wtorek, 21 sierpnia 2018

Rozdział 6



Asker, listopad 2017




Nucąc po cichu, jedną z popularniejszych w ostatnim czasie piosenek, graną akurat we włączonym przeze mnie radiu. Ustawiam na tacy, dwa kubki z moją ulubioną gorącą herbatą, idealną na ten chłodny i wyjątkowo już późny wieczór. Z zamiarem zabrania jej na górę do swojego mieszkania. Gdzie miałam spędzić, mijające w mgnieniu oka godziny na kolejnej interesującej rozmowie z moim, niemal już stałym gościem.
Coraz bardziej zaczynałam lubić i przyzwyczajać się do takich wieczorów, jak ten. Przepełnionych spokojem i towarzystwem drugiej osoby. Zawsze gotowej wysłuchać i sprawić, że wskazówki zegary poruszały się w zdecydowanie szybszym tempie niż wcześniej.










Ostatnie dni, były zupełnie inne od tych, jakie jeszcze do niedawna, tworzyły moją monotonną codzienność. Zniknęły długie nocne godziny, spędzane w przenikającej do granic samotności. Prowadzącej często do dość pesymistycznych rozmyślań o moim niezbyt udanym życiu. Której przy okazji, towarzyszył paraliżujący strach przed tym, co będzie dalej.





Teraz wszystkie wolne chwile, poświęcałam na próbę, jak najlepszego poznania mojego udawanego chłopaka, jak lubiłam określać go w myślach.

Starałam się zrozumieć, jego często naganne postępowanie i znaleźć tego przyczynę. Co było wyjątkowo trudnym zadaniem. Ponieważ omijał on, najbardziej jak tylko mógł, rozmowę dotyczącą powodu, jego nagłej zmiany zachowania. Ja się jednak nie poddawałam. Chcąc tym samym, lepiej przygotować się do czekających nas w niedalekiej przyszłości wyzwań.
Towarzystwo skoczka w zaskakujący dla mnie sposób, okazało się całkiem interesujące, a przede wszystkim przyjemne. Dawno już z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze, jak z Halvorem. Czemu nadal nie mogłam się nadziwić. Biorąc pod uwagę, nasz nie najlepszy początek i fakt, że różnimy się od siebie niemal w każdym aspekcie. Jednakże, gdy tylko zaczynaliśmy ze sobą rozmawiać, wszystkie te różnice zwyczajnie się zacierały. Likwidując bariery, które mogłyby nam uniemożliwić jakąkolwiek próbę porozumienia.










Pokonując ostrożnie schody. Czułam, że jestem w zadziwiająco dobrym humorze, choć nie miałam do tego żadnego, większego powodu. Nie stało się w końcu nic spektakularnego, co mogłoby wywołać moją radość. Mimo wszystko, uśmiech sam wpływał na moje usta.
Zapewne było spowodowane to, moją małą wygraną w potyczce z Halvorem. Dzięki, której osiągnęłam zamierzony sobie, już jakiś czas temu cel. Dotyczący znacznego zmniejszenia przez niego, limitu czasu przeznaczonego na zabawę, która nie przystoi komuś takiemu, jak on.
Długo się zastanawiałam w jaki sposób, to od niego wyegzekwować. Aż w końcu sam, podsunął mi do tego świetną okazję. Chcąc, abym towarzyszyła mu w niezaplanowanym wcześniej spotkaniu z jego znajomymi. Co na pewno będzie dla mnie, ogromnie stresującym wydarzeniem. Warto było się jednak poświęcić. W zamian za, chociaż minimalne naprostowanie jego głupich przyzwyczajeń.





Od kilku już dni, starałam się w delikatny i często dyskretny sposób, naprowadzać Halvora na właściwą drogę, z której zbłądził bardzo dawno temu. Z nadal niewiadomego i niewytłumaczalnego dla mnie powodu.
Stopniowo i często nie bezpośrednio wskazywałam mu, gdzie popełnia błędy. Próbując przy okazji, nakłonić go do próby uporządkowania jego pogmatwanego na własne życzenie życia. Chcąc tym samym, zrobić coś pożytecznego i dobrego.
Choć na początku nie zakładałam, żadnej większej pomocy w zmianie prowadzonego przez niego trybu życia. Miało mnie to w końcu nie obchodzić. Teraz wiedziałam, że zwyczajnie powinnam spróbować. Byłam prawdopodobnie jedyną osobą, która była skłonna się tego podjąć. Z usłyszanych od niego opowieści jasno wynikało, że poza jego siostrą. Wszyscy inni dali sobie z tym spokój. Stawiając na nim krzyżyk. Uważając go za beznadziejny przypadek, do którego stracili ostatnie pokłady cierpliwości i zaufania. 
Ja jednak w niego wierzyłam. W to, że może naprawdę się zmienić. Nie chwilowo i na pokaz. Mimo że na razie, nawet nie dopuszczał do siebie takiej możliwości.
Im bliżej go poznawałam, tym zaczynałam dostrzegać coraz więcej pozytywnych u niego cech. Gdy przestawał grać i ukrywać się pod postacią złośliwości i udawania, że nic go nie obchodzi i wszystko mu wolno. Ukazywał się całkiem pozytywny obraz jego osoby. Inteligentnego i dobrze wychowanego chłopaka, z którym można było miło spędzić czas.





Przekraczając próg swojej sypialni. Dostrzegam spacerującego nerwowo po pomieszczeniu Halvora, wyraźnie zdenerwowanego z niewróżącą niczego dobrego miną. Tą samą, która towarzyszyła mu, gdy oblałam go tamtym obiadem.
- Coś się stało? - pytam, nie mając pojęcia skąd u niego ta nagła zmiana nastroju.
- Ty mi powiedz. Myślałem, że komu jak komu. Ale tobie mogę zaufać. Miałem cię za kogoś uczciwego. Jednak okazałaś się taka sama, jak wszystkie inne - patrzę na niego, niczego z tego nie rozumiejąc. Nie mogłam zrozumieć, skąd wzięły się nagle, te niesprawiedliwe oskarżenia pod moim adresem. 
- Możesz trochę jaśniej. Nic z tego nie rozumiem. Z czym cię niby okłamałam? - chcę poznać jakieś szczegóły jego niespodziewanych wyrzutów. 
- Naprawdę nie wiesz? Może zapytaj swojego ukochanego, który za tobą tęskni i wzdycha za tobą po kątach. Wysyłając ckliwe wiadomości. Ciekawe, czy będzie zadowolony, gdy dowie się, że udajesz dziewczynę innego za jego plecami? Ja nie był bym na pewno. Zawiodłem się na tobie - mówi z wyraźnym rozczarowaniem. Spoglądając na mnie ze złością i żalem. Wywołując u mnie szok i zupełne zaskoczenie. 
- Czytałeś moje wiadomości? Wiesz, co to w ogóle prywatność? - dostrzegając swój telefon, leżący na stoliku. Orientuję się, że musiał przeczytać jeden z wielu żałosnych SMS - ów Niklasa. Którymi zasypywał mnie nieustannie. Wyciągając tym samym, błędne wnioski. Najbardziej wzburzył mnie jednak fakt, że bez żadnego pozwolenia Halvor grzebał w moim telefonie. Jednej z najbardziej osobistych rzeczy. Co było bardzo nie w porządku. Było czymś, do czego ja bym się nie posunęła. 
- Wiem co ona znaczy, ale gdybym jej przestrzegał w życiu bym się nie zorientował. Do czasu, aż znowu zrobiłbym z siebie kretyna. Tym razem przez twoje kłamstwa. Miałem cię za uczciwą osobę, ale okropnie się pomyliłem. To koniec, nasz układ nie ma w tym wypadku najmniejszego sensu - ma zamiar wyjść, ale mu na to nie pozwalam. Choć byłam na niego wściekła, musiałam wyprowadzić go z błędu. Zanim będzie za późno. Nie chciałam, aby przez głupie zagrywki Niklasa, wszystko się zepsuło.







- Może byś mnie najpierw wysłuchał, zamiast tworzyć jakąś absurdalną historię? Czasami nie warto być za bardzo wścibskim. Ale, jeśli już musisz wiedzieć. Niklas to mój były, który próbuje do mnie wrócić. Ma problem ze zrozumieniem słowa - nie. Ale nic z tego. Ten rozdział już dawno, jest przeze mnie zakończony. Jestem wolna, tak jak od początku ci mówiłam - tłumaczę pokrótce, nie czując się zbyt komfortowo. Rozmawiając akurat z nim na ten temat.
- Myślisz, że naprawdę w to uwierzę? Przecież to brzmi niedorzecznie. Mogłabyś przynajmniej teraz się przyznać, a nie iść w zaparte - jest nieprzejednany i głuchy na moje wyjaśnienia.

- Jak sobie chcesz. Wróć, jak ochłoniesz i zmądrzejesz. Choć wątpię, czy to kiedykolwiek nastąpi - bez najmniejszego wzruszenia, patrzę jak opuszcza moje mieszkanie. Następnie podchodzę do okna, wyglądając przez nie. Zastanawiając się na kogo jestem bardziej wściekła. Niklasa, czy Halvora. Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą, chwaliłam go sama przed sobą. Widocznie, zbyt mocno go przeceniłam.










- Przepraszam, Sophie. Nie powinienem był czytać tej wiadomości. To naprawdę twój były? - odwracam się ze zdziwieniem. Słysząc, że postanowił się jednak wrócić i przeprosić. W życiu bym się tego po nim nie spodziewała. Znowu udało mu się mnie zaskoczyć. Wyglądało na to, że gdy tylko chciał, potrafił schować swoją dumę do kieszeni i przyznać się do swoich błędów.
- Tak. Niklas od dawna należy do mojej przeszłości. Wkrótce i on nareszcie to zrozumie. Zresztą to chyba jasne, że w życiu bym nie przyjęła twojej propozycji, gdybym była z kimś w związku - odpowiadam mu spokojnie. Ciesząc się, że poszedł po rozum do głowy i zaczął analizować moje wcześniejsze słowa.
- Dlaczego wcześniej mi o nim nie powiedziałaś? Przecież on jawnie cię nagabuje i nic do niego nie dociera. Nie boisz się go? W końcu nie wiadomo, co jeszcze może wpaść mu do głowy. Gdy jego próby, nie dadzą oczekiwanych przez niego rezultatów - kręcę przecząco głową w odpowiedzi na jego obawy .

- Niklas jest upierdliwy, ale nieszkodliwy. Nic mi nie grozi z jego strony. Nie powiedziałam ci o nim, bo nie ma czym się chwalić. Poza tym, nie doszliśmy jeszcze do tematu naszych zakończonych związków - starałam się odciągać taką rozmowę w czasie, najbardziej jak tylko mogłam.
- Nadszedł więc chyba na to idealny moment. Opowiedz mi o was. Co takiego się stało, że zerwaliście? Domyślam się, że to on coś nawywijał - Halvor chce poznać szczegóły, które dla mnie, pozostawały nadal czymś bolesnym i wstydliwym.

- To długa i nudna historia. Zanudzisz się - staram się wykręcić. Ale nie daje się zwieść.

- Mamy czas. Dlatego zamieniam się w słuch - posyła w moją stronę, cwany uśmiech. Siadając w tym samym fotelu, co zawsze.

- Jeśli, aż tak cię to ciekawi, to proszę bardzo - z ogromną niechęcią, przez kolejne minuty, opowiadam mu o swoim związku z Niklasem. Naszych licznych powrotach i rozstaniach, jego zdradzie z Inge i wszystkim innym. Nie pomijam niczego, otwierając się do reszty. Byłam do bólu szczera, jak jeszcze nigdy wcześniej w tej kwestii. Co zadziwiająco mi pomogło. Gdy skończyłam mówić, zwyczajnie poczułam ulgę. 







- Ten cały Niklas, to jeszcze gorszy dupek ode mnie. A mnie, wcale nie jest łatwo przebić. Nigdy na ciebie nie zasługiwał i bardzo dobrze, że go rzuciłaś. Z chęcią bym go spotkał i wygarnął to i owo. Nie przejmuj się nim. Jestem pewien, że kiedyś spotkasz kogoś, kto w pełni cię doceni - miło było usłyszeć od niego takie słowa. Zwłaszcza, że nigdy nie silił się na żadne pochwały, a już tym bardziej komplementy.
- A jaka historia, ciągnie się za tobą? Byłeś w ogóle kiedyś w poważnym związku? - zastanawiam się, biorąc pod uwagę tryb jego życia i podejście do miłości.
- Raz, ale to nic szczególnego. Nie ma o czym mówić. Zrobiło się strasznie późno. Lepiej już pójdę - mam wrażenie, że to tylko wymówka. Aby uniknąć opowiadania o szczegółach jego dawnego związku. Nie zamierzałam jednak na niego naciskać. Może rzeczywiście, nie było o czym opowiadać. Nie każdy spotykał w końcu na swoje drodze, kogoś takiego jak osoba Niklasa. 





- Jeszcze raz, przepraszam cię za te głupie oskarżenia - słyszę na pożegnanie.
- Cieszę się, że zrozumiałeś swój błąd. Robisz postępy. Przez co, zaczynam cię nawet trochę lubić, Granerud. Więc z łaski swojej tego nie zepsuj. Właśnie takimi dziecinnymi zachowaniami, zgoda? - pytam ze śmiechem.
- Nie mogę niczego obiecać, ale się postaram. Dobranoc, Sophie - żegna się ze mną, tuż przy drzwiach.
- Dobranoc, ale o prywatności i dotykaniu pewnych rzeczy, jeszcze sobie porozmawiamy. Nie myśl, że cię to ominie - widzę niezadowolenie na jego twarzy, wyglądał niczym obrażone dziecko, które ktoś przyłapał na gorącym uczynku. Ale niczego nie komentuje, widocznie pogodzony z tym, że mu nie odpuszczę. Po czym, opuszcza moje mieszkanie.





Przemierzam jedno z centrum handlowych, znajdujących się w Asker. Podziwiając wystawy sklepowe i znajdujące się na nich przepiękne ubrania, o jakich mogłam tylko pomarzyć od dobrych już kilku lat.

Wybranie się tutaj po kupno sukienki na tą nieszczęsną kolację u przyjaciół Halvora. Było fatalnym pomysłem. Chodziłam od sklepu do sklepu w poszukiwaniu czegoś, co byłam w stanie kupić za swój niezwykle skromny budżet. Nie znajdując niczego odpowiedniego. Wszystko było albo za drogie, albo zupełnie nie w moim guście. Lub nie nadające się na taką okazję. Byłam zła i coraz mocniej zniechęcona tymi zakupami. Choć wiedziałam, że muszę się na coś zdecydować.
W swojej szafie, nie posiadałam żadnej porządnej sukienki. Wszystkie były stare i swoje najlepsze lata, miały już dawno za sobą.
Od czasu śmierci rodziców i popadnięcia w problemy finansowe, kupowałam jedynie niezbędne mi rzeczy. Do których na pewno nie należały eleganckie sukienki. Zupełnie do niczego mi nie potrzebne. W ostatnim czasie, nigdzie w końcu nie wychodziłam. Nikt mnie nigdzie nie zapraszał, a starzy znajomi się ode mnie odwrócili. Gdy tylko przestało mnie być stać na drogie wakacje i zakupy bez patrzenia na ceny poszczególnych rzeczy.
Byli egoistyczni i próżni, dlatego nie czułam, choćby najmniejszego żalu, gdy zabrakło ich na dobre w moim życiu. 












Przymierzając kilkunastą już dziś z kolei sukienkę. Mam ochotę się zwyczajnie rozpłakać. Materiał wisiał na mnie luźno, niczym jakiś worek. W dodatku jej czerwony kolor, był stanowczo zbyt przesadzony. To nie ja miałam być w centrum uwagi tego wieczoru, a świeżo upieczona narzeczona, którą będę miała okazję już niedługo poznać. Byłam przekonana, że będę prezentowała się najgorzej ze wszystkich obecnych tam kobiet. Które zachwycą wszystkich swoim olśniewającym wyglądem i najmodniejszymi kreacjami w przeciwieństwie do mnie. Nie mogłam jednak nic na to poradzić i musiałam zaakceptować tą przykrą rzeczywistość. 





- Widzę, że nareszcie się pani na coś zdecydowała - słyszę, niezbyt przyjemny i wyraźnie znudzony głos sprzedawczyni. W jej mniemaniu, poświęciła mi stanowczo, zbyt dużo czasu. Kupiłam przecież tylko jedną, tanią sukienkę, a nie pół sklepu. Nie odczuwała, dlatego potrzeby, aby być dla mnie życzliwą i uczynną. 
- Tak, wezmę tą - podaję jej sukienkę, w której według mnie wyglądałam najlepiej. Następnie płacę za swój zakup. Specjalnie odliczonymi na to pieniędzmi. Wiedząc, że i tak poważnie nadszarpnęłam swój budżet i będę musiała zaoszczędzić na kilku innych rzeczach.

- Cóż, nie najgorszy wybór. Jednak za tak niską cenę, nie powinniśmy oczekiwać żadnych cudów, prawda? - na odchodne słyszę jej złośliwy komentarz, który dołuje mnie do reszty.











Opuszczam sklep, oddychając z wyraźną ulgą. Nie dość, że czułam się w nim, jak jakiś intruz. To na dodatek, wcale nie byłam zadowolona ze swojego zakupu. Miałam tylko nadzieję, że mimo wszystko uda mi się zrobić dobre wrażenie i nie zawiodę nikogo oczekiwań. Zwłaszcza mojej osoby towarzyszącej.




💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓





Przyglądam się z niechęcią moim kilku koszulom, wiszącym w szafie. Nie wierząc w to, co widzę. Każda jedna była gorsza od poprzedniej i zupełnie niczym, nie zachęcała do założenia.
Były pogniecione, zaniedbane, wręcz w fatalnym stanie. Prezentujące się wprost okropnie. Niczym jakieś łachmany, nadające się jedynie do wyrzucenia.
Przeklinam cicho pod nosem z powodu swojego zapominalstwa i nie zakupienia żadnej nowej. Porządnej i eleganckiej, którą mógłbym założyć na kolację u przyjaciela i jego narzeczonej.






Byłem pewien, że Sophie się wścieknie. Doskonale wiedziałem, że przywiązywała ogromną wagę do takich szczegółów, jak schludny i poprawny wygląd. Czy innych związanych z nim szczegółów. Uważała, że odzwierciedla on nas samych i nasze osobowości.
Obawiałem się jej gniewu. Tym bardziej, że miałem świadomość, jak bardzo chciała, abyśmy zrobili jak najlepsze wrażenie. Niestety już na wstępie udało mi się nawalić. Czego na pewno, nie omieszka mi wypomnieć. Dopiero co, przeszła jej złość na tą aferę z jej telefonem, a znowu daję jej kolejne powody do urządzenia mi kazania, których wprost nie znosiłem słuchać. Zwłaszcza z jej ust. Jej szczerość, niekiedy potrafiła porządnie zajść mi za skórę i wjechać na przysłowiową ambicję.






Wyciągam w końcu tę koszulę, która wydaje się być najmniej pomiętą. Mając w pamięci, że nie posiadam czegoś, choćby przypominającego żelazko. Które zepsuło się, jeszcze za czasów, mieszkania razem z Astrid. Dla niej, było ono do niczego nieprzydatne. Więc je także, nie odczuwałem potrzeby zakupu nowego. Aż do teraz. Czego efektem będzie mój niechlujny wygląd na kolacji przygotowanej przez Ingrid.







Moją byłą dziewczynę, cała ta sytuacja wyłącznie by rozśmieszyła. Stwierdziłaby zapewne, że przynajmniej będę się wyróżniać. Między tym sztywnym towarzystwem. Astrid nigdy nie zależało na odpowiednim zachowaniu, czy przestrzegania ustalonych wieki temu norm. Między innymi to właśnie tą beztroską, tak bardzo mi imponowała. Ku zgrozie wszystkich moich bliskich. Którzy z politowaniem patrzyli na jej podejście do życia.











Zamykam drzwi szafy z głośnym trzaskiem, starając się więcej nie myśleć o Astrid. Ona już dawno, dla mnie nie istniała. Przy okazji, zrzucam stos innych niepotrzebnych rzeczy na podłogę z górnej półki mebla. Zdecydowanie powinien tu w końcu posprzątać. Całe mieszkanie wyglądało, jakby przeszło przez nie tornado. Było zabałaganione i zagracone. To chyba w głównej mierze, dlatego do tej pory nie odważyłem się zaprosić tu Sophie. Mając w pamięci jej schludne i wysprzątane na błysk mieszkanko. W którym czułem się lepiej niż u siebie.





Rozglądam się po wnętrzu kwiaciarni, zastanawiając który bukiet kwiatów, będzie najlepszy dla Ingrid. Nie znałem się na kwiatach, a już tym bardziej na tym, które pasują na jakie okazję.

Sam na pewno, w życiu bym nie pomyślał o zakupie tego drobnego prezentu dla narzeczonej Carla, ale ktoś raczył mi dobitnie ostatnio uświadomić, że nie powinno się przychodzić z pustymi rękoma na tego typu spotkania. 











Na szczęście przemiła kwiaciarka, okazuje się moim wybawieniem. Doradza mi, który bukiet powinien wybrać. Po czym przystraja połączenie hortensji i piwonii. Dodając im, jeszcze lepszego i elegantszego wyglądu.
W czasie jej pracy, mój wzrok mimowolnie podąża w stronę, jednych z niewielu kwiatów, jakie w ogóle rozpoznawałem w tym miejscu. Przepięknego bukietu czerwonych róż.
Przez krótką chwilę, zastanawiam się nad jego zakupem i wręczenia ich Sophie. Doskonale wiedząc, jak bardzo uwielbia kwiaty. W ostateczności jednak, rezygnuję z tego pomysłu. Uważając, że to byłoby w naszym przypadku dość dziwne. Zwykłym znajomym nie wręcza się kwiatów bez okazji, tak samo jak udawanym dziewczynom.
Opuszczam więc kwiaciarnię, wyłącznie z bukietem przeznaczonym dla irytującej mnie od niepamiętnych czasów Ingrid. 










Pukam do drzwi Sophie, czekając cierpliwie, aż mi otworzy. 
- Wejdź. Ja za chwilę do ciebie dołączę - wpuszcza mnie do środka. Znikając za drzwiami łazienki z prędkością światła. Nawet dobrze jej nie zauważyłem, a byłem ogromnie ciekawy, jak będzie się prezentowała w eleganckim wydaniu w jakim nie miałem okazji jej jeszcze zobaczyć.
- Myślałem, że będziesz już gotowa. Przecież zawsze jesteś punktualna i zorganizowana - mówię odrobinę głośniej, aby mnie usłyszała zza ściany. Ściągając przy okazji kurtkę.
- Byłabym, gdyby udało mi się zamknąć restaurację o porze, jaką wcześniej planowałam. Niestety trochę się wszystko przeciągnęło - odpowiada mi z wyraźnym poddenerwowaniem w głosie. Byłem pewien, że okropnie stresuje się nadchodzącym wieczorem. O czym świadczył, chociażby głośny upadek jakiejś rzeczy i jej niezbyt cenzuralny do tego komentarz.





Piętnaście minut później, gdy byłem znudzony do granic możliwości. Opuszcza w końcu łazienkę. Stając przede mną z niepewnym wyrazem twarzy. Jakby była zupełnie niezadowolona ze swojego wyglądu.
- I jak? Wiem, że nie wyglądam najlepiej. A ta sukienka, fatalnie na mnie leży. Ale się starałam - spoglądam na jej ciemną, gdzieniegdzie z dodatkiem koronki dość prostą, ale elegancką sukienkę, sięgającą jej do kolan. W której, wbrew jej opinii prezentowała się wspaniale. Dodając do tego lekki i niezbyt przesadny makijaż oraz jej długie rozpuszczone włosy, układające się w delikatne fale. Sophie prezentowała się wręcz oszałamiająco. Dawno już nie widziałem, tak pięknej dziewczyny. Przez co, przez kilka sekund, zwyczajnie odbiera mi mowę. Biorę się jednak w garść, skupiając na odpowiedzi, jakiej powinienem jej udzielić.
- Jest w porządku. Idziemy? Inaczej się spóźnimy - mam wrażenie, że przez sekundę dostrzegam, jakieś niewytłumaczalne rozczarowanie w jej oczach. Za chwilę jednak, Sophie kiwa posłusznie głową.





- Poczekaj chwilę. Powiesz mi, co ty masz na sobie? - mruży gniewnie swoje oczy, patrząc na moją, niezbyt dobrze się prezentującą koszulę. Mogłem nie ściągać tej kurtki, upominam się w myślach. Przynajmniej uniknąłbym teraz jej złości.
- Ubranie, nie widzisz? - odpowiadam jej głupio, jeszcze mocniej ją tylko tym złoszcząc.
- Żartujesz sobie ze mnie? Dlaczego ta koszula jest taka wygnieciona? W dodatku ma plamę. Halvor, czy ty choć raz, możesz zrobić coś normalnie i po ludzku? Wiesz do czego służy żelazko? - pyta, wyraźnie załamana moim wyglądem. Nie rozumiałem z czego robiła taką aferę. Wcale nie prezentowałem się jakoś najgorzej. 
- Tak się składa, że wiem. Ale aktualnie go nie posiadam - bronię się. Przysięgając sobie, że choćby jutro go zakupię. Aby więcej nie słuchać jej upomnień.






- Ściągaj to - patrzę na nią z szokiem. Nie mając pojęcia, o co jej chodzi.
- Co takiego? I w czym innym, mam niby pójść? - przekręca wyłącznie oczami słysząc moje słowa.

- Chcę tylko wyprasować tą koszulę. Może przynajmniej to pomoże. Choć nie robię sobie większej nadziei - odpinam guziki jeden po drugim. Podając jej, kiedyś wyglądający na biały materiał. Sophie odwraca przy tym wzrok, wyraźnie zawstydzona. Starając się nie patrzeć na moją w pełni odkrytą klatkę piersiową. Czym wzbudza u mnie spore rozbawienie. 








Niedługo potem, podaje mi z powrotem. Idealnie wyprasowaną koszulę, zupełnie nie przypominającej tego czegoś, co miałem niedawno na sobie.
- Jak to zrobiłaś? - pytam z jawnym niedowierzaniem. Przyglądając się ubraniu. 
- Lata praktyki w prasowaniu restauracyjnych obrusów. Pośpiesz się, bo inaczej naprawdę się spóźnimy - upomina mnie, wkładając swoje czarne szpilki i dość lekki płaszczyk. Dodające jej jedynie uroku i atrakcyjności.




Przez całą drogę do Ingrid i Carla. Panuje między nami, niczym nie zakłócona cisza. Sophie przez ogarniający ją w coraz większym stopniu stres. Zrobiła się milcząca i zamyślona, nie skora do żadnej rozmowy. Kątem oka, obserwowałem jej przerażony wyraz twarzy. Zastanawiając w jaki sposób, mógłbym jej pomóc się trochę rozluźnić. Niestety nic sensownego, nie przychodziło mi do głowy. 





- Jesteśmy na miejscu - przerywam nasze milczenie, parkując niedaleko budynku, w którym znajdowało się mieszkanie Ingrid i Carla.
- Mieszkają w ładnej okolicy - rozgląda się wokół, przez szybę. Siląc na krótki komentarz.
- Sophie, nie denerwuj się tak. Wszystko pójdzie zgodnie z planem. Musisz się tylko uspokoić - wysiadamy z samochodu, po czym podchodzę do niej i po raz pierwszy w życiu, łącze ze sobą nasze dłonie. Ściskając tą należącą do niej, trochę mocniej w geście otuchy.









Podążamy schodami na drugie piętro. Stając pod drzwiami, należącymi do mojego przyjaciela. Pukam w nie dość głośno. Odwracając się do Sophie.

- Uśmiechnij się i bądź po prostu sobą. Na pewno, wszyscy cię bardzo polubią - daję jej ostatnie wskazówki. Po czym drzwi się otwierają. Nadszedł najwyższy czas, aby rozpocząć nasze przedstawienie.



6 komentarzy:

