piątek, 10 sierpnia 2018

Rozdział 3

Asker, październik 2017




Biorę głęboki wdech, starając się utrzymać nerwy na wodzy i nie powiedzieć kilku słów za dużo pod adresem tego aroganta stojącego sobie, jak gdyby nigdy nic. Wciąż nie odrywającego ode mnie, swojego przenikliwego wzroku. Choć nie należało to do najłatwiejszych zadań. Szczególnie, gdy widziałam ten pewny siebie uśmieszek i jawne przekonanie o swojej wyższości nad innymi.
Od kiedy tylko pamiętam, nie znosiłam takich osób. Zaopatrzonych w siebie i kierujących się wyłącznie własnym egoizmem. Myślących jedynie o zaspokojeniu swoich potrzeb i często chorych ambicji. Uważających, że świat powinien kłaniać się im do stóp, a wszystko o czym tylko zamarzą, powinni mieć podane pod sam nos na tacy. Bez najmniejszego wysiłku, czy zrobienia czegoś z własnej inicjatywy. 
Łudziłam się, że po mojej wczorajszej, wyraźnej odmowie odnośnie naszego spotkania, odpuści i poszuka sobie innej osoby, którą będzie gnębił swoimi dziwnymi pomysłami. Niestety się myliłam. Okazało się, że mam do czynienia z dużo bardziej upartą osobą niż myślałam. Która za cel postawiła sobie, sprawdzenie granicy mojej cierpliwości.











Mimo że byłam wściekła i miałam ogromną ochotę, wygarnąć mu wszystko, co o nim myślę. A nie byłaby to przyjemna wiązanka. 
Wolałam być mądrzejsza i uniknąć, kolejnej nieprzyjemnej konfrontacji z tym wyjątkowo irytującym człowiekiem. Jak najszybciej, pozbywając się go z tego miejsca. Tym razem, raz na zawsze. Nie chciałam mieć z nim, nic do czynienia. Nie potrzebowałam do szczęścia znajomości z kimś takim. Miałam ich kiedyś, aż zanadto. Dzięki czemu, wiedziałam już z czym one się wiążą.






Niestety mój niespodziewany gość z jakiegoś niewytłumaczalnego i niejasnego dla mnie powodu. Z góry założył, że przystanę na wszystko, co tylko zaproponuje. Bez zważania na naszą nieznajomość, czy jego naganne zachowanie. Wywołujące u mnie dużą niechęć do jego osoby. Za chwilę, będzie musiał się, dlatego gorzko rozczarować. Nikt nie mógł mieć wszystkiego, co sobie tylko zapragnie. Nawet on.





- Czego ty ode mnie chcesz? Chyba wczoraj wyraziłam się jasno, że nie interesuje mnie żadna twoja propozycja. Nie mam zamiaru, wplątywać się w cokolwiek, co wiąże się w jakiś, choćby minimalny sposób z tobą - odkładam tacę na stolik, aby w przypływie emocji, znowu czegoś nie stłuc. Następnie patrzę na niego z nieukrywaną antypatią. Na co pozostaje, kompletnie niewzruszony. Nie przejmując się tym, nic a nic. Widocznie był już przyzwyczajony, że ludzie reagują na niego w taki, a nie inny sposób.
- Chcę tylko z tobą porozmawiać. Poza tym, skąd wiesz, że nie jesteś nią zainteresowana? Skoro nawet mnie nie wysłuchałaś. Naprawdę zbawi cię te kilka minut? - podchodzi do mnie bliżej. Starając się przekonać do poświęcenia mu czasu. Chociaż próbował to przede mną ukryć, widziałam że bardzo mu na tym zależy. Rozważam przez chwilę wszystkie za i przeciw, postanawiając się w końcu zgodzić. Liczyłam, że gdy usłyszy moją stanowczą odmowę bez względu na to, czego będzie dotyczyć jego oferta. Da mi wtedy, nareszcie święty spokój. Pozostawiając po sobie, jedynie mgliste wspomnienie. 
- Pięć minut i ani sekundy więcej. Potem stąd znikniesz i nie będziesz mnie już nigdy nachodził. Zrozumiano? - uśmiecha się z zadowoleniem, słysząc moją odpowiedź. Od początku, właśnie to chciał osiągnąć. Abym wysłuchała, co ma do powiedzenia. 
- To się, jeszcze okaże. Kto wie, czy za chwilę nie zmienisz zdania. Nigdy, nie zakładaj czegoś z góry, bo życie bywa nieprzewidywalne - oczywiście nie mógł darować sobie, kolejnego bezsensownego komentarza. Wzbudzając we mnie, jedynie jeszcze większą złość na jego osobę. Tylko on, potrafił zirytować mnie w kilka sekund. 





- Napijesz się czegoś? - proponuję ze zwykłej grzeczności, kiedy siadamy przy najbliższym stojącym stoliku. Chciałam, jak najszybciej zakończyć to niezaplanowane spotkanie i wrócić do swoich obowiązków.
- Kawy, jeśli można. Za mną praktycznie nieprzespana noc i dość wymagający dzień. Trochę kofeiny na pewno się mi przyda - przyglądając mu się przez chwilę, zauważam że rzeczywiście wyglądał na zmęczonego. Rysowało się to wyraźnie na jego twarzy. Jednak bardzo wyraźne, czerwone ślady, jakie znajdowały się na jego szyi. Wyglądające jednoznacznie. Dobitnie podkreślają, że z własnej woli postanowił zrezygnować z odpoczynku i skupić się na zabawie w ciągu ostatnich nocnych godzin. Niemal od razu domyślam się, że spędził ubiegłą noc na jakiejś dość hucznej zabawie, zwieńczoną porankiem w towarzystwie, zapewne przypadkowej dziewczyny, o której zdążył już zapomnieć. Świetnie znałam ten schemat zachowań na podstawie, niezbyt chwalebnego postępowania, kilku moich dawnych znajomych z przeszłości. Jednak nawet oni mieli umiar i nigdy nie imprezowali w poniedziałkowe wieczory. To tylko dodatkowo mi uświadamiało, że miałam do czynienia z wyjątkowo beznadziejnym przypadkiem. Dogłębnie pogubionym w swoim życiu. 
- Zaraz przyniosę - nie komentuję jego rozrywkowego stylu życia. Doskonale wiedząc, że nic mi do tego. Był w końcu dla mnie, zupełnie obcą osobą. Mógł żyć, jak mu się podobało. Ja nie miałam na to najmniejszego wpływu. 








Stawiając dwie filiżanki z kawą na drewnianym, lekko podniszczonym przez czas blacie. Siadam z powrotem na swoim miejscu. Zaczynając z lekkim zdenerwowaniem, oczekiwać rozpoczęcia rozmowy. Mieszam nerwowo łyżeczką w swojej filiżance, nie mając pojęcia, czego mogę się spodziewać po następnych minutach. Przy okazji, zwracając nareszcie tym samym uwagę chłopaka, który zajęty był zabawą swoim telefonem. Tracąc chwilowy kontakt z rzeczywistością. 











- Przejdę od razu do rzeczy, aby nie marnować naszego czasu. Wczoraj przypadkiem dowiedziałem się o twoich problemach finansowych i pomyślałem, że mógłbym pomóc ci je rozwiązać, przynajmniej w jakiejś części. Co byś powiedziała, gdybym dał ci potrzebne pieniądze? Dzięki czemu, zachowałabyś mieszkanie i restaurację - usłyszane słowa, wprawiają mnie w prawdziwy szok. W życiu bym nie podejrzewała, że wie on o moich problemach. Byłam przekonana, że podsłuchał moją wczorajszą rozmowę z Theresą. Tylko w ten sposób, mógł się dowiedzieć o moich wcale niemałych długach.
- Przypadkiem? Podsłuchiwanie czyichś prywatnych rozmów, nazywasz przypadkiem? Widzę, że kulturą też nie grzeszysz - byłam niezadowolona z takiego obrotu sprawy. Nie potrzebowałam, aby postronne osoby wiedziały o moich zmaganiach z problemami finansowymi. Zwłaszcza takie osoby, jak Halvor.
- Daj spokój. Czy to teraz takie ważne, skąd o tym wiem? Powinnaś się z tego zresztą cieszyć. Sądzę, że jestem jedyną osobą, która może ci pomóc. Masz niewiele czasu, a kwota jest całkiem spora - miałam wrażenie, że bardzo mu się podobało. Postawienie mnie przez banki pod ścianą. Uważał, że potrzebnymi mi pieniędzmi na spłatę zobowiązań, zmusi mnie do zrobienia wszystkiego, czego sobie tylko zażyczy. Nieźle to sobie wykombinował. Ja jednak nie miałam zamiaru, pozwolić sobą manipulować. Choćby za obietnicę złotych gór i pałaców. 





- Gdzie jest w tym wszystkim haczyk? Bo na pewno, nie robisz nic bezinteresownie. Co mam takiego zrobić, aby otrzymać od ciebie, pewnie wcale niemałą kwotę? Zabić kogoś? Napaść na bank? - pytam głupio. Spodziewając się najbardziej absurdalnych rzeczy, jakie mogłyby przyjść mu do głowy. To było po prostu czyste szaleństwo. Proponował nieznajomej dziewczynie pieniądze na spłatę długów, jakby była to najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Coś mi tu wyraźnie nie grało. Szczególnie, że Halvor nie należał raczej do filantropów, którzy nie mieli problemów z rozdawaniem swoich pieniędzy potrzebującym.
- To naprawdę nic takiego. Nie zmęczysz się nawet zbytnio. Wystarczy, że będziesz dla mnie trochę milsza niż dotychczas i spotkasz się ze mną od czasu do czasu, gdy cię o to poproszę. Dyspozycyjność i spędzanie kilku godzin ze mną w tygodniu, to chyba niezbyt wygórowana cena w zamian za uratowanie ukochanego miejsca? Sophie, jesteś chyba mądrą dziewczyną i wiesz, że to idealne wyjście w twojej sytuacji. Masz pieniądze na wyciągnięcie ręki. Wystarczy, że zgodzisz się na moje warunki, a mogą być twoje, choćby jutro - przyglądam mu się z niedowierzaniem. Nie mogąc uwierzyć, że naprawdę odważył się wystosować, tak niemoralną propozycję w moim kierunku. Okazując przy tym, zupełny brak szacunku dla mojej osoby. Czego ja się jednak spodziewałam? Przecież już wczoraj pokazał, że nie posiada w sobie żadnych skrupułów i jest zdolny do wszystkiego.





Milczę przez dłuższą chwilę, starając się nie wybuchnąć. Nie chciałam dać mu tej satysfakcji i zniżać się do jego poziomu. Jednak mimo wewnętrznych obietnic, zwyczajnie nie wytrzymuję.
- Za kogo ty mnie masz? Za jakąś pierwszą, lepszą dziewczynę do towarzystwa? Którą możesz mieć, gdy tylko sobie tego zażyczysz. Jak w ogóle, śmiesz mi coś takiego proponować? Może mam problemy, ale w życiu nie posunę się do sypiania z tobą za pieniądze, choćby miało to je wszystkie rozwiązać. Mam swoją godność. Dlatego lepiej zejdź mi z oczu. Jesteś bezczelny do granic możliwości - mówię wzburzonym i podniesionym tonem głosu. Zapominając, że Theresa może mnie usłyszeć. Za nic nie chciałabym, aby poznała przebieg tej rozmowy. To było stanowczo za dużo, jak na jej słabe nerwy. Dlatego wstaję z zajmowanego miejsca z zamiarem, dołączenia do niej w kuchni. Wystarczyło już tej przerwy od pracy. Tak samo, jak towarzystwa tego pozbawionego moralności człowieka.





- Poczekaj. Źle mnie zrozumiałaś. Nie o to mi chodziło. Daj mi to wszystko wytłumaczyć - stara się mnie zatrzymać. Ale jestem niewzruszona na jego słowa.
- Co chcesz tłumaczyć? Nieźle sobie to wymyśliłeś. Prywatna dziwka na zawołanie. Nie musiałbyś się nawet wysilać, aby znaleźć kolejną naiwną dziewczynę, bo ja zawsze byłabym na twoje każde skinienie. Trafiłeś tylko pod zły adres. To nie jest burdel. A ja za nic, nie zniżę się do czegoś takiego. Choćbym miała wylądować na bruku i nie mieć, co włożyć do ust - oddalam się od niego. Czując się poniżona, samym sugerowaniem przez niego, czegoś tak obrzydliwego. Robiło mi się niedobrze, gdy tylko o tym myślałam.
- Sophie, do cholery. Zatrzymaj się. Naprawdę chodziło mi o coś innego. Uspokój się i pomyśl przez chwilę logicznie. Naprawdę myślisz, że chciałbym ci płacić za seks? Skoro w koło mnie, kręci się pełno dziewczyn, które oddałyby wszystko za noc ze mną? Nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, abym zaproponow ci coś takiego. Zresztą ty nawet nie jesteś w moim typie - łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. Natychmiast wyrywam swoją dłoń, patrząc na niego z nienawiścią. Nie interesowały mnie jego żadne tłumaczenia. Posunął się tym razem o krok za daleko. 
- Nie obchodzi mnie, o co ci chodziło. Zostaw mnie w spokoju i po prostu stąd wyjdź - wskazuję ręką na drzwi.
- Najpierw wysłuchaj mnie do końca. Proszę cię - nie wiem, czy to zwykła ciekawość, czy może to, że po raz pierwszy poprosił, a nie czegoś ode mnie żądał. Sprawia, że wracam do stolika. Czekając na jego wyjaśnienia. Zbyt wiele sobie jednak po nich nie obiecując. 
- Proszę bardzo, zamieniam się w słuch. Skoro źle odczytałam twoje słowa, to o co tak naprawdę ci chodziło? - pytam, coraz mocniej rozdrażniona tym wszystkim.





- Chciałbym, żebyś przez jakiś czas, udawała moją dziewczynę przed moimi znajomymi i bliskimi - mówi prosto z mostu, przez co zachłystuję się pitą przez siebie, praktycznie zimną kawą.
- Co takiego? To jakiś żart? Ile ci zajęło, wymyślenie tej bzdury? Wysilił byś się na coś lepszego, gdy już kłamiesz na poczekaniu - nie wierzę, że to prawdziwy powód jego wizyty w tym miejscu. Przecież to nie trzymało się kupy.
- Mówię całkiem na serio. Potrzebuję tego, aby pokazać wszystkim naokoło, że skończyłem z wieczną zabawą i dojrzałem. Czego tak naprawdę nie chcę i nie zamierzam robić. Ostatnio jednak, narobiłem sobie trochę problemów i muszę załagodzić sytuację. A udawany związek z kimś takim, jak ty. Jest najlepszym do tego rozwiązaniem. Wszyscy pomyślą, że pod twoim wpływem, wyszedłem na prostą. Przestaną mnie kontrolować, odzyskam ich zaufanie i dadzą mi w końcu spokój. Dzięki czemu, nadal będę mógł żyć, tak jak chcę. Zrozum, że w innym przypadku. Stracę szansę na starty w zawodach i moja kariera do reszty się posypie. Sophie, jesteś moją jedyną nadzieją - przysłuchuję się temu wszystkiemu z niezrozumieniem. Nie nadążając za jego lekko chaotycznymi wyjaśnieniami.
- Jakie zawody? Jaka kariera? Kim ty tak właściwie jesteś? - zasypuję go pytaniami, zupełnie się w tym wszystkim gubiąc. Tego było stanowczo za wiele, jak na jedną rozmowę.
- Chyba faktycznie, powinienem zacząć od początku. W innym wypadku, nie dojdziemy do żadnego porozumienia - przez następne minuty. Z dużą uwagą, przysłuchuję się jego opowieści. Dzięki czemu, dowiaduję się trochę o życiu Halvora. O tym, czym się zajmuje i dlaczego wpadł na tak absurdalny pomysł, jak nasz udawany związek. Dzięki jego spokojnym tłumaczeniom i odpowiedzią na zadawane przeze mnie niekiedy pytania, obraz jego życia zaczyna mi się nareszcie rozjaśniać. Nie wyglądał on jednak optymistycznie. 





- Nie rozumiem tylko jednego. Pomijając już to, że to cholernie podłe z twojej strony, że chcesz tak perfidnie okłamywać innych. Dlaczego to mam być ja? Zupełnie mnie nie znasz. W dodatku na pewno, nie miałbyś problemu ze znalezieniem, kilku innych chętnych. Które zgodziłyby się na to, zupełnie za darmo. Nie masz, co zrobić ze swoimi pieniędzmi? - to było dla mnie dziwne i napawało dużymi podejrzeniami.
- Właśnie o to chodzi. Za jakiś czas, każda inna zaczęłaby wyobrażać sobie, że jesteśmy naprawdę razem. Zaangażowałaby się i miałbym niemały problem, aby się jej potem pozbyć. Kolejne skandale nie są mi do niczego potrzebne. A ja nie bawię się, ani w związki, ani w jakieś zobowiązania, które niosą one za sobą. Miłość jest zupełnie przereklamowana. Poza tym potrzebuję kogoś, kto zrobi na wszystkich dobre wrażenie. Kogoś takiego, jak ty - jeszcze nigdy nie spotkałam nikogo, kto wypowiadał się o uczuciach z taką niechęcią i awersją do nich. Zastanawiało mnie, co jest tego przyczyną.
- Gdybym się zgodziła. Jaką masz gwarancję, że ja nie będę, jak inne? Skąd wiesz, że się nie zaangażuję? - choć wydawało się to czymś nierealnym. Życie wielokrotnie mi pokazało, że trzeba być przygotowanym na wszystko.
- Przecież to oczywiste. Od samego początku mnie nie znosisz. Nie podoba ci się mój styl życia, ani sposób bycia. Ja także nigdy bym się tobą nie zainteresował na poważnie. Jesteś dla mnie, zbyt grzeczna i ułożona. Dzięki czemu, nie powstanie między nami żadne napięcie. Nie ma chemii, pożądania. Nie ma problemu. Idealny układ. To będzie czysty biznes. Ty pomożesz mi, a ja pomogę tobie. Za kilka miesięcy, zapomnimy o sobie i każde na nowo, będzie żyć wyłącznie swoim życiem. Tylko tym razem, wolnym od problemów. Co ty na to? - patrzy na mnie z wyczekiwaniem, oczekując jasnej odpowiedzi. Zastanawiam się tylko przez chwilę. Choć zaproponowana przez niego oferta, była bardzo kusząca. Była równocześnie nie w porządku i mocno nie fair w stosunku do znajomych i bliskich mu osób.
- Przykro mi, ale nie mogę się zgodzić - odpowiadam z lekkim zawahaniem, jednak w zgodzie z własnym sumieniem. Zdobycie w ten sposób, potrzebnych mi pieniędzy. Nie dawałoby mi spokoju i nieustannie dręczyło. Zawsze starałam się być uczciwa. 




💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓





Słysząc negatywną odpowiedź Sophie. Nie mogę wręcz w nią uwierzyć. Byłem pewien, że po spokojnym przedstawieniu jej wszystkich argumentów, przystanie na mój pomysł. Nie miała w końcu nic do stracenia, a mogła jedynie wiele zyskać. Niewiele osób byłoby w stanie odmówić, gdyby znajdowały się na jej miejscu. To była w końcu niepowtarzalna szansa.
Przez co, myślałem że jestem na dobrej drodze. Szczególnie, że udało mi się ją uspokoić. Po wyjątkowo niefortunnym doborze przeze mnie słów, które zinterpretowała, zupełnie przeciwnie do moich intencji. Tymczasem nadal odrzucała jakikolwiek wspólny układ. Była wyjątkowo uparta i nazbyt uczciwa. Być może, to właśnie przez to, miała takie problemy. W biznesie należy wiedzieć, kiedy nieczysto zagrać lub uciec się do podstępu. Samą uczciwością i dobrocią, niczego się nie osiągnie. 






- Słucham? Możesz powtórzyć, bo mam wrażenie, że się przesłyszałem. Naprawdę chcesz zmarnować, ostatnią szansę na uratowanie tego miejsca? - próbuję na nią jakoś wpłynąć. Mając nadzieję, że przemówię jej do rozsądku. Ogromnie mi na tym zależało. Była w końcu, ostatnią deską ratunku również dla uratowania mojego wizerunku w oczach innych.
- Zrozum, że to by się nie udało. Ja nie potrafię kłamać. Poza tym, czułabym się z tym okropnie. Okłamywałabym osoby, które na pewno na to nie zasługują. Równocześnie przyłożyłabym rękę do twojego ostatecznego upadku, bo tym się w końcu kiedyś skończy twoja brawura i wieczne imprezowanie. Żadne pieniądze nie są warte, takich wyrzutów sumienia - kręci ze zrezygnowaniem głową. Będąc nadal sceptycznie nastawiona do naszego niewinnego w założeniu układu.
- Przecież nawet nie znasz tych osób. Nie zrobiłabyś im nic złego. Niewinne kłamstwo, jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Zresztą każdy potrafi kłamać, jeśli tylko chce. O mnie też nie musisz się martwić. Sam doskonale umiem o siebie zadbać i wiem, co dla mnie dobre. To moje życie i wyłącznie ja, będę ponosił konsekwencje swoich decyzji. Sophie, zgódź się, a rozwiążesz tym wszystkie nasze problemy - ściszam swój ton głosu. Nadając mu lekko proszący wyraz. Miałem nadzieję, że uda mi się tym samym, przekonać ją do zmiany zdania. 
- Nie mogę. Zresztą sama już nie wiem - dziewczyna zaczyna się wahać, co uznaję za dobry znak. Musiałem tylko odpowiednio nią teraz pokierować. Dać jej trochę przestrzeni i zbyt gwałtownie nie naciskać, aby jej niepotrzebnie znowu nie zniechęcić.
- Dam ci kilka dni czasu na zastanowienie. Przemyśl sobie to wszystko na spokojnie. Tu masz mój numer, zadzwoń. Nie zmarnuj tej szansy - zapisuję kilka, świetnie znanych mi cyfr w leżącym na blacie notesiku Sophie, służącym zapewne do zapisywania zamówień. Następnie odchodzę od stolika w kierunku wyjścia z restauracji. Nie odwracając się w jej stronę, choć pokusa zrobienia tego była ogromnie kusząca.





Znajdując się na zewnątrz. Biorę głęboki oddech, a do moich płuc dociera chłodne powietrze. Byłem niezadowolony z takiego wyniku rozmowy, jaką przed chwilą odbyłem. Choć od początku wiedziałem, że będzie niezmiernie trudno ją przekonać. Spodziewałem się, że odniosę lepsze efekty. Tymczasem, nadal nie wiedziałem na czym stoję, co wyjątkowo mi się nie podobało. Sfrustrowany całym dzisiejszym dniem i nieprzespaną prawie całą wczorajszą nocą, kiedy znowu dałem się namówić swojemu znajomemu na imprezę i spędzenie większości jej czasu w towarzystwie jego klejącej się do mnie znajomej. Która okazała się kolejną pustą dziewczyną. Przejmującą się wyłącznie swoim wyglądem.

Momentami, zaczynały mnie nudzić takie osoby. Wyglądające i zachowujące się niemal identycznie. Jednak wspomnienia tego, co mnie spotkało. Gdy próbowałem żyć tak, jak inni. Uczciwie i tylko z jedną kobietą. Skutecznie powstrzymywały mnie od zaprzestania nawiązywania, kolejnych przelotnych znajomości.












Po rozstaniu z Astrid obracałem się głównie w dość nieciekawym towarzystwie, co stanowiło główne źródło moich problemów. Nikt z moich dawnych znajomych, czy rodziny nie potrafił się z tym pogodzić. Co prowadziło do nieustannych konfliktów między nami. Jednak ja nie zamierzałem ulegać i korzystać z ich porad. Było mi dobrze, tak jak jest i w pełni odpowiadały mi takie krótkie znajomości i niezobowiązujące przygody. Nie niosące za sobą żadnych większych emocji, czy odczuć. Poza ulotną chwilą przyjemności.





Mimo wszystkich wewnętrznych zapewnień, że w pełni odpowiada mi moje dotychczasowe życie. Gdzieś w mojej podświadomości plątała się myśl, że spędzenie tych kilkunastu minut w towarzystwie Sophie, były tysiąc razy bardziej interesujące od wszystkich, ostatnich moich spotkań z innymi dziewczynami razem wziętych. Przez co, odczuwałem jakiś lekki zawód, że to być może nasze ostatnie spotkanie, jeśli ona nie zmieni zdania. Choć wydawało się to kompletnym absurdem. Przecież to była zwykła, niczym nie wyróżniającą się z tłumu dziewczyna. Taka, jak tysiące innych. Spotykanych gdziekolwiek. Zupełne przeciwieństwo jedynej i niepowtarzalnej Astrid, która nadal pozostawała moim niedoścignionym ideałem. Między innym, dlatego nie rozumiałem, tak ogromnej chęci, aby nasza mistyfikacja doszło do skutku.







Przez następne kilka dni, niemal nie rozstawałem się ze swoim telefonem. Obsesyjnie, co chwilę sprawdzając, czy Sophie nie próbowała się ze mną skontaktować. Jednak za każdym razem, boleśnie się rozczarowywałem. Gdy mijał dzień za dniem, a ona nie wykazywała nawet najmniejszego zainteresowania jakąkolwiek rozmową ze mną. Zaczynałem tracić powoli nadzieję, że może zmienić zdanie i przystać na nasz układ.

Nie potrafiłem się przez to skupić, ani na treningach, ani na niczym innym. Wykonując wszystko mechanicznie i na odczepnego. Czym po raz kolejny, narażałem się na dezaprobatę trenera. Pogrążałem się coraz mocniej, a najgorsze było w tym wszystkim to, że nie miałem żadnego pomysłu na zatrzymanie tego sukcesywnego spadania mojej osoby na samo dno.










W sobotnie popołudnie, gdy byłem już pogodzony ze stratą możliwości na współpracę z Sophie. Z dużą niechęcią, zbierałem się do odwiedzin rodzinnego domu. Wiedząc, że tym razem rodzice i siostra mi nie odpuszczą. Psychicznie przygotowywałem się na kolejny wykład na temat mojego nierozsądnego zachowania i okropnego postępowania. Przywykłem już, że nasze spotkania kończą się mniejszą, bądź większą kłótnią.




Szukając kluczy od mieszkania, słyszę jak rozbrzmiewa świetnie znana mi melodyjka. Będąc pewnym, że to moja siostra próbuje się ze mną skontaktować. Upewniając, czy na pewno się pojawię. Wyciągam telefon z kieszeni spodni. Dostrzegając jednak, zupełnie nieznany mi numer. Odbieram połączenie w pośpiechu, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu radości, gdy rozpoznaję osobę po drugiej stronie.





      💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓
            





Przez prawie cały, dobiegający powoli końca tydzień. Szukałam sposobu na uzyskanie funduszy na spłatę moich długów. Czas nieubłaganie dobiegał końca, a ja nadal pozostawałam z niczym. Choć poruszyłam, niemal wszystkie kontakty i opanowałam do perfekcji formułkę prośby o pożyczkę. Na nic się to jednak nie zdawało. Wszyscy pozostawali niewzruszeni na moje problemy.






Przez to wszystko, coraz częściej spoglądałam na kartkę z zapisaną na niej numerem Halvora. Która niezmiennie leżała na moim biurku od pamiętnego dnia naszej rozmowy. Kusząc każdego wieczoru, aby zrobić z niej użytek. Im bliżej byłam ostatecznego terminu spłaty, tym mocniej myślałam o jego propozycji. Mimo mojej stanowczej odmowy, zaczynałam się wahać. Choć wiedziałam, jak bardzo była ona nieuczciwa i, że mogła przysporzyć nie lada problemów naszej dwójce.

Równocześnie otwierała mi drogę do odzyskania kontroli nad swoim życiem i powolne wyjście na prostą. Znikłby w końcu ten strach o przyszłość, który nieustannie mi towarzyszył. Nie dając, ani chwili wytchnienia.

Wciąż zastanawiałam się tylko, czy cena za ten spokój. Nie będzie, zbyt kosztowna. Zawsze starałam się żyć w zgodzie z własnym sumieniem, ale tym razem życie zmusiło mnie do dokonania wyboru. Między jedynym złem, a drugim.









- Sophie, to się przypala. Co się z tobą dzieje? - z rozmyślań wyrywa mnie głos Theresy. Ściągającej w pośpiechu patelnię z kuchenki. Wszystko, co się na niej znajdowało przypominało węgiel. Kompletnie zapomniałam, że miałam pilnować smażącego się dania. 
- Przepraszam. Ostatnio nie mogę się na niczym skupić. Mam za dużo na głowie - w ciągu kilku ubiegłych dni, dość często mi się to zdarzało. Przez nieustanną walkę ze swoimi myślami.
- Zauważyłam już jakiś czas temu. Zrób sobie dzisiaj wolne. Ja sobie poradzę - proponuje, a gdy chcę już zaprotestować. Jej spojrzenie nie przyjmujące sprzeciwu, skutecznie odsyła mnie na górę. Pokornie więc, spełniam jej rozkaz. Doskonale wiedząc, że i tak. W niczym nie byłam w stanie pomóc. Wyłącznie przeszkadzałam i przysparzałam zbędnych szkód. 





Rozglądając się po swoim mieszkaniu. Nie dopuszczam do siebie myśli, że za kilka dni mogłabym je stracić. Nie mogłam na to pozwolić. To było ostatnie miejsce, jakie zawierało w sobie jakąś cząstkę mojej rodziny. Przypominając o szczęśliwym i beztroskim życiu. Dlatego w przepływie desperacji, sięgam po kartkę z numerem telefonu. Drżącymi dłońmi wybierając go na ekranie mojego białego modelu iPhona. Ostatniego prezentu otrzymanego od mamy. Tym samym wiedząc, że przekraczam granicę, z której nie będzie powrotu. Łamiąc przy okazji, niemal wszystkie zasady, jakimi do tej pory się kierowałam. 





- Słucham? - słyszę entuzjastyczny głos Halvora. Jakby się domyślał, że to ja do niego dzwonię.
- To ja, Sophie. Twoja propozycja jest nadal aktualna? - wypowiadając te słowa, byłam pewna że wpakowałam się w niemałe problemy. Powierzając swój dalszy los, osobie do której nie miałam, ani grama zaufania. Byłam przerażona nieznanym i tym, jak moje życie, może się od tej pory zmienić. Decyzja jednak zapadła, dokonałam wyboru. Jedynie czas pokaże, czy słusznego.


8 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział. Już nie mogę doczekać się następnego. Akcja się rozkręca - SZTOS. Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Tak właśnie myślałam, że Halvor będzie chciał, by Sophie poudawała jego dziewczynę. To jest bardzo w jego stylu. Przebiegłe, chytre, ale też nie brutalne. I jeśli się uda, to wszyscy będą zadowoleni. Teraz tylko pytanie, czy Sophie na pewno dobrze zrobiła przyjmując jego ofertę.
    W końcu teoretycznie obydwoje na tym skorzystają. On zyska dziewczynę, dzięki której odzyska zaufanie otoczenia, a ona będzie miała pieniądze na utrzymanie restauracji. Same plusy! Nic tylko korzystać!
    Ale jednocześnie milion rzeczy może pójść nie tak. Ktoś może odkryć prawdę. Ktoś może coś podejrzewać. Któreś z nich może zakochać się przez przypadek w tym drugim. I podejrzewam, że tak właśnie będzie. Że przez przypadek, Halvor zacznie coś czuć do Sophie. Coś, co go na początku przerazi, ale z czym będzie musiał się pogodzi.
    Ogólnie, to Halvor, jak to on znów się nie popisał taktowność. Chyba powinien poczytać trochę o takcie i innych dobrych manierach. Nietrafiony dobór słów sprawił, że Sophie prawie odrzuciła jego propozycje. Dobrze, że udało mu się dokładnie wyjaśnić, co i jak.
    Oj coś czuję, że obecność dziewczyny obok, naprawdę wpłynie na charakter skoczka. I to pozytywnie. Nawet nie angażując się w ten związek, Sophie pewnie odruchowo będzie pilnować Halvora, by zachowywał się porządnie.
    W każdym razie, akcja się rozkręca, a ja już zacieram ręce przed kolejnym rozdziałem. Bo robi się naprawdę coraz ciekawiej.
    To tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na nexta.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście że Sophie, po wysłuchaniu "argumentów" skoczka, nie chciała zgodzić się na to "przedstawienie". W końcu to uczciwa osoba, która nie chciałaby oszukiwać niewinnych ludzi. Halvor zachowuje się dziecinnie, nie chce dostrzec, że zachowuje się niewłaściwie i dalej w to brnie, próbując wmówić osobom, którym na nim zależy, że się zmienia na lepsze. To nie fair z jego strony. Może przez to stracić najbliższych. Jednak to było pewne, że Sophie w konflikcie ze swoim sumieniem przyjmie jego propozycję. Została postawiona wręcz pod ścianą. I mimo, że z początku stanowczo odmawiała, kłody rzucone jej pod nogi wręcz zmusiły ją do podjęcia takiej decyzji.
    Jestem bardzo ciekawa, jak będzie wyglądało to ich "przedstawienie" i czy dla dobra tej sprawy Sophie nauczy się chociaż w małym stopniu kłamać. Na pewno będzie ciekawe, ale i wręcz niezręcznie dla dziewczyny.
    I najważniejsze ... Halvor wspomniał, że nie zaproponował tego układu innej dziewczynie, bo zaraz będzie sobie nie wiadomo co wyobrażać. Ok, tu ma rację. ALE! Co jeśli TO ON poczuje, że to coś poważnego z jego strony? Szkoda, że tego nie wziął pod uwagę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrócę tutaj, bo dopiero zaczynam czytać 🙋 zapraszam również do mnie
    https://dynamiczneprzyjaznie.blogspot.com/?m=1
    http://nienaniby.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze co tutaj przypadło mi do gustu to prędkość z jaką biegnie fabuła i to bardzo mi się podoba, że nie stoimy w miejscu i wiecznie coś się dzieje. Halvor kłamie jak z nut, bo nie uciekł mi fragment, kiedy stwierdził, że Sophie jest niczego sobie. I szczerze może na początku zareagowała negatywnie na jego propozycję, bo ja też myślałam, że chodzi o seks to wiem, że pewnie skorzysta z jego oferty, bo ta restauracja jest wszystkim co zostało jej po ukochanych rodzicach. Dużo weny i pozdrawiam

      Usuń
  5. W stu procentach zgadzam się z Halvorem Sophie jest niewątpliwie i niezaprzeczalnie ciekawa osobą. Wcale nie dziwię się, że zainteresowała go po kilku spotkaniach. Jest porządna dziewczyna, która mimo obecnej sytuacji daje jakoś radę.
    Propozycja Halvora jest interesująca. Czytałam kiedyś taka książkę i jestem na tak!!! Strasznie cieszy mnie fakt, że Sophie jednak do niego zadzwoniła. Traktuję ten telefon jako zgodę na plan haha. 0j teraz będzie się działo!
    0czywiscie taki plan skończyć się może tylko w jeden sposób i już na to czekam. Czekam na ta miłość, bo sophie i halvor to dwie różne osobowości, są kompletnie różni i aż nie mogę się tego doczekać. To będzie bomba atomowa.
    Życzę dużo weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  6. A to Ci Halvor! Ja czułam, że jego propozycja będzie związana z tym, że zaproponuje Sophie pieniądze, aby mogła wydostać się z długów, by ratować restaurację oraz mieszkanie, ale do głowy by mi nie przyszło, czego będzie oczekiwał w zamian. Ale cóż, Halvor to Halvor :D
    Och, sama nie wiem, co ja bym zrobiła w takiej sytuacji. Bo z jednej strony chęć ratowania dobytku, a z drugiej sumienie... Początkowo Sophie była sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, czemu się nie dziwię, bo nie dość, że źle zrozumiała propozycję Halvora to takie coś zupełnie nie mieściło się jej w głowie. Dobrze, że Norweg na spokojnie wyjaśnił jej ten niefortunny dobór słów, i że Sophie w ogóle go wysłuchała. Tak... On się niby zarzeka, że ona zupełnie nie jest w jego typie, że niczym się nie wyróżnia, a mimo to myśli o niej, jako o interesującej i niczego sobie osobie :D Och, tutaj się będzie działo, czuję to mocno. Bo niby taki układ, jedynie na pokaz, wiadomo, aby wszyscy uwierzyli mu, że się zmienił... A jednak pewnie będzie się za tym kryło dużo więcej. Panie Granerud, a co jeśli to pan pierwszy poczuje coś do Sophie? ^^
    Dziewczyna, nie do końca w zgodzie z własnym sumieniem postanowiła w końcu skorzystać z jego propozycji. W sytuacji, w jakiej się znalazła, gdy nikt nie chce jej pomóc ta decyzja chyba była rozsądna :)
    Z niecierpliwością wyczekuję nowych rozdziałów! Pozdrawiam i życzę weny ;*
    Przy okazji zapraszam, jeśli tylko masz ochotę na prolog mojego nowego opowiadania, tym razem o piłce nożnej - http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie dość że się męczę w tym słońcu to jeszcze skasowalam cały komentarz😂.
    Zacznę jeszcze raz.
    Z góry przepraszam za spóźnienie i ewentualne błędy. Ale wracam z krótkiego wyjazdu i słońce mi tak świeci po oczach że nic nie widzę.
    Nie mogłam sobie jednak odmówić przeczytania 😊
    Halvor tak na początku dobrał słowa że nie dziwię się że Sophie się wściekła.
    Naprawdę mogło się wydawać że szuka zwykłej dziwki.
    Nie dziwię się jej też że na początku odrzuciła tą propozycję. W końcu jest uczciwą osobą. A to zwykle oszustwo. Koniec końców zdecydowała się do niego zadzwonić.
    I cieszy mnie to bo wydaje mi sie że obydwoje skorzystają na tym układzie.
    Dziewczyna uratuje swoją restaurację i mieszkanie. A Halvor według mnie trochę się przy niej uspokoi i nauczy dobrych manier. Których mocno mu brakuje.
    Do tego widzę już miłość na horyzoncie 😋 oj nie mogę się doczekać.
    Tak samo jak nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału 😊 Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń