Z lekkim pośpiechem,
układam na talerzu kilka kawałków, niedawno upieczonego przez
siebie czekoladowego ciasta. Dokładając do nich, inne bardzo
niedietetyczne przekąski przeznaczone dla mnie i Karoline. Mające w
założeniu, umilić nam transmisję z zawodów Pucharu Świata,
rozgrywanych tym razem w Finlandii.
Dzięki
Karoline i Halvora pomocy, powoli zaczynałam się coraz lepiej
orientować w realiach i zasadach panujących w tej
dyscyplinie sportu.
Dlatego z zaciekawieniem i ekscytacją wyczekiwałam na
rozegranie, kolejnego indywidualnego konkursu, dopiero co
rozpoczętego sezonu. W którym liczyłam, że Halvor odegra jakąś
liczącą się w stawce rolę. Wiedziałam w końcu, jakie to dla
niego ważne, aby udowodnić sobie i innym, że naprawdę stać go na
osiąganie dobrych i znaczących coś w tym świecie wyników.
Wyciągam
z puszki ciasteczka z orzechami, które były moją największą
słabością. Nigdy nie potrafiłam się im oprzeć. Obiecując
sobie w myślach, że to ostatni dzień, w którym bezkarnie objadam
się słodyczami.
Ostatnio
nie robiłam, właściwie niczego innego. Zajadałam nimi nieustanny
stres, usiłując poprawić sobie humor. Przez co zaczynałam powoli,
dostrzegać niechciane efekty tego niezdrowego odżywiania. W postaci
prawie dwóch zbędnych kilogramów. Pogarszających mój i tak,
niezbyt urodziwy wygląd. Codziennie rano z niechęcią
przyglądałam się swojemu ciału. Pokrytemu w niektórych partiach,
fałdkami okropnie wyglądającego tłuszczu. Wywołującym u mnie,
jeszcze większe kompleksy i załamanie fatalnym wyglądem.
Z
niechęcią zabieram się za umycie brudnych naczyń. Nie mogąc
patrzeć na ich zalegający stos w zlewie. Odkładając uprzednio na
stół wypełniony po brzegi talerz słodkości. Mając zamiar zanieść go za chwilę do salonu, gdzie od dłuższego już czasu, czekała na
mnie siostra Halvora. Dzielnie dotrzymująca mi towarzystwa
od piątkowego popołudnia na wyraźne życzenie mojego rzekomego
chłopaka. Który nie chciał nawet słyszeć o tym, że mogłabym
być sama przez te kilka dni jego nieobecności.
Nadal
bardzo się o mnie martwił i na każdym kroku pilnował niczym małą
dziewczynkę, co niekiedy doprowadzało mnie do szału. Z
drugiej jednak strony rozumiałam, że kierowała nim
zwyczajna troska o moją osobę. W końcu policji, nadal nie udało
się namierzyć Niklasa, który zapadł się niczym pod ziemię. Nie
pozostawiając po sobie żadnego tropu. Prawdopodobnie, ani jego
rodzice, ani znajomi nie wiedzieli gdzie jest. Wywołującym tym
samym we mnie spory niepokój.
Bałam
się, że mój były chłopak planuje jakąś zemstę i
uderzy w najmniej spodziewanym momencie. Niszcząc całe moje
dotychczasowe życie, które nadal mozolnie składałam w jako tako
wyglądającą całość.
Jakby
tego było mało, naprawa restauracyjnej instalacji elektrycznej,
wciąż przesuwała się w czasie. Pozbawiając mnie własnego
kąta i miejsca pracy.
Fachowcy
napotkali na coraz to nowsze problemy, wynikające z jej
wieloletniego zużycia. Z każdym dniem lista kosztów, jakie poniosę
tylko się wydłużała. Popychając mnie, niemal na sam skraj
bankructwa. Z którym i tak już od niepamiętnych czasów walczyłam.
Jedynie
niesłabnący optymizm Therese i wsparcie Halvora powstrzymywały
mnie przed całkowitym załamaniem i ostatecznym poddaniem.
-
Sophie, chodź tutaj szybko. Zaczyna się - słyszę wołanie
Karoline. Która od samego rana, nie mogła doczekać się
zawodów. Przeżywając wszystko dwa razy mocniej ode mnie.
-
Już idę - odpowiadam jej ze śmiechem. Podążając ostrożnie w
stronę zajmowanego przez nią pomieszczenia i okupowanej kanapy.
W
skupieniu oglądamy pierwszą serię. Od czasu do czasu, komentując
wydarzenia pokazywane na ekranie. Im bliżej było do skoku Halvora,
tym odczuwałam coraz bardziej narastające zdenerwowanie. Za każdym
razem, gdy widziałam jak wzbija się w powietrze. Wstrzymywałam
oddech do czasu, aż bezpiecznie nie wylądował. Strasznie się o
niego bojąc. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłoby stać
się mu coś złego. Czegoś takiego, chyba bym nie przeżyła.
Choć
tysiące razy zapewniał mnie, że prawdopodobieństwo pójścia
czegoś nie tak, jak powinno jest znikome. Wciąż uważałam, że to
co robił było kompletnym szaleństwem. Które mogło skończyć się
tragicznie. Było w końcu przynajmniej kilkanaście
bezpieczniejszych do uprawiania dyscyplin.
-
Jak dzisiejsza kontrola mojego braciszka? Pobił swój rekord? -
pytanie dziewczyny, odrywa mnie od obserwacji skoku,
jakiegoś zupełnie nieznanego mi reprezentanta Austrii. Co tylko
udowadniało, że muszę się jeszcze wiele nauczyć. Aby w
pełni orientować się w tym świecie, w którym mimowolnie zaczęłam
uczestniczyć.
-
Nie dał rady. Ma dziś za dużo obowiązków. Dlatego udało mu się
zadzwonić, tylko pięć razy. Co w porównaniu z ostatnimi dniami, a
szczególnie czwartkiem, kiedy to byłam tutaj sama. Jest dosyć
marnym wynikiem - sytuacja z jego przesadnie częstym dzwonieniem
sprzed tygodnia, znowu się powtarzała. Przez co, nie mogłam się
rozstać z telefonem, właściwie ani na chwilę. Inaczej
narażałam się na jego pełne zmartwienia litanie. Których nie
dało się zwyczajnie słuchać.
-
Sophie, to tylko potwierdza, że on świata poza tobą nie widzi.
Wpadł po same uszy. Co jeszcze kilka miesięcy temu, było
czymś nie do pomyślenia - uśmiech pełen zadowolenia, pojawia
się jej na ustach. Z każdym dniem, kiedy to poznawałam ją
bliżej. Obdarzałam ją, jeszcze większą sympatią. Dzięki
czemu było mi, coraz trudniej ją okłamywać w kwestii mojej
prawdziwej relacji z Halvorem.
-
Po prostu się martwi. Gdyby nie moje problemy z Niklasem. Na pewno
wyglądałoby to zupełnie inaczej - mimowolnie tonuję jej
entuzjazm, starając się tym samym, aby w niedalekiej
przyszłości, nie była za bardzo rozczarowana naszym
zerwaniem i końcem fikcyjnego związku.
-
Wiem, że może ciężko ci w to uwierzyć. Szczególnie po tym, jak
jeszcze do niedawna się zachowywał. Ale ja naprawdę świetnie
go znam. Halvor, nigdy nie potrafił wprost okazywać, czy wyrażać
swoich uczuć. To właśnie, takie drobne gesty o nich świadczą.
Uwierz mi, że tylko raz widziałam, aby tak się o kogoś troszczył,
jak o ciebie - Karoline stara się mnie przekonać do swoich racji.
Być może uwierzyłabym w to co mówi, gdybym naprawdę była jego
dziewczyną. W obecnej sytuacji nie łudziłam się, że on
mógłby się we mnie kiedykolwiek zakochać.
-
Masz na myśli Astrid? - próbuję się upewnić. Widmo tej
dziewczyny, zaczynało mnie prześladować. Zwłaszcza w tym
mieszkaniu. Często zastanawiałam się, czy na przykład nie piję z
jej ulubionego kubka, który być może starannie wybierała. Albo,
czy nie gotuję z kupionych przez nią saganków. Próbowałam
odgadnąć, które meble były w jej guście, a jakich nie znosiła.
Opierałam się na domysłach, bojąc się o cokolwiek spytać
Halvora. Który unikał jej tematu na wszelkie możliwe sposoby.
-
Niestety tak. To było naprawdę fatalne
zauroczenie. Zupełnie stracił dla niej głowę, a ona to
z premedytacją wykorzystywała - wyraźnie pochmurnieje wspominając
o Astrid. Co świetnie pokazywało, że chciała dla swojego
brata, jak najlepiej.
-
Na szczęście to już za nim. Zakończył w życiu ten rozdział -
posyłam w jej stronę delikatny uśmiech.
-
Wszystko dzięki tobie. Po prostu spadłaś nam z nieba - zaczynamy
się głośno śmiać. Milknąc dopiero w momencie, gdy Halvor
zasiada na belce startowej.
-
Nie było najgorzej. Znowu zdobył punkty, a to w jego
przypadku najważniejsze. Przynajmniej nie da trenerowi powodów,
aby przypadkiem zamienić go na kogoś innego - Karoline
szuka pozytywów po zakończonym konkursie. W którym jej brat, zajął
dwudzieste drugie miejsce.
-
My to wiemy, ale on na pewno nie będzie zadowolony. Przed wyjazdem,
sporo sobie obiecywał - zaczynałam dostrzegać u niego, coraz
większe pokłady ambicji. Która choć była bardzo
potrzebna, czasem mogła przybrać niezdrową odmianę i zamiast
pomagać, stać się czynnikiem hamującym. Miałam nadzieję,
że w przypadku Halvora tak się nie stanie.
-
Trudno. Najwyżej poprawisz mu jutro humor. Na pewno masz na
to bardzo skuteczne sposoby - mruga do mnie żartobliwie. Przez
co czuję, jak moje policzki oblewają się gorącem. Na szczęście
dzwoniący telefon, ratuje mnie przed dalszą rozmową na ten temat.
Po
wymienieniu paru zdań z Therese na temat jutrzejszych prac
naprawczych, które codziennie skrupulatnie doglądała. Nie
pozwalając mi w cokolwiek się mieszać. Wracam na swoje
miejsce, widząc że Karoline zdążyła już wybrać jakiś film.
Mający w założeniu, umilić nam resztę tego niedzielnego
popołudnia.
-
Jakie to ciasto jest przepyszne. W życiu bym nie pomyślała, że to
powiem, ale smakuje mi lepiej niż mojej mamy - słyszę
kolejną pochwałę z ust dziewczyny, zajadającą się moim
wypiekiem. Dzięki takim słowom wiedziałam
przynajmniej, że dobrze spełniam się w
swojej profesji.
