Przyglądając
się wiszącym od dawna na ścianach obrazom, oprawionym w gustowne
drewniane ramy. Wracam wspomnieniami do tych nielicznych momentów,
gdy ich autorka wpadała w wir natchnienia. Podczas którego, niemal
dzień po dniu przelewała swoje myśli i uczucia na płótno.
Poświęcając całe godziny, tylko jednemu zajęciu, czyli
malowaniu.
Zamykała się
przy tym w swoim własnym artystycznym świecie. Pełnym wyobraźni i
emocji, jakich nigdy nie potrafiłem do końca zrozumieć. Przez co,
niekiedy dochodziło między nami do ostrzejszych wymian zdań.
Zwłaszcza, gdy Astrid zarzucała mi powierzchowne myślenie i brak
większej wrażliwości na sztukę.
Podczas
jej pracy nad obrazami. Mogłem się w nią wpatrywać godzinami. W
jej twarz, wyrażającą jedynie skupienie i błogi spokój. Czy w
ruchy jej dłoni, za pomocą których kreśliła pędzlem kolejne
kształty, układające się w jedną wyrazistą całość. Chyba to
właśnie w takim wydaniu, kochałem ją najbardziej. Kiedy niczego
nie udawała i była po prostu sobą.
Pełną
życia dziewczyną, kochającą piękno otaczającego ją świata. Nie
ukrywającą się za ciętym językiem, wrogim nastawieniem do
otoczenia, czy zasad
w nim panujących.
Życie
z Astrid na pewno nie należało do najłatwiejszych, ale do samego
końca wierzyłem, że nasza miłość, okaże się silniejsza od
każdej stawianej na naszej drodze przeciwności. Łudziłem się,
że ona w końcu nauczy się żyć we dwoje i zrozumie na czym tak
naprawdę, polega związek dwojga ludzi. Za swoją naiwność,
przyszło mi jednak bardzo drogo zapłacić.
Biorę
głęboki wdech. Odrzucając od siebie wspomnienia, naszych wspólnych
chwil z Astrid. Tych momentów, gdy myślałem, że naprawdę była
ze mną szczęśliwa.
Zanim
nie zabrnę w tym zdecydowanie za daleko. Rozdrapując, wciąż nie
do końca zagojone rany. Które od czasu do czasu, dawały o sobie
znać.
Spoglądam
na stojącą obok mnie Sophie. Zbierając się w końcu na odwagę.
Starając przy tym, zebrać wszystkie swoje myśli w jakąś
sensowną wypowiedź. Co wcale nie było łatwe. Nie wiedziałem od
czego mam, właściwie zacząć swoją opowieść. Było w końcu
tyle rzeczy, o których powinienem wspomnieć. Aby było to jasne i
klarowne dla nadal niczego nieświadomej, stojącej obok mnie
dziewczyny.
-
Jeśli nie chcesz, możesz nie odpowiadać na moje pytanie.
Doskonale wiem, że nie o wszystkim da się rozmawiać. Dlatego, nie
mam zamiaru na ciebie naciskać - moje dłuższe milczenie. Sophie
odbiera, jako wahanie. Dając mi tym samym, szansę na wycofanie. Nie
zamierzałem jednak, skorzystać z tej furtki. Chciałem nareszcie
wszystko z siebie wyrzucić. I tak, zbyt długo dusiłem to w sobie.
Z nikim, nie dzieląc się swoimi odczuciami.
-
Astrid to moja była dziewczyna. Pierwsza wielka miłość i zarazem,
przyczyna większości problemów w życiu. Ona to taka, trochę
lepsza wersja Niklasa - dochodzi do mnie świadomość, że obydwoje
z Sophie mieliśmy ogromnego pecha w kwestii doboru swoich
partnerów. Mającymi okazać się tymi na całe życie. Pod tym
względem, byliśmy do siebie bardzo podobni.
-
Możesz trochę jaśniej? - pyta, nie do końca rozumiejąc, co
mam na myśli. Siadając przy tym na łóżku, jakby przeczuwała
dłuższą rozmowę.
-
Zacznę po prostu od początku. Tak będzie najłatwiej - dołączam
do niej, wpatrując się w okno. Za którym dostrzegam, wyłącznie
niczym nierozproszoną ciemność.
-
Spokojnie. Nie musisz się śpieszyć, mamy czas - posyła w moją
stronę, ledwie zauważalny uśmiech. Następnie kładzie niepewnie
swoją dłoń na mojej. Chcąc tym samym, dodać mi zapewne otuchy i
odwagi.
-
Poznałem Astrid, prawie cztery lata temu. Pamiętam, że to był
wyjątkowo mroźny dzień. Śpieszyłem się do domu, a oblodzone
chodniki, wcale mi w tym nie pomagały. Zresztą nie byłem
wyjątkiem. Co chwilę, ktoś się ślizgał, ratując w ostatniej
chwili przed upadkiem. Złorzecząc przy tym na czym świat stoi -
wydarzenia z tamtego pamiętnego dnia, nadal były dla mnie żywe.
Jak gdyby, miały miejsce wczoraj -
przed
jednym z wyjątkowo ruchliwych skrzyżowań. Dziewczyna z włosami
pofarbowanymi, chyba na wszystkie kolory tęczy. Poślizgnęła
się i gdyby nie mój refleks. Spotkałaby się z zmrożoną i
wyjątkowo twardą ziemią. Właśnie w taki sposób, wpadliśmy na
siebie z Astrid - mimowolnie uśmiecham się sam do siebie,
wspominając moment, gdy po raz pierwszy znalazła się w
moich ramionach - dla mnie nasze przypadkowe spotkanie,
było niczym grom z jasnego nieba. Gdy tylko nasze spojrzenia się
spotkały, po prostu odjęło mi mowę. Miała coś niesamowitego w
swoim spojrzeniu. Wprost nie można się było od niego oderwać. Na
dodatek była przepiękną dziewczyną, dla której zwyczajnie
straciłem głowę. Niemal od samego początku.
-
Więc to była miłość od pierwszego wejrzenia? - Sophie wyraźnie
zaintrygowana moją historią. Zaczyna się we mnie wpatrywać z
coraz większą ciekawością.
-
Nie wiem, czy można to nazwać miłością. Ale na pewno, oczarowała
mnie od pierwszego wejrzenia, więc bez zastanowienia przyjąłem jej
zaproszenie na kawę w ramach podziękowań za ratunek. Jedno
spotkanie pociągnęło za sobą drugie i tak się zaczęło. Przez
kilka miesięcy, spotykaliśmy się regularnie. Na początku, jako
zwykli znajomi. Jednak przyznaję, że już wtedy byłem w niej na
zabój zakochany i niemal na każde skinienie. Z perspektywy czasu,
może wydawać się to głupie. Jednakże wtedy, imponowała mi
swoją beztroską i niezbyt poważnym podejściem do życia. Nie
przejmowała się niczym i nie przywiązywała żadnego znaczenia do
tego, co myślą o niej inni. Była kompletnie inna od wszystkich
znanych mi osób. Tłumaczyła to swoją artystyczną duszą i młodym
wiekiem. Chciała się bawić i korzystać garściami z młodzieńczych
lat. Poznawać coraz to nowszych ludzi i miejsca. Z nikim nie wiązała
się na dłużej. Zmieniała chłopaków, jak rękawiczki.
Rozkochiwała ich w sobie, a potem bez skrupułów rzucała. Bawiła
się nimi, a następnie ze śmiechem opowiadała mi, jak
rozpaczliwie próbują do niej wrócić. Kochała, gdy świat się
kręcił wokół niej i miała władzę nad innymi osobami.
Ja jednak byłem w nią tak zapatrzony, że nie widziałem w tym
niczego złego. Czasami nawet zazdrościłem tym
pokrzywdzonym przez nią chłopakom, że choć przez chwilę zaznali
smaku bycia z Astrid. O czym mogłem sobie w tamtym czasie tylko
pomarzyć. Byłem skończonym kretynem, który nie widział w niej
żadnych wad. Uważając ją za chodzący ideał, do którego
sporo jej brakowało - przerywam na chwilę swój monolog.
Któremu siedząca obok mnie dziewczyna, przysłuchiwała się z
ogromną uwagą. Wyraźnie zaskoczona tym, czego powoli zaczynała
się dowiadywać.
-
To nieprawda. Byłeś po prostu w niej zakochany. Tak, jak ja w
Niklasie. Wtedy nie myśli się racjonalnie i nie dostrzega kwestii,
które są oczywiste dla postronnych osób. Wiesz ile rzeczy, uszło
mu płazem? Tolerowałam praktycznie wszystko. Chociażby jego
niewinne flirty z innymi dziewczynami, które odbywały się na
porządku dziennym. Wybaczałam zdrady, wieczne aluzje do mojego
zachowania i próbę sterowania moją osobą. Robiłam wszystko, co
tylko chciał. Niczym jakaś marionetka. Pozbawiona własnej woli i
umiejętności decydowania za siebie. Jeśli któreś z nas było
głupie i ślepe, to niestety byłam to ja. Za co teraz słono płacę
- Sophie kręci z niedowierzaniem głową. Wyraźnie zażenowana
swoim postępowaniem sprzed lat. Czasami trudno było mi uwierzyć,
że naprawdę opowiadała ona o sobie. Aktualnie
praktycznie w niczym, nie przypominała tamtej dziewczyny. Zaszła w
niej ogromna przemiana.
-
Obydwoje byliśmy młodzi i głupi - posyłam w jej stronę
pocieszający uśmiech. Nie chcąc, aby się niepotrzebnie dołowała.
Przeszłości i tak żadne z nas, nie mogło już zmienić.
-
Sugerujesz, że teraz jesteśmy tylko młodzi? Czy tylko głupi? -
pyta delikatnie rozbawiona. Z tym błyskiem w oczach, który w niej
uwielbiałem.
-
Oczywiście, że to pierwsze. Przynajmniej w twoim przypadku. Ja
wciąż nad tym pracuję, ale z twoją pomocą. Za kilka lat, może
mi się uda - zaczynamy się śmiać. Uspokajając dopiero po
dłuższej chwili. Odrzucając daleko od siebie smutek i
pesymistyczne myślenie. Najbardziej w naszych rozmowach, lubiłem
właśnie tą lekkość z jaką przychodziły nam, nawet
najboleśniejsze zwierzenia.
-
Możemy kontynuować twoją opowieść? Zupełnie nie rozumiem, jakim
cudem związałeś się w końcu z Astrid? Skoro ona nie uznawała
czegoś takiego, jak związek - doskonale widziałem, że Sophie nie
może powstrzymać swojej ciekawości. Ciężko jej było, wręcz
usiedzieć w jednym miejscu.
-
Podejście Astrid, co do niektórych kwestii, zmieniło się w
momencie, gdy wyrzucono ją ze studiów. Na początku stwierdziła,
że nic ją to w sumie nie obchodzi. W końcu nie potrzebuje ich, aby
zostać sławną malarką i otworzyć swoją galerię sztuki w samym
Paryżu. Jak to często, lubiła się przechwalać swoimi planami na
przyszłość. Jej bliscy mieli jednak inne zdanie na ten temat.
Dlatego za nic, nie chciała do nich wrócić. Twierdziła, że są
starej daty i niczego nie rozumieją. Dlatego zaczęła pomieszkiwać
u swoich znajomych. Raz tu, raz tam. Ona wprost uwielbiała takie
życie. W tamtym okresie czasu, bawiła się jeszcze więcej niż
przedtem. Często wciągając w to także mnie. Ku niezadowoleniu
moich rodziców. Uważali, że powinienem skupić się na sporcie, a
nie dziewczynie, która ma pstro w głowie. Jak to na okrągło od
nich słyszałem. Któregoś razu, podczas jednej z takich imprez,
przespaliśmy się ze sobą. Nie wiem, czy to była część jej
planu, czy wymyśliła go dopiero potem. Jednak ja miałem ochotę
skakać ze szczęścia, gdy obudziłem się rano, trzymając ją w
swoich ramionach. Była dla mnie całym światem - nigdy więcej nie
czułem takiej euforii, jak w tamtym momencie.
-
Tamtego poranka, stwierdziła że chyba po raz pierwszy, naprawdę
się zakochała i chce spróbować ze mną prawdziwego związku. Bo
jestem inny od wszystkich jej poprzednich partnerów i wie,
że przy mnie niczego jej nie zabraknie. Bez żadnego zawahania się
zgodziłem. Nie mogąc uwierzyć, że wybrała właśnie mnie. To dla
niej wyprowadziłem się z domu, ku dezaprobacie rodziny. Byłem
gotowy, choćby zerwać z nimi kontakt, gdyby to miało zależeć od
mojego bycia z Astrid. Znalazłem to mieszkanie, abyśmy mogli w
nim razem zamieszkać. Zrobiłbym dla niej wszystko, o czym
doskonale wiedziała. Wykorzystując to często bez
żadnych skrupułów - teraz na pewno, nie pozwoliłbym
sobie na coś takiego. Wiedząc już do czego
to ostatecznie prowadzi.
-
Pierwsze miesiące naszego związku, były rzeczywiście bardzo
udane. Myślałem, że Astrid naprawdę się zmieniła. Była czuła,
troskliwa i na każdym kroku zapewniała mnie, że jestem miłością
jej życia. Po ponad roku, naszego bycia ze sobą. Chciałem się jej
nawet oświadczyć. Będąc przekonanym, że to ta jedyna. Na
szczęście nie zdążyłem tego zrobić. Ośmieszyłbym się wtedy,
jeszcze bardziej. Miesiąc po tym, jak kupiłem ten cholerny
pierścionek zaręczynowy. Czekając tylko na odpowiedni moment, aby
jej go podarować. Coś się między nami zaczęło psuć. Astrid
przestały się podobać moje częste wyjazdy, treningi. Schemat
dnia, jakim siłą rzeczy musiałem żyć. Normalne życie zaczęło ją
zwyczajne przerastać. Dla niej było tego za wiele. Nie znosiła
poczucia, że ma jakieś obowiązki. Doszedł jeszcze, brak
akceptacji mojej rodziny i znajomych jej osoby. Nie znosili jej braku
zorganizowania, frywolności. Twierdząc, że sprowadza mnie na złą
drogę. Przez to, zaczęły pojawiać się między nami drobne
sprzeczki potem coraz ostrzejsze kłótnie. Potrafiła znikać
niemal każdego wieczoru, a nieraz nawet na kilka dni. Nigdy nie
tłumacząc się, gdzie była. Odpowiadając tylko z
niechęcią, że musiała przemyśleć sobie pewne sprawy i
potrzebowała trochę przestrzeni. Starałem się to akceptować, bo
nadal ją kochałem. Ale, coraz częściej przestawało mi coś
takiego odpowiadać. Szczególnie świadomość, że nigdy nie byłem
pewien, czy zastanę ją w mieszkaniu po powrocie do niego.
Zaczynałem przez to zaniedbywać treningi, przyjaciół, inne
obowiązki. Próbując spędzać z nią, jak najwięcej czasu. Mimo
wszystko, nawet to nie przyniosło rezultatów. Na ratowanie
czegokolwiek było od dawna za późno. Może nawet od samego
początku. Któregoś dnia, podczas wizyty w moim rodzinnym domu.
Karoline podsłuchała jej rozmowę, jak się później okazało z
jakimś podrzędnym artystą, który okazał się również jej
kochankiem. Moja siostra postanowiła ją śledzić od dawna
podejrzewając, że mnie okłamuje. Dzięki temu wszystko odkryła.
Byłem zrozpaczony i zaszokowany. Nie wierzyłem, że Astrid mogła
mi zrobić coś takiego. Byłem pewien, że Karoline coś
pomyliła. Najgorsze jest jednak to, że byłem
jej gotowy wybaczyć i zacząć wszystko od nowa. Jednak, gdy
zapytałem ją o to, czy mnie zdradza. Bez najmniejszego wahania się
do wszystkiego przyznała. Bez cienia wstydu, czy jakiejkolwiek
skruchy. Twierdząc, że ma dość naszego monotonnego życia, w
którym się dusi. I najwyższy czas to zakończyć. Potrzebowała
przygód, które tamten jej podobno zapewniał. W przeciwieństwie do
mnie. Na odchodne uznała, że jestem dla niej za nudny i byłem jej
wyłącznie potrzebny do przetrwania. Dałem jej w końcu dach nad
głową i środki na utrzymanie. Jej dorywcze prace, których się
łapała. Nie byłyby w stanie jej tego zapewnić. Spakowała swoje
rzeczy i po prostu odeszła. Jakby te wspólne miesiące,
zwyczajnie nie istniały. Zostawiła mnie ze złamanym
sercem i w kompletnej rozsypce. W tamtym momencie miałem
wrażenie, że życie się dla mnie skończyło. Te obrazy, to
jedyne co mi po niej zostało. Wyłącznie one przypominają mi, że
ona kiedyś w ogóle istniała - wracając do tamtych wydarzeń,
wciąż nie mogłem uwierzyć, że nasza relacja zakończyła się w
taki sposób. A Astrid zabawiła się bezwzględnie moim
kosztem.
-
Wiem, że to tylko słowa, które nic nie zmienią. Mimo wszystko,
Halvor naprawdę bardzo mi przykro. Nikt nie zasługuje na
doświadczenie czegoś takiego. Ja zupełnie nie wiem, co mam
powiedzieć. Astrid zachowała się wobec ciebie okropnie. Nie miała
prawa, bawić się twoimi uczuciami. Wykorzystała wasza miłość
przeciwko tobie. Nie wiem, jak ktokolwiek mógłby postąpić w taki
sposób - po dłuższej chwili milczenia, słyszę jej mocno
wstrząśnięty głos. Na pewno nie tego się spodziewała. Była w
wyraźnym szoku, a w jej spojrzeniu, rysowało się jawne
współczucie.
-
Sam jej na to wszystko pozwoliłem. Doskonale przecież wiedziałem,
jaka jest. Mogłem to przewidzieć, ale myślałem że dla mnie zrobi
wyjątek i potraktuje inaczej. Od momentu, gdy mnie zostawiła.
Zaczynałem się stopniowo zatracać. Najpierw powiedziałem sobie,
że nigdy więcej żadnych
związków. Potem ze złości i chęci udowodnienia Astrid, że wcale
nie jestem kimś za kogo mnie uważała. Zacząłem imprezować,
sypiać z pierwszymi lepszymi dziewczynami. Nieustannie się bawić.
Z czasem, stało się to moim przyzwyczajeniem. Nie widziałem już
innego sposobu życia, aż do poznania ciebie. Dopiero ty, zaczynasz
mi uświadamiać pewne kwestie. Mimo wszystko i tak nadal sądzę, że
miłość jest przereklamowana. A już na pewno, nie jest dla mnie.
Nie potrafiłbym zaufać żadnej dziewczynie. Obawiając się, że
zrobiłaby to samo, co Astrid - w tej sprawie, nie miałem zamiaru
zmieniać zdania. Nie chciałem ponownie przeżywać tego, co po
odejściu Astrid. Drugi raz bym tego nie zniósł.
-
Nie możesz tak myśleć. Jestem pewna, że kiedyś spotkasz tą,
która jest ci pisana. Będziesz tylko musiał, ponownie otworzyć
swoje serce. W innym przypadku, stracisz niepowtarzalną szansę na
szczęście. Uwierz mi, samotność jest często do bani. Coś o tym
wiem. Miłość bardzo często, przychodzi bez zaproszenia.
Wtedy, gdy jej nie chcemy, uważamy że jest nam niepotrzebna. Gdy
się jej kompletnie nie spodziewamy. Nie możemy tylko, przegapić
danej nam okazji. Bo niestety w większości przypadków, odchodzi
wtedy bez żadnego pożegnania. Pozostawiając po sobie wyłącznie
żal z powodu utraconej szansy - Sophie stara się za wszelką cenę,
zmienić moje podejście. Mogła mi jednak, przedstawić nawet tysiąc
argumentów dla swojego punktu widzenia. Ale ja i tak, nie
zamierzałem się z nimi zgodzić.
-
Nie przekonasz mnie. Nie w tej kwestii. Dlatego, zakończmy ten
temat. Wieczór szczerości, dobiegł końca. Najwyższa pora spać -
spoglądam na zegarek, który wskazywał kilkanaście minut przed
północą. Przez co, zaczynałem odczuwać, coraz mocniej senność.
Wchodzę
do tymczasowego pokoju Sophie, w którym miała spędzić tę noc
bez żadnego pukania. Z zamiarem, zostawienia jej rzeczy na
przebranie. Będąc przy tym pewnym, że jest jeszcze w łazience.
Gdy
tylko przekraczam próg, uświadamiam sobie swoją pomyłkę.
Siedziała na łóżku okryta jedynie, niewielkim białym ręcznikiem.
Krople wody z mokrych włosów, ściekały na jej odkrytą
szyję i dekolt. Kiedy żmudnie, starała się je rozczesywać. Pasmo
po paśmie. Po raz kolejny, niczym zaczarowany. Nie potrafiłem,
oderwać wzroku od jej pięknego i wyjątkowo zmysłowego ciała.
Mleczna skóra pokryta w kilku miejscach drobnymi
pieprzykami, idealnie komponowała się z jej ciemnymi
długimi włosami. Dając mojej wyobraźni, spore pole do popisu.
Szczególnie
w takich momentach, jak ten. Gdy była okryta, jedynie kawałkiem
materiału. Do głowy zaczynały mi napływać, bardzo niepokojące
myśli i wyobrażenia. Których za wszelką cenę, staram się jak
najszybciej pozbyć.
Nie
mogłem w końcu fantazjować o Sophie. To po prostu, było dla mnie
czymś zakazanym. W dodatku wyjątkowo niestosowne. Ona nie była dla
mnie i w żadnym wypadku, nie mogłem dopuścić do przekroczenia
pewnych granic. Za nic, nie chciałem jej zranić, a właśnie tym by
to się skończyło. Gdyby nasza relacja, przestała się opierać
wyłącznie na zwykłej sympatii. Gdzie podążały w tej chwili
moje myśli i coraz większe pragnienia.
-
Przepraszam, że wszedłem tu bez pukania. Myślałem, że jesteś w
łazience. Tu masz te rzeczy - widzę, jak się wzdryga. Zauważając
w końcu moją obecność. Intuicyjnie stara się przy tym zakryć.
Ściskając mocniej, prowizoryczne wiązanie ręcznika. Podchodzę do
niej bliżej i wręczam ubrania. Na nieszczęście, nasze dłonie się
przy tym spotykają. Zetknięcie się z jej delikatną i jedwabistą
skórą. Uwalnia we mnie, jeszcze mocniejszą dawkę pożądania jej
osoby. Nie miałem pojęcia, co się ze mną działo i skąd się
ono, tak nagle wzięło. Zdecydowanie, zbyt długo nie byłem z żadną
dziewczyną. Przez co mój umysł, zaczynał płatać figle. Jak
najszybciej, musiałem opuścić ten pokój.
-
Dziękuję. Pójdę się w nie przebrać - robi kilka nerwowych i
niezrozumiałych gestów ręką w powietrzu. Wyraźnie zawstydzona
całą tą sytuacją. Po czym na szczęście dla nas obojga. Znika w
pośpiechu w łazience. Głośno zatrzaskując za sobą
drzwi od niej. Ostudzając tym samym moje emocje. Sam także w
pośpiechu wychodzę, zanim stracę ostatnie resztki samoopanowania i
zrobię coś, czego będę potem gorzko żałował.
-
Dobranoc, Sophie. Śpij dobrze - przed położeniem się do łóżka.
Postanawiam jeszcze, życzyć jej dobrej nocy. Nie chcąc wyjść na
jakiegoś gbura. Zauważam przy okazji, że jest blada niczym ściana.
Wyraźnie była czymś przerażona.
-
Co się stało? - pytam, podchodząc bliżej. Przywracając ją do
rzeczywistości. Dostrzegam telefon, trzymany przez nią w ręku.
Odpowiedź nasuwa mi się więc sama. Zapewne ten idiota, znowu
zaczął ją straszyć. Bez wahania więc, wyciągam telefon z
jej dłoni. Wyłączając, a następnie chowając do szuflady szafki
stojącej przy łóżku.
—
Zostaniesz
dziś ze mną? Wiem, że ostatnio jestem tylko utrapieniem. Ale sama
na pewno nie zasnę. Nie dość, że nigdy nie umiałam zasypiać w
nowych miejscach. To w dodatku za mną kolejna, wieczorna lektura
autorstwa Niklasa. Z nim się naprawdę coś stało. Nigdy się tak
nie zachowywał - choć wiedziałem, że to nie najlepszy pomysł.
Nie mogłem jej po prostu odmówić. Nie, kiedy znajdowała się w
takim stanie. Widziałem, że będę musiał, jak najszybciej znaleźć
sposób, aby dotrzeć do byłego chłopaka Sophie i
dobitnie mu wyjaśnić, aby się od niej raz na zawsze odczepił. W
innym wypadku, prędzej czy później wykończy ją psychicznie.
-
Pod warunkiem, że nie zabierzesz mi całej kołdry i nie będziesz
się rozpychać - słysząc moją odpowiedź. Na jej twarzy, pojawia
się wyraźna ulga.
-
Postaram się - przysuwa się bliżej ściany, robiąc mi miejsce.
Kładę się przy niej, gasząc palącą się
lampkę. Zachowując między nami stosowany dystans. Przez
następne minuty, wpatruję się w sufit. Starając się zasnąć.
Prawie mi się to już udaje. Przynajmniej do momentu, gdy Sophie nie
zaczyna się niespokojnie kręcić. Co chwilę przekręcała się z
boku na bok, mrucząc coś nieskładnie. Zdecydowanie nie był to
spokojny sen w jej wykonaniu.
Nie
chcąc, aby się obudziła i ponownie zaczęła zadręczać.
Przyciągam ją do siebie, obejmując lekko. Mając nadzieję, że
podświadomie poczuje się bezpiecznie i uspokoi. Chciałem, aby
przespała chociaż kilka godzin. Wiedząc doskonale, że
ostatnio nie najlepiej sypiała. O czym świadczyły, chociażby jej
podkrążone oczy i częste roztargnienie.
Tuląc
ją do siebie i wdychając przy okazji delikatny
zapach jej perfum. Odrzucam od siebie ostrzeżenia, że coś takiego
nigdy nie powinno mieć między nami miejsca. Wmawiając sobie, że
to pierwszy i ostatni raz. Wyjątek spowodowany, stresującym okresem
w jej życiu.
💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓
Po
raz kolejny, wybucham głośnym śmiechem. Słysząc następną
z kolei, zabawną historię z dzieciństwa Halvora. Opowiedzianą
przez jego siostrę. Które on, uważał za wyjątkowo kompromitujące
i za wszelką cenę, starał się przerwać ten temat.
-
Bardzo zabawne, Karoline. Może już wystarczy? Inaczej do reszty
mnie pogrążysz - posyła jej groźne spojrzenie, którym ona
zupełnie się nie przejmuje.
-
Nic z tych rzeczy. Ja tylko dbam o to, aby Sophie wiedziała z kim
się związała. Nie powinieneś się jej wstydzić, braciszku. W
końcu to twoja dziewczyna - mruga do mnie porozumiewawczo. Śmiejąc
się z niego.
W
życiu bym się nie spodziewała, że nasze spotkanie będzie
przebiegało w takiej atmosferze. Karoline bez żadnego zawahania od
razu mnie zaakceptowała. Twierdząc, że nareszcie jej brat poszedł
po rozum do głowy. Dzięki czemu, mogliśmy spędzić we trójkę
miły wieczór. Który choć na chwilę, odciągnął moje myśli od
sprawy z Niklasem i skutecznie poprawił humor.
Bardzo
polubiłam siostrę Halvora, uznając ją za pozytywnie zakręconą
osobę, której buzia się wprost nie zamykała. Mogła mówić na
okrągło. Zawsze znajdując jakiś temat do rozmowy.
-
Nasza kolacja. Zupełnie o niej zapomniałam - dalszą sprzeczkę
rodzeństwa, przerywa moje pośpieszne udanie się do kuchni. Miałam
nadzieję, że nic się nie przypaliło i nie okaże się, iż mój
trud włożony w przygotowania pójdzie na marne. Przez pogawędkę z
Karoline, zupełnie wyleciało mi z głowy pilnowanie gotującej się
potrawy.
Na
szczęście po spróbowaniu, wszystko wydaje się być w porządku.
Dlatego też sięgam po talerze, znajdujące się w wiszącej szafce
po lewej stronie. W ciągu ostatnich dni, zadomowiłam się w
mieszkaniu Halvora. Szybko ucząc się, gdzie znajdują się
poszczególne rzeczy.
-
Pomogę ci - niespodziewane pojawienie się przy mnie chłopaka.
Sprawia, że prawie wypuszczam z rąk trzymany
talerz. Zdecydowanie byłam ostatnio przewrażliwiona.
-
Jak mi idzie? Myślisz, że Karoline mnie polubiła? - chciałam
poznać jego opinię na ten temat.
-
Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak. Zresztą od początku
wiedziałem, że tak będzie. Wpisujesz się perfekcyjnie w stworzony
przez nią ideał mojej dziewczyny. Zawsze liczyła, że znajdę
właśnie kogoś takiego, jak ty. Z Astrid nigdy nie potrafiła się
porozumieć - przez chwilę, odczuwam delikatne poczucie żalu,
że nie wpisuję się także w jego gusta. Znika to jednak w mgnieniu
oka, gdy dochodzi do mnie świadomość, że nigdy nie powinnam tak
pomyśleć. W ciągu ostatnich dni, coś się między nami wyraźnie
zmieniło. Szczególnie po jego szczerej opowieści odnośnie
Astrid i zostaniu ze mną w nocy. Staliśmy się sobie, jeszcze
bliżsi. Co w końcowym rozrachunku, mogło mieć dla mnie
fatalne konsekwencje. W żadnym wypadku, nie mogłam
obdarzyć go czymś większym niż tylko sympatią. To nie
miałoby żadnego sensu i przysporzyłoby mi tylko, kolejnych powodów
do cierpienia.
Wspólny
posiłek naszej trójki, upływa na przyjaznej rozmowie. Z każdą
minutą, poznawałam lepiej Karoline i dowiadywałam się o niej,
coraz to nowszych rzeczy. Między innymi z ogromną
ciekawością, przysłuchiwałam się opowieściom o
jej pasji, jaką były podróże.
-
Może na wiosnę, wybierzmy się gdzieś razem? Co ty na to, Sophie?
- zadane przez nią pytanie, zupełnie mnie zaskakuje. Nie mam
pojęcia, co mam jej odpowiedzieć. Przecież wtedy już dawno, mój
udawany związek z Halvorem może się zakończyć. Nie mogłam
więc snuć tak odległych planów. Nie chcąc jej później zawieść.
-
Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Nie wybiegajmy, aż tak na
przód - udzielam jej wymijającej odpowiedzi.
-
Sophie ma rację. Nie wiadomo, co wydarzy się za kilka miesięcy -
mój udawany chłopak w pełni mnie popiera.
-
Rozumiem, że nie chcecie wybiegać zbytnio w przyszłość, ale to
brzmi tak, jakbyście z góry zakładali, że ona nie nadejdzie.
Halvor, mam nadzieję że niczego znowu nie popsujesz. Jeśli
odważysz się zranić Sophie, osobiście się ciebie wyprę -
upomina go.
-
Karoline, możesz przestać? Zachowujesz się, jak nasza mama.
Nieustannie mnie dziś tylko pouczasz. Nie jesteś jakąś
wyrocznią, która wie wszystko najlepiej. To moje życie i będę
robił, co tylko będę chciał. Tobie nic do tego - szturcham go lekko, aby
się uspokoił i nie powiedział o parę słów za dużo. W
końcu, dziewczyna nie chciała niczego złego.
-
Porozmawiamy o tym za jakiś czas, zgoda? - staram się ją
rozweselić i załagodzić, coraz bardziej napiętą sytuację,
gdy widzę że wyraźnie straciła humor.
-
W porządku - ponownie się rozwesela, ku mojemu zadowoleniu.
-
Mogłeś być dla niej trochę milszy, wiesz? - odzywam się
w momencie, gdy Karoline, którą Halvor odwiózł jako
pierwszą. Znika za drzwiami jego rodzinnego domu.
- Mogła się tak nie zachowywać. Czasami się zapomina i myśli,
że pozjadała wszystkie rozumy - nie widzi nic złego w swoim
postępowaniu.
-
Jak sobie uważasz. Jak dla mnie, powinieneś ją przeprosić -
odwracam się w stronę bocznego okna samochodu. Wyraźnie
rozczarowana. Nie kiedy, potrafił się jeszcze zachowywać, jak
skończony dupek.
-
Dobrze, może faktycznie masz rację. Zaraz do niej zadzwonię. Tylko
się już na mnie nie gniewaj, proszę - dotyka delikatnie mojego
ramienia, próbując zwrócić na siebie uwagę.
-
Niech ci będzie. Ale czasami pomyśl, co mówisz. Ludzie to nie
roboty i mają swoje uczucia - ustępuję, nie chcąc się z nim
pokłócić. Nie potrzebowałam do kolekcji swoich problemów,
jeszcze naszych sprzeczek.
Rozglądam
się po zatłoczonym lotnisku. Będąc przytłoczona tłumem ludzi,
znajdujących się dookoła. Ostatnio nie czułam się dobrze w
takich skupiskach. Za każdym razem, miałam dziwne wrażenie bycia
obserwowaną, a każdy mijany mnie mężczyzna, przypominał mi
Niklasa.
Choć
bardzo się starałam, nie potrafiłam żyć normalnie i nie
przejmować się jego żądaniami. Które stawały się
ostrzejsze i powoli zaczynały przypominać groźby. Z każdym
dniem, obawiałam się go coraz bardziej. Nie umiałam przez
to, stawić mu czoła i się z nim skonfrontować. Kończąc tym
samym jego chorą grę. Zwłaszcza, że do telefonicznego nagabywania
mojej osoby. Doszły niepokojące mejle i głuche telefony na numer
restauracji.
Coraz
częściej myślałam nad zmianą numeru i usunięciem kont na
portalach internetowych, których skrzynki przepełnione były
jego wiadomościami.
Przez
to wszystko, wcale się nie cieszyłam z perspektywy
wyjazdu Halvora. Mimo że powinnam. W końcu udało się mu odzyskać
zaufanie trenera, który dał mu następną szansę i włączył
do drużyny na pierwsze zawodu nowego sezonu. Doskonale wiedziałam,
jakie było to dla niego ważne. Od kilku dni, nie mógł
powstrzymać z tego powodu radości. Natomiast ja, zamiast
cieszyć się razem z nim, że nasze starania o odbudowę jego
wizerunku przynoszą, coraz lepsze efekty. Zastanawiałam się
wyłącznie, jak przetrwam te kilka następnych dni. Czułam się
zdecydowanie bezpieczniej ze świadomością, że Halvor jest zawsze
w pobliżu. Teraz jednak będę zdana, praktycznie wyłącznie
na siebie. Co zaczynało mnie powoli przerażać.
-
Sophie, czas się chyba pożegnać. Proszę cię, uważaj na siebie i
odbieraj ode mnie wszystkie telefony.
Inaczej chyba tam zwariuję - widząc zmartwienie w jego oczach.
Zaczynam czuć się winna, że wciągnęłam go w tą chorą grę
Niklasa. Doskonale wiedząc, że nie powinnam go w to mieszać.
To w końcu w żadnym stopniu go nie dotyczyło.
-
Przede wszystkim, masz się skupić na zawodach i wykorzystać daną ci
szansę. A nie martwić się o mnie, rozumiesz? Ja jakoś
sobie poradzę przez te parę dni - staram się brzmieć
przekonująco.
-
Mimo wszystko, byłbym spokojniejszy. Gdybyś na ten czas, przeniosła
się do mnie. Tutaj masz klucze od mieszkania i kluczyki od
samochodu, abyś nie wykręciła się wymówką, że nie
miałabyś, jak się przemieszczać między mieszkaniem a
restauracją - wręcza mi dwa komplety kluczy. Zupełnie tym
zaskakując.
-
To nie będzie konieczne. Przecież Therese jest ze mną do samego
wieczora, a potem zamknę się u siebie i nawet gdyby Niklasowi
wpadły do głowy odwiedziny. Po prostu mu nie otworzę - próbuję
oddać mu trzymane przeze mnie przedmioty.
-
Tak samo, jak mi kiedyś nie otworzyłaś? Sophie, proszę
cię. Zrobisz, jak uważasz. Jednak weź je. Przynajmniej,
będziesz miała jakaś opcję awaryjną, gdyby stało się coś nie przewidzianego. W razie czego, możesz zadzwonić także do
Ingrid czy Karoline. One na pewno ci pomogą. Poza tym po moim
powrocie, będziemy musieli jakoś rozwiązać tą sprawę z
Niklasem. Nie możesz tak dłużej żyć - doskonale wiedziałam, że
nie mogę dopuścić do spotkania tej dwójki. W innym przypadku,
Niklas bez żadnych skrupułów, wyjawiłby mu kompromitujące mnie
fakty. Po których, nasza relacja zapewne nieodwracalnie by się
zakończyła, czego sobie po prostu już nie wyobrażałam.
-
Obiecałeś się w to nie mieszać. Zresztą nie rozmawiajmy teraz o
tym. Mieliśmy się pożegnać - próbuję zmienić temat. Nie czując
się za komfortowo rozmawiając o Niklasie. Zwłaszcza, że
Halvor nie znał całej prawdy.
-
Więc to zróbmy. Szczególnie, że mamy małą widownię. Gotowa na
kolejny akt naszego przedstawienia? - dyskretnie wskazuje mi swoich
kolegów z drużyny, stojących kilka metrów od nas
i przypatrujących się nam z nieukrywaną ciekawością i
zainteresowaniem.
-
Tylko nie przesadź i nie odstaw tu jakiejś komedii. Ośmieszając
nas przed nimi. Przede wszystkim, masz być tam grzeczny.
Żadnych wygłupów, imprez i podrywania innych dziewczyn. Pamiętaj,
że jesteś już rzekomo zajęty. Więc niech ci się nic nie
poprzestawia w tej główce, gdy ujrzysz jakąś piękność -
upominam go, widząc cwany uśmieszek, błąkający się mu po
ustach.
-
Zrozumiałem. Powtarzasz to już od kilku dni. A teraz przejdźmy do
rzeczy. Będę bardzo za tobą tęsknił. Do zobaczenia w
poniedziałek i już teraz przepraszam, ale muszę to zrobić, aby
uwiarygodnić nasz związek. Oni są straszenie dociekliwi
i nie tak łatwo ich nabrać - przytula mnie mocno do
siebie. Następnie zbliżając swoją twarz niebezpiecznie do mojej.
Składając ledwie wyczuwalny pocałunek w kąciku ust. Zupełnie
mnie tym paraliżując. Byłam przekona, że zrobił to tylko po to,
aby dla znajdujących się za moimi plecami jego kolegów. Wyglądało
to, jak prawdziwy pocałunek. Jednak na mnie ten gest
czułości, zrobił i tak oszołamiające wrażenie. Choć
w rzeczywistości nic się nie stało.
-
Też będą za tobą tęskniła. Powodzenia w zawodach - gdy
odzyskuję zdolność mowy. Szczerze życzę mu, jak najlepszego
wyniku. Po czym machając mu na pożegnanie. Udaję się w stronę
wyjścia z lotniska. Odczuwając dziwną pustkę. Dochodzę do
wniosku, że zbyt mocno uzależniłam się od obecności Halvora w
swoim życiu. Dlatego też następne dni, miałam zamiar wykorzystać
na poważne przemyślenia. Szczególnie, że czasami zaczynałam
zapominać, że nasz związek to wyłącznie mistyfikacja, stworzona
na potrzeby innych.
Cholerna Astrid. Teraz już całkowicie rozumiem zachowanie Halvora. Biedak ulokował uczucia w niewłaściwej osobie, myśląc, że to ta jedyna. Może na początku Astrid wydawała się interesująca, nie taka, jak inne dziewczyny, ale szybko okazało się, że jej zachowanie jest po prostu złe. I okrutne. Jak można tak po prostu wykorzystać kogoś do własnych celów, rozkochać, a potem porzucić.
OdpowiedzUsuńA Halvor był w niej naprawdę zakochany, o czym dobitnie świadczy jego późniejsze zachowanie. Chciał w końcu udowodnić, że wcale nie jest taki nudny. Pytanie tylko komu miał zamiar to udowodnić – sobie, czy Abril, która odeszła?
Niestety mu tak zostało. Ale na szczęście ma teraz przy sobie Sophie, która niewątpliwie jest lepszą kandydatką na partnerkę. Co już widać. W końcu odkąd się znają, zachowanie Halvora zmieniło się diametralnie. Teoretycznie to tylko na pokaz, ale myślę, że chłopak tak naprawdę wrócił do dawnego siebie.
No i obydwoje odkrywają, że mają ze sobą naprawdę dużo wspólnego. Przede wszystkim mają za sobą trudną przeszłość, obydwoje powierzyli swoje uczucia niewłaściwej osobie. I Sophie ma racje mówiąc, że Halvor w końcu otworzy się na nowe uczucie. Musi tylko znaleźć odpowiednią osobę. A coś czuję, że jest nią właśnie Sophie.
Bardzo się cieszę, że Sophie i Karoline złapały wspólny język. To ważne z punktu widzenia przyszłości. Przede wszystkim, teraz łatwiej będzie im przekonać rodzinę Halvora, że związek jest prawdziwy. Do tego kto wie, ale może interwencja siostry przekona skoczka, by przemyślał to, co czuje.
Na razie jednak Halvor wyjeżdża. I to mnie niestety martwi, bo Sophie zostanie sama. A Niklas jest nieprzewidywalny. Boję, że coś może się stać dziewczynie.
W każdym razie ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ja mam taką luźną propozycję :D Może weź Ty poznaj ze sobą Niklasa z Astrid. Sądzę że ta dwójka byłaby ze sobą szczęśliwa :D
OdpowiedzUsuńJedno jest warte drugiego i tak samo beznadziejne.
Choć Astrid przynajmniej wydaje mi się nieszkodliwa i nie jest niebezpieczna w przeciwieństwie do Niklasa.
Kurczę ja ciągle uważam , że Sophie powinna powiedzieć Halvorowi całą prawdę.
Fanie , że Karoline i Sophie się polubiły. Super się dogadują i fajnie czują się w swoim towarzystwie.
Czy Sophie może w końcu przestać myśleć , że jest brzydka itp. A Halvor powinien ją w tym uświadomić. Przecież on nie potrafi od niej oderwać wzroku. Jaką ja miałam nadzieję jak to czytałam , że on się nie powstrzyma i po prosu się na nią rzuci :D
Wiem jestem okropna :P
Ale ja już nie mogę się doczekać , aż on w końcu nie wytrzyma i zrobi to co od dawna chodzi mu po głowie.
Ich pożegnanie na lotnisku było urocze. I czy tylko ja myślę , że wcale nie było udawane? :D
Mam złe przeczucie co do całego tego wyjazdu. Wydaje mi się , że Niklas gdy dowie się , że Sophie została teraz
sama spróbuje jej coś zrobić. Dlatego myślę, że dziewczyna powinna skorzystać z propozycji Halvora. Która w ogóle była taka cudna :) Chłopak naprawdę się o nią martwi.
Mam tylko nadzieję , że Halvor niczego nie narobi na tym wyjeździe i nie wróci do swoich starych przyzwczajeń. Bo osobiście ukręcę mu głowę jak go tylko spotkam :D A już niedługo będę miała okazję. Więc wiesz ;)
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
O matko, Sophie ma zostać sama bez Halvora? Jeszcze jak ten dureń Niklas nie daje jej spokoju, ech mam złe przeczucia. Na szczęście Halvor podał pare planów awaryjnych w postaci Ingrid i Karoline, jest też jego samochód i mieszkanie do dyspozycji :D ten to ma łeb!
OdpowiedzUsuńW końcu wyjaśniła się tajemnicza przeszłość naszego głównego bohatera. Cała historia streszcza jak głupia jest Astrid, a na potwierdzenie są jeszcze kolorowe włosy (nie obrażając nikogo xd). Popieram julkę, proszę poznać ze sobą Niklasa i Astrid, ale by do siebie pasowali haha
Fajnie, że Sophie i karoline się polubiły. A jak fajnie się dogadywały :D jeszcze Karoline jak ośmieszała Halvora opowieściami z przeszłości buhahahah typowe rodzeństwo
Najlepsze jest jednak uczucie rozwijające się między naszymi udawańcami <3 Halvor i jego sprośne myśli, Halvor i jego udawany pocałunek na lotnisku, Sophie i jej spanie z chłopakiem w łóżku, ale było romantycznie o ho ho <3 Oby tak dalej, oby tak dalej bo to jest para idealna!
Pozdrawiam serdecznie,
N
Miłość jest ślepa i już nie raz to udowodniła. Astrid ma duszę artysty i musi czuć się wolna. Poważne związki nie są dla niej, ponieważ zaczyna się w nich dusić. Halvor doskonale o tym wiedział, ale jeśli człowiek się zakocha, to stara się akceptować wady drugiej osoby. Zresztą, wtedy widzi się tylko zalety. Jednak nie zmienia to faktu, że dziewczyna go perfidnie i świadomie wykorzystała. Gdyby nie kłopoty finansowe oraz brak dachu nad głową, zapewne nawet nie pomyślałabym o jakimkolwiek romansie z nim. Co dopiero o związku! A tak to ciągnęła tą szopkę ponad rok, zdradzając go za plecami. I ... staczając go na dno, co tylko udowadnia że nigdy jej na nim nie zależało.
OdpowiedzUsuńTeraz już znamy przeszłość Halvora, która doprowadziła do tego wszystkiego. Chłopak kompletnie się załamał i znalazł "idealny" sposób na pocieszenie. Ale czy możemy go winić? Trudno postawić się na jego miejscu. Odkrycie bolesnej prawdy na pewno było dla niego wstrząsem. Tym bardziej, że był w niej na zabój zakochany oraz planował zaręczyny. Całe życie i plany posypały się niczym zamek z kart. Ale! Na całe szczęście na swojej drodze spotkał Sophie, która zaczęła "otwierać mu oczy" Najważniejsze, aby on sam zauważył błędy, które popełnił i się do nich przyznał. To już potężny krok do powrotu do normalności. Powinien jeszcze wywalić te obrazy na śmietnik!
Obydwoje zostali skrzywdzeni przez osoby, które były dla nich całym światem. Doskonale rozumiem obawy Halvora przed kolejnym zakochaniem. Nikt nie chciałby zostać drugi raz tak oszukany. Ale ... to kwestia czasu aż zmieni zdanie :) Któregoś dnia dotrze do niego, że jest zakochany i nie może żyć bez tej osoby.
Zresztą ... z rozdziału na rozdział Sophie robi na nim co raz większe wrażenie. Oczywiście nie jako przyjaciółka bo to oczywiste, ale jako dziewczyna! Jego reakcję są na to dowodem :) Na dodatek bardzo się o nią niepokoi, a wzmianka o Niklasie na pewno powoduje wzrost jego ciśnienia. Dziewczyna stała się dla niego bardzo ważna, to kwestia czasu aż to zrozumie :)
A i ona zaczyna łapać się na tym, że od czasu do czasu traktuje ten związek poważnie. Jakby na prawdę istniał. Nie wiem czemu, ale mam takie wrażenie że Karoline wie, że obydwoje blefują ;D Ale dostrzega zmianę Halvora, dlatego udaje, mając nadzieję, że prędzej czy później dotrze do naszych bohaterów, że coś iskrzy pomiędzy nimi ^^ Nie wiem skąd mi się to wzięło haha.
I mamy pierwszy pocałunek! Miał być jedynie przedstawieniem, ale sądzę że dla obydwojga był czymś wyjątkowym <333
A więc taką krzywdę wyrządziła Halvorowi Astrid... Wolna dusza artystki, jak to mówią. Wydawało się, że dzięki niemu zrozumiała, czym jest miłość, że chciała się ustatkować, ale jednak nie... Opuściła go, okazując się zupełnie inną osobą i doszczętnie raniąc przy tym Halvora. Wcześniej nie dostrzegał jej wad, podnosił ją na piedestał, nie chciał przyjąć do wiadomości, jaka Astrid jest, co dostrzegali wszyscy wkoło, tylko nie on. Ale miłość jest ślepa i czasami nie ma zbyt wiele wspólnego z rozsądkiem... Skrzywdzony Halvor próbował udowodnić, że potrafi się zmienić no i zaczął imprezować, zmienił styl życia i wiemy, co się stało. Jednak trafił na swej drodze na Sophie, która diametralnie wpłynęła na niego i na jego zachowanie próbując je naprawić. Halvorowi na pewno zrobiło się lżej na sercu, gdy wyznał Sophie prawdę. Jednak dalej uparcie twierdzi, że już nigdy nie uwierzy w prawdziwą miłość... Och, Halvor, Halvor :D Sophie już to zmieni!
OdpowiedzUsuńOni obydwoje są tacy uroczy w tym "udawanym" związku <3 Zabawne to bardzo było, jak Halvor próbował okiełznać swojej myśli zobaczywszy Sophie w samym, krótkim ręczniku ^^ Gdyby Sophie tylko wiedziała... :D Sophie już stała się dla niego bardzo ważna :) Zresztą ona również coraz poważniej zaczyna traktować ten "udawany" związek... ^^
Bardzo cieszy mnie to, że tak szybko odnalazła wspólny język z Karoline :D Polubiły się i Sophie na pewno odetchnęła z ulgą :)
Nie podoba mi się ten wyjazd Halvora :( Chociaż jasne, rozumiem, nowy sezon <33 (dajcie listopad już! :D) to obawiam się Niklasa... Przecież on jest nieprzewidywalny i aż się boję, co może się wydarzyć pod nieobecność skoczka. W razie czego dostała instrukcje, jak postępować, co wybitnie pokazuje, jak Halvorowi zależy na dziewczynie :)
A ta końcówka i ten pocałunek w kącik ust... <33 Uwielbiam! <3
Czekam z niecierpliwością na nowość :)
Pozdrawiam ;*
http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ zapraszam na rozdział dziewiąty ;*
Usuń