środa, 19 września 2018

Rozdział 14


Z lekkim pośpiechem, układam na talerzu kilka kawałków, niedawno upieczonego przez siebie czekoladowego ciasta. Dokładając do nich, inne bardzo niedietetyczne przekąski przeznaczone dla mnie i Karoline. Mające w założeniu, umilić nam transmisję z zawodów Pucharu Świata, rozgrywanych tym razem w Finlandii.
Dzięki Karoline i Halvora pomocy, powoli zaczynałam się coraz lepiej orientować w realiach i zasadach panujących w tej dyscyplinie sportu.
Dlatego z zaciekawieniem i ekscytacją wyczekiwałam na rozegranie, kolejnego indywidualnego konkursu, dopiero co rozpoczętego sezonu. W którym liczyłam, że Halvor odegra jakąś liczącą się w stawce rolę. Wiedziałam w końcu, jakie to dla niego ważne, aby udowodnić sobie i innym, że naprawdę stać go na osiąganie dobrych i znaczących coś w tym świecie wyników.





Wyciągam z puszki ciasteczka z orzechami, które były moją największą słabością. Nigdy nie potrafiłam się im oprzeć. Obiecując sobie w myślach, że to ostatni dzień, w którym bezkarnie objadam się słodyczami.
Ostatnio nie robiłam, właściwie niczego innego. Zajadałam nimi nieustanny stres, usiłując poprawić sobie humor. Przez co zaczynałam powoli, dostrzegać niechciane efekty tego niezdrowego odżywiania. W postaci prawie dwóch zbędnych kilogramów. Pogarszających mój i tak, niezbyt urodziwy wygląd. Codziennie rano z niechęcią przyglądałam się swojemu ciału. Pokrytemu w niektórych partiach, fałdkami okropnie wyglądającego tłuszczu. Wywołującym u mnie, jeszcze większe kompleksy i załamanie fatalnym wyglądem. 




Z niechęcią zabieram się za umycie brudnych naczyń. Nie mogąc patrzeć na ich zalegający stos w zlewie. Odkładając uprzednio na stół wypełniony po brzegi talerz słodkości. Mając zamiar zanieść go za chwilę do salonu, gdzie od dłuższego już czasu, czekała na mnie siostra Halvora. Dzielnie dotrzymująca mi towarzystwa od piątkowego popołudnia na wyraźne życzenie mojego rzekomego chłopaka. Który nie chciał nawet słyszeć o tym, że mogłabym być sama przez te kilka dni jego nieobecności.





Nadal bardzo się o mnie martwił i na każdym kroku pilnował niczym małą dziewczynkę, co niekiedy doprowadzało mnie do szału. Z drugiej jednak strony rozumiałam, że kierowała nim zwyczajna troska o moją osobę. W końcu policji, nadal nie udało się namierzyć Niklasa, który zapadł się niczym pod ziemię. Nie pozostawiając po sobie żadnego tropu. Prawdopodobnie, ani jego rodzice, ani znajomi nie wiedzieli gdzie jest. Wywołującym tym samym we mnie spory niepokój.
Bałam się, że mój były chłopak planuje jakąś zemstę i uderzy w najmniej spodziewanym momencie. Niszcząc całe moje dotychczasowe życie, które nadal mozolnie składałam w jako tako wyglądającą całość.
Jakby tego było mało, naprawa restauracyjnej instalacji elektrycznej, wciąż przesuwała się w czasie. Pozbawiając mnie własnego kąta i miejsca pracy.
Fachowcy napotkali na coraz to nowsze problemy, wynikające z jej wieloletniego zużycia. Z każdym dniem lista kosztów, jakie poniosę tylko się wydłużała. Popychając mnie, niemal na sam skraj bankructwa. Z którym i tak już od niepamiętnych czasów walczyłam.
Jedynie niesłabnący optymizm Therese i wsparcie Halvora powstrzymywały mnie przed całkowitym załamaniem i ostatecznym poddaniem. 




- Sophie, chodź tutaj szybko. Zaczyna się - słyszę wołanie Karoline. Która od samego rana, nie mogła doczekać się zawodów. Przeżywając wszystko dwa razy mocniej ode mnie. 
- Już idę - odpowiadam jej ze śmiechem. Podążając ostrożnie w stronę zajmowanego przez nią pomieszczenia i okupowanej kanapy.




W skupieniu oglądamy pierwszą serię. Od czasu do czasu, komentując wydarzenia pokazywane na ekranie. Im bliżej było do skoku Halvora, tym odczuwałam coraz bardziej narastające zdenerwowanie. Za każdym razem, gdy widziałam jak wzbija się w powietrze. Wstrzymywałam oddech do czasu, aż bezpiecznie nie wylądował. Strasznie się o niego bojąc. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłoby stać się mu coś złego. Czegoś takiego, chyba bym nie przeżyła. 
Choć tysiące razy zapewniał mnie, że prawdopodobieństwo pójścia czegoś nie tak, jak powinno jest znikome. Wciąż uważałam, że to co robił było kompletnym szaleństwem. Które mogło skończyć się tragicznie. Było w końcu przynajmniej kilkanaście bezpieczniejszych do uprawiania dyscyplin.




- Jak dzisiejsza kontrola mojego braciszka? Pobił swój rekord? - pytanie dziewczyny, odrywa mnie od obserwacji skoku, jakiegoś zupełnie nieznanego mi reprezentanta Austrii. Co tylko udowadniało, że muszę się jeszcze wiele nauczyć. Aby w pełni orientować się w tym świecie, w którym mimowolnie zaczęłam uczestniczyć.
- Nie dał rady. Ma dziś za dużo obowiązków. Dlatego udało mu się zadzwonić, tylko pięć razy. Co w porównaniu z ostatnimi dniami, a szczególnie czwartkiem, kiedy to byłam tutaj sama. Jest dosyć marnym wynikiem - sytuacja z jego przesadnie częstym dzwonieniem sprzed tygodnia, znowu się powtarzała. Przez co, nie mogłam się rozstać z telefonem, właściwie ani na chwilę. Inaczej narażałam się na jego pełne zmartwienia litanie. Których nie dało się zwyczajnie słuchać. 
- Sophie, to tylko potwierdza, że on świata poza tobą nie widzi. Wpadł po same uszy. Co jeszcze kilka miesięcy temu, było czymś nie do pomyślenia - uśmiech pełen zadowolenia, pojawia się jej na ustach. Z każdym dniem, kiedy to poznawałam ją bliżej. Obdarzałam ją, jeszcze większą sympatią. Dzięki czemu było mi, coraz trudniej ją okłamywać w kwestii mojej prawdziwej relacji z Halvorem.
- Po prostu się martwi. Gdyby nie moje problemy z Niklasem. Na pewno wyglądałoby to zupełnie inaczej - mimowolnie tonuję jej entuzjazm, starając się tym samym, aby w niedalekiej przyszłości, nie była za bardzo rozczarowana naszym zerwaniem i końcem fikcyjnego związku.
- Wiem, że może ciężko ci w to uwierzyć. Szczególnie po tym, jak jeszcze do niedawna się zachowywał. Ale ja naprawdę świetnie go znam. Halvor, nigdy nie potrafił wprost okazywać, czy wyrażać swoich uczuć. To właśnie, takie drobne gesty o nich świadczą. Uwierz mi, że tylko raz widziałam, aby tak się o kogoś troszczył, jak o ciebie - Karoline stara się mnie przekonać do swoich racji. Być może uwierzyłabym w to co mówi, gdybym naprawdę była jego dziewczyną. W obecnej sytuacji nie łudziłam się, że on mógłby się we mnie kiedykolwiek zakochać. 
- Masz na myśli Astrid? - próbuję się upewnić. Widmo tej dziewczyny, zaczynało mnie prześladować. Zwłaszcza w tym mieszkaniu. Często zastanawiałam się, czy na przykład nie piję z jej ulubionego kubka, który być może starannie wybierała. Albo, czy nie gotuję z kupionych przez nią saganków. Próbowałam odgadnąć, które meble były w jej guście, a jakich nie znosiła. Opierałam się na domysłach, bojąc się o cokolwiek spytać Halvora. Który unikał jej tematu na wszelkie możliwe sposoby. 
- Niestety tak. To było naprawdę fatalne zauroczenie. Zupełnie stracił dla niej głowę, a ona to z premedytacją wykorzystywała - wyraźnie pochmurnieje wspominając o Astrid. Co świetnie pokazywało, że chciała dla swojego brata, jak najlepiej.
- Na szczęście to już za nim. Zakończył w życiu ten rozdział - posyłam w jej stronę delikatny uśmiech.
- Wszystko dzięki tobie. Po prostu spadłaś nam z nieba - zaczynamy się głośno śmiać. Milknąc dopiero w momencie, gdy Halvor zasiada na belce startowej.





- Nie było najgorzej. Znowu zdobył punkty, a to w jego przypadku najważniejsze. Przynajmniej nie da trenerowi powodów, aby przypadkiem zamienić go na kogoś innego - Karoline szuka pozytywów po zakończonym konkursie. W którym jej brat, zajął dwudzieste drugie miejsce.
- My to wiemy, ale on na pewno nie będzie zadowolony. Przed wyjazdem, sporo sobie obiecywał - zaczynałam dostrzegać u niego, coraz większe pokłady ambicji. Która choć była bardzo potrzebna, czasem mogła przybrać niezdrową odmianę i zamiast pomagać, stać się czynnikiem hamującym. Miałam nadzieję, że w przypadku Halvora tak się nie stanie. 
- Trudno. Najwyżej poprawisz mu jutro humor. Na pewno masz na to bardzo skuteczne sposoby - mruga do mnie żartobliwie. Przez co czuję, jak moje policzki oblewają się gorącem. Na szczęście dzwoniący telefon, ratuje mnie przed dalszą rozmową na ten temat.




