czwartek, 23 sierpnia 2018

Rozdział 7


Asker, listopad 2017




Czekając, aż któreś z przyjaciół Halvora nam otworzy. Biorę głęboki wdech, starając się uspokoić i wmówić samej sobie, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i spędzę miło czas w towarzystwie nowych znajomych.
Od samego rana, stresowałam się tym wieczorem. Nie potrafiąc, skupić się na niczym innym. Wszystko leciało mi z rąk. W dodatku psułam danie za daniem, ku ogromnemu zdziwieniu Theresy. Która nadal nie miała pojęcia o układzie, jaki zostałam zmuszona zawrzeć. Kompletnie nie rozumiała więc, z jakiego powodu się tak dziwnie i nienaturalnie zachowywałam.
Nic jednak nie potrafiłam na to poradzić. Stres zupełnie przejął nade mną kontrolę, pozbawiając racjonalnego myślenia. Snułam tysiące przeróżnych, najczęściej pesymistycznych scenariuszy, dotyczących przebiegu kolacji. W końcu tyle rzeczy, mogło się zwyczajnie nie udać. Mimo że przez ostatnie dni, wszystko dokładnie analizowałam i układałam sobie w głowie. Będąc przygotowana na każdą ewentualność. 
Nadal jednak moje towarzystwo, mogło nikomu nie przypaść do gustu. Albo mogłam, popełnić jakąś gafę stulecia, ośmieszając się przed wszystkimi obecnymi osobami.
Bałam się, że powiem coś nie tak. Czy, choćby przypadkiem zdradzę komuś coś, co naprowadzi go na trop naszego oszustwa. Rujnując tym dosłownie wszystko.





Ściskając mocniej dłoń należącą do Halvora. Widzę, że drzwi od mieszkania się otwierają. Ukazując w nich, młodego i znanego mi już chłopaka. Którego, jeszcze nie tak dawno gościłam w swojej restauracji. 
- Nareszcie jesteś. W końcu ktoś z kim będę mógł normalnie porozmawiać. Wiesz, że często nic nie rozumiem z tego psychologicznego bełkotu znajomych Ingrid - właściciel mieszkania, wita się ze swoim przyjacielem uściskiem dłoni. Następnie bacznie się mi przypatruje, jakby nie wierzył w to, co widzi
- Wy się już chyba znacie. Ale zróbmy to oficjalnie. Carl, poznaj proszę Sophie. Moją bliską znajomą. Sophie, to Carl. Mój upierdliwy przyjaciel - Halvor przedstawia nas sobie z uśmiechem. Zadowolony, że przynajmniej to mamy już za sobą. 
- Bardzo miło mi cię poznać – Carl podchodzi do mnie, witając się uprzejmie.
- Mnie również - odpowiadam z delikatnym uśmiechem. Ciesząc się, że choćby jedna osoba, jest do mnie pozytywnie nastawiona.
- Wejdźmy do środka. Czujcie się, jak u siebie - zaprasza nas do wnętrza mieszkania, z którego słychać roześmiane głosy kilku, znajdujących się w nim osób.





Po ściągnięciu swoich wierzchnich ubrań, kierujemy się wraz z Halvorem do przestronnego salonu. Gdzie przebywa trójka, nadal nieznanych mi osób. Trzymam się kurczowo jego dłoni, wiedząc że przede mną najbardziej stresujący moment. Poznanie reszty osób, z którymi przyjdzie mi spędzić nadchodzące godziny.





- Kochanie, zobacz kto przyszedł. Chodź się przywitać – moment później, podchodzi do nas, średniego wzrostu blondynka z pogodnym wyrazem twarzy i szczerym uśmiechem. Wyraźnie pozytywnie nastawiona do życia. Obdarzając mnie uważnym i przenikliwym spojrzeniem. 
- Nareszcie mamy okazję się zobaczyć. Czyżbyś ostatnio próbował mnie unikać? - dziewczyna kieruje swoje słowa z jawnym rozbawieniem w stronę mojego partnera na dzisiejszy wieczór. 
- Jak zawsze żart się ciebie trzyma, Ingrid. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Proszę, to dla ciebie - wręcza jej bukiet kwiatów, o którym na szczęście pamiętał. Następnie nas sobie przedstawia. Na co od samego początku czekałyśmy. 





- Miło mi cię w końcu poznać. Sporo o tobie słyszałam - zwracam się do niej. Starając jakoś nawiązać kontakt. Co na szczęście się mi udaje.
Po początkowej rezerwie i powściągliwości. Ingrid zaczyna patrzeć na mnie życzliwym okiem i pociąga za sobą w stronę reszty swoich znajomych. Zostawiając Carla i Halvora samych. Im to jednak w ogóle nie przeszkadzało, gdyż pogrążyli się w rozmowie na znany tylko sobie temat. Świetnie się czując we własnym towarzystwie. 






Zapoznaję się z Giną i jej chłopakiem Conradem. Dowiadując przy okazji, że studiują na jednym roku wraz z Ingrid. Po wymienieniu z nimi, kilku grzecznościowych zdań. Oddycham z wyraźną ulgą, ciesząc się że wszystko idzie zgodnie z planem, a wszyscy są do mnie przyjaźnie nastawieni. Nie mając żadnych problemów z przyjęciem mojej osoby do swojego grona. 
- Sophie, pomożesz mi i Ginie przynieść naczynia z kuchni? Sama się ze wszystkim nie zabiorę - słysząc prośbę Ingrid. Zgadzam się bez najmniejszego zawahania.





Nieoczekiwanie Halvor w połowie drogi mnie zatrzymuje, łapiąc za rękę i przyciągając do siebie.
- Bądź bardzo uważna. Zapewne zaraz rozpocznie się ich małe przesłuchanie. Będą próbowały od ciebie wszystko wyciągnąć - szepcze mi do ucha, niezauważalnie dla innych, a następnie całuję lekko w policzek. Staram się zachowywać naturalnie i nie spinać, jakby takie gesty, były u nas na porządku dziennym. Co wcale nie było takie proste, jakby się mogło wydawać. 