  1. Powiem Ci, że odetchnęłam z ulgą! :) Myślałam, że Halvor zrobi Sophie karczemną awanturę, ale na szczęście poszedł po rozum do głowy, co w sumie mnie zdziwiło, ale ale pozytywnie :D Bo z początku, gdy dziewczyna wyjaśniła mu pokrótce, co i jak to nie uwierzył jej i sobie poszedł. Zła byłam na niego wtedy, bo nie miał prawa oskarżać jej o kłamstwo i mówić, że straciła jego zaufanie. W końcu to on grzebał w jej prywatnych rzeczach, no ale na szczęście szybko zawrócił, gdy zdał sobie sprawę z tego, co zrobił. Także brawa dla niego :) Widać, że mimo wszystko im obojgu bardzo zależy na dobrych relacjach między sobą. Sophie próbuje nakierować go na zmianę zachowania, co małymi kroczkami się jej udaje i też wydaje mi się, że po Halvorze widać tę zmianę :) Wiem, że jeszcze jest za wcześnie, aby widzieć te wielkie zmiany, ale powoli do przodu ^^
    Podziwiam również Sophie, że tak bardzo otworzyła się przed chłopakiem wyjawiając mu szczegóły swojego związku z Niklasem. Ale było jej to potrzebne, bo poczuła ogromną ulgę, gdy zrzuciła z siebie ten ciężar, więc wyszło jej to na dobre. Myślała również, że i Halvor się przed nią otworzy i opowie o swoim związku, jednak uciął temat. Ale pewnie prędzej, czy później dziewczynie uda się to z niego wyciągnąć :)
    Współczuję Sophie tych zakupów! Na szczęście po ciężkich bojach w końcu udało się jej wybrać sukienkę. Zirytowałam się na tą ekspedientkę... No, co ona sobie myśli? Powinna być zadowolona, że sprzedała towar, a ona ma czelność rzucać jeszcze jakieś bezczelne uwagi :/ Ech, do niektórych ludzi to po prostu brakuje słów...
    Hahaha, Halvor i jego pognieciona koszula! :D Czemu mnie to ani trochę nie dziwi w jego przypadku haha? No wszak po co facetowi żelazko :D
    Na szczęście Sophie go uratowała, bo nie wyobrażam sobie, jakby wparował na przyjęcie zaręczynowe przyjaciela w pomiętej koszuli :D I dobrze, że posłuchał dziewczyny odnośnie kupna kwiatów. Szkoda tylko, że nie pokusił się jeszcze o ten bukiet dla niej ^^
    Och, i jakie Sophie wywarła na nim wrażenie! Powiedział mniej, niż sobie pomyślał, co trochę nie spodobało się dziewczynie, ale gdyby tylko wiedziała, jaka jest dla niego atrakcyjna... :)
    Moment, w którym Halvor złączył ich dłonie mnie rozczulił <3
    Oczywiście musiałaś skończyć w takim momencie, a jak :D Dlatego z niecierpliwością czekam na nowość :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ zapraszam na trzeci rozdział ;*

      Usuń
  2. Ja też odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że Halvor w końcu włączył myślenie i nie wygarnął Sophie wszystkiego co najgorsze. Oczywiście rozumiem, że na początku był zły, w końcu, kto by nie był. Jeszcze by mu kolejnego skandalu brakowało. A przecież ma robić dobre wrażenie.
    Na szczęście dał sobie wyjaśnić, jak naprawdę wygląda sytuacja z Niklasem. I choć na początku niedowierzał, to szybko poszedł po rozum do głowy. Ogólnie, to jak przepraszał Sophie, to ja się totalnie rozpłynęłam. Uroczo było i tyle.
    Sophie zaczyna się przekonywać do skoczka, co bardzo mnie cieszy. A jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że za punkt honoru postawiła sobie, wyrobienie u mężczyzny dobrych nawyków. Zadanie jest to niewątpliwie trudne, ale kto inny ma sobie z nim poradzić, jak nie ona?
    Oczywiście to działa w dwie strony. Po tym wszystkim, co przeszła, Sophie ma zaniżoną samoocenę i problemy z akceptacją samej siebie. Już nie mówiąc o pewności siebie. A mając u boku Halvora, ma szansę wrócić na prostą. Bo jest piękną, inteligentną dziewczyną i musi zdawać sobie z tego sprawę!
    Coś czuję, że Halvor wpadł po uszy. On jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, ale już jest zakochany w Sophie. Choć oczywiście będzie się przed tym wzbraniał, to niewątpliwie dziewczyna jest najlepszym, co go w życiu spotkało.
    Nie pokoi mnie tylko Nikla. Może i Sophie uważa go za nieszkodliwego, ale nigdy nie wiadomo, co takiemu desperatowi do łba strzeli. Niewątpliwie muszą na niego uważać.
    Już nie mogę się doczekać przyjacielskiej kolacji. Sophie na pewno zrobi dobre wrażenie na gospodarzach i pozostałych gościach. Innej opcji w ogóle nie przyjmuję do wiadomości.
    W każdym razie, ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem😊
    Na wstępie jak zawsze muszę napisać że Cię uduszę za zakończenie w takim momencie 😊 Dlaczego zawsze nam to robisz ? 😉
    Halvor trochę się powściekał ale na szczęście szybko mu przeszło. I w końcu uwierzył Sophie. Cieszę się że dziewczyna się przed nim otworzyła i opowiedziała mu o Niklasie . Jestem pewna że Halvor może jej się przydać w tej sprawie. Bo nie jestem pewna co temu idiocie wpadnie jeszcze do głowy. Szkoda że Halvor też się przed nią nie otworzył.Mam nadzieję że szybko to zrobi.
    Scena w sklepie z zakupem sukienki była na pewno dość przykra dla Sophie. Jezu co za idiotka stała za kasą. Dziewczyna musiała czuć się strasznie niekomfortowo w tej sytuacji. Nienawidzę takich ludzi.
    Sophie oczywiście musiała naskoczyć na Halvora za pomiętą koszule. I wcale jej się nie dziwię😂
    Halvor dlaczego Ty nie kupiłeś tych róż dla Sophie 😍
    Szkoda że chłopak nie pokazał Sophie że strasznie mu się spodobała w tej sukience. Dziewczyna ma tak niska samoocenę że napewno bardzo by jejbsie to przydało. A tu jakieś zwykle jest w porządku. Halvor mam nadzieję że szybko się poprawisz 😉
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję że szybko to dodasz bo jestem ogromnie ciekawa tej kolacji 😉
    Pozdrawiam i przepraszam za chaotycznie napisany komentarz ale pisze najszybciej jak mogę korzystając z zasięgu 😂

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle mistrzowskie zakończenie XD
    Co za ulga, że całe to nieporozumienie z SMS zostało wyjaśnione. Bałam się o to, bo Halvor lubi być taki porywczy, czego byliśmy świadkami na początku. Dobrze, że Sophie krótko go trzymała, bo dzięki temu zrozumiał swój błąd: NIE POWINIEN TEGO CZYTAĆ. Prywatność to prywatność i nawet w związkach powinno się jej przestrzegać. Dzięki temu, że wrócił i przeprosił za swój błąd, to poznał kolejną tajemnicę z przeszłości Sophie, czyli debila Niklasa :D
    Szkoda tylko, że Halvor nie był gotowy opowiedzieć o swoich przykrych wspomnieniach, bo strasznie mnie one ciekawią :P Co ta Astrid mu zrobiła?
    Ogólnie to uśmiałam się, jak Halvor szykował się na kolację. On jest gorszy niż dziewczyna. Jak ubierał koszulę świadomy, że Sophie go opierniczy, bo była pomięta. I tak to zrobił hahaha ja wiedziałam, że to po prostu ściągnęło tylko jedną rzecz, czyli prasowanie! Btw, jak on może nie mieć żelazka w domu? [*]
    Sophie jak porządna gospodyni zajęła się swoim wyglądem i wyglądem swojego podrabianego chłopaka. Całe szczęście, bo inaczej wyglądałby przy niej jak niechluj, bo ja nie wierzę, ze ona źle wyglądała w tej sukience. Pewnie śmiało mogła by iść jako modelka na pokazie, ale ma za mało pewności siebie.
    Kolacja pozostaje jednym wielki znakiem zapytania. Będzie udana? Czy może stanie się totalną klapą.
    Pisz szybciutko, bo inaczej wyjdę z siebie i stanę obok. Czekam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem wprost zachwycona ich wspólnymi scenami! Normalnie uśmiech nie chce zniknąć z mojej twarzy, gdy to czytam ;) Przecież nawet ich mała sprzeczka, spowodowana totalnym nieporozumieniem, była urocza!
    Rozumiem co mógł poczuć Halvor. Sophie jest dla niego uczciwą osobą, która dopiero mając nóż na gardle, zgodziła się na udawanie jego dziewczyny. Poczuł się rozczarowany, gdy na chwilę ten wizerunek został zbrukany. Ale na całe szczęście, dziewczyna wszystko mu wyjaśniła. Żebyś Ty widziała mój uśmiech jak przeczytałam że wrócił i przeprosił ... to mój ulubiony moment tego rozdziału! A potem ten tekst "Ten cały Niklas, to jeszcze gorszy dupek ode mnie. A mnie, wcale nie jest łatwo przebić" dosłownie padłam! On jest genialny ;D
    Rozumowanie Sophie i jej podejście do "naprawienia" Halvora bardzo mi się podoba. Może ma rację, może on po prostu potrzebuje kogoś kto w niego uwierzy? Może ta ciągła krytyka i zawód w oczach najbliższych wcale nie pomagają, a wręcz przeciwnie. Już teraz widać jak chłopak zaczyna się zmieniać. Małymi kroczkami do przodu!
    Oczywiście nie byłabyś sobą, gdybyś nie wprowadziła kogoś, kto podniesie mi ciśnienie. Dzisiaj była to "ekspedientka roku". No błagam! Co ona odstawiła? Co to w ogóle był za tekst? Kompletny brak szacunku dla klienta! Taką to na zbity pysk wyrzucić z tego sklepu!
    Aj Halvor ... serio? "W porządku"? Nie dziwię się Sophie, że poczuła się rozczarowana. Starała się jak mogła, wybrała pierwszą lepszą sukienkę na jaką ją było stać ... i trafiła na cioła, który nie potrafi prawić komplementów! Gdyby tylko znała jego myśli ;)
    Co raz więcej dowiadujemy się o Astrid i o tym, że wcale nie była aż tak idealna. Teraz zaczynam rozumiem niechęć jego rodziców. Jak można nie posiadać żelazka? Czy mam rozumieć, że ona chodzi w pomiętych ciuchach niczym menel? No błagam! Nie dziwię się jemu, bo to facet i to rozumie się samo przez się, ale kobieta? Ręce mi opadły :D Po przebywaniu z Sophie, która jest wręcz idealna, chłopak w końcu puknie się w głowę i zacznie się zastanawiać, co w ogóle widział w tamtej! ;D

    OdpowiedzUsuń