Po wymienieniu paru zdań z Therese na temat jutrzejszych prac naprawczych, które codziennie skrupulatnie doglądała. Nie pozwalając mi w cokolwiek się mieszać. Wracam na swoje miejsce, widząc że Karoline zdążyła już wybrać jakiś film. Mający w założeniu, umilić nam resztę tego niedzielnego popołudnia.
- Jakie to ciasto jest przepyszne. W życiu bym nie pomyślała, że to powiem, ale smakuje mi lepiej niż mojej mamy - słyszę kolejną pochwałę z ust dziewczyny, zajadającą się moim wypiekiem. Dzięki takim słowom wiedziałam przynajmniej, że dobrze spełniam się w swojej profesji. 
- Bardzo miło mi to słyszeć. Jednak lepiej nie wspominaj o tym waszej mamie. Jeszcze zatrzaśnie mi drzwi przed nosem. Wystarczy, że i tak ma mi już sporo do zarzucenia - widmo zbliżającego się wielkimi krokami naszego ponownego spotkania, coraz bardziej mnie przerażało. Oficjalne spotkanie z rodzicami Halvora, będzie chyba naszym największym wyzwaniem. Zwłaszcza, że jego rodzicielka była wyjątkowo nieufna w stosunku do mojej osoby.
- Przejdzie jej, jak tylko bliżej cię pozna. Ona po prostu bardzo się o nas martwi, a zwłaszcza o Halvora. To co się z nim stało po rozstaniu z Astrid, bardzo nią wstrząsnęło i teraz zwyczajnie nie chce, aby się to powtórzyło. On od zawsze był jej oczkiem w głowie, więc sama rozumiesz - Karoline rzuca nowe światło na niezbyt przychylną reakcję jej mamy na nowy związek syna.
- Rozumiem. Jednak naprawdę bardzo bym chciała, aby mnie polubiła. Może mi w tym trochę pomożesz? Opowiedz mi trochę o tym, co lubi. Może, jeśli znajdziemy ze sobą jakieś wspólne tematy, łatwiej nam będzie się ze sobą porozumieć - szukam jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Nie chcąc biernie czekać na dalsze rozstrzygnięcia. 
- Naprawdę, aż tak ci na tym zależy? - dziwi mi się. Uważnie spoglądając na moją twarz. 
- Oczywiście. W końcu wasi rodzice, to najbliższe osoby dla Halvora. Nie chciałabym więc, aby przeze mnie ich relacje nie były takie, jak powinny - było to dla mnie priorytetem, aby na nowo odzyskał zaufanie swojej rodziny.
- W takim razie, oczywiście że ci pomogę. Porozmawiam też z mamą. Spróbuję ją przekonać, żeby ci odpuściła i zrozumiała, że Halvor nie mógł lepiej trafić - cieszyłam się, że mam w niej sojusznika. Być może dzięki temu i jej interwencji, łatwiej mi będzie zdobyć zaufanie także pozostałych członków rodziny. Co na pewno wiele by ułatwiło.
- Dziękuję ci. Za wszystko, co dla mnie robisz - choć starałam się, zbytnio nie przywiązywać. Powoli i tak zaczynałam traktować Karoline, jak swoją przyjaciółkę. Szkoda tylko, że za niedługi czas, nasza relacja zwyczajnie się zakończy.
- Sophie, naprawdę nie masz za co dziękować. Przecież to co robię, nie jest niczym nadzwyczajnym. Tak po prostu zachowują się przyjaciele, nie sądzisz? - kiwam posłusznie głową. W pełni się z nią zgadzając.






Parę minut po północy, kończąc powoli czytać kolejną już podczas ostatnich dni książkę. Które były doskonałymi towarzyszkami na często bezsenne od wyjazdu Halvora nocne godziny. Ze sporym zdziwieniem spoglądam na swój telefon, który nieoczekiwanie zaczyna głośno dzwonić. Podnoszę go szybko z szafki, aby nie obudził przypadkiem Karoline. Która musiała wcześnie wstać. 
- Halvor, coś się stało? - pytam autentycznie zaniepokojona jego tak późnym telefonem.
- Nie. Wszystko jest w porządku. Nie martw się. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem - dopytuje.
- Akurat jeszcze nie spałam. Za to ty, już od dawna powinieneś. Tylko mi nie mów, że postanowiłeś odreagować i przed chwilą skądś wróciłeś, albo co gorsza dopiero się wybierasz? - zaczynam snuć pesymistyczne przypuszczenia. Bojąc się, że ostatnie ogromne postępy, które uczynił. Zostaną zniweczone, jakimś kolejnym występkiem.
- Trochę więcej wiary we mnie. Obiecałem ci, że koniec z głupotami i słowa dotrzymam. Przysięgam, że leżę grzecznie w łóżku. Nie mogę tylko zasnąć. Brakuje mi ciebie obok. Nie mam do kogo się przytulić - byłam zszokowana jego, aż tak szczerym wyznaniem. Które wiele dla mnie znaczyło i było bardzo miłe. Nie miałam tylko pojęcia, czy to późna pora. Czy może odległość jaka nas dzieliła i fakt, że nie rozmawiamy ze sobą w cztery oczy go do tego skłoniło. Byłam pewna, że w normalnych okolicznościach w życiu bym czegoś takiego od niego nie usłyszała. Co jeszcze bardziej nadawało wyjątkowości tej chwili. 
- Przytul się do poduszki. Zawsze mogę ci też pożyczyć misia na następny wyjazd. Chcesz? - żartuję, zaczynając się cicho śmiać.
- Bardzo zabawne. Jutro się za to zemszczę, zobaczysz. Będę kończył, chciałem cię tylko usłyszeć. Dobranoc, Sophie - żegna się ze mną. Z zamiarem rozłączenia.
- Halvor, poczekaj chwilę. Chcę, żebyś wiedział, że też mi cię bardzo brakuje i tęsknię za tobą. Dobranoc - rozłączam się w pośpiechu. Nie dając mu okazji na skomentowanie moich słów. Przez następne minuty zastanawiam się, czy nie powiedziałam przypadkiem za dużo. W końcu za nic bym nie chciała, aby domyślił się moich prawdziwych uczuć, jakie wobec niego żywiłam. Bałam się, że gdyby poznał prawdę. Czym prędzej, zakończyłby wszystko między nami. Dlatego wolałam się zadowolić, tym co mam niż wszystko bezpowrotnie stracić.






Spoglądam na zegarek z niedowierzaniem, że było tak późno. Halvor mógł wrócić lada chwila, a praktycznie jeszcze nic nie było gotowe.
Mimo że, właściwie od momentu pożegnania się z Karoline wczesnym rankiem i zrobieniu jedynie samodzielnych zakupów, co miało pozostać moją małą tajemnicą. W innym przypadku, nie uniknęłabym niekończącego się wykładu na temat swojej nieostrożności. Zajmowałam się tylko przygotowaniami do wspólnej kolacji. Chciałam zrobić niespodziankę i miło przywitać się z moim udawanym chłopakiem. Przynajmniej w ten sposób, odwdzięczając się za jego ostatnią pomoc i wsparcie.





Z niezwykłą nawet, jak dla mnie starannością. Nakrywam do stołu, starając się aby wszystko wyglądało perfekcyjnie i elegancko. Niczym, jak w najdroższych restauracjach, w których w przeszłości od czasu do czasu, miałam okazję bywać.
Między czasie doglądam powoli gotującej się zupy i sprawdzam, czy w piekarniku panuje odpowiednia temperatura. Nie chciałam, aby choćby jeden mały szczegół zaburzył idealny obraz stworzonej przeze mnie całości.





Gdy nareszcie wszystko jest już przygotowane i na swoim miejscu. Postanawiam zrobić coś ze swoim wyglądem. Zmieniam pochlapane przez przypadek przy gotowaniu ubrania na jasną zwiewną sukienkę z delikatnym motywem kwiatów. Perfumując ją i siebie, swoimi ulubionymi perfumami.
Przy okazji doprowadzam swoje włosy do ładu i zostawiam je rozpuszczone. Co stanowiło miłą odmianę od wymogów wiecznego związywania ich w kuchni. Oceniając swój końcowy efekt w lustrze, dochodzę do wniosku, że nie jest najgorzej. Choć do perfekcji, nadal brakowało lat świetlnych. 





Przyglądając się nakryciu stołu. Zastanawiam, czy aby zbytnio nie przesadziłam z jego wystrojem. W końcu to nie była żadna romantyczna kolacja dwójki zakochanych, na co mogłyby wskazywać świece i inne dekoracje oraz ułożenie talerzy dokładnie naprzeciwko siebie. Tylko zwykły posiłek dwojga przyjaciół, który równie dobrze moglibyśmy zjeść na kanapie przed telewizorem. Nie chciałam, aby Halvor odebrał to dwuznacznie i poczuł się niezręcznie.
Gdy jestem już zdecydowana, aby trochę przemeblować nakrycie stołu. Słyszę odgłos otwieranych drzwi wejściowych.
- Sophie, już jestem – świetnie znany mi głos rozbrzmiewa od samego wejścia. Uświadamiając mi, że na jakiekolwiek zmiany jest stanowczo za późno. Najwyżej będę się tłumaczyć. 





💓💓💓💓💓💓💓💓






Uśmiecham się z radością, przekraczając próg swojego mieszkania. Podróż z Finlandii dłużyła się mi niemiłosiernie. Przez co, jeszcze bardziej nie mogłem się doczekać, aż zobaczę się nareszcie z Sophie. Za którą tęskniłem, niczym ostatni wariat. Zwłaszcza po naszej wczorajszej rozmowie. Która przybrała dosyć zaskakujący obrót. Pod wpływem jakiejś dziwniej odwagi, która mnie wtedy opanowała. Wyznałem jej swoje odczucia. Jednak to, że ona je podzielała zupełnie mnie zaskoczyło. Nasza relacja powoli zaczynała się mi wymykać spod kontroli, jednak nie miałem, ani chęci, ani ochoty aby cokolwiek próbować zmienić. Dlatego postanowiłem zostawić wszystko, tak jak jest. Pozwalając sprawą toczyć się własnym biegiem. 






Po uprzednim poinformowaniu Sophie, że wróciłem. Zdejmuję kurtkę odwieszając ją na pobliski wieszak. Dostrzegając po chwili, że dziewczyna pojawiła się w zasięgu mojego wzroku. Prezentowała się wprost przepięknie w sukience, którą miała na sobie. Nie mogłem wręcz oderwać od niej wzroku. Staram się jednak ze wszystkich sił powstrzymać przed palnięciem jakiejś głupoty albo co gorsza zrobienia czegoś kompromitującego. 
- Nareszcie jesteś. Nie mogłam się ciebie doczekać - niweluje odległość między nami. Mocno się do mnie przytulając. Tego typu gesty, ostatnio stały się dla nas zupełnie naturalne. 
- Też się cieszę, że cię widzę - szepczę jej do ucha. Nie wypuszczając przez dłuższy czas ze swoich objęć. Chociaż wiedziałem, że nasze powitanie było o wiele za długie, jak na dwójkę znajomych. Nie potrafiłem nic na to poradzić. Chciałem, jak najdłużej nacieszyć się bliskością Sophie. Otumaniając swoje zmysły, zniewalającym zapachem jej perfum. 





- Chodź, bo wszystko w końcu wystygnie. Na pewno jesteś głodny - pociąga mnie za sobą w stronę salonu, gdzie dostrzegam przepięknie nakryty stół ze stojącymi na nim pysznie wyglądającymi potrawami. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego widoku. Za nic nie spodziewałbym się, aż tak hucznego powitania. 
- Sama to wszystko zrobiłaś? Specjalnie dla mnie? - kiwa nieśmiało głową. Byłem po prostu oniemiały.
- To w ramach podziękowań za wszystko, co dla mnie robisz. Wiem, że to niewiele, ale naprawdę się starałam - patrzy na mnie niepewnie. Jakby się wahała, czy na pewno mi to wystarczało. 
- Niewiele? Sophie, to co zrobiłaś, to tysiąc razy więcej niż dostałem od innych w ostatnim czasie. Zadałaś sobie tyle trudu - kręcę z niedowierzaniem głową. Nie mogąc się nadziwić.
- To nic takiego, naprawdę. Lepiej spróbuj tego, co przyrządziłam i powiedz, czy ci smakuje - odsuwam jej krzesło, czekając aż zajmie miejsce. Po czym siadam naprzeciwko. Uważnie wpatrując się w jej twarz, oświetloną blaskiem palących się świec. Dzięki któremu wyglądała, jeszcze piękniej niż na co dzień. 





Przez następne minuty, delektuję się smakiem cudownie smakującego jedzenia i towarzystwem osoby, której było dziełem. Bez dwóch zdań, uwielbiałem spędzać czas z Sophie. Rozmawiać z nią i przebywać w jej obecności. Słuchać jej opowieści i patrzeć na to, jak się uśmiecha.
Choć doskonale wiedziałem, że nie powinien był się do niej, aż tak przywiązywać. Było na to zdecydowanie za późno. Powoli cały mój świat, skłaniał się ku jej osobie. Myśl o Sophie zaczynała się stawać pierwszą o poranku i ostatnią przed zaśnięciem. Sam już nie wiedziałem, co się ze mną działo. 
- Posprzątam. Chcesz coś do picia? - słyszę, gdy kończymy jeść. Widząc, jak wstaje od stołu. 
- Poczekaj, ty się już dzisiaj napracowałaś. Ja to zrobię – także podnoszę się z zajmowanego miejsca. Zaczynając zbierać brudne naczynia. Nie miałem zamiaru pozwolić, aby mi we wszystkim usługiwała. 






- Pójdziemy na spacer? Po takiej kolacji i wcześniejszych dniach pełnych jedzenia słodyczy, przyda mi się trochę ruchu - siada przy mnie na kanapie. Patrząc z dezaprobatą na swój zupełnie płaski brzuch. 
- Możemy iść. Ale przestań sobie wmawiać, że musisz schudnąć. I tak jesz, jak ptaszek. Nie próbuj mi tu stosować żadnych diet, bo zacznę sam cię karmić - staram się ją uświadomić, że jest w błędzie odnośnie swojej sylwetki. 
- Naprawdę nie widzisz, że źle wyglądam? Powinnam schudnąć minimum z pięć kilogramów - patrzę na nią z politowaniem. Nie mogąc zrozumieć, skąd się jej to w ogóle wzięło. 
- Sophie, przestań opowiadać takie głupoty. Już teraz, jesteś strasznie drobna. Chcesz, aby nic z ciebie nie zostało? Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że jesteś piękną młodą kobietą, której niczego nie brakuje. Tysiące facetów dałoby się zabić, abyś się z nimi umówiła - słysząc moje słowa, praktycznie zastyga w jednym miejscu.
- Naprawdę tak sądzisz? - nie dowierza. Sceptycznie nastawiona do moich słów. 
- Oczywiście, że tak. Uwierz w końcu w siebie - nie rozumiałem, skąd u niej takie duże kompleksy i niska samoocena, skoro nie miała do tego większych powodów.
- Staram się, ale to nie jest wcale takie łatwe. Gdy ma się za sobą lata wysłuchiwania, niezbyt przychylnych komentarzy pod swoim adresem i to w dodatku od ukochanego. Niklas każdego dnia powtarzał mi, że mam coś ze sobą zrobić. Dla niego zawsze byłam za gruba, za brzydka i w ogóle do niczego się nie nadająca - zwierza mi się z kolejnych przykrości, jakich doświadczyła będąc z tym kretynem.
- Musisz przestać brać pod uwagę jego słowa i zamknąć za sobą tamten rozdział. Poza tym, czeka nas trudna praca nad twoją pewnością siebie. Wierzę jednak, że nam się uda - od teraz musiałem jej zdecydowanie częściej prawić komplementy. Zdecydowanie na nie zasługiwała.







Spacerujemy oświetlonymi przez lampy uliczkami Asker. Powoli kierując się w stronę centrum miasta. Choć temperatura panującą na zewnątrz, zbytnio nie zachęcała na piesze wędrówki. Najważniejsze było dla mnie, że Sophie była zadowolona.
Szła z uśmiechem na ustach, rozkoszując się świeżym powietrzem i otwartą przestrzenią. Wiedziałem, że coraz mocniej męczył ją brak swobody i siedzenie praktycznie całymi dniami bezczynnie w mieszkaniu. Cała ta sytuacja z Niklasem stopniowo niszczyła jej niezależność z czego na pewno nie była zadowolona. Musiała jednak wytrzymać. Miałem tylko nadzieję, że nie potrwa to za długo i wkrótce będzie mogła odetchnąć z ulgą. Mając cały ten koszmar za sobą. 





- Zimno ci? - pytam, gdy dostrzegam po raz już któryś z kolei w ciągu ostatnich paru minut, że się wzdryga.
- Troszeczkę. Mogłam wziąć cieplejszą kurtkę, ale wytrzymam. Nie jest, aż tak tragicznie - upiera się. Rezygnuję więc z propozycji, abyśmy wrócili do mieszkania. Wiedząc, że na pewno jej do tego nie namówię.
- W takim razie, chodź tutaj - łapię ją delikatnie za dłoń, czując że jest prawie lodowata. Nie wiele więc myśląc, przyciągam Sophie do siebie, mocno obejmując jej zmarznięte ciało. Starając tym samym, trochę ją rozgrzać.





- Lepiej? - chcę się upewnić po niedługim czasie. Nadal przytulając ją do swojego prawego boku.
- Zdecydowanie - uśmiecha się do mnie z wdzięcznością. Moment potem, dokładając do tego delikatny całus w policzek. Który wywołuje u mnie, spore poczucie radości.
- Może wstąpimy do jakiejś kawiarni? Napijemy się czegoś ciepłego i trochę się przy okazji ogrzejesz. Zaraz będziemy jedną mijać. Co ty na to? - proponuję. Mając nadzieję, że się zgodzi.
- Z chęcią - przystaje na ten pomysł bez żadnych protestów.



Dostrzegając na horyzoncie, niezbyt przesadnie dużą kawiarnię. Nieoczekiwanie wpadamy na kogoś, kogo nie miałem najmniejszej ochoty spotkać, a już zwłaszcza w towarzystwie Sophie. Byłem pewien, że to przypadkowe spotkanie nie przyniesie mi niczego dobrego. Było już jednak za późno na jakąkolwiek reakcję i uniknięcie tej scysji. 
- Cóż za niespodziewane spotkanie. Halvor, czy ty do reszty zapomniałeś o swoim przyjacielu? Dlaczego w ogóle się ostatnio nie odzywasz? - widząc pełen zadowolenia uśmiech na twarzy Larsa, któremu towarzyszyła jakaś kolejna nowa, nieznana mi dziewczyna. Wiedziałem, że nie ominą mnie jego słowne gierki.
- Jakoś ostatnio nie miałem czasu na spotkanie. Byłem zajęty - odpowiadam niechętnie. Mimowolnie przyciągając bliżej do siebie Sophie. Chcąc, aby była jak najdalej od niego. Co niestety nie umyka uwadze Larsa. Przez co, zaczyna się na nią bezwstydnie gapić bez zwracania uwagi na swoją towarzyszkę. Wyraźnie oceniając, czy jest godna zainteresowania. W sekundę ogarnia mnie na niego wściekłość. Zwłaszcza, gdy przypominam sobie wszystkie jego niewybredne komentarze pod adresem dziewczyny. 
- Domyślam się nawet dlaczego. Nie przedstawisz mnie swojej wynajętej dziewczynie, bo to chyba jest ona? Sophie, nieprawdaż? - patrzy na mnie z rozbawieniem. Zadowolony z wprowadzenia nas w niezręczną sytuację. Nie mogłem wprost uwierzyć, że to powiedział. Byłem pewien, że wypowiedziane przez niego słowa zabolały Sophie. Obiecałem jej w końcu, że nikt nigdy nie pozna prawdy, dotyczącej naszego układu. Byłem zły na siebie. Nawet tej obietnicy, nie potrafiłem dotrzymać.
- Tak, to ja. Jednak raczej nie skorzystam z oferty zapoznania się z tobą i towarzyszącą ci damą. Skoro Halvor nigdy nic o tobie nie wspominał, to raczej nie jesteś nikim dla niego ważnym. Nie będę więc, naciągać go z tego powodu na większe koszta, bo umówiliśmy się, że płaci mi od każdej poznanej osoby, z którą mamy się spotkać. Dość drogo cenię swoje usługi, także rozumiesz - jeszcze nigdy nie słyszałem, aby głos Sophie był przepełniony taką ironią i niechęcią. Lars widocznie też się tego nie spodziewał, gdyż zupełnie odjęło mu mowę.






- Kotku, kim są ci niemili ludzie? Możemy już iść? Obiecałeś w końcu, że pokażesz mi swoje mieszkanie - do naszej rozmowy, wtrąca się stojąca obok niego dziewczyna. Z przesadnym makijażem i w zdecydowanie, zbyt krótkiej sukience. Co wręcz od niej odpychało. Pomyśleć tylko, że jeszcze do niedawna sam gustowałem w takich kobietach o wyzywającym sposobie bycia. Dopiero teraz sobie uświadamiam, jak źle ze mną było. Na szczęście Sophie otworzyła mi oczy, właściwie w ostatnim momencie. 
- Tak chyba będzie najlepiej. Miło było spotkać, a teraz przepraszamy, ale śpieszy nam się - nieoczekiwanie Sophie nie zważając na nic. Bierze mnie za rękę i ciągnie za sobą w stronę naszego docelowego miejsca. Wymijając Larsa z pełnym złości spojrzeniem. Cieszyłem się, że nie jestem teraz w jego skórze. 





W ciszy zajmujemy jeden z wolnych stolików kawiarni. Czekałem z pokorą na wybuch i gniew Sophie. Który w pełni mi się należał. Jednak ona nadal milczała, wyglądając przez okno. Pogrążona we własnych myślach. 
- Przepraszam cię za tą chorą sytuację - odzywam się pierwszy. Zwracając na siebie uwagę.
- Miło nie było, ale nie mogłeś tego przewidzieć. Kim on dla ciebie jest? Dlaczego nigdy mi o nim nie powiedziałeś, a co najważniejsze skąd on wie o tym, że tylko udajemy? - zasypuje mnie pytaniami. Wpatrując się we mnie z wyczekiwaniem.
- To naprawdę nikt ważny. Znajomy, z którym najczęściej imprezowałem. Wyjątkowo beztroski i często wredny typ. Nie mający żadnego szacunku do kobiet. Jest częścią życia, które chcę za sobą zostawić. Dlatego wolałem ci nawet o nim nie wspominać. Lars wie o naszym układzie, bo sam mu o nim powiedziałem. Sam nie wiem, po co to zrobiłem. Byłem skończonym idiotą - z perspektywy czasu żałowałem tego. Na odkręcenie tego faktu, było jednak za późno.
- Naprawdę zadawałeś się z kimś takim? Przecież na kilometr widać, że to okropny człowiek. Jakim cudem ty go w ogóle poznałeś? - widziałem w jej spojrzeniu, że była dogłębnie rozczarowana moją wersją z przeszłości.
- Astrid nas ze sobą poznała. Po rozstaniu z nią. Lars jako jedyny nie próbował mnie pocieszać, ani umoralniać. Był doskonałym kompanem do zabawy. Przynajmniej tak wtedy o nim myślałem. Ostatnio jednak zrozumiałem, jak w wielkim byłem błędzie - było mi wstyd przed samym sobą, że do momentu poznania Sophie chciałem być taki, jak on. Bezuczuciowy i egoistyczny. Wykorzystujący inne osoby do swoich własnych celów. 
- Teraz już zaczynam wszystko rozumieć. Oby on się tylko komuś przypadkiem nie wygadał, bo będziemy skończeni - przerywa mówić, gdy dostajemy swoje zamówienia.
- Raczej tego nie zrobi. Nie ma zresztą komu. Nikt z moich znajomych, nie ma z nim kontaktu. Zresztą raczej wątpię, żeby ktokolwiek mu uwierzył. Gdyby się nawet odważył posunąć do czegoś takiego - uspokajam ją. Zmieniając temat na dużo przyjemniejszy. Dostrzegając, że stopniowo zaczyna odzyskiwać dobry humor.





Późnym wieczorem wracamy do mieszkania w wyśmienitym nastroju, którego nawet Larsowi nie udało się na szczęście zepsuć.
- Wieczór był naprawdę cudowny. Świetnie się bawiłam. Ale i tak pierwsza zajmuję łazienkę - słyszę, zmywając naczynia po naszej kolacji, co obiecałem wcześniej zrobić.
- Nie ma mowy. Będziesz tam dużo dłużej niż ja. Nie będę czekał. Jestem zmęczony - protestuję, ale ona nic sobie z tego nie robi.
- Zanim tu dokończysz sprzątać, akurat zdążę ją opuścić - idzie do pokoju po swoje rzeczy. Przez dłuższy moment w nim pozostając.





I kiedy wydaje się, że nic nie zaburzy nam spokoju tego wieczora. Słyszę głośny upadek jakiejś rzeczy, brzmiący jak odgłos upuszczenia telefonu oraz głośny płacz Sophie. Byłem pewien, że stało się coś złego. 




_________________
Może w tym rozdziale nie za dużo się dzieje, ale obiecuję, że w następnym będzie sporo emocji. Może nawet coś drgnie w relacji naszych bohaterów... Któż to wie? ;)
W niedalekiej przyszłości planuję także pojawienie się nowej postaci. Choć może nie do końca takiej nowej, bo już się tutaj parę razy pojawiła.:D



5 komentarzy:

  1. Dzisiaj będzie trochę krócej, bo niestety czas i komórka nie pozwalają mi na wiele.
    Na pierwszy rzut oka owszem ten rozdział nic wielkiego nie wniósł. Ale tak naprawdę wniósł naprawdę sporo. Przede wszystkim utwierdził wszystkich w przekonaniu, co Halvor czuje do Sophie i co Sophie czuje do Halvora. Oni mogą sobie wmawiać, że nic z tego nie będzie, że to była tylko głupia umowa, ale i tak wszyscy wiedzą jaka jest prawda.
    Oni się kochają. Są w sobie totalnie zakochani i tak naprawdę świata poza sobą nie widzą. W ogóle nie wyobrażam sobie, jak ktoś mógłby pomyśleć inaczej.
    Nadopiekuńczy Halvor jest tak uroczy, że aż się rozpływam. Rozczulił mnie totalnie tym dzwonieniem po kilka razy. Może i miał w swoim życiu gorszy okres, ale teraz pokazuje, że tak naprawdę jest facetem idealnym.
    Pomysł z kolacją genialny. I niech Sophie już tak nie popada w te kompleksy. Ładna jest niewątpliwie, a najważniejsze, by podobała się Halvorowi.
    Przyznam, że trochę się mnie podenerwowało pojawienie się Larsa. Bałam się, że chłopak odwali coś głupiego, ale na szczęście Sophie zaprezentowała nad wyraz cięty język. Nie spodziewałam się tego z jej strony, ale to ważne, że umie się bronić.
    No i ta końcówka…. Nie mam pojęcia, co mogło się stać, ale mam głupie przeczucie, że to może mieć związek z Niklasem. Obym się myliła.
    W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta nowa postać to Astrid, prawda? Czułam, że prędzej czy później zaszczyci nas swoją "skromną" osobą :P Tak, jestem pewna że to będzie ona ^^
    Sophie i Karoline są już prawie przyjaciółkami. Dziewczyny znalazły ze sobą wspólny język, darzą się sympatią i zaufaniem :) Jestem tylko ciekawa czy siostra Halvora niczego nie podejrzewa. W końcu sama powtarza że zna go bardzo dobrze! Kiedyś wspomniałam, że mam wrażenie że ona coś dostrzega, ale dla dobra sprawy i rozwijającego się na jej oczach uczucia, milczy. Ciekawe czy trafię haha ^^
    Sophie i Halvor są uroczy! To jak on się o nią martwi, dzwoniąc co chwilę i sprawdzając czy żyje ^^ znaczy czy wszystko z nią w porządku! I on niby nic do niej nie czuje? To tylko przyjaciel? Jasne! Przecież oni już są parą! Darzą się głębokim uczuciem i zachowują jak zakochani. Ten układ jest już nieoficjalny! O ile kiedykolwiek był. Żadne z nich nie chce wykonać pierwszego kroku, bojąc się, że nie jest wystarczająco dobre dla drugiego!
    Przez Sophie moja szczęka wylądowała na podłodze. To jak zagięła Larsa było mistrzostwem! Podejrzewam, że może sam Lars nie powie tego znajomym Halvora, ale wypapla Astrid ... a potem domino może się posypać niestety :(
    My kobiety i nasze kompleksy. Never Ending Story! Myślę, że każda z nas jest taką Sophie. Tylko gdzie jest taki Halvor, który powie nam, że jesteśmy ślepe i wszystko jest ok ^^ nie dziwne, że dziewczyna się dołuje każdym kilogramem, skoro Niklas zaniżył jej samoocenę.
    I ta końcówka ... ja Ci się kiedyś odwdzięczę! Jak możesz nas zostawiać w takiej niepewności :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam lubię czasem takie rozdziały . Niby nic nie wniósł, ale i tak był ciekawy i taki slodko-uroczy w wykonaniu naszej dwójki. Oni naprawdę nie widzą świata poza sobą. Tylko kiedy tak naprawdę zamierzają to dostrzec 😀
    Halvor (na pewno pisałam to już milion razy ) jest tak kochany i uroczy, że ja to dosłownie całym sercem kocham😍 No i mam nadzieję że już mu się nic nie odwidzi i taki slodko zostanie do końca.
    Sophie mogłaby w końcu przestać o sobie tak źle myśleć. A Halvor powinien ją w końcu uświadomić że jest piękną kobietą i strasznie mu się podoba. Bo się dziewczyna zamęczy tymi swoimi niepotrzebnym kompleksami.
    Pisałam już że Lars mnie wkurza ? Pewno też z tysiąc razy 😂 coś mi się wydaje że od tutaj jeszcze namiesza .
    Co do końcówki to ja po prostu już nie będę sie powtarzać 😉
    Jestem strasznie ciekawa co się wydarzyło. I jestem pewna że to na pewno sprawka Niklasa. Niech ktoś w końcu zamknie tego idiotę.
    Z niecierpliwością czekam ba kolejny rozdział. Pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to za dużo się nie dzieje, jak się dzieje? :D
    Halvor ze swoją opiekuńczością w stosunku do Sophie jest strasznie uroczy! <3 I te jego telefony mające na celu sprawdzenie, co się u niej zmieniło w przeciągu paru godzin... Cud, poezja! :D
    Bardzo się cieszę, że Sophie znalazła taki super język z Karoline i że powoli stają się przyjaciółkami :) Sophie potrzebowała takiej osoby w swoim życiu, no i masz :) I nawet wciągnęła się w skoki! :D Halvor powoli wraca do formy, a wsparcie Sophie na pewno mu w tym ogromnie pomaga ^^
    Ja uwielbiam ich wspólne momenty, a takich w tym rozdziale było pod dostatkiem! Kolacja, którą przygotowała Sophie, udekorowany stół i późniejszy spacer... <3 W ogóle to Halvor w końcu powinien powiedzieć Sophie, że bardzo mu się podoba! :D Tak to dziewczyna ma niepotrzebne kompleksy i zawraca sobie głowę jakimiś niedorzecznymi rzeczami... Ach, my kobiety! :D I to wszystko przez Niklasa, który zaniżył jej samoocenę...
    Sophie jest zakochana w Halvorze, Halvor w niej również... Tylko czekam aż to w końcu do niego dotrze! :D Może ten udawany związek przestanie być udawanym? ^^
    Lars strasznie mnie wkurzył. Mam nadzieję, że nikomu się nie wypapla o tym, co wie, bo zrobiłoby się nieprzyjemnie. Ale wielkie brawa dla Sophie, że tak mu się postawiła! :) Niech sobie nie myśli, że może ją obrażać. Zresztą, Halvor zawsze czuwa na posterunku :D
    Ach, i ta końcówka... Tak bardzo w Twoim stylu! Tym bardziej nie mogę się już doczekać nowości :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://wysokie-nadzieje.blogspot.com/ zapraszam na rozdział czternasty ;*

      Usuń