Asker,
listopad 2017
Czekając,
aż któreś z przyjaciół Halvora nam otworzy. Biorę głęboki
wdech, starając się uspokoić i wmówić samej sobie, że wszystko
pójdzie zgodnie z planem i spędzę miło czas w towarzystwie nowych
znajomych.
Od
samego rana, stresowałam się tym wieczorem. Nie potrafiąc, skupić
się na niczym innym. Wszystko leciało mi z rąk. W dodatku psułam
danie za daniem, ku ogromnemu zdziwieniu Theresy. Która nadal
nie miała pojęcia o układzie, jaki zostałam zmuszona zawrzeć.
Kompletnie nie rozumiała więc, z jakiego powodu się tak dziwnie i
nienaturalnie zachowywałam.
Nic
jednak nie potrafiłam na to poradzić. Stres zupełnie przejął
nade mną kontrolę, pozbawiając racjonalnego myślenia. Snułam
tysiące przeróżnych, najczęściej pesymistycznych scenariuszy,
dotyczących przebiegu kolacji. W końcu tyle rzeczy, mogło się
zwyczajnie nie udać. Mimo że przez ostatnie dni, wszystko dokładnie
analizowałam i układałam sobie w głowie. Będąc
przygotowana na każdą ewentualność.
Nadal
jednak moje towarzystwo, mogło nikomu nie przypaść do
gustu. Albo mogłam, popełnić jakąś gafę stulecia,
ośmieszając się przed wszystkimi obecnymi osobami.
Bałam
się, że powiem coś nie tak. Czy, choćby przypadkiem zdradzę
komuś coś, co naprowadzi go na trop naszego oszustwa. Rujnując
tym dosłownie wszystko.
Ściskając
mocniej dłoń należącą do Halvora. Widzę, że drzwi od
mieszkania się otwierają. Ukazując w nich, młodego i znanego mi
już chłopaka. Którego, jeszcze nie tak dawno gościłam w
swojej restauracji.
-
Nareszcie jesteś. W końcu ktoś z kim będę mógł normalnie
porozmawiać. Wiesz, że często nic nie rozumiem z tego
psychologicznego bełkotu znajomych Ingrid - właściciel mieszkania,
wita się ze swoim przyjacielem uściskiem dłoni. Następnie bacznie
się mi przypatruje, jakby nie wierzył w to, co widzi
-
Wy się już chyba znacie. Ale zróbmy to oficjalnie. Carl, poznaj
proszę Sophie. Moją bliską znajomą. Sophie, to
Carl. Mój upierdliwy przyjaciel - Halvor
przedstawia nas sobie z uśmiechem. Zadowolony, że przynajmniej
to mamy już za sobą.
-
Bardzo miło mi cię poznać – Carl podchodzi do mnie,
witając się uprzejmie.
-
Mnie również - odpowiadam z delikatnym uśmiechem.
Ciesząc się, że choćby jedna osoba, jest do mnie
pozytywnie nastawiona.
-
Wejdźmy do środka. Czujcie się, jak u siebie - zaprasza nas
do wnętrza mieszkania, z którego słychać roześmiane głosy
kilku, znajdujących się w nim osób.
Po
ściągnięciu swoich wierzchnich ubrań, kierujemy się
wraz z Halvorem do przestronnego salonu. Gdzie przebywa trójka,
nadal nieznanych mi osób. Trzymam się kurczowo jego
dłoni, wiedząc że przede mną najbardziej stresujący
moment. Poznanie reszty osób, z którymi przyjdzie mi spędzić
nadchodzące godziny.
-
Kochanie, zobacz kto przyszedł. Chodź się przywitać – moment
później, podchodzi do nas, średniego wzrostu blondynka z
pogodnym wyrazem twarzy i szczerym uśmiechem. Wyraźnie
pozytywnie nastawiona do życia. Obdarzając mnie uważnym i
przenikliwym spojrzeniem.
-
Nareszcie mamy okazję się zobaczyć. Czyżbyś ostatnio
próbował mnie unikać? - dziewczyna kieruje swoje
słowa z jawnym rozbawieniem w stronę mojego partnera na dzisiejszy
wieczór.
-
Jak zawsze żart się ciebie trzyma, Ingrid. Nic się w tej
kwestii nie zmieniło. Proszę, to dla ciebie - wręcza jej
bukiet kwiatów, o którym na szczęście pamiętał. Następnie nas
sobie przedstawia. Na co od samego początku czekałyśmy.
-
Miło mi cię w końcu poznać. Sporo o tobie słyszałam - zwracam
się do niej. Starając jakoś nawiązać kontakt. Co na szczęście
się mi udaje.
Po
początkowej rezerwie i powściągliwości. Ingrid zaczyna patrzeć
na mnie życzliwym okiem i pociąga za sobą w stronę reszty swoich
znajomych. Zostawiając Carla i Halvora samych. Im to jednak w ogóle
nie przeszkadzało, gdyż pogrążyli się w rozmowie na znany tylko
sobie temat. Świetnie się czując we własnym towarzystwie.
Zapoznaję
się z Giną i jej chłopakiem Conradem. Dowiadując przy
okazji, że studiują na jednym roku wraz z Ingrid. Po
wymienieniu z nimi, kilku grzecznościowych zdań. Oddycham
z wyraźną ulgą, ciesząc się że wszystko idzie zgodnie z planem,
a wszyscy są do mnie przyjaźnie nastawieni. Nie
mając żadnych problemów z przyjęciem mojej osoby do swojego
grona.
-
Sophie, pomożesz mi i Ginie przynieść naczynia z kuchni? Sama
się ze wszystkim nie zabiorę - słysząc prośbę Ingrid.
Zgadzam się bez najmniejszego zawahania.
Nieoczekiwanie
Halvor w połowie drogi mnie zatrzymuje, łapiąc za rękę
i przyciągając do siebie.
-
Bądź bardzo uważna. Zapewne zaraz rozpocznie się ich małe
przesłuchanie. Będą próbowały od ciebie wszystko
wyciągnąć - szepcze mi do ucha, niezauważalnie dla innych, a
następnie całuję lekko w policzek. Staram się
zachowywać naturalnie i nie spinać, jakby takie gesty, były u nas
na porządku dziennym. Co wcale nie było takie proste, jakby
się mogło wydawać.
Przekraczając
próg dość sporej kuchni, dołączam do dwójki
dziewczyn. Czekających na mnie z niecierpliwością.
-
Halvor nawet na chwilę, nie może się z tobą rozstać?
- wiedziałam, że niewinne w założeniu pytanie Giny. Było
wstępem do rozmowy o moich relacjach ze skoczkiem.
- Wybacz,
że jesteśmy wścibskie. Ale, to wprost do niego niepodobne. Już
sam fakt, że przyszedł z tobą jest ogromnym zaskoczeniem. Musisz
być wyjątkowa, skoro udało ci się usidlić, chyba
największego przeciwnika związków w Asker - dołącza do niej
Ingrid. Obydwie przypatrywały mi się z ogromną ciekawością.
Czekając, aż zdradzę im jakieś szczegóły.
-
Wcale nie jestem wyjątkowa. Po prostu lubimy z Halvorem
spędzać ze sobą czas i dobrze nam się rozmawia. Do niego trzeba
umieć po prostu dotrzeć. Wtedy jego osoba wiele zyskuje -
odpowiadam, starając jak najbardziej trzymać się
prawdy.
-
Ja bym ci jednak mimo wszystko, radziła na niego uważać. Tacy
jak on, tak szybko i łatwo się nie zmieniają - Gina jest ostrożna
w swoim entuzjazmie i nie dowierza w przemianę swojego
znajomego.
-
Przestań ją straszyć. Sophie na pewno sama wie, co robi. Zresztą
on nie zawsze taki był. To wszystko przez Astrid - nie mam pojęcia
o kim mowa. Nigdy wcześniej Halvor mi o kimś takim nie
wspominał. Przez co, patrzę na obydwie z niezrozumieniem.
-
Kim ona jest? - pytam w końcu. Chcąc się dowiedzieć czegoś
więcej. Zwłaszcza, że to prawdopodobnie ona odpowiadała za
jego negatywną zmianę.
-
Nie powiedział ci? - kręcę przecząco głową w odpowiedzi. Czym
wzbudzam spore zaskoczenie u Ingrid.
-
Widzisz. Mówiłam, że powinna na niego uważać. Skoro nie
opowiedział jej nawet o swojej przeszłości. To chyba jasne,
że nie traktuje ich związku, zbyt poważnie - ton głosu Giny,
sugeruje że jest zadowolona z tego, że miała rację. Co
wzbudza u mnie wewnętrzny sprzeciw. Doskonale wiedząc, że czasem
wcale nie jest łatwo, rozmawiać z kimkolwiek o swojej przeszłości.
Gdy
chcę, aby przybliżyły mi bliżej postać tajemniczej
Astrid. Nasza rozmowa zostaje przerwana,
przez niespodziewane pojawienie się w kuchni Carla.
-
Co z tą kolacją? Naprawdę jestem głodny - wszystkie trzy
wybuchamy głośnym śmiechem, widząc jego minę.
-
Już ją podaję. Przestań się, aż tak niecierpliwić.
Pięć minut cię nie zbawi - odpowiada mu jego narzeczona.
Zaczynając wyciągać z piekarnika. Przygotowaną wcześniej przez
siebie potrawę. Z zamiarem podania jej, zaproszonym przez
siebie gościom.
Przy
stole panowała wyśmienita atmosfera. Wszyscy byliśmy w świetnym
nastroju. Rozmawiając ze sobą na najróżniejsze tematy. Niekiedy
wybuchając przy tym głośnym śmiechem z żartów Conrada, który
miał ogromne poczucie humoru. Czułam się, jakbym znała wszystkich
od bardzo dawna. Zapewne wynikało to z ich otwartości
i pozytywnego nastawienia.
Polubiłam
każdego bez wyjątku. Ciesząc się, że mogłam poznać tak
wspaniałe osoby. Godne zaufania i ofiarowujące swoją przyjaźń
bezinteresownie.
Zupełnie
nie rozumiałam, dlaczego Halvor, aż tak na nich niekiedy narzekał.
Zamiast cieszyć się, że miał okazję spotkać na swojej
drodze, tak wspaniałych
przyjaciół.
-
Koniecznie musimy wpaść niedługo do twojej restauracji - uśmiecham
się jedynie, słysząc zapewnienie Ingrid.
-
Na pewno nie pożałujecie. Sophie, wspaniale gotuje. To po prostu
czysta poezja - słysząc pochwałę Halvora. Czuję, że zaczynam
się rumienić. Nie często w końcu słyszałam pod swoim adresem
takie słowa. Co było niewątpliwie bardzo przyjemne.
Wszystko
układało się wprost idealnie. Przynajmniej do
momentu, gdy niespodziewanie nasz miło spędzany wieczór,
przerywa głośny dźwięk dzwonka do drzwi. Wszyscy spoglądają po
sobie zaskoczeni. Nie mając pojęcia, czego się spodziewać.
-
To pewnie Vibeke. Nie wiedziała, czy zdąży się pojawić. Ale jak
widać się jej udało. Pójdę otworzyć - Ingrid ze sporym
zadowoleniem, podąża w kierunku wyjścia. Aby przywitać swojego
kolejnego gościa.
-
Kim jest ta dziewczyna? - pytam Halvora z czystej ciekawości. Nie
chcąc wyjść na jedyną, która nie będzie wiedziała z kim ma do
czynienia.
-
Sam chciałbym wiedzieć. Nigdy o niej nie słyszałem - odpowiada
mi wzruszając ramionami. Tak samo zaskoczony, jak ja.
-
Przepraszam za spóźnienie. Ale lot ze Sztokholmu się trochę
opóźnił. Na szczęście zdążyłam - po chwili, wpatruję się w
wysoką i olśniewającą swoją urodą. Tajemniczą znajomą
Ingrid. Która od razu, zwraca na siebie uwagę wszystkich
zgromadzonych. Szczególnie męskiej części towarzystwa.
Z
uśmiechem, niczym z jakiejś reklamy. Zajmuje miejsce naprzeciw
mojego rzekomego chłopaka. Witając się ze wszystkimi radośnie i z
ogromną pewnością siebie.
O
ile już wcześniej, czułam się dużo mniej atrakcyjna od Ingrid i
jej przyjaciółki Giny. O tyle teraz, poczułam się wprost
fatalnie. Zwłaszcza widząc, jak Halvor przejeżdża po
sylwetce Vibeke wzrokiem pełnym zainteresowania i
oczarowania. Jakim mnie nie obdarzył dziś, choćby przez krótką
sekundę. Chłopak był nią ogromnie zainteresowany i nie
potrafił oderwać od niej swojego spojrzenia.
Następne
minuty, przypominają mi istny koszmar. Vibeke, coraz lepiej sobie
poczynała. Skupiała na sobie całą uwagę, opowieściami o jej
pracy jako stewardessa. Latająca po niemal całym świecie,
norweskimi liniami lotniczymi. Zgrabnie przemycała do rozmowy liczne
anegdotki i często zabawne przygody jakich doświadczała na
pokładzie samolotów. Skutecznie zabawiając nimi zgromadzone
towarzystwo.
Nie
miałabym nic przeciwko jej opowieściom, ani jej osobie. Gdyby nie
posyłała ukradkowo, zalotnych spojrzeń osobie siedzącej obok mnie
oraz nie poświęcała mu dużo większej uwagi niż innym.
Chodź
inni tego nie dostrzegali, ja doskonale widziałam, co się działo
między tą dwójką. Bezczelnie ze sobą flirtowali, myśląc że
nikt tego nie widzi. Robiąc przy tym ze mnie kretynkę i
okazując zupełny brak szacunku.
Z
każdą sekundą przyprawiając mnie tym samym, o coraz
większe zdenerwowanie. Najgorsze było jednak odczuwanie przeze
mnie, delikatnego poczucia zazdrości, które nigdy
nie powinno się u mnie pojawić. Z czego doskonale, zdawałam sobie
sprawę.
-
Jeszcze raz, będziesz się gapił na ten jej
przesadnie wyeksponowany dekolt albo niby przypadkiem
dotkniesz jej dłoni, biorąc dzbanek z wodą. To przysięgam, że
wyjdę stąd i nigdy więcej ci w niczym nie pomogę. Chcesz, żeby
wszyscy się zorientowali, że na oczach swojej niby
dziewczyny, podrywasz inną? Miałbyś w sobie, choćby
gram przyzwoitości i przestał mnie przed nią ośmieszać -
wprost kipiąc ze złości. Wypowiadam te słowa do Halvora
szeptem, aby nikt inny ich nie usłyszał. Kompletnie go
zaskakując, że cokolwiek zauważyłam. Widocznie miał mnie za
ślepą i głupią.
-
Nie wiem, o czym ty mówisz - próbuje udawać niewinnego.
-
Doskonale wiesz. Jeśli tak bardzo cię oczarowała. To poproś ją,
aby udawała twoją dziewczynę. Może się zgodzi - odpowiadam,
posyłając mu nieprzychylne spojrzenie. Następnie przestaję
zwracać w ogóle na niego uwagę. Pogrążając się w rozmowie z
Ingrid. Niech sobie robi, co chce. Wystarczyło już, że i tak
się na nim ogromnie zawiodłam.
💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓
-
Musimy niedługo to powtórzyć. Zobacz, jak dziewczyny się świetnie
ze sobą dogadują. Ingrid wprost nie może się rozstać z Sophie.
Bardzo ją polubiła. Co sam wiesz, że nie zdarza się jej za
często. Jest w końcu, bardzo nieufna wobec nowo poznanych osób.
Zresztą ja również ją polubiłem. To świetna dziewczyna, dlatego
nie zmarnuj tego. Idealnie się uzupełniacie i od razu
widać, że przy niej odżyłeś. W dodatku, to po części moja
zasługa. Jakby nie było, to dzięki mnie, mieliście okazję się
poznać. Dlatego cieszę się podwójnie - słyszę na pożegnanie od
Carla. Który był w wyśmienitym humorze. Wyraźnie cieszył się z
mojej rzekomej przemiany i sporych perspektyw na dalszą przyszłość
z Sophie. Kompletnie nie podejrzewając, że to tylko zwykła gra
z naszej strony. Nie czułem się dobrze z faktem okłamywania
przyjaciela, ale on w życiu nie zaakceptowałby prawdy. Liczyłem
więc, że nigdy się o niczym nie dowie, a nasze relacje w żadnym
stopniu na tym nie ucierpią. Ceniłem sobie przyjaźń z nim i za
nic, nie chciałbym jej stracić.
-
Będziemy w kontakcie. Trzymaj się - odpowiadam mu. Widząc, jak
Sophie pojawia się ze swoją nową znajomą w korytarzu. Dziękując
Ingrid serdecznie za zaproszenie i chwaląc jej wyśmienitą
organizację, jaką zaprezentowała podczas tej dobiegającej
już końca kolacji. Choć nieustannie się uśmiechała i na
pierwszy rzut oka, tryskała optymizmem i radością. Czułem, że to
tylko świetne maskowanie prawdziwych emocji z jej strony. Popsuty
humor, można było dostrzec bardzo wyraźnie w jej
spojrzeniu, któremu brakowało błysku i iskierek zadowolenia, jakie
niekiedy u niej widywałem.
-
Najwyższy czas na nas. Zrobiło się późno. Korzystając z okazji.
Ja także dziękuję za kolację i miło spędzony czas - podchodzę
do nich. Posyłając uśmiech wdzięczności w kierunku
gospodyni. A następnie obejmuję moją niby dziewczynę lekko w
talii. Sophie pozostaje jednak na to niewzruszona.
Zupełnie ignorowała moją obecność. Nawet na mnie nie
patrząc. Doskonale wiedziałem, że jest na mnie wściekła za to
niewinne flirtowanie przy stole z Vibeke. Która wyraźnie była
chętna na pogłębienie ze mną znajomości. Byłem przekonany, że
gdyby nie towarzysząca mi dziewczyna. Dzisiejszą noc, spędziłbym
w mieszkaniu przyjaciółki Ingrid. Co mogłoby być dość
intensywnym i ciekawym doświadczeniem, biorąc pod uwagę jej spory
temperament. W obecnej sytuacji, było to jednak niemożliwe, przez
co czułem delikatne poczucie rozczarowania. Z powodu straconej
okazji.
-
Do zobaczenia niedługo. Zresztą, gdybyś tylko czegoś
potrzebowała, po prostu zadzwoń. Masz już mój numer - Sophie
żegna się w końcu z dziewczyną, ku mojej ogromnej radości. Po
czym łapie mnie z ogromną niechęcią za rękę i
opuszczamy mieszkanie. W akompaniamencie pełnego aprobaty uśmiechu
narzeczonej Carla. Która była dziś dla mnie zadziwiająco miła
i odpuściła sobie, dogryzanie mojej osobie, co było do
niej wręcz niepodobne. Zapewne to zasługa mojej towarzyszki i
faktu, że ogromnie przypadła jej do gustu. Na pewien sposób,
były do siebie podobne, co niewątpliwie ułatwiło im nawiązanie
ze sobą dobrych kontaktów.
Gdy
tylko drzwi się za nami zamykają. Sophie wyrywa swoją dłoń z
naszego splotu i nie zważając na nic. Zaczyna w pośpiechu schodzić
schodami w dół. Nie czekając na mnie. Stukot jej szpilek, roznosił
się niemal po całym budynku. Ale ona się tym nie przejmowała,
chcąc wyłącznie jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Brak
chęci jakiejkolwiek rozmowy z jej strony, nie wróżył niczego
dobrego. Do tej pory coś takiego, jeszcze nigdy nie miało miejsca.
Nawet, gdy była na mnie zła, to po prostu wszystko mi wygarniała.
Teraz za to, milczała jak grób. Przez co, nie miałem najmniejszego
pojęcia, czego mogę się dalej po niej spodziewać.
Doganiam
ją dopiero na ulicy, zupełnie zdezorientowany jej poczynaniami,
ponieważ kierowała się w przeciwną stronę niż zaparkowany
samochód. To wszystko przestawało mi się zwyczajnie podobać.
-
Zatrzymaj się na chwilę i odezwij do mnie. Co ty w ogóle robisz?
Dlaczego idziesz w złym kierunku? - pytam, stając naprzeciwko niej.
Uniemożliwiając jej dalszy spacer. Wpatruję się w jej twarz,
dostrzegając smutek i wyraźny żal do mojej osoby.
-
Właśnie, że idę w dobrym. Wprost do swojego mieszkania. Moja rola
dobiegła dziś końca, dlatego nie rozumiem, czego jeszcze ode mnie
chcesz. Przepuść mnie z łaski swojej i nie marnuj mojego czasu.
Muszę rano wcześnie wstać - odpowiada z obojętnością. Zupełnie
nie rozumiałem, dlaczego robiła z niczego, aż taką aferę.
Przecież nikt się nie zorientował, że zainteresowałem się
trochę bardziej niż powinienem Vibeke. W dodatku wszystko poszło
zgodnie z planem i niemal każdy z zaproszonych gości, uważał że
jestem wpatrzony w Sophie, jak w jakiś cholerny obrazek. Jej jednak,
wciąż było mało.
-
Odwiozę cię - próbuję ją nakłonić do powrotu ze mną. Nie
wyobrażając sobie, zostawienia jej tutaj samej. Było na to
stanowczo, zbyt późno.
-
Obejdzie się. Zaproponuj to lepiej, swojej nowej koleżance. Na
pewno będzie zachwycona. Nie mogła w końcu oderwać od ciebie
wzroku. Zresztą tak samo, jak ty od niej. Dziwne, że się tam na
siebie nie rzuciliście - obdarza mnie jedynie ironicznym
komentarzem. Próbując znowu wyminąć. Przez co, ponownie muszę
jej zagrodzić drogę.
-
Daj spokój. Nie będziesz szła po ciemku, taki kawał drogi.
Przywiozłem cię tutaj i odwiozę. Choćbym miał cię zanieść do
tego samochodu. Tego właśnie chcesz? - słysząc moją determinację
i posiadając zapewne świadomość, że nie odpuszczę. W
końcu ulega. Bez słowa podążając za mną w stronę parkingu.
Wciąż jednak była obrażona na cały świat i nie zanosiło
się na to, że cokolwiek w najbliższym czasie się zmieni.
Przez
całą drogę powrotną, panuje między nami napięta atmosfera. Z
każdą sekundą robiąca się, coraz bardziej nie do wytrzymania.
Milczenie wyłącznie to wszystko potęgowało. Nagromadzoną złość
i obustronne wyrzuty. Czekające tylko na wypłynięcie z naszych
ust.
Zaczynało
mnie okropnie irytować zachowanie Sophie i jej bezpodstawny
gniew. Byłem bliski wybuchu, który mógł zakończyć się, jedynie
ogromną awanturą.
Sophie
to jednak nie przeszkadzało. Wpatrywała się w boczną szybę,
podziwiając zmieniające się widoki za oknem. Kompletnie na nic
niewzruszona. Byłem pewien, że nie miała zamiaru, choćby
spróbować się ze mną porozumieć. Choć to ona zaczęła, swoim
dziecinnym obrażaniem się na mnie bez żadnego większego
powodu.
-
Możesz w końcu przestać stroić te swoje bezpodstawne i nikomu
niepotrzebne fochy? Mam ich serdecznie dość - pytam
podniesionym tonem głosu, zirytowany do granic możliwości,
gdy jesteśmy na miejscu. Zwyczajnie już dłużej nie wytrzymując.
-
Naprawdę uważasz je za bezpodstawne? Myślisz, że twoje
zachowanie było w porządku? - patrzy na mnie z
niedowierzaniem.
-
Oczywiście, że tak. Przypominam ci, że jestem wolnym człowiekiem
i mam prawo robić, co chcę i z kim chcę. Za to ty, chyba za bardzo
wczułaś się w rolę, zapominając że tylko udajemy bycie razem.
Nie potrzebuję twojej zazdrości, bo nie masz do niej zwyczajnie
prawa. Mogę przespać się ze wszystkimi dziewczynami w mieście, a
tobie nic do tego. Bo łączą nas, wyłącznie wspólne interesy.
Zrozumiałaś? - już w chwili wypowiadania tych słów, zaczynam ich
żałować. Wiedziałem, że zbyt ostro ją potraktowałem. Na co
sobie, niczym nie zasłużyła. Sophie w końcu nie chciała
niczego złego i jedynie martwiła się o powodzenie naszego planu.
Nie mogłem jej jednak, znowu ustąpić i pozwolić, aby weszła mi
na głowę. Co ostatnio stopniowo następowało. Dlatego zamiast
przeprosin, zwyczajnie milczę. Choć słowa same cisnęły mi
się na usta.
-
Jasne, to tylko czysty biznes. Doskonale pamiętam. Dlatego koniec z
naszymi wieczornymi spotkaniami. Skoro jestem dla ciebie, wyłącznie
partnerką w interesach. Nasza umowa, nigdy ich w końcu nie
obejmowała. Zadzwoń do mnie, gdy będziemy musieli, gdzieś się
razem pojawić. Cześć - choć starała się zachować
pozory, doskonale wiedziałem, że ją zraniłem. Jej szklące się
oczy, mówiły wszystko. Nie zdążam nawet, dobrze zastanowić się
jak z tego teraz wybrnąć, gdy w pośpiechu wysiada.
Zamykając drzwiczki z mocnym trzaskiem. Zostawiając mnie samego z
ogromnym poczuciem winy.
Uderzam
ze złością w kierownicę. Wściekły na samego siebie. Tym razem,
zdecydowanie przesadziłem. Zamiast najpierw pomyśleć. Pod
wpływem emocji, wypowiedziałem o kilka słów za dużo. Sprawiając
jej tym samym ogromną przykrość.
Nie
wiedząc, co ze sobą zrobić. Decyduję się zadzwonić do Larsa.
Będąc pewnym, że na pewno trwa u niego jakaś spora impreza. Był
w końcu piątkowy wieczór. Idealna pora na rozpoczęcie
przez niego weekendu pełnego zabawy i szaleństwa.
Przez
ostatnie kilkanaście dni, wszystkie wieczory spędzałem z Sophie.
Poświęcając naszym spotkaniom, cały swój wolny czas.
Dzięki
czemu, kilkukrotnie odmówiłem już uczestnictwa w
organizowanych przez Larsa spotkaniach, ku jego ogromnemu
rozczarowaniu i niezadowoleniu. W dodatku była jeszcze, ta głupia
umowa o ograniczeniu imprez do dwóch w miesiącu.
Do
tej pory mi ona nie przeszkadzała, ponieważ nie odczuwałem
potrzeby zaliczania kolejnych moralnych upadków.
Świetnie spędzając czas w mieszkaniu, pod którym aktualnie stałem.
Najwyższa
pora było to jednak zmienić I wrócić do swojego
naturalnego środowiska. W którym nie musiałem zważać, ani na
swoje słowa, ani czyny. Tam nikogo nie mogłem zranić.
Wchodzę
do mieszkania Larsa. Dostrzegając go opartego o
ścianę, tuż przy drzwiach. Wyraźnie
czekającego na mnie. Jakby tego było mało, już na
wstępie zostaję zaatakowany głośnymi dźwiękami,
jakiejś klubowej muzyki.
Dłuższą
chwilę, zajmuję mi przyzwyczajanie się do tego hałasu.
Było ze mną gorzej niż myślałem. Skoro zdążyłem odwyknąć
nawet od takiej muzyki. Nie pozwalającej, choćby na sekundę
skupienia. Dotychczas coś takiego, kompletnie mi nie
przeszkadzało.
-
Halvor, miło cię w końcu widzieć. Myślałem, że już do reszty
przepadłeś - na powitanie, dostrzegam pełen zadowolenia uśmieszek
Larsa.
-
Ostatnio byłem trochę zajęty. Start sezonu, coraz bliżej.
Musiałem się wziąć poważnie do pracy - tłumaczę pokrętnie,
nie do końca trzymając się prawdy. Samemu
do końca nie wiedząc po co na siłę, próbuję się
usprawiedliwić.
-
Wieczorami i weekendami też trenowałeś? Przyznaj się lepiej, że
zwyczajnie zacząłeś stronić od starych znajomych i imprez. Coś
mi się zdaje, że to ta twoja nowa panienka, ma na ciebie taki zły
wpływ. Jak ty w ogóle jesteś ubrany? - patrzy z politowaniem na
mój, dość niecodzienny i elegancki wygląd. Przypominając przy
okazji z jaką starannością Sophie przed kilkoma godzinami,
próbowała ratować mój ubiór. Staram się,
jak najszybciej pozbyć jej osoby ze swoich myśli. Za
nim do reszty zrujnuję sobie wieczór.
-
Wracam od Carla z kolacji. Normalni ludzie robią też czasami coś
innego niż tylko wiecznie imprezują, wiesz? A ta panienka, ma na
imię Sophie. Przestań więc w końcu, stosować wobec niej takie
chamskie określenia. Kompletnie jej nie znasz i nie oceniaj jej z
góry. Bo to najbardziej uczciwa i porządna osoba, jaką
znam - mimowolnie staję w obronie dziewczyny.
-
Właśnie o tym mówię. Sam nie wiesz, kiedy zaczęła cię
zmieniać. Bronisz jej, jakby była jakąś świętością.
Jeszcze do niedawna, nie przeszkadzały ci takie
określenia. Zamieniasz się w grzecznego nudziarza. Dbającego
o dobre maniery. Jeszcze trochę i zaczniesz zachowywać się, jak
jakiś starzec - słowa Larsa, wywołują u mnie sporą złość i
poczucie, że muszę mu pokazać, iż jest inaczej.
-
Taki jesteś pewien? To za chwilę się przekonasz - odpowiadam
mu wyzywająco. Sięgając po szklankę z alkoholem. Wypijam na raz
jej zawartość, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Z powodu dość
kiepskiego smaku. Od którego się ostatnio
odzwyczaiłem. Następnie kieruję się na prowizoryczny
parkiet. Szukając jakieś chętnej dziewczyny do wspólnej zabawy.
-
Skarbie, rozluźnij się trochę. Jesteś strasznie spięty -
niedawno poznana przeze mnie dziewczyna. Szepcze mi uwodzicielsko
słowa do ucha. Wsuwając swoje dłonie pod moją koszulę. Uśmiecham
się do niej, a szum w głowie spowodowany wypitym alkoholem.
Skutecznie zagłusza moje sumienie.
Jednak w momencie,
gdy jej usta lądują na moich. Cały czar pryska, a w mojej głowie
rozbrzmiewają słowa Sophie o przedmiotowym traktowaniu przeze mnie
kobiet. Doskonale pamiętałem jej niedawny wykład, którego
nie omieszkała sobie odpuścić.
-
Poczekaj. Nie śpieszmy się tak. Może się
najpierw lepiej poznajmy? Ja nawet nie wiem, jak masz na
imię - wprost nie mogę uwierzyć, że naprawdę to powiedziałem.
Co się ze mną najlepszego działo? Towarzysząca mi
dziewczyna, patrzy na mnie z ogromnym zaskoczeniem. Nie do końca
zadowolona z takiego obrotu sprawy. Jednak po krótkim zastanowieniu,
przystaje na mój pomysł. Zasypując mnie opowieściami
ze swojego życiorysu.
Niecałą
godzinę później, oddalam się od poznanej Ainy albo Ajdy. Nie
pamiętając dokładnie jej imienia. Znudzony nią do granic
możliwości. Jej nieustanna paplanina i zbytnia nachalność,
przyprawiły mnie jedynie o ból głowy. Przez co, straciłem,
jakąkolwiek ochotę na rozwinięcie naszej znajomości. To był
fatalny pomysł. Mogłem się z nią po prostu przespać. Do tego
nadawała się pewnie idealnie. Nie wiedziałem, co mi
strzeliło do głowy z tą rozmową. Chyba do reszty zwariowałem.
Wychodzę
na taras mieszkania Larsa. Próbując zaczerpnąć świeżego
powietrza z nadzieją, że przyniesie mi to otrzeźwienie.
Zdecydowanie za dużo wypiłem. Zaczynając odczuwać tego powolne
skutki.
Jakby
tego było mało, krążące w moim organizmie procenty.
Nie poprawiły mi nastroju, choćby w minimalnym stopniu. Nadal byłem
wściekły na tamtą sytuację w samochodzie i tą niedorzeczną
sprzeczkę.
Sprawdzam
swój telefon z nadzieją, że może Sophie się do mnie odezwała.
Jednak po raz kolejny, dogłębnie się rozczarowuję. Gdy nie
zauważam, żadnej próby kontaktu z jej strony. Czego ja się
zresztą mogłem spodziewać po swoich ostatnich
słowach, wypowiedzianych w jej kierunku.
Nagle
ogarnia mnie poczucie, że po prostu muszę się z nią zobaczyć i
przynajmniej spróbować przeprosić. Nie zważając więc na nic.
Opuszczam mieszkanie Larsa, nawet się z nim nie żegnając.
W
ostatnim czasie, mieliśmy coraz większe problemy, aby się ze sobą
porozumieć. Co zaczynało stawać się męczące. Miałem jednak
teraz, ważniejsze problemy na głowie.
Musiałem najpierw naprawić
swoje relacje z Sophie. Ona była mi po prostu potrzebna do
normalnego funkcjonowania. Bez niej, gubiłem się w swoim życiu i
zaczynałem popełniać stare błędy. Które stały się główną
przyczyną moich bieżących problemów.
Może
naprawdę zaczynałem się zmieniać, ale ta perspektywa wcale nie
wydawała się taka straszna, jak przedstawiał ją Lars. Nie miałem
nic do stracenia, a mogłem wyłącznie zyskać,
polepszenie się relacji z wieloma osobami. Czego
namiastkę doświadczyłem już, podczas dzisiejszej kolacji.
Oddycham
z ulgą, że w porę opuściłem tą imprezę. Zanim do reszty nie
straciłem nad sobą kontroli i nie narobiłem kolejnych głupot,
które przy odrobinie pecha. Mogły się zakończyć, kolejnym
kompromitującym artykułem.
Czekając
na taksówkę, układam sobie w głowie. Co
mam powiedzieć Sophie i w jaki sposób sprawić,
aby mi wybaczyła.
Nie
chciałem, aby nasze spotkania się skończyły. Lubiłem
je i nie wyobrażałem sobie ich braku w najbliższym czasie.
Na własnej skórze się dziś przekonałem, że były tysiąc razy bardziej interesujące od jednych i tych samych imprez u Larsa, czy w każdym
innym możliwym miejscu.
Po
raz kolejny, pukam do drzwi mieszkania Sophie. Nie zważając, że
jest dawno po północy i pewnie od dawna już śpi. Nic mnie nie
obchodziło, poza chęcią przeprosin jej osoby.
Moje
próby obudzenia jej w końcu przynoszą efekty. Otwiera drzwi,
stając w nich kompletnie zaspana.
-
Halvor, co ty tutaj robisz? Wiesz, która jest godzina? - przygląda
mi się z jawnym niezrozumieniem. A ja jedyne, co jestem w stanie
robić. To podziwianie jej zgrabnego ciała, odzianego w wyjątkowo
krótką koszulkę i spodenki. Będące bardzo kuszącym strojem,
podkreślającym wszystkie jej atuty.
________
Ostatnio
zrobiło się tutaj za spokojnie.
Dlatego
ktoś, trochę musiał namieszać. 😉
Inaczej
byłoby za prosto, prawda? 🤣
Zapewne
niektórzy znowu będą chcieli coś mi zrobić za skończenie w
takim momencie. Ale, nic nie poradzę, że to samo jakoś tak
wychodzi...
Jestem pierwsza ?Niemożliwe z moim zasięgiem 😂
OdpowiedzUsuńTak masz rację. Ja kiedyś Cię znajdę i własnoręcznie uduszę. Mazowieckie nie jest znowu tak daleko od Śląska 😂
Sophie poczuła się wśród przyjaciół Halvora znakomicie. Wszyscy ja polubili. I wszystko poszło zgodnie z planem.
No prawie. Bo przecież pojawiła się Vibeke. Oj Halvor jaki Ty jesteś glupiutki. Niby ma trochę racji bo przecież jest wolny. Przecież tylko udają. No i może robić co chce. Ale kurczę jak to ich całe udawanie ma się udać kiedy on tam jawnie flirtuje z inna. Niby nikt oprócz Sophie nie zauważył. Ale jednak.
Chłopie ogarnij się w końcu.
A Sophie , jej ona jest zwyczajnie o niego zazdrosna. I wcale tu nie chodziło o to że plan się nie uda. Ona po prostu poczuła zwykłą zazdrość 😉
Halvor jak to on ma w zwyczaju. Poszedł imprezować. Już myslalam że alkohol i jego przyzwyczajenia sprawia że skończy ta noc z kolejna łatwa panienką.
A tu proszę. Miło mnie zaskoczył. No chyba coś z niego jeszcze będzie.
Chłopak po prostu wolał ponieść do Sophie bo też nie potrafi przestać o niej myśleć.
I tutaj dochodzimy do tego że ja Cię naprawdę kiedyś znajdę i uduszę.
No nie dajesz mi wyboru 😂
Pozostało mi tylko napisać. Że z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. I nawet moje braki zasięgu mi nie przeszkodzą w przeczytaniu to. Pozdrawiam 😊
Takie zakończenia, to już standard w tym opowiadaniu. Po mału się przyzwyczajam, ale po mału...XD
OdpowiedzUsuńKolacja u Karla była by idealna, gdyby pod koniec nie zepsuł jej Halvor i jego natura. Wystarczyło, że pojawiła się jakaś ładna panienka, a on już zapomniał o całym istniejącym świecie. Teoretycznie, to śmiało mógłby to robić, bo nie jest w związku, ale jak umówił się na coś z Sophie to się umówił i mógłby jej nie ośmieszać.
Sophie od razu wkupiła się w towarzystwo, chociaż koleżanki Ingrid były złośliwe. Ważne jednak, że odnalazł sympatię gospodyni. Dziewczyny naprawdę się polubiły, co było dużą ulgą dla mnie i głównej bohaterki, bo myślałam, ze przez cały wieczór będzie siedziała, jak na szpilkach.
Wydaje mi się też, że nasza Sophie powolutku zaczyna przyzwyczajać się do Halvora, dlatego też jako jedyna zauważyła jego próbę skoku w bok, ponieważ była też lekko zazdrosna! Ale super! Od razu wybiła mu ten pomysł z głowy i sprowadziła na ziemię, tyle, że przez to wybuchła kłótnia.
Halvor powiedział pare słów za dużo, których nawet sam zaczął żałować, ale oczywiście nie mógł przeprosić od razy, bo nie pozwalała mu na to jego męska duma. W zamian za to udał się na imprezę, gdzie spotkał tego swojego dupko-przyjaciela. Ten gość mnie wkurza i tyle. Na szczęście rozmowy z Sophie nie poszły na marne i ciągle miał w głowie jej rady.
Nic mnie nie uszczęśliwiło tak, jak fakt, że wyszedł z tej imprezy i zdecydował się przeprosić dziewczynę. Co jak co, ale on sam też zaczyna zauważać, że dziewczyna może pomóc mu w wielu rzeczach i nie jest mu już obojętna.
Ja tak samo jak julka, błagam i modlę się, zeby wena Ci dopisywała, bo już bym chciała czytać ciąg dalszy, dlatego życzę dużo, dużo weny!
N
Halvor znów podniósł mi ciśnienie. Już zaczynałam się do niego przekonywać, już zaczął zdobywać moją sympatię, gdy na scenę wkroczyła ta straszna Vibeke i prawie wszystko zepsuła.
OdpowiedzUsuńNiby mężczyzna ma racje – jest wolny, może robić co chce i z kim chce. Ale jednocześnie, co było, gdyby ktoś się zorientował, że flirtuje z nowo poznaną dziewczyną, będąc w związku z inną. Cały plan mógłby się posypać.
Szczególnie, że jeszcze niedawno wypominał Sophie Niklasa. I prawię zrobił jej o to aferę, cholerny hipokryta.
Nie dziwię się, że Sophie się wściekła. Tyle starań wkłada w to, by Halvor się zmienił, a on prawie wszystko rujnuje. To w końcu może wolałby, by mu nie pomagała?
Jednocześnie czuję, że Sophie nie tylko była na niego zła. Kierowała nią też czysta zazdrość, bo inaczej się tego nazwać nie da. Ona jeszcze tego nie wie, ale czuje do skoczka coś zdecydowanie poważniejszego niż tylko chęć wypełnienia zobowiązań. Dba o niego, martwi się o jego reputacje i ogólnie, chyba się zakochała.
Cieszę się, że dobrze dogadała się z znajomymi Halvora. W razi czego będzie ich miała po swojej stronie. Na pewno wszyscy przyklasną ich znajomości, gdy okaże się, że to właśnie za sprawą Sophie, chłopak tak bardzo się zmienił.
Co najbardziej widać po jego zachowaniu na imprezie. Teoretycznie na nią poszedł i miał zamiar się upić, wrócić do starych nawyków, ale nie potrafił. Poznał Sophie i już nic innego nie jest wstanie zastąpić mu jej towarzystwa. Ani alkohol, ani przypadkowe dziewczyny. Dobrze, że zdecydował się wrócić i przeprosić Sophie. Mam tylko nadzieję, że po krótkiej awanturze dziewczyna przyjmie jego przeprosiny. Są sobie po prostu pisani.
Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Samo tak jakoś wychodzi... Jasne, jasne! :D ^^
OdpowiedzUsuńObawiałam się tej kolacji, równie mocno, jak Sophie, więc odetchnęłam z ulgą, gdy wszystko do pewnego momentu szło bardzo dobrze. Carl ucieszył się z "wyboru" przyjaciela, Ingrid odnalazła z Sophie wspólny język, Gina tak samo... Czego chcieć więcej? :D Oczywiście wiadomo, że chciały wyciągnąć z Sophie, jak najwięcej informacji, ale wybrnęła ;) I przez przypadek dowiedziała się o Astrid. Pewnie niedługo sama pociągnie Halvora za język, żeby jej wszystko wyjaśnił. Co do niego... Jak na początku tej kolacji mi imponował i, jak z szerokim uśmiechem na twarzy czytałam o tym, jak pocałował Sophie w policzek, tak później miałam ochotę mu coś zrobić. Gdy tylko pojawiła się niejaka Vibeke zaczął zachowywać się tak, jakby stracił rozum, zupełnie nie przejmując się obecnością Sophie, która w mniemaniu całego towarzystwa była jego partnerką. Jak można się tak zachowywać? No okej, może i faktycznie jest wolny i ma prawo robić to, co mu się żywnie podoba, ale skoro sam wpadł na pomysł odgrywania tego całego przedstawienia to mógłby się trzymać zasad. Wcale nie dziwię się Sophie i jej reakcji, bo zrobiło się jej po prostu przykro. Tyle sił wkłada w to wszystko, tak się tym wszystkim przejmuje, stara się zmienić Halvora na lepsze, a on nawet nie potrafił jej powiedzieć, jak ładnie wyglądała, tylko flirtował z inną. No ludzie! Aż mi się ciśnienie podniosło :D
W drodze powrotnej też nie poprawił swojego zachowania, jedynie znacznie je pogorszył. Pod wpływem niepotrzebnych emocji powiedział Sophie tyle przykrych słów... Nawet nie chcę myśleć, jak ona się musiała poczuć w tamtym momencie :( Miała słuszne prawo do tego, aby się na niego wkurzyć, jednak wydaje mi się też, że w pewnym stopniu kierowała nią zazdrość ^^
Ręce mi opadły, gdy przeczytałam, że Halvor postanowił udać się na imprezę do Larsa, ale na szczęście w porę się opamiętał. Bronił Sophie przed tym typkiem i zamiast od razu pójść do łóżka z nieznajomą dziewczyną to wybrał rozmowę... No, no! :D Chociaż zanudziła go na tyle, że postanowił się stamtąd ulotnić i udał się do Sophie, aby ją przeprosić. Dobrze, że w ogóle wpadł na taki pomysł! Widać po nim, że te spotkania są dla niego szalenie ważne, on sam czuje, że dzięki temu się zmienia...
Sophie musiała przeżyć szok, gdy o tej godzinie zobaczyła Halvora przed swoimi drzwiami... Ciekawe, czy przyjmie jego przeprosiny ^^ I ciekawa jestem, co takiego jej powie, aby ja przyjęła ;)
Czekam z niecierpliwością na nowość i pozdrawiam ;*
I zapraszam do siebie na http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ na czwarty rozdział :)
Czegoś takiego, to ja się w życiu nie spodziewałam! Oczywiście podejrzewałam, że obawy Sophie okażą się bezpodstawne i przyjaciele Halvora ją zaakceptują i polubią bez problemu. Jest przecież tak sympatyczną osobą, że to wręcz niemożliwe! Oczywiście chwilowa rezerwa mnie nie zaskoczyła, tak samo jak słowa Giny. One dwie doskonale wiedzą jaki jest w chwili obecnej Halvor, więc zapewne z przymrużeniem oka traktowały jego nagłą zmianę, jakby coś podejrzewały. Ale na szczęście Sophie i Ingrid się polubiły i wieczór był udany ... przynajmniej do czasu pojawienia się tej całej Vibeke.
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że dziewczyna wcale nie jest lepsza od Halvora, skoro jawnie go kokietowała, wiedząc że u jego boku jest już dziewczyna. A on ... to wprost niemożliwe, aby od ręki się zmienił. To byłby wręcz cud! Tak sądziłam, że prędzej czy później coś odwali. Jednak nie samo jego zachowanie przy stole podniosło mi ciśnienie, a słowa skierowane do Sophie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, dlaczego dziewczyna się zirytowała - mimo, że uważam że maleńka zazdrość też miała na to wpływ - to jeszcze dolał oliwy do ognia i ją zranił.
Ale nie pastwy się tak nad nim ... w końcu postawił potężny krok w swojej zmianie. Ok, poszedł odreagować ... ALE! Nie dał się wciągnąć w to wszystko i na dodatek jej bronił. Pokonał ten mały kryzys. W końcu najważniejsze jest to, że zdał sobie sprawę, że postąpił źle. Wcześniej miał na to wywalone. Małymi kroczkami do przodu, dlatego nie będę pisać jaki to z niego buc, bo o tym wiedziałyśmy od początku, więc niczym nie zaskoczył. Ale się zmienia ... trzeba dać mu czas i wyłapywać te małe pozytywne rzeczy :)
Tylko niech ładnie przeprosi Sophie i zrobi sobie rachunek sumienia! Ale jakim cudem skoro takie ma widoki przed sobą ... oj trudne zadanie ^^ Że też musiałaś tak skończyć ten rozdział :P
PS. U mnie nowość ;)