-
Bardzo miło mi to słyszeć. Jednak lepiej nie wspominaj o tym
waszej mamie. Jeszcze zatrzaśnie mi drzwi przed nosem. Wystarczy, że
i tak ma mi już sporo do zarzucenia - widmo zbliżającego się
wielkimi krokami naszego ponownego spotkania, coraz bardziej mnie
przerażało. Oficjalne spotkanie z rodzicami Halvora, będzie chyba
naszym największym wyzwaniem. Zwłaszcza, że jego rodzicielka była
wyjątkowo nieufna w stosunku do mojej osoby.
-
Przejdzie jej, jak tylko bliżej cię pozna. Ona po prostu bardzo się
o nas martwi, a zwłaszcza o Halvora. To co się z nim stało po
rozstaniu z Astrid, bardzo nią wstrząsnęło i teraz zwyczajnie nie
chce, aby się to powtórzyło. On od zawsze był jej
oczkiem w głowie, więc sama rozumiesz - Karoline rzuca nowe światło
na niezbyt przychylną reakcję jej mamy na nowy związek
syna.
-
Rozumiem. Jednak naprawdę bardzo bym chciała, aby mnie
polubiła. Może mi w tym trochę pomożesz? Opowiedz mi trochę o
tym, co lubi. Może, jeśli znajdziemy ze sobą jakieś wspólne
tematy, łatwiej nam będzie się ze sobą porozumieć - szukam
jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Nie chcąc biernie czekać na
dalsze rozstrzygnięcia.
-
Naprawdę, aż tak ci na tym zależy? - dziwi mi się.
Uważnie spoglądając na moją twarz.
-
Oczywiście. W końcu wasi rodzice, to najbliższe osoby dla Halvora.
Nie chciałabym więc, aby przeze mnie ich relacje nie były takie,
jak powinny - było to dla mnie priorytetem, aby na nowo odzyskał
zaufanie swojej rodziny.
-
W takim razie, oczywiście że ci pomogę. Porozmawiam też z mamą.
Spróbuję ją przekonać, żeby ci odpuściła i zrozumiała, że
Halvor nie mógł lepiej trafić - cieszyłam się, że mam w niej
sojusznika. Być może dzięki temu i jej interwencji, łatwiej mi
będzie zdobyć zaufanie także pozostałych członków
rodziny. Co na pewno wiele by ułatwiło.
-
Dziękuję ci. Za wszystko, co dla mnie robisz - choć starałam się,
zbytnio nie przywiązywać. Powoli i tak zaczynałam traktować
Karoline, jak swoją przyjaciółkę. Szkoda tylko, że za niedługi
czas, nasza relacja zwyczajnie się zakończy.
-
Sophie, naprawdę nie masz za co dziękować. Przecież to co
robię, nie jest niczym nadzwyczajnym. Tak po prostu
zachowują się przyjaciele, nie sądzisz? - kiwam posłusznie głową.
W pełni się z nią zgadzając.
Parę
minut po północy, kończąc powoli czytać kolejną już podczas
ostatnich dni książkę. Które były doskonałymi towarzyszkami na
często bezsenne od wyjazdu Halvora nocne godziny. Ze sporym
zdziwieniem spoglądam na swój telefon, który nieoczekiwanie
zaczyna głośno dzwonić. Podnoszę go szybko z szafki, aby nie
obudził przypadkiem Karoline. Która musiała wcześnie wstać.
-
Halvor, coś się stało? - pytam autentycznie zaniepokojona jego tak
późnym telefonem.
-
Nie. Wszystko jest w porządku. Nie martw się. Mam nadzieję, że
cię nie obudziłem - dopytuje.
-
Akurat jeszcze nie spałam. Za to ty, już od dawna powinieneś.
Tylko mi nie mów, że postanowiłeś odreagować i przed chwilą
skądś wróciłeś, albo co gorsza dopiero się wybierasz? -
zaczynam snuć pesymistyczne przypuszczenia. Bojąc się, że
ostatnie ogromne postępy, które uczynił. Zostaną zniweczone,
jakimś kolejnym występkiem.
-
Trochę więcej wiary we mnie. Obiecałem ci, że koniec z głupotami
i słowa dotrzymam. Przysięgam, że leżę grzecznie w łóżku. Nie
mogę tylko zasnąć. Brakuje mi ciebie obok. Nie mam do kogo się
przytulić - byłam zszokowana jego, aż tak szczerym
wyznaniem. Które wiele dla mnie znaczyło i było bardzo miłe. Nie
miałam tylko pojęcia, czy to późna pora. Czy może odległość
jaka nas dzieliła i fakt, że nie rozmawiamy ze sobą w cztery oczy
go do tego skłoniło. Byłam pewna, że w normalnych okolicznościach
w życiu bym czegoś takiego od niego nie usłyszała. Co
jeszcze bardziej nadawało wyjątkowości tej chwili.
-
Przytul się do poduszki. Zawsze mogę ci też pożyczyć misia na
następny wyjazd. Chcesz? - żartuję, zaczynając się cicho śmiać.
-
Bardzo zabawne. Jutro się za to zemszczę, zobaczysz. Będę
kończył, chciałem cię tylko usłyszeć. Dobranoc, Sophie - żegna
się ze mną. Z zamiarem rozłączenia.
-
Halvor, poczekaj chwilę. Chcę, żebyś wiedział, że też mi cię
bardzo brakuje i tęsknię za tobą. Dobranoc - rozłączam się w
pośpiechu. Nie dając mu okazji na skomentowanie moich słów. Przez
następne minuty zastanawiam się, czy nie powiedziałam przypadkiem
za dużo. W końcu za nic bym nie chciała, aby domyślił się moich
prawdziwych uczuć, jakie wobec niego żywiłam. Bałam
się, że gdyby poznał prawdę. Czym prędzej, zakończyłby
wszystko między nami. Dlatego wolałam się zadowolić, tym
co mam niż wszystko bezpowrotnie stracić.