Przekraczając próg dość sporej kuchni, dołączam do dwójki dziewczyn. Czekających na mnie z niecierpliwością.
- Halvor nawet na chwilę, nie może się z tobą rozstać? - wiedziałam, że niewinne w założeniu pytanie Giny. Było wstępem do rozmowy o moich relacjach ze skoczkiem.
- Wybacz, że jesteśmy wścibskie. Ale, to wprost do niego niepodobne. Już sam fakt, że przyszedł z tobą jest ogromnym zaskoczeniem. Musisz być wyjątkowa, skoro udało ci się usidlić, chyba największego przeciwnika związków w Asker - dołącza do niej Ingrid. Obydwie przypatrywały mi się z ogromną ciekawością. Czekając, aż zdradzę im jakieś szczegóły.
- Wcale nie jestem wyjątkowa. Po prostu lubimy z Halvorem spędzać ze sobą czas i dobrze nam się rozmawia. Do niego trzeba umieć po prostu dotrzeć. Wtedy jego osoba wiele zyskuje - odpowiadam, starając jak najbardziej trzymać się prawdy.





- Ja bym ci jednak mimo wszystko, radziła na niego uważać. Tacy jak on, tak szybko i łatwo się nie zmieniają - Gina jest ostrożna w swoim entuzjazmie i nie dowierza w przemianę swojego znajomego. 
- Przestań ją straszyć. Sophie na pewno sama wie, co robi. Zresztą on nie zawsze taki był. To wszystko przez Astrid - nie mam pojęcia o kim mowa. Nigdy wcześniej Halvor mi o kimś takim nie wspominał. Przez co, patrzę na obydwie z niezrozumieniem.
- Kim ona jest? - pytam w końcu. Chcąc się dowiedzieć czegoś więcej. Zwłaszcza, że to prawdopodobnie ona odpowiadała za jego negatywną zmianę. 
- Nie powiedział ci? - kręcę przecząco głową w odpowiedzi. Czym wzbudzam spore zaskoczenie u Ingrid.
- Widzisz. Mówiłam, że powinna na niego uważać. Skoro nie opowiedział jej nawet o swojej przeszłości. To chyba jasne, że nie traktuje ich związku, zbyt poważnie - ton głosu Giny, sugeruje że jest zadowolona z tego, że miała rację. Co wzbudza u mnie wewnętrzny sprzeciw. Doskonale wiedząc, że czasem wcale nie jest łatwo, rozmawiać z kimkolwiek o swojej przeszłości. 





Gdy chcę, aby przybliżyły mi bliżej postać tajemniczej Astrid. Nasza rozmowa zostaje przerwana, przez niespodziewane pojawienie się w kuchni Carla.
- Co z tą kolacją? Naprawdę jestem głodny - wszystkie trzy wybuchamy głośnym śmiechem, widząc jego minę.
- Już ją podaję. Przestań się, aż tak niecierpliwić. Pięć minut cię nie zbawi - odpowiada mu jego narzeczona. Zaczynając wyciągać z piekarnika. Przygotowaną wcześniej przez siebie potrawę. Z zamiarem podania jej, zaproszonym przez siebie gościom. 





Przy stole panowała wyśmienita atmosfera. Wszyscy byliśmy w świetnym nastroju. Rozmawiając ze sobą na najróżniejsze tematy. Niekiedy wybuchając przy tym głośnym śmiechem z żartów Conrada, który miał ogromne poczucie humoru. Czułam się, jakbym znała wszystkich od bardzo dawna. Zapewne wynikało to z ich otwartości i pozytywnego nastawienia.
Polubiłam każdego bez wyjątku. Ciesząc się, że mogłam poznać tak wspaniałe osoby. Godne zaufania i ofiarowujące swoją przyjaźń bezinteresownie.
Zupełnie nie rozumiałam, dlaczego Halvor, aż tak na nich niekiedy narzekał. Zamiast cieszyć się, że miał okazję spotkać na swojej drodze, tak wspaniałych
przyjaciół.
- Koniecznie musimy wpaść niedługo do twojej restauracji - uśmiecham się jedynie, słysząc zapewnienie Ingrid.
- Na pewno nie pożałujecie. Sophie, wspaniale gotuje. To po prostu czysta poezja - słysząc pochwałę Halvora. Czuję, że zaczynam się rumienić. Nie często w końcu słyszałam pod swoim adresem takie słowa. Co było niewątpliwie bardzo przyjemne. 






Wszystko układało się wprost idealnie. Przynajmniej do momentu, gdy niespodziewanie nasz miło spędzany wieczór, przerywa głośny dźwięk dzwonka do drzwi. Wszyscy spoglądają po sobie zaskoczeni. Nie mając pojęcia, czego się spodziewać.
- To pewnie Vibeke. Nie wiedziała, czy zdąży się pojawić. Ale jak widać się jej udało. Pójdę otworzyć - Ingrid ze sporym zadowoleniem, podąża w kierunku wyjścia. Aby przywitać swojego kolejnego gościa.
- Kim jest ta dziewczyna? - pytam Halvora z czystej ciekawości. Nie chcąc wyjść na jedyną, która nie będzie wiedziała z kim ma do czynienia.
- Sam chciałbym wiedzieć. Nigdy o niej nie słyszałem - odpowiada mi wzruszając ramionami. Tak samo zaskoczony, jak ja.





- Przepraszam za spóźnienie. Ale lot ze Sztokholmu się trochę opóźnił. Na szczęście zdążyłam - po chwili, wpatruję się w wysoką i olśniewającą swoją urodą. Tajemniczą znajomą Ingrid. Która od razu, zwraca na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. Szczególnie męskiej części towarzystwa.
Z uśmiechem, niczym z jakiejś reklamy. Zajmuje miejsce naprzeciw mojego rzekomego chłopaka. Witając się ze wszystkimi radośnie i z ogromną pewnością siebie.
O ile już wcześniej, czułam się dużo mniej atrakcyjna od Ingrid i jej przyjaciółki Giny. O tyle teraz, poczułam się wprost fatalnie. Zwłaszcza widząc, jak Halvor przejeżdża po sylwetce Vibeke wzrokiem pełnym zainteresowania i oczarowania. Jakim mnie nie obdarzył dziś, choćby przez krótką sekundę. Chłopak był nią ogromnie zainteresowany i nie potrafił oderwać od niej swojego spojrzenia. 





Następne minuty, przypominają mi istny koszmar. Vibeke, coraz lepiej sobie poczynała. Skupiała na sobie całą uwagę, opowieściami o jej pracy jako stewardessa. Latająca po niemal całym świecie, norweskimi liniami lotniczymi. Zgrabnie przemycała do rozmowy liczne anegdotki i często zabawne przygody jakich doświadczała na pokładzie samolotów. Skutecznie zabawiając nimi zgromadzone towarzystwo.





Nie miałabym nic przeciwko jej opowieściom, ani jej osobie. Gdyby nie posyłała ukradkowo, zalotnych spojrzeń osobie siedzącej obok mnie oraz nie poświęcała mu dużo większej uwagi niż innym.
Chodź inni tego nie dostrzegali, ja doskonale widziałam, co się działo między tą dwójką. Bezczelnie ze sobą flirtowali, myśląc że nikt tego nie widzi. Robiąc przy tym ze mnie kretynkę i okazując zupełny brak szacunku.
Z każdą sekundą przyprawiając mnie tym samym, o coraz większe zdenerwowanie. Najgorsze było jednak odczuwanie przeze mnie, delikatnego poczucia zazdrości, które nigdy nie powinno się u mnie pojawić. Z czego doskonale, zdawałam sobie sprawę.





- Jeszcze raz, będziesz się gapił na ten jej przesadnie wyeksponowany dekolt albo niby przypadkiem dotkniesz jej dłoni, biorąc dzbanek z wodą. To przysięgam, że wyjdę stąd i nigdy więcej ci w niczym nie pomogę. Chcesz, żeby wszyscy się zorientowali, że na oczach swojej niby dziewczyny, podrywasz inną? Miałbyś w sobie, choćby gram przyzwoitości i przestał mnie przed nią ośmieszać - wprost kipiąc ze złości. Wypowiadam te słowa do Halvora szeptem, aby nikt inny ich nie usłyszał. Kompletnie go zaskakując, że cokolwiek zauważyłam. Widocznie miał mnie za ślepą i głupią. 
- Nie wiem, o czym ty mówisz - próbuje udawać niewinnego. 
- Doskonale wiesz. Jeśli tak bardzo cię oczarowała. To poproś ją, aby udawała twoją dziewczynę. Może się zgodzi - odpowiadam, posyłając mu nieprzychylne spojrzenie. Następnie przestaję zwracać w ogóle na niego uwagę. Pogrążając się w rozmowie z Ingrid. Niech sobie robi, co chce. Wystarczyło już, że i tak się na nim ogromnie zawiodłam.





💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓





- Musimy niedługo to powtórzyć. Zobacz, jak dziewczyny się świetnie ze sobą dogadują. Ingrid wprost nie może się rozstać z Sophie. Bardzo ją polubiła. Co sam wiesz, że nie zdarza się jej za często. Jest w końcu, bardzo nieufna wobec nowo poznanych osób. Zresztą ja również ją polubiłem. To świetna dziewczyna, dlatego nie zmarnuj tego. Idealnie się uzupełniacie i od razu widać, że przy niej odżyłeś. W dodatku, to po części moja zasługa. Jakby nie było, to dzięki mnie, mieliście okazję się poznać. Dlatego cieszę się podwójnie - słyszę na pożegnanie od Carla. Który był w wyśmienitym humorze. Wyraźnie cieszył się z mojej rzekomej przemiany i sporych perspektyw na dalszą przyszłość z Sophie. Kompletnie nie podejrzewając, że to tylko zwykła gra z naszej strony. Nie czułem się dobrze z faktem okłamywania przyjaciela, ale on w życiu nie zaakceptowałby prawdy. Liczyłem więc, że nigdy się o niczym nie dowie, a nasze relacje w żadnym stopniu na tym nie ucierpią. Ceniłem sobie przyjaźń z nim i za nic, nie chciałbym jej stracić.
- Będziemy w kontakcie. Trzymaj się - odpowiadam mu. Widząc, jak Sophie pojawia się ze swoją nową znajomą w korytarzu. Dziękując Ingrid serdecznie za zaproszenie i chwaląc jej wyśmienitą organizację, jaką zaprezentowała podczas tej dobiegającej już końca kolacji. Choć nieustannie się uśmiechała i na pierwszy rzut oka, tryskała optymizmem i radością. Czułem, że to tylko świetne maskowanie prawdziwych emocji z jej strony. Popsuty humor, można było dostrzec bardzo wyraźnie w jej spojrzeniu, któremu brakowało błysku i iskierek zadowolenia, jakie niekiedy u niej widywałem.





- Najwyższy czas na nas. Zrobiło się późno. Korzystając z okazji. Ja także dziękuję za kolację i miło spędzony czas - podchodzę do nich. Posyłając uśmiech wdzięczności w kierunku gospodyni. A następnie obejmuję moją niby dziewczynę lekko w talii. Sophie pozostaje jednak na to niewzruszona. Zupełnie ignorowała moją obecność. Nawet na mnie nie patrząc. Doskonale wiedziałem, że jest na mnie wściekła za to niewinne flirtowanie przy stole z Vibeke. Która wyraźnie była chętna na pogłębienie ze mną znajomości. Byłem przekonany, że gdyby nie towarzysząca mi dziewczyna. Dzisiejszą noc, spędziłbym w mieszkaniu przyjaciółki Ingrid. Co mogłoby być dość intensywnym i ciekawym doświadczeniem, biorąc pod uwagę jej spory temperament. W obecnej sytuacji, było to jednak niemożliwe, przez co czułem delikatne poczucie rozczarowania. Z powodu straconej okazji. 





- Do zobaczenia niedługo. Zresztą, gdybyś tylko czegoś potrzebowała, po prostu zadzwoń. Masz już mój numer - Sophie żegna się w końcu z dziewczyną, ku mojej ogromnej radości. Po czym łapie mnie z ogromną niechęcią za rękę i opuszczamy mieszkanie. W akompaniamencie pełnego aprobaty uśmiechu narzeczonej Carla. Która była dziś dla mnie zadziwiająco miła i odpuściła sobie, dogryzanie mojej osobie, co było do niej wręcz niepodobne. Zapewne to zasługa mojej towarzyszki i faktu, że ogromnie przypadła jej do gustu. Na pewien sposób, były do siebie podobne, co niewątpliwie ułatwiło im nawiązanie ze sobą dobrych kontaktów.





Gdy tylko drzwi się za nami zamykają. Sophie wyrywa swoją dłoń z naszego splotu i nie zważając na nic. Zaczyna w pośpiechu schodzić schodami w dół. Nie czekając na mnie. Stukot jej szpilek, roznosił się niemal po całym budynku. Ale ona się tym nie przejmowała, chcąc wyłącznie jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Brak chęci jakiejkolwiek rozmowy z jej strony, nie wróżył niczego dobrego. Do tej pory coś takiego, jeszcze nigdy nie miało miejsca. Nawet, gdy była na mnie zła, to po prostu wszystko mi wygarniała. Teraz za to, milczała jak grób. Przez co, nie miałem najmniejszego pojęcia, czego mogę się dalej po niej spodziewać.





Doganiam ją dopiero na ulicy, zupełnie zdezorientowany jej poczynaniami, ponieważ kierowała się w przeciwną stronę niż zaparkowany samochód. To wszystko przestawało mi się zwyczajnie podobać.
- Zatrzymaj się na chwilę i odezwij do mnie. Co ty w ogóle robisz? Dlaczego idziesz w złym kierunku? - pytam, stając naprzeciwko niej. Uniemożliwiając jej dalszy spacer. Wpatruję się w jej twarz, dostrzegając smutek i wyraźny żal do mojej osoby.
- Właśnie, że idę w dobrym. Wprost do swojego mieszkania. Moja rola dobiegła dziś końca, dlatego nie rozumiem, czego jeszcze ode mnie chcesz. Przepuść mnie z łaski swojej i nie marnuj mojego czasu. Muszę rano wcześnie wstać - odpowiada z obojętnością. Zupełnie nie rozumiałem, dlaczego robiła z niczego, aż taką aferę. Przecież nikt się nie zorientował, że zainteresowałem się trochę bardziej niż powinienem Vibeke. W dodatku wszystko poszło zgodnie z planem i niemal każdy z zaproszonych gości, uważał że jestem wpatrzony w Sophie, jak w jakiś cholerny obrazek. Jej jednak, wciąż było mało.






- Odwiozę cię - próbuję ją nakłonić do powrotu ze mną. Nie wyobrażając sobie, zostawienia jej tutaj samej. Było na to stanowczo, zbyt późno.
- Obejdzie się. Zaproponuj to lepiej, swojej nowej koleżance. Na pewno będzie zachwycona. Nie mogła w końcu oderwać od ciebie wzroku. Zresztą tak samo, jak ty od niej. Dziwne, że się tam na siebie nie rzuciliście - obdarza mnie jedynie ironicznym komentarzem. Próbując znowu wyminąć. Przez co, ponownie muszę jej zagrodzić drogę.
- Daj spokój. Nie będziesz szła po ciemku, taki kawał drogi. Przywiozłem cię tutaj i odwiozę. Choćbym miał cię zanieść do tego samochodu. Tego właśnie chcesz? - słysząc moją determinację i posiadając zapewne świadomość, że nie odpuszczę. W końcu ulega. Bez słowa podążając za mną w stronę parkingu. Wciąż jednak była obrażona na cały świat i nie zanosiło się na to, że cokolwiek w najbliższym czasie się zmieni.





Przez całą drogę powrotną, panuje między nami napięta atmosfera. Z każdą sekundą robiąca się, coraz bardziej nie do wytrzymania. Milczenie wyłącznie to wszystko potęgowało. Nagromadzoną złość i obustronne wyrzuty. Czekające tylko na wypłynięcie z naszych ust.
Zaczynało mnie okropnie irytować zachowanie Sophie i jej bezpodstawny gniew. Byłem bliski wybuchu, który mógł zakończyć się, jedynie ogromną awanturą.
Sophie to jednak nie przeszkadzało. Wpatrywała się w boczną szybę, podziwiając zmieniające się widoki za oknem. Kompletnie na nic niewzruszona. Byłem pewien, że nie miała zamiaru, choćby spróbować się ze mną porozumieć. Choć to ona zaczęła, swoim dziecinnym obrażaniem się na mnie bez żadnego większego powodu.





