Asker, listopad 2017
Nucąc
po cichu, jedną z popularniejszych w ostatnim czasie piosenek, graną
akurat we włączonym przeze mnie radiu. Ustawiam na tacy, dwa kubki
z moją ulubioną gorącą herbatą, idealną na ten chłodny i
wyjątkowo już późny wieczór. Z zamiarem zabrania jej na górę
do swojego mieszkania. Gdzie miałam spędzić, mijające w mgnieniu
oka godziny na kolejnej interesującej rozmowie z moim, niemal już
stałym gościem.
Coraz bardziej zaczynałam lubić i
przyzwyczajać się do takich wieczorów, jak ten. Przepełnionych
spokojem i towarzystwem drugiej osoby. Zawsze gotowej wysłuchać i
sprawić, że wskazówki zegary poruszały się w zdecydowanie
szybszym tempie niż wcześniej.
Ostatnie dni,
były zupełnie inne od tych, jakie jeszcze do niedawna, tworzyły
moją monotonną codzienność. Zniknęły długie nocne godziny,
spędzane w przenikającej do granic samotności. Prowadzącej często
do dość pesymistycznych rozmyślań o moim niezbyt udanym życiu.
Której przy okazji, towarzyszył paraliżujący strach przed tym, co
będzie dalej.
Teraz wszystkie wolne chwile,
poświęcałam na próbę, jak najlepszego poznania mojego udawanego
chłopaka, jak lubiłam określać go w myślach.
Starałam
się zrozumieć, jego często naganne postępowanie i znaleźć tego
przyczynę. Co było wyjątkowo trudnym zadaniem. Ponieważ omijał
on, najbardziej jak tylko mógł, rozmowę dotyczącą powodu, jego
nagłej zmiany zachowania. Ja się jednak nie poddawałam. Chcąc tym
samym, lepiej przygotować się do czekających nas w niedalekiej
przyszłości wyzwań.
Towarzystwo skoczka w zaskakujący dla
mnie sposób, okazało się całkiem interesujące, a przede
wszystkim przyjemne. Dawno już z nikim nie rozmawiało mi się tak
dobrze, jak z Halvorem. Czemu nadal nie mogłam się nadziwić.
Biorąc pod uwagę, nasz nie najlepszy początek i fakt, że różnimy
się od siebie niemal w każdym aspekcie. Jednakże, gdy tylko
zaczynaliśmy ze sobą rozmawiać, wszystkie te różnice zwyczajnie
się zacierały. Likwidując bariery, które mogłyby nam
uniemożliwić jakąkolwiek próbę porozumienia.
Pokonując
ostrożnie schody. Czułam, że jestem w zadziwiająco dobrym
humorze, choć nie miałam do tego żadnego, większego powodu. Nie
stało się w końcu nic spektakularnego, co mogłoby wywołać moją
radość. Mimo wszystko, uśmiech sam wpływał na moje usta.
Zapewne
było spowodowane to, moją małą wygraną w potyczce z Halvorem.
Dzięki, której osiągnęłam zamierzony sobie, już jakiś czas
temu cel. Dotyczący znacznego zmniejszenia przez niego, limitu czasu
przeznaczonego na zabawę, która nie przystoi komuś takiemu, jak
on.
Długo się zastanawiałam w jaki sposób, to od niego
wyegzekwować. Aż w końcu sam, podsunął mi do tego świetną
okazję. Chcąc, abym towarzyszyła mu w niezaplanowanym wcześniej
spotkaniu z jego znajomymi. Co na pewno będzie dla mnie, ogromnie
stresującym wydarzeniem. Warto było się jednak poświęcić. W
zamian za, chociaż minimalne naprostowanie jego głupich
przyzwyczajeń.
Od kilku już dni, starałam
się w delikatny i często dyskretny sposób, naprowadzać Halvora na
właściwą drogę, z której zbłądził bardzo dawno temu. Z nadal
niewiadomego i niewytłumaczalnego dla mnie powodu.
Stopniowo i
często nie bezpośrednio wskazywałam mu, gdzie popełnia błędy.
Próbując przy okazji, nakłonić go do próby uporządkowania jego
pogmatwanego na własne życzenie życia. Chcąc tym samym, zrobić
coś pożytecznego i dobrego.
Choć na początku nie zakładałam,
żadnej większej pomocy w zmianie prowadzonego przez niego trybu
życia. Miało mnie to w końcu nie obchodzić. Teraz wiedziałam, że
zwyczajnie powinnam spróbować. Byłam prawdopodobnie jedyną osobą,
która była skłonna się tego podjąć. Z usłyszanych od niego
opowieści jasno wynikało, że poza jego siostrą. Wszyscy inni dali
sobie z tym spokój. Stawiając na nim krzyżyk. Uważając go za
beznadziejny przypadek, do którego stracili ostatnie pokłady
cierpliwości i zaufania.
Ja jednak w niego wierzyłam. W to,
że może naprawdę się zmienić. Nie chwilowo i na pokaz. Mimo że
na razie, nawet nie dopuszczał do siebie takiej możliwości.
Im
bliżej go poznawałam, tym zaczynałam dostrzegać coraz więcej
pozytywnych u niego cech. Gdy przestawał grać i ukrywać się pod
postacią złośliwości i udawania, że nic go nie obchodzi i
wszystko mu wolno. Ukazywał się całkiem pozytywny obraz jego
osoby. Inteligentnego i dobrze wychowanego chłopaka, z którym można
było miło spędzić czas.
Przekraczając próg
swojej sypialni. Dostrzegam spacerującego nerwowo po pomieszczeniu
Halvora, wyraźnie zdenerwowanego z niewróżącą niczego dobrego
miną. Tą samą, która towarzyszyła mu, gdy oblałam go tamtym
obiadem.
- Coś się stało? - pytam, nie mając pojęcia skąd
u niego ta nagła zmiana nastroju.
- Ty mi powiedz. Myślałem,
że komu jak komu. Ale tobie mogę zaufać. Miałem cię za kogoś
uczciwego. Jednak okazałaś się taka sama, jak wszystkie inne -
patrzę na niego, niczego z tego nie rozumiejąc. Nie mogłam
zrozumieć, skąd wzięły się nagle, te niesprawiedliwe oskarżenia
pod moim adresem.
- Możesz trochę jaśniej. Nic z tego nie
rozumiem. Z czym cię niby okłamałam? - chcę poznać jakieś
szczegóły jego niespodziewanych wyrzutów.
- Naprawdę nie
wiesz? Może zapytaj swojego ukochanego, który za tobą tęskni i
wzdycha za tobą po kątach. Wysyłając ckliwe wiadomości. Ciekawe,
czy będzie zadowolony, gdy dowie się, że udajesz dziewczynę
innego za jego plecami? Ja nie był bym na pewno. Zawiodłem się na
tobie - mówi z wyraźnym rozczarowaniem. Spoglądając na mnie ze
złością i żalem. Wywołując u mnie szok i zupełne zaskoczenie.
- Czytałeś moje wiadomości? Wiesz, co to w ogóle
prywatność? - dostrzegając swój telefon, leżący na stoliku.
Orientuję się, że musiał przeczytać jeden z wielu żałosnych
SMS - ów Niklasa. Którymi zasypywał mnie nieustannie. Wyciągając
tym samym, błędne wnioski. Najbardziej wzburzył mnie jednak fakt,
że bez żadnego pozwolenia Halvor grzebał w moim telefonie. Jednej
z najbardziej osobistych rzeczy. Co było bardzo nie w porządku.
Było czymś, do czego ja bym się nie posunęła.
- Wiem co
ona znaczy, ale gdybym jej przestrzegał w życiu bym się nie
zorientował. Do czasu, aż znowu zrobiłbym z siebie kretyna. Tym
razem przez twoje kłamstwa. Miałem cię za uczciwą osobę, ale
okropnie się pomyliłem. To koniec, nasz układ nie ma w tym wypadku
najmniejszego sensu - ma zamiar wyjść, ale mu na to nie pozwalam.
Choć byłam na niego wściekła, musiałam wyprowadzić go z błędu.
Zanim będzie za późno. Nie chciałam, aby przez głupie zagrywki
Niklasa, wszystko się zepsuło.
-
Może byś mnie najpierw wysłuchał, zamiast tworzyć jakąś
absurdalną historię? Czasami nie warto być za bardzo wścibskim.
Ale, jeśli już musisz wiedzieć. Niklas to mój były, który
próbuje do mnie wrócić. Ma problem ze zrozumieniem słowa - nie.
Ale nic z tego. Ten rozdział już dawno, jest przeze mnie
zakończony. Jestem wolna, tak jak od początku ci mówiłam -
tłumaczę pokrótce, nie czując się zbyt komfortowo. Rozmawiając
akurat z nim na ten temat.
- Myślisz, że naprawdę w to
uwierzę? Przecież to brzmi niedorzecznie. Mogłabyś przynajmniej
teraz się przyznać, a nie iść w zaparte - jest nieprzejednany i
głuchy na moje wyjaśnienia.
- Jak sobie chcesz. Wróć, jak
ochłoniesz i zmądrzejesz. Choć wątpię, czy to kiedykolwiek
nastąpi - bez najmniejszego wzruszenia, patrzę jak opuszcza moje
mieszkanie. Następnie podchodzę do okna, wyglądając przez nie.
Zastanawiając się na kogo jestem bardziej wściekła. Niklasa, czy
Halvora. Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą, chwaliłam go sama
przed sobą. Widocznie, zbyt mocno go przeceniłam.
-
Przepraszam, Sophie. Nie powinienem był czytać tej wiadomości. To
naprawdę twój były? - odwracam się ze zdziwieniem. Słysząc, że
postanowił się jednak wrócić i przeprosić. W życiu bym się
tego po nim nie spodziewała. Znowu udało mu się mnie zaskoczyć.
Wyglądało na to, że gdy tylko chciał, potrafił schować swoją
dumę do kieszeni i przyznać się do swoich błędów.
- Tak.
Niklas od dawna należy do mojej przeszłości. Wkrótce i on
nareszcie to zrozumie. Zresztą to chyba jasne, że w życiu bym nie
przyjęła twojej propozycji, gdybym była z kimś w związku -
odpowiadam mu spokojnie. Ciesząc się, że poszedł po rozum do
głowy i zaczął analizować moje wcześniejsze słowa.
-
Dlaczego wcześniej mi o nim nie powiedziałaś? Przecież on jawnie
cię nagabuje i nic do niego nie dociera. Nie boisz się go? W końcu
nie wiadomo, co jeszcze może wpaść mu do głowy. Gdy jego próby,
nie dadzą oczekiwanych przez niego rezultatów - kręcę przecząco
głową w odpowiedzi na jego obawy .
-
Niklas jest upierdliwy, ale nieszkodliwy. Nic mi nie grozi z jego
strony. Nie powiedziałam ci o nim, bo nie ma czym się chwalić.
Poza tym, nie doszliśmy jeszcze do tematu naszych zakończonych
związków - starałam się odciągać taką rozmowę w czasie,
najbardziej jak tylko mogłam.
- Nadszedł więc chyba na to
idealny moment. Opowiedz mi o was. Co takiego się stało, że
zerwaliście? Domyślam się, że to on coś nawywijał - Halvor chce
poznać szczegóły, które dla mnie, pozostawały nadal czymś
bolesnym i wstydliwym.
- To długa i nudna historia. Zanudzisz
się - staram się wykręcić. Ale nie daje się zwieść.
-
Mamy czas. Dlatego zamieniam się w słuch - posyła w moją stronę,
cwany uśmiech. Siadając w tym samym fotelu, co zawsze.
-
Jeśli, aż tak cię to ciekawi, to proszę bardzo - z ogromną
niechęcią, przez kolejne minuty, opowiadam mu o swoim związku z
Niklasem. Naszych licznych powrotach i rozstaniach, jego zdradzie z
Inge i wszystkim innym. Nie pomijam niczego, otwierając się do
reszty. Byłam do bólu szczera, jak jeszcze nigdy wcześniej w tej
kwestii. Co zadziwiająco mi pomogło. Gdy skończyłam mówić,
zwyczajnie poczułam ulgę.
- Ten cały Niklas, to
jeszcze gorszy dupek ode mnie. A mnie, wcale nie jest łatwo przebić.
Nigdy na ciebie nie zasługiwał i bardzo dobrze, że go rzuciłaś.
Z chęcią bym go spotkał i wygarnął to i owo. Nie przejmuj się
nim. Jestem pewien, że kiedyś spotkasz kogoś, kto w pełni cię
doceni - miło było usłyszeć od niego takie słowa. Zwłaszcza,
że nigdy nie silił się na żadne pochwały, a już tym bardziej
komplementy.
- A jaka historia, ciągnie się za tobą? Byłeś
w ogóle kiedyś w poważnym związku? - zastanawiam się, biorąc
pod uwagę tryb jego życia i podejście do miłości.
- Raz,
ale to nic szczególnego. Nie ma o czym mówić. Zrobiło się
strasznie późno. Lepiej już pójdę - mam wrażenie, że to tylko
wymówka. Aby uniknąć opowiadania o szczegółach jego dawnego
związku. Nie zamierzałam jednak na niego naciskać. Może
rzeczywiście, nie było o czym opowiadać. Nie każdy spotykał w
końcu na swoje drodze, kogoś takiego jak osoba Niklasa.
-
Jeszcze raz, przepraszam cię za te głupie oskarżenia - słyszę na
pożegnanie.
- Cieszę się, że zrozumiałeś swój błąd.
Robisz postępy. Przez co, zaczynam cię nawet trochę lubić, Granerud.
Więc z łaski swojej tego nie zepsuj. Właśnie takimi dziecinnymi
zachowaniami, zgoda? - pytam ze śmiechem.
- Nie mogę niczego
obiecać, ale się postaram. Dobranoc, Sophie - żegna się ze mną,
tuż przy drzwiach.
- Dobranoc, ale o prywatności i dotykaniu
pewnych rzeczy, jeszcze sobie porozmawiamy. Nie myśl, że cię to
ominie - widzę niezadowolenie na jego twarzy, wyglądał niczym
obrażone dziecko, które ktoś przyłapał na gorącym uczynku. Ale
niczego nie komentuje, widocznie pogodzony z tym, że mu nie
odpuszczę. Po czym, opuszcza moje mieszkanie.
Przemierzam
jedno z centrum handlowych, znajdujących się w Asker. Podziwiając
wystawy sklepowe i znajdujące się na nich przepiękne ubrania, o
jakich mogłam tylko pomarzyć od dobrych już kilku lat.
Wybranie
się tutaj po kupno sukienki na tą nieszczęsną kolację u
przyjaciół Halvora. Było fatalnym pomysłem. Chodziłam od sklepu
do sklepu w poszukiwaniu czegoś, co byłam w stanie kupić za swój
niezwykle skromny budżet. Nie znajdując niczego odpowiedniego.
Wszystko było albo za drogie, albo zupełnie nie w moim guście. Lub
nie nadające się na taką okazję. Byłam zła i coraz mocniej
zniechęcona tymi zakupami. Choć wiedziałam, że muszę się na coś
zdecydować.
W
swojej szafie, nie posiadałam żadnej porządnej sukienki. Wszystkie
były stare i swoje najlepsze lata, miały już dawno za sobą.
Od
czasu śmierci rodziców i popadnięcia w problemy finansowe,
kupowałam jedynie niezbędne mi rzeczy. Do których na pewno nie
należały eleganckie sukienki. Zupełnie do niczego mi nie
potrzebne. W ostatnim czasie, nigdzie w końcu nie wychodziłam. Nikt
mnie nigdzie nie zapraszał, a starzy znajomi się ode mnie
odwrócili. Gdy tylko przestało mnie być stać na drogie wakacje i
zakupy bez patrzenia na ceny poszczególnych rzeczy.
Byli
egoistyczni i próżni, dlatego nie czułam, choćby najmniejszego
żalu, gdy zabrakło ich na dobre w moim życiu.
Przymierzając
kilkunastą już dziś z kolei sukienkę. Mam ochotę się zwyczajnie
rozpłakać. Materiał wisiał na mnie luźno, niczym jakiś worek. W
dodatku jej czerwony kolor, był stanowczo zbyt przesadzony. To nie
ja miałam być w centrum uwagi tego wieczoru, a świeżo upieczona
narzeczona, którą będę miała okazję już niedługo poznać.
Byłam przekonana, że będę prezentowała się najgorzej ze wszystkich obecnych tam kobiet. Które zachwycą wszystkich swoim
olśniewającym wyglądem i najmodniejszymi kreacjami w
przeciwieństwie do mnie. Nie mogłam jednak nic na to poradzić i
musiałam zaakceptować tą przykrą rzeczywistość.
-
Widzę, że nareszcie się pani na coś zdecydowała - słyszę,
niezbyt przyjemny i wyraźnie znudzony głos sprzedawczyni. W jej
mniemaniu, poświęciła mi stanowczo, zbyt dużo czasu. Kupiłam
przecież tylko jedną, tanią sukienkę, a nie pół sklepu. Nie
odczuwała, dlatego potrzeby, aby być dla mnie życzliwą i uczynną.
- Tak, wezmę tą - podaję jej sukienkę, w której według
mnie wyglądałam najlepiej. Następnie płacę za swój zakup.
Specjalnie odliczonymi na to pieniędzmi. Wiedząc, że i tak
poważnie nadszarpnęłam swój budżet i będę musiała
zaoszczędzić na kilku innych rzeczach.
-
Cóż, nie najgorszy wybór. Jednak za tak niską cenę, nie
powinniśmy oczekiwać żadnych cudów, prawda? - na odchodne słyszę
jej złośliwy komentarz, który dołuje mnie do reszty.
Opuszczam
sklep, oddychając z wyraźną ulgą. Nie dość, że czułam się w
nim, jak jakiś intruz. To na dodatek, wcale nie byłam zadowolona ze
swojego zakupu. Miałam tylko nadzieję, że mimo wszystko uda mi się
zrobić dobre wrażenie i nie zawiodę nikogo oczekiwań. Zwłaszcza
mojej osoby towarzyszącej.
💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓
Przyglądam
się z niechęcią moim kilku koszulom, wiszącym w szafie. Nie
wierząc w to, co widzę. Każda jedna była gorsza od poprzedniej i
zupełnie niczym, nie zachęcała do założenia.
Były
pogniecione, zaniedbane, wręcz w fatalnym stanie. Prezentujące się
wprost okropnie. Niczym jakieś łachmany, nadające się jedynie do
wyrzucenia.
Przeklinam cicho pod nosem z powodu swojego
zapominalstwa i nie zakupienia żadnej nowej. Porządnej i
eleganckiej, którą mógłbym założyć na kolację u przyjaciela i
jego narzeczonej.
Byłem pewien, że Sophie
się wścieknie. Doskonale wiedziałem, że przywiązywała ogromną
wagę do takich szczegółów, jak schludny i poprawny wygląd. Czy
innych związanych z nim szczegółów. Uważała, że odzwierciedla
on nas samych i nasze osobowości.
Obawiałem się jej gniewu.
Tym bardziej, że miałem świadomość, jak bardzo chciała, abyśmy
zrobili jak najlepsze wrażenie. Niestety już na wstępie udało mi
się nawalić. Czego na pewno, nie omieszka mi wypomnieć. Dopiero
co, przeszła jej złość na tą aferę z jej telefonem, a znowu
daję jej kolejne powody do urządzenia mi kazania, których wprost
nie znosiłem słuchać. Zwłaszcza z jej ust. Jej szczerość,
niekiedy potrafiła porządnie zajść mi za skórę i wjechać na
przysłowiową ambicję.
Wyciągam w końcu tę
koszulę, która wydaje się być najmniej pomiętą. Mając w
pamięci, że nie posiadam czegoś, choćby przypominającego
żelazko. Które zepsuło się, jeszcze za czasów, mieszkania razem
z Astrid. Dla niej, było ono do niczego nieprzydatne. Więc je
także, nie odczuwałem potrzeby zakupu nowego. Aż do teraz. Czego
efektem będzie mój niechlujny wygląd na kolacji przygotowanej
przez Ingrid.
Moją
byłą dziewczynę, cała ta sytuacja wyłącznie by rozśmieszyła.
Stwierdziłaby zapewne, że przynajmniej będę się wyróżniać.
Między tym sztywnym towarzystwem. Astrid nigdy nie zależało na
odpowiednim zachowaniu, czy przestrzegania ustalonych wieki temu
norm. Między innymi to właśnie tą beztroską, tak bardzo mi
imponowała. Ku zgrozie wszystkich moich bliskich. Którzy z
politowaniem patrzyli na jej podejście do życia.
Zamykam
drzwi szafy z głośnym trzaskiem, starając się więcej nie myśleć
o Astrid. Ona już dawno, dla mnie nie istniała. Przy okazji, zrzucam
stos innych niepotrzebnych rzeczy na podłogę z górnej półki
mebla. Zdecydowanie powinien tu w końcu posprzątać. Całe
mieszkanie wyglądało, jakby przeszło przez nie tornado. Było
zabałaganione i zagracone. To chyba w głównej mierze, dlatego do
tej pory nie odważyłem się zaprosić tu Sophie. Mając w pamięci
jej schludne i wysprzątane na błysk mieszkanko. W którym czułem
się lepiej niż u siebie.
Rozglądam się po
wnętrzu kwiaciarni, zastanawiając który bukiet kwiatów, będzie
najlepszy dla Ingrid. Nie znałem się na kwiatach, a już tym
bardziej na tym, które pasują na jakie okazję.
Sam
na pewno, w życiu bym nie pomyślał o zakupie tego drobnego
prezentu dla narzeczonej Carla, ale ktoś raczył mi dobitnie
ostatnio uświadomić, że nie powinno się przychodzić z pustymi
rękoma na tego typu spotkania.
Na szczęście
przemiła kwiaciarka, okazuje się moim wybawieniem. Doradza mi,
który bukiet powinien wybrać. Po czym przystraja połączenie
hortensji i piwonii. Dodając im, jeszcze lepszego i elegantszego
wyglądu.
W
czasie jej pracy, mój wzrok mimowolnie podąża w stronę, jednych z
niewielu kwiatów, jakie w ogóle rozpoznawałem w tym miejscu.
Przepięknego bukietu czerwonych róż.
Przez
krótką chwilę, zastanawiam się nad jego zakupem i wręczenia ich
Sophie. Doskonale wiedząc, jak bardzo uwielbia kwiaty. W
ostateczności jednak, rezygnuję z tego pomysłu. Uważając, że to
byłoby w naszym przypadku dość dziwne. Zwykłym znajomym nie
wręcza się kwiatów bez okazji, tak samo jak udawanym
dziewczynom.
Opuszczam więc kwiaciarnię, wyłącznie z
bukietem przeznaczonym dla irytującej mnie od niepamiętnych czasów
Ingrid.
Pukam do drzwi Sophie, czekając cierpliwie, aż
mi otworzy.
- Wejdź. Ja za chwilę do ciebie dołączę -
wpuszcza mnie do środka. Znikając za drzwiami łazienki z
prędkością światła. Nawet dobrze jej nie zauważyłem, a byłem
ogromnie ciekawy, jak będzie się prezentowała w eleganckim wydaniu
w jakim nie miałem okazji jej jeszcze zobaczyć.
- Myślałem,
że będziesz już gotowa. Przecież zawsze jesteś punktualna i
zorganizowana - mówię odrobinę głośniej, aby mnie usłyszała
zza ściany. Ściągając przy okazji kurtkę.
- Byłabym, gdyby
udało mi się zamknąć restaurację o porze, jaką wcześniej
planowałam. Niestety trochę się wszystko przeciągnęło -
odpowiada mi z wyraźnym poddenerwowaniem w głosie. Byłem pewien,
że okropnie stresuje się nadchodzącym wieczorem. O czym świadczył,
chociażby głośny upadek jakiejś rzeczy i jej niezbyt cenzuralny
do tego komentarz.
Piętnaście minut później, gdy
byłem znudzony do granic możliwości. Opuszcza w końcu łazienkę.
Stając przede mną z niepewnym wyrazem twarzy. Jakby była zupełnie
niezadowolona ze swojego wyglądu.
- I jak? Wiem, że nie
wyglądam najlepiej. A ta sukienka, fatalnie na mnie leży. Ale się
starałam - spoglądam na jej ciemną, gdzieniegdzie z dodatkiem
koronki dość prostą, ale elegancką sukienkę, sięgającą jej do
kolan. W której, wbrew jej opinii prezentowała się wspaniale.
Dodając do tego lekki i niezbyt przesadny makijaż oraz jej długie
rozpuszczone włosy, układające się w delikatne fale. Sophie
prezentowała się wręcz oszałamiająco. Dawno już nie widziałem,
tak pięknej dziewczyny. Przez co, przez kilka sekund, zwyczajnie
odbiera mi mowę. Biorę się jednak w garść, skupiając na
odpowiedzi, jakiej powinienem jej udzielić.
- Jest w porządku.
Idziemy? Inaczej się spóźnimy - mam wrażenie, że przez sekundę
dostrzegam, jakieś niewytłumaczalne rozczarowanie w jej oczach. Za
chwilę jednak, Sophie kiwa posłusznie głową.
-
Poczekaj chwilę. Powiesz mi, co ty masz na sobie? - mruży gniewnie
swoje oczy, patrząc na moją, niezbyt dobrze się prezentującą
koszulę. Mogłem nie ściągać tej kurtki, upominam się w myślach.
Przynajmniej uniknąłbym teraz jej złości.
- Ubranie, nie
widzisz? - odpowiadam jej głupio, jeszcze mocniej ją tylko tym
złoszcząc.
- Żartujesz sobie ze mnie? Dlaczego ta koszula
jest taka wygnieciona? W dodatku ma plamę. Halvor, czy ty choć raz,
możesz zrobić coś normalnie i po ludzku? Wiesz do czego służy
żelazko? - pyta, wyraźnie załamana moim wyglądem. Nie rozumiałem
z czego robiła taką aferę. Wcale nie prezentowałem się jakoś
najgorzej.
- Tak się składa, że wiem. Ale aktualnie go nie
posiadam - bronię się. Przysięgając sobie, że choćby jutro go
zakupię. Aby więcej nie słuchać jej upomnień.
-
Ściągaj to - patrzę na nią z szokiem. Nie mając pojęcia, o co
jej chodzi.
- Co takiego? I w czym innym, mam niby pójść? -
przekręca wyłącznie oczami słysząc moje słowa.
- Chcę
tylko wyprasować tą koszulę. Może przynajmniej to pomoże. Choć
nie robię sobie większej nadziei - odpinam guziki jeden po drugim.
Podając jej, kiedyś wyglądający na biały materiał. Sophie
odwraca przy tym wzrok, wyraźnie zawstydzona. Starając się nie
patrzeć na moją w pełni odkrytą klatkę piersiową. Czym wzbudza
u mnie spore rozbawienie.
Niedługo potem,
podaje mi z powrotem. Idealnie wyprasowaną koszulę, zupełnie nie
przypominającej tego czegoś, co miałem niedawno na sobie.
-
Jak to zrobiłaś? - pytam z jawnym niedowierzaniem. Przyglądając
się ubraniu.
- Lata praktyki w prasowaniu restauracyjnych
obrusów. Pośpiesz się, bo inaczej naprawdę się spóźnimy -
upomina mnie, wkładając swoje czarne szpilki i dość lekki
płaszczyk. Dodające jej jedynie uroku i atrakcyjności.
Przez
całą drogę do Ingrid i Carla. Panuje między nami, niczym nie
zakłócona cisza. Sophie przez ogarniający ją w coraz większym
stopniu stres. Zrobiła się milcząca i zamyślona, nie skora do
żadnej rozmowy. Kątem oka, obserwowałem jej przerażony wyraz
twarzy. Zastanawiając w jaki sposób, mógłbym jej pomóc się
trochę rozluźnić. Niestety nic sensownego, nie przychodziło mi do
głowy.
- Jesteśmy na miejscu - przerywam nasze
milczenie, parkując niedaleko budynku, w którym znajdowało się
mieszkanie Ingrid i Carla.
- Mieszkają w ładnej okolicy -
rozgląda się wokół, przez szybę. Siląc na krótki komentarz.
-
Sophie, nie denerwuj się tak. Wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Musisz się tylko uspokoić - wysiadamy z samochodu, po czym
podchodzę do niej i po raz pierwszy w życiu, łącze ze sobą nasze
dłonie. Ściskając tą należącą do niej, trochę mocniej w
geście otuchy.
Podążamy
schodami na drugie piętro. Stając pod drzwiami, należącymi do
mojego przyjaciela. Pukam w nie dość głośno. Odwracając się do
Sophie.
- Uśmiechnij się i bądź po prostu sobą. Na pewno,
wszyscy cię bardzo polubią - daję jej ostatnie wskazówki. Po czym
drzwi się otwierają. Nadszedł najwyższy czas, aby rozpocząć
nasze przedstawienie.
Powiem Ci, że odetchnęłam z ulgą! :) Myślałam, że Halvor zrobi Sophie karczemną awanturę, ale na szczęście poszedł po rozum do głowy, co w sumie mnie zdziwiło, ale ale pozytywnie :D Bo z początku, gdy dziewczyna wyjaśniła mu pokrótce, co i jak to nie uwierzył jej i sobie poszedł. Zła byłam na niego wtedy, bo nie miał prawa oskarżać jej o kłamstwo i mówić, że straciła jego zaufanie. W końcu to on grzebał w jej prywatnych rzeczach, no ale na szczęście szybko zawrócił, gdy zdał sobie sprawę z tego, co zrobił. Także brawa dla niego :) Widać, że mimo wszystko im obojgu bardzo zależy na dobrych relacjach między sobą. Sophie próbuje nakierować go na zmianę zachowania, co małymi kroczkami się jej udaje i też wydaje mi się, że po Halvorze widać tę zmianę :) Wiem, że jeszcze jest za wcześnie, aby widzieć te wielkie zmiany, ale powoli do przodu ^^
OdpowiedzUsuńPodziwiam również Sophie, że tak bardzo otworzyła się przed chłopakiem wyjawiając mu szczegóły swojego związku z Niklasem. Ale było jej to potrzebne, bo poczuła ogromną ulgę, gdy zrzuciła z siebie ten ciężar, więc wyszło jej to na dobre. Myślała również, że i Halvor się przed nią otworzy i opowie o swoim związku, jednak uciął temat. Ale pewnie prędzej, czy później dziewczynie uda się to z niego wyciągnąć :)
Współczuję Sophie tych zakupów! Na szczęście po ciężkich bojach w końcu udało się jej wybrać sukienkę. Zirytowałam się na tą ekspedientkę... No, co ona sobie myśli? Powinna być zadowolona, że sprzedała towar, a ona ma czelność rzucać jeszcze jakieś bezczelne uwagi :/ Ech, do niektórych ludzi to po prostu brakuje słów...
Hahaha, Halvor i jego pognieciona koszula! :D Czemu mnie to ani trochę nie dziwi w jego przypadku haha? No wszak po co facetowi żelazko :D
Na szczęście Sophie go uratowała, bo nie wyobrażam sobie, jakby wparował na przyjęcie zaręczynowe przyjaciela w pomiętej koszuli :D I dobrze, że posłuchał dziewczyny odnośnie kupna kwiatów. Szkoda tylko, że nie pokusił się jeszcze o ten bukiet dla niej ^^
Och, i jakie Sophie wywarła na nim wrażenie! Powiedział mniej, niż sobie pomyślał, co trochę nie spodobało się dziewczynie, ale gdyby tylko wiedziała, jaka jest dla niego atrakcyjna... :)
Moment, w którym Halvor złączył ich dłonie mnie rozczulił <3
Oczywiście musiałaś skończyć w takim momencie, a jak :D Dlatego z niecierpliwością czekam na nowość :)
Pozdrawiam ;*
http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ zapraszam na trzeci rozdział ;*
UsuńJa też odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że Halvor w końcu włączył myślenie i nie wygarnął Sophie wszystkiego co najgorsze. Oczywiście rozumiem, że na początku był zły, w końcu, kto by nie był. Jeszcze by mu kolejnego skandalu brakowało. A przecież ma robić dobre wrażenie.
OdpowiedzUsuńNa szczęście dał sobie wyjaśnić, jak naprawdę wygląda sytuacja z Niklasem. I choć na początku niedowierzał, to szybko poszedł po rozum do głowy. Ogólnie, to jak przepraszał Sophie, to ja się totalnie rozpłynęłam. Uroczo było i tyle.
Sophie zaczyna się przekonywać do skoczka, co bardzo mnie cieszy. A jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że za punkt honoru postawiła sobie, wyrobienie u mężczyzny dobrych nawyków. Zadanie jest to niewątpliwie trudne, ale kto inny ma sobie z nim poradzić, jak nie ona?
Oczywiście to działa w dwie strony. Po tym wszystkim, co przeszła, Sophie ma zaniżoną samoocenę i problemy z akceptacją samej siebie. Już nie mówiąc o pewności siebie. A mając u boku Halvora, ma szansę wrócić na prostą. Bo jest piękną, inteligentną dziewczyną i musi zdawać sobie z tego sprawę!
Coś czuję, że Halvor wpadł po uszy. On jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, ale już jest zakochany w Sophie. Choć oczywiście będzie się przed tym wzbraniał, to niewątpliwie dziewczyna jest najlepszym, co go w życiu spotkało.
Nie pokoi mnie tylko Nikla. Może i Sophie uważa go za nieszkodliwego, ale nigdy nie wiadomo, co takiemu desperatowi do łba strzeli. Niewątpliwie muszą na niego uważać.
Już nie mogę się doczekać przyjacielskiej kolacji. Sophie na pewno zrobi dobre wrażenie na gospodarzach i pozostałych gościach. Innej opcji w ogóle nie przyjmuję do wiadomości.
W każdym razie, ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Jestem😊
OdpowiedzUsuńNa wstępie jak zawsze muszę napisać że Cię uduszę za zakończenie w takim momencie 😊 Dlaczego zawsze nam to robisz ? 😉
Halvor trochę się powściekał ale na szczęście szybko mu przeszło. I w końcu uwierzył Sophie. Cieszę się że dziewczyna się przed nim otworzyła i opowiedziała mu o Niklasie . Jestem pewna że Halvor może jej się przydać w tej sprawie. Bo nie jestem pewna co temu idiocie wpadnie jeszcze do głowy. Szkoda że Halvor też się przed nią nie otworzył.Mam nadzieję że szybko to zrobi.
Scena w sklepie z zakupem sukienki była na pewno dość przykra dla Sophie. Jezu co za idiotka stała za kasą. Dziewczyna musiała czuć się strasznie niekomfortowo w tej sytuacji. Nienawidzę takich ludzi.
Sophie oczywiście musiała naskoczyć na Halvora za pomiętą koszule. I wcale jej się nie dziwię😂
Halvor dlaczego Ty nie kupiłeś tych róż dla Sophie 😍
Szkoda że chłopak nie pokazał Sophie że strasznie mu się spodobała w tej sukience. Dziewczyna ma tak niska samoocenę że napewno bardzo by jejbsie to przydało. A tu jakieś zwykle jest w porządku. Halvor mam nadzieję że szybko się poprawisz 😉
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję że szybko to dodasz bo jestem ogromnie ciekawa tej kolacji 😉
Pozdrawiam i przepraszam za chaotycznie napisany komentarz ale pisze najszybciej jak mogę korzystając z zasięgu 😂
Jak zwykle mistrzowskie zakończenie XD
OdpowiedzUsuńCo za ulga, że całe to nieporozumienie z SMS zostało wyjaśnione. Bałam się o to, bo Halvor lubi być taki porywczy, czego byliśmy świadkami na początku. Dobrze, że Sophie krótko go trzymała, bo dzięki temu zrozumiał swój błąd: NIE POWINIEN TEGO CZYTAĆ. Prywatność to prywatność i nawet w związkach powinno się jej przestrzegać. Dzięki temu, że wrócił i przeprosił za swój błąd, to poznał kolejną tajemnicę z przeszłości Sophie, czyli debila Niklasa :D
Szkoda tylko, że Halvor nie był gotowy opowiedzieć o swoich przykrych wspomnieniach, bo strasznie mnie one ciekawią :P Co ta Astrid mu zrobiła?
Ogólnie to uśmiałam się, jak Halvor szykował się na kolację. On jest gorszy niż dziewczyna. Jak ubierał koszulę świadomy, że Sophie go opierniczy, bo była pomięta. I tak to zrobił hahaha ja wiedziałam, że to po prostu ściągnęło tylko jedną rzecz, czyli prasowanie! Btw, jak on może nie mieć żelazka w domu? [*]
Sophie jak porządna gospodyni zajęła się swoim wyglądem i wyglądem swojego podrabianego chłopaka. Całe szczęście, bo inaczej wyglądałby przy niej jak niechluj, bo ja nie wierzę, ze ona źle wyglądała w tej sukience. Pewnie śmiało mogła by iść jako modelka na pokazie, ale ma za mało pewności siebie.
Kolacja pozostaje jednym wielki znakiem zapytania. Będzie udana? Czy może stanie się totalną klapą.
Pisz szybciutko, bo inaczej wyjdę z siebie i stanę obok. Czekam,
N
Ja jestem wprost zachwycona ich wspólnymi scenami! Normalnie uśmiech nie chce zniknąć z mojej twarzy, gdy to czytam ;) Przecież nawet ich mała sprzeczka, spowodowana totalnym nieporozumieniem, była urocza!
OdpowiedzUsuńRozumiem co mógł poczuć Halvor. Sophie jest dla niego uczciwą osobą, która dopiero mając nóż na gardle, zgodziła się na udawanie jego dziewczyny. Poczuł się rozczarowany, gdy na chwilę ten wizerunek został zbrukany. Ale na całe szczęście, dziewczyna wszystko mu wyjaśniła. Żebyś Ty widziała mój uśmiech jak przeczytałam że wrócił i przeprosił ... to mój ulubiony moment tego rozdziału! A potem ten tekst "Ten cały Niklas, to jeszcze gorszy dupek ode mnie. A mnie, wcale nie jest łatwo przebić" dosłownie padłam! On jest genialny ;D
Rozumowanie Sophie i jej podejście do "naprawienia" Halvora bardzo mi się podoba. Może ma rację, może on po prostu potrzebuje kogoś kto w niego uwierzy? Może ta ciągła krytyka i zawód w oczach najbliższych wcale nie pomagają, a wręcz przeciwnie. Już teraz widać jak chłopak zaczyna się zmieniać. Małymi kroczkami do przodu!
Oczywiście nie byłabyś sobą, gdybyś nie wprowadziła kogoś, kto podniesie mi ciśnienie. Dzisiaj była to "ekspedientka roku". No błagam! Co ona odstawiła? Co to w ogóle był za tekst? Kompletny brak szacunku dla klienta! Taką to na zbity pysk wyrzucić z tego sklepu!
Aj Halvor ... serio? "W porządku"? Nie dziwię się Sophie, że poczuła się rozczarowana. Starała się jak mogła, wybrała pierwszą lepszą sukienkę na jaką ją było stać ... i trafiła na cioła, który nie potrafi prawić komplementów! Gdyby tylko znała jego myśli ;)
Co raz więcej dowiadujemy się o Astrid i o tym, że wcale nie była aż tak idealna. Teraz zaczynam rozumiem niechęć jego rodziców. Jak można nie posiadać żelazka? Czy mam rozumieć, że ona chodzi w pomiętych ciuchach niczym menel? No błagam! Nie dziwię się jemu, bo to facet i to rozumie się samo przez się, ale kobieta? Ręce mi opadły :D Po przebywaniu z Sophie, która jest wręcz idealna, chłopak w końcu puknie się w głowę i zacznie się zastanawiać, co w ogóle widział w tamtej! ;D