Asker, październik 2017
Biorę
głęboki wdech, starając się utrzymać nerwy na wodzy i nie
powiedzieć kilku słów za dużo pod adresem tego aroganta stojącego
sobie, jak gdyby nigdy nic.
Wciąż nie
odrywającego
ode mnie, swojego
przenikliwego wzroku. Choć nie należało to do najłatwiejszych
zadań. Szczególnie, gdy widziałam ten pewny siebie uśmieszek i
jawne przekonanie o swojej wyższości nad innymi.
Od
kiedy tylko pamiętam, nie znosiłam takich osób. Zaopatrzonych w
siebie i kierujących się wyłącznie własnym egoizmem. Myślących
jedynie o zaspokojeniu swoich potrzeb i często chorych ambicji.
Uważających, że świat powinien kłaniać się
im
do stóp, a wszystko o czym tylko zamarzą, powinni mieć podane pod
sam nos na tacy. Bez
najmniejszego wysiłku, czy zrobienia czegoś z własnej inicjatywy.
Łudziłam
się, że po mojej wczorajszej, wyraźnej odmowie odnośnie naszego
spotkania, odpuści i poszuka sobie innej osoby, którą będzie
gnębił swoimi dziwnymi pomysłami. Niestety się myliłam. Okazało
się, że mam do czynienia z dużo bardziej upartą osobą niż
myślałam. Która za cel postawiła sobie, sprawdzenie granicy mojej
cierpliwości.
Mimo że byłam wściekła i miałam
ogromną ochotę, wygarnąć
mu wszystko, co o nim myślę.
A nie byłaby to przyjemna wiązanka.
Wolałam
być
mądrzejsza i uniknąć,
kolejnej nieprzyjemnej konfrontacji z tym wyjątkowo irytującym
człowiekiem. Jak
najszybciej, pozbywając
się go z tego miejsca. Tym razem, raz na zawsze. Nie chciałam mieć
z nim, nic do czynienia. Nie potrzebowałam do szczęścia znajomości
z kimś takim. Miałam ich kiedyś, aż zanadto. Dzięki czemu,
wiedziałam już z czym one się wiążą.
Niestety
mój niespodziewany gość z jakiegoś niewytłumaczalnego i
niejasnego dla mnie powodu. Z góry założył, że przystanę na
wszystko, co tylko zaproponuje. Bez zważania na naszą nieznajomość,
czy jego naganne zachowanie. Wywołujące u mnie dużą niechęć do
jego osoby. Za chwilę, będzie musiał się, dlatego gorzko
rozczarować. Nikt nie mógł mieć wszystkiego, co sobie tylko
zapragnie. Nawet on.
- Czego ty ode mnie chcesz?
Chyba wczoraj wyraziłam się jasno, że nie interesuje mnie żadna
twoja propozycja. Nie mam zamiaru, wplątywać się w cokolwiek, co
wiąże się w jakiś, choćby
minimalny
sposób z tobą - odkładam tacę na stolik, aby w przypływie
emocji, znowu czegoś nie stłuc. Następnie patrzę na niego z
nieukrywaną antypatią.
Na co pozostaje, kompletnie niewzruszony. Nie przejmując się tym,
nic a nic. Widocznie
był już przyzwyczajony, że ludzie reagują na niego w taki, a nie
inny sposób.
-
Chcę tylko z tobą porozmawiać. Poza tym, skąd wiesz, że nie
jesteś nią zainteresowana? Skoro nawet mnie nie wysłuchałaś.
Naprawdę zbawi cię te kilka minut? - podchodzi do mnie bliżej.
Starając się przekonać
do poświęcenia mu czasu. Chociaż próbował to przede
mną ukryć,
widziałam że bardzo mu na tym zależy. Rozważam przez chwilę
wszystkie za i przeciw, postanawiając się w końcu zgodzić.
Liczyłam, że gdy usłyszy moją stanowczą odmowę bez względu na
to, czego będzie dotyczyć jego oferta. Da mi wtedy, nareszcie
święty spokój. Pozostawiając
po sobie, jedynie mgliste wspomnienie.
-
Pięć minut i ani sekundy więcej. Potem stąd znikniesz i nie
będziesz mnie już nigdy nachodził. Zrozumiano?
- uśmiecha się z zadowoleniem, słysząc moją odpowiedź. Od
początku, właśnie to chciał osiągnąć. Abym wysłuchała, co ma
do powiedzenia.
- To się, jeszcze okaże. Kto wie, czy za
chwilę nie zmienisz zdania. Nigdy, nie
zakładaj czegoś z góry, bo
życie bywa nieprzewidywalne
- oczywiście nie mógł darować sobie, kolejnego bezsensownego
komentarza. Wzbudzając we mnie, jedynie jeszcze większą złość
na jego osobę. Tylko
on, potrafił zirytować mnie w kilka sekund.
-
Napijesz się czegoś? - proponuję ze zwykłej grzeczności, kiedy
siadamy przy najbliższym stojącym stoliku. Chciałam, jak
najszybciej zakończyć to niezaplanowane spotkanie i wrócić do
swoich obowiązków.
- Kawy, jeśli można. Za mną praktycznie
nieprzespana noc i dość wymagający dzień. Trochę kofeiny na
pewno się mi przyda - przyglądając mu się przez chwilę, zauważam
że rzeczywiście wyglądał na zmęczonego.
Rysowało się to wyraźnie na jego twarzy. Jednak bardzo wyraźne,
czerwone ślady, jakie znajdowały się na jego szyi. Wyglądające
jednoznacznie. Dobitnie podkreślają, że z własnej woli postanowił
zrezygnować z odpoczynku i skupić się na zabawie w ciągu
ostatnich nocnych godzin. Niemal od razu domyślam się, że spędził
ubiegłą noc na jakiejś dość hucznej zabawie, zwieńczoną
porankiem w towarzystwie, zapewne przypadkowej dziewczyny, o której
zdążył już zapomnieć. Świetnie znałam ten schemat zachowań na
podstawie, niezbyt chwalebnego postępowania, kilku moich dawnych
znajomych z przeszłości. Jednak nawet oni mieli umiar i nigdy nie
imprezowali w poniedziałkowe wieczory. To tylko dodatkowo mi
uświadamiało, że miałam do
czynienia
z wyjątkowo
beznadziejnym przypadkiem. Dogłębnie
pogubionym w swoim życiu.
-
Zaraz przyniosę - nie komentuję jego rozrywkowego stylu życia.
Doskonale wiedząc, że nic mi do tego. Był w końcu dla mnie,
zupełnie obcą osobą. Mógł
żyć, jak mu się podobało. Ja nie miałam na to najmniejszego
wpływu.
Stawiając
dwie filiżanki z kawą na drewnianym,
lekko podniszczonym przez czas blacie. Siadam z powrotem na swoim
miejscu. Zaczynając z lekkim zdenerwowaniem, oczekiwać rozpoczęcia
rozmowy. Mieszam nerwowo łyżeczką w swojej filiżance, nie mając
pojęcia, czego mogę się spodziewać po
następnych minutach.
Przy
okazji, zwracając
nareszcie
tym samym uwagę chłopaka, który zajęty był zabawą swoim
telefonem.
Tracąc chwilowy kontakt z rzeczywistością.
-
Przejdę od razu do rzeczy, aby nie marnować naszego czasu. Wczoraj
przypadkiem dowiedziałem się o twoich problemach finansowych i
pomyślałem, że mógłbym pomóc ci je rozwiązać, przynajmniej w
jakiejś części. Co byś powiedziała, gdybym dał ci potrzebne
pieniądze? Dzięki czemu, zachowałabyś mieszkanie i restaurację -
usłyszane słowa, wprawiają mnie w prawdziwy szok. W życiu bym nie
podejrzewała, że wie on o moich problemach. Byłam przekonana, że
podsłuchał moją wczorajszą rozmowę z Theresą. Tylko w ten
sposób, mógł się dowiedzieć o moich wcale
niemałych
długach.
- Przypadkiem? Podsłuchiwanie czyichś prywatnych
rozmów, nazywasz przypadkiem? Widzę, że kulturą też nie
grzeszysz
- byłam niezadowolona
z takiego obrotu sprawy. Nie potrzebowałam, aby postronne osoby
wiedziały o moich zmaganiach z problemami finansowymi. Zwłaszcza
takie osoby, jak Halvor.
- Daj spokój. Czy to teraz takie
ważne, skąd o tym wiem? Powinnaś się z tego zresztą cieszyć.
Sądzę, że jestem jedyną osobą, która może ci pomóc. Masz
niewiele czasu, a kwota jest całkiem spora
- miałam wrażenie, że bardzo mu się podobało. Postawienie mnie
przez banki pod ścianą. Uważał, że potrzebnymi mi pieniędzmi na
spłatę zobowiązań, zmusi mnie do zrobienia wszystkiego, czego
sobie tylko zażyczy. Nieźle to sobie wykombinował. Ja jednak nie
miałam zamiaru, pozwolić sobą manipulować. Choćby
za obietnicę złotych gór i pałaców.
-
Gdzie jest w tym wszystkim haczyk? Bo na pewno, nie robisz nic
bezinteresownie. Co mam takiego zrobić, aby otrzymać od ciebie,
pewnie wcale niemałą kwotę? Zabić kogoś? Napaść na bank? -
pytam głupio. Spodziewając się najbardziej absurdalnych rzeczy,
jakie mogłyby przyjść mu do głowy. To było po prostu czyste
szaleństwo. Proponował nieznajomej dziewczynie pieniądze na spłatę
długów, jakby była to najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Coś
mi tu wyraźnie nie grało. Szczególnie, że Halvor nie należał
raczej do filantropów, którzy nie mieli problemów z rozdawaniem
swoich pieniędzy potrzebującym.
- To naprawdę nic takiego.
Nie
zmęczysz się nawet
zbytnio.
Wystarczy,
że będziesz dla mnie trochę milsza niż dotychczas i spotkasz się
ze mną od czasu do czasu, gdy cię o to poproszę. Dyspozycyjność
i spędzanie kilku godzin ze mną w tygodniu, to chyba niezbyt
wygórowana cena w zamian za uratowanie ukochanego miejsca? Sophie,
jesteś chyba mądrą dziewczyną i wiesz, że to idealne wyjście w
twojej sytuacji. Masz pieniądze na wyciągnięcie ręki. Wystarczy,
że zgodzisz się na moje warunki, a mogą być twoje, choćby jutro
- przyglądam mu się z niedowierzaniem. Nie mogąc uwierzyć, że
naprawdę odważył się wystosować, tak niemoralną
propozycję w moim kierunku. Okazując przy tym, zupełny brak
szacunku dla mojej osoby. Czego ja się jednak spodziewałam?
Przecież już wczoraj pokazał, że nie posiada w sobie żadnych
skrupułów i
jest zdolny do wszystkiego.
Milczę
przez dłuższą chwilę, starając się nie wybuchnąć. Nie
chciałam dać mu tej satysfakcji i zniżać
się do jego poziomu. Jednak mimo wewnętrznych obietnic, zwyczajnie
nie wytrzymuję.
- Za kogo ty mnie masz? Za jakąś pierwszą,
lepszą dziewczynę do towarzystwa? Którą możesz mieć, gdy tylko
sobie tego zażyczysz. Jak w ogóle, śmiesz mi coś takiego
proponować? Może mam problemy, ale w życiu nie posunę się do
sypiania z tobą za pieniądze, choćby miało to je wszystkie
rozwiązać. Mam swoją godność. Dlatego lepiej zejdź mi z oczu.
Jesteś bezczelny do granic możliwości - mówię wzburzonym i
podniesionym tonem głosu. Zapominając, że Theresa może mnie
usłyszeć. Za nic nie chciałabym, aby poznała przebieg tej
rozmowy. To było stanowczo za dużo, jak na jej słabe nerwy.
Dlatego wstaję z zajmowanego miejsca z zamiarem, dołączenia do
niej w kuchni. Wystarczyło już tej przerwy od pracy. Tak samo, jak
towarzystwa tego pozbawionego moralności człowieka.
-
Poczekaj. Źle mnie zrozumiałaś. Nie o to mi chodziło. Daj mi to
wszystko wytłumaczyć - stara się mnie zatrzymać. Ale jestem
niewzruszona na jego słowa.
- Co chcesz tłumaczyć? Nieźle
sobie to wymyśliłeś. Prywatna dziwka na zawołanie.
Nie musiałbyś się nawet wysilać, aby znaleźć kolejną naiwną
dziewczynę, bo ja zawsze byłabym na twoje każde skinienie.
Trafiłeś tylko pod zły adres. To nie jest burdel. A ja za nic, nie
zniżę się do czegoś takiego. Choćbym miała wylądować na bruku
i nie mieć, co włożyć do ust - oddalam się od niego. Czując się
poniżona, samym sugerowaniem przez niego, czegoś tak obrzydliwego.
Robiło mi się niedobrze, gdy tylko o tym myślałam.
- Sophie,
do cholery. Zatrzymaj się. Naprawdę chodziło mi o coś innego.
Uspokój się i pomyśl przez chwilę logicznie. Naprawdę myślisz,
że chciałbym ci płacić za seks? Skoro w koło mnie, kręci się
pełno dziewczyn, które oddałyby wszystko za noc ze mną? Nigdy
nawet nie przeszło mi przez myśl, abym zaproponować
ci coś takiego. Zresztą ty nawet nie jesteś w moim typie - łapie
mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. Natychmiast wyrywam swoją
dłoń, patrząc na niego z nienawiścią. Nie interesowały mnie
jego żadne tłumaczenia. Posunął
się tym razem o krok za daleko.
-
Nie obchodzi mnie, o co ci chodziło. Zostaw mnie w spokoju i po
prostu stąd wyjdź - wskazuję ręką na drzwi.
- Najpierw
wysłuchaj mnie do końca. Proszę cię - nie wiem, czy to zwykła
ciekawość,
czy może to, że po raz pierwszy poprosił, a nie czegoś ode mnie
żądał. Sprawia, że wracam do stolika. Czekając na jego
wyjaśnienia. Zbyt
wiele sobie jednak po nich nie obiecując.
-
Proszę bardzo, zamieniam się w słuch. Skoro źle odczytałam twoje
słowa, to o co tak naprawdę ci chodziło? - pytam, coraz mocniej
rozdrażniona tym wszystkim.
- Chciałbym, żebyś
przez jakiś czas, udawała moją dziewczynę przed moimi znajomymi i
bliskimi - mówi prosto z mostu, przez co zachłystuję się pitą
przez siebie, praktycznie zimną kawą.
- Co takiego? To jakiś żart? Ile ci
zajęło,
wymyślenie tej bzdury? Wysilił byś się na coś lepszego, gdy już
kłamiesz
na poczekaniu - nie wierzę, że to prawdziwy powód jego wizyty w
tym miejscu. Przecież to nie trzymało się kupy.
- Mówię
całkiem na serio. Potrzebuję tego, aby pokazać wszystkim naokoło,
że skończyłem z wieczną zabawą i dojrzałem. Czego tak naprawdę
nie chcę i
nie zamierzam robić.
Ostatnio jednak, narobiłem sobie trochę problemów i muszę
załagodzić sytuację. A udawany
związek z kimś takim, jak ty. Jest najlepszym do tego rozwiązaniem.
Wszyscy pomyślą, że pod twoim wpływem, wyszedłem na prostą.
Przestaną mnie kontrolować, odzyskam ich zaufanie i dadzą mi w
końcu spokój. Dzięki czemu, nadal będę mógł żyć, tak jak
chcę. Zrozum, że w innym przypadku. Stracę szansę na starty w
zawodach i moja kariera do reszty się posypie. Sophie,
jesteś moją jedyną nadzieją
- przysłuchuję się temu wszystkiemu z niezrozumieniem. Nie
nadążając za jego lekko
chaotycznymi
wyjaśnieniami.
- Jakie zawody? Jaka kariera? Kim ty tak
właściwie jesteś? - zasypuję go pytaniami, zupełnie się w tym
wszystkim
gubiąc. Tego było stanowczo za wiele, jak na jedną rozmowę.
-
Chyba faktycznie, powinienem zacząć od początku. W innym wypadku,
nie dojdziemy do żadnego porozumienia - przez następne minuty. Z
dużą uwagą, przysłuchuję się jego opowieści. Dzięki czemu,
dowiaduję się trochę o życiu Halvora. O tym, czym się zajmuje i
dlaczego wpadł na tak absurdalny pomysł, jak nasz udawany związek.
Dzięki jego spokojnym tłumaczeniom i odpowiedzią na zadawane
przeze mnie niekiedy pytania, obraz jego życia zaczyna mi się
nareszcie rozjaśniać. Nie
wyglądał on jednak optymistycznie.
-
Nie rozumiem tylko jednego. Pomijając już to, że to cholernie podłe z twojej strony, że chcesz tak perfidnie okłamywać innych. Dlaczego to mam być ja? Zupełnie mnie
nie znasz. W dodatku na pewno, nie miałbyś problemu ze
znalezieniem, kilku innych chętnych. Które zgodziłyby się na to,
zupełnie za darmo. Nie
masz, co zrobić ze swoimi pieniędzmi?
- to było dla mnie dziwne i napawało dużymi podejrzeniami.
-
Właśnie o to chodzi. Za jakiś czas, każda inna zaczęłaby
wyobrażać sobie, że jesteśmy naprawdę razem. Zaangażowałaby
się i miałbym niemały problem, aby się jej potem pozbyć. Kolejne skandale nie są mi do niczego potrzebne. A ja
nie bawię się, ani w związki, ani w jakieś zobowiązania, które
niosą one za sobą. Miłość jest zupełnie przereklamowana. Poza
tym potrzebuję kogoś, kto zrobi na wszystkich dobre wrażenie.
Kogoś takiego, jak ty
- jeszcze nigdy nie spotkałam nikogo,
kto wypowiadał się o uczuciach z taką niechęcią i awersją do
nich. Zastanawiało
mnie, co jest tego przyczyną.
-
Gdybym się zgodziła. Jaką masz gwarancję, że ja nie będę, jak
inne? Skąd wiesz, że się nie zaangażuję?
- choć wydawało się to czymś nierealnym. Życie wielokrotnie mi
pokazało, że trzeba być przygotowanym na wszystko.
- Przecież
to oczywiste. Od samego początku mnie nie znosisz. Nie podoba ci się
mój styl życia, ani sposób bycia. Ja także nigdy bym się tobą
nie zainteresował na poważnie. Jesteś dla mnie, zbyt grzeczna i
ułożona. Dzięki czemu, nie powstanie między nami żadne napięcie.
Nie ma chemii, pożądania. Nie ma problemu. Idealny
układ. To
będzie czysty biznes. Ty pomożesz mi, a ja pomogę tobie. Za
kilka miesięcy,
zapomnimy o sobie i każde na nowo, będzie żyć wyłącznie swoim
życiem.
Tylko tym razem, wolnym od problemów.
Co ty na to? - patrzy na mnie z wyczekiwaniem, oczekując jasnej
odpowiedzi. Zastanawiam się tylko przez chwilę. Choć zaproponowana
przez niego oferta, była bardzo kusząca. Była równocześnie nie w
porządku i mocno nie fair w stosunku do znajomych i
bliskich mu
osób.
- Przykro mi, ale nie mogę się zgodzić - odpowiadam z
lekkim zawahaniem, jednak w zgodzie z własnym sumieniem. Zdobycie w
ten sposób, potrzebnych mi pieniędzy. Nie dawałoby mi spokoju i
nieustannie dręczyło. Zawsze
starałam się być uczciwa.
💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓
Słysząc
negatywną odpowiedź Sophie. Nie mogę wręcz w nią uwierzyć.
Byłem pewien,
że po spokojnym przedstawieniu jej wszystkich argumentów,
przystanie na mój pomysł. Nie miała w końcu nic do stracenia, a
mogła jedynie wiele zyskać.
Niewiele osób byłoby
w stanie odmówić,
gdyby znajdowały
się
na jej miejscu. To była
w końcu
niepowtarzalna szansa.
Przez co, myślałem
że jestem na dobrej drodze. Szczególnie, że udało mi się ją
uspokoić. Po wyjątkowo niefortunnym doborze przeze mnie słów,
które zinterpretowała, zupełnie przeciwnie do moich intencji.
Tymczasem nadal odrzucała jakikolwiek wspólny układ. Była
wyjątkowo
uparta i nazbyt uczciwa. Być może, to właśnie przez to, miała
takie problemy. W biznesie należy wiedzieć, kiedy nieczysto zagrać
lub uciec się do podstępu. Samą uczciwością i dobrocią, niczego
się nie osiągnie.
-
Słucham? Możesz powtórzyć, bo mam wrażenie, że się
przesłyszałem. Naprawdę chcesz zmarnować, ostatnią szansę
na uratowanie tego miejsca? - próbuję na nią jakoś wpłynąć.
Mając nadzieję, że przemówię jej do rozsądku. Ogromnie mi na
tym zależało. Była w końcu, ostatnią deską ratunku również
dla uratowania mojego wizerunku w oczach innych.
- Zrozum, że
to by się nie udało. Ja nie potrafię kłamać. Poza tym, czułabym
się z tym okropnie. Okłamywałabym
osoby, które na pewno na to nie zasługują. Równocześnie
przyłożyłabym rękę do twojego
ostatecznego
upadku, bo tym się w końcu kiedyś skończy twoja brawura i wieczne
imprezowanie. Żadne pieniądze nie są warte, takich wyrzutów
sumienia - kręci ze zrezygnowaniem głową. Będąc nadal
sceptycznie nastawiona do naszego niewinnego w
założeniu
układu.
- Przecież nawet nie znasz tych osób. Nie zrobiłabyś
im nic złego.
Niewinne kłamstwo,
jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Zresztą każdy potrafi kłamać, jeśli tylko chce. O mnie też nie
musisz się martwić. Sam doskonale umiem
o siebie zadbać i wiem, co dla mnie dobre. To moje życie i
wyłącznie ja, będę ponosił konsekwencje swoich decyzji. Sophie,
zgódź się, a rozwiążesz tym wszystkie nasze problemy - ściszam
swój ton głosu. Nadając mu lekko proszący wyraz. Miałem
nadzieję, że uda mi się tym samym, przekonać ją do zmiany
zdania.
- Nie mogę. Zresztą sama już nie wiem - dziewczyna
zaczyna się wahać, co uznaję za dobry znak. Musiałem tylko
odpowiednio nią teraz pokierować. Dać jej trochę
przestrzeni i zbyt gwałtownie
nie naciskać,
aby jej niepotrzebnie
znowu nie zniechęcić.
-
Dam ci kilka dni czasu na zastanowienie. Przemyśl sobie to wszystko
na spokojnie. Tu masz mój numer, zadzwoń. Nie
zmarnuj tej szansy
- zapisuję kilka, świetnie znanych mi
cyfr w leżącym na blacie notesiku Sophie, służącym zapewne do
zapisywania zamówień. Następnie odchodzę od stolika w kierunku
wyjścia z restauracji. Nie odwracając
się
w jej stronę,
choć pokusa zrobienia tego była
ogromnie kusząca.
Znajdując
się na zewnątrz. Biorę głęboki oddech, a do moich płuc dociera
chłodne powietrze. Byłem niezadowolony z takiego wyniku rozmowy,
jaką przed chwilą odbyłem. Choć od początku wiedziałem, że
będzie niezmiernie
trudno ją przekonać. Spodziewałem się, że odniosę lepsze
efekty. Tymczasem, nadal nie wiedziałem na czym stoję, co wyjątkowo
mi się nie podobało. Sfrustrowany całym dzisiejszym dniem i
nieprzespaną prawie
całą wczorajszą
nocą, kiedy znowu dałem się namówić swojemu znajomemu na imprezę
i spędzenie większości jej czasu w towarzystwie jego klejącej się do mnie znajomej.
Która okazała się kolejną pustą dziewczyną. Przejmującą się
wyłącznie swoim wyglądem.
Momentami,
zaczynały mnie nudzić takie osoby. Wyglądające i zachowujące się
niemal identycznie. Jednak wspomnienia tego, co mnie spotkało. Gdy
próbowałem żyć tak, jak inni. Uczciwie
i tylko z jedną kobietą. Skutecznie powstrzymywały mnie od
zaprzestania nawiązywania, kolejnych przelotnych znajomości.
Po
rozstaniu z Astrid obracałem się głównie w dość nieciekawym
towarzystwie, co stanowiło główne źródło moich problemów. Nikt
z moich dawnych znajomych, czy rodziny nie potrafił się z tym
pogodzić. Co prowadziło do nieustannych konfliktów między nami.
Jednak ja nie zamierzałem ulegać i korzystać z ich porad. Było mi
dobrze, tak jak jest i w pełni odpowiadały mi takie krótkie
znajomości i niezobowiązujące przygody. Nie niosące za sobą
żadnych większych emocji, czy odczuć. Poza ulotną chwilą
przyjemności.
Mimo wszystkich wewnętrznych
zapewnień, że w pełni
odpowiada mi moje dotychczasowe życie.
Gdzieś w mojej podświadomości plątała się myśl, że spędzenie
tych kilkunastu minut w towarzystwie Sophie, były tysiąc razy bardziej interesujące od wszystkich, ostatnich moich spotkań z innymi
dziewczynami
razem wziętych. Przez co, odczuwałem jakiś lekki zawód, że to
być może nasze ostatnie spotkanie, jeśli ona nie zmieni zdania.
Choć wydawało się to kompletnym absurdem. Przecież to była
zwykła, niczym nie wyróżniającą się z tłumu dziewczyna. Taka,
jak tysiące innych. Spotykanych gdziekolwiek. Zupełne
przeciwieństwo jedynej i niepowtarzalnej Astrid, która nadal
pozostawała moim niedoścignionym ideałem. Między
innym, dlatego nie rozumiałem, tak ogromnej chęci, aby nasza
mistyfikacja doszło do skutku.
Przez
następne kilka dni, niemal nie rozstawałem
się ze swoim telefonem. Obsesyjnie, co chwilę sprawdzając,
czy Sophie nie próbowała się ze mną skontaktować. Jednak za
każdym razem, boleśnie się rozczarowywałem. Gdy mijał dzień za
dniem, a ona nie wykazywała nawet najmniejszego zainteresowania
jakąkolwiek rozmową ze mną. Zaczynałem tracić powoli nadzieję,
że może zmienić zdanie i przystać na nasz układ.
Nie
potrafiłem się przez to skupić, ani na treningach, ani na niczym
innym. Wykonując wszystko mechanicznie i na odczepnego. Czym po raz
kolejny, narażałem się na dezaprobatę trenera. Pogrążałem się
coraz mocniej, a najgorsze było w tym wszystkim to, że nie miałem
żadnego pomysłu na zatrzymanie tego sukcesywnego spadania mojej
osoby na samo dno.
W sobotnie popołudnie, gdy byłem
już pogodzony ze stratą możliwości na współpracę z Sophie. Z
dużą
niechęcią,
zbierałem się do odwiedzin rodzinnego domu. Wiedząc, że tym razem
rodzice i siostra mi nie odpuszczą. Psychicznie
przygotowywałem się na kolejny wykład na temat mojego
nierozsądnego zachowania i okropnego postępowania.
Przywykłem
już,
że
nasze spotkania kończą
się
mniejszą,
bądź większą
kłótnią.
Szukając
kluczy od mieszkania,
słyszę
jak rozbrzmiewa świetnie
znana mi melodyjka. Będąc
pewnym, że
to moja siostra próbuje się ze mną skontaktować. Upewniając, czy
na pewno się
pojawię.
Wyciągam telefon z kieszeni spodni. Dostrzegając jednak, zupełnie
nieznany mi numer. Odbieram połączenie w pośpiechu, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu radości, gdy rozpoznaję osobę po drugiej
stronie.
💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓💓
Przez prawie cały, dobiegający
powoli końca
tydzień. Szukałam
sposobu na uzyskanie funduszy na spłatę
moich długów.
Czas nieubłaganie dobiegał końca, a ja nadal pozostawałam
z niczym. Choć poruszyłam,
niemal wszystkie kontakty i opanowałam do perfekcji formułkę
prośby o pożyczkę. Na nic się to jednak nie zdawało. Wszyscy
pozostawali niewzruszeni na moje problemy.
Przez
to wszystko, coraz częściej spoglądałam na kartkę z zapisaną na
niej numerem Halvora. Która niezmiennie leżała na moim biurku od
pamiętnego dnia naszej rozmowy. Kusząc każdego wieczoru, aby
zrobić
z niej użytek. Im bliżej
byłam
ostatecznego terminu spłaty,
tym mocniej myślałam o jego propozycji. Mimo mojej stanowczej
odmowy, zaczynałam się wahać. Choć
wiedziałam, jak bardzo była ona nieuczciwa i, że mogła
przysporzyć nie lada problemów naszej dwójce.
Równocześnie
otwierała mi drogę do odzyskania kontroli nad swoim życiem i
powolne wyjście na prostą. Znikłby
w końcu ten strach o przyszłość, który nieustannie
mi towarzyszył. Nie dając, ani chwili wytchnienia.
Wciąż
zastanawiałam się tylko, czy cena za ten spokój. Nie będzie, zbyt
kosztowna. Zawsze starałam się żyć w zgodzie z własnym
sumieniem, ale tym razem życie zmusiło mnie do dokonania wyboru.
Między jedynym złem, a drugim.
- Sophie, to
się przypala. Co się z tobą dzieje? - z rozmyślań wyrywa mnie
głos Theresy. Ściągającej w pośpiechu patelnię z kuchenki.
Wszystko, co się na niej znajdowało przypominało węgiel.
Kompletnie zapomniałam, że
miałam pilnować smażącego się dania.
-
Przepraszam. Ostatnio nie mogę się na niczym skupić. Mam za dużo
na głowie
- w ciągu kilku ubiegłych
dni, dość często mi się to zdarzało. Przez nieustanną walkę ze
swoimi myślami.
- Zauważyłam już jakiś czas temu. Zrób
sobie dzisiaj wolne. Ja sobie poradzę - proponuje, a gdy chcę już
zaprotestować. Jej spojrzenie nie przyjmujące sprzeciwu, skutecznie
odsyła mnie na górę. Pokornie więc, spełniam jej rozkaz.
Doskonale wiedząc, że i tak. W niczym nie byłam w stanie pomóc.
Wyłącznie przeszkadzałam i
przysparzałam zbędnych szkód.
Rozglądając
się
po swoim mieszkaniu. Nie dopuszczam do siebie myśli, że za kilka
dni mogłabym je stracić. Nie mogłam na to pozwolić. To było
ostatnie miejsce, jakie zawierało
w sobie jakąś
cząstkę
mojej rodziny. Przypominając
o szczęśliwym
i beztroskim życiu.
Dlatego w przepływie desperacji, sięgam po kartkę z numerem
telefonu. Drżącymi dłońmi wybierając go na ekranie mojego
białego modelu iPhona.
Ostatniego prezentu otrzymanego
od mamy. Tym samym wiedząc, że przekraczam granicę, z której
nie będzie
powrotu. Łamiąc przy okazji, niemal wszystkie zasady, jakimi do tej pory się kierowałam.
- Słucham? - słyszę
entuzjastyczny głos
Halvora. Jakby się
domyślał,
że
to ja do niego dzwonię.
-
To ja, Sophie. Twoja propozycja jest nadal aktualna? - wypowiadając
te słowa, byłam pewna że wpakowałam się w niemałe problemy.
Powierzając swój dalszy los, osobie do której nie miałam, ani
grama zaufania. Byłam przerażona nieznanym i tym, jak moje życie,
może się od tej pory zmienić. Decyzja
jednak zapadła, dokonałam wyboru. Jedynie czas pokaże, czy
słusznego.
Wspaniały rozdział. Już nie mogę doczekać się następnego. Akcja się rozkręca - SZTOS. Pozdrawiam i życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńHa! Tak właśnie myślałam, że Halvor będzie chciał, by Sophie poudawała jego dziewczynę. To jest bardzo w jego stylu. Przebiegłe, chytre, ale też nie brutalne. I jeśli się uda, to wszyscy będą zadowoleni. Teraz tylko pytanie, czy Sophie na pewno dobrze zrobiła przyjmując jego ofertę.
OdpowiedzUsuńW końcu teoretycznie obydwoje na tym skorzystają. On zyska dziewczynę, dzięki której odzyska zaufanie otoczenia, a ona będzie miała pieniądze na utrzymanie restauracji. Same plusy! Nic tylko korzystać!
Ale jednocześnie milion rzeczy może pójść nie tak. Ktoś może odkryć prawdę. Ktoś może coś podejrzewać. Któreś z nich może zakochać się przez przypadek w tym drugim. I podejrzewam, że tak właśnie będzie. Że przez przypadek, Halvor zacznie coś czuć do Sophie. Coś, co go na początku przerazi, ale z czym będzie musiał się pogodzi.
Ogólnie, to Halvor, jak to on znów się nie popisał taktowność. Chyba powinien poczytać trochę o takcie i innych dobrych manierach. Nietrafiony dobór słów sprawił, że Sophie prawie odrzuciła jego propozycje. Dobrze, że udało mu się dokładnie wyjaśnić, co i jak.
Oj coś czuję, że obecność dziewczyny obok, naprawdę wpłynie na charakter skoczka. I to pozytywnie. Nawet nie angażując się w ten związek, Sophie pewnie odruchowo będzie pilnować Halvora, by zachowywał się porządnie.
W każdym razie, akcja się rozkręca, a ja już zacieram ręce przed kolejnym rozdziałem. Bo robi się naprawdę coraz ciekawiej.
To tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na nexta.
Pozdrawiam
Violin
Oczywiście że Sophie, po wysłuchaniu "argumentów" skoczka, nie chciała zgodzić się na to "przedstawienie". W końcu to uczciwa osoba, która nie chciałaby oszukiwać niewinnych ludzi. Halvor zachowuje się dziecinnie, nie chce dostrzec, że zachowuje się niewłaściwie i dalej w to brnie, próbując wmówić osobom, którym na nim zależy, że się zmienia na lepsze. To nie fair z jego strony. Może przez to stracić najbliższych. Jednak to było pewne, że Sophie w konflikcie ze swoim sumieniem przyjmie jego propozycję. Została postawiona wręcz pod ścianą. I mimo, że z początku stanowczo odmawiała, kłody rzucone jej pod nogi wręcz zmusiły ją do podjęcia takiej decyzji.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, jak będzie wyglądało to ich "przedstawienie" i czy dla dobra tej sprawy Sophie nauczy się chociaż w małym stopniu kłamać. Na pewno będzie ciekawe, ale i wręcz niezręcznie dla dziewczyny.
I najważniejsze ... Halvor wspomniał, że nie zaproponował tego układu innej dziewczynie, bo zaraz będzie sobie nie wiadomo co wyobrażać. Ok, tu ma rację. ALE! Co jeśli TO ON poczuje, że to coś poważnego z jego strony? Szkoda, że tego nie wziął pod uwagę ;)
Wrócę tutaj, bo dopiero zaczynam czytać 🙋 zapraszam również do mnie
OdpowiedzUsuńhttps://dynamiczneprzyjaznie.blogspot.com/?m=1
http://nienaniby.blogspot.com/?m=1
Pierwsze co tutaj przypadło mi do gustu to prędkość z jaką biegnie fabuła i to bardzo mi się podoba, że nie stoimy w miejscu i wiecznie coś się dzieje. Halvor kłamie jak z nut, bo nie uciekł mi fragment, kiedy stwierdził, że Sophie jest niczego sobie. I szczerze może na początku zareagowała negatywnie na jego propozycję, bo ja też myślałam, że chodzi o seks to wiem, że pewnie skorzysta z jego oferty, bo ta restauracja jest wszystkim co zostało jej po ukochanych rodzicach. Dużo weny i pozdrawiam
UsuńW stu procentach zgadzam się z Halvorem Sophie jest niewątpliwie i niezaprzeczalnie ciekawa osobą. Wcale nie dziwię się, że zainteresowała go po kilku spotkaniach. Jest porządna dziewczyna, która mimo obecnej sytuacji daje jakoś radę.
OdpowiedzUsuńPropozycja Halvora jest interesująca. Czytałam kiedyś taka książkę i jestem na tak!!! Strasznie cieszy mnie fakt, że Sophie jednak do niego zadzwoniła. Traktuję ten telefon jako zgodę na plan haha. 0j teraz będzie się działo!
0czywiscie taki plan skończyć się może tylko w jeden sposób i już na to czekam. Czekam na ta miłość, bo sophie i halvor to dwie różne osobowości, są kompletnie różni i aż nie mogę się tego doczekać. To będzie bomba atomowa.
Życzę dużo weny,
N
A to Ci Halvor! Ja czułam, że jego propozycja będzie związana z tym, że zaproponuje Sophie pieniądze, aby mogła wydostać się z długów, by ratować restaurację oraz mieszkanie, ale do głowy by mi nie przyszło, czego będzie oczekiwał w zamian. Ale cóż, Halvor to Halvor :D
OdpowiedzUsuńOch, sama nie wiem, co ja bym zrobiła w takiej sytuacji. Bo z jednej strony chęć ratowania dobytku, a z drugiej sumienie... Początkowo Sophie była sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, czemu się nie dziwię, bo nie dość, że źle zrozumiała propozycję Halvora to takie coś zupełnie nie mieściło się jej w głowie. Dobrze, że Norweg na spokojnie wyjaśnił jej ten niefortunny dobór słów, i że Sophie w ogóle go wysłuchała. Tak... On się niby zarzeka, że ona zupełnie nie jest w jego typie, że niczym się nie wyróżnia, a mimo to myśli o niej, jako o interesującej i niczego sobie osobie :D Och, tutaj się będzie działo, czuję to mocno. Bo niby taki układ, jedynie na pokaz, wiadomo, aby wszyscy uwierzyli mu, że się zmienił... A jednak pewnie będzie się za tym kryło dużo więcej. Panie Granerud, a co jeśli to pan pierwszy poczuje coś do Sophie? ^^
Dziewczyna, nie do końca w zgodzie z własnym sumieniem postanowiła w końcu skorzystać z jego propozycji. W sytuacji, w jakiej się znalazła, gdy nikt nie chce jej pomóc ta decyzja chyba była rozsądna :)
Z niecierpliwością wyczekuję nowych rozdziałów! Pozdrawiam i życzę weny ;*
Przy okazji zapraszam, jeśli tylko masz ochotę na prolog mojego nowego opowiadania, tym razem o piłce nożnej - http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ :)
Nie dość że się męczę w tym słońcu to jeszcze skasowalam cały komentarz😂.
OdpowiedzUsuńZacznę jeszcze raz.
Z góry przepraszam za spóźnienie i ewentualne błędy. Ale wracam z krótkiego wyjazdu i słońce mi tak świeci po oczach że nic nie widzę.
Nie mogłam sobie jednak odmówić przeczytania 😊
Halvor tak na początku dobrał słowa że nie dziwię się że Sophie się wściekła.
Naprawdę mogło się wydawać że szuka zwykłej dziwki.
Nie dziwię się jej też że na początku odrzuciła tą propozycję. W końcu jest uczciwą osobą. A to zwykle oszustwo. Koniec końców zdecydowała się do niego zadzwonić.
I cieszy mnie to bo wydaje mi sie że obydwoje skorzystają na tym układzie.
Dziewczyna uratuje swoją restaurację i mieszkanie. A Halvor według mnie trochę się przy niej uspokoi i nauczy dobrych manier. Których mocno mu brakuje.
Do tego widzę już miłość na horyzoncie 😋 oj nie mogę się doczekać.
Tak samo jak nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału 😊 Pozdrawiam.