- Możesz w końcu przestać stroić te swoje bezpodstawne i nikomu niepotrzebne fochy? Mam ich serdecznie dość - pytam podniesionym tonem głosu, zirytowany do granic możliwości, gdy jesteśmy na miejscu. Zwyczajnie już dłużej nie wytrzymując.
- Naprawdę uważasz je za bezpodstawne? Myślisz, że twoje zachowanie było w porządku? - patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Oczywiście, że tak. Przypominam ci, że jestem wolnym człowiekiem i mam prawo robić, co chcę i z kim chcę. Za to ty, chyba za bardzo wczułaś się w rolę, zapominając że tylko udajemy bycie razem. Nie potrzebuję twojej zazdrości, bo nie masz do niej zwyczajnie prawa. Mogę przespać się ze wszystkimi dziewczynami w mieście, a tobie nic do tego. Bo łączą nas, wyłącznie wspólne interesy. Zrozumiałaś? - już w chwili wypowiadania tych słów, zaczynam ich żałować. Wiedziałem, że zbyt ostro ją potraktowałem. Na co sobie, niczym nie zasłużyła. Sophie w końcu nie chciała niczego złego i jedynie martwiła się o powodzenie naszego planu. Nie mogłem jej jednak, znowu ustąpić i pozwolić, aby weszła mi na głowę. Co ostatnio stopniowo następowało. Dlatego zamiast przeprosin, zwyczajnie milczę. Choć słowa same cisnęły mi się na usta. 
- Jasne, to tylko czysty biznes. Doskonale pamiętam. Dlatego koniec z naszymi wieczornymi spotkaniami. Skoro jestem dla ciebie, wyłącznie partnerką w interesach. Nasza umowa, nigdy ich w końcu nie obejmowała. Zadzwoń do mnie, gdy będziemy musieli, gdzieś się razem pojawić. Cześć - choć starała się zachować pozory, doskonale wiedziałem, że ją zraniłem. Jej szklące się oczy, mówiły wszystko. Nie zdążam nawet, dobrze zastanowić się jak z tego teraz wybrnąć, gdy w pośpiechu wysiada. Zamykając drzwiczki z mocnym trzaskiem. Zostawiając mnie samego z ogromnym poczuciem winy. 





Uderzam ze złością w kierownicę. Wściekły na samego siebie. Tym razem, zdecydowanie przesadziłem. Zamiast najpierw pomyśleć. Pod wpływem emocji, wypowiedziałem o kilka słów za dużo. Sprawiając jej tym samym ogromną przykrość.
Nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Decyduję się zadzwonić do Larsa. Będąc pewnym, że na pewno trwa u niego jakaś spora impreza. Był w końcu piątkowy wieczór. Idealna pora na rozpoczęcie przez niego weekendu pełnego zabawy i szaleństwa.





Przez ostatnie kilkanaście dni, wszystkie wieczory spędzałem z Sophie. Poświęcając naszym spotkaniom, cały swój wolny czas.
Dzięki czemu, kilkukrotnie odmówiłem już uczestnictwa w organizowanych przez Larsa spotkaniach, ku jego ogromnemu rozczarowaniu i niezadowoleniu. W dodatku była jeszcze, ta głupia umowa o ograniczeniu imprez do dwóch w miesiącu.
Do tej pory mi ona nie przeszkadzała, ponieważ nie odczuwałem potrzeby zaliczania kolejnych moralnych upadków. Świetnie spędzając czas w mieszkaniu, pod którym aktualnie stałem.
Najwyższa pora było to jednak zmienić I wrócić do swojego naturalnego środowiska. W którym nie musiałem zważać, ani na swoje słowa, ani czyny. Tam nikogo nie mogłem zranić.





Wchodzę do mieszkania Larsa. Dostrzegając go opartego o ścianę, tuż przy drzwiach. Wyraźnie czekającego na mnie. Jakby tego było mało, już na wstępie zostaję zaatakowany głośnymi dźwiękami, jakiejś klubowej muzyki.
Dłuższą chwilę, zajmuję mi przyzwyczajanie się do tego hałasu. Było ze mną gorzej niż myślałem. Skoro zdążyłem odwyknąć nawet od takiej muzyki. Nie pozwalającej, choćby na sekundę skupienia. Dotychczas coś takiego, kompletnie mi nie przeszkadzało. 






- Halvor, miło cię w końcu widzieć. Myślałem, że już do reszty przepadłeś - na powitanie, dostrzegam pełen zadowolenia uśmieszek Larsa.
- Ostatnio byłem trochę zajęty. Start sezonu, coraz bliżej. Musiałem się wziąć poważnie do pracy - tłumaczę pokrętnie, nie do końca trzymając się prawdy. Samemu do końca nie wiedząc po co na siłę, próbuję się usprawiedliwić.
- Wieczorami i weekendami też trenowałeś? Przyznaj się lepiej, że zwyczajnie zacząłeś stronić od starych znajomych i imprez. Coś mi się zdaje, że to ta twoja nowa panienka, ma na ciebie taki zły wpływ. Jak ty w ogóle jesteś ubrany? - patrzy z politowaniem na mój, dość niecodzienny i elegancki wygląd. Przypominając przy okazji z jaką starannością Sophie przed kilkoma godzinami, próbowała ratować mój ubiór. Staram się, jak najszybciej pozbyć jej osoby ze swoich myśli. Za nim do reszty zrujnuję sobie wieczór.
- Wracam od Carla z kolacji. Normalni ludzie robią też czasami coś innego niż tylko wiecznie imprezują, wiesz? A ta panienka, ma na imię Sophie. Przestań więc w końcu, stosować wobec niej takie chamskie określenia. Kompletnie jej nie znasz i nie oceniaj jej z góry. Bo to najbardziej uczciwa i porządna osoba, jaką znam - mimowolnie staję w obronie dziewczyny.
- Właśnie o tym mówię. Sam nie wiesz, kiedy zaczęła cię zmieniać. Bronisz jej, jakby była jakąś świętością. Jeszcze do niedawna, nie przeszkadzały ci takie określenia. Zamieniasz się w grzecznego nudziarza. Dbającego o dobre maniery. Jeszcze trochę i zaczniesz zachowywać się, jak jakiś starzec - słowa Larsa, wywołują u mnie sporą złość i poczucie, że muszę mu pokazać, iż jest inaczej.
- Taki jesteś pewien? To za chwilę się przekonasz - odpowiadam mu wyzywająco. Sięgając po szklankę z alkoholem. Wypijam na raz jej zawartość, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Z powodu dość kiepskiego smaku. Od którego się ostatnio odzwyczaiłem. Następnie kieruję się na prowizoryczny parkiet. Szukając jakieś chętnej dziewczyny do wspólnej zabawy.






- Skarbie, rozluźnij się trochę. Jesteś strasznie spięty - niedawno poznana przeze mnie dziewczyna. Szepcze mi uwodzicielsko słowa do ucha. Wsuwając swoje dłonie pod moją koszulę. Uśmiecham się do niej, a szum w głowie spowodowany wypitym alkoholem. Skutecznie zagłusza moje sumienie.
Jednak w momencie, gdy jej usta lądują na moich. Cały czar pryska, a w mojej głowie rozbrzmiewają słowa Sophie o przedmiotowym traktowaniu przeze mnie kobiet. Doskonale pamiętałem jej niedawny wykład, którego nie omieszkała sobie odpuścić.
- Poczekaj. Nie śpieszmy się tak. Może się najpierw lepiej poznajmy? Ja nawet nie wiem, jak masz na imię - wprost nie mogę uwierzyć, że naprawdę to powiedziałem. Co się ze mną najlepszego działo? Towarzysząca mi dziewczyna, patrzy na mnie z ogromnym zaskoczeniem. Nie do końca zadowolona z takiego obrotu sprawy. Jednak po krótkim zastanowieniu, przystaje na mój pomysł. Zasypując mnie opowieściami ze swojego życiorysu.






Niecałą godzinę później, oddalam się od poznanej Ainy albo Ajdy. Nie pamiętając dokładnie jej imienia. Znudzony nią do granic możliwości. Jej nieustanna paplanina i zbytnia nachalność, przyprawiły mnie jedynie o ból głowy. Przez co, straciłem, jakąkolwiek ochotę na rozwinięcie naszej znajomości. To był fatalny pomysł. Mogłem się z nią po prostu przespać. Do tego nadawała się pewnie idealnie. Nie wiedziałem, co mi strzeliło do głowy z tą rozmową. Chyba do reszty zwariowałem.





Wychodzę na taras mieszkania Larsa. Próbując zaczerpnąć świeżego powietrza z nadzieją, że przyniesie mi to otrzeźwienie. Zdecydowanie za dużo wypiłem. Zaczynając odczuwać tego powolne skutki.
Jakby tego było mało, krążące w moim organizmie procenty. Nie poprawiły mi nastroju, choćby w minimalnym stopniu. Nadal byłem wściekły na tamtą sytuację w samochodzie i tą niedorzeczną sprzeczkę.
Sprawdzam swój telefon z nadzieją, że może Sophie się do mnie odezwała. Jednak po raz kolejny, dogłębnie się rozczarowuję. Gdy nie zauważam, żadnej próby kontaktu z jej strony. Czego ja się zresztą mogłem spodziewać po swoich ostatnich słowach, wypowiedzianych w jej kierunku. 






Nagle ogarnia mnie poczucie, że po prostu muszę się z nią zobaczyć i przynajmniej spróbować przeprosić. Nie zważając więc na nic. Opuszczam mieszkanie Larsa, nawet się z nim nie żegnając.
W ostatnim czasie, mieliśmy coraz większe problemy, aby się ze sobą porozumieć. Co zaczynało stawać się męczące. Miałem jednak teraz, ważniejsze problemy na głowie.
Musiałem najpierw naprawić swoje relacje z Sophie. Ona była mi po prostu potrzebna do normalnego funkcjonowania. Bez niej, gubiłem się w swoim życiu i zaczynałem popełniać stare błędy. Które stały się główną przyczyną moich bieżących problemów.
Może naprawdę zaczynałem się zmieniać, ale ta perspektywa wcale nie wydawała się taka straszna, jak przedstawiał ją Lars. Nie miałem nic do stracenia, a mogłem wyłącznie zyskać, polepszenie się relacji z wieloma osobami. Czego namiastkę doświadczyłem już, podczas dzisiejszej kolacji. 






Oddycham z ulgą, że w porę opuściłem tą imprezę. Zanim do reszty nie straciłem nad sobą kontroli i nie narobiłem kolejnych głupot, które przy odrobinie pecha. Mogły się zakończyć, kolejnym kompromitującym artykułem.
Czekając na taksówkę, układam sobie w głowie. Co mam powiedzieć Sophie i w jaki sposób sprawić, aby mi wybaczyła.
Nie chciałem, aby nasze spotkania się skończyły. Lubiłem je i nie wyobrażałem sobie ich braku w najbliższym czasie. Na własnej skórze się dziś przekonałem, że były tysiąc razy bardziej interesujące od jednych i tych samych imprez u Larsa, czy w każdym innym możliwym miejscu.






Po raz kolejny, pukam do drzwi mieszkania Sophie. Nie zważając, że jest dawno po północy i pewnie od dawna już śpi. Nic mnie nie obchodziło, poza chęcią przeprosin jej osoby.
Moje próby obudzenia jej w końcu przynoszą efekty. Otwiera drzwi, stając w nich kompletnie zaspana.
- Halvor, co ty tutaj robisz? Wiesz, która jest godzina? - przygląda mi się z jawnym niezrozumieniem. A ja jedyne, co jestem w stanie robić. To podziwianie jej zgrabnego ciała, odzianego w wyjątkowo krótką koszulkę i spodenki. Będące bardzo kuszącym strojem, podkreślającym wszystkie jej atuty.