Spoglądam
na zegarek z niedowierzaniem, że było tak późno. Halvor mógł
wrócić lada chwila, a praktycznie jeszcze nic nie było
gotowe.
Mimo
że, właściwie od momentu pożegnania się z Karoline wczesnym
rankiem i zrobieniu jedynie samodzielnych zakupów, co
miało pozostać moją małą tajemnicą. W innym przypadku, nie
uniknęłabym niekończącego się wykładu na temat swojej
nieostrożności. Zajmowałam się tylko przygotowaniami do wspólnej
kolacji. Chciałam zrobić niespodziankę i miło przywitać się z
moim udawanym chłopakiem. Przynajmniej w ten sposób, odwdzięczając
się za jego ostatnią pomoc i wsparcie.
Z
niezwykłą nawet, jak dla mnie starannością. Nakrywam do stołu,
starając się aby wszystko wyglądało perfekcyjnie i
elegancko. Niczym, jak w najdroższych restauracjach, w których
w przeszłości od czasu do czasu, miałam okazję bywać.
Między
czasie doglądam powoli gotującej się zupy i sprawdzam, czy w
piekarniku panuje odpowiednia temperatura. Nie chciałam, aby choćby
jeden mały szczegół zaburzył idealny obraz stworzonej przeze
mnie całości.
Gdy
nareszcie wszystko jest już przygotowane i na swoim miejscu.
Postanawiam zrobić coś ze swoim wyglądem.
Zmieniam pochlapane przez przypadek przy gotowaniu ubrania
na jasną zwiewną sukienkę z delikatnym motywem kwiatów. Perfumując
ją i siebie, swoimi ulubionymi perfumami.
Przy
okazji doprowadzam swoje włosy do ładu i zostawiam je
rozpuszczone. Co stanowiło miłą odmianę od wymogów
wiecznego związywania ich w kuchni. Oceniając swój końcowy
efekt w lustrze, dochodzę do wniosku, że nie jest najgorzej. Choć
do perfekcji, nadal brakowało lat świetlnych.
Przyglądając
się nakryciu stołu. Zastanawiam, czy aby zbytnio nie przesadziłam
z jego wystrojem. W końcu to nie była żadna romantyczna
kolacja dwójki zakochanych, na co mogłyby wskazywać świece i inne
dekoracje oraz ułożenie talerzy dokładnie naprzeciwko siebie.
Tylko zwykły posiłek dwojga przyjaciół, który równie dobrze
moglibyśmy zjeść na kanapie przed telewizorem. Nie chciałam,
aby Halvor odebrał to dwuznacznie i poczuł się niezręcznie.
Gdy
jestem już zdecydowana, aby trochę przemeblować nakrycie stołu.
Słyszę odgłos otwieranych drzwi wejściowych.
-
Sophie, już jestem – świetnie znany mi głos rozbrzmiewa
od samego wejścia. Uświadamiając mi, że na
jakiekolwiek zmiany jest stanowczo za późno. Najwyżej będę
się tłumaczyć.
💓💓💓💓💓💓💓💓
Uśmiecham
się z radością, przekraczając próg swojego mieszkania. Podróż
z Finlandii dłużyła się mi niemiłosiernie. Przez co, jeszcze
bardziej nie mogłem się doczekać, aż zobaczę się nareszcie z
Sophie. Za którą tęskniłem, niczym ostatni wariat. Zwłaszcza po
naszej wczorajszej rozmowie. Która przybrała dosyć zaskakujący
obrót. Pod wpływem jakiejś dziwniej odwagi, która mnie wtedy
opanowała. Wyznałem jej swoje odczucia. Jednak to, że ona je
podzielała zupełnie mnie zaskoczyło. Nasza relacja powoli zaczynała
się mi wymykać spod kontroli, jednak nie miałem, ani chęci, ani
ochoty aby cokolwiek próbować zmienić. Dlatego postanowiłem
zostawić wszystko, tak jak jest. Pozwalając sprawą toczyć się
własnym biegiem.
Po
uprzednim poinformowaniu Sophie, że wróciłem. Zdejmuję
kurtkę odwieszając ją na pobliski wieszak. Dostrzegając po
chwili, że dziewczyna pojawiła się w zasięgu mojego wzroku.
Prezentowała się wprost przepięknie w sukience, którą miała na
sobie. Nie mogłem wręcz oderwać od niej wzroku. Staram się
jednak ze wszystkich sił powstrzymać przed palnięciem jakiejś
głupoty albo co gorsza zrobienia czegoś kompromitującego.
-
Nareszcie jesteś. Nie mogłam się ciebie doczekać - niweluje
odległość między nami. Mocno się do mnie przytulając. Tego
typu gesty, ostatnio stały się dla nas zupełnie naturalne.
-
Też się cieszę, że cię widzę - szepczę jej do ucha. Nie
wypuszczając przez dłuższy czas ze swoich objęć. Chociaż
wiedziałem, że nasze powitanie było o wiele za długie, jak na
dwójkę znajomych. Nie potrafiłem nic na to poradzić. Chciałem,
jak najdłużej nacieszyć się bliskością Sophie. Otumaniając
swoje zmysły, zniewalającym zapachem jej perfum.
