nasz skoczek nie byłby tak zadowolony, gdyby wiedział, że to o niego chodzi ^^ haha.
    Najprzyjemniejszą częścią rozdziału była jednak randka Sophie i Halvora :) Oczywiście chłopak trafił idealnie z doborem restauracji, mimo że charakterek dziewczyny dał o sobie znać i zaniepokoiła się o koszta. Czyż ona nie jest idealna? ^^ Jednak Halvor jest w stanie zrobić dla niej wszystko, a po za tym potrzebował idealnego miejsca do tego, aby nareszcie poważnie z nią porozmawiać. Jestem z niego ogromnie dumna, bo od samego początku kibicowałam jego przemianie, wiedząc że to wcale nie jest zły chłopak, tylko jedynie się pogubił i został okrutnie zraniony. Dzięki Sophie wyszedł na prostą i znalazł w niej miłość swojego życia. Po małych wątpliwościach nareszcie to zrozumiał i dał szansę swojemu szczęściu. Koniec z układami i udawaniem, nareszcie oficjalnie mogą cieszyć się swoim szczęściem i nie okłamywać najbliższych :) Spędzili wspaniale czas, mimo że ja nadal jestem fanką ich wypadu na skocznie. Ale to tylko troszeczkę bardziej :)
    Jednak wiedziałam, wiedziałam że po zakończeniu tej randki, która nieco się przeciągnęła, będzie jakieś BOOM! I proszę bardzo! Pojawiła się zapowiadana Astrid. Znaczy nie dosadnie zapowiadana, jednak domyśliłam się że to ona stoi za tajemniczym powrotem. I tak jak się obawiałam, zrobi nie małe zamieszanie, szczególnie w głowie Halvora. O czym chce z nim rozmawiać? Co znów kombinuje? Czuję, że to koniec sielanki ... Astrid, Malcolm ... jazda bez trzymanki się szykuję. Mi już ciśnienie się podnosi, a co to mnie jeszcze czeka! :D
    Pozdrawiam ;* I czekam niecierpliwie na nowość!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się cieszę, że restauracja Sophie zaczęła tak dobrze działać, przynajmniej ten jeden kłopot się rozwiązał :) Chociaż teraz brakuje im rąk do pracy, ale chyba lepiej w tę stronę :D Myślę, że pomysł z nowym pracownikiem jest bardzo trafiony, a że najprawdopodobniej zostanie nim Malcolm to już inna sprawa :D Halvor chyba oszaleje z zazdrości haha :D
    Myślałam, że rodzice Niklasa odwiedzili Sophie, by przeprosić ją za zachowanie ich syna, ale bardzo się rozczarowałam ich postawą. Jak w ogóle mieli czelność prosić ją o to, aby wycofała zeznanie, by wyszedł na wolność? Po tym wszystkim co jej zrobił co jej zafundował zdecydowanie należy mu się ta kara i mam nadzieję, że nic nie sprawi, że wyjdzie na wolność! Myślałam też, że mama chłopaka bardziej zrozumie Sophie, ale jest pod takim wpływem swojego męża, że ręce opadają... Bardzo dobrze, że Sophie się postawiła :)
    Och, ojej randka Sophie i Halvora! <3 Miałam szeroki uśmiech na twarzy, gdy czytałam jej opis oraz to, że wreszcie te dwa uparciuchy szczerze ze sobą porozmawiały i wyznały swoje uczucia! :) Halvor wpadł na znakomity pomysł z tą restauracją, nie dziwię, że Sophie była oczarowana :) W ogóle moment, w którym przyznał, że ją kocha... Piękny! Totalnie się rozczuliłam <3 Nareszcie, koniec udawania, mogą swobodnie się cieszyć sobą nawzajem i obdarowywać tą miłością... :) Czyż to nie piękne? ^^ Halvor dzięki Sophie na nowo nauczył się kochać i zmienił się, a i ona dzięki niemu naprawdę poczuła, co to znaczy kochać i być kochaną. Randka w hotelu troszkę się przedłużyła, ale jak nie mogli nie skorzystać? :D Po raz kolejny zasmakowali swojej bliskości i oddali się sobie nawzajem, co dobitnie świadczy o tym uczuciu, które ich połączyło :)
    Ale... Ta końcówka znów wprowadziła zamęt i strasznie się obawiam tego nagłego pojawienia się Astrid... Ona nie wniesie ze sobą nic dobrego, tak coś czuję... Oby tylko Halvor się nie złamał i nie dał się, bo nie po to tyle ze sobą walczył, aby przekreślić to wszystko jedną nieprzemyślaną decyzją. Oby wszystko było dobrze! :D
    Czekam niecierpliwie na nowość :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń