Asker, październik 2017
Od
kilkunastu już minut w jadalni mojego rodzinnego domu, panowała
niemal idealna cisza. Przerywana jedynie od czasu do czasu,
głośniejszym uderzeniem sztućców o talerze, siedzących przy
stole osób.
Każdy wydawał się być pogrążonym we własnych
myślach. Rozmyślając o mniej lub bardziej poważnych sprawach.
Wyczekując, aby to ktoś inny rozpoczął w założeniu lekką
pogawędkę. Na jakiś niezbyt wymagający temat.
Jednak ja
doskonale wiedziałem, co się święci i, że to wyłącznie cisza
przed burzą i wstęp do kolejnej rodzinnej sprzeczki. Wywołanej
przez brak akceptacji dla mojego sposobu bycia.
Czekałem tylko
na moment, aż któreś z moich rodziców w końcu nie wytrzyma i
rozpocznie rozmowę, dotyczącą mojego ich zdaniem nagannego
zachowania. Od czasu ukazania się tego, dość mocno
kompromitującego artykułu. Nie miałem okazji z nimi porozmawiać.
Próbując, jak najdłużej odciągnąć w czasie moment
umoralniającego i wychowawczego wykładu, nie mającego dla
nikogo z nas
większego sensu. Założeniem,
którego było
uświadomienie
mi,
że rodzice są mną dogłębnie rozczarowani. Stawiając przy tym za
idealne
wzory moją młodszą siostrę i starszego brata, za których nie
musieli się wstydzić i którzy
nie przysparzali
im większych
problemów. Znałem te ich przemowy, niemal na pamięć.
W ciągu
ostatnich kilku miesięcy, wysłuchiwałem podobnych litanii, niemal
przy każdym naszym spotkaniu. Dlatego zwyczajnie wolałem ich
unikać, najbardziej jak się tylko
dało. Nie chcąc do reszty popsuć naszych i tak nadszarpniętych
relacji.
Rodzice byli, aż nazbyt konserwatywni i sztywni w
swoich przekonaniach, aby móc zaakceptować dotychczasowy sposób
mojego życia.
Wszystko zaczęło się właściwie od mojego
związku z Astrid. Nie znosili jej i jawnie okazywali brak poparcia
dla naszego bycia ze
sobą razem.
Traktowali
ją, jako zło konieczne i z ledwością tolerowali, gdy towarzyszyła
mi na podobnych spotkaniach do tego. Zawsze
starałem się stawać w jej obronie. Przez
co, powstawały między nami liczne, niezbyt miłe dyskusje. Psujące,
coraz mocniej rodzinną więź.
Tym razem
towarzyszył mi jednak dobry humor. Którego nawet spędzenie kilku
godzin w rodzinnym gronie, nie mogło zepsuć.
Telefoniczna
rozmowa z Sophie, jaką odbyłem przed przyjazdem tutaj. Wprawiła
mnie w sporą radość i podekscytowanie. Dziewczyna zupełnie
niespodziewanie,
nareszcie uległa i zgodziła się zaakceptować moją propozycję.
Rozpoczynając tym samym, nasze małe przedstawienie. Dzięki któremu
miałem nadzieję, że pozbędę się większości moich problemów.
Przy
okazji, stopniowo odbudowując zaufanie rodziny.
Mimo
że, zrobiła to z ogromną niechęcią i właściwe wbrew sobie.
Byłem pewien,
że wywiąże się ze swojego zadania najlepiej, jak będzie
potrafiła. W tej kwestii mogłem na niej w pełni polegać. Już
krótka rozmowa z nią, dobitnie mi uświadomiła, że jest niezwykle
słowna i sumienna.
-
Halvor, jak ci
idą
treningi? Wiesz już coś, odnośnie swoich startów? Widać jakiś
postęp w tej kwestii? - słysząc pytania ojca, wiedziałem że
zaczęło się przesłuchanie.
- Wszystko idzie zgodnie z
planem. Jestem spokojny o swoją formę. Wystarczy czekać na decyzję
trenera odnośnie powołań. Liczę, że rozpocznę sezon w Pucharze
Świata - koloryzuję trochę rzeczywistość. Która wcale nie
wyglądała, jak na razie, zbyt optymistycznie. Liczyłem jednak, że
trener w końcu zmięknie i da mi następną
szansę. Wiedząc, że mogę się mu przydać. Nikogo lepszego ode
mnie w odwodzie, zwyczajnie nie miał. Miałem
dlatego nadzieję, że chęć osiągnięcia, jak najlepszych
wyników przez drużynę, skłoni go do włącznie mnie do niej.
-
Podziwiam twoją pewność siebie, synu. Szczególnie po tym, jak
cała Norwegia mogła podziwiać twoje następne popisy. Szkoda
tylko, że nie sportowe. Kolejna kompromitacja naszego nazwiska do
kolekcji. Ile jeszcze razy, ta sama sytuacja się powtórzy? - jego
cierpki ton głosu, wyraźnie mi sugeruje, że jest mną zawiedziony
bardziej
niż kiedykolwiek przedtem.
W dodatku po raz pierwszy stwierdził, że przynoszę ujmę naszej
rodzinie. Nie mogłem udawać, że mnie to nie obeszło. Usłyszenie
czegoś takiego od jednej z najbliższych osób, wywoływało
delikatne poczucie rozgoryczenia.
-
Jak zawsze, widzisz tylko moje wpadki. Za to, gdy zrobię coś
pozytywnego. Zupełnie to ignorujesz. To chyba nie tak powinno być -
nie potrafię przejść obojętnie, wobec jego słów.
- Dziwisz
się mi? To ja muszę wiecznie świecić za ciebie oczami przed
znajomymi, czy współpracownikami. Słuchać ich śmiechu i głupich
docinek za moimi plecami, że nie potrafiłem właściwie wychować
syna. Odpowiadać na ich durne pytania i dementować różne wymysły.
Wstyd mi zwyczajnie za ciebie. Nie
tak cię wychowywałem
- podnosi głos, mierząc mnie pełnym złości spojrzeniem. Tym
razem był naprawdę
wściekły.
Ten cholerny artykuł, wyjątkowo
zaszedł mu za skórę.
- Dziękuję za te przemiłe słowa. Nie
ma to, jak wsparcie rodziców - pod ironicznym komentarzem. Starałem
się ukryć, że zabolało mnie to, co usłyszałem. W przeszłości
pod
moim adresem, padło
wiele cierpkich słów, ale na to, że rodzice się mnie wstydzą nie
byłem przygotowany. Tym razem, w ich mniemaniu stanowczo
przesadziłem.
Choć w gruncie rzeczy, nie zrobiłem niczego złego. Niczego,
czego nie robiliby inni.
-
Obydwaj się natychmiast uspokójcie! Czasu i tak już nie cofniemy.
Co się stało, to się nie odstanie. Chciałabym choć raz, spędzić
wspólne popołudnie w spokoju. Zachowujcie się więc, jak na ojca i syna
przystało - do rozmowy dołącza mama, starając się załagodzić
sytuację. Choć wiedziałem, że w pełni popiera ojca i nie mogłem
dłużej liczyć na jej przychylność. Zawiodłem jej zaufanie o raz
za dużo. Nawet
z jej strony, nie mogłem już liczyć na jakąś taryfę ulgową.
-
W takim razie, ja przyniosę deser. Halvor, pomożesz mi? - siostra
patrzy ma mnie wzrokiem, który nie przyjmuje żadnego sprzeciwu.
-
Jasne, chodź - zbieramy brudne naczynia ze stołu, a następnie w
ciszy idziemy do kuchni. Choć najchętniej opuściłbym ten dom i
wrócił do siebie. Czułem się tutaj,
jak wyjątkowo nieproszony gość. Znajdując pod nieustannym
obstrzałem nieprzychylnych spojrzeń.
- Nie
przejmuj się za bardzo tym, co mówi tata. Niedługo mu przejdzie.
Co nie zmienia faktu, że stanowczo przesadzasz. To naprawdę jest
droga donikąd. Jeszcze trochę i zaprzepaścisz wszystko, co udało
ci się osiągnąć - siostra po raz kolejny, próbuje wpłynąć na zmianę
mojego zachowania.
- Wiem o tym. Ktoś mi to ostatnio zaczął
uświadamiać - musiałem w jakiś sposób, zacząć wprowadzać swój
plan w życie. Rozmowa z siostrą, była do tego idealnym momentem.
-
Słucham? O kim ty mówisz? - jest ogromnie zaciekawiona. Co uznaję
za dobre rozpoczęcie.
- Nie ważne. Dowiesz się w swoim
czasie. Ale ona, naprawdę bardzo mi pomaga - widząc jej zszokowane
spojrzenie. Mam ochotę się roześmiać. Karoline
połknęła haczyk i byłem pewien, że będzie się próbowała
wszystkiego dowiedzieć.
-
Ona? To jakaś dziewczyna? Spotykasz się z nią? Ale to przecież
niemożliwe. Sam ostatnio powiedziałeś, że żadnych bliższych
relacji nie uznajesz. Kim ona jest? - nie
dowierza.
Zasypując mnie masą, ciekawskich pytań.
- Może i tak
mówiłem, ale wtedy jej jeszcze nie znałem. Zresztą na razie,
tylko się widujemy. To takie zwykłe, koleżeńskie spotkania. Nic
poważnego. Dlatego nikomu o tym nie wspominaj, bo
nie ma o czym.
Może kiedyś, będziesz miała okazję ją spotkać - aby mój
udawany
związek z Sophie był wiarygodny. Musiałem odczekać trochę czasu,
zanim oznajmię wszystkim, że jesteśmy razem. Cały nasz plan,
wymagał starannego pilnowania nawet najmniejszych szczegółów.
-
Mam tylko nadzieję, że tym razem nic nie kombinujesz. Za dobrze cię
znam i coś mi tutaj nie pasuje. Jaka normalna dziewczyna, chciałaby
się z tobą zadawać? - mierzy mnie przenikliwym spojrzeniem.
Wyczuwając
jakiś podstęp. Musiałem
na nią uważać, a przede wszystkim uprzedzić Sophie, żeby bardzo
się przy niej pilnowała. Jedno niewłaściwe słowo i moja
dociekliwa siostra, wszystko odkryje. Rujnując moje życie do
reszty.
- Znowu bawisz się w detektywa? Ostatnio, zbyt dobrze
na tym nie wyszedłem. Pamiętasz?
Dlatego
sobie odpuść. Jestem dorosły i wiem, co robię - mimowolnie
wspominam o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy.
- Przynajmniej
poznałeś wtedy prawdę. Wolałbyś być dłużej okłamywanym? -
kręcę przecząco głową w odpowiedzi. Chociaż z tamtej sytuacji,
nie było dobrego wyjścia. Ani
prawda, ani kłamstwo nie zmieniłoby mojej przyszłości bez Astrid. To ona podjęła decyzję za nas oboje.
-
Wracajmy do rodziców. Pewnie się już niecierpliwią - zmieniam
szybko temat, opuszczając kuchnię.
Na szczęście
reszta popołudnia. Upływa w zdecydowanie spokojniejszy sposób.
Kiedy temat mojej osoby, zszedł na dalszy plan. W czym była duża
zasługa mojej siostry, która za wszelką cenę, starała się zająć
czymś rodziców. Byłem jej za to ogromnie wdzięczny. Ona, jako
jedyna nadal we mnie wierzyła i starała się do reszty nie zwątpić,
że będą ze mnie jeszcze ludzie. Jak to często
określała.
Wsłuchuję się więc w rozmowy rodziców i
opowieści siostry. Głównie milcząc, co było dla nas wszystkich
najlepszym rozwiązaniem. Odbudowanie poprawnych relacji z rodziną,
zajmie mi na pewno wiele czasu. Liczyłem jednak, że pojawienie się
już niedługo w naszym życiu Sophie, znacznie mi to ułatwi. Byłem
pewien, że wszyscy ją polubią. Swoją dobrocią, dobrymi manierami
i ułożeniem na samym wstępie zyska sympatię. Stanowiła w końcu
świetny kontrast dla szalonej i zwariowanej Astrid.
Wczesnym
wieczorem, gdy udało mi się nareszcie wyrwać z domu. Kończąc tym
samym, to dość niezręczne spotkanie. Przebiegające w nerwowej i
gęstej atmosferze.
Wracam do swojego mieszkania, gdzie nikt nie próbował mi mówić,
jak mam żyć. Rozglądam się po pustych wnętrzach. Ciesząc chwilą
ciszy i spokoju.
Zastanawiając się przy okazji, co zrobić z
resztą tego sobotniego wieczoru. Bardzo szybko, znajduję jednak
rozwiązanie dla
tego
problemu. Widząc kilka słów, układających się w wiadomość,
otrzymaną od mojego znajomego Larsa.
Zapraszał
mnie do siebie, gdzie miało odbyć się spotkanie kilku jego
znajomych. Doskonale wiedziałem, że ta liczba i
tak
przekroczy przynajmniej kilkunastu, ale zupełnie mi to nie
przeszkadzało. Chciałem korzystać z okazji, póki mogłem.
Doskonale wiedząc, że wkrótce będę miał zajęty, praktycznie
każdy weekend. Przez Startowanie w zawodach.
Poza tym imprezy u Larsa, zawsze niosły za sobą obietnicę dobrej
zabawy. Nie mogłem zwyczajnie sobie tego odpuścić. Zwłaszcza
nie w taki dzień, jak ten.
Niecałą
godzinę później, docieram do mieszkania Larsa. A właściwie
apartamentowca ze świetnym widokiem na większą część miasta.
Zazdrościłem
mu tego miejsca i bezproblemowego życia. Był niezależny i nikt nie
mówił mu, co może, a czego nie. Potrafił imprezować
nieprzerwanie
przez
kilka dni z rzędu. Nie
ponosząc z tego tytułu żadnych konsekwencji. Poznanie mnie z nim przez Astrid, było chyba najlepszą rzeczą, jaką zrobiła.
-
Halvor, brachu. Już myślałem, że stałeś się grzecznym chłopcem
i nie przyjdziesz - wita się ze mną ze śmiechem. Zapraszając w
swoje progi. Gdzie zabawa
trwała już, zapewne od kilku dobrych minut.
- Ja i grzeczność?
Chyba sobie żartujesz. Ta cecha nigdy, nie szła ze mną w parze -
odpowiadam zuchwale.
- Liczę na to, że tak już zostanie.
Napijesz się czegoś? - waham się tylko przez chwilę. Wiedząc, że
nie powinienem. Obiecałem w końcu samemu sobie, że trochę
przystopuję.
Zwłaszcza w najbliższym czasie. Ale, gdy szklanka z kolorowym
drinkiem ląduje w mojej dłoni. Wszystkie obietnice tracą
znaczenie. Była w końcu sobota. W ten dzień, bawił się niemal
każdy.
- Jak idzie rozwiązywanie problemów?
Sytuacja się trochę uspokoiła? - Lars stara się przekrzyczeć
głośną muzykę, dobiegającą z jego salonu.
- Pracuję nad
tym i
jestem, coraz bliższy celu
- jemu, jako jedynej osobie, zdradzam swój chytry plan. Wspominając
mimochodem o Sophie.
- Nieźle kombinujesz. Sam niczego lepszego
bym nie wymyślił. To
będzie niezła zabawa. Z
wielką chęcią, poznam tą twoją panienkę. Przyprowadź ją tutaj
kiedyś - z niewiadomego powodu, nie podoba mi się sposób w jaki
o niej mówił.
Takie określenia, zupełnie do niej nie pasowały. Była nie, aż
nazbyt delikatna.
- Jeśli tylko się zgodzi - odpowiadam
wymijająco. Wiedząc, że kompletnie nie pasowałaby do tego
miejsca. Była na nie, zbyt dobra i naiwna. Co niektórzy, mogliby z
wielką chęcią wykorzystać.
- Naprawdę będziesz pytał ją
o zdanie? Błagam
cię.
W końcu za to jej płacisz, aby robiła to, co chcesz. Ciekawe ile
by sobie policzyła za usługi, trochę bardziej wymagającego typu.
Może
kiedy przestanie ci być potrzebna, przyślesz ją do mnie? Byłoby
to dla mnie, jakieś urozmaicenie
- słysząc jego szyderczy śmiech. Ogarnia mnie złość w
najczystszej postaci. Zaczynałem żałować, że w ogóle mu o
czymkolwiek powiedziałem. Równocześnie czułem, że muszę trzymać
Sophie z daleka od Larsa. Choć praktycznie jej nie znałem. Zwyczajnie nie chciałem, aby przeze mnie, stała się jej
kiedykolwiek krzywda. Mogłem być chodzącym palantem, ale
szanowałem osoby, które chciały
mi pomóc.