-
Chodź, bo wszystko w końcu wystygnie. Na pewno jesteś głodny -
pociąga mnie za sobą w stronę salonu, gdzie dostrzegam przepięknie
nakryty stół ze stojącymi na nim pysznie wyglądającymi
potrawami. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego widoku. Za nic
nie spodziewałbym się, aż tak hucznego powitania.
-
Sama to wszystko zrobiłaś? Specjalnie dla mnie? - kiwa nieśmiało
głową. Byłem po prostu oniemiały.
-
To w ramach podziękowań za wszystko, co dla mnie robisz. Wiem, że
to niewiele, ale naprawdę się starałam - patrzy na mnie niepewnie.
Jakby się wahała, czy na pewno mi to wystarczało.
-
Niewiele? Sophie, to co zrobiłaś, to tysiąc razy więcej niż
dostałem od innych w ostatnim czasie. Zadałaś sobie tyle trudu -
kręcę z niedowierzaniem głową. Nie mogąc się nadziwić.
-
To nic takiego, naprawdę. Lepiej spróbuj tego, co przyrządziłam i
powiedz, czy ci smakuje - odsuwam jej krzesło, czekając aż
zajmie miejsce. Po czym siadam naprzeciwko. Uważnie wpatrując się
w jej twarz, oświetloną blaskiem palących się świec. Dzięki
któremu wyglądała, jeszcze piękniej niż na co dzień.
Przez
następne minuty, delektuję się smakiem cudownie smakującego
jedzenia i towarzystwem osoby, której było dziełem. Bez dwóch
zdań, uwielbiałem spędzać czas z Sophie. Rozmawiać z nią i
przebywać w jej obecności. Słuchać jej opowieści i patrzeć
na to, jak się uśmiecha.
Choć doskonale wiedziałem,
że nie powinien był się do niej, aż tak przywiązywać. Było na
to zdecydowanie za późno. Powoli cały mój świat, skłaniał się
ku jej osobie. Myśl o Sophie zaczynała się stawać pierwszą
o poranku i ostatnią przed zaśnięciem. Sam już nie wiedziałem,
co się ze mną działo.
-
Posprzątam. Chcesz coś do picia? - słyszę, gdy kończymy
jeść. Widząc, jak wstaje od stołu.
-
Poczekaj, ty się już dzisiaj napracowałaś. Ja to zrobię – także
podnoszę się z zajmowanego miejsca. Zaczynając zbierać
brudne naczynia. Nie miałem zamiaru pozwolić, aby mi we wszystkim
usługiwała.
-
Pójdziemy na spacer? Po takiej kolacji i wcześniejszych dniach
pełnych jedzenia słodyczy, przyda mi się trochę ruchu -
siada przy mnie na kanapie. Patrząc z dezaprobatą na swój zupełnie
płaski brzuch.
-
Możemy iść. Ale przestań sobie wmawiać, że musisz schudnąć. I
tak jesz, jak ptaszek. Nie próbuj mi tu stosować żadnych
diet, bo zacznę sam cię karmić - staram się ją
uświadomić, że jest w błędzie odnośnie swojej sylwetki.
-
Naprawdę nie widzisz, że źle wyglądam? Powinnam schudnąć
minimum z pięć kilogramów - patrzę na nią z politowaniem. Nie
mogąc zrozumieć, skąd się jej to w ogóle wzięło.
-
Sophie, przestań opowiadać takie głupoty. Już teraz,
jesteś strasznie drobna. Chcesz, aby nic z ciebie nie zostało? Czy
ty naprawdę nie rozumiesz, że jesteś piękną młodą kobietą,
której niczego nie brakuje. Tysiące facetów dałoby się
zabić, abyś się z nimi umówiła - słysząc moje słowa,
praktycznie zastyga w jednym miejscu.
-
Naprawdę tak sądzisz? - nie dowierza. Sceptycznie
nastawiona do moich słów.
-
Oczywiście, że tak. Uwierz w końcu w siebie - nie rozumiałem,
skąd u niej takie duże kompleksy i niska samoocena, skoro nie miała
do tego większych powodów.
-
Staram się, ale to nie jest wcale takie łatwe. Gdy ma się za sobą
lata wysłuchiwania, niezbyt przychylnych komentarzy pod swoim
adresem i to w dodatku od ukochanego. Niklas każdego dnia powtarzał
mi, że mam coś ze sobą zrobić. Dla niego zawsze byłam za gruba,
za brzydka i w ogóle do niczego się nie nadająca - zwierza mi się
z kolejnych przykrości, jakich doświadczyła będąc z tym
kretynem.
-
Musisz przestać brać pod uwagę jego słowa i zamknąć za
sobą tamten rozdział. Poza tym, czeka nas trudna praca nad
twoją pewnością siebie. Wierzę jednak, że nam się uda - od
teraz musiałem jej zdecydowanie częściej prawić komplementy.
Zdecydowanie na nie zasługiwała.
Spacerujemy
oświetlonymi przez lampy uliczkami Asker. Powoli kierując
się w stronę centrum miasta. Choć temperatura panującą na
zewnątrz, zbytnio nie zachęcała na piesze wędrówki.
Najważniejsze było dla mnie, że Sophie była zadowolona.
Szła
z uśmiechem na ustach, rozkoszując się świeżym powietrzem i
otwartą przestrzenią. Wiedziałem, że coraz mocniej męczył ją
brak swobody i siedzenie praktycznie całymi dniami bezczynnie w
mieszkaniu. Cała ta sytuacja z Niklasem stopniowo niszczyła jej
niezależność z czego na pewno nie była zadowolona. Musiała
jednak wytrzymać. Miałem tylko nadzieję, że nie potrwa to za
długo i wkrótce będzie mogła odetchnąć z ulgą. Mając
cały ten koszmar za sobą.
-
Zimno ci? - pytam, gdy dostrzegam po raz już któryś z kolei w
ciągu ostatnich paru minut, że się wzdryga.
-
Troszeczkę. Mogłam wziąć cieplejszą kurtkę, ale wytrzymam. Nie
jest, aż tak tragicznie - upiera się. Rezygnuję więc z
propozycji, abyśmy wrócili do mieszkania. Wiedząc, że na pewno
jej do tego nie namówię.
-
W takim razie, chodź tutaj - łapię ją delikatnie za
dłoń, czując że jest prawie lodowata. Nie wiele więc myśląc,
przyciągam Sophie do siebie, mocno obejmując jej zmarznięte ciało.
Starając tym samym, trochę ją rozgrzać.
-
Lepiej? - chcę się upewnić po niedługim czasie. Nadal
przytulając ją do swojego prawego boku.
-
Zdecydowanie - uśmiecha się do mnie z wdzięcznością. Moment
potem, dokładając do tego delikatny całus w policzek. Który
wywołuje u mnie, spore poczucie radości.
-
Może wstąpimy do jakiejś kawiarni? Napijemy się czegoś ciepłego
i trochę się przy okazji ogrzejesz. Zaraz będziemy jedną mijać.
Co ty na to? - proponuję. Mając nadzieję, że się zgodzi.
-
Z chęcią - przystaje na ten pomysł bez żadnych protestów.
Dostrzegając na
horyzoncie, niezbyt przesadnie dużą kawiarnię. Nieoczekiwanie
wpadamy na kogoś, kogo nie miałem najmniejszej ochoty spotkać, a
już zwłaszcza w towarzystwie Sophie. Byłem pewien, że to
przypadkowe spotkanie nie przyniesie mi niczego dobrego. Było
już jednak za późno na jakąkolwiek reakcję i
uniknięcie tej scysji.
-
Cóż za niespodziewane spotkanie. Halvor, czy ty do reszty
zapomniałeś o swoim przyjacielu? Dlaczego w ogóle się ostatnio
nie odzywasz? - widząc pełen zadowolenia uśmiech na twarzy Larsa,
któremu towarzyszyła jakaś kolejna nowa, nieznana mi dziewczyna.
Wiedziałem, że nie ominą mnie jego słowne gierki.
-
Jakoś ostatnio nie miałem czasu na spotkanie. Byłem zajęty -
odpowiadam niechętnie. Mimowolnie przyciągając bliżej do siebie
Sophie. Chcąc, aby była jak najdalej od niego. Co niestety nie
umyka uwadze Larsa. Przez co, zaczyna się na nią bezwstydnie gapić
bez zwracania uwagi na swoją towarzyszkę. Wyraźnie oceniając, czy
jest godna zainteresowania. W sekundę ogarnia mnie na niego
wściekłość. Zwłaszcza, gdy przypominam sobie wszystkie jego
niewybredne komentarze pod adresem dziewczyny.
-
Domyślam się nawet dlaczego. Nie przedstawisz mnie swojej wynajętej
dziewczynie, bo to chyba jest ona? Sophie, nieprawdaż? -
patrzy na mnie z rozbawieniem. Zadowolony z
wprowadzenia nas w niezręczną sytuację. Nie mogłem
wprost uwierzyć, że to powiedział. Byłem pewien, że
wypowiedziane przez niego słowa zabolały Sophie. Obiecałem jej w
końcu, że nikt nigdy nie pozna prawdy, dotyczącej naszego układu.
Byłem zły na siebie. Nawet tej obietnicy, nie potrafiłem
dotrzymać.
-
Tak, to ja. Jednak raczej nie skorzystam z oferty zapoznania się z
tobą i towarzyszącą ci damą. Skoro Halvor nigdy nic o tobie nie
wspominał, to raczej nie jesteś nikim dla niego ważnym. Nie będę
więc, naciągać go z tego powodu na większe koszta, bo
umówiliśmy się, że płaci mi od każdej poznanej osoby, z którą
mamy się spotkać. Dość drogo cenię swoje usługi, także
rozumiesz - jeszcze nigdy nie słyszałem, aby głos Sophie był
przepełniony taką ironią i niechęcią. Lars widocznie też się
tego nie spodziewał, gdyż zupełnie odjęło mu mowę.
-
Kotku, kim są ci niemili ludzie? Możemy już iść? Obiecałeś w
końcu, że pokażesz mi swoje mieszkanie - do naszej rozmowy, wtrąca
się stojąca obok niego dziewczyna. Z przesadnym makijażem i w
zdecydowanie, zbyt krótkiej sukience. Co wręcz od niej odpychało.
Pomyśleć tylko, że jeszcze do niedawna sam gustowałem w takich
kobietach o wyzywającym sposobie bycia. Dopiero teraz sobie
uświadamiam, jak źle ze mną było. Na szczęście Sophie
otworzyła mi oczy, właściwie w ostatnim momencie.
-
Tak chyba będzie najlepiej. Miło było spotkać, a teraz
przepraszamy, ale śpieszy nam się - nieoczekiwanie Sophie nie
zważając na nic. Bierze mnie za rękę i ciągnie za sobą w stronę
naszego docelowego miejsca. Wymijając Larsa z pełnym złości
spojrzeniem. Cieszyłem się, że nie jestem teraz w jego
skórze.
W
ciszy zajmujemy jeden z wolnych stolików kawiarni. Czekałem z
pokorą na wybuch i gniew Sophie. Który w pełni mi się
należał. Jednak ona nadal milczała, wyglądając przez
okno. Pogrążona we własnych myślach.
-
Przepraszam cię za tą chorą sytuację - odzywam się pierwszy.
Zwracając na siebie uwagę.
- Miło
nie było, ale nie mogłeś tego przewidzieć. Kim on dla ciebie
jest? Dlaczego nigdy mi o nim nie powiedziałeś, a co najważniejsze
skąd on wie o tym, że tylko udajemy? - zasypuje mnie pytaniami.
Wpatrując się we mnie z wyczekiwaniem.
-
To naprawdę nikt ważny. Znajomy, z którym najczęściej
imprezowałem. Wyjątkowo beztroski i często wredny typ. Nie mający
żadnego szacunku do kobiet. Jest częścią życia, które chcę za
sobą zostawić. Dlatego wolałem ci nawet o nim nie wspominać. Lars
wie o naszym układzie, bo sam mu o nim powiedziałem. Sam nie wiem,
po co to zrobiłem. Byłem skończonym idiotą - z
perspektywy czasu żałowałem tego. Na odkręcenie tego faktu, było
jednak za późno.
-
Naprawdę zadawałeś się z kimś takim? Przecież na kilometr
widać, że to okropny człowiek. Jakim cudem ty go w ogóle
poznałeś? - widziałem w jej spojrzeniu, że
była dogłębnie rozczarowana moją wersją z
przeszłości.
-
Astrid nas ze sobą poznała. Po rozstaniu z nią. Lars jako jedyny
nie próbował mnie pocieszać, ani umoralniać. Był
doskonałym kompanem do zabawy. Przynajmniej tak wtedy o
nim myślałem. Ostatnio jednak zrozumiałem, jak w wielkim
byłem błędzie - było mi wstyd przed samym sobą, że do momentu
poznania Sophie chciałem być taki, jak on. Bezuczuciowy i
egoistyczny. Wykorzystujący inne osoby do swoich własnych celów.
-
Teraz już zaczynam wszystko rozumieć. Oby on się tylko komuś
przypadkiem nie wygadał, bo będziemy skończeni - przerywa mówić,
gdy dostajemy swoje zamówienia.
-
Raczej tego nie zrobi. Nie ma zresztą komu. Nikt z moich znajomych,
nie ma z nim kontaktu. Zresztą raczej wątpię, żeby ktokolwiek mu
uwierzył. Gdyby się nawet odważył posunąć do czegoś takiego -
uspokajam ją. Zmieniając temat na dużo przyjemniejszy.
Dostrzegając, że stopniowo zaczyna odzyskiwać dobry humor.
Późnym
wieczorem wracamy do mieszkania w wyśmienitym nastroju, którego
nawet Larsowi nie udało się na szczęście zepsuć.
- Wieczór
był naprawdę cudowny. Świetnie się bawiłam. Ale i tak pierwsza
zajmuję łazienkę - słyszę, zmywając naczynia po naszej kolacji,
co obiecałem wcześniej zrobić.
-
Nie ma mowy. Będziesz tam dużo dłużej niż ja. Nie będę
czekał. Jestem zmęczony - protestuję, ale ona nic sobie
z tego nie robi.
-
Zanim tu dokończysz sprzątać, akurat zdążę ją opuścić -
idzie do pokoju po swoje rzeczy. Przez dłuższy moment w nim
pozostając.
I
kiedy wydaje się, że nic nie zaburzy nam spokoju tego
wieczora. Słyszę głośny upadek jakiejś rzeczy, brzmiący
jak odgłos upuszczenia telefonu oraz głośny płacz Sophie.
Byłem pewien, że stało się coś złego.
_________________
Może
w tym rozdziale nie za dużo się dzieje, ale obiecuję, że w
następnym będzie sporo emocji. Może nawet coś drgnie w relacji
naszych bohaterów... Któż to wie? ;)
W
niedalekiej przyszłości planuję także pojawienie się nowej
postaci. Choć może nie do końca takiej nowej, bo już się tutaj
parę razy pojawiła.:D
Dzisiaj będzie trochę krócej, bo niestety czas i komórka nie pozwalają mi na wiele.
OdpowiedzUsuńNa pierwszy rzut oka owszem ten rozdział nic wielkiego nie wniósł. Ale tak naprawdę wniósł naprawdę sporo. Przede wszystkim utwierdził wszystkich w przekonaniu, co Halvor czuje do Sophie i co Sophie czuje do Halvora. Oni mogą sobie wmawiać, że nic z tego nie będzie, że to była tylko głupia umowa, ale i tak wszyscy wiedzą jaka jest prawda.
Oni się kochają. Są w sobie totalnie zakochani i tak naprawdę świata poza sobą nie widzą. W ogóle nie wyobrażam sobie, jak ktoś mógłby pomyśleć inaczej.
Nadopiekuńczy Halvor jest tak uroczy, że aż się rozpływam. Rozczulił mnie totalnie tym dzwonieniem po kilka razy. Może i miał w swoim życiu gorszy okres, ale teraz pokazuje, że tak naprawdę jest facetem idealnym.
Pomysł z kolacją genialny. I niech Sophie już tak nie popada w te kompleksy. Ładna jest niewątpliwie, a najważniejsze, by podobała się Halvorowi.
Przyznam, że trochę się mnie podenerwowało pojawienie się Larsa. Bałam się, że chłopak odwali coś głupiego, ale na szczęście Sophie zaprezentowała nad wyraz cięty język. Nie spodziewałam się tego z jej strony, ale to ważne, że umie się bronić.
No i ta końcówka…. Nie mam pojęcia, co mogło się stać, ale mam głupie przeczucie, że to może mieć związek z Niklasem. Obym się myliła.
W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ta nowa postać to Astrid, prawda? Czułam, że prędzej czy później zaszczyci nas swoją "skromną" osobą :P Tak, jestem pewna że to będzie ona ^^
OdpowiedzUsuńSophie i Karoline są już prawie przyjaciółkami. Dziewczyny znalazły ze sobą wspólny język, darzą się sympatią i zaufaniem :) Jestem tylko ciekawa czy siostra Halvora niczego nie podejrzewa. W końcu sama powtarza że zna go bardzo dobrze! Kiedyś wspomniałam, że mam wrażenie że ona coś dostrzega, ale dla dobra sprawy i rozwijającego się na jej oczach uczucia, milczy. Ciekawe czy trafię haha ^^
Sophie i Halvor są uroczy! To jak on się o nią martwi, dzwoniąc co chwilę i sprawdzając czy żyje ^^ znaczy czy wszystko z nią w porządku! I on niby nic do niej nie czuje? To tylko przyjaciel? Jasne! Przecież oni już są parą! Darzą się głębokim uczuciem i zachowują jak zakochani. Ten układ jest już nieoficjalny! O ile kiedykolwiek był. Żadne z nich nie chce wykonać pierwszego kroku, bojąc się, że nie jest wystarczająco dobre dla drugiego!
Przez Sophie moja szczęka wylądowała na podłodze. To jak zagięła Larsa było mistrzostwem! Podejrzewam, że może sam Lars nie powie tego znajomym Halvora, ale wypapla Astrid ... a potem domino może się posypać niestety :(
My kobiety i nasze kompleksy. Never Ending Story! Myślę, że każda z nas jest taką Sophie. Tylko gdzie jest taki Halvor, który powie nam, że jesteśmy ślepe i wszystko jest ok ^^ nie dziwne, że dziewczyna się dołuje każdym kilogramem, skoro Niklas zaniżył jej samoocenę.
I ta końcówka ... ja Ci się kiedyś odwdzięczę! Jak możesz nas zostawiać w takiej niepewności :(
Ja tam lubię czasem takie rozdziały . Niby nic nie wniósł, ale i tak był ciekawy i taki slodko-uroczy w wykonaniu naszej dwójki. Oni naprawdę nie widzą świata poza sobą. Tylko kiedy tak naprawdę zamierzają to dostrzec 😀
OdpowiedzUsuńHalvor (na pewno pisałam to już milion razy ) jest tak kochany i uroczy, że ja to dosłownie całym sercem kocham😍 No i mam nadzieję że już mu się nic nie odwidzi i taki slodko zostanie do końca.
Sophie mogłaby w końcu przestać o sobie tak źle myśleć. A Halvor powinien ją w końcu uświadomić że jest piękną kobietą i strasznie mu się podoba. Bo się dziewczyna zamęczy tymi swoimi niepotrzebnym kompleksami.
Pisałam już że Lars mnie wkurza ? Pewno też z tysiąc razy 😂 coś mi się wydaje że od tutaj jeszcze namiesza .
Co do końcówki to ja po prostu już nie będę sie powtarzać 😉
Jestem strasznie ciekawa co się wydarzyło. I jestem pewna że to na pewno sprawka Niklasa. Niech ktoś w końcu zamknie tego idiotę.
Z niecierpliwością czekam ba kolejny rozdział. Pozdrawiam 😊
Jak to za dużo się nie dzieje, jak się dzieje? :D
OdpowiedzUsuńHalvor ze swoją opiekuńczością w stosunku do Sophie jest strasznie uroczy! <3 I te jego telefony mające na celu sprawdzenie, co się u niej zmieniło w przeciągu paru godzin... Cud, poezja! :D
Bardzo się cieszę, że Sophie znalazła taki super język z Karoline i że powoli stają się przyjaciółkami :) Sophie potrzebowała takiej osoby w swoim życiu, no i masz :) I nawet wciągnęła się w skoki! :D Halvor powoli wraca do formy, a wsparcie Sophie na pewno mu w tym ogromnie pomaga ^^
Ja uwielbiam ich wspólne momenty, a takich w tym rozdziale było pod dostatkiem! Kolacja, którą przygotowała Sophie, udekorowany stół i późniejszy spacer... <3 W ogóle to Halvor w końcu powinien powiedzieć Sophie, że bardzo mu się podoba! :D Tak to dziewczyna ma niepotrzebne kompleksy i zawraca sobie głowę jakimiś niedorzecznymi rzeczami... Ach, my kobiety! :D I to wszystko przez Niklasa, który zaniżył jej samoocenę...
Sophie jest zakochana w Halvorze, Halvor w niej również... Tylko czekam aż to w końcu do niego dotrze! :D Może ten udawany związek przestanie być udawanym? ^^
Lars strasznie mnie wkurzył. Mam nadzieję, że nikomu się nie wypapla o tym, co wie, bo zrobiłoby się nieprzyjemnie. Ale wielkie brawa dla Sophie, że tak mu się postawiła! :) Niech sobie nie myśli, że może ją obrażać. Zresztą, Halvor zawsze czuwa na posterunku :D
Ach, i ta końcówka... Tak bardzo w Twoim stylu! Tym bardziej nie mogę się już doczekać nowości :)
Pozdrawiam ;*
http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ zapraszam na rozdział czternasty ;*
Usuń