________
Ostatnio zrobiło się tutaj za spokojnie.
Dlatego ktoś, trochę musiał namieszać. 😉
Inaczej byłoby za prosto, prawda? 🤣
Zapewne niektórzy znowu będą chcieli coś mi zrobić za skończenie w takim momencie. Ale, nic nie poradzę, że to samo jakoś tak wychodzi... 


5 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza ?Niemożliwe z moim zasięgiem 😂
    Tak masz rację. Ja kiedyś Cię znajdę i własnoręcznie uduszę. Mazowieckie nie jest znowu tak daleko od Śląska 😂
    Sophie poczuła się wśród przyjaciół Halvora znakomicie. Wszyscy ja polubili. I wszystko poszło zgodnie z planem.
    No prawie. Bo przecież pojawiła się Vibeke. Oj Halvor jaki Ty jesteś glupiutki. Niby ma trochę racji bo przecież jest wolny. Przecież tylko udają. No i może robić co chce. Ale kurczę jak to ich całe udawanie ma się udać kiedy on tam jawnie flirtuje z inna. Niby nikt oprócz Sophie nie zauważył. Ale jednak.
    Chłopie ogarnij się w końcu.
    A Sophie , jej ona jest zwyczajnie o niego zazdrosna. I wcale tu nie chodziło o to że plan się nie uda. Ona po prostu poczuła zwykłą zazdrość 😉
    Halvor jak to on ma w zwyczaju. Poszedł imprezować. Już myslalam że alkohol i jego przyzwyczajenia sprawia że skończy ta noc z kolejna łatwa panienką.
    A tu proszę. Miło mnie zaskoczył. No chyba coś z niego jeszcze będzie.
    Chłopak po prostu wolał ponieść do Sophie bo też nie potrafi przestać o niej myśleć.
    I tutaj dochodzimy do tego że ja Cię naprawdę kiedyś znajdę i uduszę.
    No nie dajesz mi wyboru 😂
    Pozostało mi tylko napisać. Że z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. I nawet moje braki zasięgu mi nie przeszkodzą w przeczytaniu to. Pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie zakończenia, to już standard w tym opowiadaniu. Po mału się przyzwyczajam, ale po mału...XD
    Kolacja u Karla była by idealna, gdyby pod koniec nie zepsuł jej Halvor i jego natura. Wystarczyło, że pojawiła się jakaś ładna panienka, a on już zapomniał o całym istniejącym świecie. Teoretycznie, to śmiało mógłby to robić, bo nie jest w związku, ale jak umówił się na coś z Sophie to się umówił i mógłby jej nie ośmieszać.
    Sophie od razu wkupiła się w towarzystwo, chociaż koleżanki Ingrid były złośliwe. Ważne jednak, że odnalazł sympatię gospodyni. Dziewczyny naprawdę się polubiły, co było dużą ulgą dla mnie i głównej bohaterki, bo myślałam, ze przez cały wieczór będzie siedziała, jak na szpilkach.
    Wydaje mi się też, że nasza Sophie powolutku zaczyna przyzwyczajać się do Halvora, dlatego też jako jedyna zauważyła jego próbę skoku w bok, ponieważ była też lekko zazdrosna! Ale super! Od razu wybiła mu ten pomysł z głowy i sprowadziła na ziemię, tyle, że przez to wybuchła kłótnia.
    Halvor powiedział pare słów za dużo, których nawet sam zaczął żałować, ale oczywiście nie mógł przeprosić od razy, bo nie pozwalała mu na to jego męska duma. W zamian za to udał się na imprezę, gdzie spotkał tego swojego dupko-przyjaciela. Ten gość mnie wkurza i tyle. Na szczęście rozmowy z Sophie nie poszły na marne i ciągle miał w głowie jej rady.
    Nic mnie nie uszczęśliwiło tak, jak fakt, że wyszedł z tej imprezy i zdecydował się przeprosić dziewczynę. Co jak co, ale on sam też zaczyna zauważać, że dziewczyna może pomóc mu w wielu rzeczach i nie jest mu już obojętna.
    Ja tak samo jak julka, błagam i modlę się, zeby wena Ci dopisywała, bo już bym chciała czytać ciąg dalszy, dlatego życzę dużo, dużo weny!
    N

    OdpowiedzUsuń
  3. Halvor znów podniósł mi ciśnienie. Już zaczynałam się do niego przekonywać, już zaczął zdobywać moją sympatię, gdy na scenę wkroczyła ta straszna Vibeke i prawie wszystko zepsuła.
    Niby mężczyzna ma racje – jest wolny, może robić co chce i z kim chce. Ale jednocześnie, co było, gdyby ktoś się zorientował, że flirtuje z nowo poznaną dziewczyną, będąc w związku z inną. Cały plan mógłby się posypać.
    Szczególnie, że jeszcze niedawno wypominał Sophie Niklasa. I prawię zrobił jej o to aferę, cholerny hipokryta.
    Nie dziwię się, że Sophie się wściekła. Tyle starań wkłada w to, by Halvor się zmienił, a on prawie wszystko rujnuje. To w końcu może wolałby, by mu nie pomagała?
    Jednocześnie czuję, że Sophie nie tylko była na niego zła. Kierowała nią też czysta zazdrość, bo inaczej się tego nazwać nie da. Ona jeszcze tego nie wie, ale czuje do skoczka coś zdecydowanie poważniejszego niż tylko chęć wypełnienia zobowiązań. Dba o niego, martwi się o jego reputacje i ogólnie, chyba się zakochała.
    Cieszę się, że dobrze dogadała się z znajomymi Halvora. W razi czego będzie ich miała po swojej stronie. Na pewno wszyscy przyklasną ich znajomości, gdy okaże się, że to właśnie za sprawą Sophie, chłopak tak bardzo się zmienił.
    Co najbardziej widać po jego zachowaniu na imprezie. Teoretycznie na nią poszedł i miał zamiar się upić, wrócić do starych nawyków, ale nie potrafił. Poznał Sophie i już nic innego nie jest wstanie zastąpić mu jej towarzystwa. Ani alkohol, ani przypadkowe dziewczyny. Dobrze, że zdecydował się wrócić i przeprosić Sophie. Mam tylko nadzieję, że po krótkiej awanturze dziewczyna przyjmie jego przeprosiny. Są sobie po prostu pisani.
    Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Samo tak jakoś wychodzi... Jasne, jasne! :D ^^
    Obawiałam się tej kolacji, równie mocno, jak Sophie, więc odetchnęłam z ulgą, gdy wszystko do pewnego momentu szło bardzo dobrze. Carl ucieszył się z "wyboru" przyjaciela, Ingrid odnalazła z Sophie wspólny język, Gina tak samo... Czego chcieć więcej? :D Oczywiście wiadomo, że chciały wyciągnąć z Sophie, jak najwięcej informacji, ale wybrnęła ;) I przez przypadek dowiedziała się o Astrid. Pewnie niedługo sama pociągnie Halvora za język, żeby jej wszystko wyjaśnił. Co do niego... Jak na początku tej kolacji mi imponował i, jak z szerokim uśmiechem na twarzy czytałam o tym, jak pocałował Sophie w policzek, tak później miałam ochotę mu coś zrobić. Gdy tylko pojawiła się niejaka Vibeke zaczął zachowywać się tak, jakby stracił rozum, zupełnie nie przejmując się obecnością Sophie, która w mniemaniu całego towarzystwa była jego partnerką. Jak można się tak zachowywać? No okej, może i faktycznie jest wolny i ma prawo robić to, co mu się żywnie podoba, ale skoro sam wpadł na pomysł odgrywania tego całego przedstawienia to mógłby się trzymać zasad. Wcale nie dziwię się Sophie i jej reakcji, bo zrobiło się jej po prostu przykro. Tyle sił wkłada w to wszystko, tak się tym wszystkim przejmuje, stara się zmienić Halvora na lepsze, a on nawet nie potrafił jej powiedzieć, jak ładnie wyglądała, tylko flirtował z inną. No ludzie! Aż mi się ciśnienie podniosło :D
    W drodze powrotnej też nie poprawił swojego zachowania, jedynie znacznie je pogorszył. Pod wpływem niepotrzebnych emocji powiedział Sophie tyle przykrych słów... Nawet nie chcę myśleć, jak ona się musiała poczuć w tamtym momencie :( Miała słuszne prawo do tego, aby się na niego wkurzyć, jednak wydaje mi się też, że w pewnym stopniu kierowała nią zazdrość ^^
    Ręce mi opadły, gdy przeczytałam, że Halvor postanowił udać się na imprezę do Larsa, ale na szczęście w porę się opamiętał. Bronił Sophie przed tym typkiem i zamiast od razu pójść do łóżka z nieznajomą dziewczyną to wybrał rozmowę... No, no! :D Chociaż zanudziła go na tyle, że postanowił się stamtąd ulotnić i udał się do Sophie, aby ją przeprosić. Dobrze, że w ogóle wpadł na taki pomysł! Widać po nim, że te spotkania są dla niego szalenie ważne, on sam czuje, że dzięki temu się zmienia...
    Sophie musiała przeżyć szok, gdy o tej godzinie zobaczyła Halvora przed swoimi drzwiami... Ciekawe, czy przyjmie jego przeprosiny ^^ I ciekawa jestem, co takiego jej powie, aby ja przyjęła ;)
    Czekam z niecierpliwością na nowość i pozdrawiam ;*
    I zapraszam do siebie na http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ na czwarty rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czegoś takiego, to ja się w życiu nie spodziewałam! Oczywiście podejrzewałam, że obawy Sophie okażą się bezpodstawne i przyjaciele Halvora ją zaakceptują i polubią bez problemu. Jest przecież tak sympatyczną osobą, że to wręcz niemożliwe! Oczywiście chwilowa rezerwa mnie nie zaskoczyła, tak samo jak słowa Giny. One dwie doskonale wiedzą jaki jest w chwili obecnej Halvor, więc zapewne z przymrużeniem oka traktowały jego nagłą zmianę, jakby coś podejrzewały. Ale na szczęście Sophie i Ingrid się polubiły i wieczór był udany ... przynajmniej do czasu pojawienia się tej całej Vibeke.
    Okazuje się, że dziewczyna wcale nie jest lepsza od Halvora, skoro jawnie go kokietowała, wiedząc że u jego boku jest już dziewczyna. A on ... to wprost niemożliwe, aby od ręki się zmienił. To byłby wręcz cud! Tak sądziłam, że prędzej czy później coś odwali. Jednak nie samo jego zachowanie przy stole podniosło mi ciśnienie, a słowa skierowane do Sophie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, dlaczego dziewczyna się zirytowała - mimo, że uważam że maleńka zazdrość też miała na to wpływ - to jeszcze dolał oliwy do ognia i ją zranił.
    Ale nie pastwy się tak nad nim ... w końcu postawił potężny krok w swojej zmianie. Ok, poszedł odreagować ... ALE! Nie dał się wciągnąć w to wszystko i na dodatek jej bronił. Pokonał ten mały kryzys. W końcu najważniejsze jest to, że zdał sobie sprawę, że postąpił źle. Wcześniej miał na to wywalone. Małymi kroczkami do przodu, dlatego nie będę pisać jaki to z niego buc, bo o tym wiedziałyśmy od początku, więc niczym nie zaskoczył. Ale się zmienia ... trzeba dać mu czas i wyłapywać te małe pozytywne rzeczy :)
    Tylko niech ładnie przeprosi Sophie i zrobi sobie rachunek sumienia! Ale jakim cudem skoro takie ma widoki przed sobą ... oj trudne zadanie ^^ Że też musiałaś tak skończyć ten rozdział :P
    PS. U mnie nowość ;)

    OdpowiedzUsuń