-
Uważaj sobie. Nie chcę więcej słyszeć od ciebie takich durnych
komentarzy pod jej adresem. Jasne? - mój ostry ton, wprawia go w
konsternację. Zupełnie
się tego nie spodziewał.
-
Dobra, dobra. Spokojnie, przecież nie miałem na myśli nic złego.
Jest
twoja
- ustępuje. Po czym zmieniamy
temat na zdecydowanie lżejszy. Oczyszczając między nami, dość
napiętą atmosferę. Niewiele później przepadam w wirze zabawy z
jakąś całkiem wygadaną i
chętną do zabawy dziewczyną.
Która umila mi pozostałe godziny. Skutecznie wyrzucając z moich
myśli, osobę Sophie i naszego zaplanowanego na jutrzejszy poranek
spotkania.
💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓
Dokańczając powoli,
zamówioną przez siebie kawę. Spoglądam po raz kolejny ze
zniecierpliwieniem na drzwi prowadzące do kawiarni. Mając nadzieję,
że ujrzę w nich Halvora. Spóźniał się już ponad pół godziny.
W dodatku nie odbierał telefonu. Nic z tego nie rozumiałam i
zaczynałam się, coraz bardziej denerwować.
Wczoraj w końcu
obiecał, spotkać
się ze mną w tym miejscu. Abyśmy omówili
szczegóły naszej współpracy. Nie byłam z siebie dumna, pomagając
mu w próbie okłamywania wszystkich dookoła. Ale po prostu, nie
miałam wyjścia. Jedynie on był chętny, aby dać mi niezbędne do
dalszego funkcjonowania pieniądze. W normalnych okolicznościach w
życiu bym na coś takiego nie przystała. Ale w obecnej sytuacji,
życie wręcz zmusiło mnie do podjęcia takiej, a nie innej
decyzji.
Gdy mijają kolejne minuty. Postanawiam
dłużej nie czekać i wrócić do swojego mieszkania. Z zamiarem
przygotowania się do pracy. Nie dowierzając, że naprawdę można
być tak nieodpowiedzialnym i nie przyjść na umówione spotkanie,
nikogo o tym nie informując. Byłam
już pewna, że czekała mnie niemała próba cierpliwości w
nadchodzących miesiącach.
Chcąc
wyjść już na zewnątrz w drzwiach napotykam kogoś, kto w
założeniu miał być moim dzisiejszym towarzyszem.
-
Sophie, dlaczego wychodzisz? - patrzy na mnie ze zdziwieniem. Pytając
głupio.
- Może dlatego, że miałeś tu być prawie godzinę
temu? - odpowiadam ze złością. Próbując go wyminąć. Straciłam
ochotę na rozmowę z nim podczas tego dnia. Nawet w tak błahej
sprawie, potrafił zawieść.
- Poczekaj, wiem że trochę się
spóźniłem. Ale zaspałem. Tobie się nigdy to nie zdarzyło? -
zatrzymuje mnie, udając że jak zawsze nic się nie stało. Jakby
było z góry ustalone, że każdy ma niego czekać. Nie zważając,
ani na swoje obowiązki, ani na nic innego.
- Jakoś sobie nie
przypominam. W przeciwieństwie do ciebie, szanuję czas innych. Poza
tym specjalnie poprosiłam, żebyśmy spotkali się rano. Wiesz, że
potem pracuję. Zgodziłeś się, a potem zwyczajnie mnie wystawiłeś.
Też mogłam dziś, wyjątkowo dłużej pospać. Ale w
przeciwieństwie do ciebie, wywiązałam się ze swojej części
umowy - byłam rozczarowana jego postępowaniem. Zaczynałam wątpić,
że będziemy w stanie się porozumieć. Zbyt bardzo się od siebie
różniliśmy. Co nie wróżyło, pomyślnego powodzenia naszego
planu.
- Dobrze, zawaliłem. Ale odpuść mi ten ostatni raz.
Obiecuję, że więcej już się nie spóźnię. Zostaniesz, jeszcze
chwilę i porozmawiamy? Wiesz, że bardzo mi na tym zależy -
rozważam wszystko przez chwilę. Dochodząc do wniosku, że lepiej
mieć to już za sobą niż poświęcać w następnych dniach,
kolejny poranek albo wieczór na przeprowadzenie tej rozmowy.
-
Niech ci będzie. Ale następnym razem, przynajmniej zadzwoń. Dzięki
czemu nie będę wyglądała, jak zdesperowana dziewczyna. Która
spędza niedzielny poranek sama w kawiarni. Rozpaczliwie szukając
jakiegoś towarzystwa - z
powrotem
wieszam swoją kurtkę na wieszaku, usytuowanym tuż przy drzwiach.
-
Będę pamiętał. A w ramach przeprosin, co powiesz na kawałek
swojego ulubionego ciasta? - zaczynam się po prostu śmiać, kręcąc
z niedowierzaniem głową.
Słysząc tą marną próbę przekupstwa z jego strony.
- Ty
nawet nie wiesz, które jest moim ulubionym - przypominam mu,
wracając do miejsca, które zajmowałam przed kilkoma minutami.
-
Ale zaraz się dowiem. Zdradzisz mi tą ściśle tajną tajemnicę? -
zniża swój ton głosu do konspiracyjnego szeptu. Widać było, że był
w wyraźnym nastroju do żartów.
- Nie jestem przekonana, czy
zasługujesz na poznanie tej wiedzy - podtrzymuję tą zabawę,
uśmiechając się. Wskazując następnie odpowiednią pozycję w
karcie położonej
na stoliku.
-
Zaraz wracam - udaje się w stronę lady, za którą znajdowała się
kelnerka. Składając zamówienie.
- Czyżby,
znowu ciężka noc za tobą? - pytam z
uszczypliwością.
Widząc, jak wypija łapczywie prawie całą butelkę wody, którą
przed chwilą kupił.
- Powiedzmy, że spotkanie ze znajomymi
się trochę przeciągnęło. Przez co w głównej mierze się
spóźniłem. Trochę za późno wróciłem - próbuje się
tłumaczyć. Nie
mogłam zrozumieć, jak można funkcjonować w taki sposób, jak
osoba siedząca naprzeciwko mnie.
-
Nie, żeby mnie to za bardzo interesowało. Ale, czy nie powinieneś
trochę przystopować? Zwłaszcza przed rozpoczęciem sezonu, kiedy
jeszcze nic tak naprawdę nie wiadomo? Poza tym, nikt w życiu nie
uwierzy w nasz związek. Kiedy nadal będziesz się nieustannie
bawił. To
nie ma najmniejszego sensu
- upominam go.
- Błagam, chociaż ty mnie nie umoralniaj.
Panuję nad sytuacją. W dodatku nasz udawany związek, jeszcze
właściwe nie istnieje - zupełnie nic do niego nie dociera. Przez co wzdycham z
niezadowoleniem.
- Jak sobie chcesz. To w końcu nie moja
sprawa. W takim razie wytłumacz mi, jak ma wyglądać ta nasza
relacja? - próbuję poznać jakieś szczegóły. Chcąc wiedzieć na
czym stoję, aby
móc się do tego psychicznie przygotować.
-
Zwyczajnie. Odwiedzisz ze mną parę razy rodziców. Spotkamy się
kilka razy z moimi znajomymi, czy pojawisz się na jakiś zawodach
rozgrywanych w Norwegii. Poudajemy bezgranicznie w sobie zakochanych
i inne tego typu bzdety. Potem stwierdzę, że jednak to
nie
było
to
i rozstaliśmy się w zgodzie. To chyba tyle - Halvor wzrusza
ramionami, nie widząc w tym nic trudnego. Jakby
była to najłatwiejsza rzecz pod słońcem.
-
Naprawdę myślisz, że tak łatwo będzie udawać miłość?
Przecież oni wszyscy świetnie cię znają. Jestem pewna, że zaraz
się zorientują, że coś jest z nami nie tak. Nie uważasz, że
powinniśmy się najpierw bliżej poznać? Dowiedzieć czegoś o
sobie? Z
tego, co wiem. Żadne z nas, nie skończyło szkoły aktorskiej -
podchodziłam dużo bardziej sceptycznie do tego wszystkiego niż
on.
- Może faktycznie, masz trochę racji. Spotkamy się więc
kilka razy tylko
we dwoje,
nauczymy kilku faktów ze swojego życia. Zanim gdziekolwiek się
razem pojawimy. Zobaczysz, Sophie ze wszystkim sobie świetnie
poradzimy - był nad wyraz spokojny o powodzenie naszego planu.
-
Mam taką nadzieję. Natomiast, co do pieniędzy. Postanowiłam, że
nie chcę, abyś mi je dawał. Potraktujemy to po prostu, jako
pożyczkę, którą będę ci stopniowo oddawała. Może trochę to
zajmie, ale oddam ci wszystko. Tak
będzie najlepiej
- kończę mówić w tym samym momencie,
gdy otrzymujemy swoje zamówienia.
- Nie taka była umowa.
Przecież to miała być, twoja zapłata za pomoc mojej osobie. Nie
musisz mi niczego oddawać - próbuje się sprzeciwić.
- Ale
chcę. Tak będzie, po prostu uczciwiej. To, co mam zrobić. Na pewno
nie jest warte tylu pieniędzy - upieram się przy swoim.
-
Porozmawiamy o tym kiedy indziej. To nie jest odpowiednia pora -
przestaję na to. Jednak w przyszłości, także nie zamierzałam
zmienić swojego zdania odnośnie
tej kwestii.
-
To, co chcesz o mnie wiedzieć? Najlepiej będzie, jak zaczniemy od
teraz to wzajemne poznawanie się - Halvor wyrywa mnie z moich
rozmyślań, gdy spacerujemy powolnym krokiem uliczkami Asker. Uparł
się, że mnie odprowadzi. Wykazującym przy tym sporą inicjatywę.
-
Jest sporo takich rzeczy. Dlatego sama nie wiem od czego zacząć -
setki pytań, przepływało przez moją głowę. Walcząc o zostanie
tym pierwszym.
- Skoro tak, to zacznijmy od ciebie. Opowiedz mi
coś o sobie, swojej rodzinie. Zapewne nie chcesz, aby ktokolwiek z
twoich bliskich, a zwłaszcza rodzice dowiedzieli się o naszym
układzie - poruszając nieświadomie temat mojej rodziny. Wywołuje
u mnie spory smutek.
- Moi rodzice nie żyją. Jestem też
jedynaczką. Poza Theresą,
nie mam nikogo bliskiego, ale faktycznie. Nie chcę, aby ona się o
tym dowiedziała. Na pewno, nie byłoby jej łatwo zaakceptować,
czegoś takiego - staram się, aby mój głos brzmiał normalnie, co
nie należało do najłatwiejszych zadań.
- Naprawdę bardzo mi
przykro z
powodu twoich rodziców.
To musi być dla ciebie trudne. Radzić sobie ze wszystkim samemu -
czułam, że był zaszokowany moimi słowami i nie bardzo wiedział,
jak ma się zachować.
- Łatwo nie jest. Zresztą sam już
trochę wiesz o moich problemach. Staram się jednak, jakoś sobie
radzić. Raz lepiej, a raz gorzej mi to wychodzi. Możemy zmienić
jednak
temat na trochę przyjemniejszy? - nie chciałam wracać do przykrych
i wyjątkowo trudnych dla mnie chwil.
- Jasne. Chcesz teraz
posłuchać o mojej zwariowanej rodzince? Ostrzegam jednak, że
możesz się załamać. Zresztą niedługo sama się przekonasz, gdy
tylko ich poznasz, że trafiłaś do prawdziwego domu wariatów
- przez resztę drogi do mojej restauracji. Przysłuchuję się
opowieścią Halvora o jego licznej rodzinie. Wybuchając niekiedy
głośnym śmiechem
rozbawienia.
Szczególnie,
gdy
zdradza mi liczne anegdotki z rodzinnych spotkań w większym gronie.
Od razu zauważam, że jego rodzina była ze sobą bardzo zżyta.
Dlatego z dużą ciekawością słucham o jego dziadkach, których
był ulubieńcem. Rodzicach, z którymi nie mógł się ostatnimi
czasy
porozumieć, czy o rodzeństwie i ich często, zabawnych sprzeczkach.
Zazdrościłam mu, że miał obok siebie tak wiele osób, na które
zawsze mógł liczyć. Czy tej kochającej rodziny, która mimo że
miała liczne zastrzeżenia do jego zachowania. Na pewno nie
pozwoliłaby, aby kiedykolwiek stała się mu jakaś krzywda.
-
Dziękuję za odprowadzenie i dość miło
spędzone przedpołudnie. Gdy przestajesz zgrywać aroganta, można z
tobą nawet wytrzymać - zaczynam na pożegnanie. Dostrzegając,
że Halvor wcale nie jest, aż tak zły za jakiego go miałam. Przy
bliższym poznaniu, sporo zyskiwał. Oczywiście daleko było mu do
ideału, ale stawał się znośny.
- Uważaj, bo się jeszcze
zakochasz - mruga do mnie żartobliwie.
- W tobie? Za żadne
skarby - prycham pod nosem.
- Pożyjemy, zobaczymy. Ale
już
tak na poważnie. Życzę ci dziś miłej pracy - ku mojemu ogromnemu
zaskoczeniu, przybliża się do mnie na dość bliską odległość.
Składając na policzku delikatny, ledwie wyczuwalny całus. Który
wprawia mnie w oniemienie. Zupełnie
się tego nie spodziewałam.
-
Nie wzdrygaj się tak. Wiesz, że musimy się oswoić z takimi
gestami. Bez nich się nie obejdziemy, podczas spotkań z innymi.
Dlatego musisz się do nich powoli przyzwyczajać - szepcze mi do
ucha. Przez co przechodzi mnie niespodziewany
dreszcz. Dawno już nikt, nie znajdował
się
tak blisko mnie.
- Postaram się - odsuwam się od niego. Z
zamiarem wejścia do środka.
- Kiedy się znowu zobaczymy?
Musimy, jak najszybciej nauczyć się o sobie podstawowych informacji
- przypomina mi na odchodnym.
- Zależy, kiedy masz czas. Może
jutro wieczorem? Tutaj? - proponuję.
- Niech będzie. Postaram
się wpaść. Do zobaczenia - żegna się ze mną. Po czym odchodzi w
tylko sobie znanym kierunku.
Przekraczając
próg restauracji. Wpadam wprost na uśmiechniętą od ucha do ucha
Theresę. Zapewne przez okno, widziała moje pożegnanie z
Halvorem.
- Sophie, czy to nie był przypadkiem ten młodzieniec,
który brał udział w tym zamieszaniu z początku tygodnia?
Spotykacie się? - jak zawsze, nic nie mogło się ukryć pod jej
czujnym okiem.
- To nic takiego. Chciał mnie po prostu
przeprosić za to, że był wtedy taki niemiły. To wszystko - nie
czułam się najlepiej, okłamując ją. Nie miałam jednak
wyjścia.
- Przecież doskonale widzę, że kłamiesz. Naprawdę
nie musisz przede mną ukrywać, że postanowiłaś znowu zacząć,
umawiać się na randki. Cieszę się z tego. Może w końcu
przestaniesz być taka samotna - Theresa nie daje się zwieść moim
wymówkom.
Zbyt dobrze mnie znała, aby w nie uwierzyć.
- Idę do kuchni.
Czas wziąć się do pracy. Za niedługo otwieramy - zmieniam temat.
Nie chcąc dalej brnąć w kłamstwa. Na szczęście kobieta na
razie mi
odpuszcza.
Następne godziny, upływały mi w
wyśmienitym humorze. Cudownie było zająć się pracą bez potrzeby
zamartwiania się o najbliższą przyszłość restauracji i mojej
osoby. Mieć,
choć w połowie spokojną głowę i nie bać się nadchodzącego
dnia.
-
Masz chwilkę? Ktoś do ciebie przyszedł - informację od Theresy.
Wywołują u mnie spore zdziwienie. Nikogo się w końcu nie
spodziewałam.
- Kto to taki? - pytam, ale nie otrzymuję
satysfakcjonującej odpowiedzi.
