Brisbane,
czerwiec 2018
Od
dobrych już kilku minut, przyglądam się z uśmiechem, wciąż
pogrążonej we śnie dziewczynie. Uroczo wtulonej w swoją poduszkę.
Delikatny uśmiech błąkał się jej po ustach, a ciepłe promienie
słońca padające na lekko opaloną już twarz, tylko dodatkowo
podkreślały nieprzeciętną urodę mojej ukochanej brunetki na
punkcie której, oszalałem przed kilkoma już miesiącami. Tracąc
dla niej zupełnie głowę. Co zauważyli już chyba wszyscy, z
którymi mieliśmy do czynienia.
Mogłem
się w nią wpatrywać godzinami. W jej nareszcie po dłuższym
okresie czasu, wyrażającą spokój twarz. Z której na dobre
zniknął smutek i wszelkie zmartwienia, ku mojej ogromnej radości.
Byłem gotowy zrobić wszystko, aby tylko uszczęśliwić tą
wyjątkową i niepowtarzalną dla mnie kobietę.
Doszukiwałem
się na jej buzi, coraz to nowszych szczegółów, które do tej pory
przeoczyłem. Jak chociażby mały, ledwo widoczny pieprzyk w dole
lewego policzka. Byłem przekonany, że to mi się nigdy nie znudzi,
a Sophie jest jedyną kobietą, przy której chcę się budzić przez
resztę poranków swojego życia. Co zamierzałem jej dziś
udowodnić. Czując, że to idealny moment na poczynienie następnego
kroku w naszej relacji.
Często
zastanawiałem się, jakim cudem to właśnie mnie obdarzyła swoją
bezgraniczną miłością. Akceptując wszystkie wady i bezmyślne
zachowania. Mając przy tym do mnie anielską cierpliwość, której
niekiedy sam się dziwiłem.
Czułem
się niczym największy szczęściarz, który wygrał los na loterii.
Z najlepszą nagrodą pod słońcem.
Wciąż
nie mogłem uwierzyć, że naprawdę mam ją przy sobie i jest tylko
moja. Należała do mnie tak samo, jak ja do niej. A co
najważniejsze, miało się to nigdy nie zmienić. Mieliśmy razem
iść przez życie, wspierając się w tym dobrych, jak i złych
chwilach.
Każdego
dnia byłem ogromnie wdzięczny za to, że wybaczyła mi wszystkie
kłamstwa i odważyła na nowo zaufać. Dając nam jeszcze jedną
szansę na zaznanie szczęścia u swego boku.
Życie
z nią bardzo często przypominało piękny i nierealny sen, z
którego nigdy nie chciałem się obudzić.
-
Sophie, budzimy się. Przed nami dzień pełen wrażeń. Szkoda czasu
na spanie - nie mogąc się powstrzymać, przyciągam ją delikatnie
bliżej siebie. Szepcząc do ucha słowa pobudki. Następnie wytaczam
od niego ścieżkę dla swoich ust, prowadzących wprost do jej.
-
Jeszcze parę minut. Jesteśmy w końcu na wakacjach. Mamy odpoczywać
- mruczy przez sen. Przytulając się do mnie. Od samego początku
nie miała żadnego problemu ze zmianą strefy czasowej. W
przeciwieństwie do mnie, zasypiała bez żadnego problemu. Starając
się tym samym w końcu wyspać, co w jej przypadku często było
niemożliwe. Nigdy jednak nie narzekała na niedogodności, jakie
wiązały się z prowadzeniem przez nią restauracji.
-
Naprawdę nie chcesz zobaczyć kangurów i przytulić swoich
ukochanych misiów koala? - pytam ze śmiechem. Widząc, jak w
sekundę otwiera oczy.
-
Oczywiście, że chcę. Od samego początku naszego pobytu tutaj na
to czekam. Daj mi półgodziny i możemy wychodzić - całuje mnie na
przywitanie. Po czym wstaje w pośpiechu z łóżka, zamykając się
w łazience. Zupełnie zapominając o chęci snu.
-
Jaki on jest słodki, nie uważasz? Jak można się nie zakochać w
tych uroczych zwierzątkach? - słyszę kolejne słowa zachwytu
Sophie. Trzymającą w swoich ramionach najprawdziwszego misia koalę.
Który skradł dosłownie jej całą uwagę. Nie było w tym zresztą
nic dziwnego. Kochała wszystkie zwierzęta bez wyjątku i żadnemu
nie potrafiłaby się oprzeć.
-
Kangury są lepsze - droczę się z nią, ku jej niezadowoleniu.
-
Nie znasz się. Prawda, malutki? - zwraca się do swojego
podopiecznego, który od czasu do czasu podjadał ze smakiem liście
eukaliptusa.
Przypatrując
się temu niecodziennemu widokowi i zaangażowaniu, jakie dziewczyna
wkładała w opiekę nad zwierzakiem. Zaczynam wyobrażać sobie
widok Sophie z naszym dzieckiem na rękach, które miałem ogromną
nadzieję, że pojawi się na świecie za kilka lat. Tak jak to
któregoś razu ustaliliśmy. Nie chcąc się zbytnio z tym
śpieszyć.
-
Z czego jesteś taki zadowolony? Strasznie dziwnie się dziś
zachowujesz. Zapewne coś kombinujesz - z rozmyślań o planowaniu
wspólnej przyszłości. Wyrywa mnie jej, jak zawsze spostrzegawcza
uwaga. Niczego nie dało się przed nią ukryć.
-
Jestem po prostu szczęśliwy. W końcu jesteśmy tylko ty i ja. Mamy
czas tylko dla siebie, co do tej pory nie zdarzało się nam za
często. Niczego więcej nie potrzebuję - przyciągam ją do siebie.
Całując czule, a następnie przytulając do siebie.
-
Co jeszcze mamy dziś w planach? - dopytuje, gdy spacerujemy ulicami,
zaskakującego nas na każdym kroku Brisbane. Będącego jednym z
najpiękniejszych miast na świecie, które już od samego początku
bez reszty nas oczarowało.
-
Teraz pozwiedzamy trochę miasto, potem wybierzemy się na obiad, a
wieczorem czeka cię mała niespodzianka. Za to jutro, możemy cały
dzień wylegiwać się na plaży. Co ty na to? - proponuję,
dokładnie wszystko planując, aby do maksimum wykorzystać nasz
pobyt w Australii. Który był najlepszym prezentem, jaki mogłem
otrzymać.
-
Od kiedy to stałeś się taki zorganizowany? - dziwi się. - Poza
tym, przecież wczoraj powiedziałeś, że więcej się na żadną
nie wybierzemy. Tak szybko zmieniłeś zdanie? - uśmiecha się do
mnie przekornie. Wyraźnie rozbawiona wczorajszymi wydarzeniami,
które dla mnie wcale nie były zabawne.
-
Nie dodałem, że pójdziemy, ale pod pewnym warunkiem. Na pewno nie
wypuszczę cię znowu w tym kostiumie. To był ogromny błąd z mojej
strony. Wiesz ilu facetów śliniło się na twój widok? - myślałem,
że oszaleję, gdy widziałem jakie spojrzenia posyłali jej
znajdujący się na plaży mężczyźni, kiedy to dumnie maszerowała
po plaży, trzymając mnie za rękę.
-
Znowu zaczynasz, zazdrośniku? Ile razy mam ci powtarzać, że nikt
poza tobą mnie nie interesuje? Zresztą, ja też musiałam znosić
wszystkie te zalotne spojrzenia innych dziewczyn, którymi cię
obdarzały. Mam tak niemal przez cały rok - złości się
niezadowolona.
-
I kto tu jest teraz zazdrosny, kochanie? Choć nie masz do tego
żadnego powodu. Dla mnie inne nie istnieją - zapewniam ją po raz
kolejny. Nie potrzebując nikogo innego poza Sophie.
-
Skoro tak mówisz, to może pójdziemy na mały kompromis i
przestaniemy jawnie okazywać sobie niepotrzebną zazdrość? To się
tyczy, zwłaszcza ciebie - stara się mnie przekonać.
-
Pomyślimy nad tym. Ale co do kwestii twojego plażowego wyglądu, to
jeszcze sobie o tym porozmawiamy, bo lepiej... - nie pozwala mi
dokończyć. Wpijając się w moje usta. Chcąc po prostu mnie
uciszyć, wybierając do tego najlepszy sposób z możliwych - nie
kusić losu - kończę, gdy odsuwamy się od siebie. Przede wszystkim
ze względu na pełne dezaprobaty spojrzenia starszego państwa,
które posyłali w naszym kierunku wraz z komentarzem w jakimś
nieznanym mi języku. Zachowywali się tak, jakby sami nigdy nie byli
młodzi.
Po
miło spędzonym popołudniu w jednej z nabrzeżnych restauracji. Z
niesamowitym widokiem na rzekę Brisbane. Gdzie naszej rozmowie nie
było końca, co od samego początku naszej znajomości pozostało
niezmienne.
Nadal
mogliśmy rozmawiać ze sobą godzinami, niemal na wszystkie tematy.
Co dodatkowo umacniało nas związek. Przede wszystkim dlatego, że
byliśmy nie tylko parą, ale także przyjaciółmi. Mogliśmy sobie
ufać i liczyć na siebie w każdej sytuacji.
-
Powiesz mi w końcu, co to za niespodzianka? Idziemy i idziemy -
Sophie zaczyna się niecierpliwić, gdy prowadzę ją w nieznane jej
miejsce.
-
Dowiesz się w odpowiednim do tego momencie. Inaczej to już nie
będzie niespodzianka - odpowiadam któryś raz z rzędu to samo.
Coraz mocniej ją tym niecierpliwiąc. Byłem pewien, że to co dla
niej przygotowałem, ani przez sekundę nie przeszło jej przez
głowę.
💓💓💓💓💓💓💓💓
Z
nieukrywanym zachwytem, podziwiam zapierający dech w piersiach
zachód słońca. Wychylając się lekko przez barierkę mostu Story
Bridge. Nie mogąc napatrzeć się na ognistą kulę, znikającą
powoli w odmętach wody. To był jeden z tych niezapomnianych
widoków, które zostają w pamięci na bardzo długi czas.
Halvor
znowu doskonale wpasował się moje gusta. Zabierając mnie w to
niezwykłe miejsce. Pokazując tym samym, jak dobrze mnie zna.
Dawno
już nie byłam taka szczęśliwa, jak podczas tego trwającego
wieczoru. Wolna od jakichkolwiek zmartwień i trosk. Z optymizmem
patrzącą w przyszłość, którą miałam przeżyć ze swoją
miłością życia. Byłam pewna, że to właśnie ten często
irytujący mnie do granic możliwości Norweg nią był. Nikogo
innego poza nim nie chciałam.
Ściskam
mocniej dłoń należącą do Halvora. Każdego dnia, coraz bardziej
upewniając się w słuszności podjętej przez siebie decyzji i
dania mu jeszcze jednej szansy. To jego osoba była moim największym
powodem do uśmiechu o każdej porze dnia i nocy. Przy nim nie bałam
się już nieznanego. Wiedząc, że zawsze mogę na niego liczyć.
-
Mogę cię o coś zapytać? - słyszę niezbyt pewne pytanie Halvora.
Zupełnie nie rozumiejąc jego wahania.
-
Jasne. Słucham - odwracam głowę w jego kierunku. Nie mając
pojęcia, o co może chodzić.
-
Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie tą najważniejszą,
najmądrzejszą i najładniejszą. Jesteś dla mnie powodem dla
którego staram się każdego dnia stawać lepszym człowiekiem.
Jesteś dla mnie po prostu wszystkim. Codziennie zakochuję się w
tobie na nowo. Jestem pewien, że to z tobą chcę spędzić swoje
życie. Dlatego chcę cię o coś bardzo ważnego zapytać. Sophie,
wyjdziesz za mnie i zostaniesz moją żoną? - patrzę z wypisanym na
twarzy szokiem, jak wyciąga z kieszeni czerwone pudełeczko z
przepięknym pierścionkiem zaręczynowym w środku, a następnie
klęka przede mną. Czekając ze zdenerwowaniem na moją odpowiedź.
-
Oczywiście, że tak - odpowiadam ze łzami szczęścia, nie wahając
się ani sekundy. Po chwili czuję na palcu pierścionek zaręczynowy,
który miał na nim pozostać już do końca moich dni.
-
Powinniśmy, jak najszybciej ustalić datę ślubu. Chciałbym,
abyśmy się pobrali w najbliższych miesiącach - spoglądam
zaskoczona na mojego świeżo upieczonego narzeczonego. Nie mając
pojęcia, skąd wziął się u niego taki pośpiech do zawarcia
małżeństwa.
-
Chcesz w niecały rok, zaliczyć wszystkie etapy związku? Daj mi się
trochę nacieszyć z bycia twoją narzeczoną. Może dla ciebie to
nic takiego, ale dla mnie wręcz przeciwnie - nie mogłam się
napatrzeć na swój pierścionek z połyskującym niewielkim
diamencikiem. Najpiękniejsze było dla mnie jednak to, co znajdowało
się pod spodem. Wygrawerowana data naszego pierwszego spotkania.
Może nie była ona, zbyt fortunna, ale dla mnie miała ogromne
znaczenie. W życiu bym się jednak nie spodziewała, że będzie ją
pamiętał.
-
Tytuł żony brzmi jeszcze lepiej. Sophie, chcę być twój już na
zawsze. Tak samo, jak żebyś ty była tylko moja. Choćby dziś mogę
ci to przysiąc przed ołtarzem - po raz kolejny, czuję ogromne
wzruszenie. Byłam dogłębnie poruszona jego słowami.
-
Już od dawna jestem tylko twoja. Obrączki nic w tej kwestii nie
zmienią - dla mnie była to tylko czysta, choć niewątpliwie
przepiękna formalność.
-
Dajmy sobie dlatego trochę czasu. Nacieszmy się najpierw tym, co
mamy. Poza tym, ślub trzeba dokładnie zaplanować. Chcę, aby był
wyjątkowy i taki, jak sobie dawno temu wymarzyłam - nie chciałam
się z niczym śpieszyć. Pragnąc, aby to był najlepszy dzień w
moim życiu. Dopracowany w każdym calu. Wyjęty niczym z jakiejś
bajki.
-
Zgoda, zaczekajmy trochę. Ale za rok o tej porze chcę, abyś nosiła
już moje nazwisko. Nie odpuszczę ci - upiera się. Będąc w pełni
zdecydowanym na jeden z najważniejszych kroków w życiu każdego
człowieka.
-
Kocham cię, panie Granerud - mówię z poczuciem bezgranicznego
szczęścia. Opierając głowę na jego ramieniu.
-
Ja też cię kocham, jeszcze panno Larsen - obydwoje wybuchamy
głośnym śmiechem, a następnie zatracamy się w pocałunkach
miłości i pełnego oddania sobie nawzajem. Nareszcie wiedząc, jak
smakuje prawdziwe i głębokie uczucie. Potrafiące swoją magią
rozjaśnić nawet najgorsze dni.
_______________________________
Chciałabym
bardzo podziękować wszystkim za obecność i za wszystkie
komentarze, które zawsze wywoływały na mojej twarzy uśmiech. Będąc
przy okazji ogromną motywacją do dalszego tworzenia.
Strasznie
trudno rozstać mi się z tą historią i bohaterami. Dlatego
ostatnio wpadłam na pewien pomysł dzięki któremu, tak do końca
nie będziemy musieli się pożegnać z Sophie i Halvorem. ;)
Na
koniec z okazji zbliżającego się Bożego Narodzenia, chciałabym
życzyć wszystkim Wesołych Świąt.
Nie mogę uwierzyć , że to już koniec. Przecież ja dopiero namawiałam Cię do zaczęcia kolejnej historii. I ciężko mi się pogodzić z tym, że już się skończyła.
OdpowiedzUsuńAle prezent na święta to zrobiłaś mi znakomity :) Dwa opowiadania naraz :) Nawet nie wiesz jak się cieszę .
Co do epilogu. To czy ja już pisałam jak bardzo nie cierpię ich komentować? :D ( zresztą tak samo jak prologów) . Zazwyczaj nie mam pojęcia co napisać.
Strasznie się cieszę, że w końcu wszystko jest na swoim miejscu. Z ich wielkiej miłości, cudnych wakacji i zaręczyn :)
Kto by się spodziewał, że z tego okropnego chłopaka. Który w pierwszych rozdziałach doprowadzał mnie do szału, wyrośnie ktoś tak cudny i uroczy :)
Dziękuję Ci że mogłam czytać tą historię. Była wspaniała, zresztą tak jak każda poprzednia.
Pozdrawiam Cię cieplutko. Życzę Wesołych Świąt i zmykam na prolog kolejnej :)
Jaki piękny epilog! :) Choć ja nadal nie mogę uwierzyć w to, że to już koniec tej historii, ale cieszę się bardzo, że to nie koniec losów Sophie i Halvora :)
OdpowiedzUsuńAle od początku! Wymarzone wakacje, należyty odpoczynek, tylko Sophie i Halvor... Czy do szczęścia potrzeba czegoś więcej? :) Halvor z nieokiełznanego chłopaka pod wpływem Sophie zmienił się diametralnie, ale była to zmiana, którą wszyscy przyjęli na plus. A najbardziej Sophie, dzięki której to wszystko zawdzięcza. Początkowo udawany związek przemienił się w piękne i głębokie uczucie, które okazywali sobie na każdym kroku :) I mimo intrygi Astrid, mimo problemów, które stwarzał Niklas, Sophie i Halvor odnaleźli drogę do szczęścia, którą razem będą szli, aż do końca. Pięknie to wszystko opisałaś! A scena, w której Sophie trzyma na rękach misia koalę była totalnie urocza <3 Nie dziwię się więc Halvorowi, że pod wpływem tego widoku zaczął sobie wyobrażać ich dzieci oraz wspólną przyszłość. Już na pewno się postarają o potomstwo ^^ :D Halvor i jego oświadczyny <3 Cudnie to wykombinował. Sceneria niesamowita! Sophie nie mogła się nie zgodzić i sądzę, że widok klęczącego przed nią Halvora wynagrodził jej to, że przez jakiś czas nie wiedziała, co knuje :) Hahaha, ale Halvor rozwalił mnie tym, że chciałby wziąć ślub jak najszybciej. Rozumiem tę pokusę, ale niech da się tym zająć Sophie, która jak najbardziej zasłużyła na to, by mieć ślub, o jakim zawsze marzyła, ślub, jak z bajki :) I tego jej życzę! I Halvorowi również ^^
To była dla mnie czysta przyjemność, czytanie i komentowanie tej historii, za której stworzenie Ci dziękuję :) I tak, jak już wspomniałam, cieszę się, że to nie koniec ich losów, bo ciężko się z nimi rozstać :)
Wesołych Świąt życzę! <3
Pozdrawiam ;*
Ojej, Epilog? Ale to już. Jakoś nie mogę uwierzyć, że to juz koniec. Bardzo przywiązałam się do Sophie i Halvora, więc teraz trudno będzie mi się z nimi pożegnać. Naprawdę, z wypiekami na twarzy czytałam o tym, jak zwykły układ zamienia się w wzajemne uczucia, jak Halvor zmienia się pod wpływem Sophie. Z nieczułego, skrzywdzonego przez życie faceta, którego interesuje tylko zabawa stał się dojrzałym mężczyzną, któremu zależy już tylko na szczęściu ukochanej kobiety. Na pewno więc ich małżeństwo będzie bardzo, bardzo szczęśliwe. Są w końcu dla siebie stworzeni.
OdpowiedzUsuńKurczę, bardzo chciałabym napisać coś twórczego i stworzyć dłuższy komentarz, ale chyba nigdy nie nauczę się komentować epilogów. Lecę więc na nowe blogi.
Pozdrawiam
Violin
Moja droga, powiedz mi co ja mam w tym momencie powiedzieć, skoro każde słowo wydaje się być puste i bezsensowne :(
OdpowiedzUsuńZacznę może od tego, że od samego początku starałam się zrozumieć Halvora. Owszem, wydawał się być dupkiem, ale to nie wzięło się znikąd. Chłopak został okropnie potraktowany i nie potrafił sobie poradzić ze złamanym sercem. Zareagował jak zareagował, ale koniec końców okazało się, że potrzebował zaznać prawdziwej miłości, aby uwierzyć że jeszcze może być dobrym człowiekiem. Bo w końcu to dobro nadal w nim tkwiło. Z kolei Sophie przeżyła tragedię za tragedią, brutalne życie ją nie oszczędzało, ale mimo to nie poddała się. Były momenty załamania, ale prawda jest taka, że dziewczyna ma silny charakter i tak łatwo nie da się jej złamać. A ze wsparciem Halvora to w ogóle z niej Wonder Woman! Obydwoje zasługiwali na ten promyczek nadziei. Wpadli na siebie niespodziewanie i choć początki nie były zbyt ciekawe, przeznaczenia nie da się tak łatwo oszukać. Okazało się, że to właśnie siebie szukali przez całe życie. Ona zobaczyła w nim dobrego człowieka, który został przedwcześnie skreślony przez wielu ludzi, z kolei on dał jej ogromne wsparcie, którego tak bardzo potrzebowała. Najpierw nawiązała się pomiędzy nimi nić porozumienia, potem przyjaźń ... i to była najlepsza podstawa do rozwinięcia się miłości. Cieszę się, że mimo wszystkich przeszkód, wszystko tak dobrze się skończyło :) Obydwoje zasługują na to, aby nareszcie wieść szczęśliwe życie u boku ukochanej osoby. Uwielbiam ich, dlatego cieszę się, że tak do końca się z nimi nie pożegnamy :)
To było kolejne genialne opowiadanie Twojego autorstwa, które wręcz połknęłam! ^^ Czytałam je z ogromnym entuzjazmem, mimo że znów tak się wciągnęłam, że ciśnienie nie raz mi się podniosło ;D Przeżywałam wszystkie emocje razem z głównymi bohaterami, co jest jedynie zasługą Twojego talentu :) Z ogromnymi chęciami "uciekam" na nowe historie!
A przy okazji życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! I weny ... bardzo dużo weny! ^^
Hej, może wrzucisz swoje opowiadania tutaj:
OdpowiedzUsuńhttps://t3kstura.eu/
To nowy portal dla twórców, można uzyskać feedback i poznać ludzi z pasją :)
Zapraszamy!