- Nie wiem. Nie kojarzę tego
chłopaka – gdy
przejmuje
na chwilę moje obowiązki. Podążam w kierunku głównego wejścia.
W połowie drogi, zatrzymując się z ogarniającą mnie
wściekłością.
- Co ty tutaj robisz?
Doskonale wiesz, że nie chcę cię widzieć - nie silę się na
żadne powitanie.
- Nie odbierasz ode mnie telefonów,
nie odpisujesz na wiadomości. Dlatego przyszedłem osobiście.
Sophie, proszę cię. Daj mi jeszcze jedną szansę. Kocham cię i
tylko ciebie. Niedawno sobie to uświadomiłem. Chcę,
żebyśmy do siebie wrócili
- patrzy na mnie błagalnie. Sekundę potem klękając przede mną.
Odgrywając tandetne przedstawienie przed wszystkimi gośćmi,
znajdującymi się aktualnie w restauracji. Miałam ochotę,
zwyczajnie zapaść się pod ziemię.
Atmosfera w domu Halvora nie do pozazdroszczenia ;) Choć w sumie się nie dziwię. Kto chciałby czytać o swoim dziecku w gazetach. W dość nieciekawych artykułach :D
OdpowiedzUsuńHalvor pomału wciela w życie swój plan. I już wspomniał o Sophie swojej siostrze.
Później oczywiście jak to on ma w zwyczaju, musiał zapić na imprezie. Z kolejną przypadkowo poznaną dziewczyną. Nie spodobał mi się jego przyjaciel. Lars, o ile dobrze zapamiętałam. Kompletny dupek. I tu zapewne zdania nie zmienię. Zresztą mam nadzieję, że zbyt często go tutaj spotykać nie będziemy.
Halvor oczywiści musiał zawalić i spóźnić się na pierwsze spotkanie z Sophie. Chłopak drażni mnie swoją lekkomyślnością. Ale przy bliższym poznaniu trochę zyskuje w moich oczach ;) Wydaje mi się być naprawdę świetnym chłopakiem. Który trochę (może trochę więcej niż trochę ;)) się pogubił przez nieszczęśliwą miłość. Mam nadzieję , że przy pomocy Sophie wyjdzie na prostą. I z czystym sumieniem będę mogła w końcu powiedzieć , że go uwielbiam ;)
Brawo dla Sophie , za to , że chce mu oddać całe pieniądze. Dziewczyna jest ambitna i uczciwa . I chwała jej za to. Całus w policzek uroczy :)
I widzę , że nawet tak malutki pocałunek zrobił na niej wrażenie. Widzę tutaj wielką miłość. Choć zapewne. będzie ona na początku trudna . I jak znam życie przysporzy Sophie dużo cierpienia.
Końcówka jak zwykle taka, że mam ochotę coś Ci zrobić ;) Ty to naprawdę potrafisz sprawić, że zawsze niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
Więc co mi pozostało, jak napisanie że czeeeeeeekam :) Pozdrawiam :)
Z jednej strony trochę współczuję Halvorovi napiętej sytuacji. Ale jednocześnie sam sobie jest winien. Rodzicom może się nie podobać fakt, że ich syn regularnie jest gwiazdą różnych skandali. Na pewno woleliby czytać o nim w kontekście kolejnych wygranych zawodów niż upojnych imprez. Choć z drugiej strony nie uważam, by samo ganienie chłopaka miało coś dać. Może zamiast tego spróbowaliby zrozumieć, dlaczego syn się zmienił.
OdpowiedzUsuńNa szczęście Halvor zawsze może liczyć na siostrę. Która usilnie stara się pomóc bratu i jakoś zrozumieć jego intencje. Wie, że to wszystko wina nieszczęśliwej miłości. I nie dziwię się, że tak bardzo się ucieszyła na wieść, że chłopak najprawdopodobniej sobie kogoś znalazł.
Za to bardzo nie spodobał mi się Lars i jego impreza. Po pierwsze, Lars nie ma prawa nawet znaleźć się w pobliżu Sophie, a po drugie Halvor naprawdę powinien przystopować z imprezowaniem. Przynajmniej na moment.
Sophie oczywiście doskonale wie, że zgodziła się na coś, co będzie bardzo trudne. I jak najbardziej pochwalam to, że chce potem oddać Halvorowi pieniądze.
Nie wiem dlaczego, ale gdy czytałam, jak ta dwójka się lepiej poznawała, to chciałam śmiać się jak głupia. To było po prostu strasznie urocze. I jak widać Halvor potrafi być miły. Tylko musi tego chcieć.
Strasznie ciekawi mnie, kim jest tajemniczy chłopak, który pojawił się w restauracji. Wychodzi mi na to, że to były Sophie. Tylko, czego on od niej chce. I co jej takiego zrobił? Nie wątpliwie robi się ciekawie, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA więc Halvor umie zachowywać się normalnie i Nawet da się to wtedy lubić. Już przymykam oko na jego godzinne spóźnienie. Ja bym go zabiła, bo nienawidzę jak ktoś się spóźnia, to jest tragedia. Zdenerwowało mnie tylko, że chłopak chce się zmienić a nie zmienia swoich nawyków. Dalej imprezy, kobiety, nawet wyglądał się jakiemus gościowi który niby jest jego przyjacielem. To ciekawe jaki to przyjaciel skoro proponował takie rzeczy z myślą o Sophie. Burak i tyle, a Halvor może żałować tego jeszcze później, bo ja liczę że jego zmiana zajdzie i to pod wpływem miłości hehehe taka że mnie romantyczka.
UsuńSophie zgadzając się na ten układ nie ma nic do stracenia, bo niestety ona nie ma kogo oszukiwać, więc tutaj ma wyraźną przewagę. Jak dla mnie jest ona taka baba z jajami, znaczy jeszcze nie taka w stu procentach, ale już blisko. Mam wrażenie że na ona jakiś wpływ na Halvora, mimo tego ze jeszcze nie są jakoś zżyci bo dopiero się poznają to ona i tak już to lekko ustawia. I bardzo dobrze, no tego gościa trzeba zmienić!
Końcówka znowu szokuje, znowu kończysz w takim momencie że nie moge tego przeżyć. Tym opowiadaniem pozwalasz moja psychikę, która z rozdziału na rozdzial dostaje takie zagadki. Teraz ponownie będę rozkminiac kim jest tajemniczy chłopak...Życzę dużo weny, czekam na ciąg dalszy,
N
ojejku, obiecuje ze wroce jeszcze dzisiaj!!
OdpowiedzUsuńbuziak, leah
Ajajajajaj, jestem okropna! Przepraszam. Zapomniałam, że na twoim blogu nie ma obserwatorów i nie dostaje powiadomień o rozdziałach. Ach, jestem w plecy o tyle cudownych słów 🖤. Postaram się wszystko nadrobić i wrócić tutaj, albo pod przyszły rozdział.
OdpowiedzUsuńTulę, Shoshano
W rodzinie Halvora rzeczywiście panuje niezręczna atmosfera. Może i jego rodzice są według niego sztywni, ALE! Czy ktoś powinien się im dziwić? Ja niekoniecznie. Sam swoim dziecinnym zachowaniem doprowadził do tego, że mu po prostu nie ufają. Ba! On na to zaufanie zwyczajnie nie zapracował. Do tego cała Norwegia widziała jego ekscesy. To dla nich na pewno nie było miłe. Do tego wiemy jacy są ludzie. Na pewno jego rodzice usłyszeli kilka niemiłych słów i poczuli, że to w jakimś stopniu ich wina. Zresztą, uważam osobiście, że po prostu się o niego martwią i już sami nie wiedzą, jak mu pomóc. Do tego zaskoczył mnie wątek dotyczący ich relacji z Astrid. Według Halvora była ona idealna, ale mimo to, nie wzbudziła sympatii jego rodziców. Dlaczego? Czyżby zauważyli coś, co umknęło ich synowi? Może to mało znaczący fakt, ale mnie zainteresował :)
OdpowiedzUsuńLarsa nie polubiłam. Halvor się mu zwierzył ze wszystkiego, a on zachował się jak typowa męska świnia. Kompletnie nie zrozumiał, o co w tym wszystkim chodzi i z góry określił Sophie mianem "panienki do towarzystwa". Dlatego cieszy mnie reakcja Halvora i to jak jej bronił. Jak widać ma jeszcze coś w tej główce :)
Sophie miała jedynie odegrać dziewczynę, która sprowadza Halvora na dobrą drogę, ale ... robi to na prawdę ;) I to jest strasznie fajnie, bo dziewczyna nawet w bezsensownym przedstawieniu nadal jest sobą i próbuje mu w jakiś sposób pomóc ... robiąc mu małe kazania :P I dobrze! Ja jestem okropnie ciekawa tych ich "czułych gestów" wśród jego znajomych. Czy to będzie sztywne czy naturalne ... bo znając ich dwoje i dotychczasowe relacje ... może być ciężko ;D Oczywiście o Halvora się nie obawiam haha ^^
PS. Zapraszam na nowość u Nati ;)
W rodzinie Halvora panuje tak gęsta atmosfera, że można kroić ją nożem. Jednak, czy Halvor ma prawo się temu dziwić? Nie wydaje mi się, bo sam na to zapracował. To zrozumiałe i logiczne, że jego rodzice woleliby czytać w gazetach, czy innych mediach o sukcesach sportowych syna, a nie jego nocnych ekscesach. Ale co się stało to się nie odstanie. Czas naprawić swoje błędy... Dobrze, że chociaż z siostrą może porozmawiać i nawet uchylił jej rąbka wielkiej tajemnicy, a ona, jak to kobieta i siostra już chciała wyciągnąć z niego więcej informacji haha, ale nie dziwię się jej! Jednak będzie musiała jeszcze trochę poczekać :)
OdpowiedzUsuńHm... Zaskoczyło mnie to, że Astrid nie była ulubienicą rodziców Halvora. Nie wiem, dlaczego, ale przyjęłam, że ją lubili, a tu takie coś. Co im w niej przeszkadzało, skoro dla ich syna była idealna? Ach, to Twoje trzymanie w niepewności! :D
Zirytowałam się zachowaniem Larsa... Nie zna Sophie, więc nie ma prawa tak o niej mówić. Z góry założył, że będzie to zwykła "panienka do towarzystwa", no aż nóż się w kieszeni otwiera. Grunt, że Halvor go ukrócił, nie powiem, zaimponował mi tym. Może jeszcze będę z niego ludzie haha :)
I nasza Sophie... Mimo, że z wielką niechęcią to jednak zgodziła się przystać na propozycję skoczka. Chce mu pomóc, a dodatkowo później chce go spłacić. Jest szczera i postępuje słusznie, co bardzo mi imponuje :) Jednak nie dziwię się obawom, które jej towarzyszą. To na pewno będzie ciężkie, takie odgrywanie ról, ale podołają. I jestem mega ciekawa ich czułych gestów hahaha :D To będzie coś, czuję to! :)
Czekam z niecierpliwością na nowość i pozdrawiam ;*
I zapraszam na pierwszy rozdział na http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ :)